Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 23.08.17 9:44  •  Przynęta [Hitaoshi] Empty Przynęta [Hitaoshi]
Uczestnicy misji: Hitaoshi
Wymarzona nagroda: Zbroja ze skóry lwa nemejskiego, półprodukt lub sam materiał.
Poziom: Średni? Średni plus? Powiedzmy, że poziom będzie odrobinę płynny.
Możliwość zgonu: HAHAHAHAHA.

Przynęta [Hitaoshi] Y5z8TX9

- I co, chłoptasiu? Myślisz, że się nadajesz?
Mężczyzna o wyglądzie antycznego herosa nachylił się nad obdrapanym stolikiem, lustrując podejrzliwie siedzącego naprzeciw interesanta. Właściwie to nawet znany był lokalnie jako Herkules, a że sam po pewnym czasie zaczął się tak przedstawiać, jego prawdziwe imię zaginęło w pamięci publicznej już dobrych dziesięć lat temu. Mógł mieć spokojnie ponad dwa metry wzrostu i co poniektórzy żartowali, że składał się wyłącznie z mięśni. Znany był ze swojej krzepy i osobliwego zajęcia: polowania na lwy. O jego krzesło oparta była stara, ale bardzo zadbana strzelba myśliwska, jednak plotka głosiła, że tak naprawdę zabijał bestie dusząc je gołymi rękami.
- W okolicy jest pełno wariatów, którzy chętnie zaryzykują życie dla dobrego zarobku. Czemu więc miałbym wziąć ciebie? No, poza tym, że Gary cię polecił. Tylko że poprzedniego pomocnika też mi polecono, a wlazł bestii prosto w paszczę i jeszcze się posolił do smaku. Potrzebuję kogoś sprawnego i zwinnego, z poukładanym wszystkim w głowie.
Herkules wyprostował się, nawet na siedząco górując nad całą okolicą. W jego oczach błysnęło zniecierpliwienie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.08.17 22:01  •  Przynęta [Hitaoshi] Empty Re: Przynęta [Hitaoshi]
Śmierdziało.
To było pierwsze, co uderzyło w chłopaka po przekroczeniu progu przybytku zwanego chwalebnie barem. Błogosławieństwo wymordowanych, czułe zmysły pozwalające przeżyć do kolejnego wschodu Słońca, teraz odwróciły się przeciwko Hitaoshiemu. Eden pachnie kwiatami, żyzną glebą, piżmem i owocami. Desperacja śmierdzi krwią, potem, szczynami oraz alkoholem. Szczególnie ten rozklekotany budynek, ostoja pijaków, rozbójników i narwańców szukających gęby do obicia.
Siedzacy przed kapłanem mężczyzna miał rację. Nikt na Desperacji nie był zdrowy psychicznie. To pustkowie niszczy człowieka, wypala piętno ogniem pustyni oraz hartuje je zimnem lodowatych nocy. Wariatów na pęczki. Pierwszy lepszy zaczepiony facet poszedłby i do siedziby S.SPEC, jeśli obiecać mu odpowiednio dużą zapłatę. Bo i co ma do stracenia? Norę wymoszczoną zgniłymi szmatami, którą dzieli z wszami oraz pchłami? Desperacja popycha ludzi i zwierzęta do najbardziej szalonych czynów, jeśli istnieje choćby cień nadziei, iż poprawi to ich warunki życia.
Jest jednak jedna poważna wada korzystania z "usług" wariatów.
- Szaleńcy kierują się zasadami niepojętymi dla nikogo. - Zaczął. Pomimo lekkiego gwaru w pomieszczeniu, nie kwapił się unosić głosu. - Innymi słowy: nie jesteś w stanie przewidzieć zachowania szaleńca. - Przekręcił delikatnie głowę do boku, przyglądając się Herkulesowi. Od dłuższego czasu nie mrugał, śledząc każdy ruch towarzyszącego mu mężczyzny, starając się przewidzieć ewentualny atak. Nie czuł się rozluźniony. Siedział sztywno, z plecami wyprostowanymi oraz rękoma na blacie. Nie wykonywał żadnego zbędnego ruchu, dłuższy czas trwając niczym manekin. Siedział, słuchał i przyglądał się. Niemalże jak wąż, gotów w każdej chwili zareagować natychmiastowym atakiem na każde zagrożenie.
O tak, Desperacja niszczy człowieka. Nawet on, chociaż tyle wieków już mieszka w Edenie, nie wyzbył się paranoi zrodzonej podczas przemierzania jej piasków. Jak rdza przegryza metal, tak Desperacja koroduje najczystszą materię myśli, zostawiając przeniknięte obawą strzępy.
- Na polu walki osobnik tak zmienny może sprawić sporo kłopotu. Z przyczyn oczywistych nie wybierzesz pierwszego lepszego wariata. A to pozostawia niewielkie pole do manewru w kwestii doboru pomocnika. - Podsumował i dopiero po tym mrugnął, rozbijając powstałe wcześniej, gadzie wrażenie.
Na Desperacji istnieją dwa typy morderców: odstraszający wyglądem na tyle, by nikt nie odważył się ich zaczepić w obawie o nakarmienie własnymi zębami, oraz pozornie słabi, drobni, którzy wabią filigranową posturą i zabijają zanim zdążysz zdać sobie sprawę z zagrożenia. Jeśli przeżyłeś na pustyni na własną rękę choć kilka lat, prędzej czy później wpadniesz do którejś z tych szufladek.
Herkules stanowił idealny przykład mordercy oczywistego. Pod ogorzałą skórą prężyły się potężne mięśnie, posturą przewyższał większość obecnie upijających się w barze klientów, kapłan przekonany był, że doświadczeniem także pokonałby któregokolwiek z nieszczęsnych alkoholików.
Przed nim zaś siedział niezbyt wysoki i młody chłopak, przy odrobinie szczęścia sięgający do barku lwobójcy. Ubrany w rzeczy stanowczo zbyt czyste i porządne, aby choć podejrzewać ich desperackie pochodzenie, wyglądający nazbyt delikatnie oraz mówiący na tyle poprawnym, przestarzałym językiem, że przez myśl nikomu nie przeszłoby, iż kapłan ma jakiekolwiek doświadczenie w kwestii życia poza Miastem czy - o zgrozo - polowania na lwy. Wydawał się być osobliwością, istnym ewenementem na ziemiach Apogeum. Ładny, czysty i zadbany w zestawieniu z brudnymi, pokrytymi bliznami oraz prostackimi mieszkańcami pustyni.
Niemniej coś w jego spojrzeniu sugerowało, że chłopak widział więcej i wie więcej niż ktokolwiek śmiałby go podejrzewać.
Dlaczego miałby mnie wziąć? Nie, nie. Właściwe pytanie powinno brzmieć: dlaczego Hitaoshi zgodził się prosić kogoś o pomoc?
Był narwany. Był ambitny. Był pewny siebie oraz swoich możliwości. Nie przeżył na tym padole łez tylu wieków będąc ostatnią łamagą. A jednak zwrócił się do Herkulesa o wsparcie. Z punktu widzenia czysto ekonomicznego. Nie miał tyle czasu, aby tropić po całej Japonii samotne lwy, nie mówiąc o problemach w wykonaniu zbroi z materiału, którego nie przebije żaden metal. Potrzebował kogoś, kto zna się na temacie lepiej aniżeli on. Kto przyspieszy cały proces i umożliwi samo stworzenie pancerza.
- Nie widzę powodu do narzekań. Najedzona bestia jest łatwiejsza do zabicia. - Zdawał się być oszczędny w słowach oraz powściągliwy w emocjach. Niemniej to pozory. Nie chciał zrazić do siebie mężczyzny, acz udawanie przesadnie miłego też nie było mu na rękę w danym momencie. Herkules nie jest aniołem. Nie musi się do niego szczerzyć ani szczebiotać. Desperaci wymagają konkretów, szczególnie ci, którzy chcą załatwić interesy.
- Słowa prawdopodobnie cię nie przekonają. Może zatem zaprezentuję własne możliwości? - Zdecydowanie wymordowany nie jest typem przechwalającym się swoimi zdolnościami oraz paplącym, co to on nie potrafi. Można rzec, iż wręcz jest człowiekiem czynu pod tym względem. Jeśli ktoś nie wierzy w siłę Hity, kapłan po prostu pozbawi niedowiarka kilku zębów, aby mu udowodnić posiadaną krzepę.
- Wybierz sposób. - Zastanowił się chwilę, odchylając lekko na krześle i minimalnie mrużąc oczy. - Na zewnątrz byłoby łatwiej. - Dodał w zamyśleniu, w pewien sposób ciekaw, na co i czy w ogóle Herkules się zdecyduje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.09.17 13:23  •  Przynęta [Hitaoshi] Empty Re: Przynęta [Hitaoshi]
- No właśnie - mruknął wielkolud, postukując paznokciami o nierówny blat - no właśnie...
Odpowiedzi chłopaka słuchał bardzo uważnie, jednocześnie przyglądając się jego zachowaniu. Kiedy patrzył w ten sposób, mimo swojej ogromnej postury nie wyglądał wcale groźnie. Widać było, że jest człowiekiem rozważnym i ze swoich obserwacji wyciąga wnioski. Nie miał żadnego interesu w tym, żeby swojego potencjalnego pomocnika zastraszać. Wręcz przeciwnie, jeśli mieli współpracować, potrzebowali wobec siebie choćby odrobinki zaufania.
- A ja widzę powód - odbił zaraz, marszcząc lekko brwi. - Nie lubię, kiedy giną dzieciaki, w dodatku z własnej głupoty.
Zamilkł na chwilę, z nieodgadnionym wyrazem twarzy przysłuchując się propozycji wymordowanego.
- To z pewnością dobra propozycja, ale niestety czas nas goni. Jeżeli mamy dotrzeć w okolice występowania lwów i je wytropić, trzeba będzie lada chwila wyruszać. Powiedzmy więc, że wstępnie nie wyglądasz na szaleńca ani na idiotę, powinieneś się dobrze sprawić. Ale ostrzegam, jeśli narazisz się z własnej głupoty, nie będę poświęcał za ciebie swojego życia.
Na łagodne oblicze olbrzyma znów wstąpił wyraz żelaznej stanowczości. Nikt nie śmiałby wątpić, że dotrzyma swoich słów co do głoski.
- Powiedz mi jeszcze, co umiesz i czym walczysz. Twoja rola nie powinna tego wymagać, ale niczego się nie przewidzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.09.17 18:36  •  Przynęta [Hitaoshi] Empty Re: Przynęta [Hitaoshi]
Mężczyzna nie musiał obawiać się, że zastraszy Hitaoshiego. Koguty nie bez powodu są symbolem odwagi, waleczności i niezłomności w kulturach wschodu. Te ptaki gotowe są zaatakować każdego, kogo uznają za zagrożenie dla kurnika. Wymordowany zaś wiele przejął z tego bojowego charakteru. Oczywiście, co więksi pacyfiści nazwaliby to agresywnym rzucaniem się na większego od siebie. Na szczęście Herkules nie wyglądał na pacyfistę.
Prawdopodobnie mężczyzna pomylił ostrożność ze strachem. Hitaoshi nie potrafił z miejsca zaufać obcemu. Acz jego dystansu nie należy brać za tchórzostwo. Za takie pomówienia wypowiedziane na głos, kapłan gotów był policzyć wszystkie kości plotkarza. Najlepiej uprzednio wyjmując je z jego ciała.
Stwierdzenie wielkoluda zaskoczyło chłopaka. Tak szczerze i prawdziwie, że aż brwi powędrowały mu w górę kilka milimetrów. Proszę, proszę. Herkules należał do typu, który nie przelewa bezsensownie krwi? Ciekawe oraz interesujące. Wymordowany zaczął się zastanawiać, ile jego rozmówca chodzi już po tym świecie. Pomimo różnic w aparycji, zaczął się wymordowanemu zdawać dużo młodszym. Jedną z tych niewprawionych dusz, które zbyt mało widziały i wciąż łudzą się, iż da się uniknąć zbędnych ofiar. Niemalże jak naiwne dziecko.
Hitaoshi mógłby nie zgodzić się na wiele sposobów. Mogliby siedzieć i dyskutować godzinami na temat bezsensowności ratowania słabszych. Nawet, jeśli unikną śmierci jednego dnia, Izanami upomni się o nich następnego. Nieprzystosowane jednostki, którym tylko odwleka się ostateczną godzinę, powinny być zostawiane na pastwę desperackich bestii.
Wszelkie dysputy były jednak nie tyle niepotrzebne, co wręcz niewskazane. Wszak czas naglił. Wobec tego kwestia ta pozostała bez komentarza ze strony wymordowanego. Podobnie jak reszta. Jedyną reakcją, iż pojął wypowiadane w jego kierunku słowa, było kiwnięcie głową. Doskonale rozumie, że Herkules nie zamierza nadstawiać za niego karku. Wręcz by się zdziwił, gdyby mężczyzna uczynił inaczej.
Zapytany, sięgnął do pasa, chwytając za rękojeść miecza. Wyciągnął go z pochwy, kładąc zaraz na stole, bliżej siebie. Przezornie jednak nie puszczał rękojeści. To ostrze było dla niego niezwykle cenne nie tylko przez jego jakość. Co wprawne oraz zaznajomione z kowalstwem oko dojrzałoby starą szkołę mieczy kutych jeszcze przed apokalipsą. Broń, która nie tylko pozwoliła mu przeżyć wiele starć, pamiętała też czasy, kiedy bliźniaki byli zwykłymi ludźmi, adeptami w świątyni, wiodącymi spokojne życie z dala od wielkich miast. Ostrze ciężkie od wspomnień i odebranych przez wieki żyć, a mimo to zadbane, otoczone przez właściciela troską. Wypolerowane, bez grama rdzy i odpowiednio zaostrzone.
Nie wymagał jednak od Herkulesa znajomości kowalskiego fachu, nie pragnął też popisywać się posiadanym mieczem. Mężczyzna zapytał, zatem dostał odpowiedź.
- Jak się domyślam, winienem celować w podniebienie lub oczy. Czy poza tym bestia posiada jeszcze jakieś słabe punkty na ciele? - Spytał i o ile towarzysz zdążył się napatrzeć, kapłan schował broń do pokrowca.
- Czy w razie nieoczekiwanego biegu wydarzeń jedyne, co mi zostanie, to zaduszenie lwa? - Brzmiało absurdalnie. Jak nieudany żart, po którym nikt się nie śmieje. On? Miałby dać radę udusić półtonową bestię? Dobre sobie.
Jakkolwiek perspektywa siłowania się z lwem nie brzmiałaby idiotycznie, mimika młodzieńca nie zmieniła się nawet na chwilę. Pozostał ostrożny i powściągliwy, a o zgrozo pytanie zdawało się być zadane całkowicie na poważnie.
Jeśli zaś Herkules chciał poznać jego moce czy nawet samą rasę, niestety nie doczekał się odpowiedzi. Hitaoshi zamierzał przemilczeć tę kwestię. Chyba, że mężczyzna zapyta drugi raz bardziej bezpośrednio, wówczas rozważy zdradzenie własnych umiejętności. Ale to była ostateczność. Jeśli sytuacja nie będzie tego wymagała, nie chciał odsłaniać wszystkich swoich kart. Sojusznik jednego dnia drugiego może stać się wrogiem. Zaś głupotą jest zdradzać posiadane atuty przed potencjalnym przeciwnikiem.
Chłopak miał bardzo poważne problemy z ufaniem innym. Oraz był paranoikiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.09.17 14:25  •  Przynęta [Hitaoshi] Empty Re: Przynęta [Hitaoshi]
- Miecz - rzucił beznamiętnie Herkules, przypatrując się wyłożonej na stół broni. Ton jego głosu nie zdradzał wzgardy ani niezadowolenia, a raczej pozbawione emocji przyjęcie pewnego faktu. W post-apokaliptycznym świecie wszystkie rodzaje broni miały swoje wady i zalety. Machanie ostrzem wymagało podejścia bliżej do celu, ale przynajmniej nie sprawiało problemu w postaci wykończenia całej amunicji. W sytuacji, gdzie obaj panowie używali do walki różnych typów narzędzi można było liczyć na to, że ich atuty i niedoskonałości będą się nawzajem uzupełniać, a nie wchodzić sobie w drogę.
- Oczy, wnętrze paszczy. Wszystko, co jest pokryte skórą, należy sobie od razu odpuścić - potwierdził wraz z lekkim skinięciem głowy. - No i właściwie zaduszenie bestii jest naszym planem A. - Herkules podniósł dłoń i stuknął lekko w długą drewnianą rurkę, którą miał zawieszoną na szyi. - Najbezpieczniej jest, byśmy zachowując bezpieczny dystans zmusili lwa do otwarcia paszczy. To będzie przede wszystkim twoje zadanie. Za to ja będę musiał z tego cudeńka wystrzelić strzałkę. Są zatrute substancją, która powinna zacząć działać w mniej-więcej minutę. Zwierzak przestanie oddychać i będzie po wszystkim. Grunt, to nie dać się dorwać - wytłumaczył pokrótce, uważnie śledząc reakcje chłopaka - czy przypadkiem nie potrzebuje jakichś dodatkowych wyjaśnień. Zaraz jednak kontynuował. - Gdyby jednak się nie udało, trzeba będzie go wykończyć tradycyjnie. Będzie bardziej niebezpiecznie, ale i tak się może zdarzyć. Ta trutka jest pierońsko rzadka i droga, więc mamy tylko dwie próby. Wszystko jasne?

Około godziny później znajdowali się już przy granicy lasu wyrastającego między Czerwoną Pustynią a Edenem. Jak twierdził Herkules, niedawno właśnie w tej okolicy widziano niewielką grupkę majestatycznych zwierząt, które były ich celem. Znaleźli się w dziczy, a to wymagało najwyższego stopnia ostrożności. W końcu mogli natknąć się nie tylko na lwy, ale też na całe tony różnego innego plugastwa. Wszystko, od robaczków po drzewa, mogło czyhać na życie dwójki myśliwych. Musieli mieć oczy i uszy otwarte nie tylko po to, by zlokalizować zwierzynę, ale też po to, by po drodze nie dać się zabić.
Herkules szedł przodem, ostrożnie stawiając kroki na wyschniętym podłożu. Jego zadaniem było obserwowanie do przodu, podczas gdy Hitaoshi zabezpieczał tył. Las powoli gęstniał, ale między drzewami wciąż dało się odnaleźć ścieżkę. Według słów mężczyzny prowadziła ona do strumienia, gdzie przebywające w okolicy zwierzęta często zatrzymywały się na odpoczynek. Nagle olbrzym stanął w miejscu i wyciągnął wolną rękę do tyłu, by zatrzymać swego towarzysza. Drugą dłoń zacisnął mocniej na swojej wysłużonej strzelbie, a lekkim kiwnięciem głowy wskazał chłopakowi, co też było przyczyną jego zachowania. Na ścieżce, jakieś dziesięć metrów od nich, w najlepsze buszował niedźwiedź.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.10.17 16:53  •  Przynęta [Hitaoshi] Empty Re: Przynęta [Hitaoshi]
Ich zalety i wady mogą się uzupełniać albo wzajemnie sobie przeszkadzać. Nie ma wszak nic gorszego niż wchodzenie wzajemnie w drogę. Nigdy wszak nie pracowali razem, o swoich stylach walki wiedzą tylko tyle, ile wymienili w tej rozmowie. Zgoła oszczędnej w słowach, szczególnie ze strony kapłana. Na szczęście Herkulesa nie zdawało się to nadmiernie drażnić. Obaj rozmówcy - choć niezaprzeczalnie nie darzyli się zaufaniem - postanowili odłożyć podejrzenia na bok. Ich współpraca bowiem wymagała tego, aby nie kłócić się na każdym kroku. Przynajmniej przez ten krótki czas, gdy będą działać razem.
Przeniósł spojrzenie z twarzy olbrzyma na rurkę na jego szyi. Trucizna. A zadaniem kapłana jest zmusić lwa do otwarcia pyska. Nic łatwiejszego być nie mogło. Starczy posiadana przez wymordowanego zdolność do hipnozy. Jeśli lew nie okaże się wyjątkowo silny psychicznie, jedno spojrzenie i po sprawie.
Nie czuł presji. Nie czuł się też gorzej traktowany. Zadanie było zgoła logiczne. Herkules nie może ryzykować własnego zdrowia i życia, musi spokojnie trwać poza walką, aby wycelować i posłać lwa na wieki w zaświaty.
Nie wspominając o zapłacie. Nie ma nic za darmo. Olbrzym dostarcza mocną drogą truciznę, pomaga wytropić lwa, załatwia skórę. Oczywiste, bestia jest potężna. Ogromna wręcz. Starczy skóry nie tylko na zbroję Hity, spokojnie ta ilość pokryje także potrzeby Herkulesa lub innego jego klienta. A kapłan? Jedyne, czym może odpłacić się olbrzymowi, to odciągnięcie od niego niebezpieczeństwa. Zapewnienie swojemu tymczasowemu partnerowi korzystnych warunków do pracy.
Przez parę chwil zaczął rozważać, czy nie wykończyć lwa ciosem w podniebienie. Zaoszczędzi tym drogą truciznę. Niby nie jego. Niby powinien korzystać z hojności drugiej osoby. Ale wydawało mu się to marnotrawstwem. Hita od wieków żył bardzo powściągliwie. Rozumiał, jak cenne są niektóre rzeczy i jak trudno owe zdobyć. A Herkules nie wydawał się być - kolokwialnie mówiąc - aż takim dupkiem. Może warto byłoby zaskarbić sobie jego przychylność na przyszłość?
Porzucił na ten moment owe rozważania. Przemyśli to w drodze.
Szczególnie, że krótka ona nie była. Chłopak rozglądał się, czując dość nieswojo.
Nie wynikało to bynajmniej z towarzystwa. Herkules poszedł przodem. Odsłonił plecy przed poznanym tego samego dnia obcym. Dawało to komfort psychiczny, ale też zastanawiało. Hita wygląda aż tak niegroźne? Wziął go za niezdolnego do wbicia komuś ostrza między żebra? Czy może bazuje na tym, że są sobie potrzebni? Cokolwiek to było, przynajmniej wymordowany mógł się rozluźnić, rozglądając wokół. Jedno zmartwienie mniej.
Nie spodziewał się, że wrócą aż pod Eden. Myślał, że będą polować na Desperacji. W anielskim lesie kapłan miał wrażenie, że wplącze się w kłopoty, jeśli rozleje więcej krwi, niż to naprawdę konieczne. Nie jest tu gościem, któremu wszystko jedno, kto go zobaczy albo usłyszy. Jest mieszkańcem. Musi pamiętać, że każde starcie obarczone jest ryzykiem konsekwencji. Anioły nie lubią zbędnego zabijania, a Hita nie może uciec na Desperację i mieć gdzieś, że rozzłościł skrzydlaka. Będzie musiał przyjąć wszelkie negatywne efekty na przysłowiową klatę.
Zatem chociaż korciło go zabić niedźwiedzia - ręka sama chwyciła za rękojeść, palce zacisnęły się, gotowe wyciągnąć ostrze - sytuacja wymagała, aby się uspokoił. Zatrzymał się obok Herkulesa i przymknął oczy, oddychając wolno. Dwa oddechy później uniósł powieki, rozluźniając dłoń.
Niedźwiedź. Zwykły, brunatny misiek. Co on wie o niedźwiedziach? Niewiele. Raczej nie są nadmiernie agresywne? Powinien go przepłoszyć? A może... Herkules wspominał, że widziano grupkę lwów. Większa ilość bestii z pewnością utrudnia zadanie. A przypadkowo spotkany zwierz może okazać się nieocenionym wsparciem.
Minął Herkulesa i spokojnym krokiem zbliżył się do niedźwiedzia. Zamierzał użyć na nim hipnozy, gdy tylko bestia odwróci wzrok oraz spojrzy na kapłana. Nie trzeba tu wiele. Starczyłby jeden, przelotny kontakt wzrokowy.
Jeśli wszystko poszło zgodnie z planem i misiek uległ mocy Hity, chłopak minął go i ruszył dalej ścieżką.
- Chodź za mną. - Wydał krótkie polecenie zwierzakowi. O ile dla zahipnotyzowanego rozkaz był w pełni zrozumiały, tak Herkules, jeśli był blisko, mógł dosłyszeć tylko krótki syk.
Kapłan liczył, że olbrzym szybko ich dogoni. Szedł na tyle wolno, aby Herkules zdołał spokojnie nadążyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.17 23:18  •  Przynęta [Hitaoshi] Empty Re: Przynęta [Hitaoshi]
Herkules wielu rzeczy się spodziewał, ale na pewno nie tego, że chłopak go wyminie i podejdzie do dorosłego niedźwiedzia jak do domowego kotka. Przez chwilę stał nieruchomo, taksując wymordowanego spod uniesionych lekko brwi.
- Co ty u licha... - zaczął szeptem, jednak urwał zaraz, obserwując rozwój sytuacji. Nie zalezało mu na śmierci pomocnika, ale równocześnie nie był na tyle głupi, by rzucać się zaraz za nim, jeśli ten zamierzał ryzykować życie.
Misiek oczywiście spojrzał na zbliżającą się postać, więc nawiązanie kontaktu wzrokowego okazało się łatwe. Zwierzę wzdrygnęło się nieznacznie, przerywając dotychczasowe poszukiwanie jagód i zamarło w bezruchu, by po chwili obrócić się w miejscu i podążyć spokojnym krokiem za Hitaoshim. Herkules również wyrwał się z zamyślenia i żwawym krokiem dogonił osobliwą parę, zrównując kroku z współtowarzyszem polowania.
- Imponujące, nie powiem. Ale co zamierzasz teraz z nim zrobić, mądralo? - zapytał, spoglądając z ukosa na chłopaka. Tego na pewno nie mieli w początkowych założeniach.

Użycie hipnozy: 1/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.10.17 2:34  •  Przynęta [Hitaoshi] Empty Re: Przynęta [Hitaoshi]
Gdy tylko Herkules do niego dołączył, chłopak przyspieszył kroku. Nie ma wiele czasu, wolałby nie przekraczać bezpiecznego okresu korzystania z hipnozy. Im wcześniej znajdą się nad strumieniem i zlokalizują cel, tym lepiej.
- Lwy ryczą. - Zaczął tłumaczenie swojego planu i nieco się zaciął. Spojrzał kątem oka na olbrzyma, nieprzyzwyczajony do wyjaśniania toku myślenia osobom trzecim. Brat zazwyczaj doskonale wiedział, co Hicie chodzi po głowie. Nieliczni zaś z jego "przyjaciół", chociaż trzymani na pewien dystans przez chłopaka, wciąż byli bliżej kapłana niż towarzysz z przypadku. Dziwne uczucie. Zazwyczaj jeśli już o czymś mówił, mówił o rzeczach, jakie nie dotyczyły jego bezpośrednio. Teraz musiał zdradzać własny plan. Chyba woli pracować solo. Przed nikim nie trzeba się otwierać.
Niestety sytuacja wymaga, by się przełamał. Westchnął cicho.
- Nie są mocno agresywne. - Kontynuował za moment. Już płynniej. - Wspominałeś też, że jest ich kilka. Mógłbym mieć problemy, aby skupić się na jednym celu w sytuacji, gdy muszę walczyć z całym stadem. Wobec tego poprosiłem o pomoc. - Bardzo ładne oraz zgrabne określenie na ubezwłasnowolnienie poprzez hipnozę. Niezaprzeczalnie miejscami Hitaoshi był mistrzem eufemizmów. - O ile wszystko pójdzie po mojej myśli, poprowadzę miśka pod stado. Lew, jeśli wierzyć słowom, że nie są agresywne, widząc innego drapieżnika, wpierw spróbuje go odgonić. Postaram się zmotywować zwierzaka do tego, aby zaryczał. To by była idealna sytuacja. Samiec ryczy, ty strzelasz, lew pada, miśka puszczam w las. Bez zbędnego rozlewania krwi. Jeśli się nie uda... Zawsze mogę użyć niedźwiedzia do zajęcia lwów. - Założył ręce na karku i spojrzał w niebo. Jakkolwiek by chciał być pewnym własnej decyzji, wciąż miał wątpliwości. Dużo zmiennych. Zaczynając od ilości osobników w stadzie, a kończąc na odległości dzielącej ich od bestii. Tutaj nie można przewidywać niczego z prawdopodobieństwem większym niż kilka procent. Upierdliwe. Niemożliwością jest przygotować się tak samo dobrze na każdą okoliczność. Musiałby być bogiem, by tego dokonać. - W każdym ze scenariuszy może pójść wiele nie tak. Ale dodatkowa para łap do walki z całym stadem nie brzmi tak źle. Prawda? - Wrócił do rozglądania się po okolicy, nie chcąc rozpraszać własnej uwagi na zbyt długo.
- Spieszmy się. Nie utrzymam tego w nieskończoność. - Chciałby dotrzeć już do wskazanego miejsca i znaleźć lwy. Co prawda nie znał ich zapachu, ale odruchem wciągał głęboko powietrze w płuca, szukając w nim niepokojących woni. Aromatu piżma, krwi i drapieżnika. Kota. Czy to duża różnica, domowy Mruczek czy wielki lew? Kot to kot. Hita nie przepadał za żadnym. Wszak nikt nigdy nie widział, aby kogut pałał miłością do seryjnych morderców małych ptaszków. Lub większych ptaszków, zależnie od skali kota.
Węch miał dobry. Bardzo dobry. Geny węża, jakie na stałe zadomowiły się w jego organizmie, pozwalały chłopakowi na życie w otoczeniu zapachów niewyczuwalnych dla przeciętnego człowieka. Bez problemu mógłby pełnić rolę łuskowatego psa tropiącego. Co właśnie starał się czynić, licząc, iż to znacząco skróci czas poszukiwań. W Edenie mógł korzystać ze swoich zmysłów dużo skuteczniej niż w zatęchłym wnętrzu karczmy. Tutaj nie było wiele mocnych lub przykrych woni, które by odwracały uwagę od właściwego, poszukiwanego aromatu. Wręcz przeciwnie, większość zapachów anielskiego lasu zdążył poznać i wiedział, jakie są tylko nieznaczącymi elementami tła. Te można spokojnie ignorować. Powinien w razie łatwo wychwycić nieznajomą oraz - jak podejrzewał - silną woń lwiego stada. W końcu ponad pół tonowe bestie muszą wokół siebie robić dużo szumu i zostawiać raczej oczywiste ślady. Jak nie zapach, to odciski łap, zdarta kora na drzewach, może niedawny posiłek? Cokolwiek, co by im powiedziało, że idą we właściwym kierunku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.10.17 15:08  •  Przynęta [Hitaoshi] Empty Re: Przynęta [Hitaoshi]
- No nie mów - mruknął olbrzym, ledwo dosłyszalnie wśród naturalnych odgłosów lasu. Komu jak komu, ale jemu nie trzeba było tłumaczyć tak podstawowych rzeczy. Rzadko był zmuszony słuchać porad i lekcji, szczególnie ze strony takich młodzieniaszków - a przynajmniej tak wyglądających - jak towarzyszący mu wymordowany. Mimo tego jednak, że nie w smak mu było dopuszczanie chłopaka do manipulacji w planie, tak czy owak wysłuchał go do końca, raźno i w milczeniu przemierzając las.
- Właśnie. Gorzej, jak go nie utrzymasz - przyznał Herkules, wyprzedzając nieznacznie swojego pomocnika. Gęstwina drzew zaczynała się nieco przerzedzać, a wprawne ucho mogło dosłyszeć delikatne chlupotanie strumienia. Znajdowali się coraz bliżej potencjalnego miejsca odpoczynku lwów, więc należało zwiększyć wszelkie możliwe środki ostrożności. W końcu nie mieli żadnej gwarancji na to, że znajdą stado właśnie w tym konkretnym miejscu i że żaden osobnik nie zajdzie ich od tyłu. Lwy, gdziekolwiek były, na pewno miały nad nimi przewagę w liczbie i sile. Dlatego właśnie myśliwi musieli wykazać się większym od nich sprytem i sprawnością, by móc ujść z polowania cało. Ustrzelenie jednej sztuki to była połowa sukcesu, bowiem później należało jeszcze zabrać ze sobą zdobycz. A to przedstawiało o wiele większy kłopot, niż mogłoby się wydawać.
Nie minęły trzy minuty, kiedy pomiędzy drzewami ukazała się niewielka polana, przecięta przez środek strumieniem. Leniwy ciek tworzył po jednej stronie mała sadzawkę, gdzie woda była bardziej stojąca. Tam właśnie, przy brzegu, wylegiwała się para dorosłych lwów - samiec i samica - odwrócona bokiem do łowców. Może gdyby byli sami, uszliby uwadze odpoczywających zwierząt, jednak już pokaźnych rozmiarów niedźwiedź przykuł ich uwagę. Samiec uchylił oczy i podniósł łeb, a zaraz potem to samo uczyniła jego towarzyszka.
Herkules sprawnym ruchem wydobył dmuchawkę spod koszuli. Musiał być gotowy, by móc w dowolnej chwili powalić zwierzę.

Użycie hipnozy 2/3


Ostatnio zmieniony przez Lilo dnia 05.11.17 20:01, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.10.17 19:19  •  Przynęta [Hitaoshi] Empty Re: Przynęta [Hitaoshi]
Wymordowany nie miał problemu usłyszeć, co Herkules mruczy pod nosem. I skrzywił się lekko. Podobnie jak olbrzym, Hita też nie był przyzwyczajony do pouczania przez innych. Nie lubił tego. Wolał bazować na własnym doświadczeniu, które zebrał przez wcale niekrótkie życie. Na domiar złego był bardzo trudnym osobnikiem, jeśli chodzi o bliższą znajomość. Miejscami uparty, wredny, zamknięty w sobie, butny, agresywny. To nie jest materiał na najlepszego przyjaciela.
Nic zatem dziwnego, że uniósł się honorem, kiedy Herkules zaczął powątpiewać w jego zdolność panowania nad niedźwiedziem. Oczywiście, że panuje! Żeby nie udowodnił tego zaraz na olbrzymie. Ciekawe, jak by śpiewał, gdyby zwierz złapał go za fraki i chwycił w niedźwiedzi uścisk.
Kapłan zamknął oczy i wziął dwa głębsze wdechy. Nie mogą się kłócić. Pamiętaj. Zbroja. Zbroja odporna na ataki bronią białą i palną... Ona jest warta tego, aby panować nad językiem.
Poczuł w ustach metaliczny, mdły posmak, kiedy rozgryzł go sobie do krwi. Przynajmniej wyciszył własne emocje. Musi nad sobą panować. Jeśli zacznie się popisywać, doprowadzi to chłopaka tylko do zguby.
Wycofał się jeszcze bardziej, pozwalając, aby misiek szedł przodem. Widząc zaś polanę, odczuł pewnego rodzaju ulgę. Tylko dwa. Nie jest źle. Lepiej niż jakby było całe stado. Szczególnie, że tylko jedna samica oraz jego wymarzony samiec.
- Zostań. - Syknął do niedźwiedzia. Sam zaś zboczył, chowając się w krzaki. Herkules może stać na środku ścieżki, jeśli chce. Hita wolał przesunąć się nieco na bok, aby móc w razie zaatakować z zaskoczenia lwy, jeśli pójdzie coś nie tak.
-  Patrz. Są na twoim terenie. Trzeba ich przegonić. To intruzi! Podejdź do strumienia. Stań na tylne łapy i zacznij ryczeć. To ich na pewno wystraszy. - Kolejne polecenia, zanim odsunął się następne kroki od ścieżki. Chciał wywołać w niedźwiedziu złość, podjudzić go i zmotywować, by włożył w rzekomą obronę swojego terenu całe miśkowe serce. Niech to wypadnie przekonująco.
Zerknął tylko jak futrzakowi idzie zanim zdjął płaszcz, odwieszając go na jedną z gałęzi. Szkoda byłoby stracić taki dobry płaszcz, gdyby przyszło mu korzystać z innych mocy. Został zatem w samej kamizelce. Tyle, aby zakryć łuski na kręgosłupie, ale też tyle, by umożliwić swobodną przemianę lub przywołanie skrzydeł.
Poruszył barkami, czując na nagiej skórze muśnięcie wiatru. Przyjemna pogoda, gdy upały letnie już minęły, ale szaruga jesienna jeszcze nie nadeszła. Nie było jednak czasu zachwycać się nad warunkami atmosferycznymi. Ujął miecz za rękojeść i obserwował rozwój sytuacji, szykując się albo do wydania nowych rozkazów, albo do wkroczenia osobiście do akcji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.17 20:14  •  Przynęta [Hitaoshi] Empty Re: Przynęta [Hitaoshi]
Herkules wydawał się kompletnie nie przejmować tym, jaką reakcję wywołują jego słowa. Należał do tych, którzy bardziej skupiali się na doprowadzeniu swoich spraw do końca niż na zawiązywaniu po drodze znajomości. Chłopak był mu potrzebny do pomocy w polowaniu, po którym mogli rozejść się w swoje strony i już więcej nigdy się nie spotkać. Taki układ pewnie odpowiadałby im obu, bo najwidoczniej nie stanowili zbyt dobrego materiału na przyjaciół.
Olbrzym zacisnął mocniej dłoń na dmuchawce, po czym ni z tego, ni z owego, rozpłynął się w powietrzu. Tak to przynajmniej mogło wyglądać gdy się spoglądało tylko kątem oka, bowiem uważny obserwator zauważyć mógł lekkie falowanie powietrza w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stał myśliwy. Herkules stał się zwyczajnie przezroczysty i od razu zaczął stawiać ostrożne, powolne kroki w kierunku strumienia. Trzymał się wciąż za pierwszą linią drzew wokół polany, by uwagi lwów nie zwrócił ani szelest, ani podejrzane migotanie, które dało się dostrzec, kiedy się poruszał.
Niedźwiedź posłusznie podreptał w stronę strumienia, przystając dopiero około metra od wody. Dźwignął się na tylne łapy, po czym z pełną mocą ryknął w kierunku kotowatych. Lwy oczywiście nie zignorowały zaczepki, podnosząc się na nogi już w tym samym momencie, kiedy zahipnotyzowany misiek zaczął się zbliżać. Oba osobniki nie spuszczały z niego wzroku, a kiedy intruz zgodnie z poleceniem wymordowanego obwieścił swoje prawa do zajęcia polany, lew nie pozostał mu dłużny. Agresywny ryk znów rozdarł powietrze, jednak spodziewany atak ze strony Herkulesa nie nastąpił. Przyczyna okazała się dosyć prosta; myśliwy zachodził zwierzęta od przodu, utrzymując bezpieczny dystans, jednak samiec obrócił się akurat w stronę niedźwiedzia. Trafienie do wnętrza pyska nie było więc możliwe i strzał byłby tylko marnowaniem trucizny.

Użycie hipnozy 3/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach