Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Starał się przesypiać czas niewygody, zwijając się w kłębek na łóżku albo podłodze, byleby tylko nie zacząć tłuc głową o szyby. Czasem zdarzało mu się zapaść w letarg, pokrywając ślepia drugą parą bezbarwnych "powiek", przez co nie wyglądał na zbytnio żywego, kiedy siedział z otwartymi oczami w dziwnej pozie pod ścianą. Za każdym razem jednak reagował na wszelkie próby budzenia go, aczkolwiek jeśli już zamierzali ich karmić, to wzgardzał tak długo, jak długo jego organizm nie zaczynał czynić mu wyrzuty. Żyjąc na Desperacji był przyzwyczajony do jedzenia raz na kilka dni, ale nauczyło go to również nie odtrącać żarcia, nawet w niewoli. W końcu było darmowe! A jeśli zatrute... Trudno. W końcu i tak po tylu dniach porzucił nadzieję na uratowanie się stąd. Jedyne co mógł zrobić to spróbować własną krwią przeżreć ściany i na oślep biec w kierunku potencjalnego wyjścia. A kto wie czy wstrzykując to dziadostwo nie dodali przy okazji chipu kontrolującego albo blokującego nadnaturalne zdolności martwiaków?
Przy przenosinach z trudem powstrzymywał się przed pogryzieniem najbliższej osoby po rękach. Miał ochotę kogoś zadusić, drapać aż do wykrwawienia, przebić kłami tętnicę szyjną. Drzwi zamknęły się jednak za nimi zanim komuś się oberwało. Arthur stał w miejscu dłuższą chwilę, zerknął na dziewczynkę. Małe, niewinne zwierzątko. Łatwy cel, szybki do przekąszenia. Górna warga uniosła się, odsłaniając cienkie, haczykowate kły węża niczym w upiornym uśmiechu. Niezbyt przyjaznym, trzeba by dodać. Nie, zdecydowanie nie chciał jej chronić, była mu kompletnie obojętna, a wręcz była zbędnym elementem wystroju. Mieli mniej miejsca, a było ich więcej. I nadal cholernie gryzło w oczy...
Blondyn siadł w innym kącie, krzyżując nogi i kładąc dłonie na kolanach. Zaczął prawie bezgłośnie wystukiwać jakąś melodię, starając się zachować spokój. Muzyka działała na niego uspokajająco, dopóki sam ją tworzył. Dlatego też myśli zajął następującymi kolejno nutami, wyobrażając sobie ich brzmienie, ignorując pozostałą dwójkę. Może nawet i pomógłby z pragnieniem tego faceta w hełmie, ale obawiał się, że mógłby przypadkowo aktywować swoją moc, a tylko tego brakowało, żeby wyżarł mu dziury na ciele.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dziewczynka jeszcze przez krótką chwilę przyglądała się nowej dwójce, ale ostatecznie odwróciła głowę, wtulając twarz w pluszaka, najwidoczniej próbując pozostać niewidoczną. Cisza zdawała się być coraz cięższa i niepokojąca. Czas uciekał przez palce, chociaż zlewał się w jedną całość. Ciężko było określić porę dnia, kiedy intensywność światła nie zmieniała się nawet przez chwilę, ale głód, który coraz bardziej zaczynał doskwierać, jasno dawał znać, że minęło z pewnością kilka dobrych godzin od ostatniego posiłku.
Dziewczynka, która do tej pory siedziała nieruchomo wyglądając jakby spała albo jej wszystkie mięśnie zastygły, zerwała się nagle, wpatrując szeroko otwartymi oczami w drzwi.
- Nadchodzą. - wyszeptała, podnosząc się do pozycji siedzącej. I rzeczywiście, jak za pstryknięciem magiczną różdżką, rozległ się dźwięk otwieranego zamka a potem skrzypnięcie drzwi, które uchylono. Do pomieszczenia weszło trzech mężczyzn ubranych na ciemno, a za nimi dwóch lekarzy ze strzykawkami. Dziewczynka nie czekając zbyt długo podeszła z wyciągniętą ręką w oczekiwaniu na podanie zastrzyka.
- Wyciągajcie ręce. - powiedział jeden z lekarzy, trzymając strzykawkę z fioletowym płynem.
- Spokojnie, spokojnie, bez nerwów. - do pomieszczenia wkroczyła również kobieta, która jakiś czas temu przyglądała się wam uparcie. Posłała ciepły uśmiech, chociaż nadal było w nim coś dziwnego, obcego.
- Po zastrzyku przywieziemy wam obiad. Powiedzcie mi tylko jak się czujecie? Czegoś potrzebujecie? Jakieś specjalne życzenia? Jakieś pytania? - zapytała przygotowując swój notes, by wszystko notować. W pomieszczeniu oprócz was została kobieta, jeden lekarz oraz dwóch ochroniarzy, gotowych do akcji.

Termin: 16.08.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Zignorował po równo dziewczynkę i kolesia w hełmie, odpływając w swój świat, czasem lekko nawet kiwając się na boki. Mogliby mu chociaż dać kłębek wełny, to porobiłby na drutach szaliki dla całej drużyny ponurych pałowników, którzy go wcześniej przetrącili za próbę bronienia swojej nędznej, człeczej ręki. Co z tego, że nie potrafił dziergać? Nauczyłby się. Miał pewnie dużo czasu zanim go nie zabije to wstrzykiwane coś, a jak będzie grzeczny, to może nawet przestaną mu to podawać? Nie no, na to nadziei mieć nie można. W końcu zresztą i tak oszalałby od monotonii oraz jasności pomieszczenia, więc raczej zdążyliby go dobić nim zaznajomiłby się z obsługą dwóch długich, metalowych "igieł" do tworzenia sweterków. Ale pomysł przez chwilę nawet wydawał się dobry.
Zajęty prawie bezgłośnym wystukiwaniem następnej melodii palcami na kolanie z początku nie przejął się tym, że dzieciak z kąta się w ogóle postanowił ruszyć, a co dopiero odezwać. Wzruszył ledwie ramionami, bo i tak na nic mu by się zdała ta informacja. Mógłby niby skorzystać z tego podczas próby ucieczki, walnąć pierwszego, który wejdzie, niespodziewanie w twarz, ale bez wiedzy ile będzie przeciwników, było to trochę bez sensu. Szkoda byłoby znów podpaść i jeszcze raz oberwać po grzbiecie, bo te tajemnicze typki i tak znajdą jakiś sposób na wykonanie swojego celu.
Nie przerywając stukania prawą ręką, lewą wyciągnął grzecznie w kierunku drzwi, mając zamknięte oczy i nawet nie racząc podnieść zadka spod ściany. Niech się pofatygują, podchodzić nie kazali. Wyciągnął ją jednak tak jakby wykonywał salut rzymski. W sumie powinien prawą łapą. Ale z prawej tamci użytku nie mieli. Jak znowu go ściśnie od środka i spróbuje wywlec na drugą stronę, to jak w Boga Jedynego nie wierzył, ale tym razem już kogoś za to poturbuje.
- Kolega ma chyba jakiś problem - odpowiedział kobiecie zaraz po szerokim ziewnięciu ukazującym zębiska. W sumie miał dwa kilo pytań i parę życzeń, ale ani by ich nie zrealizowała ani nie udzieliła takich informacji jakich by chciał. Mimo, że wyciąganie wieści z "ofiar" było jego głównym życiowym zadaniem, to w obecnej sytuacji wszystko to było znacznie utrudnione przez brak współpracy celu. Pewnie i tak było ściśle tajne, a jakby się dowiedział, to musiałby się wziąć i umrzeć. Ktoś pewnie pomógłby mu w samobójstwie jak to się działo w Rosji te setki lat temu. Jakieś dwadzieścia pchnięć nożem w plecy czy coś. Zaryzykował jednak zadanie jednego pytania, a to tylko dlatego, że nie był pewien jak sobie zorganizować czas. - Wypuścicie nas JESZCZE za naszego życia? - Otworzył prawe oko, wbijając wzrok w nieznajomą i zamierając.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wściekły jak ćpun w amoku. Stawiał kroki otępiale, szukając sobie miejsca. Jechał w pełni na rezerwie co bardzo utrudniało normalne funkcjonowanie. Potrzebował krwi. Znał to uczucie, zbyt często go doświadczył, by wydawało się dziwne, skurcze mięśni, drżenie w kolanach, system próbował się dostosować by jak najbardziej wydłużyć życie. Coraz częściej słyszał głosy, coraz mocniej starał się skrobać po ścianach. Kolejna rudna, wstrzyknięcia tego gówna. Gdy zobaczył kobietę, rzucił się w jej stronę padając przy tym, podniósł się na kolana i jednym gestem pokazując na coraz mocniej wystające żyły pragnął przekazać czego chce.
Pargnę
Krwi
Potrzebuję
Krwi
Wyświetlał raz za razem, cicho charcząc. Nie chciał atakować, ale wiedział, że długo nie pociągnie w takim stanie i jeśli będzie musiał to zrobiło to. Niezależnie od tego czy zginie czy przeżyje, nie ma zbytnio wyjścia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kobieta uśmiechnęła się na pytanie Arthura, ale z początku nie odpowiedziała. Zamiast tego jedynie przyglądała mu się, jakby oceniała. Wreszcie odwróciła głowę spoglądając w stronę Red'a.
- Krew? Rozumiem. Dostaniesz przy obiedzie. Jakaś specjalna grupa krwi? - odpowiedziała i skinęła głową w jego stronę, a po chwili na powrót przeniosła wzrok na Arthura.
- Oczywiście, że tak. - odpowiedziała, chociaż w jej tonie pojawiła się nuta, która nie pozwalała na pełne zaufanie jej słowom. Nagle kobieta podeszła bliżej i dotknęła miękkiego policzka wymordowanego.
- Jesteś taki uroczy. Chętnie schrupałabym cię. - mruknęła zaczepnie, ale szybko zabrała dłoń, jakby gotowa na ewentualny atak z jego strony. Odsunęła się dalej, ostatni raz rzucając spojrzeniem po pomieszczeniu, po czym wyszła wraz z całą resztą osób, zamykając za sobą drzwi.
Niedługo potem drzwi ponownie uchyliły się, tym razem do środka wszedł mężczyzna pchający wózek, na którym znajdowały się trzy talerze z czymś na wzór zupy, paroma kromkami chleba, trzema szklankami z wodą oraz dwoma workami z krwią. Zatrzymał go na środku, a sam oparł się o ścianę tuż przy uchylonych drzwiach, najwyraźniej czekając aż zjecie, żeby zabrać wózek z powrotem.

Termin: 03.09
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Red niewiele myśląc rzucił się w kierunku wózka potykając się przy tym jakby był pijany. Zgarnął oba worki jednym zamachem po czym uciekł do swojego kąta. Organiczna ręka drżała mu jak jakby był chory, skutki ,,głodu" były okropne, nawet dla niego. Ledwo udało mu się zdjąć ukryte blokady z mechanicznej protezy, robił to pośpiesznie i niedokładnie. Gdy wreszcie się udało, odbezpieczyć ustrojstwo, wyjął z niego szpikulec zakończony otworami, który był połączony z czymś w rodzaju kabla tudzież rurki sięgającej w głąb metalowej ręki. Wbił się w jedną torbę rozpoczynając transfuzję, szkarłat wypełnił zbiorniki, a czujniki znajdujące się w środku, zaczęły rozprowadzać krew do wszystkich systemów. Podtrzymanie życie, mięśnie, reszta tkanek. Ciało zaczęło odżywać. Zamglony umysł zaczął zbierać więcej informacji, zdolności poznawcze wróciły do normy. Ulga. Wtedy jeszcze inkwizytor wiedział, że przeżyje, przynajmniej na razie, zresztą potrafił być znacznie dłużej na głodzie. Tutaj na szczęście nie wystąpiły najgorsze tego objawy, między innymi halucynacje i niekontrolowane napady agresji. W jednej chwili, Red zorientował się, że zostawili uchylone drzwi. Szansa na wolność? Jeden diabeł to wie. Skinął do dzieciaka próbując zwrócić jego uwagę, że pracownik placówki to jakiś szarak, najprawdopodobniej umiejący drapać się tylko po dupie i walić z ,,pamięciów" po przejściu cel wypełnionych kobietami czy cholera wie co go podnieca.
Ofiara
Zakładnik
Wyświetlił delikatnie, próbując nie zaalarmować faceta. Czuł jak jego kończyny wypełniają się paliwem. Jeżeli gad zaatakuje, ten skoordynuje swój atak, bądź spróbuje zablokować drzwi. Wystarczyło wyczekać na okazję.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Im dłużej się tak gapiła, tym bardziej miał ochotę jej przywalić. Kobieta czy nie, żył na Desperacji wystarczająco długo, żeby kopnąć w dupsko dobre maniery i być zdolnym do zmasakrowania facjaty komukolwiek, z dziećmi na czele. Zwłaszcza, że z trudem utrzymywał się na granicy bezmyślnej wściekłości i względnej normalności, a rozpraszając się znacznie przechylał szalę na ten pierwszy stan. Patrzyła jakby coś chciała i z trudem potrafiła to ukryć, albo może czekała, aż Arth wreszcie zacznie się miotać niczym dzikie zwierze. Mógł. Tylko po co, skoro ostatnim razem mu to dobrze nie wyszło? Może na serio ich wreszcie wykopią z tego mało przyjemnego dla jego oczu lokalu, jak już zaczną się zmieniać w galaretkę po podaniu tych paskudztw dożylnie. Zawsze to jakaś nadzieja, że nie zdechną w niewoli!
Zerknął leniwie na kolejną wchodzącą osobę. Męczyło go utrzymywanie szału głęboko w środeczku i bardzo chętnie wyprułby komuś flaki. Szkoda byłoby zrobić to temu kolesiowi w kącie, bo jego i tak chyba los odpowiednio pokarał, z drugiej strony z małą dziewczynką nie byłoby dużo zabawy. Chyba, że tylko wyglądała na małą dziewczynkę, a w rzeczywistości była jakąś nadzwyczajnie silną abominacją w wieku zbliżonym do niego. Sam zresztą wyglądał jak dzieciak, a przecież pamiętał Ziemię zniszczoną jedynie przez ludzi, a nie jakiegoś kosmicznego ulańca lubiącego psuć swoje własne zabawki. Podniósł się powoli, oparł z początku o ścianę. Fioletowy jęzor wysunął się, zbadał powietrze. A co, jeśli żarcie było zatrute, bo uznali ich za przypadki beznadziejne i chcieli się pozbyć jak najszybciej, a woleli nie ryzykować podawania trucizny dożylnie? Zmrużył oczy, ale zaraz jego uwagę zwrócił nieznajomy z hełmem na głowie, który w jednym sprawnym ruchu najpierw pojawił się przy wózku i zgarnął worki, a potem nagle znów siedział w kącie sali, jakby właśnie zdobył coś cennego i niczym Gollum pragnął to chronić do końca swojego życia. Przeniósł wzrok na "współlokatorkę", potem na drzwi. Ich była trójka, on jeden, w dodatku nie zabezpieczył wyjścia. Widząc przekaz inkwizytora, przysunął się do wózka jakby w ogóle nie chciało mu się ruszać i stanął tyłem do drzwi, ogarniając wzrokiem całość przywiezionego z zewnątrz barachła.
- Młoda, ile ty tu w ogóle siedzisz, co? - zagadał, starając się zachować pozory. Parę razy był w niewoli i zwykle wszyscy popełniali ten sam błąd: dodawali do żarcia metalowe przedmioty zwane sztućcami. Jeśli i tym razem odrzucili im jakąś łyżkę, Arthur starał się ją wziąć jak najmniej zauważalnym ruchem, a następnie zgiąć szeroką część prawą ręką i uformować w miarę szpiczasty lub chociaż bardziej niebezpieczny niż owal kształt. Gdyby mu się to udało, odwróciłby się i spróbował skorzystać z mocy (o ile tajemnicze specyfiki jej nie blokowały) by przenieść się szybko i niezauważalnie do mężczyzny przy drzwiach i przyłożyć prowizoryczne narzędzie na wysokości serca, jednocześnie drugą ręką łapiąc za gardło ofiary. W przypadku, gdyby jednak nie dali im tak luksusowego wyposażenia i postanowili traktować ich jak zwierzęta, po prostu doskoczyłby do "strażnika" i walnął go prawą pięścią z rozpędu w brzuch.
Co tam, najwyżej znowu obskoczy wpierdol.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Niestety, do obiadu nie dołączono takiego luksusu jak metalowe sztućce, więc więźniowie byli zmuszeni zadowolić się plastikową zastawą. Mężczyzna, który czekał aż skończycie jeść, obserwował was, ale do tej pory nie wykonał żadnego ruchu ani też kroku, choć po jego postawie z łatwością można było wywnioskować, że naprawdę zaczyna się niecierpliwić.
Dziewczynka przytuliła mocniej pluszaka do siebie, kiedy padło pytanie. Pokręciła gwałtownie głową, a jej włosy opadły na szczupłe i drżące ramionka.
- N-nie wiem. Zabrali mnie od mamy i... nie widziałam jej od tej pory, braciszku. - powiedziała cichutko, spuszczając wielkie oczy i wlepiając je w nagie i nieco zabrudzone stopy. Otworzyła usta, by coś jeszcze powiedzieć, ale w tym samym momencie wymordowany postanowił postawić wszystko na jedną kartę i zaatakować. Dzięki zaskoczeniu, zyskał cenne sekundy,  dzięki czemu z powodzeniem wykonał cios wprost w brzuch mężczyzny. Co prawda był zbyt lekki, żeby pozbawić go przytomności, ale na tyle bolesny, że mężczyzna zgiął się w pół, łapiąc mocno za brzuch, jednocześnie upadając na kolana.
- Ty... - wycharczał zaskoczonym tonem.
- N-nie rób tego! Umrzesz! - pisnęła wystraszona dziewczynka, wciskając się jeszcze bardziej plecami w ścianę, po czym zaczęła się kiwać przód-tył-przód-tył.
- Umrzemy, umrzemy, umrzemy. Będzie zła. Umrzemy, umrzemy, umrzemy. - zaczęła powtarzać jak jakąś mantrę, wpatrując się w pustkę szeroko otwartymi oczami. Mężczyzna przekręcił się, upadając na brzuch i zaczął wypełzać na korytarz.
- ALARM! ALARM! - zaczął krzyczeć, choć jego siła głosu nadal była słaba z racji uderzenia, co dawało wam jedną, może dwie sekundy.

Termin: 12.09
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach