Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Postanowiłem że będzie bardziej przejrzyście jak zrobimy to w nowym temacie, jako że jest znaczny zwrot akcji i zmiana MG.

Kopanie na pustyni może się wydać wyjątkowo bezsensowną czynnością..
Jednak, w przypadku jeden na milion, może sprawić, że życie zamieszanych w tą czynność osób odmieni się o 180 stopni.
Krótkie turbulencje sprawiające wrażenie trzęsienia ziemi w skali 3 Richtera, jednak ta zaskakująca aktywność ustała równie szybko, co się pojawiła. Kiedy już mogłoby się wydawać, że żaden przedziwny ciąg wydarzeń zaraz się nie rozpocznie, trójka przeskoczyła do siódemki i trzęsienie było teraz na tyle silne że każde z was wylądowało kuprem na piasku, który zaczął się zapadać w nieznaną dziurę. Zanim pierwsze myśli o utonięciu w piachu mogły dojść do waszej głowy, usłyszeliście ryk łamiący żebra swoim basem, wasze na szczęście wciąż były całe. Z zapadania, szybko przeszliście do wynurzania się ponad wydmy, kiedy waszym oczom ukazała się gigantyczna szczęka..wieloryba.

Cześć, to wasz nowy, kochany MG, który ma zamiar poprowadzić was w świat jakiego jeszcze wam nie serwowali.
MG: Sleipnir.
Uczestnicy:
- Równie piękna co wierna - Ludomiła.
- Futrzasta kulka zaradności - Kesil.
- Wymarzony pracownik komunizmu - Skyu.
Nagrody: Dla każdego coś dobrego z poziomu średniego lub dwie rzeczy z poziomu łatwego. Przewidziane bonusy za ładną rozgrywkę.
Ekwipunek: Jedyne co wam zostało to wasze ubrania i czaszka Skyu.
Uwagi: Będzie fajnie.

Obudził was trzeci ryk dochodzący z głębi miejsca, w którym aktualnie się znajdowaliście. Białe ściany, które wyglądały dość niepokojąco połączone z różowym sufitem tworzyły dość ciekawe połączenie. Na pewno świetnie współgrały z nieopodal położonym pirackim statkiem, a raczej resztką tego co z niego zostało. Jeśli ktokolwiek z was byłby tak dociekliwy, zauważyłaby ta persona, iż ściany są białe z bardzo prostego powodu. Nie są ścianami, tylko zębami. Plusem tego jest to, że kamień nazębny u żyjących w piaskach wielorybów świeci się w ciemnych pomieszczeniach, jak przykładowo gigantyczna szczęka. Jednak mimo aktualnie posiadanego źródła światła, polecam zaopatrzyć się w coś bardziej..przenośnego.
Kolejność dowolna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nigdy nie pomyślałby, że ma na tyle szczęścia, aby być ta jedną osobą na milion innych kopaczy pustynnych. W innym wypadku prawdopodobnie przestałby drążyć dużo wcześniej, zanim dziwne turbulencje zdążyły wywołać u niego narastające poczucie niepokoju.
Czując zapadanie, spróbował poderwać się z ziemi i uciec. Z przyczyn oczywistych - okraszonych naprzemiennym opadaniem oraz unoszeniem się terenu, a także przyprawionych gigantycznymi szczękami - nie dane mu było przechytrzyć przeznaczenia. Czy tego chciał, czy nie, piasek dość szybko go pochłonął, wciągając w głąb gardzieli wielkiego, pustynnego wieloryba.
Nie spodziewał się tu ryby. Wiedza Kesila dotycząca morskich stworzeń była ze wszech miar ograniczona, posiadał jednak świadomość tego, iż żyją w wodzie. Najwyraźniej zapomniał, że na Desperacji próżno szukać logiki, a mutacje mogą dotknąć każdego i w każdy możliwy sposób. Hej, sam lis był czterorękim dziwakiem z manią kopania oraz zdolnościami regeneracyjnymi jaszczurki. To już powinno rzucać nieco światła na faunę i florę Desperacji, która żyła własnym, pomylonym życiem.
Czuł, że piasek ma dosłownie wszędzie. W pysku, uszach, oczach... Oraz sierści. Całe ciało go swędziało od drobinek tkwiących między futrem.
Prychnął, potarł łapą oczy, wywalił język na brodę i wstał, aby się otrzepać. Chmurka pyłu z pustyni uniosła się wokół lisa, gdy skrupulatnie oczyszczał swoją osobę z sypkiego, drażniącego cholerstwa. A potem kichnął, bo znowu mu naleciało w nos.
Sprawdził swoje łapy. Jedna, druga... Trzecia... A tam w tle czwarta i piąta z szóstą. Ogon? Kompletny. Uszy? Sterczące. Zęby też zdają się być wszystkie obecne. To zaskakujące, ale nie odniósł żadnych obrażeń. Aż niewiarygodne.
Jedyne, czego brakowało, to ładna bransoletka, którą znalazł w pudełeczku. Ale ma swoją skarpetkę. Zawsze coś. Biorąc pod uwagę ogrom ulgi, którą odczuł na myśl, że nie odcięło mu żadnej odstającej części ciała, brak kawałka biżuterii to pikuś.
Zaczął truchtać po wnętrzu wielorybiej gęby, sprawdzając stan reszty rozbitków. Polizał po twarzy wpierw Skyu, potem Ludę, chcąc ich otrzeźwić. Spanie w takim momencie jest zgoła niewskazane.
I co mają teraz zrobić? Podkulił ogon, starając nie dać się panice. W końcu jakoś stąd wyjdą. Jak nie jednym końcem, to drugim. Na razie cieszył się, że jest sucho i nic nie próbuje go strawić. Niemniej widok rozwalonego statku wcale nie dodawał otuchy.
Podszedł do zębów stworzenia i dotknął ostrożnie świecącego nalotu, zanim spróbował owy zdrapać. Dalej jest okropnie ciemno, może im się taka lśniąca kulka przydać. Zapewne jeśli da radę zdrapać i uformować kamień nazębny, zatknie go na jakimś kawałku drewna z pobliskiego statku. Niewykluczone, że zmieniając w tym celu formę, aby zamiast łap mieć ręce. Zakładając, że oderwał nalot od zębów, oczywiście.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Niepokojące zjawisko wywołało napad paniki u rudzielca. Nie było dokąd uciekać. Wszędzie tylko piach i kaktusy. Skały natomiast mogły się okazać jedynie oddalonym w ich umysłach majakiem, spowodowanym brakiem wody oraz prażącym słońcem. Rozglądał się dookoła, szukając czegoś co mogłoby powodować te niespodziewane drgania. To jakaś maszyna? Nie słychać nic co by na to wskazywało. Zaś bardziej niepokojącym wydawał się fakt, iż wszystko zatrzymało się tak samo szybko jak pojawiło. Czy aby na pewno?
- Co to było?! - Zdążył wypowiedzieć tylko te trzy słowa i usłyszeć jak serce wali mu ze stresu, kiedy pustynia znów się wzburzyła. Tym razem dużo agresywniej, natychmiast pozbawiając go pionu. Wyrzucił z rąk trzymaną wcześniej skrzynkę, próbując się ratować i wrócić do wcześniejszej pozycji. Nigdy nie zdarzyło mu się nic podobnego. Niepewny jak dotąd grunt zaczął bezlitośnie ściągać go w dół. Zupełne przeciwieństwo wody. Zero wyporności. Nim zdołał ocenić swoją sytuację jako beznadziejną, usłyszał potężny ryk, który dosłownie roztrzaskał wszelkie nadzieje na ratunek wraz z wolą walki o przetrwanie, równocześnie sprawiając iż delikatnie przypieczona przez słońce skóra na powrót zrobiła się biała.

Może to i lepiej, że zemdlał? Śmierć chyba powinna jakoś mniej boleć, kiedy przychodzi w nieświadomym niczego umyśle. O ile przychodzi naprawdę, a nie tylko po to by odrąbać komuś rękę lub nogę, psując radość z dalszego życia. Na całe szczęście to nie była śmierć. Chociaż i brak którejś z kończyn nie wzruszyłaby złomiarza jakoś mocniej, póki miał przed sobą perspektywę wymiany jej na swe ulubione części zmechanizowane. Tymczasem jednak jego ciało nie odniosło poważniejszych obrażeń. Zaś z letargu wybudziło go coś chłodnego i wilgotnego, poprzedzone kolejnym burczeniem potwora. Zerwał się na raz do siadu. Dalej był blady i otępiony. Przesunął wzrokiem po pomieszczeniu, z uśmiechem wskazującym stan umysłowy na granicy szaleństwa. Znów będzie wykorzystywać mechanizm wyparcia, byleby tylko jakoś zaakceptować te nową sytuację. Podniósł się i zaczął pozbywać piasku. Z kieszeni, z kombinezonu, z butów, z głowy, z rękawic... chwilę to trwało. Usypała się z tego niemała górka.
- Myślisz... że możemy go zabić? Albo po prostu spróbować go zjeść od środka? - Gadał do bydlęcej czaszki, którą dopiero co wyczyścił z piasku. Nawet mu pokiwała - niestety przecząco - przywołując smutny wyraz twarzy. Nieco bardziej adekwatny do zaistniałej sytuacji. Przynajmniej teraz, chłopak wydawał się trochu mniej obłąkany niż na początku. - Tym tam się chyba polowanie nie udało. Jaka duża łódka... Ktoś jeszcze takich używa? Musiała być bardzo stara. - Spojrzał za lisem. Jak dobrze, że rudzielec nie jest tutaj sam. Zgubić się zawsze raźniej jest we dwoje, a nawet troje. Zwrócił uwagę na inkwizytorkę. - Hej, żyjesz?! Panienko... Proszę nie bądź padliną. Chodźmy stąd. Nie chcę tu być gdy to coś znów zacznie mielić szczęką nowy kawałek pustyni. - Nawet zdrowy rozsądek mu wrócił. Częściowo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

W pewnym wieku, człowiek zaczyna doceniać piękno spokoju, stabilności jak i odpowiedniej dawki stresu na dobę.
Monotonnych pustynnych krajobrazów, barwy piasku sypiącego w oczy. To wszystko pomimo swojego niepohamowanego ruchu uspokaja bo jest znane, od lat już wielu wiecznie niespokojnemu Krzyżowcu.
Chociaż stwierdzenie, że cokolwiek jest pewne na Desperacji to zdecydowany absurd... to jednak wciąż to dom, całe życie opiera swoją historię na tym przeklętym padole łez. Co mogłoby zaskoczyć?
Do większości dziwactw nie ma nawet potrzeby dłuższego analizowania. Wszystko ma swój określony, jednak odpowiedni porządek.

Prawie wszystko.
Bo oczywiście trzęsienia ziemi się zdarzają.
Bez większego uprzedzenia.
No i zawsze w najbardziej do tego odpowiednim momencie.

Jeżeli Ludomiła miałaby wymienić czego nie znosi najbardziej to, poza oczywistymi wrogami kościoła, wymieniłaby wszystkie kataklizmy które zrujnowały tę rajską planetę setki lat temu. Okrutne dzieło skrzydlatych. Zero litości.
Wstrząs mózgu gwarantowany.
Lusia to jednak Lusia. Gdzie tam przerażenie drgającą ziemią. Przystosowana do pustynnych klimatów nie mogła działać w zwyczajowej tematyce.
Pomijając fakt, że zmiana wszelkiego krajobrazu ją dosyć... otumaniła? Cóż zemdlała od uderzenia, bądź od hałasu. Obie opcje są równie prawdopodobne. Żyła jednak i nadal potrafiła się poruszać o czym wyraźnie poinformował ją fakt śliny na twarzy od pewnego uroczego sierściucha, który dość sprawnie spróbowała zetrzeć rękawem.
Wychodzi na to, że nie ucierpiała za bardzo przy upadku.
Zmrużając niepewnie oczy rozejrzała się po tym miejscu. Przytulnie, nie ma co. Wrak statku wydawał się być całkiem obiecującym kierunkiem dalszej wędrówki. Ostrze jak i pudełko zdołało niestety zniknąć z zasięgu wzroku. Dobrze jednak mieć coś przy sobie.
Ciekawe, czy zapach w głębi tego stworzenia zabiłby trupa?
Panienko?
Rudzielec nie wyglądał na zbyt zdrowego. Może miał chorobę piaskową? Blady, gada do czaszki. Pomylony albo zbyt przerażony. Chociaż jego słowa wydają się być w miarę racjonalne, może jest nadzieja na jego zbawienie.
-Faktycznie, zostanie tu na dłużej nie wydaje się być... dobrym pomysłem. - Rzuciła spojrzenie na bardzo bystrego lisa. Źródło jasności byłoby nieocenione. Może coś jeszcze przydatnego spadło tu z nimi z pustyni? Poza czaszką oczywiście -Najlepiej będzie się rozejrzeć... i przeszukać ten wrak. Kto wie. Powinny być tam przynajmniej jakieś haki które mogłyby się przydać...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zdrapanie kamienia nazębnego okazało się dobrym sposobem na uzyskanie światła, jednak nie udało się to w takiej formie, jaką życzyłby sobie lis. Kawałek kamienia odpadł zgrabnie od zęba, ale był na tyle kruchy, że próba nadziania go na cokolwiek sprawiłaby, że rozpadłby się na mak. Najlepiej byłoby zaopatrzyć się w starą lampę naftową, która kto wie, może znajduje się na statku przed wami? Pomysł Ludomiły na zwiedzenie go wydaje się być rozsądny, zwłaszcza, że droga przez krtańmoże okazać się niebezpieczna, lub po prostu niemożliwa z jakiejś przyczyny. Niestety, reszta rzeczy pochłonięta przez wieloryba poszybowała właśnie w tamtą stronę. Wasze szczęście, że nie zaliczyliście dłuższej przejażdżki wprost do żołądka, przynajmniej na razie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Szybko zdał sobie sprawę, że próby nadziania płytki nazębnej na patyk nie przyniosłyby oczekiwanego efektu. Wręcz przeciwnie, jeszcze tylko pogorszyłyby sprawę. Kamień najprawdopodobniej zaraz by się rozpadł na proch, który niezbyt nadawałby się wówczas do użytku
Wobec tego porzucił próby zrobienia z płytki bezdymnej pochodni, zamiast tego ostrożnie wziął ją w łapy. Starając się nie popsuć, delikatnie przyciskając do piersi przednią parą łap.
Wyglądał zgoła dziwnie. Nie tylko przez poświatę, oświetlającą go teraz od dołu, ale głównie przez palce, które zaczęły przypominać ludzkie - jedynie mocniej włochate oraz zakończone pazurami.
Poruszając się na ostałych czterech łapach, rozejrzał po otoczeniu. Ot, poprzeglądał jeszcze piaski, czasem gdzieś pokopał, tu wściubił nos, tam wsadził łapę - oczywiście tylko w miejsca, które wyglądały na bezpieczne. Sprawdzał, czy w razie nie ma w paszczy wieloryba czegokolwiek przydatnego poza świecącym kamieniem. Aż zbliżył się do pozostałej dwójki swoich tymczasowych towarzyszy. Wpierw chciał podejść do Skyu, szybko jednak zrezygnował. Dziwny jakiś... Gada do czaszki - skomentował sześcionogi lis, rozmawiający ostatnie kilkanaście lat tylko ze sobą. Ale przynajmniej Kesilowi ktoś odpowiada! Co... Nie do końca jest dobrym symptomem...
Niemniej, pomijając kwestie mentalności wymordowanego, po chwili zawahania podszedł do Ludomiły. Zdawała się jakaś znacznie bardziej ogarnięta aniżeli rudzielec. A przynajmniej nie proponowała zabić ważącego... bardzo dużo stworzenia. Lis nawet nie umiał wyobrazić sobie tak wielkiej liczby, a co dopiero jej zdefiniować.
Otarł się delikatnie o bok Aoistki, unosząc łeb i patrząc nań z dołu. Odszedł dwa kroki, zatrzymując się przed kobietą, na jej drodze do statku.
Idziemy? Zdawał się pytać, spoglądając wyczekująco na Ludomiłę. Nie zostawiaj mnie tu samego... Nie chcę iść tam sam. Mam światełko, chodźmy razem? Popatrzył na kawałek płytki w swoich łapach, potem znów na Krzyżowca.
Jeśli Ludomiła istotnie ruszyła sprawdzić zawartość statku, udał się w ślad za nią.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Skuryu również przyuważył lisa. Skądś dorwał kawałek tego świecącego czegoś i teraz zasuwał z podkulonymi łapami - One zawsze tak wyglądały? - To nawet niegłupie zabrać kilka kamyków ze sobą. Gorzej jeśli są trujące albo radioaktywne. Niewiele w końcu jest rzeczy na świecie, które sobie tak świecą same z siebie.
- Haki? Sądzisz, że paszcza tak po prostu się otworzy, a my stąd uciekniemy? - Dokąd? Wszędzie gdzie wzrok sięgał morze piachu. Nawet jeśli wydostaną się na zewnątrz to nie będzie wiadomo w którą stronę się udać i pod czym schować. Nie mają nic. Nawet głupiego kompasu, by nie chodzić w koło. Mieliby dać się tak po prostu wykończyć słońcu? Niedoczekanie. Będzie przystawać przy swojej wersji - zabić potwora. Albo zjadać go stopniowo, od środka. Obojętne. Jeśli zajdzie taka potrzeba to nawet zacznie go oswajać lub tresować gdyby okazało się to możliwe. Z takim truchłem wszyscy troje daliby radę spokojnie przeżyć kolejnych parę lat. Jednakże nie narzucał się innym ze swoim zdaniem. Kto wie, co znajdą na statku? Czy los im nie sprzyja. Oby tylko nie było niespodzianek. Rozstawianie pułapek to jedno ale unikanie ich to już gorsza sprawa. W miastach i starych magazynach trzeba było co najwyżej uważać żeby podłoga się nie zapadła, a sufit nie postanowił zejść niżej. Nie był poszukiwaczem przygód właśnie z tego jednego względu - zbieranie złomu jest bezpieczniejsze. Nikt raczej nie będzie na tyle zachłanny, aby rozstawiać sidła wokół jakiś śmieci... poza Skyu oczywiście. To w końcu jego dobytek. Zatem, skoro on sam starał się pilnować swoich śmieci tak wyszukanymi środkami, to co dopiero osoby posiadające nieco bardziej wartościowy asortyment? Już go zaczęło mrozić w karku na samą myśl.
Podszedł do zielonkawych nalotów i jął ciężkim butem wyłupywać sobie część z nich. Musi przyznać, ze spodziewał się większego oporu z ich strony - w końcu kamień nazębny to bardzo upierdliwa rzecz jeśli chodzi o ręczne szczotkowanie - tymczasem zrobił z niego zupełną miazgę. Fuj. Przykucnął, ściągnął z głowy czaszkę oraz chustkę, po czym spróbował jeszcze raz. Nieco subtelniej, odrywając zielone kawałki, rogami zwierzęcego czerepu. Skrobał go tak długo, aż nie uznał iż tyle okruchów mu wystarczy, aby rzucać całkiem przyzwoite światło na otoczenie. Zawiązał materiał i przymocował sobie gotowe zawiniątko do szlufki kombinezonu. Miał jeszcze zamiar oczyścić kości z zielonego pyłu, jednak szybko zmienił zdanie. Wklepał w nie nieco więcej zielonego proszku, po czym szamańskim gestem nałożył sobie tę zwierzęcą relikwię na głowę.
- I nie ma za co, HE?! Następnej wizyty nie będzie! - Dentystycznej. Naprawdę nie podobało mu się zbieranie nalotów z czyjegoś pyska. Musiał zatem wyrazić na głos swoje niezadowolenie z tego faktu. Nawet jeśli właściciel tej gęby w ogóle go nie słyszał i nie rozumiał.
Przyspieszył, aby dogonić inkwizytorkę oraz Liska. Po części również dlatego iż mimo głośnego szczekania, to nadal obawiał się reakcji z drugiej strony. Niekoniecznie pozytywnej.
- To jak? Idziemy? - Poklepał się po świecącym zawiniątku i z szerokim uśmiechem parł w stronę wraku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

-Na wszystko przyjdzie pora... chłopcze, lepiej je mieć niż być z pustymi rękoma - Chociaż to nie to, ze wyłącznie haki by Lusie zadowoliły. Wszystko dobre. Zwłaszcza wszystko czym da się zasłonić albo zabić. Nigdy nikt nie wie, co przydać by się mogło na Desperacji.
Z zadowoleniem obserwowała jak chłopak przyucza się bardzo przydatnego, chociaż średnio popularnego na Desperacji fachu. Lis daje dobry przykład, oboje zdają się zaś myśleć.
Ten sam lis u boku Aoistki wydawał się być jakimś znakiem. Bardzo bystry mutancik, bez wścieklizny to żywy dar niebios. Wystraszony i skołotany? Tym lepiej, to świadczy o rozumie i poczuciu zagrożenia... przynajmniej bez ataku paniki. Działanie było tym czego potrzebowali. Skinęła mu głową, niejako bez słów odpowiadając twierdząco na jego nieme pytania. Zostawienie go byłoby irracjonalne, jakby nie spojrzeć.
-Tak idziemy. Raczyłbyś dać mi trochę światła? - Zwróciła swoje spojrzenie ku Skyu, logiczniej by byłoby mieć jakieś przy wejściu do statku.
W końcu co może tam czekać?
Sprawdziła możliwe wejście... i jeżeli mogła to pewnie spróbowała rzucić na nie trochę światła...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

W momencie gdy spróchniałe deski zatrzeszczały pod waszymi stopami, klapa oddzielająca was od zewnętrznej części..wnętrza wieloryba, zatrzasnęła się z hukiem. Aktualnie waszym źródłem światła był tylko kamień nazębny zebrany przez dwójkę osobników, jednak po chwili błądzenia, mogliście ujrzeć schody prowadzące na pokład, z którego lał się promień światła.
Okazało się jednak, że zejście tędy z powrotem na "ląd" nie jest zbytnio możliwe przez fakt, iż..statek powoli ruszył, a ziemia i piach pod nim zaczęły się gęsto burzyć. W całym harmiderze, który nastał, z głównego masztu zrolował się wielki kawał płótna z dość pokracznie wypisującą się wiadomością, piszącą się płonącymi znakami.

"Żałoba", numer rejsu - 232.
Cel - Port Whalesail.
Droga - Skelling.

Po tym jak każdy zdążył się na szybko zapoznać z tajemniczą treścią, rulon samoistnie się zwinął i ponownie zagościł na swoim miejscu. Po tym jak to się wydarzyło, każda z lamp na pokładzie zapłonęła zielonym ogniem, dając wam wystarczająco światła aby ocenić sytuację, zbadać lepiej pokład i przydzielić sobie pirackie role.


Statek wygląda tak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wolno, acz nieubłaganie wkraczali na kolejne poziomy abstrakcyjności. Ich sytuacja coraz słabiej trzymała się rzeczywistości, zaczynając oscylować wokół surrealistycznej przygody rodem z opowieści stworzonej przez schizofreniczny umysł.
Lis, słysząc niespodziewany trzask klapy, niemal podskoczył. Przylepił się przy tym do nóg Ludomiły, w pewien niewytłumaczalny sposób czując się przy niej bezpiecznie. Nie potrafił wyjaśnić, co nim kierowało, zwierzęcy umysł najwidoczniej dostęp miał do wspomnień dawno odrzuconych przez ludzką część jego jestestwa. A w tych majakach zmęczonego mózgu Krzyżowiec jawił się jako ostoja pewności oraz stanowczości, chociaż gdzieś na granicy świadomości błąkała się myśl, iż kobieta kompletnie postradała swój rozum. Utraciła zdrowy rozsądek dobre 20 lat temu.
20 lat... Skąd jego umysł wziął tę liczbę? Nie potrafił powiedzieć. Ale czy wtedy jeszcze nie żył? Prawdopodobnie. Niemniej chociaż bardziej zaawansowane równania matematyczne na tym etapie rozwoju jego osoby (chociaż dokładniej należy powiedzieć - regresu) jawiły się jako czarna magia, to potrafił ocenić, że jakoś w tym okresie wciąż był człowiekiem.
Lisie rozmyślania dość szybko przerwało subtelne poruszenie się statku. W pierwszym momencie prawie wpadł w panikę. Na wszystkich jeszcze ostałych gdzieś po kątach uniwersum bogów, co tu się dzieje? Zaskamlał żałośnie, całkowicie zagubiony. Przytulił się przy tym do nóg kobiety, przytrzymując przy piersi świecący odłamek. A gdy zapłonęły zielone światła, podkulił ogon między łapy, kładąc uszy po sobie.
Odczekał dłuższą chwilę, zdając sobie powoli sprawę, że poza niespiesznym, monotonnym ruchem nie dzieje się nic. Spojrzał po swoich towarzyszach, a ciekawość powoli brała górę. Zaczął węszyć, aż odłączył się, by obejrzeć pokład statku. Stanął na tylne łapy, środkowymi opierając się o burtę i zerkając na piaski dookoła. Liczył, że może dojrzy gdzieś ten port, o jakim mowa była na maszcie. Nie do końca wiedział, czego się spodziewać po informacjach wypisanych na magicznym kawałku płótna, którego samo rozwinięcie się wywołało u wymordowanego niepokój... Ale postarał się zapamiętać dane mu informacje. Zaś gdy skończył rekonesans okolicy, skierował się w stronę dział, zaintrygowany ich kształtem oraz samą obecnością. Nigdy jeszcze nie widział czegoś podobnego. Podchodząc niczym pies do jeża, wpierw obwąchał maszynerię, a potem zaczął ją oglądać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

-Tak idziemy. Raczyłbyś dać mi trochę światła?
Rudzielec nie pchał się na przód wycieczki. Na jego twarzy malowały się wręcz słowa - "panie przodem". Natomiast poproszony o przyświecenie, jak na rozkaz odwiązał od spodni chustkę wypełnioną zielonymi odłamkami, po czym wręczył ją kobiecie. A niech trzyma i prowadzi. Sam zadowoli się tym minimalnym światłem jakie wtarł sobie w czaszkę. Przynajmniej nikt nie będzie mu się przyglądać, gdyby zechciał zabrać ze sobą inne pamiątki poza czaszką. Statek jawił mu się wszak nie tylko jako zapowiedź niechybnej śmierci, ale również skupisko ciekawych oraz wartościowych rzeczy. Im gorsze towarzystwo na nim gościło, tym lepszych łupów można było się spodziewać. Tak przynajmniej zapamiętał z mglistych czasów swego dzieciństwa. Chyba nie każdy miał w życiu ten luksus słuchania bajek na dobranoc? Jemu też nikt ich nie czytał, stwierdziwszy iż nie jest to wiedza przydatna młodemu umysłowi chłopaka. Jednak w jakiś sposób udało mu się o nich usłyszeć. Zabawnym jest więc fakt, iż tak wiele bzdur mimo zdecydowanie przeciwnego zdania rodziny trafiło do jego młodej głowy. Wystarczyła jedna niewłaściwa osoba, książka, obraz... jedno niedopilnowanie, by stworzyć w jego głowie kontrastujący z ogromną inteligencją chaos pełen bajek i zabobonów.
Podskoczył, tak samo jak lis, usłyszawszy zamkniecie się klapy.
- Wiedziałem, to pułapka... - Rzucił w eter, próbując uspokoić się po nagłym skoku adrenaliny.
Wraz z całą trójką wszedł na pokład statku, jakby gnany potrzebą. Wszędzie dobrze - ale wyżej lepiej. W końcu nie będzie musiał trzepać piasku z butów, a i chodzenie przestanie tak męczyć. Nie zdążył jednak zrobić trzech kroków po pokładzie, gdy cała ta ogromna łajba nagle ruszyła. Chwycił się jednej burty by zerknąć na dół. Zrobiło mu się niedobrze, bowiem szybko się od niej odwrócił.
- Ja chyba śnię... jak to działa? - Nie doczekał się odpowiedzi, bowiem jego wzrok - tak jak i reszty - zatrzymał się na ogromnym płótnie, naznaczonym zielonymi, toksycznymi napisami.
- Wspominałem już, że kobieta na pokładzie przynosi pecha? - Oznajmił dość wyraźnym szeptem, po czym odsunął się dwa kroki od Ludomiły, by za moment zacząć się bliżej przyglądać bocznym armatkom oraz kracie po środku pokładu. To musiało być dziwne, bowiem Skyu naprawdę spodziewał się ujrzeć stado trupów i jakieś trumny. Jeśli nazwa statku nie nawiązywała do panującej wokół biedy, to na pewno do wyglądu lub w najgorszym przypadku właśnie przewożonym ładunkom.
Lichą nadzieję pokładał w zielonym kolorze okrętu. Czy to się równoważy? Nawet syrenkę na dziobie im coś ogryzło...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach