Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

c z a s : grudzień, 3004 rok.
m i e j s c e : dach budynku na peryferiach M-3.
u c z e s t n i c y : Warner, Yuu.


 Chłonął widok nocnego miasta, rozpraszając uwagę na każde migoczące w oddali światło. Trzymał się przekonania, że jeśli tylko pozwoli sobie na skupienie myśli wokół tematów, które przyczyniły się do jego obecności w tym miejscu, nie zdoła spokojnie przespać nocy. W innych okolicznościach nic nie zaprowadziłoby go na dach zbankrutowanego kina. Nie kręciła się tu żadna żywa dusza, mógł więc w spokoju wahać się na krawędzi, patrzeć w przepaść albo odważnie ponad wszystko.
 Trzymany w dłoni telefon nie odezwał się według przypuszczeń; samotna wiadomość widniejąca na podświetlonym ekranie widniała bez odpowiedzi.
„Dach budynku kina "Bursa", na zachód od szpitala rehabilitacyjnego. Reflektujesz?”
 Nie robił sobie nadziei, rzucił luźną propozycją, którą mogła zignorować, wyminąć albo przyjąć. Jeden kompan dotrzymywał mu już towarzystwa i na dobrą sprawę nie potrzebował nikogo poza nim, nikogo poza wyrozumiałym na całe jego życie sojusznikiem – papierosem.
 Zmieszał czyste powietrze przed sobą z pozbawionym barw obłokiem i przyglądał się, jak wiatr rozwiewa jego uzależnienie. Zablokował telefon jednym przyciskiem i wsunął z powrotem do kieszeni ortalionowej, zielonej kurtki. Podciągnął jedną z wiszących nóg, by oprzeć wygodnie stopę o krawędź dachu, zaś na kolanie ułożył przedramię. Kilka kosmyków przyciętych niedawno włosów musnęło oprawki okularów kryjących za sobą zamyślone spojrzenie.
 Gniew nie zniknął, czaił się pod warstwą pozornego spokoju, ale jeśli pozostanie pod nią wystarczająco długo, w końcu przestanie go odczuwać. Co nie znaczy, że nie ulegnie wewnętrznej fali uderzającej o skały.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spojrzenie złotych ślepi ją przytłaczało. Głuche na jej mowę, ale rozumiejące ten bardziej pierwotny, język gestów wilk z drgającą nerwowo szczęką przyciskał ją swoim spojrzeniem. Wzrok był nerwowy, całe ciało zwierzęcia dygotało z trudem powstrzymując się od ugryzienia. Targały nim sprzeczne emocje, pomiędzy dyscypliną a naturalnym instynktem, oba tak mocno wtłaczane od młodu, że wynikiem tego stało się zwierzę łączące respekt ze strachem. Nie ugryzł, nawet wtedy gdy woda z rzadką krwią spłynęła po rannej łapie pieniąc się. Z drugiej strony nie był w stanie powstrzymać się przed polizaniem ciepłym językiem świeżego zagłębienia w kończynie.
Jednooka siedziała obok, przyciśnięta plecami do boku innego wilka, z fartuchem narzuconym na przód i parą brzydkich, zielonych rękawiczek na rękach przekładając na zmianę wacik i butelkę z wodą między palcami. Czubkiem buta trąciła telefon, który małą diodą na skraju informował o nowej wiadomości. Ignorowała ją, chociaż cichy sygnał ucichł już chwilę temu.
To nic ważnego, poczeka. Tłumaczyła sobie poprawiając bokiem dłoni parę ochronnych okularów. Była trochę jak szalony naukowiec, trochę jak lekarz, ubrana do małego zabiegu, który z braku poparcia wykonywała w swoich czterech kątach, na podłodze. Nie mogłaby nigdy obarczyć szpitalnych dodatkowymi obowiązkami z powodu swoich podopiecznych. Z resztą rozcięta łapa wilka wyglądała o niebo lepiej, od kiedy pozbyła się oblepiającego ją brudu.
Przetarła oczy przedramieniem i westchnęła zdejmując maseczkę. Oparła się wygodniej ściągając ostrożnie upaprane krwią gumowe rękawiczki. Podłoga wyglądała paskudnie, a pacjent zwiał od razu, gdy wypuściła z uścisku jego kończynę. Niemal zapomniałaby o wiadomości, gdyby nie ta denerwująca, mała lampka szukająca ciągłej atencji.
- Już, już... – jęknęła do telefonu przysuwając go po betonie skrajem buta. Ekran rozświetlił na moment jej twarz ukazując obce zestawienie symboli. To nie Vettori. Stwierdziła pusto, bez emocji.
Przetarła dłońmi po materiale fartucha i ściągnęła go przez głowę. Rzucony na bok materiał przykuł zainteresowanie rannego wilka, który wpakował nos w jego zwoje badając własną woń.
- Może cuda się zdarzają, Jiki? – zapytała zwierzę przeczesując futro na czubku głowy wolną dłonią. Schowała telefon do kieszeni pozostawiając wiadomość bez odpowiedzi.

---

Ciekawe miejsce na spotkanie. Skomentowała w duchu, stawiając buty na krawędzi drabinki za magazynami. Zaszyfrowana wiadomość, odległe, zamknięte miejsce? Nie była w stanie zignorować informacji, nawet jeżeli było więcej pytań, niż odpowiedzi.  Przebrała się jedynie i umyła ręce, a i tak dotarcie zajęło jej sporo ponad godzinę. Uroki wielkiego miasta.
Przechyliła się nad betonową krawędzią kondygnacji lądując na kolanach. Strzepała brud z kolan wstając i obrzucając w milczeniu znajomą sylwetkę spojrzeniem. Idiota. Nadal tu jest.
- Mało romantyczne miejsce jak na spotkanie. – zakpiła. – O co chodzi?
Lekkim krokiem przebyła resztę dachu, zbliżając się do przeciwległej krawędzi. Odgłosy miasta buczały dookoła, noc była chłodna.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Wypalał szóstego papierosa, gdy zarejestrował uchem niepasujący do otoczenia dźwięk.
 Zdążył zapomnieć o propozycji, którą złożył Łowczyni, uznał brak odpowiedzi za odpowiedź samą w sobie, dlatego teraz zastygł w bezruchu, rozważając możliwość, jakoby to właśnie ona wspinała się po metalowej, zardzewiałej drabinie.
 Przekręcił głowę w stronę przeciwległej krawędzi dachu, jednak z leżącej pozycji niewygodnie było mu obserwować tamten rejon. Oddech instynktownie spowolnił, wypuszczając ostatni na ten moment dymek, a oczy wpatrywały się czujnie w ledwo zauważalnie drgającą konstrukcję schodów. Ostrza schowane pod ubraniem paliły.
 A potem rozluźnił się.
 — Nie pamiętam, żebym wspominał cokolwiek o romantyzmie — stwierdził niewzruszony na jej kpinę, poprawiając rękę pod głową, a drugą przytrzymując papierosa przy ustach podczas wciągania kolejnej dawki nikotyny. — Skoro się tu pofatygowałaś, przypuszczam, że nie jesteś zajęta? — Myślał na głos, choć nie dodał drugiej części rozważającej to spotkanie jako lepszą alternatywę.
 Gwiazdy nad ich głowami migotały nikłym światłem, zdawały się być na wyciągnięcie ręki, a z drugiej strony zupełnie niedostępne, ponad możliwościami przeciętnych mieszkańców. Nieosiągalne marzenia.
 — Za murami wygląda zupełnie inaczej. — Rzucił luźno, nie odrywając spojrzenia od ciągnącego się po horyzont nieboskłonu.
 Nie przywykł do roli marzyciela, nawet nie próbował się w niego wcielić, jednak dzisiejsza noc wyrwała spod grubej warstwy kurzu stare fotografie, które prześlizgiwały się przed jego oczami, tak samo jak w chwili, gdy kilka godzin temu wmieszał się w konwersację wojskowych, niesiony irytacją obranym tematem.
 Nie potrafił zaakceptować tego stanu rzeczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wiatr łopotał jej ubraniem i przenikał każdą strukturę materiału, był przyjemnie orzeźwiający. Z tego miejsca nie czuło się nawet smrodu ulicy, spalin i ludzi. Miała ochotę natychmiast przysiąść, oprzeć się o jakiś mur i nie robić nic więcej. Niewiele brakowało, by faktycznie tak zrobiła, ale nogi poniosły ją jeszcze kilka kroków przed siebie.
Przechyliła się nad głowa mężczyzny, pojawiając się w zasięgu jego skierowanej ku niebu wizji.
- Więc to wezwanie biznesowe? – odpadła, prostując się zaraz po swoich słowach.
Obrzuciła panoramę miasta krytycznym spojrzeniem, jak zwykle spaczonym potrzebą wykonywania jednocześnie przydatnych czynności. Ale miasto nie chciało otwierać przed nią swoich sekretów, było tak samo czarne nocą i świecące sztucznym blaskiem co zawsze.
Musiała przyznać mu rację, nawet jeśli kiwnięcie głową w tym wypadku nie brzmiało zbyt sentymentalnie, raczej buntowniczo. Za murami niebo było inne, prawdziwe to po pierwsze, po drugie wyglądało nieco inaczej i tylko Ci, co zapatrywali się w nie mogli zauważyć różnicę.
- Za murami jest to właściwe. – uniosła krytyczny wzrok na animowaną kopułę miasta. Wyglądały niemal realistycznie, zazwyczaj nawet ekrany przedstawiały warunki przybliżone do tych poza miastem, z uwzględnieniem złagodzenia wszelkich skrajnych warunków. Czasami nawet organizowali jakieś wydarzenia, podczas których pogoda zawsze była idealna. Nie było imprezy w mieście, która nie udałaby się z powodu złych warunków. Na festiwalu deszczu oczywiście padał deszcz.
Przykucnęła z boku czekając na rozjaśnienie sytuacji. Nadal nie wiedziała, po co ją tu sprowadził.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — Nie. — Zastanowił się. — Nie wiem, czy łączą nas jakiekolwiek sprawy biznesowe. Poruszania tematów bezpośrednio związanych z naszymi organizacjami powinniśmy się wystrzegać.
 A jednak istniało wiele pytań, które chciałby jej zadać, wiele odpowiedzi, których mogłaby mu udzielić i wiele wątpliwości do rozwiania. Sojusznik w postaci Łowcy oferował cenne, wiarygodne informacje, jak nie po dobroci, to na drodze manipulacji, sęk w tym, że Warner się do tego nie nadawał, był człowiekiem zbyt bezpośrednim i szczerym, w pewnych sytuacjach niecierpliwym, dlatego gdyby faktycznie rozważał taką opcję, już dawno zrobiłby coś w tym kierunku.
 Prędzej postawiłby kawę na ławę.
 — Często miewasz okazję je obserwować? — Zerknął kątem oka na profil kobiety zapatrzony w kopułę.
 Podobny wyraz widział już kiedyś u innej osoby; wówczas młody rekrut pierwszy raz skonfrontował swoje wyobrażenia z rzeczywistością, wyszedł poza naturalną dla siebie sztuczność, zmieniając definicje tych pojęć.
Cholera.
 Zacisnął powieki, odganiając niewłaściwe skojarzenia, a później ponownie skupił się na uzależnieniu w dłoni. Oparł wolną rękę o szorstką powierzchnię dachu i dźwignął się do tureckiego siadu. Chociaż podłoże samo w sobie nie było wygodne, kręgosłup nie dawał mu się nigdy we znaki, nawet podczas dłuższej chwili w niewłaściwej pozycji. Co innego mięśnie – kilka razy słyszał już oferty masażu, ale nigdy nie skusiły go na podjęcie inicjatywy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spoglądała na niego, kiedy coś mówił, gdy wymieniali zdania wymagała tego kultura.
- Nie biznes, a więc...? – zaczęła, czekając w dalszym ciągu na rozjaśnienie sytuacji.
Nie chodziło o to, że swobodne wyjście na powierzchnię było dla niej wielkim ciężarem, ale nie mogła uwierzyć, że po prostu chciał się z nią spotkać i porozmawiać o niebie. Temat tak samo piękny, co bezużyteczny w sytuacjach innych niż takie, o które nie posądzałaby Moriyamy. A on, jakby na złość myślom, których przecież nie mógł znać, kontynuował wątek sklepienia rozciągającego się nad ich głowami.
- Często – odpowiedziała bez próby udawania, że jest inaczej – Chciałeś pogadać o niebie? – uniosła brew w niedowierzaniu – coś Cię gnębi?
Rzuciła czysto na wyczucie. Nie widziała na jego twarzy niczego niepokojącego, jak zwykle całe jego oblicze było tylko nieco żywsze od kamiennego posągu. Nie pasowało jej tylko przyznanie przed samą sobą, że mógł chcieć wyciągnąć ją z kryjówki bez powodu. Przez moment w drodze rozważała nawet zasadzkę, ale mimo wszystko nie zwolniła nawet kroku. Bardziej od martwienia się o własne bezpieczeństwo myślała o niecodziennej sytuacji, prawie jakby to okularnik znalazł się w jakichś tarapatach. Tak bardzo to do niego nie pasowało.
Wyprostowała nogi i oparła dłonie za plecami. Beznadziejnie, że nadal musiała czuć się spięta z powodu jego żołnierskiej pracy. Jak raz wolałaby chociaż przez moment po prostu cieszyć się z towarzystwa.
I nie mogła. Przynajmniej do chwili, aż rozjaśni się nieco powód wezwania. Wezwania, jak wolała myśleć póki co o krótkiej, przesłanej niespodziewanie wiadomości. Brzmiało to dużo naturalniej, niż jakakolwiek inna nazwa, jaka przychodziła jej na myśl w oczekiwaniu.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — Nuda. Brak zajęcia. Pomysł dzielenia bezproduktywnego czasu z drugą osobą w nadziei, że będzie trochę mniej bezproduktywny. — Nie owijał w bawełnę. — Zwolnili mnie. Nie z pracy, z dzisiejszego dyżuru. — Dodał w ramach wyjaśnień.
 Na upartego mógł wrócić do domu i zająć się robotą zdalnie, jednak szczerze wątpił, by teraz miał do tego cierpliwość, a w dodatku opanowanie przy kilkugodzinnym siedzeniu przed komputerem. Ćwiczenia fizyczne również odpadały, no bo ileż można biegać, wyciskać z siebie siódme poty, by potem udawać, że wcale nie łapie go zmęczenie i nadaje się do dalszego wypełniania obowiązków?
 Przyjrzał się dyfuzji zachodzącej przed jego twarzą po odsunięciu papierosa.
 — Nie. — Odpowiedź dotyczyła obu pytań, ale po chwili uściślił: — I nie. — Jednak to drugie zaprzeczenie pachniało kłamstwem, którego nie potrafił zatuszować.
 Na usta cisnęły mu się luźne myśli, ale bez większego wysiłku potrafił odgonić je machnięciem ręki. Sam nie do końca rozumiał, czego oczekiwał po tym spotkaniu, to nie tak, że chciał zmusić się do wylewności przed kimś, kto w jakimś sensie rozumie go i znosi lepiej od innych, brakowało mu tej niezidentyfikowanej z nazwy zdolności do łączenia się z drugim człowiekiem. I niekoniecznie mowa tu o empatii.
 — A Ciebie? — Odbił pytanie z minimalną szansą na otrzymanie czegoś więcej niż samego „nie” jak w jego przypadku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Nuda? Bezproduktywność? – uśmiechnęła się z niedowierzaniem.
Tak obco to brzmiało z jego ust, że mogła pokusić się o uszczypnięcie i próbę obudzenia. Nie wyglądało nawet, by udawał, więc może po prostu wcześniej ciągle udawał przed nią w całości pochłoniętego obowiązkami? Zmienił się? Otworzył?
Westchnęła, uciekła wzrokiem, nie powiedziała więcej. Dla niej nie było czegoś takiego, nawet teraz mogłaby rzucić się w wir kolejnych zajęć, ktoś zawsze potrzebował pomocy, dodatkowej pary rąk, należało czuwać nad całym podziemiem. Nie mogła wziąć sobie wolnego, czy nawet zostać zwolniona i narzekać na nudę. Mówienie tego na głos byłoby zbyt szorstkie.
Czego się spodziewałam...
- Aaah... – jęknęła z frustracją przesadnie głośno prostując ręce nad głową. Chciała zrzucić z siebie ciśnienie i ostrożność, ale niewiele z tego wyszło. Nadal czuła się źle marnując czas. – Wiele rzeczy mnie gnębi. – Odparła równie szybko i prostolinijnie co on. Odpuściła na chwilę gwiazdy, odpuściła sobie widok ich sztucznych sióstr migoczących nad głową i zebrała się spod ścianki.
Mniej bezproduktywny w towarzystwie drugiej osoby?
To źle, bo jednooka była równie skłonna do poddania się lenistwu, jak cała reszta społeczeństwa, kiedy z jej ramion spadał ciężar i mogła się poddać wrażeniu, że nic na nią nie czeka. Bardzo złudne to było wrażenie, ale jednocześnie cudownie wolne od presji. Mogła niemalże wmówić samej sobie, że tak jest dobrze, że czas płynie trochę spokojniej, jeżeli już wzięła sobie krótkie, nieistniejące wolne.
Usiadła obok niego podwijając kolana pod klatkę piersiową. Otoczyła je ramieniem i położyła policzek na ramieniu mężczyzny bez słowa.
Tak lepiej.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Wygospodarował sobie moment na głębszą analizę podsuniętej kobiecie odpowiedzi.
 — Nie. To skomplikowane. — Kolejne sekundy zastanowienia nad tym, czy jest sens podejmowania się próby wyjaśnienia. Tylko w jego odczuciu mogło to być zagmatwane, w rzeczywistości pewnie o wiele łatwiej dało się to przedstawić słowami. — Potrzebuję skupienia na czymś innym. — Najwyraźniej papierosy nie dysponowały już swoją początkową, zbawienną mocą, kto by się zdziwił, skoro kopcił od ponad siedmiu lat. Weszło w nawyk tak mocno, że sprowadziło się do bezmyślnej wymiany gazowej, tak ważnej i niezbędnej dla organizmu, a jednak całkiem automatycznej, nie potrzebującej zaangażowania świadomości.
 — Jakiego pokroju rzeczy? — Kiedy postanowiła przemieścić się bliżej i usiąść obok, dopalił papierosa i zgasił go na twardej powierzchni dachu, zostawiając niedopałek obok. Wyrzuci, jak tylko się stąd zbierze. — Spalony obiad, nadepnięty ogon kota, kłótnia z współlokatorką, a może kolejna przegrana w totka…? — Miał na uwadze również sprawy istotniejsze, związane z organizacją rebeliancką, ale z wiadomych przyczyn nie poruszał tego tematu.
 Ostatnie ukojenie dla płuc porwał wiatr. Co za ironia, kiedyś stronił od używek, a później ktoś wkroczył ze swoimi buciorami w jego życie i zafundował mu wiele skaz, wiele niedoskonałości, ale rozwinął równie wiele atutów, odkrył potencjał i nie poprzestawał na laurach.
 Targały nim wątpliwości.
 Zignorował ciężar na ramieniu, a raczej nie zrobił nic, by się go pozbyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chociaż jego słowa wydały jej się zabawne, nie zrobiła nic, by mu to pokazać. Był jak duże dziecko, które nie potrafiło nazwać swojego problemu, ale widać było, że jest przezeń zgnębione. Czasami jednak przeczekanie to najlepsza metoda, by pozbyć się negatywnych myśli. Problem musiał być całkiem spory, skoro Moriyama przejmował się aż tak, by szukać spokoju na dachu budynku, z wzrokiem skierowanym ku niebu. A jednooka w ciszy obserwowała to, jak jego charakter rozwija się na jej oczach. Powoli, ale ciągle do przodu.
- Pewnie ciekawie byłoby mieć kota. I współlokatorkę. – Odpowiedziała, ale nie wyglądało na to, żeby robiła to z wyrzutami. Mogłaby wyrazić się w taki sposób, by żal z powodu braku tak prostych problemów sam w sobie stał się nagle jednym, ale ostała się przy wersji całkowicie obojętnej do tego, czy kota faktycznie ma i czy chce. – Nie wiem, czy warto cokolwiek wspominać. Myślę, że są lepsze miejsca do wyciągania na wierzch problemów niż dach kina. Dach kina emanuje taką aurą, jakby nadawał się dużo bardziej do innych rzeczy.
Nie skonkretyzował, bo i nie mogła ot tak powiedzieć, że ją samą niespodziewany wypad na miasto natchniewał nieokreśloną energią. Nie wiedziała, czego oczekiwać od tego spotkania, dlatego nie oczekiwała nic. Było dobrze dokładnie tak, jak było. Prowadzić rozmowy głosem nawet lekko sennym, nie ruszać się z miejsca i przeczesywać spojrzeniem sklepienie. To samo w sobie było zajęciem wystarczająco dobrym na zajęcie sobie odrobiny czasu.
Nie mówiła nic więcej, bo dzisiaj wolałaby, żeby to on zapracował sobie na rozmowę. Skoro już postanowił ściągnąć ją tu poprzez swoją wiadomość, musiał mieć w tym jakiś cel. Nawet jeśli wygadanie się przyjaciółce, tak pospolita wśród zbłąkanych kobiet mogła mieć niewiele wspólnego z jego planami, tak Kami czuła, że nawet teraz w głowie analizuje swoje ciężkie myśli. Skoro mogła chociaż trochę odciążyć go własnym towarzystwem, to dobrze.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Ciężka kula doświadczeń nigdy nie uwolniła jego nogi. Czas leczy rany – tak mówili ludzie, ale nie odnajdywał w tym żadnej prawdy. Jego rany, płynący z nich ból, przeobraził się w coś innego, co powoli rosło gdzieś głęboko poza światłem dnia. To było jak choroba, która sukcesywnie obejmuje kolejne organy, wyniszcza organizm, a której objawy pojawiają się zbyt późno, by podjąć się właściwego leczenia. Czy na to w ogóle istniał jakiś lek? Nigdy go nie szukał, ale podejrzewał, że nie może stać i patrzeć. Jeśli chciał cokolwiek ratować, musiał zacząć działać. Dzisiejszy incydent go w tym uświadomił, jednak największy problem tkwił w pytaniu: czy on naprawdę chce się pozbywać tego schorzenia?
 A może okaże się to strzałem w kolano?
 — Nie lubię kotów. — Zamrugał. — Traktują ludzi z arogancją. — Nie trzeba było dodawać, że tak samo nie polubiłby wizji wspólnego zamieszkania z kimś, niemniej z dwojga złego wolałby się pewnie użerać z kotem. Małe to, nie gada i nie zaniża poziomu inteligencji na dzielnicy.
 — Co rozumiesz przez „lepsze”? — Prawdopodobnie zabrzmiałoby to dość śmiesznie, ale uważał miejsca za mało istotne, a już zwłaszcza wobec ludzi, z jakimi się przebywało. Jego uwaga skupiała się bowiem zazwyczaj głównie na rozmówcy, a nie otoczeniu, choć ono potrafiło być miłym dodatkiem. — Na dobrą sprawę nic Cię tu nie ogranicza. Nie wiem, co powinno się tutaj robić — wymamrotał, a na myśl przychodziły mu tylko te wszystkie parki pozbawione opanowania tudzież kultury, by w miejscach publicznych dopuszczać się czynów intymnych. Zdarzało mu się takich upominać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach