Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

 I will not fail you, I promise! [Destrophy & Insomnia] H2QNvGb

---

Wszystko miało miejsce dwa lata temu w siedzibie gangu DOGS, zwanej Kryjówką 40 rozbójników. Sama nazwa w sobie nie była tragiczna, ale nie była adekwatna do wielkości ugrupowania. Jednak nie można powiedzieć niczego złego, że psia rodzina się powiększała. Właśnie z tego powodu blondynka się cieszyła. Więcej było twarzy do oglądania i poznawania. Dzięki temu mogła spotkać ciekawą osobę, z którą parę słówek mogła wymienić. Zawsze była przyjaźnie nastawioną duszą do towarzyskich rozmów na wszelakie tematy. Uwielbiała wysłuchiwać opowiadań z przeszłości jednej, czy drugiej osoby jaką spotykała. Sama też dorzuciła grosza do tematu i mówiła o swojej osobie. Jednak nigdy nie przeszło jej na myśl, żeby obszernie opowiadać na swój temat. Nie lubiła wracać do czasów przeszłości, gdzie jeszcze żyła w Mieście-Trzy. Nie wspominając o chwilach pierwszej śmierci, czy chociażby chwile stania się anielicą. Sama wzmianka o kopule bywa dla niej męcząca psychicznie. Niegdyś się tam wychowywała i wszystko wzięło łeb. Odpowiedzialny był za to szalony kierowca samochodu, który nawet nie próbował zahamować. Ba. Tak jak się pojawił na horyzoncie to też zniknął. Zastanawiała się czasami nad losem tego głupca, który pozbawił jej własnego życia. Wciąż żyje na wolności? Czy może został wtrącony do paki? A może mu się umarło? Na żadne z tych pytań nie odnalazła odpowiedzi i może nawet nigdy nie znaleźć. Jednak nie miała zamiaru gdybać nad przeszłością. Teraz miała nowe życie pełne emocji. Nigdy nie wyobrażała sobie, że przyjdzie jej mieszkać wśród szajbusów. Kochanych szajbusów. Nie wspominając o pewnym zadaniu, które dostała za czasów przebywania w Edenie. Kiedy tylko opanowała swoje zdolności to została aniołem stróżem, a jak na nich przystało też otrzymała podopiecznego. Miała nad tą osobą czuwać i dołożyć wszelkich starań żeby o nią zadbać należycie. Stąd też właśnie przyszedł do jej głowy pomysł by wstąpić w szeregi gangsterów Desperacji. Może nie zgadzała się z ich metodami całkowicie, ale była bardzo blisko ważnej osobistości. Insomnii. Zawsze się starała doglądać nad nią, czy czasem nie zrobiła sobie krzywdy. Nie wspominając o wpakowywaniu się w kłopoty. Mogło to być irytujące zważywszy na wiele czynników, a o tym nie zdawała sobie sprawy blondynka. Nie posiadała odpowiedniej ilości szarych komórek, żeby wysunąć właściwe wnioski. Spędzała długie i późne wieczory nad rozmyślaniem, czy czasem nie powiedzieć o tym ostatecznie. Jednakże obawiała się reakcji ze strony czarnowłosej. W końcu mogła sobie tego nie życzyć, żeby ktoś nad nią czuwał w potrzebie. Nie mówiąc o zrozumienie powierzonej misji. Także więc pewnego dnia miała zamiar się zabrać w sobie, żeby powiedzieć jej o tym wszystkim. Kiedy to się jednak nastanie tego nikt nie wiedział, nawet ona sama. Spacerowała sobie spokojnie po korytarzach wielkiego domostwa rodziny, mijając wiele znajomych twarzy. Ubrana była niczym klasyczny pożeracz kotów. Niemal całościowo na czarno. Miała na sobie świeżo znalezione glany, które nie były pierwszej młodości. Widać było na nich lekkie uszkodzenia, które nie odbierałyby im piękna. Kolejną rzeczą co miała na sobie to były ciemne bojówki. Widać było gołym okiem podarte nogawki, czy chociażby dziurę na prawym kolanie. Trzymały się idealnie na ciele blondynki więc nie mogła narzekać. Miała również wielkie szczęście z doborem górnej garderoby, która się wyróżniała kolorem. Szara koszula od wszelkiego i mało istotnego brudu. Prawdę mówiąc brakowało połowy rękawa po lewej stronie. Nie można zapomnieć o obecności bandaży na rękach, które przysłaniają znaczną ilość blizn u dziewczyny. Akurat u nich nie brakuje dodatkowej czerwieni. Można więc powiedzieć, że były dość nowe w użytku biorąc pod uwagę standardy Desperacji. Dolna część twarzy była zakryta pod żółtą chustką DOGS. Zdecydowała się na takie miejsce, gdyż zasłaniało jej twarzyczkę. Przynajmniej nikt nie musiał spoglądać na twarzyczkę młodej anielicy, która do ciekawych nie należała w żaden sposób. W takim stroju była wcześniej na powierzchni i nie planowała się go zbyt szybko pozbywać. Poszukiwała na zewnątrz paru rzeczy, które mogłyby się jej zdecydowanie przydać. A tego było bardzo sporo można powiedzieć. Wszystko było bezpieczne w wojskowej torbie, z której ograbiła nieboszczyka. W końcu taka piękna rzecz nie mogła się marnować u boku martwego żołnierza, któremu już by się nie przydała. Zanosiło się dla niej na spokojny dzień, ale czy taki był w rzeczywistości? Nikt tego nie wiedział. Miała zamiar potem poszukać jednej osoby, ale to mogło poczekać. Przecież nie będzie paradować z gratami wte i wewte. Nie było ku temu żadnych powodów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czasami chciałaby móc powiedzieć, że przeżyła szesnaście spokojnych lat otoczona kochająca rodziną i świetnymi przyjaciółmi, bez większych kłopotów i sporów. Za takie łgarstwo niejeden nabrałby ochoty, by wyszorować jej buzię mydłem, albo nawet Domestosem. Prawda była taka, że w czystej teorii każdy z Psiaków usiłował wyperswadować jej niebezpieczne zachowania, pilnować, żeby nie robiła głupot i pakować do głowy przydatne rady i życiowe wskazówki. Nikt nie chciał podpaść Hemofilii, a ta wyraziła się dość jasno na temat zasad, które obowiązywały jej córkę. Żadnego oddalania się od kryjówki, żadnego narażania życia, żadnego życia tak w ogóle. Chcąc przystosować się do zaleceń Amelii, pobratymcy z DOGS pilnowali młodej aż do bólu dokładnie. Wymknięcie się spod czujnego oka wszystkich samozwańczych opiekunów zakrawało o cud, toteż zamiast spokojnego, beztroskiego funkcjonowania tak naprawdę odbywały się ciągłe scysje i wylewanie żali. Nic nie irytowało Insomnii bardziej, niż ograniczanie jej wolności bez rzeczywistego powodu. Uważała, że w pewnym wieku zabranianie jej samodzielnych wypraw było wręcz absurdalne. Przecież i tak nie poszłaby na start nigdzie daleko! Musieliby mieć ją za głupią, żeby tak twierdzić - może więc właśnie taka była ich opinia? To jeszcze bardziej frustrowało młodą Leather, bo nie po to wciąż pytała wszystkich o wszystko, uczyła się jak najwięcej przydatnych wiadomości i zdolności, żeby wciąż mieć opinię osoby nieporadnej i niezdolnej do samodzielnego funkcjonowania.
Podejrzewała, że przez to wszystko kiedyś trafi ją regularny szlag.
Do wszystkiego można się było przyzwyczaić, o ile nie przybierało na intensywności. Przez lata udało jej się już nieco wybadać co poniektórych członków gangu i przekonać się, jakie argumenty i perswazja najlepiej na nich działają. Stąd jeszcze czasem udało jej się coś cichcem ugrać dla siebie, a wpadki i kłótnie stały się rzadsze. Życie toczyło się dość standardowym rytmem, dopóki nie pojawił się on.
W opinii Nayami - zło wcielone. Rzep wplątany ogon. Wrzód na wiadomej części ciała. Kula w oku i sól u nogi, chyba najbardziej irytująca istota żywa na planecie. Ins nie wiedziała zbyt wiele o rzeczywistych rozmiarach Ziemi, ale pozwalała sobie na takie stwierdzenie ze stuprocentową pewnością swojej opinii. Na początku myślała, że mogą się zakolegować. Bądź co bądź wymordowana w mniejszym lub większym stopniu przyjaźniła się z każdym członkiem gangu, większości przypinając łatki osób z rodziny. Z Destrophy szło się całkiem nieźle dogadać do pewnego czasu, a kłopoty zaczęły się później. O ile do starszych, którzy wymądrzali się i wciąż jej rozkazywali, zdążyła już przywyknąć, tak nie mogła znieść podobnego zachowania od osoby w swoim - jak sądziła - wieku. Nayami nie należała do osób cierpliwych, stąd też gdy musiała ciągle znosić czyjąś obecność i, co gorsza, nadopiekuńczość, dostawała szewskiej pasji. Przez ostatnie kilka dni najzwyczajniej w świecie unikała Ratlerka, mając po uszy jego irytującej prezencji w swoim otoczeniu. W celach prewencyjnych ukryła się w małym saloniku, rozłożyła wygodnie na połatanej kanapie i zaczęła bawić się małą, gumową piłką. Podrzucała ją pod sufit, próbując łapać do rąk - to wcale nie jest takie łatwe, kiedy się leży na plecach! Ale przynajmniej miała święty spokój od wszystkiego i wszystkich, co było niesamowicie orzeźwiającym uczuciem.
Niechby tylko ktoś próbował zakłócić jej ten błogi stan...
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Spacerowała sobie po korytarzach kryjówki nosząc świeżo zdobyte rzeczy, oraz rozmyślając w pewnych kryteriach. Zastanawiała się nad osobą, którą miała sprawować piecze. W pewnego dnia zniknęła sobie podopieczna anielicy i spowodowało u niej mały problem. Nie wiedziała co się stało z dziewczyną, martwiąc się w pewnym stopniu. Mogła w końcu coś sobie zrobić, a tego nie mogłaby przyjąć do wiadomości. Stąd też postanowiła się pośpieszyć w obranych działaniach. Zanieść szybko graty do swoich czterech kątów, a następnie wyruszyć i poszukać czarnowłosej. Nie mogła się spodziewać, że to było umyślne działanie ze strony wymordowanej. W końcu nie mogła się spodziewać, że to była reakcja na czynności opiekuńcze panienki Destrophy. W końcu to było pierwsze poważne zadanie, jakie kiedykolwiek otrzymała do swoich rączek. Właśnie z tego powodu narodziła się obawa u niej i wolała się upewnić, że wszystko jest w porządku. Kroczek, po kroczku. Zbliżyła się drzwi swojego pokoju i następnie je otworzyła. W mgnieniu oka rzuciła do środka zbędną torbę i zamknęła pomieszczenia ponownie. Tak więc została jej wziąć udział w zabawie zwanej chowanego. Dostała rolę poszukiwacza, który miał znaleźć chowając się osobę. Można powiedzieć, że nie było to zbyt skomplikowane zadanie. Jednak nie było to proste zadanie. Główna siedziba gangu DOGS była bardzo obszerna, a poszukiwania jednej osoby było niczym szukanie igły w stogu siana. Prawie niemożliwym, ale nie mogła się poddawać anielica. Oznaczałoby to dla niej porażkę, której nie mogłaby przyjąć do wiadomości. Za żadne skarby tego paskudnego świata. Przemierzając po kryjówce się zastanawiała, gdzie mogłaby się udać i przebywać w wolnym czasie. Wiele było możliwości i to ją bardzo irytowało. Przeklinała w myślach. Czarne scenariusze wchodziły do jej łebka, a to pogarszało sytuację. Jednak szybko znalazła rozwiązanie tego problemu. Musiał się zdać na pomocy innych osób i to całej rodzinki, która przebywała w tym jakże kochanym miejscu. Zdecydowała się zaczepić pierwsze napotkane osoby, żeby chociaż trochę pomogły ze wskazówkami.
Ej! Widziałeś może gdzieś Insomnię? Mam do niej sprawę. — Zapytała mniej znaną osobę, oczekując konkretnej odpowiedzi. Nie otrzymała jej na niestety.
Nie, nie widziałem jej nigdzie. — Słysząc takie słowa, postanowiła nic więcej nie mówić i tylko kiwnęła głową na znak zrozumienia. Wiedziała, że nie ma sensu marnować czasu i męczyć biednego nieznajomego. Przystąpiła więc do dalszych poszukiwań odpowiedzi na swoje pytanie. Zaczęła znów kląć w myślach. Wulgarne słownictwo było u niej rzadkim zjawiskiem do usłyszenia. Miała nadzieję, że nikt nie potrafi czytać w myślach. Wtedy takie jednostki mieliby okazję, usłyszeć nieco przeklętego słownictwa jej autorstwa. I w takim przypadku reputacja ratlerki zostałaby zszargana kompletnie. Nie mogła więc do tego dopuścić. Zmotywowana do dalszego działania, postanowiła dalej dopytywać się kolejnych osób. Podobne pytanie i odpowiedzi. Nie pocieszało to biednej blondynki ani trochę. Przez chwilę miała wrażenie, że coś się właśnie stało i stąd też nikt jej nie widział. Niech to szlag. Kolejny raz padła ta myśli w jej wykonaniu. Postanowiła nawet siąść tyłkiem na ziemie i zastanawiać się nad dalszymi możliwościami poszukiwań. Pochłonięta była złowrogimi myślami, że ignorowała obecność przechodzących obok osób. Jedna się wyłamała i postanowiła zapytać co się stało bidulce. Nie kontaktowała z dobre kilka chwil, a wybudziło ją z transu pstryknięcie palcami. Kilkukrotne. Doszły nawet do jej ucha słowa, które padły na wiatr.
Wszystko w porządku? — Na to zapytanie szybko odpowiedziała panienka, następującym zlepkiem słów.
Nie, znaczy się... tak. Szukam Insomnii i nigdzie nie mogę jej znaleźć. — Powiedziała i nagle usłyszała śmiech rozmówcy, który szybko wyrzucił z siebie kolejne zdanie.
Nie żebym coś mówił, ale ona się znajduje w tamtym saloniku. Nie dziękuj. — Skończył pokazując palcem i odchodząc w radosnym nastroju. Kilka chwil zajęło łączenie wątków u ratlerki, aż w końcu zareagowała. Niczym błyskawica uderzona w ziemie, ruszyła w stronę pokoju. Złapała za klamkę drzwi i pociągnęła do siebie. Wleciała niczym burza do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Zlustrowała szybko wnętrze małego salonu za pomocą prawego oka. Zauważyła piłeczkę lecącą ku górze i dziewczynę leżącą na dość starej kanapie. Kamień z serca spadł dziewczynie na widok uciechy.
Insomnia! Nawet nie wiesz jak bardzo się martwiłem o Ciebie... — Szybko rzuciła w jej kierunku tymi słowami. Jednak jeszcze nie podjęła się próby podejścia. Trochę była zmęczona ciągłym szukaniem i stąd też potrzebowała chwili na mały odpoczynek. Musiała się jedynie chwilę ogarnąć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Podrzucała leniwie piłeczkę, patrząc się spod przymrużonych oczu na przybliżający się i oddalający czerwony punkt. Mogła wyglądać na niezaabsorbowaną niczym konkretnym, ale w gruncie rzeczy jej myśli krążyły dosłownie wszędzie. Zastanawiała się nad wszystkim, od dzisiejszego śniadania po zasady funkcjonowania wszechświata. Cokolwiek, byle nie przejmować się stalkerem. Czasami sama dla siebie tak własnie określała nowy nabytek DOGS, który za żadne skarby nie chciał się od niej odczepić. I niby dlaczego? Przecież chyba dawała wyraźne sygnały znaczące o tym, że nie potrzebuje, nie chce i nie będzie tolerować kolejnej niańki. Co więcej, już kilka razy napomykała, że za niedostosowanie się do jej wymagań delikwenta może czekać bardzo dotkliwy i bolesny odwet. Oczywiście, istniało ryzyko, że Des weźmie pogróżki za niewinny żarcik, a niestety - nie powinien. Insomnia pewne sprawy traktowała całkowicie serio, a gdy już ktoś zalazł jej za skórę, tępiła taka osobę bez litości. Wrogów jako-takich byłaby w stanie bez wahania rozszarpać na strzępy i jeszcze zjeść na obiad, jeżeli okazaliby się wystarczająco pożywni. W końcu szanujmy się, śmieciowe żarcie zdrowe nie jest.
Właśnie zastanawiała się, czy by może nie odwiedzić kogoś z lubianych przez siebie znajomych, kiedy z zamyślenia wyrwał ją dźwięk otwierających się drzwi. Ten fakt jeszcze była skłonna zignorować, ale głos, który pojawił się moment później, sprowokował Nayami do natychmiastowego poderwania się z pozycji leżącej. Jednym płynnym ruchem złapała piłeczkę, drugą ręką odepchnęła się od kanapy i obróciła o sto osiemdziesiąt stopni, lądując podparta o poduszki na kolanach i jednej ręce. Spod zmierzwionej grzywki wycelowała spojrzenie prosto w intruza, piorunując go wzrokiem pełnym złości.
- Nie! - zawołała, wyciągając rękę z piłeczką i celując palcem wskazującym prosto w swojego prześladowcę. - Nie, nie, nie, NIE! - Zsunęła stopy z kanapy i stanęła na nogi, nadal trzymając Desa na muszce i strzelając piorunami z oczu.
- O co ci znowu chodzi? Mówiłam już, żebyś się odczepił! Nie potrzebuję, żebyś za mną łaził i się o mnie martwił, doskonale robi to cała reszta! - rzuciła kąśliwie. Gdzieś w tle słów jakby dało się usłyszeć warczenie. Sama mimika wymordowanej przypominała teraz wściekłe zwierzę, gotowe rzucić się na przeciwnika z kłami i pazurami.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Widok podopiecznej cieszył ją bardzo. Jednak tego nie można powiedzieć o Insomnii, która nie była zadowolona z obecności Destrophy w salonie. Ba. Widać było gołym okiem, że była niezadowolona faktem jej obecności. Zostało dość sporo słów rzuconych na wiatr, które trafiły bezpośrednio do ucha blondynki. Nie spodziewała się takiej reakcji z jej strony. Przekonana była o milszym powitaniu. Zapamiętała ją bardziej jako miłą i przyjazną dziewczynę, a niżeli wrogo nastawioną do niej samej. Owszem. Było to dość dawno, ale tak sobie zapamiętała anielica. Tak więc reakcja była niemiłym zaskoczeniem.
Pardon? — Wypowiedziała tylko jedno słowo, podnosząc brwi z niedowierzania. Nie mogła zaakceptować tego do wiadomości, że obecność jej nie była mile widziane. W pierwszej chwili nie była pewna tego co miało miejsce. Jedynie potem zaczęła dochodzić do wniosku, że jest coś na rzeczy i to bardzo. Zaczęła nawet podejrzewać, że ona jest właśnie powodem takiej reakcji na to wszystko. Obserwowała bacznie swoim wzrokiem, jak się poruszała. Nie trzeba było być ekspertem, żeby stwierdzić gotowość do boju w przypadku wymordowanej. Zaczęły się małe komplikacje, które chciała akurat rozwiązać. Jednak jeszcze nic nie mówiła. Postanowiła wysłuchać każdego słówka wypowiedzianego przez czarnowłosą, żeby móc ewentualnie odpowiedzieć na te wszystkie wyrazy. Chociaż wypowiadane słowa ją bardzo bolały. Na samym wstępie taką ich masę otrzymywała, że nie wiedziała co ze sobą zrobić. Nie mogła też stać w ciszy i wszystkiego wysłuchiwać, chociaż odebrało jej mowę. Przynajmniej na pewien moment. Niczym echo w studni odbiło się konkretna część zdania ze strony Insomnii do Ayame. Nie potrzebuję, żebyś za mną łaził i się o mnie martwił.
Okej. Teraz spokojnie mi powiedz o co chodzi. — Powiedziała w kierunku złotookiej, kierując ostrożnymi krokami w jej stronę. Nawet podniosła ręce do góry z otwartymi dłoniami, pokazując iż nie jest dla niej zagrożeniem. Podejmowała się wielkiego ryzyka w tym momencie, gdyż było widać zwierzęce instynkty u podopiecznej. Jednak głębi serca wierzyła, że nie rzuci się na nią i nie zaatakuje. Przynajmniej tak sądziła i nie mogła być co do tego w pełni przekonana. Tak naprawdę myślała, że wszystko było spowodowane spiętą atmosferą i nagłym zjawieniem się do tego miejsca. Teraz jej świętym obowiązkiem było spróbować uspokoić Insomnię, żeby nie doszło do najgorszego. Nie zdecydowała się nawet podjąć próby wyczytania jej myśli, aby zrozumieć jej postawy. Tego nie zrobiła z prostej przyczyny - nie mogła tego zrobić. Mogła u innych grzebać w głowie za myślami, ale nie w jej przypadku. Gryzło się to bardzo z byciem jej anielskim stróżem, który miał nad nią czuwać w razie potrzeby. Właśnie w ten sposób myślała i z tego powodu zahaczało o chamski stalking. Nigdy też w życiu nie znalazła się w podobnej sytuacji, żeby móc rozwiązać ten mały konflikt.
Nie mam złych intencji, naprawdę. Możemy o tym pogadać. — Usłyszeć mogła w tych słowach troskę, którą ją darzyła. Nie chciała zrobić jej krzywdy, a nie mówiąc o naruszeniu swoistej przestrzeni. Zamierzała na spokojnie wysłuchać żali dziewczyny, nie chcąc robić problemów. Chociaż o nie bardzo się prosiła w tym momencie. Skracała jeszcze bardziej dystans między sobą, prosząc się wręcz o krzywdę. Miała nadzieję, że posłucha i nie stanie się nic złego. Przecież nie mogłaby tego przyjąć do wiadomości, że podopieczna nie życzy sobie jej własnej obecności. Nie mogła skończyć jako totalna porażka w oczach tychże osób, które powierzyły jej robotę anioła stróża.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czy to tak wiele, prosić o kilkanaście minut spokoju? Najwyraźniej los nie był skłonny ofiarować jej ani chwili upragnionej samotności. Jak tak dalej pójdzie, będzie musiała nauczyć się tajnych technik ninja, żeby móc spędzić trochę czasu tylko w swoim własnym towarzystwie. Jakim cudem zawsze musiała zostać odnaleziona? Była prawie pewna, że ktoś ją perfidnie wydał. Przecież chyba nie da się mieć aż takiego pecha!
Palce wymordowanej wbiły się w piłeczkę, odkształcając jej kulistą powierzchnię. Oczy, wciąż utkwione w postaci intruza, błysnęły niebezpiecznie złotem. Nie kontrolowała tego; za każdym razem, gdy odzywała się ta bardziej zwierzęca część dziewczyny, jej tęczówki zaczynały świecić. W tym samym momencie paznokcie przebiły gumową sferę, uwalniając z niej powietrze z cichym sykiem. Mięśnie w ręce napięły się niebezpiecznie, po czym nagle czarnowłosa zamachnęła się, rzucając zepsutą zabawkę prosto w Destrophy.
- Nie! Nie będę spokojna i niczego nie będę mówić! Idź sobie! - krzyknęła, zaciskając pustą teraz dłoń w pięść tak mocno, że zdolna byłaby połamać sobie kości. Nie obchodziło jej to zbytnio; potrzaskane paliczki zrosłyby się same w ciągu najbliższych dziesięciu minut, a porządna dawka bólu była ostatnim, co jeszcze powstrzymywało ją przed rzuceniem się Ratlerkowi do gardła.
- Dlaczego nikt u licha mnie tutaj nie słucha? Nikt a nikt?! - kontynuowała perorę, wymachując pięściami w powietrzu. Dobrze, że przynajmniej nie miała w pobliżu żadnych kruchych przedmiotów, które mogłaby w złości roztrzaskać. - Możesz sobie wreszcie zakodować w głowie, że sobie nie życzę, żeby za mną łazić, i utrudniać mi życie? Już wystarczy, że nigdzie nie mogę iść sama! Wszyscy co chwila szczają w gacie ze strachu, że coś mi się stanie, a najprędzej to ja zwariuję od tego wszystkiego!
Uniosła oczy do sufitu, po czym znów wbiła jarzące się na złoto tęczówki w postać stalkera. Oddychała ciężko, jakby przed chwilą uczestniczyła w sprincie. Z głębi aparatu mowy znów wydostało się warknięcie, głośniejsze i wyraźniejsze od poprzedniego.
- Wyjdź - nakazała, po raz pierwszy od początku tej osobliwej rozmowy przyciszając głos. To nie znaczyło jednak, że stała się cokolwiek łagodniejsza. Wręcz przeciwnie, ton jej głosu był ostry jak zimowy wiatr Desperacji.
Żarty się skończyły.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Sama sytuacja była do opanowania, a przynajmniej tak chciała wierzyć blondynka. Nie była w stanie przyjąć do wiadomości, że podopieczna nie życzyła sobie z jej obecności. Owszem. Zamieszanie było spowodowane jej czynnościami, które nie spodobały się w ogóle czarnowłosej. Można było określić ją mianem stalkerki, gdyż faktycznie nie dawała spokoju. Nie mogła tego zaakceptować do wiadomości za żadne skarby świata. Z pewnością uniknęłaby tych komplikacji, gdyby zachowywała się fair w stosunku do niej. Jednak nie mogła wiedzieć, że ona w ten sposób zareaguje. Zatrzymała swoje kroki i stanęła w miejscu, gdy usłyszała dość donośny głos dziewczyny. Nawet się cofnęła do tyłu. Oberwała nawet zabawką, która została rzucona w jej stronę. Uderzyła z nieznaczną siłę o klatkę piersiową i opadła bezwładnie na ziemię. Nie mogła utrzymać kontaktu wzrokowego. Spokojnie można rzec, że straciła chęci. Odpłynęły myśli o uspokajaniu. Czuła się winna tego wszystkiego. Nie była z tego powodu dumna. Wysłuchała uważnie całego wylewu złości, który emanował od dziewczyny. Teraz miała ratlerka znaczny problem jak obrać właściwie słowa. Nie zamierzała pogarszać sytuacji jeszcze bardziej, stąd też starała się zachować spokój ducha. Przełknęła ślinę i wróciła spojrzeniem w stronę wkurzonej osoby.
Naprawdę nie wiedziałam... — Zatrzymała się w chwili wypowiedzenia ostatniego słowa, odrywając kontakt wzrokowy. Znalazła się w dość paskudnej dla niej sytuacji, która samą stworzyła. Teraz była w stanie zrozumieć, że tej osobie jedynie wadziła przez ten cały czas. Jedynie po fakcie sobie uświadomiła, że użyła niewłaściwej formy podczas mówienia. Nie wiedziałam. Wewnętrznie czuła potrzebę żeby powiedzieć Insomnii o wszystkim z nią związaną, skoro miała zejść jej raz na zawsze z oczu.
Nigdy bym się nie zgodziła na zostanie stróżem... Aniołem stróżem. — Skończyła. Wzięła głęboki oddech, a potem wypuściła powietrze. Można było usłyszeć problemy z mówienie u jej osoby. Załamywał się głos. Nie była zachwycona, że do tego wszystkiego doszło i takiego wyznania prawdy na światło dzienne. Wciąż w głowie blondynki siedziało polecenie ze strony podopiecznej. Wyjdź.
Przepraszam. — Krótko rzuciła i następnie skierowała się do wyjścia z pomieszczenia. Otworzyła drzwi od pomieszczenia i szybko czmychnęła. Postanowiła udać się do swego zakątka, żeby wszystko poukładać w głowie. Nie mogła się pogodzić z myślą, że jedno z ważniejszych zadań w życiu spieprzyła po całości. Mogła zwalić winę tylko na siebie i na swoje akcje. Żałowała, że wcześniej tego nie powiedziała czarnowłosej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zazgrzytała niebezpiecznie zębami, a dłonie zaciśnięte w pięści aż pobielały od użytej siły. Zależało jej w tej chwili na jednym - żeby odzyskać odebraną wbrew swojej woli samotność. Słowa wypowiadane przez Destrophy na początku do niej nie dotarły, a raczej nie dostrzegła w nich nic niepokojącego. Nie było ważne, co tam ten cholerny stalker mamrocze pod nosem; ważne, żeby w końcu znalazł się po drugiej stronie zamkniętych drzwi. Insomnia nie była typem, z którym chciałoby się zadzierać i chyba nikt rozsądny nie próbowałby nadal upierać się przy swoim, widząc błyszczące w półmroku złote oczy i obnażone do ataku zęby. Mogła być tylko nastolatką, ale to wcale nie ujmowało jej natury i aparycji stuprocentowego drapieżnika.
Suchy trzask oznajmił zniknięcie intruza, na co Nayami zareagowała natychmiastowym rzuceniem się z powrotem na kanapę. Sukces. Wreszcie została sama ze sobą, nawet jeżeli w trakcie postradała naprawdę dobrej jakości piłkę - w dodatku taką ładną, czerwoną! - to i tak była z siebie zadowolona. Komuś wydawało się, że może młodej wymordowanej podskoczyć? No to się mylił! Pokazała raz a porządnie, że do niej nie ma co podskakiwać.
- Ha - rzuciła w eter, układając głowę na podłokietniku kanapy. Ułożona na wznak wzdłuż mebla, jedno kolano miała przewieszone przez podpórkę po przeciwnej stronie, a drugą nogę zarzuciła nonszalancko na oparcie. Nikt ani nic nie mógł jej znów zniszczyć tej chwili, tak błogiej, kiedy mogła być sama ze sobą...
No, chyba że sumienie.
Czasami nienawidziła, kiedy się odzywało. Dokładnie to, co czasami powstrzymywało ją od krwawego mordy na pierwszej lepszej napotkanej osobie, teraz postanowiło szturchać ją w bebechy tak długo, aż zacznie reagować. W takich momentach jakimś sposobem zawsze wydobywały się z jej pamięci jakieś słowa Ourella, których przez całe nastoletnie życie nasłuchała się od niego bez liku. Czy to było "Myj zęby dwa razy dziennie", czy "Nie wolno zabierać zabawek innym dzieciom", po prostu nie mogła zignorować wżerającej się w umysł wizji Bernardyna i jego zawiedzionej miny za każdym razem, kiedy wykazywała się beznadziejnym brakiem dobrego wychowania, czy choćby podstawowej moralności.
- Bożeeee... - mruknęła do siebie, podnosząc się do pozycji siedzącej. Zacisnęła usta z niezadowoleniem, kiedy przypomniała sobie głos Destrophy. Brzmiał cholernie smutno, a Insomnia nie lubiła, kiedy ktokolwiek z Psów był smutny. Nawet wtedy, gdy ten sam ktoś wnerwiał ją niesamowicie.
W dodatku w tym samym momencie dotarło do niej, że w wypowiedzi prześladowcy była jakaś nieścisłość. Jakim zaś aniołem stróżem? Czemu mówił o sobie w rodzaju żeńskim? To wszystko się nie trzymało kupy, a i nie mogła znaleźć na szybko żadnego logicznego wytłumaczenia.
Wniosek był jeden - musiała znaleźć Des i wyciągnąć z niego... niej? - wszystkie te informacje. Zerwała się na równe nogi i żwawym krokiem ruszyła w stronę drzwi, otwierając je tak mocno, że aż trzasnęły o ścianę korytarza. Wciągnęła mocno powietrze, wciąż przesycone zapachem Ratlerka i podążając za jego śladem. Nos wymordowanego potrafił być taki przydatny!
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Zamierzała uszanować wolę dziewczyny i opuściła pomieszczenie zostawiając ją samą, nie chcąc dalej naprzykrzać dalej jej życia. Nieświadomie komplikowała relację do tego stopnia, że wzbudziła niechęć do swojej osoby. Wcześniej już były oznaki wrogości, które ignorowała blondynka. Nie mądrze postąpiła biorąc pod uwagę naturę wymordowanej. Podążając w stronę swoje zakątka w siedzibie, obwiniając się za ten konflikt. Zaczęła nawet wierzyć, że wystarczyłoby powiedzieć prawdę Insomnii. Dzięki temu wszystko mogłoby pójść w lepszym kierunku, ale tego nie zrobiła i właśnie z tego powodu żałowała. Nie będąc w nastroju udała się do swojego zakątka. Przed sobą miała prawdziwy burdel na kółkach, który niedługo żyłby własnym życiem. Zdecydowała się ogarnąć ten bałagan, żeby zająć czymś swoje myśli.
Zacznę chyba od podstaw. — Skwitowała sama do siebie, a następnie wzięła się do roboty. Zaczęła od znalezionej torby, która leżała trochę czasu w pokoju ratlerki. Rozpięła zamek i zaglądnęła do wnętrza, a potem wyciągała zawartość. Składała się głównie ona z bandaży i zwykłych ubrań, które mogłyby pasować jej do gustu. Odkładała każdą z tych rzeczy na bok, gdy siedziała sobie na gruncie. Westchnęła cicho opróżniając torbę. Nie było w niej niczego ciekawego. Żadnej błyskotki, ani czegoś wartościowego. Postanowiła wstać trzymając ubrania w rękach, a następnie się udała z nimi do jedynej skrzyni w pomieszczeniu. Otworzyła ją i wpakowała do niej niechlujnie wszystko, zamykając ją na koniec. Spojrzała potem na resztę gratów, które nie były poukładane. Widząc je straciła chęci na porządki i podeszła do materaca. Walnęła się na niego zaczynając myśleć o dzisiejszym dniu, który się okazał jednym z tych najgorszych. Sprawa była wciąż była świeża i dalej nie dawało jej to spokoju.
Zachciało mi się skomplikowanego zadania... — Skomentowała do pustej przestrzeni, skupiając swój wzrok na suficie. Wiedziała, że zostanie jej jedynie zrezygnować z funkcji stróża. Skoro spartoliła po całości. Obecnie nawet nie zwracała uwagę na otoczenie. Pochłonięta była myślami w tej sferze i nękaniu własnej osoby. Miała nadzieję, że jej to przejdzie choć to było wątpliwe. Zbyt bardzo się takimi kwestiami przejmowała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wciągnęła mocno powietrze do nozdrzy, badając uważnie ślad zapachowy Destrophy. Był wyraźny jak strzałki wskazujące drogę do wyjścia ewakuacyjnego, więc mogła iść szybko i nie przejmować się, że będzie musiała szukać nowego nabytku DOGS zbyt długo. Minę miała nietęgą; nie cierpiała siebie w takich momentach, rozerwana na dwoje między samolubnymi zachciankami a głosem sumienia. Przecież taka była Desperacja - prawo ustalało się siłą, a do celu dochodzono po trupach. Tak funkcjonował ten świat i Insomnii byłoby wygodniej żyć według tych reguł; była twarda, uparta i nie bała się wyzwań. Niestety, do tego wszystkiego dochodziła potrzeba troszczenia się o najbliższych, a to już trochę uniemożliwiało życie według prawa dżungli. Tym bardziej, że młoda Leather obrała sobie za rodzinę cały psi gang i automatycznie musiała zaakceptować każdą nową osobę przyjętą do tego grona. Czy jej się to podobało, czy nie, nie powinna krzywdzić nawet tak irytującej jednostki jak Des.
Zgrzytnęła zębami, skręcając energicznie w jeden z tuneli. Wolała nie myśleć nad tym, co powie i zrobi, kiedy w końcu doścignie Ratlerka. Plany zazwyczaj jej nie wychodziły, więc może lepiej było zdać się na instynkt i spróbować działać spontanicznie.
Przecież to nie może być takie trudne.
Stanęła przed wejściem do jednej z nor i bez zastanowienia nacisnęła klamkę. Otworzyła drzwi zamaszyście, aż świsnęło, po czym zrobiła kroków do przodu, kopniakiem zamykając pomieszczenie z powrotem. Ściągnęła wargi i zmierzyła wzrokiem rozłożoną na materacu postać, po czym wywróciła oczami i podeszła jeszcze trochę bliżej, stając tuż nad Destrophy.
- No tylko mi nie mów, że będziesz się tu teraz załamywać. Lepiej mi wytłumacz, o co tu w ogóle chodzi.
Zaplotła ręce pod biustem, wydymając lekko policzki. Miała dobrą wolę wysłuchania nieznośnego stalkera, ale i cierpliwość nie należała do cnót panny Leather. Lepiej było współpracować, póki wykazywała do tego ochotę, bo z kolejną szansą mogłoby być już krucho.
- Więc? Co to za bełkot z aniołem stróżem i jakiej w końcu do licha jesteś płci?
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Od dnia 3 stycznia macie tydzień czasu na to, aby tu odpisać. Jeśli po wyznaczonym czasie posta dalej nie będzie, wątek przy najbliższej okazji z powrotem wyląduje w archiwum.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach