Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Nie odrywając butelki od ust słuchał co ów desperat ma do powiedzenia.
Santino Dell'Orfellice - kojarzył to imię, bądź jego część, niekiedy przewijało się między grupkami Ciot w barze. Cóż za wyrafinowana klientela tu bywa, naszła go myśl czy przypadkiem nie obsługiwał tutaj także paru znanych mu smoków, chociaż wolał o tym nie myśleć specjalnie, by nie obrzydzić sobie smaku alkoholu.

W geście zrozumienia pokiwał głową, kiedy desperat zaczął tłumaczyć potrzeby zamykania drzwi białowłosemu, jakby ten samemu się nie domyślił, a nawet pomijając wiatr, desperacja w nocy stawała się przecież czterokrotnie bardziej niebezpieczna.
Kiedy butelka pozostała pusta, odłożył ją na bok.
- Usługi... chętnie skorzystam, ale nie do końca tych, o których mógłbyś pomyśleć - poprawił chustę - Burdel to dobre miejsce do zbierania informacji, nie sądzisz?
Pewnie gdyby posiadał emocje pozwalające mu na to, w tej chwili na jego twarzy pojawiłby się chochlikowy uśmieszek, lecz tak się nie stało, twarz wciąż pozostała niewzruszona z resztą jak też i brzmienie jego słów.
- Chętnie bym się w takowe zaopatrzył, jeśli najdzie taka potrzeba. Miałbyś coś przeciwko temu?
Wzrok najemnika wyraźnie skupił się na twarzy Santino, oczekując jego reakcji, a także opcjonalnej odpowiedzi - bo w końcu mógł przemilczeć Żmija.
W międzyczasie Ballantine wyciągnął fajkę ponownie i ostatnie już skrawki tytoniu, by następnie ponownie zacząć pakować je do wnętrza fajki, w dość precyzyjny i szybki sposób. Aby zakończyć precedens powolnym jej rozpalaniem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Domyślał się, że jego imię często pojawia się w pewnych kręgach, zwłaszcza między jego klientami. Cóż z jednej strony sprawiało to, że przestawał być taki anonimowy, jakim chciał być, ale z drugiej strony pozyskiwał nowych klientów i co najważniejsze nowe informacje. To było ważne. Wszystko bowiem kręciło się wokół informacji i to one były największą i najpotężniejszą walutą na świecie. Gdy ktoś wiedział coś o kimś, to mógł mieć nad tą osobą ogromną władzę.
Santino nie został dziwką dlatego, że lubił to robić, ale głównie ze względu na to, że zawodu tego nie traktowało się poważnie. Nie opierano się przed powiedzeniem czegoś ważnego lub też czegoś, co nie powinno zostać usłyszane. Nie był jednak głupi i wiedział, że takie coś może sprowadzić na niego poważne kłopoty. Bycie informatorem mogło być niezwykle niebezpieczne. Służył CATSom i tylko im przekazywał informację. Nie był portalem plotkarskim i nie opowiadał każdemu o tym, co od kogoś usłyszał.
Spojrzał na Ghoula unosząc brew w górę. Uśmiechnął się lekko i oparł dłoń o biodro.
Nie zbieram informacji. Nie bawię się w coś takiego – skłamał. Był dobrym kłamcą. W końcu musiał udawać i utrzymywać tę otoczkę osoby, która w życiu używa dolnych części ciała, a nie mózgu. – Nie interesują mnie sprawy innych. Zazwyczaj ktoś przychodzi tutaj by się pieprzyć, nie po to by opowiadać o swoim życiu – dodał. Właśnie z tego względu miał swoją moc, dzięki której mógł wyciągnąć jakieś informacje nawet z najbardziej opornych klientów.  Zastanowił się jednak.
Co będę z tego mieć? Wybacz, Słońce, ale satysfakcja płynąca z pomocy tobie nie jest pożądaną przeze mnie walutą Nic za to nie dostanę – mruknął, może zbyt śmiało. W końcu białowłosy w każdym momencie mógł użyć swojej broni i zakończyć rozmowę raz a dobrze. – Jakie profity dostanę?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Biały obłok z ust łowcy powędrował ku górze.
- Myślałem, że to chyba oczywiste, że otrzymałbyś zapłatę - rzucił dość warkliwie - Ale skoro ponoć nie interesują Cię sprawy klientów, to nie było tematu, prawda?

Ponownie się zaciągnął i wypuścił dym. Czuł lekką dezorientację, ale także nie do końca wyczuł kłamstwo wymordowanego, zwyczajnie mu tu coś nie pasowało, najpierw odmowa, a potem pytanie o profity z transakcji. W końcu ktoś kto się tym nie interesuje, nie pyta dalej, no chyba, że jest Januszem biznesu.
Sam ekwipunek najemnika, mógł świadczyć, że raczej posiada pewne dobra lub samemu także informacje.
Coś jednak białowłosego tknęło, żeby powiedzieć lub nie, zasugerować co ten drugi mógłby otrzymać w zamian.
- Jednak jeśli Cię to tak interesuje, to jest kilka możliwośc - zaciągnął się dymem - Wymiana informacji za informacje, w końcu nawet podrzędny desperat chciałby wiedzieć co się dzieje i komu się podlizać, także pewne dobra wchodzą w grę, oczywiście odpowiednio do wagi informacji, bo nie oszukujmy się na początku trzeba byłoby weryfikować jakoś informacji, prawda? - rzucił dość badawczo, lecz w gruncie rzeczy, można było przyznać mu rację, każdy informator otrzymuję większe wynagrodzenie z czasem i zwiększaniem się zaufania. - Na zniżkach przy wynajmowaniu mojej osoby kończąc.
Odkaszlnął, by po chwili charknąć i splunąć na kupkę piasku naniesionego przez wiatr.
- Nadal Cię to nie interesuje?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Skrzywił się, gdy zobaczył, jak Łowca pluje mu na podłogę. Oczywistym faktem było, że Santino niezbyt dbał o wygląd tego ogromnego pomieszczenia, głównie ze względów bezpieczeństwa, gdyż osoby wchodzące do biblioteki, widząc ją w takim stanie, nie przewidywały, że może w niej ktoś mieszkać. Niemniej jednak widząc ten czyn pedantyzm wymordowanego włączył właśnie czerwoną lampkę.
Santino podwinął rękawy swojej narzuty i przestąpił kilka kroków do przodu, by ponownie znaleźć się bliżej mężczyzny. Coś mu w nim nie pasowało, chociaż sam jeszcze dokładnie nie wiedział, co takiego. Białowłosy wydawał się mu zbyt pewny siebie, niemalże ignorancki, a na takich trzeba było uważać, gdyż najbardziej kombinowali. Nie znał go, więc nie mógł stwierdzić czy mówi on prawdę, czy też udaje. Może rozmowa z nim wcale nie była takim dobrym i rozsądnym pomysłem?
Nie znam cię, więc nie wiem, czy twoje usługi są cokolwiek warte. Poza tym, nie mam nic, czym mógłbym ci zapłacić, poza ewentualnymi informacjami. Oczywiście handluję innymi rzeczami, ale wątpię, byś był nimi szczególnie zainteresowany – odpowiedział. Istniała jeszcze opcja udzielenia schronienia, lekkiego podleczenia i przyszycia guzika, niemniej jednak Dell'Orfellice nie wiedział, czy chciał ściągać sobie na głowę Łowcę, którego tak naprawdę nie znał.
Przyjmijmy, że jestem zaintrygowany tą propozycją, ale nie wiem, jakie informacje chcesz zbierać. Rozumiesz chyba, że nie mogę prosto z mostu pytać klientów o pewne rzeczy, bo to sprowadziłoby podejrzenia. Co cię interesuje? – zapytał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dopalał ostatki tytoniu w fajce, spoglądając chłodno na wymordowanego. Kiedy ten wstał i podszedł na parę kroków, prawie wywołał u Ball'a odruch wyciągania pistoletu i mierzenia w przeciwnika, lecz tym razem narastająca presja skutecznie opadła kiedy rozmówca się zatrzymał.

Zabolał go trochę fakt iż jego usługi zostały dość brutalnie obrzucone błotem. Chyba zwyczajna nadwrażliwość.
Przez chwilę zastanawiał się jak ma odpowiedzieć, zwłaszcza że trudno było mu dokładnie określić rodzaj informacji.
- Zależy. Zależy od tego jakich informacji będę poszukiwał, zapewne pierwszą rzeczą, o którą bym Cię spytał, gdyby w danym czasie takowej potrzebował, to czy przykładowo dana osoba bywa u Ciebie.
Wskazał na Santino ustnikiem od fajki.
- Jeśli taka u Ciebie bywa, to wtedy zadałbym Ci odpowiednie do sytuacji pytania, a wraz z wagą informacji otrzymałbyś odpowiednią zapłatę. Co do rozwiązywania języka klientom, alkohol byłby najlepszym rozwiązaniem, z ewentualnymi dodatkami jeśli osoba wykazywała się dużą odpornością na niego.
Mówił dużo, jak na to że zazwyczaj siedzi cicho, ale trudno byłoby mu sobie nie pozwolić, zwłaszcza że rozmówca zdawał mu się dość  elokwentną i oczytaną osobą, co wzmagał fakt iż siedzibę miał w bibliotece i już przedtem wychwycony przez Ball'a, niespotykany na desperacji, rodzaj wysławiania się. Z drugiej strony sam po sobie mógł dać takie wrażenie.

Spojrzał na zegarek, czas płynął im na rozmowie dość szybko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Na chwilę w starym budynku zapadła cisza. Słychać było jedynie wiatr szalejący na zewnątrz i szuranie drobinek piasku po oszklonym dachu. Przez burzę piaskową panował lekki półmrok, jednakże nieprzyjemne zjawisko atmosferyczne powoli ustępowało na sile. Nie było nic gorszego od lecącego w powietrzu piasku, który dostawał się wszędzie tam, gdzie nie powinien. Już nawet do gorąca można było przywyknąć.
W swoich słowach nie miał zamiaru urazić przybysza. Był bezpośredni, gdyż mimo tego, że wysławiał się ładnie i nierzadko ubarwiał swoje wypowiedzi, to jednak zawsze przekazywały to, co myślał i chciał powiedzieć. Szczerość była przez niego ceniona, nawet jeśli musiał udawać dziwkę i zbierać informacje, które później przekazywał Kotom. Zdawał sobie sprawę z tego, że w pewnych sytuacjach jego słowa mogą wpędzić go w kłopoty, ale zazwyczaj udawało mu się jakoś z tego wybrnąć.
Zmrużył oczy, zastanawiając się. Od zawsze, a przynajmniej od czasu gdy znalazł się poza murami M-3, myślał nad każdą możliwą kwestią. Przez wiele dziesiątek lat spędzonych na tej nieprzyjemnej ziemi zdążył wypracować w swojej głowie nawyk układania różnych scenariuszy i opcji. Nie raz ratowało mu to skórę.
A jeśli ktoś posługuje się fałszywymi danymi? Wątpię, żeby ktokolwiek podawał mi swoje prawdziwe imię czy nazwisko – zauważył. – Alkohol jest dobrym środkiem, ale ja go nie piję, więc nie mam – powiedział, a kącik jego ust powędrował nieco w górę. Miał słabą głowę, a alkohol odbierał jasność myślenia. Poza tym często było tak, że klienci przychodzili już narąbani i nie trzeba było ich doprawiać. Jeśli jednak było inaczej i ktoś nie chciał mówić, to Santino sięgał po swoją sekretną broń – hipnozę, ale o tej białowłosy wiedzieć nie musiał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spojrzał na trzymające się jakby przez niewidzialne sznurki sklepienie, owego przybytku. Westchnął.
Dym z fajki słabł, tytoń zasadniczo już się praktycznie wypalił, lecz Ball wyciągał z tej resztki co tylko się dało. Będzie musiał załatwić sobie kolejną porcję dość drogiego towaru, chyba że pokusiłby się na kupienie desperackiego zamiennika, do czego mu się nie uśmiechało.

Kiedy tytoń całkowicie się wypalił, jednocześnie wymordowany skończył mówić, białowłosy zapadł w chwilową ciszę wyskrobując ostatnią resztkę tytoniu z fajki, a dokładniej popiół po niej. Czarny od sadzy palec wytarł w spodnie.
Schował fajkę do torby i spojrzał na Santino.
- Większość osób posługuje się fałszywymi danymi, a o to czy ich rozpoznam po tych danych nie musisz się martwić. Po za tym jest jeszcze wygląd, może i ktoś mógłby wyglądać podobnie, ale nie zmienia to faktu, że nikt nie rucha się w szmatach na twarzy.
Pozwolił sobie w iście dżentelmeński sposób sprostować wątpliwość dziwki.
- Alkohol w razie potrzeby mógłbym Ci dostarczyć.

Niespecjalnie czekając na odpowiedź Santino wstał z regału i rozejrzał się po pomieszczeniu. W końcu musiał tu spędzić noc, więc dobrze byłoby wybrać sobie ustronne miejsce, takie żeby nie było go widać z wejścia.
Jego oczy zatrzymały się na pewnym ciemnym koncie pod schodami, do którego się powoli udał.
- Pozwolisz, że prześpię się w tym miejscu.
Wskazał palcem na ów zaciemniony kąt.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiechnął się, jakby właśnie wygrał los na loterii. W sumie to jego sytuacja była właśnie do tego podobna. Alkohol na Desperacji był czymś niezwykle cennym, więc posiadanie go warunkowało wielkie możliwości. Santino sam nie spożywał żadnych trunków, gdyż jego głowa była niezwykle słaba i leżał już po kilku kieliszkach. Miał wiele zalet, ale odporność na alkohol nie była jedną z nich. Niemniej jednak jego klienci, zwłaszcza ci odporni na jego hipnozę, po spożyciu alkoholu stawali się niezwykle wylewni, po kilku głębszych.
Jeśli załatwisz alkohol i mi go dostarczysz, to oczywiście nie będę narzekać. Należy przyjmować podarki. Skąd jednak masz alkohol, nie rośnie on przecież na drzewach, a ludzie niechętnie się go pozbywają? – zapytał, gdy znów stanął na schodach. Pogładził poręcz wierchem dłoni, a drugą ponownie oparł na boku. Pomyślał, że skoro ktoś ma dostęp do alkoholu, to może mieć dostęp też do innych ciekawych rzeczy, więc chciałby się dowiedzieć od białowłosego, kto też jest takim zmyślnym magazynem. Być może nawiąże jakąś ciekawszą znajomość.
Wspiął się kilka stopni. Schody zaskrzypiały, a kilka ugięło się niebezpiecznie pod jego ciężarem. Wiedział, że musiał coś z nimi zrobić. Uśmiechnął się, słysząc pytanie Ghoula.
Jeśli chcesz, to możesz spać wszędzie. Uważaj jednak na szczury, mogą ugryźć. – powiedział. Oczywiście nie wiedział, czy w jego bibliotece są w ogóle jakieś szczury, gdyż żadnego nie widział, ale wiele razy słyszał jak coś biega po podłodze. Oczywiście mogło mu się to wydawać.
Zszedł po kilku stopniach, które znów nieprzyjemnie zaskrzypiały. Spojrzał na swojego gościa. Skrzyżował ręce na piersi.
Wiesz jak poradzić sobie ze schodami, które w każdej chwili mogą się rozpaść i co chcesz, za ewentualne rozprawienie się z tym?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przeniósł się w wcześniej wymieniany kąt. Ułożył sobie torbę, żeby robiła za jakieś oparcie i ściągnął płaszcz.
W między czasie zastanawiał się jak tu odpowiedzieć ciekawskiej istocie zwanej Santino.

Usiadł na przyjemnie chłodnej posadzce.
- Mówienie, gdzie mogę znaleźć alkohol nie specjalnie leży, w granicach rzeczy jakie bym ci miał udostępniać. Ważne, że jestem w stanie go dostać.
Zarzucił na siebie płaszcz niczym koc i przybrał dziwną pozę, siedzącą, co w gruncie rzeczy ukrywało pistolet trzymany między nogami podczas snu.
Miał już informować rozmówce, że kończy na dzisiejszy wieczór rozmowy, lecz ten wyskoczył z dziwną prośbą, jak dla osoby zajmującej się zabijaniem.
Spojrzał znad kolan na mężczyznę, a następnie na schody... swoje lata zapewne posiadały, stan także nie należał do najlepszego.
- Wątpię, aby moja specjalizacja w tym pomogła. Jeśli chcesz mogę przekazać, że jest komuś takowa usługa potrzebna, myślę że jakiś człowiek, mógłby się takiej pracy podjąć, ale nie obiecuję.
Poluzował trochę bardziej zakrywającą jego twarz chustę.
- Co byś za to proponował, bo nawet twoja usługa, nie ważne jak luksusowa, nie musi być dla niektórych tak drogocenna.


Ostatnio zmieniony przez Wartakus dnia 18.08.17 14:20, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiechnął się lekko. On sam nie uważał, by specjalizacja miała jakieś znaczenie, bo w końcu każdy mógł naprawić te cholerne, próchniejące schody. Sam Santino mógłby to zrobić, ale był zbyt dużym leniem i nie chciało mu się rozwalać regałów, by pozyskać odpowiednie deski. Wiedział doskonale, że na pewno szybciej zajęłoby mu naprawianie schodów niż szukanie kogoś, kto by mógł to ogarnąć. Nic nie szkodziło mu jednak spróbować.
Będę bardzo wdzięczny, jeśli znasz kogoś, kto mógłby mi z tym pomóc i przyślesz go tutaj – mruknął zadowolony. Miał nadzieję, że Łowca nie zapomni o tym i rzeczywiście uda mu się kogoś tu przysłać.
Jemu samemu zachciało się spać. Nie wiedział jak długo już jest na nogach, ale ostatnimi czasu męczył się znacznie szybciej niż zazwyczaj. Nie było to zbyt przyjemne i nie pozwalało mu na efektywne spędzenie czasu, ale taka była pora roku. Czasem Santino wydawało się, że jego ciało zaczyna przechodzić renowację i potrzebuje więcej czasu na odpoczynek, żeby się nie rozpaść.
Jeśli już kogoś znajdziesz, to myślę że co do zapłaty dogadam się już z tą osobą – powiedział. Nie musiał mówić obcemu, co może zaoferować komuś innemu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Jak chcesz. Pozwolisz, że pójdę teraz spać... tylko czy w tym budynku mieszka ktoś jeszcze? Wolałbym nie odstrzelić Ci współlokatora.
Zapewne byłaby to rzecz niespecjalnie potrzebna jemu jak i "właścicielowi" przybytku.
Mimo wszystko dalszej konwersacji Ghoul nie zamierzał prowadzić, zmrużył swoje oczy i poprawił embrionalną pozę w jakiej się teraz znajdował.

Noc mijała spokojnie, w jej środku szalejąca burza piaskowa zaprzestała nękać mieszkańców Apogeum i resztę tej krótkiej nocy można było przespać bez akompaniamentu stukotu ziarenek piasku o cały budynek, a zwłaszcza o szklana kopułę biblioteki.

Kiedy pierwszy promień słońca nawet nie liznął pustyni desperacji, oczy łowcy otworzyły się samoistnie. Ballantine rozejrzał się po pustym pomieszczeniu, w którym panował jeszcze półmrok. Santino zapewne jeszcze spał, a samemu Ghoulowi jakoś nie uśmiechało się do jego budzenia.
Białowłosy pokręcił się jeszcze chwilę, sprawdzając czy wszystko ma. Zajęło mu to parę minut, założenie osprzętu, sprawdzeni.
Kiedy był gotowy do wyjścia wyciągnął kilka banknotów i wyszarpał tyle ile zazwyczaj płacił w burdelu za pokój. Wziął jakiś losowy kamyk, postawił w dość widocznym miejscu pieniądze przygniatając je kamykiem.
Podszedł po wszystkim do drzwi. Odsunął deskę ówcześnie postawioną przez Santino, by gwałtowny wiatr nie otworzył drzwi.
Żmij przekroczył próg biblioteki, zamknął za sobą drzwi i ruszył przed siebie, jeszcze w chłodzie poranka.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach