Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Postacie


Strona 2 z 15 Previous  1, 2, 3 ... 8 ... 15  Next

Go down

*Zerk w górę*
Tak czytając was nagle zdałem sobie sprawę, że nigdy nie stworzyłem jakiejś postaci, z którą konkretnie bym się powiązał, którą chciałbym przenieść i grać wszędzie *westchnięcie*. Meh, szkoda...
Chociaż, może nie. Może i nie mam postaci którą chętnie wrzucę wszędzie (bo i nie wszędzie by pasowała, tutaj bym powątpiewał w to by miała swoje miejsce), ale jest pewna... Istota, którą, od momentu stworzenia, uznałem za swoją ulubioną postać i którą uwielbiałem grać... Szkoda że tu nie pasuje.

Osobnik ten zwał się "Faust", i pierwszy raz wykreowałem go w taki a nie inny sposób (bo miałem Faustów chyba ze trzech wcześniej, ale żadnego jak ten) na Kolebce Upadłych Aniołów, dawien dawno. Jakby nie było, to od niego zaczęło się "spaczenie" moich postaci, bo wcześniej tworzyłem względnie dobre postaci. Względnie. I względnie hetero... Wróć, tylko hetero. To był pierwszy przykład biseksualisty...
I wdał mi się ostro w pamięć.

Faust był demonem, tego nie da się mu ująć. Jednym z pierwszych, tych wredniejszych, które brały udział w buncie nieba, idąc za Luckiem/Sammaelem/już nie pamiętam kim, bo miał dosyć kajdan i blokowania swobód, dosyć "świętości" w jakiej tkwił. No i dostał co chciał. Przez te x lat które minęły od tamtego momentu do chwili forum miałem od cholery pomysłów na to, co, gdzie i jak było z drogim Faustem, wcześniej Mefistofelesem, które to postaci złączyłem jakoś, dodając szczyptę od siebie.
Jego ważną cechą, którą teraz obrazuje w swoim zachowaniu Hex był brak poszanowania dla reguł. On je znał, i był świadom kiedy je łamał, robiąc to z przyjemnością. Robił to, czego chciał, kiedy chciał. Kaprys mógł sprawić że rzuciłby się na przechodnia i rozszarpał na strzępy, spijając krew i pożerając serce... Bo tak, bo ma na to ochotę. Został wykreowany z drobnymi zmianami na jednego z siedmiu książąt piekieł, avatara grzechu nienawiści, co w sumie nie wykorzystywałem aż tak mocno. Pomimo "potęgi" postaci, działałem nią w taki sposób, by tej potęgi nie okazywał. Rzadko sięgał po broń czy moce, polegając raczej na knuciu i intrygach. Świetnym wątkiem był fakt gdy pokierował zdarzeniami tak, że wampir który obronił się przed gwałtem z jego strony został wtrącony do lochu, a potem jego ręką zamordowany, zawleczony do piekła i przemieniony w demonicznego sługę Fausta. Czemu?
Bo miał na to ochotę. Ot, poprostu.
Zawsze go wspominam, pamiętając o trzech, głównych, rozpoznawalnych czynnikach: Nieprzewidywalność, ukazana powyżej, a zarazem podszyta swoistym garniturem dobrych manier i savoir vivre'u, fioletowe oczy, oraz... Obłęd, wraz z rozdwojeniem jaźni. Faust był najzwyczajniej w świecie szaleńcem, który chciał umrzeć, zabijał się wielokrotnie, a i tak jego umęczona dusza lądowała na dnie piekieł, których nie mógł opuścić, nie mógł odejść nawet w niebyt. Ta frustracja zrodziła w nim chęć do posiadania kogoś, kto będzie mu towarzyszył w niewoli. I od tego czasu drogi Mefi zaczął łazić po świecie, szukając osób pełnych nienawiści, które byłyby chętnie podjąć z nim "współpracę", formę "kontraktu". Wykorzystując zaślepienie ludzi ogarniętym nienawiścią, oferował moc i zdolności, które w danym momencie pozwalały na spełnienie danego celu, po czym opętywał daną osobę, stopniowo z roli doradcy i "cichego głosu w głowie" przechodząc na zarządcę ciała, aż w końcu spychał osobę w danym ciele do stopnia pionka, zależnego od jego woli. Faust nigdy nie powstawał jako "jedna", osoba. Zawsze miał drugą jaźń, która zazwyczaj działała opozycyjnie do niego. Na forum był to Izual, którego... Cóż, porównałbym w pewnym sensie do Takanoriego i jego postaci. Bezpośredni, docinający, klnący, zbywający milczeniem...

Muszę przyznać, że ta postać na zawsze pozostanie moim faworytem, jej konstrukcja nigdy nie pozwalała mi się nudzić. Mógł być kim chciał, kiedy chciał i jak chciał, dualna natura (i możliwość sklonowania się, gdzie jedna jaźń trzymała jedno ciało a druga drugie) oraz multum możliwości powiązania jego postaci z innymi (co to za problem wmówić np. hybrydzie demona z czymś który nie znał swojego demonicznego rodzica że jest się jego ojcem, a potem na tym zyskać?)... Brakuje mi go czasem, a jego "części" rozpierzchły mi się po postaciach. Nieprzewidywalność wziął Hex, fioletowe oczy Sakid, a inne rzeczy inni. Szkoda mi go... Jak tak na to patrzę teraz, to aż chciałbym by wrócił *Sniff*.

Nie pasuje jednak tutaj, a szkoda.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Growlithe napisał:Z początku miałem cholerny problem co do jego włosów. Nie mogłem wybrać pomiędzy białymi a rudymi, ale Arthur ostatecznie uznał, że albinosi są bardziej "mru" i szczerze teraz żałuję. Nie to, że robi mi to większą różnicę, ale jak patrzę czasami na ilość userów, która założyła postać z białymi włosami, to mi się tosty w żołądku przewracają. ._. Mam schizy na punkcie oryginalności *wzrusza barkami* dlatego już mi żyłka pęka, jak widzę choć minimalne podobieństwo. Spoko, leczę się.

Z cyklu Nath robi sobie nową postać; Hmmm... hmmm... będzie albinosem! Bo na takich forach to najczęściej kudły mają czarneee. Tak, białe, spoko. nie chce mi się czytać innych Kart Postaci, ale pewnie to nie tak, że wszyscy mają białe włosy. No bez przesady~
Sequel pt. Tydzień później; Taaaaaaaaaaak .-.

Także Grow... I feel you bro czy coś takiego XD'

Lentaros napisał:*Zerk w górę*
Tak czytając was nagle zdałem sobie sprawę, że nigdy nie stworzyłem jakiejś postaci, z którą konkretnie bym się powiązał, którą chciałbym przenieść i grać wszędzie (...)
^ To. Może to dlatego, że, z różnych względów, nigdy nie wysiedziałam na jednym forum na tyle długo, by rozwinąć fabularnie jakąś postać i... do końca się w nią wczuć? No i wszystkie moje postacie tak totalnie się od siebie różnią - bywały słodkie do porzygu dziewuszki, jakiś człek z rozdwojeniem jaźni i badassami też nawet próbowałam kiedyś grać, ale za cholerę mi to nie wychodziło, więc teraz zostawiam to innym XD'

No doprz, to może teraz trochę o samym Nathanielu:
♦ nadal nie ogarnęłam jego historii, bo na razie mam tylko pojedyncze wydarzenia, które nie chcą mi się ułożyć w spójną całość - po prostu jestem leniwą dupą, ale ciii, nie uświadamiajcie mi tego, bo potem mi będzie przykro - a 1500 lat to duże pole do popisu i szkoda byłoby to spieprzyć... W każdym razie może kiedyś ją napiszę, nee~
Nath kończy pisać historię postaci
Postacie - czyli dlaczego filozofom opadają ręce. - Page 2 Tumblr_mi1mqx9Kw01rqfhi2o1_250
♦ jeszcze się w niego nie wczułam i dlatego przynajmniej połowa - co, zważywszy na ich aktualną ilość, oznacza; całkiem spory odsetek - moich postów jest, najzwyczajniej w świecie, hóiowa C:
lubi uwielbia słodycze, żeby nie było, że jest kompletnie pozbawiony uczuć <3
♦ ostatnimi czasy zastanawiam się, czyby nie zaaranżować mu w jakiś sposób zmiany koloru włosów - tak, hipsta Nath chce być hipsta XD'
♦ roi mi się parę pomysłów na rozwinięcie mu fabuły, przy czym pewnie wykorzystam ich od 0 do ani jednego
♦ ze mną ma tyle wspólnego, co praktycznie nic... może oprócz tych słodyczy - Borze, słodycze... jedzenie... *miliony serc* - no i jest wysoki, a ja podobno też jestem wysoka. PSZYPADEG?1

Goddammit, jak tak teraz patrzę to żal mi tego Natha, bo ani nie ma relacji, ani historii... jestem takim złym, leniwym człowiekiem ;d
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

T. napisał:I rany... ten pomysł z pisaniem na telefonie był taki zajebisty. 
No. To akurat było fajne, chociaż z perspektywy czasu, jak czytam te eseje, to jednak na bardzo krótko stracił ten głos [dwa posty? z czego w pierwszym stracił głos, a w drugim, pod sam koniec odzyskał]. Jeśli Growlithe kiedykolwiek nie będzie mógł mówić to na co najmniej parę dobrych dni, aby być przez to wkurzonym, przy jednoczesnym zadowoleniu otoczenia, które wreszcie nie będzie musiało go słuchać. Bo przecież taki był pierwotny zamiar, a nie, że miał się wydrzeć, zedrzeć gardło, nie móc mówić przez dwie minuty i nagle znów się rozgadywać, że aż więdną uszy.

T. napisał:(...) gdy miałem do czynienia z Gilbem to zawsze miałem jakąś blokadę. Ja wiem, że ty byś chciał, żebym w niego napieprzał krzesłami, tasakami, wyjechał czołgiem z garażu, ale po prostu nie umiałem!
Szkurde nie po to robiłem wiecznego masochistę – i to na bardzo zaawansowanym poziomie! - żeby mi później ludzie go nie maltretowali. Pamiętam nawet jak wdzięczny byłem Sve, że mi go tak pokiereszowała. I co z tego, że miał wyłamane barki, był cały podziurawiony, zszyty na żywca, a już następnego dnia jadł bułki, w pewnym momencie po prostu wstał i wyszedł? Liczył się tylko ten czas, gdy to się działo, a ten był naprawdę taki... niesamowity. Zresztą, co do samej Sve – lubię z nią pisać, bo zawsze ma jakiś pomysł na fabułę, kręci tym swoim zarozumiałym nosem, tyranizuje. Nie wiem jak ona to robi i skąd bierze pomysły, ale chciałbym umieć pisać tak jak ona. Bo ma świetny, ironiczny, ale stabilny styl. Zazdrocha.

I w zasadzie to nie tylko to planowaliśmy. Planów z Gilbertem i Takanorim był cały wysyp i jeszcze niektóre były w trakcie, więc... huh. Ale to wszystko można przełożyć na inne postacie.

T. napisał:No dokładnie. W sumie lubiłem, gdy wymieniali swoje poglądy, chociaż przez ciebie postać mi się rozgadywała! Dziwię się, że to Takanoriemu nie wysiadło gardło. XD
I tak nie mówił tyle co Gilbert. Poza tym Salvatore niejednokrotnie ten swój gówniarski głos jeszcze bezczelnie podnosił. Wrzeszczał na całą dzielnie, aż dresy patrzyli po sobie zdziwieni, a ptaki zrywały się z czarnych, suchych gałęzi drzew. Ale to było w tym właśnie fajne – ten namacalny kontrast.

Shetu napisał:NIE, nie mogę obiecać, że wyjdziecie cali z fabuły od niego.
Nooo, potwierdzam. I co z tego, kurdemole, że pisaliśmy tylko jeden jedyny raz w życiu? To mi wystarczyło po wsze czasy. Ale serio. Niby nadal chętnie wpakowałbym ci się gdzieś fabularnie, ot, tylko po to, by się posprzeczać i podokuczać nawzajem, ale poza tym Samael zawsze wzbudzał we mnie... nie tyle co strach, a swego rodzaju szacunek (?). Nawet nie wiem jak to ubrać w słowa, żeby się ładnie prezentowało na wybiegu.

Shetu napisał:(...) jak kogoś kochają ponad życie (no zgadnijcie, kurwa, kogo ja tak traktuję) to są w stanie zrobić absolutnie w s z y s t k o, by pomóc. 
Faktycznie, co za łajzy i destruktorzy!
A tak na serio – moje postacie też to mają. Chociaż teraz się ograniczyłem. c: Feel like a hero. Bo Jonathanowi zależy tylko na jednej (!!!) osobie, a nie całej rzeszy. Bądź dumna, ehe. Wszyscy bądźcie.

Len napisał: Faust był najzwyczajniej w świecie szaleńcem, który chciał umrzeć, zabijał się wielokrotnie, a i tak jego umęczona dusza lądowała na dnie piekieł, których nie mógł opuścić, nie mógł odejść nawet w niebyt.
Świetne.

Len napisał:Nie pasuje jednak tutaj, a szkoda.
Ano, szkoda właśnie. Chociaż mógłbyś go przerobić tak, aby pasował. To raczej nie byłby wielki wyczyn. Grunt to mieć pomysł na bohatera, trzymać się tego i szlifować swój styl pisania, aby wreszcie być zadowolonym z postów i wykreowanego, ukształtowanego w późniejszym czasie charakteru postaci.

Natie napisał:Także Grow... I feel you bro czy coś takiego XD'
Bez kiu, hajfajf.

Natie napisał:(...) badassami też nawet próbowałam kiedyś grać, ale za cholerę mi to nie wychodziło, więc teraz zostawiam to innym XD
NO WCALE. Gasisz każdego po dwóch zdaniach. xD




I yesung, gdzieś na dniach/tygodniach/dekadach/erach powstanie wreszcie ta nieszczęsna Alvaro, która niby sobie gdzieś czyha za rogiem, ale nie może się doczyhać do końca. ._. Założyłem ją w sumie z przymusu, wmawiając sobie, że jak mi się znudzi lub nie będę potrafił nią grać - najwyżej usunę albo oddam. To był jednak czas, gdy ludzi ze S.SPECu dało się policzyć na palcach jednej ręki, a organizacja w ogóle nie działała. I takim sposobem umartwiała się fabuła, bo jednak wszystko zależy od ruchu Władzy. Tak powstała Alvaro.
♦ Ma być zarządczynią więzienia, nie z powołania, ale bardzo angażującą się w to co robi. Z początku myślałem, czy nie ma być dowódcą wojska, ale uznałem, że nie będę jej wpychać na tak wysokie stanowiska. Chciałem wspomóc S.SPECem, a nie nim kierować pod żadnym pozorem.
♦ Nie jest przesadnie zła i sadystyczna. W głębi serducha to całkiem fajna dziewczyna, nawet jeśli z wierzchu przypomina 'zejdź z drogi, bo traktor'.
♦ Absolutnie przypomina mi Dżem. <3 Pewnie dlatego, że wziąłem art, którego ona zwykle używała dla swojej postaci, aletotamnieważne. Jakby co - Dżem to dziewczyna, a nie konfitura uwięziona brutalnie w słoiku.
♦ Alvaro dostała taki nick przypadkowo, po czym przypomniałem sobie, że są w Japonii i nadałem jej łaskawie japońsko brzmiącą godność, he.
♦ Jest głucha. Ha, zdziwieni? Czyta jednak doskonale z ruchu warg.
♦ Ma/miała/nie wiem swojego anioła stróża, który wyglądał jak jej brat bliźniak i swego czasu wyleczył ją z kalectwa. W wieku 12 (?) lat miała wypadek samochodowy, co skutkowało późniejszym paraliżem od pasa w dół.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

No fakt, w sumie nie stracił głosu na długo, ale później i tak był bardzo zachrypnięty. Ale przynajmniej mogłem mu zabrać ten telefon i napisać to, czego Take nie powiedziałby na głos, che. I on przynajmniej nie rzucił mu nim o ścianę, skoro już o telefonach mowa. *parsk*
G. napisał:Szkurde nie po to robiłem wiecznego masochistę – i to na bardzo zaawansowanym poziomie! - żeby mi później ludzie go nie maltretowali.
Wiem, że nie po to. Uznajmy, że Take maltretował go psychicznie, ale pewnie dostałby jeszcze okazję, by kiedyś coś tam mu zrobić. Gdyby przykładowo złapał, go na samookaleczeniu. I ta, w sumie szkoda, że wtedy Sve nam uciekła. Chciałem zobaczyć ją w akcji, choć Take przez kilka postów miał leżeć sobie nieprzytomny po tej nieszczęsnej herbacie (mówiłem wam, że jest zła!). *chwila przerwy na zlizanie sosu z ręki, ta* Tak czy inaczej to Sve – zawsze zniknie, by potem pojawić się, wysyłając ci zdjęcie królika na gg. Te ambitne rozmowy.
G. napisał:Planów z Gilbertem i Takanorim był cały wysyp i jeszcze niektóre były w trakcie, więc... huh. Ale to wszystko można przełożyć na inne postacie.
No wiem, że był. Huh. I mam nadzieję, że gdzieś to przeniesiemy. My. Bo nie chcę się tamtymi planami dzielić z innymi. *zgarnia wszystkie pomysły do swojego pudełeczka*

I wiem, że w mówieniu Take nie pobijał Gilberta. Właściwie nie wiem czy ktokolwiek go pobijał. Zresztą ty chyba ogólnie nie mógłbyś mieć małomównej postaci. Jesteś takim... no. Po prostu zwykle jakoś starasz się utrzymywać rozmowy, choćby na cb i to się udziela postaciom, które tworzysz. Przynajmniej tak mi się wydaje. Ale to jest fajne, bo czasem już lepiej rozbudować wypowiedź, żeby doszło do jakichś reakcji. No, ale niektórzy bywają oporni.

To teraz next, next, next...
Co do Samaela to sam nie wiem. Ogólnie Lis, Maskoten i tak dalej zawsze mają dziwne skojarzenia z Samem. W sensie, ja wiem, że jest niewyżyty, ale na dobrą sprawę jeszcze nie było tak, żeby przyszedł i wziął kogoś na miejscu (no może Sebka, ale to było planowane), a przynajmniej się z tym nie spotkałem. Po prostu on zawsze z jakąś klasą do tego podchodził, chociaż przeważnie i tak Sheta pisze przy nim strumieniem świadomości i czasem się nie ogarnia i myśli, co elokwentnego odpowiedzieć. ._. No i też jakoś postać sama w sobie mnie nie przerażała. Właściwie nie ma postaci, która by mnie przerażała. *nieustraszony*
Shet napisał:A co do Shet... Sheta ewoluowała dość mocno
Ta, nawet ja nie znam wszystkich jej wcieleń, ale ogólnie zawsze mnie zastanawiało, jak mogłaś cały czas przenosić Shet i zawsze miałaś na nią wenę. Pewnie dlatego, że u mnie z czasem i kolejnymi przenosinami odechciewało się Hurr'a, bo jednak koniec końców już nie był tym samym Hurr'em co na SP czy na Limbo.
G. napisał:Dżem to dziewczyna, a nie konfitura uwięziona brutalnie w słoiku.
xD
G. napisał:♦ Jest głucha. Ha, zdziwieni? Czyta jednak doskonale z ruchu warg.
Podoba mi się ten motyw. ._. Aż chcę trafić do więzienia, którym mi groziłeś! Nie no.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Growlithe napisał:
Natie napisał:Także Grow... I feel you bro czy coś takiego XD'
Bez kiu, hajfajf.
Ta, hajfajf XD'

Growlithe napisał:
Natie napisał:(...) badassami też nawet próbowałam kiedyś grać, ale za cholerę mi to nie wychodziło, więc teraz zostawiam to innym XD
NO WCALE. Gasisz każdego po dwóch zdaniach. xD
Nie, nieprawda, wcale, że nie D:

Growlithe napisał:(...) Założyłem ją w sumie z przymusu, wmawiając sobie, że jak mi się znudzi lub nie będę potrafił nią grać - najwyżej usunę albo oddam. To był jednak czas, gdy ludzi ze S.SPECu dało się policzyć na palcach jednej ręki, a organizacja w ogóle nie działała. I takim sposobem umartwiała się fabuła, bo jednak wszystko zależy od ruchu Władzy. (...)
Patrząc na liczbę niebieskich nicków jakiś czas temu, też zaczęłam kminić nad postacią z S.SPECu, PSZYPADEG?

Nie no, ale serio nawet jeszcze nie odechciało mi się jej robić! *^*' Najwyżej później będzie sobie wegetować, bo nie będę miała na nią czasu, ale oj tam oj tam.

[tu coś było, ale jednak... odechciało mi się robić tamtą postać XD"]


Ostatnio zmieniony przez Nathaniel dnia 16.05.14 19:33, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Fucker napisał:I wiem, że w mówieniu Take nie pobijał Gilberta. Właściwie nie wiem czy ktokolwiek go pobijał. Zresztą ty chyba ogólnie nie mógłbyś mieć małomównej postaci. Jesteś takim... no. Po prostu zwykle jakoś starasz się utrzymywać rozmowy, choćby na cb i to się udziela postaciom, które tworzysz. Przynajmniej tak mi się wydaje. Ale to jest fajne, bo czasem już lepiej rozbudować wypowiedź, żeby doszło do jakichś reakcji. No, ale niektórzy bywają oporni.
Ale trochę mnie to jednak drażni. Bo czasami chciałbym stworzyć taką very incognito postać, nic nie mówi, o sobie, o innych, nie komentuje pogody, bo ktoś jeszcze by to wykorzystał przeciwko niemu... Ale wtedy okazuje się, że trafiam na identyczną postać i oboje czekalibyśmy do usranej śmierci na rozwój wydarzeń, którego zwyczajnie by nie było. Nie zawsze się to udaje, ale jednak czasami wystarczy rzucić jakimś hasłem, a rozmowa potoczy się sama. I to całkiem sprawnie, ciekawie, z dozą irytującej ironii.


Take napisał:
G. napisał:Dżem to dziewczyna, a nie konfitura uwięziona brutalnie w słoiku.
xD
Noco.

G. napisał:♦ Jest głucha. Ha, zdziwieni? Czyta jednak doskonale z ruchu warg.
Podoba mi się ten motyw. ._. Aż chcę trafić do więzienia, którym mi groziłeś! Nie no.
No to trafisz. Też mi problem. Wystarczyło poprosić.

Nataniel napisał:
Growlithe napisał:(...) Założyłem ją w sumie z przymusu, wmawiając sobie, że jak mi się znudzi lub nie będę potrafił nią grać - najwyżej usunę albo oddam. To był jednak czas, gdy ludzi ze S.SPECu dało się policzyć na palcach jednej ręki, a organizacja w ogóle nie działała. I takim sposobem umartwiała się fabuła, bo jednak wszystko zależy od ruchu Władzy. (...)
Patrząc na liczbę niebieskich nicków jakiś czas temu, też zaczęłam kminić nad postacią z S.SPECu, PSZYPADEG?
NIE SONDZE.



No i słodki Vitani, który pojawił się randomowo.
Vitani w wolnym tłumaczeniu znaczy "jestem Wojną". A, że z niego bardzo dobrotliwy, słodki, cichy i uroczy aniołek, jasnym jak świat jest, że swojego imienia nie będzie cierpiał. W rozmowach zwykle będzie robić wszystko, aby się nie przedstawić. Gorzej, jeśli rozmówca go o to poprosi.
♦ Będzie tak do porzygu dobry, że trzeba będzie wybudować hurtownie gości robiących "facepalm", żeby nadążyć za komentowaniem jego reakcji. On by za kamieniem się rzucił, gdyby to miało go uratować [kamienia, a nie Vitaniego].
♦ Żyje od łohohoh i jeszcze trochę.
♦ Z wyglądu nastolatek o typowo anielskiej urodzie; delikatnej, być może nieco zbyt młodej. Włosy zaatakowane przez huragan, kręcone, o barwie płynnego złota. I mam dylemat co do oczu - zrobić mu złote czy ciemnoróżowe? Teraz mi się waha. ._.
♦ Stygmatyk. Trochę o tym poczytałem i już sam dostaję pierdolca. Gdzie w końcu wbito gwoździe Jezusowi? Bo mam wersję, że w dłonie i stopy, ale według Rzymian został ukrzyżowany za nadgarstki... Z tego co widzę, to strasznie pogmatwana sprawa z tymi obrażeniami Chrystusa. Do teraz istnieje spór w który bok został dźgnięty włócznią. Tak czy siak Vitani będzie mieć wiecznie krwawiące, niegnijące rany na dłoniach. Stąd bandaże.
♦ Najważniejsze - beznadziejnie zakochany w Evendell. Nigdy nie rozmawiali, a sam Vitani nie jest pewien, czy anielica wie w ogóle o jego istnieniu, ale to nie przeszkadza mu skrycie pożądać jej ust.
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Przybijano do krzyża za nadgarstki, ze względu na to, że dłonie się rozrywały pod wpływem ciężaru ciała. W Biblii są dłonie, ale Biblia to kwestia umowna. Teraz nie pamiętam czemu, ale potem Ci podeślę całe tłumaczenie. Ogólnie - rany od ukrzyżowania na nadgarstkach, nie dłoniach. Ale. A, i 5 rana, czyli po włóczni umownie jest uznana za ranę śmiertelną, więc to ostatnia rana przed pójściem do Boga. [Jestem kiepska w poematach, pardon.]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gilbu napisał:Ale trochę mnie to jednak drażni. Bo czasami chciałbym stworzyć taką very incognito postać, nic nie mówi, o sobie, o innych, nie komentuje pogody, bo ktoś jeszcze by to wykorzystał przeciwko niemu... Ale wtedy okazuje się, że trafiam na identyczną postać i oboje czekalibyśmy do usranej śmierci na rozwój wydarzeń
No bo tak to już jest. Ja z kolei nie lubię trafiać na postać, która mówi jeszcze mniej niż moja, która też mówi mało, ale ostatecznie i tak to ja muszę nieco nagiąć zasady, bo przecież nikt nie chciałby tylko siedzieć i gapić się na siebie. Dlatego już nawet wolę, gdy jakaś gadatliwa postać próbuje rozgadać moją (nie zawsze skutecznie, o czym sam wiesz), ale wiadomo, że rzadko się zdarza, by lubię pisali bardziej rozbudowane dialogi w postach. Sam praktycznie najczęściej potrafię się tylko Natsume rozgadywać, bo on może pierdolić od rzeczy o wszystkim i jeszcze mu się to nie znudzi. Taki już jego wątpliwy urok, hue.

Gilbu napisał:No to trafisz. Też mi problem. Wystarczyło poprosić.
– Chciałbym pójść do więzienia.
– Och, nie ma sprawy. Cela dwa na dwa z wiadrem do srania czy chcesz większą z towarzyszem? :3

Tak bardzo. ~

Gilbu napisał:Będzie tak do porzygu dobry (...)
Te osobiste wyzwania. Ale pewnie ci się uda.

Gilbu napisał:I mam dylemat co do oczu - zrobić mu złote czy ciemnoróżowe?
Zaszalej i zrób złote poprzecinane ciemnoróżowymi kreskami. Nie no. Ogólnie to ja wziąłbym złote, chociaż tak dużo byłoby tego słota, ale mniejsza tam.

No i mówiłem, że nadgarstki. ~
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tak czytam ten temat i czytam. I jakoś wyjątkowo mnie natchnęło, aby coś opowiedzieć o Emmanuelu vel Nathanielu.
Emmanuel nie miał być moją "ukochaną" postacią, którą prowadzę na forach już rok (dla mnie to wyjątkowo dużo, zwykle po trzech miesiącach porzucałam grę i tworzyłam coś nowego). W mojej głowie istnieje jeszcze dłużej, to moja pierwsza postać "męska". Na innym forum miał być policjantem, który bardzo lubił łazić po pubach/barach/klubach/niepotrzebne skreślić i poszukiwał tam partnerów. Taki puszczalski typ, tylko kasy nie brał. Karta nie powstała, bo leń+szkoła+dodatkowa niechęć do klawiatury (i niemożność dogadania się z nią). Slave został odstawiony, kurzył się przez jakiś czas. Pewnego dnia (tydzień temu, może więcej) przyszedł mi do głowy dziki pomysł. Dla mnie dziki, dla innych może niekoniecznie. To było takie: "Ty, zrób z Wężownika Nathaniela z przyszłości". I jakoś tak wyszło. Pan "Niewolnik" miał mieć na imię Emmanuel. I to mi zostało, chociaż po ostatniej rozkminie z koleżankami nadal Nathaniel to Nathaniel, mimo wszystko. Nie widzę go z innym imieniem, za bardzo się przyjęło. Nathaniel postanowił zmienić imię i nazwisko po tym jak odszedł z domu (na jednym forum pozwał ojca, tutaj ten po prostu uciekł po tym jak przesadził. W wersji oficjalnej). Uznał, że właściwie się zmienił, nie jest Nathanielem. Nie potrafił się rozstać z tym imieniem, więc zostało. Ogólnie nadałam mu je "przypadkowo", nie wiedziałam co ono oznacza, bo przecież po co sprawdzać. Wyszło trochę ironicznie, biorąc pod uwagę stosunek (sic!) jego ojca wobec chłopaka w wieku nastoletnim. "Dar od Boga". Chyba jednak ojciec tak nie sądził, spełnił wolę swojej żony. Na początku, jeszcze przed tym, jak po prostu kreowałam tę postać do opowiadania, to rodzice nie byli nakreśleni. Matka nie umarła, po prostu jej nie było. Właściwie o ojcu również nie myślałam. Nath nie miał być po pierwsze wykorzystywany seksualnie przez ojca, w którejś fazie kreowania była mowa tylko i wyłącznie o tym, że będzie bity. Potoczyło się inaczej. Tak samo było z zaburzeniami, jego siostra miała tylko na nie cierpieć, ale znowu się potoczyło inaczej. Obecnie choroba jest u niego "ostrzejsza" niż u Aimée. Bywa i tak.
Nath ewoulował w ciągu tego roku, zmienił się, tak samo jak i ja się zmieniłam. Wydorośleliśmy oboje, przynajmniej mam taką nadzieję. Na początku był płaczliwym chłopakiem, zamkniętym w sobie i obawiającym się nie tylko dotyku ze strony innych, ale też bojącym się kogoś dotknąć. Uważał, że tym sposobem tę osobę skrzywdzi, bał się być takim jak ojciec. Teraz już na to nie zwraca uwagi, sądzi że jest lepszy od Dicka i po prostu działa. Ale za dotykiem nadal nie przepada, sam za to przekracza wszelkie granice, narusza je. Bo tak. Sądzę, że dawno straciłam nad nim kontrolę. Żyje, żyje. Obecnie mam fazę, aby trochę go "ubarwić". Ze smutasa stał się dość wesołym chłopakiem, przy czym wydaje się podwalać do każdego. Nie kontroluję go, on sam tak chciał. O ile na forum, gdzie jest jeszcze nastolatkiem, nie ma wywalone do końca na zdanie innych, w szczególności byłego, to tutaj nie będzie zwracał uwagi na zdanie innych. Przynajmniej mam nadzieję, że uda mi się to osiągnąć. Od pierwowzoru różni się też stylem. Na piczątku Nath był chłopakiem czarnymi włosami do szczęki, przy czym zawsze przysłaniały mu jedno oko. Emo-grzyweczka. Chodził w workowatych bluzach, prostych dżinsach, zawsze przygarbiony i patrzący na buty. Od początku miał glany, pierwszy raz jak nim pisałam to miał płaszcz, pod nim bluzę i tak dalej. Ale my nie o tym. Z czasem zaczął nabierać bardziej na wyrazistości (związek tak na niego wpłynął). Nadal ubierał się w ciemne stroje, lecz odrzucał za duże bluzy i zakładał skórzane kurtki, a nawet spodnie. Głowę coraz częściej miał uniesioną. Z uśmiechem było różnie, miał z nim trochę problem. Co do włosów, to w pewnym momencie musiał zacząć nosi peruki ze względu na chorobę, a raczej jej leczenie. Najpierw zastępowały mu one po prostu włosy, nie mógł patrzeć na siebie bez nich. Dlatego też nadal były to kudły do szczęki i czarne. Potem zaczął się bawić. Najpierw zmieniał długość, zakładał te z coraz dłuższymi "włosami", a potem kombinował z kolorami. Zostało mu do tej doroslej wersji, właściwie na tym drugim forum odegrałam tylko jak sobie zaczyna zmieniać długość. Obecnie wlosy czasami sobie stawia, porobił sobie czerwone pasemka. Może kiedyś będzie kombinował jeszcze bardziej.
Ogólnie taki bardzo pewny siebie stał się o dziwo po rozstaniu z chłopakiem. O dziwo, chociaż nie obyło się bez jojczenia na początku, depresji i większych schiz. Jednak się zgarnął i uznał, że właściwie musi żyć dalej. W oryginale ma wytatuowane "Vincent" na lewej ręce, lecz tutaj nie chciałam umieszczać tego motywu, mimo że samego tatuażu on się nie wstydzi. Po prostu uznałam, że to sobie odpuszczę. Ogólnie zostawiłam mu dwa tatuaże z czterech. Czarne skrzydła, zaczynające się na wysokości pępka, a kończace gdzieś w połowie uda, jeśli dobrze pamiętam, i tatuaż przedstawiający łapacz snów, na jednej z rąk. Prawej bodajże. Te, które usunęłam to ten tatuaż z imieniem chłopaka oraz tatuaż przedstawiający smoka. W jego miejsce wszedł wąż. Co do kolczyków, to Emmanuelowi trochę ich przybyło. Najpierw byl ten w języku, potem snake bites. No i teraz trochę z kolczykami poleciałam. Lubię piercing. Nath tym bardziej. Na początku był takim niewinnym dzieciakiem, słodkim i w ogóle. A potem poznał swojego chłopaka. I takiego wała.
Właśnie, na początku swojej Nathanielowej kariery nie miałam nic do słodkich postaci. I słodkich związków. Obecnie Nath chyba nie może być w czymś normalnym, zwykle zwiąże się z kimś kto ćpa, a on tego nie trawi. W każdej wersji. Chociaż związek był tylko jeden, drugi toczy się na gg. Tutaj na razie muszę zacząć grę. Teraz nie potrafię zdzierżyć słodkich postaci, które jak są w związkach to co chwilę jeszcze jest: Kochanie, Misiaczku, Kwiatuszku i tak dalej. Rzygam tęczą. I jak jeszcze się jąkają to oesu. Mam ochotę wysłać swoją postać tam i obić przez nią twarz delikwentowi. To chyba dlatego, że przebywam na forum, gdzie jest od groma tego typu postaci. Wiem, mogę nie patrzeć, zwinąć się i zająć się swoim Czarnuchem, ale ja tak nie potrafię. Nath z pewnością stał się bardziej bojowy. Agresywniejszy. Walczy o swoje i jest uparty. Odchodzę od sieroty, która właściwie potrzebowała opiekuna. Potrzebuję teraz postaci walecznej, wesołej, cieszącej się z tego, że żyje, bawiącej się. Wydaje mi się, że dobrze jest tak to obrócić wszystko o 180 stopni. Przewrócić jego życie do góry nogami.
Co się zmieniło, a co pozostało. Zacznijmy od tego co pozostało:
¤ Ciemnobrązowe oczy oraz czarne włosy, chociaż dodałam pasemka;
¤ Choroba psychiczna;
¤ Niechęć do dotyku i brak umiejętności spania samemu w pomieszczeniu;
¤ Zamiłowanie do krwi (niegdyś miał być wampirem);
¤ Fetysz obojczyków, nadgarstków, miednicy i kręgosłupa. Czyli kości;
¤ Blizny. Dużo blizn. Chociaż człowiekiem blizną on jeszcze nie jest;
¤ Wierność, ale teraz jest mu ciężej się przywiązać.
I nie wiem co jeszcze. Nie wcieliłam go w życie jeszcze, ale co tam.
Co d rzeczy, które się zmieniły:
¤ Styl, jest bardzuej rockowy, wyrazisty. Obecnie pojawia się więcej kolorów;
¤ Tutaj już nie jest aż taki wychudzony, jest coraz bliższy normy;
¤ Stał się bardziej bojowy, bezwstydny, nie jąka się i nie płacze tak często, jak kiedyś. W ogóle właściwie;
¤ Przestał się rumienić;
¤ Stał się agresywniejszy i brutalniejszy, nie widzi przeszkody, aby przywalić swojemu partnerowi, gdy zajdzie taka potrzeba;
¤ Nie użala się nad sobą, idzie przed siebie i mówi sobie, że będzie lepiej;
¤ Zaczął doceniać siebie i swoją wartość;
¤ Nie boi się sprzeciwiać innym;
¤ Nadal wybaczy partnerowi, lecz podchodzi już do tego z większą rezerwą, stosuje inny system, nie pozwala wiecznie siebie wykorzystywać. Jak ma dość to po prostu trzaśnie drzwiami, wygarnie wszystko jeszcze raz i odejdzie. Nie będzie wiecznie czekał na zmiany;
¤ Nie obchodzi się z innymi jak z jajkiem. Wie na co sobie może pozwolić, aby nie zaszkodzić (zbytnio).
I coś tam jeszcze było, ale pozapominałam. Na pewno przestał być ciepłą kluchą, trzęsącą się i chowającą w bluzie. No i tyle. Jak widać z przyzwyczajenia nazywam go Nathanielem. I ogólnie jestem do niego tak strasznie przywiązana, że to aż dziwne. Ma trochę cech ze mnie, między innymi tą łatwość w irytowaniu się. Tyle, że o ile ja po prostu krzyknę i ewentualnie walnę w ścianę, to on uderzy kogoś przy okazji. Ja tylko "przeżywam" to w głowie, wyobrażam sobie jak szarpię kogoś za włosy, pcham na ścianę i to tak mocno, by się osunął... Staph.
...
Jeszcze coś. Na początku nie miał być gejem. Szok, nie? Moje koleżanki go przeżyły, jak im o tym powiedziałam. Nath jest dla mnie pewnego rodzaju terapią, że tak to określę. Kiedyś miałam większy problem z ukazywaniem emocji. Tęsknię trochę za tamtymi czasami, gdy po prostu krzyk rodziców nie kończył się chęcią przyłożenia komuś i popłakania się. Coś mi nie wyszło...
Długie mi to wyszło. I przepraszam za błędy, jeśli takowe są. Pisane z telefonu, program strzela fochy, a notatek nie chce mi się przeglądać. Poprawię jak będę miała dłuższy dostęp do kompa. I powtórzeń tak wiele >>
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Co ja w sumie mogę o Hyenie opowiedzieć? W zasadzie mogłoby się wydawać, że to twór bardziej dopracowany, jednak w sumie wymyślenie go zajęło mi chwilę. Choć koncepcja na potrzeby forum zmieniła się.

Skąd pomysł na Hyenę?

- Otóż, rzecz niezwykle prozaiczna. Siedziałam w McDonaldzie, zajadając się McChickenem i myślę sobie "hm, właśnie zdałam sobie sprawę, że niby McDonald a nie ma w nim Ronalda McDonalda". Chwila konsternacji. "Ej, to przejdzie". I tak siedziałam i układałam sobie wszystko w głowie, zagryzając kanapką i coca-colą z lodem.

Pomniejsze powody?
- Lubię grać postaciami męskimi, a ostatnio cierpiałam na ich brak.
- Prawdopodobnie mi się nudzi.
- Zastanawiałam się jak Ronald McDonald wyglądałby w bardziej badassowskiej wersji i np właśnie w uniwersum Virusa.
- Jedzenie w samotności daje przypływ pomysłów.

Początkowy zarys postaci?
- Miał nosić żółte galoty. Serio. Jednak jebłam się w czoło.
- Miał być cyborgiem. Nie chciałam androida, mimo iż naczytałam się ostatnio Philipa K. Dicka, ale zastanawiałam się jak rozwiązać:
    a) problem dożycia tego tysiąca lat, skoro organy wewnętrzne byłyby normalne.
    b) dobra, gdyby serce było zautomatyzowane, to co z wątrobą i nerkami?
    c) okey, mózg też kiedyś się zmęczy
    d) nie chcę pierdzielonego androida!

- Hyena nie był Hyeną, tylko po prostu Mironem. Hyena bierze się z tego, że miał mieć mechanicznego zwierzęcego droida imitującego Hyenę (sporządziłam nawet dane techniczne), której imię brzmiało "Kuru".
- Dlaczego "Kuru"? Po krótce, jest to choroba wywołana przez kanibalizm, występująca u prymitywnych plemion, które zjadają mózgi zmarłych. "Kuru" jest znana jako "śmiejąca się śmierć", ze względu na wahania nastrojów chorych, którzy umierają niejednokrotnie śmiejąc się. Widzimy teraz cechy wspólne z hienami?

Dlaczego tak, a nie inaczej?

- Czarne białka (kosmos), bo kiedyś wyobraziłam sobie tak kogoś i stwierdziłam - u, fajne.
- Poza tym czarne białka, bo na forum nikt inny (chyba), takich ni mo.
- Czerwone włosy, mejkap? Bo McDonald, na cześć restauracji, w której Miron sie narodził. Lol.
- Nie jest cyborgiem, bo nie chciało mi się bawić w postać specjalną.
- Jest hieną, bo mam jazdy na hieny i ich cechy nie były na forum wymienione.
- Dlaczego nie żółte galoty? Gawd... to się rozumie samo przez się.
- Dlaczego sarkazm? Bo sarkazm kocham i szanuję, ja sarkazmu oddać nie umiem.
- Charakter taki, bo na papierze wyszedł jak grumpy cat.
- Historia postaci - jak najlepiej dopieprzyć facetowi, który poukładał sobie życie? Zabić mu żonę i dziecko. A tak poważnie, chciałam choć raz zrobić coś względnie poruszającego.
- Dlaczego Budapeszt? Bo "Chłopcy z Placu Broni"
- Dlaczego hybryda hieny cętkowanej z pręgowaną? Miał być pręgowaną, ale pręgowane nie wydają z siebie charakterystycznego chichotu, jednak cętkowane mniej mi sie podobają. Kompromis zawsze spoko.
- Miron po przemianie jest taki wielki, bo zmierzyłam centymetrem dokąd by mi sięgał, chciałam by był przynajmniej wielkości konia arabskiego w kłębie, tak by fajnie było można go osiodłać.

Charakter:
Wstyd się przyznać, ale ma wiele wspólnego z moim. Ja też jestem marudna, popadam w apatie i generalnie mam wyjebane na wszystko. Tę część charakteru Hyena odziedziczył po mnie.

Dalej to zapraszam po pytania XD.

_________________

Szatejel:
Niestety, ale Szatejel to trochę Marry Sue. Dlaczego? Gdyż od kilku lat używam wszędzie imienia "Szatejel" jako swojego pseudonimu. Jest to też moja odpowiedź na brak pomysłu na postać. Więcej na temat tej postaci raczej nie powiem, chyba, że ktoś jest ciekaw i zapyta. Bo po prostu sama z siebie nie mam pomysłów, co o niej napisać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dobra, w sumie nieco mnie natchnęło, by napisać o Eve chociaż nie sądzę by to było takie ważne i czy komuś będzie chciało się przeczytać. No ale jak jest natchnienie to trzeba korzystać!

Kilka słów wstępu.


Zacznę od tego, że Ev została wymyślona na potrzeby Virusa. Nie była na żadnym innym pbfie, nie przeniosłam jej z żadnego moje fiku. Po prostu, narodziła się tutaj. I to dość… szybko. Właściwie nie zastanawiałam się nad jej sensem, tylko zrobiłam. Bo nie sądziłam, że zabawię długo na Virusie. Pbfy mają to do siebie, że się pojawiają, pobędą w Internecie przez jakiś okres czasu a potem upadają. I nie chciałam się zbytnio wysilać, ale chciałam spróbować tutaj zostać. No i masz. Jak trafiłam tak już zadomowiłam się na dobre. Virus ma się dobrze, ludzie są świetni, admini nie mają w dupie pbfa i cały czas coś wymyślają, fabularnie jest super. No i poszedł łańcuszek nowych postaci. No ale w sumie tak naprawdę najbardziej skupiłam się na dwóch. Tyle wstępu, czas na konkrety.

Wygląd


Cóż, postawiłam na klasyczny i bardzo stereotypowy wygląd Ev. Taki typowy anioł. Czyli mamy zestaw długich blond włosów i jasnych, niebieskich oczu. Z początku zastanawiałam się nad heterochronią, aczkolwiek bardzo szybko zorientowałam się, że takich osób jest aż nadto. A szkoda. No i został mało oryginalny wygląd… chociaż w dobie wszelakich udziwnień różnych postaci to Ev wyróżnia się swoją „normalnością”. Evcia jest ładna, ale tylko to. Nie lubię kiedy ktoś opisuje swoją postać jako chodzące bożyszcze. Mam na to wręcz alergię, także starałam się tego uniknąć, robić z mojej postaci wręcz aseksualną osobę jeśli chodzi o wygląd. No, za wyjątkiem fanów Loli, chociaż i tutaj stwierdzam, że Ev daleko do bycia typową Loli. Może i jest niska i nie ma piersi, no ale… Wygląda na jakąś nastkę. Korciło mnie z początku, żeby dać jej jakaś bliznę, bo są fajne. Ale gryzłoby mi się to nieco z historią i jej usposobieniem. Ale spokojnie, wszystko przede mną. Wszakże zmiany zajdą nie tylko w charakterze dziewczyny ale też w wyglądzie. Także z pewnością dam jej jakąś ładną bliznę, najlepiej na twarzy. Tak, chyba lubię nieco uprzykrzać życie swoim postaciom. O i może ktoś zrobi jej dziurki w uszach na kolczyki. W sumie, może rozważę to jeszcze.

Charakter

Tutaj nastąpiło wiele zmian podczas gry na fabule. Generalnie z początku Ev miała być przykładowym aniołem. Dobrym, spokojnym, nie denerwującym się. Zostało tylko „dobrym”. Pod tym względem Ev jest aż irytująca w swojej dobroci i chęci niesienia innym pomocy. No bo… kurde. Nie oszukujmy się. To już trochę dziwne kiedy biegnie na Ciebie ktoś, kto najwyraźniej chce Ci zrobić krzywdę a Ty się nie bronisz. Mimo, że posiada się moce do obrony. Tak właśnie jest z Ev. Ona na nikogo ręki nie podniesie, nie skrzywdzi nic co jest żywe a pomoże. Nawet swoim ewentualnym wrogom. Ev wręcz obrzydliwie ocieka dobrocią. I tak, to założenie zostało. Ale nadałam jej kapki charakteru, czyli czasami tam odpyskuje czy naburmuszy się niczym niezadowolony chomik. Niezdarność została. Mam słabość do takich postaci, pewnie w głównej mierze dlatego, że sama jestem niezdarna i wpadam na różne przedmioty, duh. Także wszelkie przedmioty martwe strzeżcie się. Tak. No i dochodzimy do punktu, który powstał na fabule. Jej bystrość. Ev jest najzwyczajniej w świecie głupiutka. Jej trybiki w mózgu nie działają tak jak powinny i funkcjonują z lekkim opóźnienie. Właściwie konkretnego powodu nie ma, dlaczego dodałam jej taką cechę. Może dlatego, żeby nieco zrobić z niej zabawną postać a nie smutną i nudną jak flaki z olejem dziewczynę. Takich na forum jest mnóstwo. Smutne, nudne postaci bez krzty poczucia humoru.

Historia

Na początku w ogóle jej nie miała. Ot, powstał sobie aniołek, którego wykopano z Edenu żeby znalazła sobie kogoś, kim będzie się opiekowała. No i znalazła. Cały gang. Lubię kontrasty. Taka niewinna istota w organizacji pełnej krwiożerczych bestii, bo w sumie czemu nie? Jasne, Ev pasuje do nich jak czekolada do schabu, ale to właśnie nadaje tego małego smaczku i ciekawych motywów na fabule. Bo ja kocham różne dziwne i niespotykane motywy. Stronię od oklepanych schematów. Nie, to nie dla mnie. Historia Ev narodziła się w mojej głowie trochę później. A jeszcze w późniejszym terminie niektóre jej cechy połączyłam z historią anielicy. I tak mamy samą Ewkę, pierwszą kobitę na ziemi (albo drugą jeśli obierzemy wierzenia w Lilith). No i jest mały kontrast bo jej pierwowzór wcale taki niewinny nie był. Ewka była pyskata i rozwydrzona, dała się skusić gadowi a potem na domiar tego wszystkiego skoczyła do łóżka z Szatanem i urodziła mu syna. Ale czegoś mi brakowało, połączenia z aktualną reinkarnacją Ewki. Jakiejś nici. No i wymyśliłam nakaz od Boga, że Ev nie ma prawa pokochać ani iść z nikim w pierzyny. Tak, to mi już przypasowało bo dało mi większe pole manewru jeśli chodzi o fabułę. Już przemilczę, że młoda jest chodzącym aseksem, ale… Jak już się trafi ten ktoś, którego pokocha tym całym swoim serduszkiem to będzie mieć dylemat. Czy zostać z ukochanym i znowu kierować się swoim egoizmem i własnymi przyjemnościami, czy jednak odkupić swoje pierwsze grzechy i porzucić miłość. Trochę dramatyczne, ale świetne, moim zdaniem, pole do manewru mam w tej kwestii.

Ciekawostki, których nie ma w kp.

Jak już wspominałam, wiele narodziło się na fabule, a które niekoniecznie są w kp.
• Ev jest aseksem. Ale takim totalnym. Ktoś spróbuje zmacać jej pierś, to ta przesunie dłoń tego osobnika na lewą stronę, twierdząc, że tutaj ma serce, skoro chce go posłuchać. Dla niej najważniejsza jest misja i dobro, które szerzy, nic ponadto.
• Przywiązuję uwagę do takich drobnostek jak zapach postaci. Po prostu. I rozmyślałam czym Ev może pachnieć. Doszłam do wniosku, że jest to ledwo wyczuwalny zapach słodyczy. Bo pasuje do niej a nie chciałam, żeby jej zapachem był aż tak odczuwalny.
• Nie potrafi kłamać ani oszukiwać. I nie dlatego, że ma taką naturę, po prostu… nie potrafi. Prędzej będzie uparcie milczała albo zacznie opowiadać tak, żeby ominąć prawdę.
• Ma bardzo bujną wyobraźnię. W jej głowie roi się od setki różnych dziwnych rzeczy, których oczywiście nie omieszka przemilczeć. Niektórzy na fabule już zdążyli mieć z tym styczność.
• Nie zna się na modzie. Ubiera to, co jest pod ręką. Nie maluje się, a włosy spina w artystycznym nieładzie. To pewnie przez jej aseksualność. Może kiedyś pod tym kątem ją nieco rozwinę, ale póki co to nie. Niech ma swój urok.
• I mam wiele dziwnych pomysłów w stosunku do niej. Ale co z tego wyjdzie – zobaczy się. I w końcu muszę się przełamać i napisać do niektórych bo akurat pomysły są z nimi związane.
• I liczę na pomoc postaci Growa, F. i Nox, by nieco naprostować jej światopogląd.
• Wspominałam, że Ev nie potrafi być zła i nienawidzić? Doprowadzenie jej do tego stanu musi być naprawę sporym wyczynem. I każdemu komu się to uda to stawiam lizaka. Albo co tam chce.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Postacie

Strona 2 z 15 Previous  1, 2, 3 ... 8 ... 15  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach