Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 24.03.19 21:40  •  Stare budki - Page 2 Empty Re: Stare budki
Sam był siłą, która zdawała się błądzić po bezkresnych ramionach pustyni, zaginionym mechanizmem do którego nie potrafiłaś dopasować narzędzia. Może to dlatego, że dawno nie miałaś w dłoniach czegoś porządnego i posługiwałaś się głównie samoróbkami? Może, a może to był poziom, którego jeszcze nie osiągnęłaś. Wymordowani byli bardziej skomplikowani od maszyn wypluwanych przez M3, które następnie przeżuwali złomiarze. Resztki, często niedopasowane do siebie kompletnie, skrzypiące czy brzmiące jak procesory bliskie wybuchu.  Maszyny też miały ciała, całe systemy zawiłych kabli, które często, przynajmniej na Desperacji, bywały poprzyczepiane do siebie na słowo. Jeden niewłaściwy ruch i groziło to automatycznym zdemontowaniem. Gdy ci odmówił, nie wiedziałaś co ze sobą zrobić, gdzie dać dłonie, w którą stronę zwrócić twarz. Mogłaś w ogóle patrzeć, nawet jeśli praktycznie niczego nie było widać? W kontaktach z żywymi, bardziej rozwiniętymi istotami kompletnie się gubiłaś. Powiedzieć? Zrobić coś pomimo potencjalnego sprzeciwu? Twoje myśli przypominały ciągle powiększającą się włóczkę, której nie potrafiłaś rozplątać. Łatwiej byłoby napisać komendę caps lockiem w twoim starym komputerze. Kwiat. Jak kwiat na filmach. Kwiat kaktusa, bo wokół miał ciernie, które wszczepiały się w skórę.
Cóż, próbowałaś. Sama miałaś sporo czasu, najpewniej Yume ruszy w swoją stronę, jak zawsze. Jak zawsze gdzieś ruszał, gdzieś znikał, gdzieś błądził wśród pustynnego krajobrazu niczym ciało niebieskie na niebie. Nieuchwytny tak samo. Hamowałaś pracę swoich gruczołów ślinowych, zagryzłaś lewy policzek od środka, wytarłaś suche, popękane wargi w rękaw. Nozdrza poruszały się jak szalone.
Podniosłaś się równie szybko, ale to on wystrzelił jak pędziwiatr do przodu, jak właśnie ta siła, która przez żadne szpony, żadne skrzydła i dzioby nie zostałaby powstrzymana. Popędziłaś za nim, odbijając się na palcach od piasku jakbyś płynęła w powietrzu na tych swoich długich nogach. Gruby dziwolągu. Ślady rzeczywiście były dobrze widoczne, zwłaszcza gdy podeszło się bliżej. Jego zapach nadal wydzierał się spomiędzy kurzu i jego krwi wymieszanej z krwią zdobyczy. Nie skomentowałaś tego, ale było to niesamowite że tak szybko dochodził do siebie. Jakby to nie było nic takiego. Im dalej skakałaś tym bardziej ta jego mieszanina była namolna, dawała tak mocno, że wręcz marzyłaś by zatkać swój nos, bo tak intensywne było zabezpieczenie przed intruzami. Przeszły ci ciarki po kręgosłupie, na chwilę zamknęłaś oczy, ciężko łapiąc oddech. Kiedy twój organizm się uspokoił, przyspieszyłaś by go dogonić. Inny zapach, najpewniej obcego drapieżnika, nie był już wyczuwalny. Może dlatego, że postanowił odpuścić, a może wynikało to z mocnej dawki, którą dostarczył ci  trójgłowy pies.  Kruki musiały być naprawdę głodne. Zerknęłaś jeszcze szybko za siebie i dostrzegłaś że w pewnej odległości znajdował się Ookami, który nieco obnażał zęby, ale nie przekraczał niewidzialnej liny terenu, który nakreślił Yume.
Worki nie wyglądały zachęcająco, krew nie kojarzyła ci się dobrze, ale żeby przetrwać należało odrzucić część moralnych dylematów i sprzeciwów. Chciałaś przetrwać. Chciałaś przetrwać by móc na nowo się odrodzić,  trafić do Edenu być kimś...
- Coś tu było... - powtórzyłaś za nim głucho. Należało się otrząsnąć. Natychmiast. Wzrok z jego pleców skupiłaś na workach, tymczasowo, jakbyś śniła, omijając głowę i twarz. Przybliżyłaś się powoli i znowu spojrzałaś na niego. Rany, więcej ran, na głowie, coś na twarzy... Zmrużyłaś piwne oczy niepewna tego, co widzisz, przede wszystkim tej niemalże legendarnej regeneracji w którą nadal nie potrafiłaś uwierzyć.
Naiwne.
- Jak to się stało? - spytałaś nieco zatroskana zanim się powstrzymałaś i dotarło do ciebie, zaraz po tym jak to powiedziałaś, że wypowiedział dłuższe zdanie. Bez charczenia. Stanęłaś w końcu obok. - Wyczułam coś wcześniej, co krążyło w pewnym oddaleniu od miejsca w którym się znajdowaliśmy. Było szybkie i... - zawahałaś się. - Jakby nieżywe, ale... to głupie, prawda? No bo przecież Wymordowani mimo wszystko na jakiś sposób są... żywi, prawda?
Jakże małą wiedzę, o świecie w którym przyszło ci żyć, posiadałaś.
                                         
Noa
Desperat
Noa
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Po prostu Noa.


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.06.19 21:54  •  Stare budki - Page 2 Empty Re: Stare budki
 Przesunął dłonią po korze szukając dobrego miejsca na oparcie ręki. Wspinał się tu już wcześniej, ale dopiero teraz planował zabrać ze sobą worki ze zdobyczą. Kilka przesiąkniętych cuchnącą, ciepłą krwią jutowych paczek wisiało ponad ich głowami jak halloweenowe ozdoby z amerykańskiego podwórka. Zapach był jednak zbyt mocny, by przesadnie zachwycać się mroczną estetyką ich otoczenia.
 Wuxian podciągnął się na gałęzi i przylgnął płasko do szerszego odgałęzienia sięgając daleko w przód by odczepić zaplątane sznurki. Jeden po drugim upolowane ptaki spadały z miękkim odgłosem na grunt. Wystraszone nagłym ruchem muchy oderwały się od świeżego mięsa i rozlatywały się na boki do momentu, aż Yun przestał siłować się ze swoją tymczasową spiżarnią.
 Jeśli słyszał co mówiła do niego Noa, to nie dawał tego po sobie poznać. Pracował w ciszy, a kiedy skończył po prosto rozejrzał się i zawęszył na znak, że nie ignoruje zagrożenia. W okolicy nie było jednak nic, co kazałoby mu reagować z wyprzedzeniem. Koło padliny zawsze kręcili się padlinożercy.
 Zebrał z ziemi worki i przewiesił sobie przez ramie wszystkie poza jednym. Ten ostatni wcisnął wymordowanej w ramiona bez słowa. Nawet jeśli nie miała ochoty przyjąć jego daru, pozwoliłby paczce spaść. Cała zwierzyna, jaką upolował starczy mu na kilka sutych posiłków, a resztą mógł się bez żalu podzielić.
 — Będzie martwe... niedługo — burknął, spoglądając na kobietę spod licznych blizn i strupów na twarzy.
 Nie martwił się zbytnio tym, co prawdopodobnie kręciło się w ich okolicy. Jeśli byłoby zdesperowane, albo pewne swojego sukcesu zaatakowałoby już dawno. Może nawet wtedy, gdy każde z nich podróżowało w samotności. Teraz jednak ich możliwości wzrosły, a napastnik, kimkolwiek był, nadal wolał trzymać się swojej bezpiecznej kryjówki.
 Mimo wszystko Yun nie chciał ryzykować. Był jeszcze zbyt wyczerpany, by przemienić się w psa bez zwłoki, a nie chciał oddawać swojego zdrowia w ręce Noi. Nie chodziło o to, że nie ufał jej zdolnościom, ale nie chciał jej niepotrzebnie zawadzać.
 Nie siląc się na dalsze słowa, które nadal wychodziły z jego gardła pełne nieprzyjemnych odgłosów położył dłoń na ramieniu kobiety, a potem kiwnięciem głowy wskazał jej bezpieczną drogę powrotną. Poprawił sobie ułożenie brudnych worków na plecach i ruszył przed siebie.

z/t x2
                                         
Yume
Opętany
Yume
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Yun Wuxian Mei


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach