Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 12.12.18 21:00  •  Trudny przypadek. [Rhett x Pride] - Page 2 Empty Re: Trudny przypadek. [Rhett x Pride]
 — Aż tak śmierdzę?
 — Bardzo — wciął się w połowie, na chwilę przed zamknięciem paszczy pełnej zwierzęcych kłów.
 Widział, a raczej czuł a sobie nachalny wzrok medyka. Nie taki profesjonalny i czysto lekarski. Po prostu nachalny, co doprowadzało go do szewskiej pasji. Tym razem nie wyciągnął jednak konsekwencji, nie od razu. Postanowił zaczekać, w końcu cierpliwość jeszcze nigdy go nie zawiodła.
 Wybrnięcie z tej sytuacji było jak jazda na łyżwach po raz pierwszy w życiu — istniała szansa odkrycia nieznanego dotychczas talentu, lecz równie dobrze nowa przygoda mogła zaowocować w bardzo nieprzyjemny upadek.
 Z początku Everett czuł uciekający spod łap grunt. Bazyliszek mimo zarejestrowania, że plener wzbogaciło kilka dodatkowych sylwetek, wciąż interesował się głównie ciemną postacią wymordowanego. Gadzie ślepia śledziły każde, nawet najmniejsze drgnięcie i dzieciak był tego bardziej niż świadomy. I zapewne musiałby w ekstremalnym tempie obmyślić nowy plan, gdyby grupa tubylców nie zareagowała w najbardziej ludzki sposób, w jaki tylko mogła — paniką. Jedni rozpoczęli ucieczkę, drudzy atak. Tyle w zupełności wystarczyło wielkiemu gadowi do rozdzielenia uwagi na rozpierzchnięty tłum, tym samym całkowicie zapominając o nieruchomej postaci wilka. Opętany nie miał zamiaru tego przetwarzać, po prostu czmychnął w cień między drzewami, gdy nadarzyła się pierwsza okazja.
 Bazyliszek był bardzo skrupulatny w taszczeniu ofiar do jamy. To zmusiło Marshalla do czekania. Również wtedy nie narzekał, uspokajając przyspieszone tętno z bezpiecznej odległości. Jednocześnie cały czas skanował okolicę czujnym spojrzeniem, nie chcąc ryzykować spotkania z zagubionym agresorem, czy kolejnym przerośniętym gadem. Był zmęczony i nieco obolały. Pulsujący wokół żeber ból już teraz podpowiadał szczeniakowi rozmiary paskudnego siniaki, który będzie miał okazję oglądać przez kolejnych kilkanaście dni. Sam już nie wiedział, czym dziełem był ów uraz. Głodnego węża, czy bandy popaprańców.
 — Rhett.
 Słyszał go. Szedł za medykiem już dobrych kilka minut, jednocześnie zachowując odpowiedni dystans, by ten — nieco zamroczony przez efekty odwyku — nie zauważył obecności wilka. W końcu wypadł z cienia i postawiwszy kilka krótkich, bezszelestnych kroków, dopadł Pride'a, zwalając go pyskiem na glebę. Ubrania padły w kurz, ale tym się nie przejmował. Zamiast tego postawił łapsko między łopatkami mężczyzny i zawarczał tuż przy uchu. Nim jednak medyk zareagował w jakikolwiek sposób, zwierzę odskoczyło, zaraz trącając zimnym nosem rozgrzany policzek lekarza. W tym momencie żebra już niemal paliły nieprzyjemnym uczuciem, ale wciąż odnalazł w sobie na tyle energii, by rozpocząć drobną zaczepkę. W końcu musiał wziąć swoją wendetę.
 Zaraz zadarł czarną mordę i wskazał odpowiedni kierunek. Teraz już mogli wrócić do apteki.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Pride zamroczony przez silne osłabienie i równe mocne odwodnienie, nie oglądał się już za siebie. Ubrania wolno wypadały mu z ręki, praktycznie szurając nimi po ziemi. Kompletnie nie panował nad czuciem w dłoni, aż w końcu ta upuściła w kurz szmaty.
 Potknął się.
A raczej tak sądził.
 Upadł twarzą w trawę, nie ruszając się. Bystry obserwator mógłby pokusić się o stwierdzenie, że zdechł. Niklas nie zauważył żadnego kamienia pod nogami, jednak połączenie odpowiednich kropek ze sobą sprawiało mu mnóstwo problemów.
Leżał nieruchomo z łapą między łopatkami i ciężko oddychał. Z opóźnieniem zlokalizował do kogo może ona należeć i wówczas wolno podniósł głowę. Odwrócił ją przez ramię, wpatrując się w kompana, a potem parsknął perlistym śmiechem.
Wierz mi, że w chacie pożałujesz.
Enigmatyczna groźba została rzucona, a Niklas należał do tych osób, które dotrzymywały obietnic. Oczywiście w stosunku do siebie, a nie innych.
 Ociężale podniósł się z trawy, nawet nie wycierając z kurzu. Ruszył mozolnie w stronę chaty, ślepo podążając za instynktem. Poturbowany czy zdrowy zawsze wracał do swojego małego azylu, desperackiej przystani dla wszystkich tych, którzy pragnęli sprzedać duszę diabłu. Kolekcjonował je. Gdyby mógł trzymałby je w słoikach jak lampy lawy, aby móc spoglądać na nie i z nutką zadumy rozmyślać o ich pozyskaniu. Niestety. Mógł jedynie spoglądać na smutną listę w telefonie osób, którym zaszkodził bądź które wiszą mu przysługę za usługi medyczne. W końcu nic na tym świecie nie jest za darmo.

 Droga zajęła im trochę czasu, a Pride nawet nie oglądał się za siebie czy aby jego kompan podążał za nim. Jego myśli skupiały się wokół łóżka. I tak też było, kiedy przekroczył próg swojego domostwa. Od progu powitała go pluszowa zabawka - Lorenzo, która łypała na niego badawczym wzrokiem. Pride posłał mu mordercze spojrzenie, jak gdyby ten znowu miał w czymś rację. A, zazwyczaj miał. Lorenzo stanowił zdrowy rozum Niklasa, kiedy ten zatracał się w używkach.
— Spójrz za siebie, Niklas.
Mruknął ponuro w stronę lekarza. A ten mimowolnie odwrócił głowę w stronę Rhetta. Dojrzał ranę i westchnął niechętnie. Wzrokiem wrócił na Lorenzo, a ten zacmokał.
— Równa wymiana. Pamiętasz?
Pride warknął pod nosem. Doskonale pamiętał. Nikt nie musiał mu o tym przypominać, a na pewno nie śmierdzący Lorenzo.
Siadł na łóżku, zsuwając z ramion sweter, a potem podwijając rękaw długiej koszulki. Odsłonił nadgarstek, który bez oporów potraktował nożem. Płytkie nacięcie otworzyło się, a linia krwi wolno spłynęła na udo doktora.
Chodź tu.
Polecił Rhettowi.
 Wbił zmęczone, szare tęczówki w chwiejącą się postać. Zmęczenie również na nim odbiło swe piętno. Nikogo nie oszczędzało
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.12.18 18:36  •  Trudny przypadek. [Rhett x Pride] - Page 2 Empty Re: Trudny przypadek. [Rhett x Pride]
 Droga dłużyła się niemiłosiernie. Gdzieś w połowie rozważał skręcenie na bok i padnięcie w niezwykle kuszący cień, który rzucały wysokie drzewa. Żebra przypominały o urazie przy każdym nieostrożnym kroku, wykrzywiając zwierzęcy pysk w niemal ludzkim grymasie. Potrząsał w takim momentach morda, pozbywając się z niej wszelkich oznak bólu. Przecież nie mógł się przyznać do słabości przed narkomanem, któremu sprawiał reprymendy od samego rana.
 Stojąc przed chatą, poczekał aż Pride wejdzie do środka i zamknie za sobą drzwi. Wtedy też zwierzę rozejrzało się na boki kontrolnym wzrokiem. Nie widząc na horyzoncie ani żywego ducha trzymane w pysku ubrania buchnęły o ziemię. Krótką chwilę kości zaczęły trzaskać w buntowniczych okrzykach, zmieniając swą pozycję, wykrzywiając się bądź łamiąc. Narzucenie ubrań trwało nie dłużej niż pół minuty.
 Pchnął lekko drzwi, wsuwając się do środka akurat w momencie, gdy lekarz rzucał maskotce ponure spojrzenie. Everett wpierw zmarszczył brwi, ale zaraz wygładził wszystkie mięśnie twarzy. Był w stanie to zrozumieć — Pride po prostu nie chciał nikomu zdradzać, że wciąż trzymał przy sobie pluszaka.
 — Chodź tu.
 Jedna z ciemnych brwi powędrowała ku górze, szybko znikając za zmierzwioną grzywką. Mimo iż dzieciak prezentował się dość niepozornie — po uczniowsku splecione za plecami dłonie, nieco chwiejny krok, przestępowanie z nogi na nogę — to kolorowe tęczówki błyszczały tym samym co zawsze nieposkromionym blaskiem. Całkiem jakby na powierzchni oczu trzaskały płomienie.
 Zmrużył nieco ślepia, wyłapując z zatęchłego powietrza charakterystyczny zapach. Postąpił krok naprzód.
 — Jakiś ty nagle władczy — kącik ust zadrżał od tłumionego uśmiechu. Przystopował mięśnie ostatnim procentem silnej woli. Nie usiadł obok. Wsunął się na sam koniec kolan medyka, wciąż zachowując wystarczającą dla siebie odległość, by w razie potrzeby czmychnął na drugi koniec pomieszczenia.
 Ogon smagnął powietrze, bo coś wciąż nie dawało mu spokoju.
 — Co to ma być? — w końcu wyciągnął rękę i pojedynczym palcem wskazał na zerkającego ku nim pluszaka. Czekając na odpowiedź, chwycił przedramię mężczyzny. Nie patrzył mu w oczy, zamiast tego skupiając wzrok na zmierzającej ku linii podwiniętego rękawa kropli szkarłatu. Nim popełniła samobójczy skok, wymordowany zebrał ją językiem wraz z całą resztą nadmiaru spływającego po skórze drugiego opętanego.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.12.18 11:55  •  Trudny przypadek. [Rhett x Pride] - Page 2 Empty Re: Trudny przypadek. [Rhett x Pride]
A ty nagle odważny.
Pride zamierzał wyjaśnić mu co ma w zamiarze, gdyż podejrzewał iż chłopak równie mocno co pyskaty będzie niesamowicie nieufny. Nie podejrzewał jednak, że Rhett pokona jakiekolwiek granice i przysiądzie mu na kolanach.
 Brew poszybowała do góry w geście zaskoczenia, jednak nie zaoponował. Szybciej go zmusi do wypicia swojej krwi jak będzie mieć go pod ręką, aniżeli miałby się z nim użerać na odległość.
 Podsunął nadgarstek pod usta wilkowatego. Krew wolno sączyła się z rany, a on bez emocji wpatrywał się w profil dzieciaka. Robił to tak często, że nawet nie przywiązywał wagi do tego zabiegu. Przytomniał w momencie kiedy pijący czerpali zbyt duże ilości krwi, a jego siły wolno opuszczały. Wówczas interwencja lekarza była niezbędna, gdyż w grę wchodziło życie Niklasa. Nie przygotował się do śmierci. Uciekał od niej za każdym razem, dlatego też nie zamierzał umierać w tak kretyński sposób.
Pij. Mam zdolności regeneracyjne, jednak niestety nie dla siebie. Moja krew ma działania lecznicze. Po niej rana zasklepi się, a do paru dni zniknie całkowicie. Powiem ci kiedy przestać.
Zakomunikował mu zmęczony. Instrukcja wyrecytowana jak mantra. Często powtarzana jedynie w innej kolejności, kiedy miał lepszy humor.
 Oczekując przyssania do nadgarstka, zerknął w bok na wskazaną przez Rhetta rzecz.
Zabawka. Pluszak. Jak widać.
Lorenzo nie był niczym szczególnym czy godnym uwagi. Zwykła maskotka przypominająca dużą, brzydką żabę albo inne paskudztwo, które siedziało w kącie blatu roboczego i patrzało czarnymi, błyszczącymi oczami. Nikt poza Niklasem nie widział w nim niczego ciekawego. Dopiero pierwszy raz chłopak zwrócił na niego uwagę.
 Gdyby Niklas był na haju najprawdopodobniej powiedziałby, że Lorenzo jest dumny niczym paw, lecz niestety nic takiego nie padło z ust lekarza. Prawdą było, że podobne majki miewał dopiero przy mocnym odurzeniu opium.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.12.18 16:28  •  Trudny przypadek. [Rhett x Pride] - Page 2 Empty Re: Trudny przypadek. [Rhett x Pride]
 Wyszczerzył białe zęby w szerokim i pewnym uśmiechu.
 — Cóż mogę rzec, potrafię się wpasować w sytuację — odparł, obniżając ton głosu do kociego pomruku. Ci, którzy brali go jedynie za przerażonego małolata i nic poza tym, mogli nieco się zdziwić.
 — Mam zdolności regeneracyjne.
 Zacmokał w powietrze, zlizując z ubrudzonych warg smugę czerwieni. Przez chwilę wbijał podejrzliwy wzrok w kolejną kroplę krwi sunącą leniwie wzdłuż przedramienia medyka, ale im więcej czasu spędzał na swojej drobnej obserwacji, tym głupiej się czuł. Z zewnątrz nie różniła się absolutnie niczym, w smaku tez nie odbiegała. Takie przynajmniej miał wrażenie.
 — Już myślałem, że w ramach nowego hobby okazjonalnie chlastasz sobie nadgarstki.
 Everett musiał mieć niezwykle udany dzień nawet mimo ataku tubylców i drobnego starcia z ogromnym bazyliszkiem, bo nie trzymał języka za zębami ani przez chwilę. Eksperymentował. Prędzej czy później musiał przecież sprawdzić granice obowiązujące w towarzystwie Niklasa. Musiał wiedzieć, na jak wiele mógł sobie pozwolić.
 W końcu rozchylił usta. Dłuższe kły przebiły miękką fakturę skóry bez problemu. Wbrew pozorom nie pił, jakby pragnienie dusiło go od przeszło tygodnia. Był spokojny i może nawet wyglądałby na rozluźnionego, gdyby nie czujne spojrzenie.
 Nie czekał na znak mężczyzny, samemu odrywając się od naruszonych żył. Ostatni raz przemknął językiem po stworzonej przy pomocy noża ranie. Wypuścił trzymany dotychczas nadgarstek z uścisku szczupłych palców i znów spojrzał w kierunku paskudnego pluszaka. Zmrużył ślepia, później przekrzywił głowę raz w jedną, raz w drugą stronę.
 — Gdy mnie ktoś podejrzewa o pół tuzina pluszaków, to nic dziwnego, mogę na to przystać, ale ty? — powrócił spojrzeniem do Niklasa, powoli zsuwając się z jego kolan i wracając do pozycji stojącej. — Dość niecodzienne. Nie jesteś już za dużym chłopcem na maskotki?
 Nim medyk mógł złapać dzieciaka w łapska konsekwencji, ten czmychnął pod szafkę, na której leżała brzydka żaba. Przyglądał się jej dobrą sekundę, by następnie podskoczyć do zbyt wysokiego regału i ściągnąć maskotkę prosto w ramiona.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.18 16:39  •  Trudny przypadek. [Rhett x Pride] - Page 2 Empty Re: Trudny przypadek. [Rhett x Pride]
— Cóż mogę rzec, potrafię się wpasować w sytuację
Raczej pokusiłbym się o stwierdzenie: chory na umyśle, ale jak wolisz.
Wzruszył ramionami, nie zamierzając doszukiwać się większego sensu w jego zachowaniu. Rhett od wyjścia z jaskini przeszedł zmianę i to nie ulegało dyskusji, jednak Pride jak na naczelnego cynika i ignoranta przystało, kompletnie nie przejął się stanem towarzysza.
 Niklas zamierzał zrzucić chłopaka ze swoich kolan, jednak ten najwidoczniej szybciej odczytał intencje medyka, gdyż poderwał się na równe nogi i zgrabnym doskokiem znalazł się tuż przy szafkach. Lorenzo łypał na niego z wysoka nieco ponurym wzrokiem. Czarne oko złowrogo zabłyszczało obserwując poczynania Rhetta. Blondyn również przypatrywał się nieproszonemu gościowi. Nie spodobało mu się przywłaszczenie jego rzeczy.
Nie zastanawiałeś się jak to jest żyć bez języka?
Zapytał, a jego wzrok pociemniał. Stalowe oczy zrobiły się bardziej upiorne, bez wyrazu, a czarne sińce pod oczami jedynie nadały głębi słów, które padły.
 Niklas nie pozwalał nikomu krzątać się u niego w chacie niczym po własnych włościach. Grzebanie i dotykanie jego rzeczy wykraczało poza cierpliwość, którą dotychczasowo darzył dzieciaka.
Nie przypominam sobie, abym pozwolił ci dotykać moje rzeczy.
Syknął gardłowo, jednak w tym momencie wszystkie instynkty ostrzegawcze Rhetta - jakie mogły mu podpowiadać o zbliżającym się niebezpieczeństwie - zrobiły to o kilka sekund za późno, gdyż wokół kostek owinęły się pnącza roślin, które szarpnęły ciałem chłopaka, wywracając go prosto na twarde deski.
 Pokój wypełnił zapach ziemi, a stojąca na drewnianym parapecie doniczka, roztrzaskała się w drobny mak na rzecz nagłego porostu.
Chirurg nie był w pełnił sił, gdyż w innym wypadku rośliny wypełniłby cały pokój, a może nawet dom.
 Wstał z posłania, zabierając z rąk Rhetta Lorenzo.
Nie lubię kiedy ktoś dotyka moje rzeczy. Zapamiętaj to.
Ostrzegł go, a wówczas rośliny poluzowały uścisk wokół kostek. Wróciły do swojego pierwotnego stanu, a Pride przeszedł nad dzieciakiem i usadził Lorenzo wysoko na półce.
 Obrzucił go niechętnym spojrzeniem, następnie wracając do łóżka. Musiał się przespać. Natychmiast.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.18 17:16  •  Trudny przypadek. [Rhett x Pride] - Page 2 Empty Re: Trudny przypadek. [Rhett x Pride]
 Wywrócił oczyma poza zasięgiem wzroku Pride'a. Nie był pewien, czy ponowne napieranie na odcisk mężczyzny było aż tak dobrym pomysłem, jak początkowo założył. Być może przecenił możliwości ze względu na napływ lepszego samopoczucia po wypiciu krwi. Nie ulegało wątpliwościom, że w końcu osiągnął cel i przekroczył niepisaną granicę. Irytowany lekarz w końcu odpowiedział.
 Spotkanie z twardymi deskami nie było przyjemne nawet mimo ogólnej poprawy stanu. Skrzywił się więc, gdy ciało uderzyło o podłogę i głównie przez chęć rozmasowania obolałego miejsca wypuścił maskotkę z ramion.
 — Zero zabawy, Pride — mruknął niepocieszonym tonem, przemykając dłonią po biodrze. Podniósł się z tej porażki dość szybko. W przenośni i dosłownie, gdyż potrzebował ledwie pół sekundy, by ze środka pokoju znaleźć się przy drzwiach wyjściowych. Postawa drugiego wymordowanego jasno zakomunikowała dzieciakowi, że to koniec zabawy, a już zwłaszcza przepychanek, że wystarczy tego szczekania jak na jeden dzień. Przyjął komunikat ze względnym spokojem, naciskając dłonią na klamkę w tym samym momencie, w którym medyk zwalał wymęczone truchło na łóżko.
 Szczyl nie dawał znaku życia przez kilka kolejnych dni. Było jednak oczywistym, że prędzej czy później wróci. Wszak pod wieloma względami przypominał ulicznego kota — raz nakarmiony przychodził pod byle pretekstem.
 I rzeczywiście wrócił. Po subtelnym uderzeniu w drewniane drzwi przybytku znajomego aptekarza odsunął się na krok i cofnął dłonie za plecy, w jednej z nich dzierżąc pakunek. Nie wlazł od razu do środka, nic nie powiedział, zwyczajnie stał i czekał na łaskawego gospodarza. Ogon w tym czasie odbijał z jednego boku do drugiego, wyrzucając w powietrze pojedyncze krople wody. Od kilku godzin lało jak z cebra, ale Everettowi zdawało się to nie przeszkadzać. Zależało mu jedynie na tym, by chowany przedmiot zachował się w jednym kawałku.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.18 17:43  •  Trudny przypadek. [Rhett x Pride] - Page 2 Empty Re: Trudny przypadek. [Rhett x Pride]
 Rhett szybko wychwycił znaki, jakie dawał mu Pride — zabawa dobiegła końca. Poziom cierpliwości lekarza w ekstremalnym tempie spadł poniżej zera, a wszelkie próby szturchania go i sprawdzenia, mogły okazać się destrukcyjne.
Pride nie odprowadził dzieciaka do drzwi, ani tym bardziej nie zaszczycił go spojrzeniem. Położył się na łóżku, wpatrując w ścianę i w momencie, kiedy drzwi zamknęły się, mógł spokojnie zasnąć.
 Sen okazał się być zbawienny. Zamknął chatę na kilka dobrych dni, wystawiając przed drzwi tabliczkę z napisem: nieczynne i dodając do tego jakiś znak iks w obawie przed tymi wszystkimi tępymi wymordowanymi, którzy nie potrafili czytać.
 Przespał w swojej norze cały ten czas, kurując się i zdrowiejąc na duchu. W końcu wstał z łóżka o własnych siłach. Czysty, bez pomocy narkotyków doszedł do siebie. Wrócił do swojej pracy, zapominając znowu na chwilę o własnym głodzie.
 Siedział właśnie przy swoim blacie roboczym, uparcie patrząc na coś przez mikroskop. Parszywa pogoda skutecznie odstraszała mu klientów, dlatego też od kilku dni — poza Lorenzo — nie miał do kogo gęby otworzyć. Cisza w końcu zrobiła się niesamowicie nieznośna, a uderzenie w drzwi wydało się niezwykle zbawienne.
Odwrócił głowę w stronę źródła hałasu i wstał od swojego blatu roboczego. Niechętnie powlókł nogami do drzwi, klnąc:
Kogo tam niesie licho!
Brzmiał nawet jak stary zgred. Nie podejrzewał, że potrzebował czyjeś obecności tak mocno jak w tym momencie.
Uchylił drzwi, dostrzegając znajomą mordę.
 Rhett.
Nie widział go od iks dni, odkąd zamknął aptekę. Dzieciak nie pokazywał się u niego i Pride raczej sądził, że już nigdy się nie spotkają. A tu proszę.
Właź.
Wpuścił go do środka, zauważając jak woda z niego kapie.
 Zatrzasnął za nim drzwi, kiedy ten wszedł do środka. Siadł na krześle i z nikłym uśmiechem na ustach, obserwował go z daleka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.18 19:05  •  Trudny przypadek. [Rhett x Pride] - Page 2 Empty Re: Trudny przypadek. [Rhett x Pride]
 Czekając na skrzypnięcie uchylanych drzwi, obserwował okolicę. Mknął wzrokiem po zwiększających objętość kałużach, skapujących z gałęzi grubych kroplach deszczu i po gęstych chmurach o ciemnoszarym zabarwieniu.
 W końcu zawiasy starych wrót desperackiej apteki trzasnęły, zapraszając młodzieńca do środka. Nie od razu przekroczył próg, wpierw kierując zaciekawiony wzrok lśniących tęczówek na właściciela przybytku. Po krótkiej obserwacji otrzepał ogon z nadmiaru wody, dopiero po tym pozwalając sobie na wejście do środka. W pierwszej chwili mięśnie zadrżały od tłumionego komentarza, szczeniackiej odzywki, która prawdopodobnie już na starcie doprowadziłby medyka do szewskiej pasji. Ostatecznie to nie słowa, lecz drobny, asymetryczny uśmiech poruszył wargami.
 Po sekundowym namyśle podszedł bliżej blatu będącego również głównym stanowiskiem Pride'a. Dotychczas trzymany za plecami pakunek stuknął głucho o drewno, gdy Everett kładł go przed oczyma mężczyzny.
 — Mówiłem, że zawsze wykonuję swoją robotę do końca — wyszczerzył białe kły, zajmując miejsce na wysokim krześle tuż przy ladzie. Zamachał nogami i czarną kitą w powietrzu, przyglądając się z zainteresowaniem osobliwemu pakunkowi. — To ten sam, przez który ostatnim razem trafiliśmy w ręce bandy świrów. Wiesz, wielki wąż, jaskinia, nierozumni ludzie — podsunął, coby aptekarz mógł sobie przypomnieć powierzone dzieciakowi zlecenia i kłopoty, jakie na nich sprowadziło.
 Pochylił się nieco naprzód, wspierając przedramiona na brzegu blatu. Oczy miał cały czas utkwione w zdobytym worku, tylko na krótką sekundę posyłając Niklasowi nieokreślone spojrzenie.
 — Powiesz mi w końcu, co jest w środku? Tyle się napracowałem, żeby ją zdobyć, że chyba możesz mi zdradzić rąbek tajemnicy... — wydął odrobinę policzki, prostując się zaraz na krześle. Ślepia mu błyszczały niczym sroce polującej na posrebrzany pierścionek. Gdyby nie sumienność wykonywanej pracy, już dawno zabrałby pakuneczek i zniknął w pierwszym lepszym cieniu.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.19 19:50  •  Trudny przypadek. [Rhett x Pride] - Page 2 Empty Re: Trudny przypadek. [Rhett x Pride]
 Szczerze powiedziawszy nie spodziewał się Rhetta jako osoby mającej nieco rozruszać jego zastałe i odrętwiałe usta do życia.
Jednak postawiony pakunek na stole wprawił Pride'a w duże zadowolenie, skrzętnie ukryte pod grubą warstwą udawanej niechęci do młodzika.
Zrehabilitowałeś się. Po ostatnim uważałem, że marny z ciebie złodziej.
Cierpka wypowiedź, zepsutego gada.
Niklas nie potrafił chwalić. Ganiał, kpił i drwił z otoczenia, będąc coraz bardziej wypaczonym z ludzkich odruchów.
Skąd wiesz, że to ten sam skoro nie zaglądałeś do środka? Zaczynam czuć obawę przed tym coś ty mi przyniósł.
Zmarszczył brwi, jednak w jego oczach nie kryła się złość.
Ależ ty ciekawy.
Mruknął, dotykając pakunek. Palcami otwarł go, wyjmując fiolkę z dziwną zawartością w środku. Miała bezbarwny kolor i praktycznie konsystencją przypominała wodę.
Poruszył nią na boki, oglądając jak porusza się pod wpływem ruchu.
Można powiedzieć, że neutralizator.
Nieco enigmatyczna wypowiedź musiała usatysfakcjonować Rhetta, gdyż sądząc po wyrazie twarzy ćpuna, ten nie zamierzał niczego więcej zdradzać.
Potrzebujesz kolejnego zlecenia, może nabierzesz doświadczenia — Wredna uszczypliwość nie mogła zostać zachowana dla lekarza. Paskudna natura musiała mu deptać po piętach notorycznie.  — Przynieś mi królika doświadczalnego. Najlepiej wymordowanego. Jeden warunek: musi być żywy. Zrobisz to?
Zapytał, odwracając w końcu głowę w stronę gościa. Uśmiechnął się pogodnie. Nieadekwatnie do wypowiedzianej prośby.
Jeśli Rhett sądził że Pride oszalał, najpewniej miał rację.
 Podejrzewał, że po tych słowach młody szybko opuści mieszkanie lekarza, jednak mała iskierka podniecenia tliła się nadal, oczekując na reakcję.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.19 20:31  •  Trudny przypadek. [Rhett x Pride] - Page 2 Empty Re: Trudny przypadek. [Rhett x Pride]
 — Po ostatnim uważałem, że marny z ciebie złodziej.
 Wsparł policzek na dłoni, łokieć na poharatanym blacie.
 — Pozory często mylą, nie? — podczas wzruszania ramieniem uniósł wolną rękę w powietrze. Zdawał sobie sprawę, że mało kto był skory zaufać lichemu i chętnemu do pyskowania dzieciakowi. Pracodawcy zwykli oczekiwać szacunku, nie słów pełnych jadu. Marshall był gówniarzem i — co gorsza — miał tego świadomość. Nie lubił zbytecznej powagi, więc zaczepiał, szczuł i prowokował, byleby tylko się nie nudzić. Jednocześnie rozumiał, że nie każdemu odpowiadały takie warunki. Na szczęście Pride wydawał się niezmordowany.
 Godne podziwu.
 — Mam nosa do takich rzeczy — odparł, dotykając wspomniane miejsce opuszką. Od zawsze szczycił się czujnymi zmysłami. — Poza tym to ty od samego początku nie chciałeś mi powiedzieć, co takiego jest w środku, że aż tak ci na tym zależy — wytknął zaraz, dudniąc palcami w blat.
 Oczywiście, że był ciekawy. Miał za mało lat na karku, by trzymać takie pragnienia na wodzy. Właśnie dlatego wychylił się bardziej w stronę pakunku, gdy lekarz zaczął go otwierać. Ku wielkiemu rozczarowaniu zrozumienie nie przyszło wraz z obrazem przedmiotu skrytego we wnętrzu. Wymordowany przechylił głowę na bok, spoglądając na fiolkę pod innym kątem, lecz nawet wtedy nie był w stanie niczemu jej przypasować. Niech to szlag tych medyków. Od zawsze mieli nad nim przewagę.
 Zrezygnowany oparł pierś na biurku, wcześniej wspierając podbródek na skrzyżowanych przedramionach. Ciemny ogon pozostawał w ciągłym ruchu, stale tnąc powietrze regularnymi ruchami.
 — Nie jestem najemnikiem, tylko złodziejem — odparł z niskim pomrukiem, unosząc błyszczące ślepia na oblicze Pride'a. — Chyba że powinienem zmienić profesję? — zażartował, ukazując fragment białych kłów w asymetrycznym uśmiechu. I gdy już wyglądał na w pełni zdecydowanego na odmowę, znów otworzył usta poruszone przez pytanie.
 — Co z zapłatą? — wzrok samoistnie przemknął przez odsłonięty fragment szyi mężczyzny, w czasie kolejnego mrugnięcia powracając do gadziego lica.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach