Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Nyan~ (jak post będzie rozwalony przez kod - mam dość walczenia z tym edytorem).  HTg3h7O

Godność:
Pod różnymi przydomkami znana. Większość społeczeństwa, tam samo jak i Łowcy znają ją jako Nyanmaru. Jednakże również i ona posiada swoje prawdziwe dane osobowe, których praktycznie nikt nie zna. Urodziła się w rodzinie Montpensier, a nosiła imiona Etienne Henrietta. Tak, tak. W jej żyłach płynie francuska krew. Warto wspomnieć, że gdy pracuje w terenie pod przykrywką, przybiera przeróżne imiona, głównie Tao, Marianne Sekko, Catienne oraz Miho.  

Pseudonim:
Właściwie Nyanmary jest jej pseudonimem. Jednakże oprócz tego bardzo często zwracają się do niej na per Szef. Ponadto jest samozwańczą Królową Złodziei. I coraz więcej osób tak ją określa.

Płeć:
Jakby na to nie spojrzeć, jest stuprocentową [size=14.6667]kobietą[/size]. I ma wszystko na swoim miejscu. No, można tak powiedzieć.

Wiek:
Trudno określić. Nyanmaru nigdy nikomu nie zdradziła ile ma lat. Ciężko też określić na ile wyglądu z racji niemożności ujrzenia jej twarzy. Oceniając jednak po głosie można oszacować, że ma pomiędzy 20 a 25 rokiem życia. Jednakże jej zachowanie wskazuje na wczesną nastolatkę w okolicach 14 a 15 rokiem życia. W rzeczywistości jest dużo, dużo starsza. Naprawdę starsza.

Orientacja:
Ciężko stwierdzić. Nyanmaru jest kotofilem i kocha wszystko, co przypomina kota. Bez względu na jego płeć. A tak na poważnie to… Nyanmaru jest kotofilem. Bierze to, co chce.

Zawód:
Po dezercji ostatniego przywódcy Łowców, Nyanmaru z dumą przejęła to stanowisko. Oczywiście wzięła je siłą, udowadniając, że do słabych nie należy, w ten sposób zyskując respekt wśród pozostałych członków. Tak więc Nyanmaru jest dumnym Przywódcą Łowców.

Miejsce zamieszkania:

Nie ma co się rozpisywać. Podziemia Świata-3.

Organizacja:
Dumna Łowczyni. Walczy i knuje przeciwko władzy, coraz to bardziej szkodząc. Kradnie i wykorzystuje zdobyte informacji przeciwko wrogom jej organizacji.

Rasa:
Łowca.

Ranga:
Przywódczyni.
 
Moce (/artefakty/technologia):
Nazwa: Koci Płaszcz
Czas trwania (+ czas odnawiania energii): Non stop (w kwestii braku widoku twarzy), 3 posty (kwestia ochronna), 4 posty odnawiania energii.
Ilość użyć: Nieograniczona
Ilość przedmiotów:  1
Wygląd (art):  Klik
Opis: Płaszcz wykonany na specjalne zamówienie Nyanmaru przez anioła pałającego się alchemią. Stąd też wygląd stylizowany na kota, ne.  
Zastosowanie: Ukrycie prawdziwej tożsamości, osłona przed warunkami atmosferycznymi jak zimno czy upadł, ochrona przed drobnymi zadrapaniami i ranami.
 
Nazwa: Nieznany Artefakt.
Czas trwania (+ czas odnawiania energii): 3-6 postów (Im dłużej używa, tym większe uszkodzenia jej organów wewnętrznych. Krwioplucie, osłabienie mięśni i funkcjonalności organizmu, w efekcie końcowym utrata przytomności i możliwość zgonu). Odnowa 4-8postów (W zależności jak długo używany).
Ilość użyć: Nieograniczona
Ilość przedmiotów:  1
Wygląd (art):  Klik
Opis: Ma postać pierścienia, który nosi na lewej dłoni, ukryty pod płaszczową łapą.   
Zastosowanie: Odwrócenie kierunku wektorów w obrębie 5 metrów od niej. Kontrola wiatru w jej obrębie, odwrócenie krwiobiegu po dotknięciu, odbicie przedmiotów lecących w jej stronę. Wiadomo o co chodzi. Jednakże im dłużej używane, tym posiadaczka artefaktu doznaje większych obrażeń wewnętrznych. (Żeby nie było za bardzo OP, ale na tyle mocne by podkreślić jej pozycję).
 
+
• Zwiększona tężyzna (podniesiona sprawność fizyczna; zręczność, szybkość, siła etc.);
• Umiejętność posługiwania się wybraną bronią (palną lub białą) na poziomie perfekcyjnym (w jej przypadku jest to cudna 6 ostrzy, która wysuwa się z jej kocich łap, przypominające kocie pazury).
• Zwiększona regeneracja ciała;
 
Nyan~ (jak post będzie rozwalony przez kod - mam dość walczenia z tym edytorem).  D3O96Kt
Umiejętności:
• Akrobatyka. Nyanmaru jest niezwykle giętka i gibka, potrafi wskoczyć na wyższe przedmioty, utrzymać równowagę, gdzie zdawałoby się, że normalny człowiek zwali się na dół. No i spada na cztery łapy. Niczym kot.
• Lepszy węch. Nyanmaru potrafi wywąchać wiele rzeczy i nawet osoby, nawet, jeśli znajdują się od niej jakiś kawałek.
• Potrafi poruszać się niemal niepostrzeżenie, wykorzystując na swoją korzyść wszelakie zaułki, alejki, cienie, dachy budynków.


Słabości:

• Nie potrafi pływać.
• Koty. Jest kotofilem i wszystko co wygląda i przypomina koty – musi należeć do niej.
• Sroka. Gdzie coś się świeci – tam Nyanmaru.
• Kleptomanka. Nie, żeby specjalnie, ale często jej ręka sama sięga po coś, co niekoniecznie należy do niej.
• Bardzo wrażliwy węch. Z racji, że jest w stanie wyczuć zdecydowanie więcej, przez to i gorsze zapachy boleśnie drażnią jej zmysł węchu.

Wygląd zewnętrzny:

Właściwie to nikt nie wie jak naprawdę wyglądu. Dziewczyna kiedy tylko wychodzi ze swojej nory, zawsze ma na sobie swój płaszcz, przez co jej prawdziwe oblicze jest ukryte. Ale to ma swój ukryty cel. A mianowicie dzięki temu, kiedy Nyanmaru wychodzi na powierzchnię, między ludzi, może działać pod przykrywką zakładając soczewki i szpiegować. I zdobywać potrzebne informacje, które potem użyje przeciwko władzy.
Wróćmy jednaj do tego, jak wygląda na co dzień. Jest dość niska, mierzy bowiem 158cm i waży 50kg. Biega z odkrytymi nogami, toteż dzięki temu można wywnioskować, że z pewnością nie jest albinosem (niespodzianka!), a wręcz przeciwnie. Posiada nieco ciemniejszą skórę. Przez specjalne dziury w kapturze pałętają się dwa długie, grube warkocze koloru jasnego (blondynka, by Nat potem mnie nie goniła za jakieś wymyślne nazwy), sięgające niemal jej kolan. Nie raz upierdliwa sprawa podczas walki, aczkolwiek za nic nie da ich ściąć.  Uważa bowiem, że dodają jej uroku. A teraz trochę o dwóch rzeczach, które najbardziej rzucają się w oczy. Po pierwsze to… ogon. Szary, koci ogon, którym rusza. Ale nie, nie jest jej naturalnym członkiem. Jest wszczepiony i połączony z jej mózgiem, dzięki czemu jest w stanie nim ruszać tak, jakby się z nim urodziła. A po drugie to… twarz. A raczej miejsce, gdzie powinna się znajdować. Dzięki płaszczowi zamiast gęby widnieje ciemność, przypominając kulę z cienia. Czy coś w tym stylu. I jedynymi akcentami na niej jest para czerwony, niemal żarzących się oczy oraz szeroki, niemal nienaturalny uśmiech a’la kot z Alicji w Krainie Czarów, wypełniony rzędem ostry zębów.  

Charakter:

Właściwie to Nyanmaru ma dwa oblicza. I nie, to nie ma nic wspólnego z dysocjacją osobowości czy jakimiś innymi zaburzeniami. Na co dzień, w towarzystwie innych Łowców czy nawet innych, obcych jej ludzi, jest beztroska. Niczym się nie przejmuje, zdaje się jakby była zacofana w rozwoju, biegająca za wszystkim co przypomina kota. Ciągle by jadła i spała, nie robiąc niż pożytecznego. Dodatkowo w zdanie wplata nagminnie słowo „Nyan” i jej zachowanie przypomina rozpieszczonego kota. Wskakuje na różne przedmioty, na których to się układa i przeciąga. A nawet poluje na myszy, co niekoniecznie jej wychodzi. Syczy, prycha, drapie i gryzie. No istny kot.
Jednakże wbrew wszelakim pozorom jest inteligenta. I decyzje, nawet te zdawałoby się najbardziej absurdalne, mają ukryte drugie dno. Szczerze nienawidzi władzy, ich hipokryzji i obłudy i marzy o ich totalnym zgładzeniu. Jest lojalna w stosunku do Łowców i tego samego wymaga od innych. Bezwzględnie karze zdrajców i dezerterów. Bywa okrutna i brutalna, zwłaszcza podczas walki. Nie boi się porywać, nawet dla okupu. A i jest w stanie zrobić wiele, by osiągnąć obrany cel. Chociaż można ją przekupić. Kotami albo błyskotkami. A reszta wyjdzie na fabule.


Nyan~ (jak post będzie rozwalony przez kod - mam dość walczenia z tym edytorem).  Bdz4F1U

Historia:
 
Philip Montpensier wyleciał w końcu na upragniony urlop. Do Hiszpanii, tam nigdy nie był, a wypadałoby w końcu zwiedzić owy kraj. Słyszał wiele dobrego o tamtejszych ludziach, zwłaszcza o kobietach. Podobne same wskakują mężczyznom do łóżek. Interesujące. Trzeba wypróbować.
Jego wzrok zatrzymał się na ciemnowłosej piękności z makiem we włosach. Była chyba sama. A przynajmniej tak mu się zdawało. Przybierając wygląd cwaniaka z północy, ruszył w jej stronę twardym krokiem.
- Może drinka? – zapytał siadając przy jej stoliku, nawet nie pytając o zgodę. Bo właściwie po co? Skoro i tak wskoczy mu do łóżka?
- Spierdalaj frajerze. – odwarknęła kobieta dziwnym akcentem. Philip niemal nie spadł z krzesła. I tak zachowują się te sławne hiszpanki ?

~~~~
Wesele trwało już dobre kilka godzin. Philip ledwo trzymający się na nogach, spoglądał czułym wzrokiem na swa młodą małżonkę. Kobieta przeniosła wzrok na niego i uśmiechnęła się zawadiacko. Kilka ciemnych kosmyków niesfornie opadało na jej smukłe ramiona, lecz ta zbytnio nie zdawała się tym przejmować. Podsunęła swe krzesło do niego i objęła jego ramiona swymi dłońmi.
- Kocham Cię. – wyszeptała do jego ucha. Już sam jej oddech sprawiał, że na karku Philipa pojawiło się mnóstwo dreszczy. Jedyne, na co miał ochotę to zedrzeć z niej białą sukienkę i wziąć ją tu i teraz, nie zważając na otoczenie. Niestety, musiał się wstrzymać. Jeszcze trochę.
- Ja Ciebie też Isabelle. – odpowiedział i delikatnie pomasował jej uda.

~~~~
- Ile to jeszcze potrwa?! – jęknął Philip chodząc w kółko po szpitalnym korytarzu. Jego przyjaciel, Maximilian, starał się go za wszelką cenę uspokoić. Na marne. Przecież miała jeszcze dwa miesiące! Dwa, cholerne miesiące do tego porodu! Mężczyzna nie mógł tego pojąć. Od chwili, gdy otrzymał telefon o tym, że jego żona trafiła do szpitala, że zaczyna rodzić, nie mógł usiedzieć ani na moment. Martwił się o nią, o kobietę, którą pokochał całym sercem. Spojrzał z desperacją w oczach na przyjaciela, który stał tuż obok niego i klepał po silnym ramieniu przyszłego ojca. Tak naprawdę Philip miał ochotę wedrzeć się do Sali porodowej, tylko po to, by być przy żonie. Ale zabronili mu. A poród trwał już z siedem godzin. W końcu drzwi uchyliły się i pojawiła się w nich pielęgniarka.
- Nie … - jęknął Philip, rozumiejąc wszystko, gdy tylko spojrzał na jej minę. – Nie .. Nie! – złapał się za głowę i cofnął krok do przodu.
- Bardzo mi przykro panie Montpensier . Poród był ciężki, łożysko rozerwało się, nastąpiło krwawienie…
- Zamknij się! - warknął mężczyzna i ruszył w jej stronę, lecz Max złapał go za ramiona, przytrzymując tym samym.
- Co z dzieckiem ? – zapytał  Max, siłując się z rozszalałym przyjacielem.
- Jest wcześniakiem. Jest słaba, ale przeżyje. – w tym momencie drzwi prowadzące do sali porodowej otworzyły się szerzej i wyszła kolejna pielęgniarka. Tym razem pchała inkubator z maleńkim noworodkiem.
- Philip, masz córkę! – powiedział Max, lecz Philip jedynie rzucił ku małej wzrok przepełniony obrzydzeniem.

~~~~
- Ty mała zdziro! – Philip złapał Etienne za jasne włosy i rzucił nią o ścianę. Dziewczynka szybko się pozbierała i odbiegła do kąta, starając się uniknąć kolejnych ciosów ojca.
 - Co Ci mówiłem?! Nie masz prawa pokazywać się ludziom w mieście! Ty pieprzony bękarcie!  - zrobił kolejny krok w jej stronę i chwycił za małe ramiączko, pociągając do góry. Przyglądał jej się przez chwilę. Tak bardzo przypominała matkę, chociaż jasne włosy zdecydowanie odziedziczyła po nim. Philip odrzucił ją od siebie, a na jego twarzy pojawił się wyraz, jakby miał do czynienia z gównem.
Warknął coś pod nosem i skierował swe kroki ku wyjściu. Tuż przy drzwiach spojrzał jeszcze raz na skuloną w kącie córkę.
- Żałuję, że tamtego dnia to nie ty zdechłaś.

~~~~
Etienne biegła najszybciej, jak tylko potrafiła. Czuła, że koszulka na ramiączkach klei się do jej pleców, a w piersi powoli brakuje tchu. Nie mogła jednak się zatrzymać. Wiedziała, że gdy tylko to zrobi, on ją dopadnie. I zabije. Łzy, które spływały po jej policzkach w pewnym sensie ograniczały jej widoczność, toteż co jakiś czas wpadała na przechodnich. Krzyki ojca wciąż bębniły w jej głowie. Nie pomogło nawet przyciśnięcie ich rękoma. Nie wiedziała w którą stronę się udać, wszakże nikogo nie miała. A jedyny opiekun właśnie próbował ją zabić. I niemal udało mu się to. W końcu dobiegła do muru. Oparła ręce o kolana, łapczywie łapiąc powietrze. I co teraz? Rozejrzała się ledwo przytomnym spojrzeniem. Wtem, zauważyła zbawienną wyrwę w murze.

~~~~
- Etienne, pomóż mi z drewnem! – krzyknęła Tara, kobieta grubo po sześćdziesiątce. Dziewczyna wyjrzała zza drzwi pokoju i podbiegła do niej, by zabrać ciężkie bloki drewna.
- Jak minął Ci dzień, dziecko ? – zapytała zabierając się do rozpalenia w kominku. Dziewczyna wzruszyła jedynie ramionami.
- Dzień jak dzień. Właściwie nic ciekawego się nie wydarzyło. – Etienne przeciągnęła się i wskoczyła na stół, wesoło mrucząc pod nosem i biorąc wyleniałą kotkę na swoje kolana. Tara spojrzała na nią matczynym wzrokiem. To ta poczciwa staruszka przygarnęła ją dwa lata temu, gdy ta tułała się bez celu po okolicach Desperacji. Pokręciła jedynie głową i westchnęła.
- Dobrze, ale dziś ty robisz kolacje – pstryknęła wychowankę w jej ucho.

~~~~
Etienne siedziała w lesie kiwając się w przód i w tył. Całe jej ciało drżało, nie potrafiła uspokoić oszalałego bicia serca czy też oddechu. Ze łzami spoglądała na szkarłatne płomienie strzelające ku niebu. Płomienie, które pożerały dom. Ten, który dziewczynka zdążyła tak pokochać przez ostatnie trzy lata. Myślała, że znalazła swe miejsce. Jednak los ponownie okazał się niesprawiedliwy. Gdyby została dzisiejszego dnia w domu, być może udałoby jej się zapobiec pożarowi, ocaliłaby Tarę. Być może złapałaby tego pieprzonego podpalacza! Dziewczyna ukryła twarz między ramionami i zaczęła łkać głośno. Znowu odebrano jej wszystko co tak kochała. I ponownie została sama na tym świecie, pogrążona w strachu.
~~~~
Cholerna zima tego roku była naprawdę mroźna. Etienne tułała się po ulicach jakże cholernie cudownego miasta. Nauczyła się tutaj przemykać w poszukiwaniu jedzenia, by potem niepostrzeżenie uciekać. Co z każdym kolejnym tygodniem okazywało się trudniejsze. Wojska było coraz więcej. Upierdliwe muchy, które postanowiły za wszelką cenę nie dopuszczać, by było idealne. Żałosne. Do tej pory dawała sobie jakoś radę, ale w momencie, gdy spadł śnieg, było gorzej. Tym bardziej, że miała na sobie jedynie potarganą spódniczkę i jakiś skrawek szmaty, co otulał jej zmarznięte ramiona. Ale nadarzyła się okazja. Jakiś frajer wychodząc z domu, zostawił uchylone drzwi. Wślizgnęła się tam niepostrzeżenie, by dorwać się jak najszybciej do czegoś, co zapełniłoby jej żołądek. Zamiast tego w jej nozdrza uderzył dziwny zapach.
- Alchemia…?
~~~~
- I jak się podoba? – zapytał mężczyzna przyglądając się dziewczynie, która obracała się w okół własnej osi, przyglądając w lustrze.
- Idealne, Nya~ - powiedziała wesoło przyglądając się swej ciemnej twarzy.
- Teraz nikt mnie nie rozpozna! – powiedziała wyciągając łapę ku górze, machając przy tym ogonem.
- Uważaj. Nie machaj nim tak, za mało czasu minęło od jego wszczepienia. – Nyanmaru machnęła lekceważąco ręką i wskoczyła na stół, na którym przysiadła.
- I co teraz zamierzasz? – zapytał starszy mężczyzna, siadając na bujanym fotelu, zapalając swoją fajkę, z której już po chwili zaczęło się kopcić.
- Zniszczę Speców. – odpowiedziała poważnie. Mężczyzna uniósł brew ku górze i spojrzał na nią z lekką dozą politowania. Na co dziewczyna wyraźnie się oburzyła.
- Powiedz mi, Etienne… Słyszałaś o Łowcach?
 
Dodatkowe:
* Ma sztuczny ogon, którym potrafi ruszać.
* Nikt nie wie jak przebiegł jej rytuał.
* Uwielbia mleko.
* Boi się psów.
* Zachowuje się jak kot.
* Ma swój własny, specyficzny śmiech, który brzmi „Nyahahaha~”
* Często nadaje różnym ludziom przydomki.
* Wplątuje w zdania słowo „Nyan”
* Ponoć zabiła swojego ojca, kiedy go odnalazła.
[size=21.3333] [/size]


Ostatnio zmieniony przez Nyanmaru dnia 27.02.14 12:03, w całości zmieniany 2 razy (Reason for editing : Próba naprawienia rozpieprzonego postu.)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wtf. Jakie dzikie wartości rozmiarów. I nogi z dupy pourywam, jak jeszcze raz zobaczę spację przed znakiem zapytania. *łyp* No, ale poza tym nie mam raczej żadnych zastrzeżeń.

Nyan~ (jak post będzie rozwalony przez kod - mam dość walczenia z tym edytorem).  Ue3d
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach