Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Go down

Pisanie 27.05.17 16:58  •  Who let the dogs out? [Woodpecker] Empty Who let the dogs out? [Woodpecker]


Poziom: Średni || Nagroda: FITZ STICK

To był jeden z tych dni, w czasie trwania których nie działo się całkowicie nic, nawet w Posterunku S.SPEC. Wszyscy z rozleniwieniem czekali tylko na przyjazd ostatniej z wojskowych ciężarówek wiozących ładunek z sąsiedniego Miasta, by w spokoju odhaczyć ją w raportach i oficjalnie zakończyć zmianę. Nic więc dziwnego, że gdy do radiooperatora dotarł komunikat, że ciężarówka utknęła w desperackich piachach z powodu obluzowanego koła, na którego wymianę nie pozwalają dwa spasłe Sarghale czające się na zewnątrz postanowiono natychmiast wysłać im pomoc w postaci jednej ze Skrzydlatych. Zadanie nie było trudne, więc i nie wymagało udziału połowy armii.


- Grimes, polecisz tam, odgonisz te psy i przed zachodem słońca wrócisz do bazy już razem z resztą konwoju, zrozumiano? - padł dość wymowny rozkaz, w którym według wypowiadającego go oficera największy nacisk należało położyć właśnie na szybkość. W końcu do końca ich zmiany pozostały dwie godziny, a żaden z mundurowych nie miał zamiaru zostać tu dłużej niż to było konieczne. Nadpobudliwa dziewczyna miała być idealna do wykonania tego zadania.

[ możesz wziąć z magazynu specu jedną broń lub jakiś sprzęcior, który sobie wymyślisz i wyruszyć w drogę, koordynaty ciężarówki dostajesz od oficera ]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dwójka inżynierów skakała wokół dosyć drobnej postaci dziewczyny. Maszyny chodziły głośno przytwierdzając mechaskrzydła do jej drobnego ciała. Nie mogła się doczekać jak zostanie wypuszczona w powietrze i naprawdę to jej nie pomagało w usiedzeniu nieruchomo.
- Ałaaaaaaa... To booooli - marudziła tak od początku instalacji co pewnie doprowadzało powoli każdego do białej gorączki, ale nic nie mogli na to poradzić. Dostała misję i musiała się tam udać, a co za skrzydlata bez skrzydeł? Nie po to jej przytwierdzali podstawę do kości, by teraz uciekać od instalacji, nawet jeśli pacjent był problematyczny.
Grimes, polecisz tam, odgonisz te psy i przed zachodem słońca wrócisz do bazy już razem z resztą konwoju, zrozumiano?
Głupie pytanie. Dziewczyna tylko zasalutowała i już czmychnęła w odpowiednie miejsce, a teraz nie mogła się opanować z ekscytacji. To było silniejsze od niej.
Gdyby tylko wiedzieli jak z nią postępować, to byłoby łatwiej. Ta ciemna masa musi coś robić, nawet układać kostkę Rubika, albo recytować liczbę pi z pamięci. Ignorowanie tylko pogłębia efekt gadulstwa, który może zabić. Na szczęście docierali już do końca. Jeszcze tylko połączenie z nerwami. Dziewczynę przeszedł nieprzyjemny dreszcz po plecach i zaczęła wyczuwać swoje dodatkowe kończyny. Poruszyła nimi kilka razy powoli i spojrzała się na inżynierów wysyłając im najszerszy ze swoich uśmiechów.
- Dziękować! - rzuciła i zachichotała jak mała dziewczynka.
Nie wstawała jednak jeszcze, a zajęła się swoim okiem. Zamrugała kilka razy i szybko oglądała na prawo i lewo upewniając się, ze nie jest uszkodzony, by zaraz przejść do aktywacji jego dodatkowych funkcji.
Termowizja.
Przymknęła powieki po żywej stronie i rozejrzała się, wszystko działało świetnie. Uśmiechnęła się do siebie i otworzyła zdrowe oko nakładając tym samym dwa obrazy na siebie. Idealnie.
Wyłączyć.
Wydając rozkaz w głowie wstała o własnych nogach i zebrała zgrabnie skrzydła na plecach kierując się do magazyn, gdzie zaraz dobrała towarzystwo dla swojego ARC-741, który grzecznie leżał na jej plecach w specjalnie zamontowanym uchwycie. Przy okazji do paska na boku wzięła dodatkowe magazynki, a do uda przymocowała kaburę dla AIJT: ZN-7, bo przezorny zawsze ubezpieczony. Sprawdziła przy okazji ilość naboi,  po czym schowała wszystko i podskoczyła z zadowoleniem.
Wychodząc z bazy włożyła do ucha słuchawkę. I sprawdziła łączność.
- Jestem gotowa do startu, proszę o pozwolenie - po otrzymaniu komendy wyleciała w powietrze i skierowała się w stronę podanych wcześniej współrzędnych. Kiedy znajdzie się w kanale powietrznym i łącznościowym z ciężarówką, to zacznie się zabawa.
- Halo, halo, Grimes z tej strony, słyszycie mnie? -

EKWIPUNEK:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Główny problem polegał na tym, że nikt Skrzydlatej nie słyszał, a przecież doskonale pamiętała, że jeszcze nie tak dawno odebrali komunikat z ciężarówki i nikt nie zgłaszał żadnych problemów ze sprzętem. Niemniej w jej słuchawce panował tylko głuchy, jednostajny szum, który stawał się coraz głośniejszy w miarę zbliżania się do celu.

Powietrze zaczynało robić się coraz chłodniejsze, a do zachodu słońca zostało coraz mniej czasu. Opancerzona ciężarówka stała spokojnie na samym środku pustkowia otoczona przez porozrzucane dookoła piaskowe głazy i wysuszone niemal na wiór konary drzew. Z góry widok na wszystko był wręcz idealny. Wojskowy system zabezpieczeń sprawił, że uaktywniły się osłony przez co samochód przypominał teraz zakutego w zbroję rycerza, co stanowiło doskonałe schronienie wewnątrz, ale i powodowało niemożność dojrzenia co dzieje się z zewnątrz. Ładunek jaki wieźli przypominał złożoną do rozmiarów naczepy stację przekaźnikową i aktualnie niebezpiecznie przechylał się w prawą stronę, bo jedno z kół było dosłownie wyrwane z osi. Sama opona leżała kilka metrów dalej i aktualnie służyła za legowisko zmutowanemu czarnemu psu, który zwinięty w kłębek najwyraźniej w niej smacznie spał. Drugi ze zgłoszonych wcześniej Sarghali spacerował dumnie po dachu ciężarówki najwyraźniej pilnując nowego terytorium i o ile jego łapska na części osobowej tylko rysowały osłony, tak część transportową za każdym razem niebezpiecznie chwiało gdy tylko jego spasione cielsko się tam ładowało.

Mimo znajdowania się w bliskiej odległości od celu komunikator nadal nie wyłapywał żadnych sygnałów z ciężarówki, a w dodatku teraz też nie można było nawiązać łączności z bazą. Drażniący uszy niemal nienaturalny szum to jedyne co Skrzydlata słyszała w swojej słuchawce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kiedy tylko dotarło do dziewczyny, że nie dostała odpowiedzi to zawisnęła w powietrzu rytmicznie machając skrzydłami i ponownie spróbowała nawiązać łączność.
- Halo, Grmies z tej strony, słyszycie mnie? - niestety i tym razem było to daremne.
Cmoknęła pod nosem z dezaprobatą. Coś tutaj zaczynało jej śmierdzieć i to nie było spowodowane przez obecność zmutowanych psów, które zauważyła, ale chyba one nie zauważyły ją. Przynajmniej na razie. cała zesztywniała, kiedy to zmutowane bydle wskoczyło na ciężarówkę ryzykując jej przechyleniem. Był tam sprzęt wart tyle co jej życie policzone trzy razy i wcale nie było jej do śmiechy, kiedy przez głowę przeszła jej myśl, ze przyjdzie jej zmartwychwstać trzy razy by spłacić to gówno, ale na szczęście jak to Wood od razu znalazła pozytywne strony.
Może jak zapukam do  blachy to się odezwą, a jak nie to niech ich szlag.
Po tej myśli dotarło do niej, że problemem może być właśnie jej słuchawka, ale zaraz odrzuciła te myśl. Coś niewątpliwie było na rzecz i jeżeli to nie te psiska wydają z siebie zakłócenia, to musi być bardzo ostrożna. Ale od tego miała skrzydła. Mało istot szybowało w przestworzach, a jeszcze mniej potrafiło unikać pocisków w locie. Dlatego czuła się w miarę bezpiecznie. W końcu westchnęła i spróbowała nawiązać łączność z bazą.
- Halo, z tej strony Grimes, nie mam łączności z transportem... - z lekkim znużeniem czekała na odpowiedź, ale szum nie ustawał i nie przebił się przez niego żaden głos.
Dopiero wtedy zimny dreszcz przeszedł jej po kręgosłupie. Spróbowała po raz kolejny, ale nie miała nadzieje na skutek.
Kurwa mać.
Skrzywiła się niby to w uśmiechy niby to w grymasie i wyłączyła urządzenie, po czym zatoczyła krą nad ciężarówką po raz kolejny oceniając położenie mutantów.
Jeżeli zabije tego na oponie, to ten drugi może zeskakując zwalić ciężarówkę, ale jeżeli nie trafie bydlaka na dachu, to może stać się to samo i będzie miała dwa demony do walki. Dlatego postanowiła zniżać lot sukcesywnie, aż w końcu znalazła się na idealnej odległości dla swojego dziecka. Oceniał przy tym kierunek wiatru i prawdopodobieństwo, ze coś się spieprzy. Ostrożnie, by nie wydać żadnego zbędnego odpięła karabin z uchwytu i wycelowała w śpiące zwierze, po czym na wydechu pozwoliła, by jej palec śmignął spust.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Sarghale może i były ślepe, ale ich pozostałe zmysły nadrabiały to znakomicie. Nic więc dziwnego, że pojawienie się nowego osobnika w postaci żołnierza SPECu od razu wzbudziło w zwierzętach dziwny niepokój, a raczej wzbudziło go w samym zwiadowcy na ciężarówce, który nagłym dzikim jazgotem obudził towarzysza. Precyzyjnie wymierzony strzał w łeb mutanta najpewniej położyłby go trupem na miejscu gdyby nie to ostrzeżenie. Bestia podniosła łeb, a pocisk przeorał mu łeb nad prawym, i tak już ślepym okiem, i trafił w oponę. Wystrzał spowodował w psiakach istną panikę. Z dzikim piskiem rzuciły się do ucieczki w kierunku jednego z powalonych konarów i jakimś cudem wtłoczyły pod niego swoje spasłe dupska. Najpierw ranny, który znaczył piasek swoją krwią, a później zwiadowca, który zdążył jeszcze prychnąć z oburzeniem na Woodpecker. Widocznie bestyjki miały nieźle zakamuflowaną norę.

Z góry nie było widać żadnego innego zagrożenia. Za to pierwszym co rzuciło się w oczy Skrzydlatej była ta nieszczęsna naczepa, która po zeskoczeniu kundla przechyliła się jeszcze bardziej. Jeden z dwóch zaczepów łączących ją z ciężarówką zdążył już wyskoczyć, a drugi dosłownie przesuwał się w oczach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie ruszaj się... próbuję do ciebie trafić!
Była wielce oburzona faktem, że drugie zwierze zaalarmowało pierwsze. Na szczęście zdołała trafić bydlaka i aż zaśmiała się pod nosem wielce uradowana kiedy krew trysnęła dookoła. Odczekała chwilę aż zwierzęta się wycofały z lekka, chociaż przechylająca się przyczepa gryzła ją jakby jeden z tych mutantów dobrał jej się do łydki. Odłożyła karabin na plecy i już miała pikować, kiedy zdała sobie z czegoś sprawę.
Zniknęły jakby nigdy nic w norze. Pod powalonym drzewem. Dziewczyna syknęła pod nosem i rozejrzała się dookoła. Było kilka takich konarów, co bardzo zaniepokoiło dziewczynę. Skoro dwa poprzednie psiska dosłownie zniknęły, to może ich być więcej.
Zazwyczaj grasują grupach trzech osobników.
W jej głowie rozbrzmiały słowa ze szkolenia jakie musiała odbyć zanim ją puszczoną na Desperację. Zrobiło jej się nieprzyjemnie, ale koniec końców jej misją było sprowadzenie tej pieprzonej naczepy, więc miała zamiar to dokończyć. Złożyła się pikując w stronę ziemi i nabrała prędkości na tyle dużo, by jej drobne ciało było w stanie wyprostować opadająca naczepę. Zdawała sobie sprawę, ze może jej to połamać kości, dlatego w głowie starała się ułożyć jak to mniej więcej powinno wyglądać, a kiedy już dorwała się to kilka razy machnęła skrzydłami próbując dodać siły do swoich poczynań. Ratowanie naczepy nie było zadaniem dla kogoś o jej masie ciała tym bardziej, kiedy wiedziała, ze nie może pozwolić sobie na stracenie czujności.
- Jebał to pies! - syknęła zdenerwowana po angielsku.
Nie lubiła przegrywać, jak każdy, do tego dostawanie bur od przełożonych również nie należało do jej wymarzonych zajęć. Chociaż bardzo lubiła swoje kończyny... miała je od zawsze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Siła rozpędu oraz potężne machnięcia mechanicznymi skrzydłami sprawiły, że przyczepa wróciła do swojego poprzedniego ułożenia, choć złożony na niej sprzęt zatrzeszczał złowrogo jakby ciągłe ruszanie nim na boki wcale nie miało wyjść elektronice na dobre. Problem już prawie wyglądał na zażegnany, gdy Woodpecker zorientowała się, że nierówne ułożenie terenu powoduje, że wystarczy lekko odpuścić przytrzymywanie ładunku by pozbawiona koła naczepa znowu zaczęła się przechylać.

Z zakrytej pancerzem kabiny nie dobiegały jednak żadne odgłosy, nikt nie reagował na mocowania się z przewożonym przez nich towarem, a na domiar złego gdzieś za naczepą trzasnęła sucha gałązka. Najpierw jedna, a chwilę później kolejna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

A miało być zajebiście, a wyszło jak zwykle. Wood wydała z siebie odgłos, który brzmiał jak szczeknięcie wściekłego pieska, co też niewiele mijało się z prawdą.
Idź zreperuj naczepę mówili będzie fajnie mówili to nic trudnego mówili.
A tu, kurwa, problemy dopiero się zaczęły. Cholera jedna wie jak duże, ale na szczęście udało jej się ochronić naczepę przed majestatycznym przewaleniem się i pociągnięciem za sobą jej kariery. Nie żeby jakoś szczególnie chciała się trzymać na tym stanowisku rękami i nogami, ale degradacja przez atak jakiś gnijących psów, to nie był najlepszy plan na życie. Tym bardziej, że miała świadomość, że w naczepie są jej towarzysze broni, o ile jeszcze nie umarli ze strachu w swoich szczynach.
- Termowizor włącz - wydała polecenie i zaraz jej sztuczne oko przerzuciło się na potrzebny tryb.
Na początku, tuż po przeszczepie miała z tym problem, ale teraz nakładające się dwa różne obrazy nawet jej sprzyjały. A jeżeli potrzebowała jednego konkretnego, to przymykała drugie oko.
Tak zrobiła i tym razem. Nadal trzymając naczepę w pozycji pionowej zaczęła się bacznie rozglądać, aż nie usłyszała pękającej gałązki.
No bez jaj
Starała się zlokalizować zagrożenie właśnie dzięki technologii i zabić to raz na zawsze, bo takie zmutowane psisko nie powinno w ogóle istnieć. Zresztą jak każdy zarażony mieszkaniec Desperacji.
Na razie nie miała możliwości podjęcia jakiegokolwiek kroku, dopóki nie wybada sytuacji i nie będzie pewna, ze nie robi głupstwa i narazi siebie lub towar na niepotrzebne niebezpieczeństwo.

Technologia 1/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach