Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Miejsce: sala do ćwiczeń w koszarach w północnej części miasta.
Uczestnicy: Hibiki, Kyoryu, Ego, Googly Vandal, Verity
Umiejętność: Samoobrona
Kategoria: C
Wymogi: 22-28 postów (16-20 przeznaczonych na ćwiczenia w tym temacie i 6-8 w fabule głównej forum na egzamin. Ilość zależy od was)


Wakacje dla ludzi są zwykle odpoczynkiem od obowiązków związanych ze szkołą (zwłaszcza, że niedawno skończył się semestr) czy pracą, jednak są też okazją do nauczenia się czegoś. Całkiem niedawno — bo z tydzień temu — ogłoszono kolejny kurs samoobrony organizowany przez władze M-3, skierowany tym razem przede wszystkim do studentów i uczniów. Postanowiono, że zgłoszeni zostaną podzieleni na kilka mniejszych grup, rozbitych pomiędzy kilka salek przeznaczonych i przystosowanych do ćwiczeń.
 Grupę składającą się z zaledwie pięciu osób miał uczyć jeden z androidów służących w S.SPEC, replikant mężczyzny nazwiskiem Tayama Masahiko, który zginął parę lat temu za murami. Replikant, choć cięższy niż ludzie i czasem nieświadomy swojej siły, od chwili konstrukcji był często odpowiedzialny za szkolenia młodych rekrutów. Zapewniał im przede wszystkim podstawowe szkolenie w zakresie samoobrony, zatem teraz przystosowana do tego zadania maszyna zgarniała raz na jakiś czas na swoje barki uczenie ludzi z różnych części Miasta.
 Nazwiska uczestników znajdowały się na kartce wywieszonej na jasnych, drewnianych drzwiach do sali gimnastycznej, tuż pod jej numerem, pechową czwórką. W środku, po otwarciu ich, można było zauważyć wysokiego mężczyznę o twarzy bez żadnego wyrazu, ciemnych oczach, brązowych włosach i typowych dla Japończyka rysach. Opierał się o pojedynczą szkolną ławkę (na której stał laptop z rzutnikiem wycelowanym w ścianę) i patrzył na wejście niby wyczekującym wzrokiem. Gdyby przymknąć oko na fakt, że młodzi uczniowie (niektórzy nawet bardzo młodzi) mieli do czynienia z androidem, można by było uznać, że jest to zadbany wojskowy, który dba o swoje ciało.
 Obowiązywał strój sportowy, luźny, a kolory podeszwy, jak się okazało, nie odgrywały żadnej roli. Kobiety zostały poproszone o związanie włosów w pojedynczego kucyka bądź koka oraz o zdjęcie wszelkich ozdób, jeżeli z takimi weszły na salę. Okna, wysoko, nad drabinkami, były póki co zamknięte i zasłonięte, z kolei podłoga była wyłożona materacami, ot, co by się nie poobijali za bardzo. Gdy cała piątka wkroczyła na salę, mężczyzna jako pierwszy ukłonił się i przywitał ich:
 – Nazywam się Tayama Masahiko i jestem waszym instruktorem z zakresu podstaw samoobrony. Zaczniemy od części teoretycznej, jednak zanim zacznę, chciałbym spytać was o parę rzeczy – Zrobił krótką pauzę, by przesunąć spojrzeniem po całej piątce oraz by upewnić się, że na pewno go słuchają. – Po pierwsze — czy któreś z was było w sytuacji wymagającej samoobrony? – Niby M-3 było w domyśle absolutnie bezpieczne, ale kto wie? Przypadki chodzą po ludziach. – Po drugie — powiedzcie mi jak rozumiecie samoobronę. I wreszcie po trzecie — prosiłbym was o wymienienie środków zapobiegawczych w takich sytuacjach. Nie mówię o walce; tak na logikę, co byście zrobili, żeby jej uniknąć?



Dodatkowe:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kurs samoobrony.
No to sobie wymyśliła, no pięknie. Nie miała lepszych rzeczy do roboty, więc bezmyślnie uzupełniła podanie. I co gorsza, przyjęli ją.
Wandal był najbardziej leniwą bułą jaka chodziła kiedykolwiek po tym mieście i nawet przez chwilę w jej ślicznej główce nie pojawiła się myśl, że będzie musiała ćwiczyć. Oświecenie przyszło dopiero, kiedy dostała informację, że ma pojawić się w stroju sportowym. Cóż, było zbyt późno, aby się wymigać, więc tego ranka włócząc się jak na ścięcie pojawiła się przed salką. Wybitnie nie spóźniona.
Wyprostowała się lekko. O lol, była pierwsza! To jest coś. Uczennica na medal, ha! Mega. Odziana w czarny top, jasne dresowe spodnie i adidasy wkroczyła do sali, wiążąc włosy w długi kucyk. Nie starała się jakoś szczególnie z tapetowaniem twarzy ani ukrywaniem swoich różowych tatuaży. Jeśli mają ją rozpoznać - trudno. I tak za kilka godzin wszystko będzie w internecie.

Skinęła grzecznie głową widząc nowego trenera. Czy wiedział, że właśnie szkoli jednoosobowy gang, który wkrótce sterroryzuje cały świat za murami? Pewnie nie. Nie szkodzi, nikt inny też nie wiedział. Co gorsza mężczyzna nie wyglądał na kogoś kogo można przekonać, żeby podpisał świstek i ją wypuścił wcześniej do domu.
A potem... Potem pojawiły się pytania i Googly poczuła się jakby znowu była w szkole. W wakacje, psia mać. Zechciało jej się.
Najwyraźniej żaden z jej nielicznych towarzyszy nie kwapił się pójść jako pierwszy w krzyżowy ogień pytań, dlatego grzecznie podniosła łapkę. Zachowanie pozorów jest ważne, nie?
- Jestem Yamada Nozomi.- Powiedziała najpierw, układając dłonie na biodrach. Nie znała tutejszego towarzystwa, wypadało się więc przedstawić, nawet jeśli sława ją wyprzedzała i ktoś już wcześniej trafił na jej streamy.- Mam dość popularny kanał na M-chat, a moi fani potrafią być... dość mocno natarczywi. Nigdy nie zdarzyło się, żeby byli niebezpieczni, ale lepiej dmuchać na zimne.
Postukała palcami po dolnej wardze, zastanawiając się nad odpowiedzią na drugie pytanie. Raczej odpowiedź „Samoobrona to dla mnie kilka sprawnych ciosów, abym mogła obić kolejnego przystawiającego się do mnie opijusa po pysku” nie była na miejscu.
- Nie wiem... Może chodzi w niej o to, żebyśmy wiedzieli jak się zachować, kiedy w ciemnej uliczce ktoś nas spróbuje złapać i nie zechce wypuścić? Albo w knajpce, gdy jakiś niekoniecznie uroczy, podatny na napoje wyskokowe pan, nie zrozumie, że nie mamy ochoty z nim tańczyć? O środkach zapobiegawczych nie wiem za wiele... - zupełnie jakby z reszty miała już doktorat. Teoretyk samoobrony od siedmiu boleści.-... Można nie chodzić samemu, można unikać jakiś niebezpiecznych nocą miejsc, trzymać się centrum, albo po prostu nie wychodzić z domu.
Z doświadczenia wiedziała, że ten ostatni środek zapobiegawczy jest najlepszym.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Widok sali gimnastycznej przyprawiał ją o lekkie uczucie deja vu. Jakiś czas temu dała się przecież namówić koleżance z roku na podobne przedsięwzięcie i później cierpiała cały kolejny miesiąc, wysłuchując fantazji Hikari na temat oszałamiającego - w jej mniemaniu - instruktora. Ta dziewczyna zdecydowanie miała imponującą wyobraźnię, jednak jej przypadkowa inicjatywa okazała się rozwinąć w całkiem interesujące doświadczenie. Wciąż było to jednak dość mało; po upływie kilku miesięcy, kiedy temat poprzedniego kursu wypłynął gdzieś ni stąd, ni z owąd, Verity zdała sobie sprawę z tego, jak niewiele pamięta. Nie planowała co prawda zmieniać stanu rzeczy; jakoś nigdy nie ciągnęło jej do rozwijania się w tej dziedzinie, a pojedynczy udział w lekcji obrony osobistej traktowała bardziej jak losową przygodę niż ważny fragment swojego życia. Kiedy jednak napatoczyła się na ogłoszenie o letnim kursie samoobrony, a w pamięci mignęła jej informacja o jakimś niedawnym ataku, jakiś nieznany impuls sprowokował ją do zapisania się na owe zajęcia.
Spodziewała się, że będą wyglądać podobnie jak tamte: trochę teorii, trochę praktyki. Ktoś będzie tłumaczył co i jak, a rolą uczestników pozostaną ćwiczenia i wprawianie się w poszczególnych metodach radzenia sobie z nieoczekiwanym napastnikiem. To się przynajmniej wydawało dość logiczne, tak samo jak postawione przed obywatelami wymagania co do stroju i fryzury. Nie było trudno wyłuskać z dna szafy spodenki gimnastyczne i koszulkę, których używała jeszcze za czasów liceum. Włosy ostatecznie dały się ułożyć w solidnego warkocza, a biżuterii i tak nigdy żadnej nie nosiła. Nie spodziewała się, że dotrze do sali już jako druga - reszty zaś nie było jeszcze widać. Posłała drugiej dziewczynie uśmiech i choć korciło, żeby się zapoznać - no jakby już gdzieś widziała te charakterystyczne tatuaże, ale nie mogła sobie przypomnieć gdzie - wkrótce pojawiły się pozostałe osoby z ich niewielkiej grupki, a prowadzący przemówił i zajęcia się rozpoczęły.
Odzywanie się w pierwszej kolejności wybitnie nie leżało w jej zwyczajach; wdzięczna więc była stojącej obok koleżance, że odważnie zabrała głos. To przynajmniej wyjaśniło, dlaczego Greenwood tak mgliście ją kojarzyła. Musiało to być za sprawą którejś z rozmów z Kapitanem... a może to właśnie ta dziewczyna mignęła kiedyś na ekranie, gdy urządzili sobie spontaniczną wojnę na świeżo wyprane skarpetki. Była taka szansa.
Na pierwsze pytanie mogła przynajmniej pokręcić głową w niemym zaprzeczeniu. Nikt nie musiał wiedzieć, że nie jest prawdziwe, a już tym bardziej dlaczego nie jest prawdziwe. W drugim niemalże wyręczyła ją Nozomi, trafnie ujmując najbardziej nasuwające się na myśl przypadki.
- Chodzi mniej-więcej o to, żeby nie dać sobie zrobić krzywdy - dodała zaraz po wypowiedzi streamerki. Trudno było wymyślić coś więcej, chyba żeby wdawać się w dysputy na temat granic obrony koniecznej. To jednak nie było przedmiotem obecnej dyskusji.
- Tak jak już padło, unikanie niebezpiecznych sytuacji: słabiej oświetlonych uliczek, chodzenia samemu nocą. No i warto mieć wyczucie, kiedy zacząć uciekać. - A nie kozaczyć, że się rozłoży w pojedynkę grupę podchmielonych fanów agresywnych zaczepek. Nadmierna pewność siebie lub wiara w szczęśliwy uśmiech losu często bywała zgubna, nie tylko w omawianych przypadkach, ale też ogólnie w życiu.
Chociaż i tak najlepiej ze wszystkich sposobów brzmiało stare, dobre siedzenie w domu.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Boczne drzwi do budynku były nieokreślonego koloru szaro-niebiesko-miętowo-zielonego. Wiedział o tym, bo patrzył się na nie już od poważnie długiej chwili. Przyszedł zdecydowanie zbyt wcześnie, stanął pod wejściem i klepiąc coś na swojej przepustce udawał, że wcale się nie zastanawia czy powinien iść czy nie. Była już prawie godzina rozpoczęcia, kiedy wreszcie wziął się w garść i z niecodzienną dla siebie determinacją wsunął się do środka.
Rozważanie wszelkich zagrożeń i ewentualnych pozytywnych efektów kursu samoobrony zajęło mu kawał czasu, odkąd tylko zobaczył ogłoszenie w internetach. Tych pierwszych miał co najmniej dziesięć, w drugiej kolumnie zaś miał wypisany jeden argument, który i tak po pewnym wahaniu wykreślił. Jakoś nie widział opcji, że rzeczywiście zdoła dotrwać do końca kursu, tak więc "choćby nikła umiejętność samoobrony" była dla niego pojęciem odległym i abstrakcyjnym. Och, a wystarczyło na niego przelotnie tylko spojrzeć, żeby stwierdzić, że desperacko jej potrzebuje. Naćpał się w domu tych leków co potrzeba, plus jakiś cukiereczek na dodatkowego kopa i ruszył na podbój sali gimnastycznej.

Nie planował żadnych szczególnych sportowych aktywności w M3, ale jakżeby nie mógł wziąć swojego starannie dobranego sportowego zestawu? Jasnoniebieskie oczoczepne spodenki i koszulka, którą można było nazwać tylko i wyłącznie neonowożółtą. Wchodząc do sali od razu poznał Verity, co podniosło jego morale zdecydowanie. Pomachał do niej krótko zanim ustawił się koło grupki. Poznał też Googly Vandal, choć raczej średnio interesował się grami (poza logicznymi, najlepiej takimi zawierającymi wyższą matematykę i relaksacyjną muzyczkę) czy vlogami, ale po internetach przecież chodził, to trudno było ją przegapić. Do niej nie pomachał. Właściwie, od tego momentu poziom stresu znacznie wzrósł, bo wreszcie zorientował się kim jest ich instruktor. Zmarszczył czoło i splótł ręce na piersi. Wciąż był zdeterminowany, żeby na kurs chodzić, za to ciśnienie znacznie mu skoczyło. Na każde pytanie odpowiedział ze zmarszczonym nosem, patrząc w podłogę. Na pierwszej odpowiedzi niemal się udławił. Oczywiście, że w takich sytuacjach był. Za to, kiedy przyszła jego kolej, powiedział:
- N-nie, nie byłem. Samoobrona to... n-nie... nie chcę się bić, ale chcę się móc o-ob-obronić, czy też oswobodzić z n-niebezpiecznej sytuacji na tyle szybko, żeby od niej... uciec. Sprawnie oswobodzić się od przeciwnika. Co do środków. Uhh, obecność innych osób? Im większa grupa tym w-większe prawdopodobieństwo, że nie zostaniemy zaczepieni? Chodzenie po miejscach publicznych i tak, zdecydowanie nie wychodzić z domu. - W większości powtórzył po dziewczynach, a i potaknął na najlepszą opcję, którą podała Googly.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Co jej trybiki podsunęły, żeby zapisać się na kurs samoobrony to nikt poza nią chyba by nie wiedział. Była androidem, który w dodatku kompletnie nie zdawał sobie sprawy ze swojej mocy. Owszem, wiedziała, że jest silniejsza od człowieka, ale nie była pewna na ile. Liczyła na to, że podsuną jej jakiegoś przystojnego przedstawiciela jej gatunku jako partnera do ćwiczeń, bo raczej postawienie jej przeciwko studentom nie wyszłoby nikomu na dobre. Chyba, że mogłaby ich potem połatać, bo właściwie tylko na tym się znała – na grzebaniu w ciałach, grzebaniu w robotach i wytwarzaniu fal dźwiękowych.
Panna Nakashima pojawiła się na sali jako trzecia, zaraz po dziewczynach, i kompletnie jako ona sama we własnej Nakashimowatej osobowości. Niebieskie włosy spięła wysoko w kok, urocze sukienki zmieniła na strój do ćwiczeń – luźną bluzkę na ramiączka w kolorze ciemnej zieleni, wygodne spodnie dresowe w każdym kolorze tęczy, białe trampki w fioletowe gwiazdki przy kostkach. W pierwszej chwili zastanawiała się nawet na poważnie o przyjściu incognito, ale po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw wyszło, że jednak nie będzie zużywać niepotrzebnie energii. Analiza zajęła jej aż trzy sekundy, a to oznaczało, że zastanawiała się bardzo wnikliwie, przebijając problem na wylot z każdej strony. Jeśli Miasto zaczęłoby o niej plotkować, to nawet lepiej. Uwielbiała być w centrum uwagi.
Na pierwsze pytanie instruktora pokręciła głową, nie wyrywając się z odpowiedzią. Była w takiej sytuacji, owszem, ale cywile nie powinni o tym wiedzieć. S.SPEC wiedział. Ona wiedziała. Niewinni mieszkańcy nie mieli nawet pojęcia o tym, że Hibiki współpracowała z władzami i to w samym sercu laboratoriów. Na jej zniknięcie wymyślili dobrą wymówkę, a atak klona-androida uznali oficjalnie za próbę zaburzenia ładu przez Łowców. Oczywiście, zataili również fakt, że był to klon ich idolki. Dzięki temu teraz mogła dalej rozbijać się po mieście, szczerząc zęby do każdego i rozdawać autografy.
- Samoobrona: działania ukierunkowane na obronę przed atakiem fizycznym wymierzonym przez napastnika – oznajmiła, wyciągając definicję ze swoich słowników. Zabrzmiała odrobinę mechanicznie, ale nie wyłapałoby się tego bez dokładnego wsłuchania. - Można delikwentowi prysnąć gazem w twarz i zwiać. I nie wpadać w panikę, jeśli już znajdziemy się w takiej sytuacji. I fajnie nie mieć wrogów, bo w sumie jak ktoś cię lubi to nie będzie raczej mieć powodów do ataku – dodała w odpowiedzi na pytanie trzecie, kompletnie naturalnie. Nie była zwolenniczką siedzenia w domu, ale zawsze to jakieś rozwiązanie. Chyba, że ktoś do tego domu się włamie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Yamada. Greenwood.
Palce Rūki wsunęły się w zmierzwione od biegu włosy. Omal się nie spóźnił. On. Cholerna ikona punktualności i zdrowy rozsądek co najmniej kilku osób. Zdążył się jednak przebrać w szatni, ciskając ubranie, w którym tu przyszedł, w gardło metalowej szafki. Głośny huk drzwiczek wypełnił puste pomieszczenie — Kyōryū do tego momentu zdążył wybiec. Sekunda zawahania
Teraz stał ze wszystkimi. Ręką, którą przygładzał swoje kukuryku na głowie, poprawił zwykły czarny t-shirt ze startym, ciemnoniebieskim logo szkoły, do której uczęszczał. Słuchał instruktora, kątem oka zerkając ku czwórce towarzyszy. Ciemne oczy zatrzymały się na Verity o sekundę zbyt długo. Reszty nie znał.
Pytanie trenera napięło mu mięśnie, muskulatura pod spraną koszulką stwardniała, a wzrok spoczął na Tayamie Masahiko. Przypomniał mu się obraz tego dziwnego durnia, który włamał się do domu Harakawy. Czy mógł to zaliczyć do samoobrony? Albo podpiąć pod nią sytuację z autobusu, gdy para — mężczyzna i kobieta — uwzięła się na Ylvę, a on mimowolnie interweniował? Lub...
Pokręcił głową.
CZYM była samoobrona?
Gdy reszta wyrywała się do odpowiedzi, on milczał. Dopiero kiedy spojrzenie pana Tayamy padło na niego, usta chłopaka wykrzywiły się, a potem rozchyliły z trudem, jakby wargi były ze sobą sklejone. Miał ochotę powiedzieć: zabicie, nim coś zabije ciebie i widać to było w jego dziwnej, drętwej postawie, ale zamiast tego rzucił:
To ujście z życiem przy jak najmniejszym, ale najefektywniejszym uszkodzeniu agresora.
Nabrał powietrza do płuc.
Przeciwnik zazwyczaj wybiera nas, bo wydajemy się słabsi od niego samego. Bywa uzbrojony, a element zaskoczenia działa na jego korzyść. Grunt, by szybko ocenić swoje szanse i wiedzieć jak wykorzystać cechy napastnika i plener, aby wyrwać mu się, możliwie unieszkodliwić, spowolnić lub zamroczyć i samemu uciec.
Nie wiedział co zrobić z rękoma. Naraz dopadło go przeczucie, że wszystkie spojrzenia skierowały się na niego, gdy tylko zabrał głos, choć sam nie zwracał uwagi na żadną z osób, gdy ta się wypowiadała. Dopiero teraz omiótł mniej skrycie resztę rówieśników, zwalczając w sobie irracjonalne przeświadczenie bycia chwilowo w centrum uwagi.
I nie prowokować — dorzucił do puli wariantów wyrzuconych przez resztę. — Zachowaniem i wyglądem. Poza tym nie parać się zawodów, które same w sobie oznaczają niebezpieczeństwo.
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach