Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Shinya nie przypominał sobie, kiedy ostatnio spotkał równie irytującą i pewną siebie osobę. Uniósł brwi na komplementowanie samego siebie. Cóż, przynajmniej młodzieniec nie był fałszywie skromny, to już coś. Choć tak otwarte mówienie o swoich zaletach również było czymś niecodziennym. Nie potaknął mu ani nie zaprzeczył - zresztą skoro był tak pewny siebie, nie potrzebował raczej żadnych potwierdzeń swojej urody.
Za to na zmianę swojego imienia już nie mógł nie zareagować. Zmarszczył brwi - tak, cała jego mimika skupiała się na brwiach, marszczonych, podnoszących się, wygładzających, umiał też ułożyć je do miny smutnego szczeniaczka. Co jak co, ale ostatnio jego imię zdrabniała jego matka, kiedy jeszcze był małym dzieckiem. To były jedyne okoliczności, w których mu to nie przeszkadzało. Już otwierał usta, by zaprotestować - po czym zorientował się, że jakikolwiek sprzeciw tylko podsyci w rudzielcu chęć powtarzania ksywki przy każdej okazji. A nuż mu się znudzi kiedyś! Albo też nie będzie musiał tego długo znosić, czemu miałby mieć z nim więcej kontaktu?
- Nie jestem niewinną małą cnotką - zaprotestował. Na pewno zabrzmiało bardzo przekonująco.
Swoją drogą "Nyacchi" było chyba najszybciej znienawidzonym przez niego przezwiskiem. Nienawiść rosła wprost proporcjonalnie do tego, ile razy zdrobnione imię wychodziło z ust Hachiego. Zacisnął zęby, słuchając natłoku głupich komentarzy, zastanawiając się, czy po wylaniu na tego zawartości swojego kubka nadal mógłby się tu pokazywać. No i czy zawartość kubka była warta tego osobnika. Bardzo lubił kawę i bardzo cenił pieniądze, które na nią wydawał. A mimo to perspektywa ociekającego kawą kelnera była coraz bardziej kusząca.
- Nie przypominam sobie zapraszania cie na randkę... Hachi. - Tak właśnie Shinya wymyślał kontrksywkę. Bardzo kreatywne stworzenie. Ale prawda była taka, że najpewniej i tak wstydziłby się używać przezwiska wobec osoby, którą spotkał dwa razy, bez względu na to, jak była irytująca i jak bardzo pragnął przywalić mu po głowie. Sam nie wiedział, czy to jeszcze dobre wychowanie, czy już brak asertywności.
- I nie jestem masochistą, by lubić ból, za kogo ty mnie masz w końcu, niewinną cnotkę czy wręcz przeciwnie? I od ciebie bałbym się masażu, nie ufam tym dłoniom - odparł, wskazując na najzwyczajniejsze ręce trzymające kubek. Właśnie, kawa, jak mógł zapomnieć o swojej? Upił ostrożnie łyk, nie chcąc się ze zdenerwowania zakrztusić. Powoli stygła, a zimna kawa była najgorsza, musiał się więc spieszyć.
- Czy ty jakiś wywiad ze mną przeprowadzasz, informacje zbierasz? Nie opowiem ci o moich doświadczeniach miłosnych! - Głównie dlatego, że ich nie miał, a kłamać nie umiał. Zresztą, domyślna osoba mogłaby się tego domyśleć po rumieńcu na jego policzkach i spuszczonym wzroku. - ...po co właściwie odpowiadam ci na pytania? - spytał niepewnie, jakby to Moroi powinien znać odpowiedź. Czemu dawał się wciągać w dyskusję? - Sam byś mi coś o sobie opowiedział, a nie tylko wypytujesz. Na razie wiem, że lubisz kawę i nie umiesz robić masażu. To trochę mało jak na drugą randkę, nie sądzisz? - Ojej, i podłapał wątek randek. Wcale tego nie chciał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Roześmiał się ze sztuczną serdecznością w reakcji na jego słowa, po czym pobieżnie zmierzył go wzrokiem. Jego nowy znajomy wyglądał, jakby właśnie wracał z praktyk w kancelarii prawniczej. Taki grzeczniutki, ułożony i jeszcze całkiem przystojny nawet, jednakże zbyt, jak na standardy Hachiego, nudny. To był typ osoby, którą chciałby rozgryźć i doprowadzić do zepsucia.
To trudno, bo całkiem nieźle ci idzie. Jeszcze pomyślę, że naprawdę starasz się zdobyć moje serce, prowokując „przypadki”, które przeplatają nasze drogi~ Nyacchi~ I już przeszliśmy na zdrobnienia imion, ohoho… – Wyszczerzył się do niego uśmiechem, o który można by było posądzić raczej rekina aniżeli sympatycznego dzieciaka. Dużo zębów, mało dobrego humoru, a prawie zero czystych intencji.
No ja nie wiem, Nyacchi~ ne~ dlatego się dopytuję! Jeżeli mamy spędzić ze sobą resztę życia, to muszę wiedzieć, jak o ciebie zadbać – Wyciągnął obie dłonie w jego stronę, kładąc je na blacie, wewnętrzną stroną do góry. Nie były zbyt duże jak na mężczyznę, jednak ciężko było je nazwać delikatnymi. Były poznaczone paroma bliznami czy zadrapaniami, wskazując na to, że ich właściciel był ciamajdą pchającą się w kłopoty. Starał się wychwycić spojrzenie mężczyzny swoim; choć nie byłby zadowolony z tego porównania, to przypominał trochę kota. Równie śmiała bestia, która uwielbia patrzeć w cudze oczy.
Może i przeprowadzam! I nie zapominaj, że dzięki moim dłoniom dostałeś kawusię! – Zrobił na krótką chwilę minę naburmuszonego dzieciaka, po czym, jakby w ponaglającym geście, zgiął i wyprostował palce.
No zobacz, pomacaj se, zupełnie niewinne. – Po co to robił? Nie wiedział sam. Póki co starał się patrzeć mu w oczy, tym razem przypominając sobie ich wyraz z czasu przygody w sklepie. Nie pasował do tego, jak teraz prezentował się mężczyzna; zawstydzony, poirytowany i zagubiony, ale gdzieś w środeczku aż nazbyt uprzejmy. Kontakt wzrokowy urwał Shinya, a na jego pytania Hachi przez chwilę nie odpowiadał.
– Nie mam pojęcia, po co odpowiadasz, ale mi się podoba, więc chcę to kontynuować~ Nyachi~ I nie mogę ot tak! Ohoho~ w sumie to wiesz~ jak tak się do randkowania rwiesz, to myślę, że możesz mi pozadawać pytania. A ja odpowiem szczerze! Masz… Pięć sztuk! Tak. Tylko szybko! Niedługo koniec mojej przerwy~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Jakbym chciał zdobyć twoje serce, kupiłbym ci tamto wino, na którym tak ci zależało - odparł z przekąsem, starając się w ten sposób zasłonić jakoś zażenowanie wynikające z rozmowy. - A dbać można o mnie, zapewniając mi spokój, lubię spokój. Ale nie mam wcale spędzić z tobą całego życia, co ty myślisz! Mówisz... myślisz też! - Pokręcił gwałtownie głową, jakby chcąc oczyścić głowę. Tak jakby mogło mu to pomóc. Miał wrażenie, że ten gest wykonał dziś już za wiele razy. I o co chodziło z tymi rękoma? Shinya wgapiał się w nie, ale Hachi chyba nie podejrzewał, że je chwyci? To by było... mocno niezręczne. Cóż, taki chyba właśnie był cel rudzielca. Okiayu odnosił wrażenie, że jedynym celem tamtego było zażenowanie go. Całkiem nieźle mu to szło.
- Tak, przyniesienie kawy doceniam... ale coś mi mówi, że jak do tych dłoni pasuje wiele określeń, "niewinne" nie jest jednym z nich. - Wskazał na jedno z licznych zadrapań, dotykając je koniuszkiem palca. Ale na pewno wcale nie macał zgodnie z poleceniem. - Przełaziłeś przez krzaczory, biłeś się? Uosobienie niewinności z ciebie. - Poklepał w udawanej trosce wierzch jego dłoni, po czym wyprostował się, zorientowawszy się, że pochyla się nad stołem.
- A kto powiedział, że chcę ci zadawać pytania, baaaka - odparł nadąsany, choć u niego nie była to reakcja, by wyglądał uroczo, choć niektórzy mogliby tak uznać. Pewnie przez ten rumieniec, który wciąż oblekał jego policzki. Ile jeszcze mógł tam tkwić?
- Ale taki jesteś hojny, że aż skorzystam. W jakich godzinach tu pracujesz? - ...no może pytanie brzmiało nie na miejscu, ale w ten sposób mógłby łatwo unikać tego irytującego, zawstydzającego go co rusz młodzieńca.
- Gdzie mieszkasz? - No i się zapędził. Miał pytać o okolicę, a z pośpiechu zabrzmiało, jakby naprawdę chciał go stalczyć. A po prostu chciał wiedzieć, gdzie powinien nie chadzać! Na tym etapie Shinya robił się coraz bardziej czerwony, zawiedziony swoją impertynencją, ale brnął dalej. A wcześniej dopił jednym haustem swoją kawę.
- Co najbardziej lubisz robić? - Ha, tu już nie miał ukrytego motywu. I nawet wyszło całkiem sympatycznie. Chyba. Taką miał nadzieję. W każdym razie brzmiało, jakby naprawdę chciał poznać lepiej swojego nowego znajomego.
- Podoba ci się praca tutaj, czemu tu zacząłeś pracować? - A nuż potraktuje to jako jedno pytanie? Cóż, niby były to dwa pytania, ale ostatecznie odnosiły się do tego samego.
- Jaki jest twój typ? - Oho, a tu wystrzelił. Aż zamarł, zaskoczony słowami, które opuściły jego usta. Wgapiał się w niego z wyrazem niedowierzania na twarzy. Cóż to było za pytanie? Chyba miało być ironiczne, wynikające z komentarzy Hachiego i gadaniu o randkach. To z pewnością on go tak zasugerował!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chciałbyś mnie upić i wykorzystać, a nie zdobyć serce. Pewnie sobie myślisz, że jak jestem niższy, to mam słabszą głowę! – W twoim przypadku Hachirō to się faktycznie sprawdzało. Padłby po najwyżej dwóch, no, może trzech kieliszkach wina i to takich wypełnionych najwyżej do połowy. Jeśli nie, to skończyłby płacząc i w końcu zapłakałby się do snu. A wolałby się nie pokazywać Shinyi w takim stanie; nie lubił wzbudzać litości ani prezentować się od słabej, żałosnej strony.
Tak też Ósemka siedział z wyciągniętymi dłońmi i obserwował mężczyznę, dostrzegając jego wahania, kiedy ten najwidoczniej rozważał, czy powinien dotknąć Hachiego. Zmrużył lekko oczy, choć dalej było w nich widać pewien psotny błysk, zabarwiony z lekka dumą, wywołaną przysłowiowym nie wiadomo czym. Ciało rudzielca przez moment się spięło, gdy poczuł delikatny, praktycznie nieśmiały dotyk, jednak ani drgnął, jakby bał się, że spłoszy mężczyznę. Nie, żeby między facetem mającym jakieś cholerne metr dziewięćdziesiąt a płochliwym króliczkiem bądź motylkiem były jakiekolwiek podobieństwa.
Przełaziłem przez krzaki… Bić też się biłem, ale wiesz, że nie jestem ze szkła, żeby od bicia kogoś pękać. Nie jestem delikatny, a moje nazwisko kłamie – Odpowiedział z lekkim przekąsem, ale i pewną zaczepnością. Niemniej jednak trochę się wycofał; nie spodziewał się, że mężczyzna faktycznie go w ogóle dotknie. Skulił się delikatnie, a ciało wyraźnie napięło, jakby spodziewał się ataku. A jednak to było w jakimś stopniu przyjemne.
A kto powiedział, że nie chcesz mi zadawać pytań? Wyglądasz na dość chętnego jednak~ – Skomentował dalej takim samym tonem, nieznacznie przedłużając samogłoski. Cofnął nieco dłonie ku sobie, jednak nie na tyle, żeby wyglądało to jak wycofywanie się albo ucieczka.
Od otwarcia do szesnastej. – Odparł krótko swoją wyuczoną formułką, zbywając szybko pierwsze pytanie.
A— Ahaha~ Póki co to mieszkam na południu, staruszku. Chciałbyś mnie odprowadzić, skoro takie pytania zadajesz, Nyacchi? Nie skorzystam. Chciałbyś, adresiku nie dostaniesz, numerek telefonu może kiedyś – Pokazał mu czubek języka i zmrużył oczy, starając się cały czas gapić w te jego.
Ładny kolor, Nyacchi, pasuje ci~ – To nie tak, że jego policzki same pokrywały się delikatnym różem. – Numer trzy jest trudny, wiesz. Lubię spacery. Lubię zwierzęta, chciałbym mieć psa. Poza tym no czytać lubię. I się rozpijać. Zaskoczę cię, nie lubię się bić, nie lubię rabować banków, nie lubię atakować niewinnych. Zdziwko kurde. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu tak uroczym, że aż prosił się o powybijanie mu zębów.
Nie mogę powiedzieć czy lubię czy nie, bo to trochę tak… Nie tego w pracy. Zacząłem bo muszę się sam utrzymywać, a to… To podobno dobry start. – Wzruszył ramionami w czasie oczekiwania na kolejne pytanie, które dosłownie zwaliłoby go z nóg, gdyby stał. Zakrył usta dłonią, chcąc w ten sposób stłumić chichot, jednak wyrwało mu się dość głośne parsknięcie.
Mój typ. W sensie, że partnera? Ktoś na tyle silny by mnie ogarnął, ale na tyle niebucowaty, żebym miał swobodę. I w sumie lubię, jak mężczyzna jest wyższy. A kobiety lubię niższe. Lubię okulary. I jasne oczy, bo tutaj to rzadkość. I w sumie to tyle. Nic wielkiego. – Wyjaśnił bez większych problemów czy oporów, po czym odchylił się do tyłu i oparł wygodniej o oparcie. – Ale nie ma tak łatwo. Chcę od ciebie tych odpowiedzi. Znaczy na te pytania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

No i sam się wkopał. Mógł się domyślić, że zadawanie takich pytań nie poskutkuje tym, że sam dostanie takie same. Cóż, przynajmniej nie zadał mu gorszych. Choć szczerze mówiąc, na tę chwilę ciężko mu było wpaść na jakieś gorsze. Na pewno takowe były, ale Shinya wyobraźni najlepszej to nie miał.
Już przez chwilę obawiał się, że przesadził z dotykaniem ręki Hachiego i taką napastliwością niepodobną do niego. Miał wrażenie, że ten się spiął. Szybko cofnął od niego dłonie, chwytając kubek i starając się nie patrzeć w oczy rudzielca. Jego oczy zawsze mówiły jego rozmówcom zbyt wiele.
- N-nie chcę wcale adresu... chcę tylko wiedzieć, gdzie powinienem na ciebie uważać! - odparł, siląc się na spokój. Przy okazji zanotował, że dopiero w późniejszych godzinach otwarcia lokalu może liczyć na inną obsługę, a wtedy zwykle już pracował. Takie właśnie miał szczęście.
- I nie mam żadnego koloru! - Musiał jeszcze zaprzeczać oczywistej czerwieni, którą czuł pod skórą policzków? Jak bardzo wstydliwa mogła być osoba, by nie umieć się przyznać do rumieńca. Czasem miał wrażenie, że zdecydowanie powinien mieć zakaz prowadzenia prywatnych rozmów z obcymi. W sprawach oficjalnych nie miał problem, jak tylko schodziło na tematy bardziej skupiające się na nim i odbiorcy, od razu gubił się w sobie.
Przy okazji chociaż dowiedział się, że faktycznie rudzielec miał upodobania w obu płciach. Nie powinien się dziwić, bez żadnych dwuznacznych myśli obiektywnie mógł stwierdzić, że ten jest zwyczajnie ładny i spokojnie mógł się podobać wielu ludziom.
- Co to za wysługiwanie się moimi pytaniami - burknął, ale nie protestował, tylko przez chwilę się namyślał. - Ja pracuję raczej późniejszą porą, wieczorami a czasem i się zostaje po nocach. Ale że nie dopytałeś, to nie powiem, gdzie dokładnie. - Uśmiechnął się pod nosem. Jeszcze tego brakowało, by młodzieniec zaczął mu na złość przychodzić do baru.
- Ja mieszkam na zachodzie. Jak dajesz mi tylko kierunek, to tylko kierunek dostaniesz w zamian~ Poza tym chyba nie potrzebujesz większej dokładności, nie? Przecież nie będziemy się odwiedzać. - Żeby w tej chwili wiedział, ile razy w przyszłości będą wpadać do swoich domów...
- A za swoją pracą niezbyt przepadam... za dużo problemów, no i nocny tryb życia średnio do mnie przemawia. Potem nie mogę się dobudzić. - Uniósł puste naczynie po kawie, jakby na dowód, że potrzebuje jej do istnienia. Co nie mijało się z prawdą. Tak jak wcześniej pijał głównie herbatę, tak od zaczęcia pracy w barze przerzucił się na coś, co go faktycznie budziło.
No i nadeszło najgorsze pytanie. Po kiego licha je w ogóle zadawał? Przecież wcale nie potrzebował takich informacji. Jeśli chciał zawstydzić jakoś Hachiego, to zdecydowanie nie był najlepszy sposób. A teraz musiał jeść własne lekarstwo.
- Co do partnera... - urwał, nie umiejąc znaleźć słów. Czy też raczej pokonać zażenowania, przez które nie mógł ich wypowiedzieć.- Ś-średnio mam - wydusił w końcu. - Chyba ktoś, komu nie przeszkadza nudne, spokojne życie... A wygląd, to... mam pustkę w głowie. - Wzruszył ramionami, utkwiwszy wzrok w ostatnich kroplach kawy rozlewających się na dnie kubka. - Niezbyt chyba się nadaję do związków. - Zaśmiał się nerwowo. No tak, to tyle z ładnego mówienia "jestem prawiczkiem i nigdy nikogo nie miałem". Wcale nie czuł się w tej chwili starszy od rudzielca.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czy miał jakiś plan na tę specjalną okazję? Absolutnie nie. Hachirō był zupełnie bezczelny, spontaniczny, zawsze szedł na żywioł i przy tym wszystkim nie był szczególnie rozgarnięty. Wszystkie te cechy powinny być w oczach drugiego mężczyzny wydatne i silnie przemawiające własnym głosem. Pytania nie sprawiły, że poczuł się jakoś skrępowany; bardziej zrobił to ten delikatny dotyk. Moroi nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś dotykał go w ten sposób, tak niepewnie i jakby bał się go skrzywdzić. Już pewniejszy swego byłby, gdyby mężczyzna przywalił mu w twarz, ale to coś…? Było dziwne, choć na swój sposób przyjemne, zbyt przyjemne, za bardzo budzące wstyd, alarmujące.
Jasne, że wcale nie chcesz, mhm, wcale i absolutnościowo, buło – Skomentował sceptycznie i zaśmiał się, chcąc w ten sposób zamaskować swoje zawstydzenie. Nie miał zamiaru mu niczego pokazać, choć policzki delikatnie mu się czerwieniły, na co Moroi zareagował skarceniem się w myślach za takie dziecinne zachowania. Robił gorsze rzeczy i dopuszczał się ich często, a jednak braku przyzwyczajenia do delikatności nie mógł się wyzbyć.
Masz… Czerwony. Podoba mi się, taki duży, a jednak taki wstydliwy~ ahihihi… – Skomentował, wieńcząc swoją wypowiedź niewinnym chichotem, który przez pewną bandę niegodziwych ludzi uznawany był za uroczy. Absurd. Naprawdę przy Shinyi czuł się tak, jakby był kotem pastwiącym się nad myszą. Niewiele brakowało, by w końcu podjął decyzję o pożarciu niewinnego zwierzątka.
Nie mam zamiaru cię szukać, nie jestem znudzony ani zdesperowany, staruszku. Jesteś dla mnie za stary – To nie tak, że Hachiemu starsi się podobali bardziej niż rówieśnicy czy osoby młodsze. Na pewno nie.
Zachód? Robisz na polu czy tak po prostu? – W końcu właśnie z tego słynęła tamta część miasta, a postura rozmówcy podpowiadała, że całkiem nieźle by się tam spisywał. – Aaa, nie, to nocnego tam raczej nie ma chyba? Znaczy, mnie to serio nie obchodzi, no – Wzruszył ramionami.
Jakbyś był dla mnie miły, to zaoferowałbym ci jakieś obniżki do kawy na mój koszt, bo mam takie z racji pracy – Odezwał się z uśmiechem, mrużąc przy tym lekko oczy.
Ale nie byłeś, więc płać jak inni, dziaduniu – Uprzejmy, delikatny uśmiech przeszedł w złośliwy.
Pewnie romantyk z ciebie – Dodał, dalej ciesząc ryjka w ten sam sposób. Nie śmiałby się, gdyby faktycznie tak było, jednak zupełny brak doświadczenia ze strony mężczyzny totalnie by go zdziwił. Sam nie miałby tyle silnej woli, by opierać się pokusom tego typu. Shinya był taki spokojniutki, że Hachiemu wydawał się typem, który dobiera sobie drugą połówkę jedynie w oparciu o uczucia i inne takie ciekawostki, których Moroi i tak nigdy nie pojmie.
Ne… Staruszku. Koniec mojej przerwy – Westchnął, podnosząc się z miejsca. – Dobierasz coś jeszcze? – Zapytał, po czym uniósł oba naczynia po kawie. Tak czy siak poszedł odnieść je, natomiast do samego Shinyi wrócił, czy to żeby przyjąć zapłatę, czy to żeby donieść mu coś. – To jak tam?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Shinya zaciskał mocno usta, patrząc się jak najbardziej obojętnym wzrokiem na rozmówcę. Nagle zachowanie pokerowej twarzy stało się kilka razy trudniejsze. Nawet nie próbował się dalej tłumaczyć - i tak by się jedynie pogrążał. Co ciekawe, rumieńce Hachiego wcale go nie ośmielały - wręcz przeciwnie, sam fakt, że zawstydził młodzieńca, był dla niego jeszcze większym powodem do zażenowania. Wcale nie miał tego w planach przecież! Na pewno nie w ten sposób.
- No i dobrze, bo ty jesteś zdecydowanie za młody. Jeszcze by mnie o łamanie prawa oskarżyli. Zwłaszcza że wcale na pełnoletniego nie wyglądasz! - No i Shinya głupio utożsamiał młody wiek z mniejszym doświadczeniem i większą uległością. Tak, dokładnie jakby dało się mieć mniejsze doświadczenie od niego. Zresztą zupełnie go do związków nie ciągnęło, po co Moroi w ogóle wciąż poruszał ten temat? Jakby zastawiał na Shinyę pułapkę!
- Nie, nie robię w polu... mój dziadek kiedyś tak. Ojciec odziedziczył po nim dom no i tak... jakoś nigdy nikomu nie przyszło na myśl się przeprowadzać. - Wzruszył ramionami. Ot, hitoryjka o jego rodzinie. I tak nic przecież Hachiemu nie mówiła o Okiayu, więc mógł się nią podzielić.
- Jeszcze nie jestem aż tak biedny, by żebrać o zniżki - odparł spokojnie, wyciągając portfel, gdy ten odchodził z naczyniami. Tak, zdecydowanie za bardzo się zasiedział. Powinien już być w domu o tej porze. Cóż, następnym razem, jak tu przyjdzie, weźmie coś na wynos zamiast się zagadywać. O ile przyjdzie. Jeszcze tego nie wiedział. Kiedy rudy wrócił, podał mu dokładnie odliczoną kwotę - nie chciał jeszcze czekać na wyliczanie reszty, pragnął po prostu wyjść.
- Już nic więcej nie trzeba, na mnie pora. - Wstał i skłonił się lekko, uprzejmie. Tak, nawet wobec wkurzających go dzieciaków zachowywał dobre maniery. Ale muiał przyznać, że rozmowa była... ciekawa. Może nawet nie taka okropna. Ale mimo wszystko zaraz potem czym prędzej wyszedł na zewnątrz.


Kilka tygodni później

Kolejny raz Shinya trafił na późniejszą zmianę w pracy, czyli siedzenie do późnej nocy, czy też rana dla niektórych, czekając z utęsknieniem, aż wszyscy klienci wyjdą i licząc na to, że nie będzie wielkich burd wywołanych przez pijanych ludzi. A zdarzały się nieraz, choć ciężko było powiedzieć, by były normą. Okiayu trzymał za ladą dzbanek z kawą, którą wciąż dolewał do kubka, nie chcąc usypiać na stojąco. Coś się zmieniło od czaów, gdy miał siedemnaście lat i zarywanie kolejnych nocy przychodziło mu z łatwością. A przecież jeszcze nie można było nazwać go starym. Nieco na to mimo wszystko za wcześnie.
Na szczęście w lokalu panował spokój i nie było prawie ruchu. Dwie postacie siedziały przy stoliku w rogu, opróżniając powoli butelkę stojącą na blacie. Shinya nigdy nie podsłuchiwał klientów, ale umiał oceniać, czy atmosfera między nimi jest napięta, przez co wieczór może skończyć się nieprzyjemnie. Na szczęście tym raze nic na to nie wskazywało. Cieszył się też, że nie miał klientów przy barze - często siadały tam osoby, które przychodziły same i w ten sposób łatwiej było im zamawiać kolejne napitki, ale też mężczyzna niewojo się czuł, nie wiedząc, czy i jak powinien ich zagadywać.
W pewnej chwili usłyszał zawiasy otwieranych drzwi i zerknął w ich stronę, kłaniając się machinalnie wchodzącemu, by go powitać. Dopiero wtedy przyjrzał się mu i aż otworzył szerzej oczy, kiedy go rozpoznał.
Czy Hachi go śledził? Czy też naprawdę wpadł przypadkiem akurat do jego miejsca pracy? Cóż, podejrzewał go o szlajanie się po barach, ale że akurat musiało paść na ten konkretny! Jakby los usilnie zwalał mu rudzielca na głowę, kpiąc z niego w żywe oczy. No i teraz wiedział, że ten jest pełnoletni, więc musiał go obsłużyć, taka praca.
- Czym... - Odchrząknął, słysząc, jak cichy jest jego głos. - Czym mogę służyć? Co podać? - Nie wiedział, czy zachowanie profesjonalizmu w takiej sytuacji było odpowiednie, ale na pewno nie lepsze byłoby wskazanie go palcem z okrzykiem "TO TY!". Przynajmniej nie musiał go prosić o pokazanie mu przepustki, skoro wiedział już, że ten faktycznie jest pełnoletni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie miał co robić, a jak jest się nieudacznikiem, który w znacznej mierze opiera swoje istnienie na byciu pasożytem, to jedyną słuszną drogą jest aktywne alkoholizowanie się. Udał się do baru sam, ciesząc się w pewien sposób tym, że większych tłumów tam nie zastał. Jeśli to był jakiś podły lokal, to Hachiemu nawet bardziej się to podobało niż ustawa przewiduje. Wydawało się to po prostu o wiele bardziej ekscytujące niż zwyczajne miejsca, choć nie zanosiło się na to, że tutaj spotka go coś niesamowitego. Nieczęsto zjawiał się właśnie w tym miejscu, a zwłaszcza ostatnio, kiedy był zwyczajnie zmęczony pracą.
Dostrzeżenie znajomej twarzy było dla niego w pierwszej chwili uczuciem podobnym do deja vu. Patrzył na tego barmana napastliwie, marszcząc brwi przy tym, jakby próbował sobie przypomnieć, skąd go zna. Podszedł parę kroków, spoglądając tak na niego spode łba, aż w końcu dotarł do lady, za którą stał tamten. Prychnął cicho słysząc jego cichutki głosik i uśmiechnął się do niego promiennie.
Coś, co wychodzi ci najlepiej… – Zrobił pauzę, a w jego oczach zabłysnęło coś wybitnie skurwolskiego. – Nyacchi. Liczę na ciebie. Dobrze żeby mocne było. – Przysiadł więc przy barze i nieco pochylił się do mężczyzny.
Pokazać przepusteczkę? – Spytał miękko, nawiązując do któregoś z ich poprzednich spotkań. Będzie zabawnie. I na pewno wcale nie zamówił byle czego z powodu braków w wiedzy o alkoholach. Wcale nie popijał przede wszystkim tanich win.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

O nie. To był koszmar... no, może nie każdego barmana. Shinya był pewny, że większość ludzi pracujących w tej branży nie miała z tym problemów. Ale on aż do przesady przejmował się, gdy ktoś kazał mu wybrać za niego. A co, jeśli klientowi nie zasmakuje? Co jak nie trafi w jego gust? Wiedział, że niektórzy mieli fantastyczne wyczucie i potrafili całkiem dobrze zgadnąć preferencje alkoholowe osoby siedzącej naprzeciw, ale nie on. Ba, on miał problem z decydowaniem o rzeczach dla siebie, co dopiero, gdy w grę wchodziły obce albo niemal obce osoby!
Po chwili jednak się zreflektował i nieco opanował. Nie miał przed sobą obcej osoby, miał... nawet nie wiedział, jak Hachiego nazwać. Nie był to jego kolega ani nic takiego, choć nie żywił do niego aż tak złych uczuć jak przy pierwszym spotkaniu. Ale to wcale nie znaczyło, że miał się nim przejmować! Najwyżej mu się nie spodoba i wyjdzie. Tak, tak właśnie mogło być.
- Obejdzie się bez niej, jeszcze nie mam sklerozy - odparł i choć ton miał opanowany, to przeklinał się w myślach. Cóż, to zdecydowanie nie było profesjonalne podejście, a takiego miał zamiar się trzymać. Coś mu nie wyszło.
Ale co mógł mu podać? Jak o alkohole chodzi, wiedział jedynie, że ten pijał wino, to samo zresztą, co sam Shinya, o czym przekonał się przy ich pierwszym spotkaniu. Nie był do końca pewien, ale jeśli pamięć go nie zwodziła, było to wino słodkie - czyli mógł iść raczej w tę stronę. Jakiś słodki drink. To już zawężało możliwości. Ale co jeszcze o nim wiedział? Mimo sesji pytań i odpowiedzi, jaka się między nimi odbyła, nadal nie miał tych informacji wiele, tyle tylko, że ten pracuje w kawiarni...
I wtedy go olśniło. Uśmiechnął się lekko i sięgnął po szklankę i lód. Nasypał do naczynia kilka kostek, wlał odmierzoną ilość wódki, po czym dodał o połowę mniej kawowego likieru Kahlúa i zamieszał, po czym postawił drinka przed rudzielcem.
- Mam nadzieję, że Black Russian będzie ci odpowiadał - odparł pogodnie, obserwując go uważnie. Słodkie, mocne i kawowe. Jakoś mu to do niego pasowało.
- Mamy aż za duże zdolności wpadania na siebie w miejscu pracy. Jak dobrze pamiętam, podejrzewałeś nie o śledzenie cię~ Ale... nie zrobiłbyś tego, prawda? - spytał niepewnie, nie ukrywając swojego zaniepokojenia tą myślą. Jak jeszcze nigdy miał ochotę napić się w pracy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Cicho prychnął w reakcji na komentarz odnoszący się do przepustki, jednak z racji na wszelkie dźwięki roznoszące się po lokalu, bardziej wyglądało to jakby po prostu lekko wzruszył barkami. Patrzył więc na mężczyznę wyczekująco, a usta rozciągały mu się w szerokim, lisim uśmiechu. Mogłoby się wydawać, że coś uknuł, ale bynajmniej tak nie było. Chłopak lubił udawać, że ma do powiedzenia coś z sensem, coś zmieniającego układ kart, że on wie o wszystkim, co się dzieje, ale… Jakby mu się tak przyjrzeć, to widać, że tak nie jest.
Przyglądał się jego ruchom trochę jak  kot światełku migającemu na podłodze, ścianach, na ulubionej zastawie stołowej matuli. Dopiero w chwili, kiedy Shinya podał mu drinka, Hachi pokiwał wolno łebkiem. Nie znał tej nazwy, ale fakt faktem — przede wszystkim był dzieciakiem, istotką, dla której szczytem wymyślności było kupienie taniego wina i uciekanie z nim przed patrolem S.SPEC.
Nie brzmi źle – Odpowiedział ze sztuczną pewnością siebie. Nie ogarniał drinków za grosz, ale jak coś miało śmieszną nazwę, to przecież nie mogło go zdradzić.
 – Ha? Nie. Chciałbyś pewnie mieć skrytego wielbiciela, co, Nyacchi~? – Zapytał, mrużąc oczy i uniósł naczynie z drinkiem do ust, ledwie jednak mocząc w nim język. Nie smakowało źle, było słodkie, smakowało kawą i miało intensywny, alkoholowy posmak. Chyba przeprosi się z bardziej cywilizowanymi metodami picia alkoholu, ale…
Zobaczymy, może przyszedłem specjalnie, może nie. Tylko trochę tak nudno – Upił drinka i tkwił chwilę milcząc.
… Pobawmy się. – Wypalił, uśmiechając się przy tym niemal nieprzyzwoicie. Na twarzy pojawiał się powoli rumieniec, ale słabo widoczny przez oświetlenie.
– Trzy punkty do zwycięstwa! Podajemy po trzy zdania, jedno prawdziwe, dwa fałszywe. O nas. Zła odpowiedź moja — płacę ci z napiwkiem. Zła twoja — mam drineczka za darmo. To dość uczciwe, zaostrza rywalizację! I… I zwycięzca dostanie albo tamto wino albo jedno życzenie. Co myślisz? No dalej~ Zaczynaj~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach