Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 16.03.19 20:58  •  Wąska uliczka od boku hotelu. Empty Wąska uliczka od boku hotelu.
Nie do końca przemyślała tą całą sytuację. Jak tego dnia otworzyła ślepia to nie spodziewała się takiego zakończenia wieczoru. Ta chwila której potrzebowała żeby nieco ochłonąć zanim ruszy w poszukiwaniu kryjówki na noc była naprawdę złym pomysłem. Powinna była wybiec stamtąd i tak długo mknąć przed siebie zanim nie znajdzie się jak najdalej od tego baru. W gruncie rzeczy nie brała nawet pod uwagę że barman mógł za nią ruszyć. Głębszy wdech i powoli wypuszczając powietrze już stawiała krok przed siebie gdy usłyszała za plecami warknięcie. Zbladła z miejsca, oczy się zrobiły większe w przerażeniu. Te sekundy zadecydowały o jego przewadze. Pisnęła czując jak gwałtownie złapał ją za włosy i siłą zaczął ciągnąć ją gdzieś w bok. - Nie! - krzyknęła zdesperowana, łapiąc dłońmi za nadgarstek w celu wyrwania się. Ciągnięta, wyrywając się aż straciła bucika w tej szamotaninie. A to dopiero był początek!
Mocne trzepnięcie o mur wyrwało z jej gardła głośny jęk sugerujący ból. Zacisnęła odruchowo powieki czując jak coś się owija wokół jej prawej ręki, do tego mocno zaciskające się palce na lewym nadgarstku wcale nie były pieszczotliwym gestem. - Prze.. stań.. - wydyszała czując jak palce zaciskają się na jej szyi a jej drobne ciało zostaje bezceremonialnie podniesione w górę. Z trudem łapała oddech starając się jakoś poruszyć ciałem w celu wyswobodzenia. Kolejne odgłosy sugerujące że sprawia jej ból wyrywały się z jej gardła gdy wymordowany zaczynał powoli demonstrować jej swoją siłę. Jeszcze parę sekund temu blada ze strachu twarz zaczynała przybierać na barwie. Dozował jej tlen na tyle żeby nie straciła przytomności i zarazem walczyła o przetrwanie.
Odetchnęła z trudem gdy przy okazji naparł całym swoim ciałem na jej własne, to jej się nie podobało, czuła się bezsilna, zdana na jego łaskę. Odwróciłaby twarz żeby nie musieć teraz patrzeć na jego przerażające oblicze. Niestety mężczyzna doskonale wiedział jak trzymać ją za szyję żeby jej tą próbę skutecznie uniemożliwić. Rozdziawiła bardziej usta krztusząc się pomiędzy wydawanymi z siebie sykami. Odebrał jej wszelką podstawową możliwość obrony z chwilą gdy docisnął swoje udo między jej nogi, bo by go próbowała kopnąć w klejnoty. Widocznie nie raz tam oberwał w przeszłości.
Wzdrygnęła się słysząc jak jej warczy prosto do położonego po sobie lisiego ucha. Słowo po słowie odbijało się echem w jej głowie, wszystkie te groźby wydawały się teraz tak realne że miała ochotę krzyczeć w desperacji. Z zaciśniętego gardła padały jedynie próby okrzyku. Kątem oka widziała jak przechodzą jacyś wymordowani, kompletnie nie zwracając uwagi na to co się działo teraz w jej głębi. - N..Nie.. mo..żesz.. - wydukała żałosnym, błagalnym tonem na który potrafiła się teraz zebrać. Poruszyła się w miarę możliwości w jego żelaznym uścisku sycząc nieco ciszej. Łzy pojawiły się w kącikach oczu i gdy tylko zabrał dłoń z jej szyi zaczerpnęła gwałtownie powietrza krztusząc się przy okazji i pokasłując. Spod lekko uchylonych powiek, złote tęczówki wbiły się w twarz napastnika. Wypisz, wymaluj na twarzy Sei widać było przerażenie. Cicho zaskamlała gdy złapał ją ze twarz, drgnęła niespokojnie czując ostry pazur na wardze. Ta krótka chwila zdawała się trwać wieczność. Zrobiła większe ślepia słysząc że ma szansę jeszcze z tego jakoś się wykaraskać. - J.. ja.. uhh.. ja.. - wymamrotała drżącym głosem nie odrywając ani na chwile spojrzenia od jego zimnych ślepi. No dalej! Wystarczyło przeprosić i błagać o litość! Strach ją sparaliżował ale jego powolne odliczanie pomogło jakoś uformować ze zlepków myśli zdanie. - Prze.. prze..pra... szam.. - z trudem wyjęczała czując jak po policzku pociekła słona łez z kącika jednego oka. Czy to było to? Czy wystarczyło go najzwyczajniej w świecie przeprosić czy to był tylko wierzchołek góry lodowej w drodze do wykaraskania się z tej beznadziejnej sytuacji?!
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.03.19 1:41  •  Wąska uliczka od boku hotelu. Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
W tarapatach prawie zawsze ludzie krzyczeli proste, krótkie "nie" zupełnie tak, jakby to cokolwiek miało zmienić. Pewnie, że słowa posiadały wielką moc, ale jedynie wtedy, gdy inni nie byli na nie głusi. Najzabawniejsze w tym wszystkim był fakt iż ludzie doskonale sobie zdawali sprawę z tego, że proste słowa nic nie zdziałają, a pomimo tego tak kurczowo się ich trzymali. To, że z gardła lisiczki wydobył się rozkaz nie zmieniło wcale jej położenia. C nagle magicznie nie zostawił jej w spokoju, jego dłoń nie puściła jej włosów, a jej ciało nie spotkało się ze ścianą. Wbrew pozorom, taka przeraźliwie nieskuteczna próba zaprzeczenia rzeczywistości w większości przypadków tylko dodawała oliwy do ognia. Który psychopata nie lubił widoku słabej ofiary, która wbrew przeciwnością losu stara się jakkolwiek odpowiedzieć na swoją trudną sytuację? Kto nie chciał być w pozycji władzy? Czuć, że inna osoba jest zdana na jego łaskę, a jej życie zależy od jego widzi mi się? Yoshirou to uwielbiał. Wirus i życie na Desperacji wypaczyły go na tyle, że zaczęło go cieszyć to, czymś kiedyś się brzydził. Sam był w sytuacji, w której teraz znajduje się Seiyushi. Sam czuł strach, zwątpienie i życie uciekające z jego ciała, ale mimo tego obecnie bez mrugnięcia okiem potrafił sprawić tę samą krzywdę, identyczny ból i przerażenie komuś innemu. Ironia? Nie, skądże. Kiedy człowiek zda sobie sprawę, że ma w swoich rekach o wiele więcej władzy, niż się spodziewa, zaczyna korzystać z niej w sposób, o którym mu się nie śniło.
Tak też było teraz. Lisica, która nie tak dawno temu była pełna życia i na tyle odważna, żeby chlusnąć mu w twarz cieczą, teraz była na jego łasce. Mógł z nią zrobić wszystko, a jej czerwona od braku tlenu buźka na niewiele by się zdała. Kobiety miały szczególnie ciężkie życie na Desperacji, ale to nie było zmartwienie Yoshirou, który nie tknąłby jej po raz kolejny palcem, gdyby nie jej własny wyskok. Teraz jednak C był jej powoli za to wdzięczny. Dawno nie miał okazji do tak świetnej zabawy. Załzawione oczy dziewczyny, jej nieskupiony wzrok, żyły widoczne na szyi - wszystko to sprawiało, że krew zaczynała się w nim gotować. Złość powoli ustępowała miejsca szaleństwu, które uwidaczniało się w jego szerokim uśmiechu. Jak to możliwe, że ludzie tak często zapominają ile potrzeba do odebrania życia innej istocie? Wystarczyłoby tylko, żeby ostry paznokieć mężczyzny przesunął się niżej i zamiast wbić się w wargę, przeszyłby tchawicę wymordowanej. Ale czy było warto? C nie mógł zaprzeczyć, że miał przed sobą okaz niecodzienny. Ta cera, uroda, niewinność... Niełatwo znaleźć coś takiego na Desperacji, gdzie albo wszystko jest brudne albo wygląda jak skrzyżowanie ziemniaka z kamieniem. Przez moment przeszło mu nawet przez myśl, żeby zrealizować wszystkie groźby, ale wtedy Seiyushi go przeprosiła... Albo raczej myślała, że to zrobiła. Wydukane "przepraszam" i... co? Już? C zaśmiał się cicho pod nosem i poklepał delikatnie lisiczkę po policzku, aby następnie odwrócić się do niej bokiem. W tym samym momencie ogon mężczyzny uderzył ją w ten sam policzek, który przed chwilą był tak delikatnie pieszczony przez wymordowanego. Uderzenie było mocne, ale nie na tyle, żeby lisiczka straciła przytomność. W najgorszym wypadku może straciłaby zęba. To jednak nie był koniec. Ręka jaszczura złapała za jedno ucho dziewczyny, żeby unieść jej głowę delikatnie do góry.
- I co? Już? Tylko na tyle Cię stać? Myślisz, że przepraszałabyś inaczej, gdybym jednak Cię wyruchał? - wysyczał przez zaciśnięte zęby i zaczął świdrować ją spojrzeniem. Był zirytowany, a dziewczyna niczego nie ułatwiała. O ile wcześniej wszystko wydawało się czczymi groźbami, o tyle z każdą sekundą coraz bardziej skłaniał się ku stwierdzeniu, że Seiyushi faktycznie zasługuje na nauczkę. Pociągnął uszy wymordowanej tak, żeby przechyliła głowę na jedną stronę i odsłoniła tym samym szyję, na której zaraz położył swoje pazury drugiej ręki.
- Postarasz się bardziej czy mam Ci zajść za... skórę? - podczas krótkiej przerwy w jego zdaniu, lisiczka mogła poczuć jak cztery pazury mężczyzny zatapiają się w jej szyi i przesuwają w stronę obojczyka, zostawiając za sobą krwawe ślady - Mogę tak cały dzień. - dorzucił, przejeżdżając po jej ranie czubkiem ogona, aby ubrudzić go w krwi, a następnie przysunąć go najpierw do ust dziewczyny, brudząc jej wargi własną krwią, a następnie do swoich ust, aby rzeczonej krwi spróbować. Była słodka. Dobrze. To nakręcało go jeszcze bardziej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.03.19 2:24  •  Wąska uliczka od boku hotelu. Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
Nie umiała walczyć, nie umiała się posługiwać żadną bronią na tyle by stawić mu opór. Była tak łatwym celem że to aż było żałosne w jej własnym mniemaniu. Zawsze unikała konfliktów, często żebrała z głodu. Oferowała swoją krew czy też ślinę rannym żeby zdobyć jedzenie czy wodę. Co ją podkusiło żeby wkurwić barmana tego wieczoru? Wyglądał groźnie od początku, czy jego zuchwałości ją aż tak bolały? Nie był pierwszym i pewnie nie był ostatnim, który będzie jej rzucał podobnymi sugestiami. To był odruch że go uderzyła w dłoń, bo ją dotknął w miejsce gdzie nie powinien. Potem wszystko potoczyło się już tak szybko że teraz zastanawiała się czy powinna była mi pozwolić się dotknąć i puścić komentarz odnośnie jej ciała mimo uszu. Tak podpowiadał z opóźnieniem jej zdrowy rozsądek. Z tym typem nie można było zadzierać, teraz już to wiedziała.
Przeprosiła, choć przyszło jej to z trudem, wydukała z siebie te słowa i jedyne co zyskała to klepnięcie w policzek. Poczuła jak ogon puszcza jej prawą rękę, uwierzyła że to koniec. Błąd. Siarczysty zamach ogonem na jej policzek sprawił że głowa odskoczyła jej w bok, na policzku pojawił się mocno czerwony ślad a sama dziewczyna syknęła z bólu spowodowanego uderzeniem. To nie był koniec. Była tego pewna z chwilą gdy pociągnął ją za ucho unosząc jej głowę w górę a z jego ust padło kolejne zdanie upewniające ją w tym jak bardzo jest bezradna przy nim. Intensywne spojrzenie dawało paskudne uczucie jakby przeszywał ją nim na wylot. Aż nieprzyjemny dreszcz przebiegł ją po kręgosłupie. "Czego on jeszcze ode mnie chce?! Przecież nic nie mam.." przemknęło jej przez myśl gdy tak ją trzymał przez chwilę. - Jj.. ja.. - zająknęła się niepewnie.
Syknęła głośniej gdy pociągnął ją za ucho przechylając jej gwałtownie głowę w bok. - Błagam.. - wyjęczała widząc kątem oka jak zbliża dłoń do jej szyi. Okrzyk bólu wydobył się z jej ust gdy wbił ostre pazury w jej delikatną skórę, raniąc ją do krwi. Karmazyn zaczął cieknąć w dół, sunąc po jasnej skórze aż do krawędzi kimona przy dekolcie. "Mogę tak cały dzień" jego słowa odbijały się w jej głowie echem, czuła jak serce bije co raz mocniej. Bała się go, cała aż drżała pod naporem wymordowanego. Cichy jęk sam się wyrwał z ust gdy dotknął jej świeżej rany swoim ogonem. -.. zrobię.. co zechcesz.. tylko przestań.. - wydyszała drżącym głosem zaraz po tym jak umazał jej wargi w jej własne krwi. Czuła metaliczny posmak własnej krwi, zapach karmazynu drażnił jej zmysł powonienia. Odruchowo zlizała z wargi własną posokę. - Błagam cię.. - wyszeptała zdesperowanym głosem. Wolną dłoń kładąc na jego koszulce, instynktownie lekko naparła na jego tors, próbując powstrzymać go żeby się już bardziej nie zbliżał do niej.
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.05.19 3:05  •  Wąska uliczka od boku hotelu. Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
  Dni takie jak ten były najgorsze.
  OCH, CO ZA PIERDOLENIE.
  Wszystkie dni były tu takie same; ale tak naprawdę dni takie jak ten były najgorsze z tych najgorszych. Sort złych dni nie musiał być nawet dokonywany. Grow doskonale znał uczucie, dzięki któremu z marszu kwalifikował całą dobę do tych, których szczerze nienawidził; których często żałował — i jeszcze częściej nie pamiętał. Zaczynało się jak zwykle; w jednej z nor DOGS lub w wyściełanym łóżku na piętrze Melancholii. Dopiero później coś się działo. Coś jak krótkie bliki w obrazie. Przerywało to odbiór i wydawało się niegroźne — sekunda i znikało. Potem? Potem tracił oddech. Czasami czuł skręt żołądka, jakby ten wywrócił się środkiem na wierzch. Wystarczyło ledwie drgnąć, by zrozumieć, że przed momentem zdrowe ciało jest obolałe, zadrapane. Ranne. Nagle okazywało się, że ta sekunda nie może trwać właśnie tyle. Że to może być minuta, pięć albo godzina. Tydzień? Możliwe. Podkrążone oczy świadczyły o tym, że mrugał rzadziej niż powinien — prawdopodobnie w obawie przed tym, że jedno uchylenie powiek wystarczy, aby świat dookoła niego przeszedł tragiczną metamorfozę. Czasami tak było. Ledwie przymknął oczy, a kiedy je znów otworzył, co — według niego — zmieściło się w jednym uderzeniu serca, był już w innym miejscu. Słońce gasło albo wisiało wysoko na niebie. Wokół było gwarnie lub cicho, jakby został ostatnią istotą na globie. Nie mógł przewidzieć co się stanie, gdzie i z kim. Jak ofiara amnezji szlajał się po drogach atakując swoich lub łasząc się do wrogów.
  Dziś był już na skraju. Dyszał jak maratończyk z astmą, nabierał głębokich wdechów, które rozpychały jego klatkę piersiową, a potem spazmatycznie wypuszczał powietrze, opróżniając płuca do ostatniej dawki tlenu. W uszach mu szumiało — głowię miał wciśniętą w morze, prawdziwy, rozszalały ocean bełkotliwych myśli, planów, pytań, wszystko bez sensu, wszystko brzmiało jak mamrot, jak słowa w nieznanym języku. Doprowadzało go to do obłędu. Szedł powoli, wzdłuż jednej ze ścian, z drżącą ręką sunącą po wilgotnych cegłach. Opierał co jakiś czas policzek o szorstką powierzchnię, tarł nim, jakby próbował zimnem lub bólem przywrócić normalny rytm umysłowi.
  Dalej, dalej...
  Spokojnie.
  Ściskało go w gardle. Niewidzialne łapska obejmowały mu szyję i gniotły ją, miażdżąc przełyk i wbijając kciuki prosto w jabłko adama. Dusił się nie gorzej niż Seiyushi, choć absolutnie nie zdawał sobie sprawy z tego, co miało miejsce zaledwie pół przecznicy dalej. Mijający go wymordowani czmychali w kąty; każdy szukał swojego skrawka mroku, w którym można się było zanurzyć jak w miękkiej pościeli, dawniej broniącej przed potworami.
  Wargi Growlithe'a poruszyły się, rozciągnęły w ironicznym uśmiechu. Ledwie dźwignął kącik ust, kiedy zwęszył woń. Była słodka, dokładnie taka, jak lubił. To go nakręcało. Kogo nie podniecałby ten zapach? Nie był lepszy od napastnika, który napierał na ciało lisiczki. Wynurzając się zza rogu prawie tego mężczyzny nie widział. Zamglone, rozbiegane spojrzenie spoczęło na unieruchomionej, białowłosej postaci.
  Ślina nabiegła mu do ust niczym psu, który zwęszył ciepłe jedzenie. Charczenie wydobywające się z krtani tylko się nasiliło, kiedy ruszył w stronę dziewczyny. Pierwszy krok był chwiejny, ale kolejne stawały się coraz pewniejsze, aż wreszcie stał się szybki; niemal przemieniając się w smugę kolorów. Spod bosych stóp tryskały kamyki i ziemia, kiedy przyspieszył, rozkładając ramiona.
  Napastnik dziewczyny był jednak równie szybki; zdążył odwrócić się i ujrzeć kły, które rozbłysły jak puginały. Cofnął się gwałtownie do tyłu, ręką miażdżącą jej szyję ciągnąc ją za sobą, a potem, równie prędko, pchnął ją prosto w rozwartą paszczę nadbiegającego Growlithe'a.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.05.19 2:41  •  Wąska uliczka od boku hotelu. Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
Biednemu piach w oczy, a Seiyu była tego idealnym przykładem. Nie miała dziewczyna szczęścia w życiu. Ile razy trafiała na morderców czy zwykłych sadystycznych świrów?! Zdecydowanie zbyt często! Ten dzień wyglądał jak piątek trzynastego! Najpierw nie mogła znaleźć nic cennego co mogłaby opchnąć za pożywienie. Pracy jeszcze nie znalazła żeby się gdzieś zahaczyć na dłużej. W barze sprowokowana bezczelnym zachowaniem barmana dokonała bardzo złej decyzji i jeszcze gorszej oceny sytuacji. Lądując w bocznej uliczce przyciśnięta do ściany, ranna i wystraszona. Groźby gwałtu nie były niczym przyjemnym, nie chciała o nich słyszeć a tym bardziej doświadczać tak brutalnego aktu.
Gorąc bijący od świeżej rany promieniował w każdą stronę. Zapach krwi przytłumiał wszystkie inne zapachy, tym bardziej nie wyczuła obecności drugiego wymordowanego wychylającego się zza rogu. Szumiało jej w uszach a strach sparaliżował jej całe ciało. "Gorzej trafić nie mogłam.." przemknęło jej przez myśl, nie zdając sobie sprawy ze zbliżającego się w zastraszającym tempie zagrożenia. Wbiła ślepia w jaszczura i widząc zmianę w mimice jego twarzy drgnęła niespokojnie. Poczuła jak mocniej zacisnął palce na jej szyi i robiąc krok w tył, oderwał Sei od ściany tylko po to żeby się nią zasłonić. Pisnęła nagle czując jak z impetem nią rzucił bokiem w szarżującego wymordowanego. Kątem oka dostrzegła rzucającego się na nią obcego typa. Krzyknęła wystraszona dostrzegając kły i odruchowo wyciągnęła przed twarz przedramię, ale czy zdążyła zasłonić twarz i szyję? Zderzenie z rozpędzonym wymordowanym było bolesne..
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.05.19 3:52  •  Wąska uliczka od boku hotelu. Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
Nie spodziewał się tego.
Zaślepiony zwierzęcym pragnieniem parł naprzód, zostawiając na podłożu jedynie ostre wgłębienie po pazurach; nogi wystukiwały niemal niemożliwy do wychwycenia odgłos kroków, który nasilał się, im bliżej był ofiary. Skoczył, rozchylając paszczę — i dokładnie w tym momencie coś w niego uderzyło, zachwiało całym ciałem, wytrąciło z równowagi do tego stopnia, że poczuł, jak bosa stopa prześlizguje się po chropowatym gruncie, a potem kompletnie traci oparcie.
Runął na ziemię, a zaraz za nim upadł Ciężar, który jak młot opadający na blat stołu, wypchnął całe powietrze z jego płuc. W normalnych okolicznościach Ciężar byłby niewielki i w zasadzie mógłby go nosić na rękach cały dzień bez choćby sapnięcia. Ale w takich? Nie był przygotowany na bolesne zderzenie z ziemią, nie zakładał też niczego, co mogło z pełnym impetem zmienić kierunek biegu — zamroczyło go. Otumanienie trwało nie więcej niż dwie sekundy; wystarczyło jednak, aby pierwotny agresor Seiyushi rozejrzał się dookoła i sięgnął po kawałek zakrzywionej belki leżącej samopas w kącie zaułka.
Growlithe tymczasem wczepił się zakrzywionymi palcami w kimono leżącej na nim kobiety i szarpnął się w bok. Przetoczyli się, zmieniając pozycję tak prędko, że na moment stali się jedynie wstęgą wymieszanych ze sobą kolorów.
Mogła poczuć gorący oddech na swoim dekolcie i dostrzec obłąkanie w rozkojarzonych, uciekających na boki ślepiach, które błyszczały dziesięć centymetrów od niej jak dwa kryształy. Growlithe dyszał, badając ją wzrokiem i gdzieś ponad dzikim instynktem można było dostrzec zaintrygowanie, które w nim wzbudziła. Zatrzymał się. Cały drżał, ale nie wykonywał żadnego ruchu, aby ją zaatakować.
W porównaniu do trzeciej postaci, która gwałtownie poderwała ramiona ku górze, aby wznieść trzymany oburącz kawałek metalu. To Seiyushi dostrzegła broń wynurzająca się zza ramienia Growlithe'a, a potem rozległ się świst, kiedy napastnik wykonał cios prosto w plecy klęczącego nad wymordowaną mężczyzny.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.05.19 20:40  •  Wąska uliczka od boku hotelu. Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
Siła z jaką jaszczur nią rzucił powaliła przy okazji szarżującego Growlithe'a. Lądując z piskiem na wymordowanym, nie zdążyła się nawet pozbierać gdy poczuła jak pochwycił ją jednym mocnym szarpnięciem przerzucił ją na twarde podłoże. Syknęła uderzając plecami o ziemię. Gorący oddech na dekolcie przy świeżej ranie sprawił że dreszcz przebiegł ją po kręgosłupie i uchyliła lekko powieki żeby zorientować się w sytuacji. Pierwsze co rzuciło się jej w oczy to.. jego ślepia. Jedno niebieskie, drugie tak bardzo zbliżone barwą do jej tęczówek. Może się trochę zagapiła, może trochę za bardzo.
Przez myśl przelatywało tak wiele myśl w tym jakże krótkim czasie. Czyżby los się do niej uśmiechnął nagle?! Gdy prawie cała nadzieja na ucieczkę przed jaszczurem prawie ją opuściła, pojawił się ktoś kto mógł być jej jedyną deską ratunku! Oczywiście pierwsze co jej przyszło do głowy to fakt że Growa celem ataku był barman który się nad nią pastwił. Bo przecież nie Ona! Nawet go nie znała, tego dzikiego spojrzenia nie byłaby w stanie zapomnieć!
Czuła jak lekko drżał, rozbiegane spojrzenie nie pomagało w odczytaniu jego intencji, ale nie atakował jej. W przeciwieństwie do rozwścieczonego barmana zachodzącego go od tyłu z uniesioną belką. Oczy białowłosej przybrały wyraz strachu widząc jak jaszczur zamachnął się na plecy Grow'a..
- Uważaj! - krzyknęła zaciskając dłonie mocniej na jego przedramionach i szarpnęła się z nim w bok, chcąc jakoś pomóc nowemu sprzymierzeńcowi. Siłą nie dorównywała żadnemu z obecnych, ale adrenalina i instynkt przetrwania wzięły górę nad jej ciałem.. na coś się przydała. W ostatniej chwili spychając wilczura z linii ataku. Belka uderzyła o podłoże tuż obok pleców dziewczyny. Odgłos uderzenia sprawił że położyła uszy po sobie, podkuliła ogon i zacisnęła powieki. Bała się. Jaszczur przeklną pod nosem rozjuszony faktem że jego atak nawet nie drasnął celu. Robiąc krok w przód kopnął dziewczynę w plecy odpychając oboje nieco w bok. Wymordowana jedynie pisnęła z bólu. Growlithe miał teraz widok na drugiego wymordowanego, który zacisnął łapska na belce podrywając ją ponownie w górę i opierając na barku powoli się zaczął zbliżać w stronę leżących. - No to się zabawimy.. - warknął wykrzywiając usta w sadystycznym uśmiechu.
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.05.19 0:56  •  Wąska uliczka od boku hotelu. Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
Był jak samochód zostawiony na jałowym biegu; dygotał i mruczał. Z gardła wydobywał mu się niski charkot, niepodobny do żadnego ludzkiego dźwięku. Ręce ułożone po bokach lisiczki zakrzywiały palce i prostowały je. Nie mógł się zdecydować. Zostać w obecnej pozycji, zaatakować ją czy uciec? Myśli były dla niego nieuchwytne, przypominały śliskie ryby o obłym kształcie. Przeładowany bodźcami nie potrafił się skoncentrować na niczym konkretnym; przelatywał wzrokiem z kąta w kąt, zerkał na twarz z rozsypanymi wokół białymi pasmami włosów, gapił się w ceglaną ścianę...
Aż nagle kobieta wrzasnęła. Cały się zjeżył; wyprostowane plecy zakrzywiły się w łuk jak u kota; górna warga odsłoniła kły. Był szybki, musiał być, aby przeżyć. Teraz jednak prędkość go zawiodła i nim się zorientował, ciałem wstrząsnął mocny dreszcz. Wygrzmocił bokiem w ziemię, zanosząc się głośniejszym warkotem. Rozszerzone źrenice zwęziły się do wielkości główki od szpilki; dwukolorowe ślepia strzelały z lewa na prawo, z prawa na lewo. W kącikach ust gromadziła się ślina, kiedy podnosił się na łokciu, drugą ręką starając się wyczuć grunt.
Dopiero wtedy do jego uszu dobiegł metaliczny brzęk. Kątem oka wychwycił ruch, serce waliło mu w piersi od wzrostu adrenaliny. Pręt gwałtownie poderwał się do góry, przytrzymywany silnymi rękoma gadziego napastnika. Długi ogon wyzierający spod górnej części ubrania sprawiał wrażenie bata. Mięśnie Growlithe'a drgały pod skórą, kiedy przyglądał się, jak smagła końcówka ślizga się kilka centymetrów nad ziemią, a potem niespodziewanie uderza o ścianę. Rozległ się kolejny trzask, który podniósł Growa na kolana. Nie spuszczał czujnego wzroku z „intruza”, który z sadystycznym uśmieszkiem zmniejszał dzielącą ich odległość.
Prawie zapomniał o białowłosej.
Prawie.
Jej zapach nagle wybił się ponad wszystkimi innymi woniami; stał się intensywniejszy niż suchość ziemi i odór wymęczonych ubrań. Był przede wszystkim przyjemniejszy, choć zakłócony w pewien sposób strachem, który z niej emanował. Grdyka Growa drgnęła, kiedy przełykał nagromadzoną w ustach ślinę. Pachniała też krwią i była to najpiękniejsza woń, prawda?
— No to się zabawimy...
Mężczyzna był wysoki — być może wyższy od Growa. Ale niezbyt zbity. Jego klatka piersiowa wydawała się za szczupła, ramiona nie były tak szerokie, jak u podnoszącego się z klęczek Wilczura. Grow znał, choć lepiej uznać, że doświadczał, podstawy walk. Nie trzeba być silniejszym, wyższym ani szerszym, aby wygrać. Przewagę zdobywało się innymi argumentami, a długi ogon, który wciąż uderzał o ziemię, był u przeciwnika kartą atutową.
Brzęczało mu w czaszce; miał w jej środku rój wściekłych szerszeni. Każda myśl próbowała być tą przodującą; żadnej się nie udawało. Dostawał szału; za dużo tego, za głośno.
— Pierwszy ją zobaczyłem — powiedział głośno przeciwnik, stając trochę ponad metr od ich dwójki. Uśmiechał się szeroko; tak szeroko, że granice warg wychodziły poza strefę normalności. Grow, patrząc na niego, miał wrażenie, jakby lada moment kąciki jego ust miały dotrzeć do uszu. — Chyba nie chcesz zepsuć mi humoru, co?
Nie chciał, oczywiście, że nie. Podskórnie czuł jednak wibracje w ciele; uporczywe mrowienie, które nakazywało mu podjąć się walki. Nie miał tu znaczenia żaden honor, urażona duma czy pragnienie popisania się. Haczyło to bardziej o terytorializm... i o nagrodę. Nagrodę, której także chciał.
Spieprzaj stąd. — Schrypnięty głos tylko rozciągnął bardziej karykaturalny grymas na obliczu jaszczura.
— Mówiłeś coś? — zapytał przymilnie, zdejmując powoli swoją oręż z ramienia. Metal stuknął lekko o ścianę; po ziemi szurnął ogon. — Mówisz coś do mnie, ty chory psie?
Ale Growlithe na niego nie patrzył. Kątem niebieskiego jak lazur oka zerknął ku skulonej dziewczynie, walającej się dotychczas pod jego nogami. Była taka (PIĘKNA) bezbronna, ale przede wszystkim — była przeszkodą. Mógł ją podeptać. Mógł uskoczyć i odsłonić jej drobną sylwetkę owiniętą zakurzonym kimonem. Mógł zostać... Mógł...
Mógł też zwyczajnie — co nie byłoby pierwszą sytuacją tego pokroju — zostać napadnięty od tyłu, właśnie przez nią. Jaką miał mieć pewność? Skąd stuprocentowe przeświadczenie, że to wszystko nie jest grą? Że stojący naprzeciwko mężczyzna, z policzkami szorstkimi od łusek i rozwidlonym językiem wysuwającym się spomiędzy roześmianych warg... że to nie jest wspólnik tej młodej, rozedrganej dziewczyny?
Grow, ignorując napływające zewsząd czarne scenariusze, uderzył na oślep nogą; trafił piętą w łydkę dziewczyny i powtórzył:
Jazda!
Ale ledwo zdążył warknąć to słowo, kiedy coś z impetem zderzyło się z jego szczęką. Poczuł jeszcze, jak głowa odlatuje mu na bok, a usta wypełniają się metalicznym posmakiem. Ciałem szarpnęło; utrzymał się na nogach, choć teraz już nie stał wyprostowany. Musiał zrobić dwa kroki w losowym kierunku i przechylić się, jak do skłonu. Jedna z rąk dotknęła szczęki, w którą sekundę wcześniej uderzono. W zaułku niemal słychać było jeszcze świst pręta przecinającego powietrze.
Jaszczur wybuchnął śmiechem, widząc, jak między rozstawione w lekkim rozkroku nogi Growlithe'a, pada kilka kropel krwi. Krew była czerwona jak płatki maków. Wciąż targany spazmami rechotu zamierzył się znowu, ale tym razem nie trafił. Zamachnął się mocno i wprawnie, jednak w jednej chwili cel umknął i broń odbiła się od podłoża.
Rozbawienie spłynęło z oblicza Yoshirou; zostało w sekundę zastąpione przez irytację. Więcej: przez wkurwienie, bo w jednej sekundzie uderzał, a w drugiej poczuł ostry ból przeszywający nadgarstek. Ręka, którą trzymał pręt, z impetem odleciała na bok, wypuszczając z palców stal.
— Ty... — splunął Yoshirou, wbijając wzrok w Growa, który opuszczał akurat nogę. — Kopnąłeś mnie...
Wymawiając to, pewnie nawet nie zorientował się, że jego dotychczasowy oręż uderzył w cegły i szurnął po ziemi, obrócił się o niemal pełne trzysta osiemdziesiąt stopni... i zatrzymał niecałe dwa metry od Seiyushi. Jaszczur był zbyt skoncentrowany na Growie, który cofnął się o dwa kroki i naprężył mięśnie, gotowy do przyjęcia kolejnego ataku. Gadzi ogon uniósł się i opadł; trzasnęło jak z bicza.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.05.19 15:50  •  Wąska uliczka od boku hotelu. Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
Wszystko działo się tak szybko. Wystarczyło mrugnąć żeby przegapić jakiś ważny szczegół. To zdecydowanie nie było miejsce dla niej, ona wolała się trzymać z dala od takich sytuacji. Teraz jednak nie miała takiej opcji, widziała jak Grow powoli się podnosił na równe nogi. Obolała od kopnięcia i poprzednich fizycznych krzywd, przez chwilę leżała obserwując obu wymordowanych. Dopiero uderzenie pięty wilczura o jej łydkę wprawiło że oprzytomniała i rzucając się na ziemię brzuchem przeczołgała się w bok co by zejść im z drogi. W końcu nie chciała być zdeptana przez żadnego z nich przypadkiem.
Świt przecinanego powietrza metalową rurką nie umknęło nawet jej uwadze, gdy tylko się odczołgała kawałek od nich zerknęła przez ramię. Oczom dziewczyny ukazała się przekrzywiona sylwetka wilczura. Słyszała śmiech barmana. Czuła jak dreszcze szarpnęły jej całym ciałem. Chciała zamknąć oczy, odciąć się od przerażającej scenerii. Nie ważne jak bardzo tego chciała, nie potrafiła. Serce biło tak mocno że zagłuszało jej własne myśli. W głębi duszy kibicowała swojemu wybawcy, aż ją ścisnęło coś w środku gdy dostał prętem w twarz, widziała jak się trzymał za szczękę.
Strach pomyśleć co by się stało z nią gdyby jaszczur wygrał tą potyczkę. Potrząsnęła głową na boki gwałtownie "On nie może wygrać!" przeszło jej przez myśl gdy spojrzenie utkwiło na krótką chwilę w C. Widziała jak się zamachnął prętem po raz kolejny. Chciała ostrzec Growlithe'a, ale pręt już był w ruchu. Przytknęła dłoń do twarzy i wstrzymała oddech w przerażeniu. Świst i huk. C chybił tym razem. Poczuła ulgę widząc jak sytuacja się obraca na korzyść wilczura. Kolejny zamierzony atak i towarzyszące mu warknięcie gdy pręt poszybował w górę. To wyglądało co raz lepiej, zwłaszcza oczom dziewczyny ukazała się prowizoryczna broń.
Przełknęła głośniej ślinę i przenosząc spojrzenie z wymordowanych na leżący pręt, postanowiła się ruszyć. Powoli ale skutecznie czołgając się na czworaka w kierunku metalowego przedmiotu. Złapała za przedmiot i przyciągnęła go do siebie. Złapała w obie ręce i przycisnęła pręt do piersi drżąc co rusz. "I co teraz? Co mam zrobić? Przecież nie umiem walczyć!" różne scenariusze przelatywały przez głowę białowłosej.
Jaszczur w między czasie tracił panowanie nad sobą, wszystkie drobne porażki jakich zaczął doświadczać w walce ze swoim przeciwnikiem powoli się piętrzyły i przeobrażały w frustrację. Ta z kolei przeważała szalę przewagi na stronę wilczura. - Pożałujesz tego kurwiu! - syknął szczerząc się w psychopatyczny sposób. Smagnął w powietrzu ogonem, uderzając o mur jednego z budynków, tynk posypał się w powietrzu. Wymordowany pochylił tors nieco w dół, ugiął nogi stojąc w lekkim rozkroku. Ogon machał powoli na boki jakby szykował się na zamach w stronę Grow'a. Spiął mięśnie nóg i wybił się z miejsca w kierunku swojego przeciwnika. Zamachnął się lewą pięścią na szczękę w momencie gdy doskoczył do wilczura. Ogon poszedł w ruch zaraz po wymachu żeby zdzielić przeciwnika gdyby ten był w stanie uchylić się przed pierwszym wymierzonym ciosem.
Seiyu widziała tylko jak jaszczur ruszył przed siebie, zasłaniając jej widok na Grow'a całą swoją postawą. Widziała plecy Yoshirou i wierzgający niebezpiecznie wielki ogon. Sama cofnęła się plecami do ściany i ostrożnie zaczęła się podnosić, podpierając się o mur budynku. Cerce biło co raz mocniej, mogła uciec! Wymordowani byli zajęci sobą, nawet by nie zauważyli jej zniknięcia. Tak powinna zrobić! Drżała napakowana strachem i adrenaliną jednocześnie. Zapach jej własnej krwi przytłumiał wszystkie inne. Przełknęła ślinę. "Nie mogę go zostawić z tym wariatem.." przeszło jej przez myśl gdy dłonie zacisnęły się na pręcie jeszcze mocniej. Obserwowała całą sytuację i jeśli nadarzy się okazja postanowi rzucić się na jaszczura od tyłu, żeby go zdzielić prętem z całych sił tylko po to żeby pomóc drugiemu wymordowanemu. Może nie zdziała zbyt wiele tym atakiem, ale jako dywersja by w zupełności przecież wystarczyła.
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.19 20:34  •  Wąska uliczka od boku hotelu. Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
W zasadzie to chciała odpocząć. CHCIAŁA. Taki długi czas w podróżny zawsze męczył najbardziej, a wracając z Góry Shi, przebyła dobry kawał. Więc dlatego teraz miała ochotę, aby wynająć jeden z pokoi w całkiem prestiżowym hotelu jak na Desperackie standardy, by chociaż przez bliższe dwa dni zregenerować swoje siły i ruszyć dalej, do swojej kryjówki, po drodze zahaczając o parę mniej lub bardziej ciekawych rzeczy. Dodatkowo potrzebowała plotek i informacji, którymi będzie mogła podzielić się z najemnikami, z którymi przyszło jej pracować od tych niezmiennych 300 lat. Najpierw jednak musiała się porządnie wykąpać, najeść i przespać.
Jak zawsze los chciał inaczej. Idąc w stronę hotelu, przemierzała jedną z uliczek, przez którą chciała dostać się do wejścia hotelu. Nie spodziewała się jednak tam szarpaniny, którą dało się zauważyć już z daleka. Ba! Ciężko nie było słyszeć odgłosów, które dobiegały z tegoż miejsca, wiec aż dziwne, że nie było tłumów gapiów, którzy dopingowali i robili zakłady, który z napastników poradzi sobie bardziej.
Nayaden była stosunkowo daleko, ale nie na tyle, by nie była całkiem niezauważalna. Na całe szczęście nie stała po przeciwnej strony barykady, z dala od kobiety, po której widać było wyraźny strach i lęk. Skąd się urwała, gdy tak do siebie przytulała ten pręt, patrząc na walkę tej dwójki? Poczucie moralności nie pozwalało jej zrobić coś więcej, by któremukolwiek pomóc? Westchnęła cicho, bezgłośnie podchodząc do kobiety. Jeśli była tak mocno przejęta jak to wyglądało, nie byłaby wstanie wyczuć obecności Nayaden, nawet gdyby bardzo tego chciała. Pewnie dlatego wciąż ta tłukąca się dwójka nie zdążyła zauważyć obecności kobiety, która w pierwszej chwili chwyciła mocno pręt trzymany przez Seiyushi.
Jeśli Ty nie jesteś wstanie im pomóc, to ja to zrobię — rzuciła tylko tak, aby ona to wszystko słyszała, z pewnością zaskakując ją swoją obecnością. A może zauważyła ją już wcześniej? Nie zastanawiała się nad tym szczególnie długo, tylko wyrwała złapany wcześniej pręt przez dziewczynę, aby chwycić go równie mocno co wcześniej i zrobić porządny zamach na pierwszego, który stał przed jej sylwetką.
Feralny los chciał inaczej. On zawsze chce inaczej. Zamiast odegrać super bohaterkę, która z opresji ratuje ładną panię i mniej lub bardziej ładnego chłopca, postanowił, że tym razem skompromituje siebie w całej okazałości. Bo w końcu najlepiej jest pokazać siebie od tej dobrej strony, nie? Pewnie dlatego kiedy zamachnęła się nad postacią, nieszczególnie zwróciła uwagę na to, czy na ziemi coś jest. Chłopcy też mieli dużo szczęścia, omijając skórkę od banana, która znalazła się pod stopami Nayaden. Ona natomiast tego szczęścia nie miała i gdy tylko zrobiła w ich kierunku mało ostrożny krok, poślizgnęła się na niej, autentycznie wypierdalając się wprost pomiędzy nimi, a sam pręt, który wyrwała uprzednio kobiecie, wypuściła z dłoni i poturlał się gdzieś za nią, dając możliwość powtórnego wzięcia go przez samego jaszczura. Ona sama fiknęła pięknego orła, lądując na ziemi pomiędzy mężczyzn, którzy omal nie skoczyli sobie do gardeł. A może to tylko wybujała wyobraźnia najemniczki, która tą całą sytuację obserwowała już z dołu, nie z góry?
Haha. Będzie niezła zabawa...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.06.19 4:25  •  Wąska uliczka od boku hotelu. Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
Kruk spacerował po Desperacji bez większego celu, miał to bowiem w zwyczaju, snuł się po post apokaliptycznej scenerii słuchając nowych plotek od ludzi, przyglądając się biedzie jaka panowała pośród mieszkańców i podziwiał widoki. Każdy ma jakieś "zboczenie" oraz każdy ma jakiś sposób na zabicie wolnego czasu. Łowca przechadzał się. Większość z tych podróży nie wyróżniała się zbytnio od pozostałych, jedynie kilka z nich było naprawdę ekscytujących i wartych wspominania przy dobrym trunku z przyjaciółmi. Cóż trzeba by było najpierw mieć przyjaciół, prawda? Wymordowany jednak takowych nie posiadał, ludzie którzy go znali z reguły nie chcieli mieć z nim nic wspólnego uważając go za krwiożerczego potwora, który zabija bez żadnych emocji. Prawda jednak była troszeczkę inna, wampir co prawda umie zabijać i lubi to robić lecz nie zabija bez żadnego powodu pierwszych lepszych nieznajomych. Tak jak i tym razem, przecież nie planował tego, że znajdzie się w tej uliczce i ujrzy scenę walki pomiędzy dwoma wymordowanymi. Normalnie nie zwróciłby na to większej uwagi, przecież to desperacja, tutaj takie incydenty są na porządku dzienny, prawda? Jednak jego oczom ukazała się postać kobiety klęczącej na ziemi, znał tę postać, ta sylwetka, te włosy, te uszy. Nie mogło być mowy o pomyłce, była to kobieta, która powiedziała mu, że chce zostać jego sojusznikiem, przyjacielem. Ponad to wyglądała na ranną. Wampir postanowił wtrącić się w całą tą sytuację, więc ruszył w kierunku Seiyushi. Gdy tylko się trochę zbliżył zauważył kolejną kobietę, która zachowywała się dosyć dziwnie. Na początku wyglądało jakby chciała zaatakować Sei prętem, który wyrwała lisicy, na co Kruk zareagował natychmiastowym dobyciem Jackala zza pazuchy i wycelowaniem w nieznajomą. Lecz tak ruszyła w kierunku bijących się wymordowanych i o losie wywróciła się padając pomiędzy walczących.
Ten moment był idealny żeby wkroczyć, wszyscy tutaj zgromadzeni byli zmieszani zaistniałą sytuacją oraz na pewno nie spodziewają się nieproszonego gościa.
Łowca pędem podbiegł do znajomej mu kobiety, przykucnął i powiedział - Sei to ja Kruk, wszystko w porządku? -Troska w jego głosie zabrzmiała tylko na krótką chwilę ponieważ dostrzegł siniaki i rany na ciele przyjaciółki. Gniew wezbrał w nim nie na żarty, wyciągnął drugi pistolet i wymierzył w trójkę, która grała teraz pierwsze skrzypce w całej tej szopce.
- Kto ci to zrobił. Powiedz, a zabije! - Powiedział cicho szorstkim pełnym nienawiści głosem
- Powiedz, który ci to zrobił! Czy wolisz, żebym zabił całą trójkę? - Żądza krwi wzbierała w wampirze z sekundy na sekundę, z każdym uderzeniem jego serca palce zbliżały się do spustów gotowe wystrzelić w mężczyzn i kobietę pociski , które podziurawią ich ciała jak sita.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach