Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 11 z 23 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 17 ... 23  Next

Go down

Pisanie 08.03.15 16:08  •  Wielka czerwona skała - Page 11 Empty Re: Wielka czerwona skała
Spadowi rzadko się zdarzało miewać takie dni jak ten dzisiejszy. Właściwie był to pierwszy raz kiedy mógł tak sobie siedzieć beztrosko w chłodzie na pustyni, mieć żołądek wypełniony wodą, a przy tym jednocześnie nie czuć głodu i rozmawiać sobie swobodnie z jakąś istotą o sprawach błahych i przyziemnych. Słońce wydało mu się nawet mniej nieznośne, a wszystkie ewentualne docinki i przekomarzania były pierwszorzędną rozrywką. Poczuł się jakby czas na chwilę zwolnił, dając mu przy tym odetchnąć od trudów życia. Być może anioły rzeczywiście miały w sobie to coś co czyniło je aniołami? No może nie w momentach w których nękają cię paroma dźwiękami, które przypadkiem wymsknęły ci się z ust. Spad dobrze wiedział, że towarzysz wypomni mu ponownie felerną sytuacja gdy tylko bardziej uśpi swą czujność. To było nieuniknione. Wilk jednak sam w pełni zawierzył swojemu wyjaśnieniu , które nagle wydało mu się całkiem logiczne. W końcu był wielkim aktorem! Sam sobie kaskaderem! Gdzie by go tu przeraził skok z takiej niby skałki. Skakał już z dwa razy wyższych!
-No nie rób takiej miny. Nie wiem czemu wszyscy reagują tak na tę informację. - Rozbawiła go reakcja Isao, lecz po krótkiej chwili podjął na nowo temat – Całe szczęście jest człowiekiem i pewnie żyje sobie spokojnie zresztą rodziny gdzieś w Miście-3. Nie widziałem jej pięć lat, więc ciężko mi powiedzieć. Nie martwię się czy daje sobie radę, bo na pewno daje. Miałem dobrych rodziców, rodzinę i na pewno odpowiednio się nią zajmują. Osobiście raczej, nawet gdybym miał możliwość się z nimi spotkać to nie jestem pewien czy bym chciał. Bałbym się, że ich zarażę, zresztą pewnie pogodzili się już z moim zniknięciem, powrócili do codzienności. Bo wiesz, ja stałem się wymordowanym w pewnym sensie z własnego wyboru, wiedziałem co robię i byłem świadomy konsekwencji lecz wbić tak komuś z „butami” do domu i narobić syfu, nawet niechcący, to kompletnie inna para kaloszy. Tak, jak jest obecnie to jest dobrze. - Skończył swój wywód. Nie wiedział czemu o tym wszystkim mówi aniołowi. Właściwie, jak tak pomyślał to złapał się na tym, że skrzydlaty jest pierwszą osobą, której opowiada o swojej rodzinie od momentu opuszczenia Miasta-3. Nie wiedział jaka jest tego przyczyna, czy podświadomie potrzebował wyrzucić jakieś informacje z siebie, czy też poukładać myśli na głos przy kimś. Liczył się fakt, że było mu z tym dobrze na duchu.
-A jak to jest z aniołami? Macie jakieś rodziny czy wykluwacie się z jaja, które w magiczny sposób wyrasta z ziemi? - odbił pałeczkę. Ciągle głaskał przy tym swój ogon. Serio w pewnej chwili czuł się jakby miał kota na kolanach.
-A, koszulka. - Zatrzepotał rzęsami przypominając sobie o „zapłacie” za usługę transportową. Po czym, bez wahania zaczął z siebie ściągać swoją, oczywiście uprzednio zdejmując płaszcz. Koszula wyglądała na nieco znoszoną i była w piachu, lecz poza tym nie doznała żadnego większego uszczerbku na życiu.
-Na mnie właściwie była za duża, więc pewnie na ciebie będzie w sam raz. Tylko ją wytrzep, bo przez tydzień będziesz czuł piach na skórze. - Ostrzegł, po czym na nowo narzucił na grzbiet swój płaszcz. Jakoś tak było za chłodno przy włączonej „ Isaowej klimatyzacji” na siedzenie w samych portkach.
- Wygodne takie życie w podróży. Ale tak ogólnie to posiadasz jakieś miejsce które można uznać za twój dom, czy nie masz raczej takiej bazy wypadowo-rekreacyjnej?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.03.15 21:13  •  Wielka czerwona skała - Page 11 Empty Re: Wielka czerwona skała
- Wybacz, po prostu jakoś nie potrafię sobie Ciebie wyobrazić w roli starszego brata. - odpowiedział, dalej będąc pod wpływem zaskoczenia, które wywołała informacja o tym, że Spades ma młodszą siostrzyczkę. Patrząc się na niego przechylił głowę w jedną stronę, potem w drugą. Złapał się za podbródek i przyglądał mu się badawczo. Tak, starał się wyobrazić go sobie w roli starszego braciszka. - Chociaż może... Może i nie byłby z Ciebie taki zły brat. - stwierdził w końcu, dalej masując palcami swój podbródek i przekręcając głowę to w tę, to w drugą stronę. - Nie jest Ci przykro z tego, jak to się potoczyło? Nie tęsknisz za nimi? Może da się coś zrobić bez narażania ich, hm? - spytał, wysłuchawszy wcześniej słów wilka. Podczas tej opowieści uśmiech zniknął z jego twarzy. Zacisnął usta w prostą linię i przycichł. Miał wrażenie, że coś ściska jego serce. Zawsze był bardzo wrażliwy na krzywdy i smutki innych. Nic więc dziwnego, że w jego sercu pojawił się smutek i mocne współczucie. Zwłaszcza, że Spad nie był obcą, przypadkową osobą, a kimś mu bliskim. Współczuł mu, bardzo mu współczuł. Był z niego dobry chłopak, a miał ciężkie życie.
- Ale jak to stałeś się wymordowanym z własnego wyboru? - zdziwił się. Nie bardzo rozumiał co rudy miał na myśli. Nadal znali się dość słabo, choć oboje z pewnością czuli do przyjacielską więź między sobą. Jednak nikt nikogo nie znał na wskroś już po pierwszym spotkaniu. Wszystkiego trzeba było dowiedzieć się od kogoś, bądź z obserwacji. I właśnie przyszła pora na to, aby dowiedzieli się o sobie więcej.
- Właściwie to rodzimy się tak jak normalni ludzie. Pierwsze anioły zostały stworzone przez Boga i zajmują najwyższe pozycje w naszej hierarchii, ale większość rodzi się ze zwykłych anielskich związków. - wyjaśnił, posyłając przyjacielowi lekki uśmiech. On zdecydowanie nie byłby sobą, gdyby smucił się zbyt długo. Uśmiech był nieodłącznym elementem, jego towarzyszem.
- Koszulka, koszulka. Za uratowanie Ci tyłka. - pokiwał głową, szczerząc się w lekko złośliwy sposób. Ale przyjacielsko złośliwy, żeby nie było! Zdziwił się jednak, gdy zobaczył jak wilk ściąga koszulkę z siebie. Zamrugał kilkakrotnie, nieco zdezorientowany. Sądził, że wilk ma jakieś ubranie na zmianę. Ostatecznie nie wziął od niego koszulki, a zamachał rękami na znak ,,nie nie, zatrzymaj ją sobie". Uśmiechnął się do niego.
- Nie przyjmę Twojej jedynej koszulki. Pamiętasz co mówiłem? Tam, gdzie się udamy panuje zima. Przyda Ci się więc coś ciepłego. Ostatecznie rozdarcia na plecach są lepsze niż całkowity brak koszulki. - odpowiedział. Wyszczerzył się szeroko i poklepał go po ramieniu. - Oddasz mi innym razem.
Poczekał aż Spades z powrotem założy ubranie. W międzyczasie padło pytanie, na które odpowiedział po kilku-sekundowej przerwie:
- Większość czasu podróżuję. Odwiedzam różne miejsca i staram się pomagać tym, którzy potrzebują pomocy. Ale tak, mam dom, oczywiście. Każdy anioł ma swój dom w Edenie. - wyjaśnił. Był ciekaw czy Spades słyszał kiedykolwiek o tej rajskiej krainie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.03.15 19:58  •  Wielka czerwona skała - Page 11 Empty Re: Wielka czerwona skała
-Ranisz mnie – Złapał się za serce i teatralnie skrzywił, by po chwili znów siedzieć z lekkim uśmiechem na ustach. - Cóż, fakt faktem wzorem nie byłem, lecz ona potrafiła mnie rozmiękczyć. Rodzice zawsze się z tego nabijali, zwłaszcza gdy przechodziłem okres buntu i nikt nie potrafił mnie sterroryzować prócz niej. Teraz, jak sobie tak powspominam to jest to całkiem zabawne ale wówczas tego nienawidziłem. - Podrapał się po głowie, wydrapując piach zza uszu. Taki typowy problemem mieszkających na pustyni. Spadowi lekko przychodziło dzielić się powiastkami z uśmieszkiem na ustach i spokojem czego raczej nie można było powiedzieć o blondasie. Isao bowiem wyraźniej zmarkotniał. Najwyraźniej przeżywał historie życia wilka za nich obydwu. Spadowi udało się to dostrzec i odpowiednio zareagować. Otóż, sięgnął łapami w kierunku twarzy towarzysza i w iście babcinym geście chwycił z obu stron skórę policzków i zaczął ją rozciągnąć nieznacznie w różnych kierunkach.
-Głuuuupek. Jak mówię, że jest dobrze to jest dobrze. Mała pewnie dostała mój pokój, komputer, konsolę, na Boga, pewnie korzysta nawet z mojego boskiego, nietykalnego kubka. Więc ten...Na pewno już zdążyli sobie życie ułożyć i pogodzić z moją stratą, po co to zaburzać. Fakt, czasem mi tęskno do maminego obiadu, do walk z ojcem o hasło do wifi, czy też tego potwora, no ale tutaj też mam całkiem sporo zastępczych atrakcji. - Zostawił anioła w spokoju i na nowo oparł się o skałę, rozkładając się przy tym wygodnie. Zamyślił się na trochę.
- Oczywiście są sposoby by zakraść się do miasta, lecz nie ma sposobu byśmy mogli ze sobą żyć bez narażania się nawzajem. Każdy dzień to by była loteria, niepewność. Miałem wystarczająco dużo szczęścia w swoim życiu: w rodzinie była miłość, spełniałem się zawodowo, kochałem...nie potrzebuję na siłę wykłócać się z losem o dodatkowy przydział szczęścia. To by było po prostu trochę pazerne. Zresztą i tak koegzystencja ludzi z wymordowanymi nie jest realna w obrębie Miasta-3. Władza już się o to specjalnie troszczy. Więc naprawdę jest dobrze. Nie mam żalu, nie jest mi przykro czy też nie czuję smutku z tego jak to wszystko wygląda. - Wiele razy rozmyślał o tym czy nie wrócić. Jednak to było dawno i równie dawno uświadomił sobie, że nie jest to warte zachodu. Każdy dzień byłby zmartwieniem i troską czy nie będzie ostatnim. Gdyby władza dowiedziała się, że jego rodzina ukrywa wymordowanego to wygnaliby ich z desperacji co było równoważne śmierci, która spotkałaby Spada. Gdyby zrobili błąd – śmierć. Gdyby Spad zrobił błąd – śmierć. Nic się nie kalkulowało. Oczywiście kusiło go by zakraść się, zobaczyć jak żyją...Bał się jednak, że jak raz zobaczy, to potem będzie chciał przyjść znowu, a potem drugi, trzeci....Nim się obejrzy będzie zaglądał już codziennie, podświadomie snując jakieś nierzeczywiste marzenia.
- No to co powiedziałem. Z własnego wyboru. Miałem możliwość żyć, jak człowiek lub zostać zrażonym. Świadomie, znając konsekwencje wybrałem drugą opcję- jakkolwiek to absurdalnie nie brzmi. Bo wiesz...- Zawahał się nie co by po chwili wyszczerzyć zęby w zawadiackim grymasie. Ni omieszkał przy tym efektownie wywrócić oczami. Nie rozwijał tematu, bo czuł, że słowa słowa których musiałby użyć by opisać tą historię jeszcze za bardzo mu ciążą na sercu. - ...to historia na kolejne spotkanie. Przy jakimś dobrym piwie. Dobrym, zimnym piwie. - Miał cichą nadzieję, że anioł nie będzie drążyć tematu, a przynajmniej nie teraz. Właściwi sam wilk zdziwił się, że Lili zalega mu jeszcze na lędźwiach po tak długim czasie. Nie rozmyślał teraz o tym za długo bo kontynuował rozmowy z Isao. Dziwił się trochę, gdy dowiedział się, jak ludzkie życie wiodą anioły.
-Daj spokój. Słowo koszulą się stało. Zresztą, ja się mrozu nie boję. Sekunda i mam futro gęstsze niż ty na głowie i to na całym ciele, serio, a taka ścierka to mnie co najwyżej zakrywać może, a nie grzać. - Marudził i rzucał mu koszulę, którą ten mu pewnie odrzucał. Zapewne tak się bawili do momentu aż któryś nie dostał zadyszki. Jak dzieci. W każdym razie, jeśli Isao nie chciał jej tak bardzo to Spad sapnął i już ją zatrzymał zwijając w rulonik. Nie zamierzał jej zakładać, gdyż słońce schodziło już ku horyzontowi, a w powietrzu czuć było zbliżającą się noc. Wilk wstał przeciągając zasiedziałe gnaty.
- Chyba czas się zbierać. Następnym razem, tak dla odmiany to ja odwiedzę cię w twojej krainie. W końcu „Eden” brzmi bardziej bogato niż „pustynia”. - Zaśmiał się pod nosem okręcając pas z przyczepionymi bukłaczkami wokół zawiniętej koszuli. Spodnie trzymały się na gumce, więc bez obawy. - Możesz lecieć, ja będę biegł za tobą. Powinienem nadążyć. Jak coś, będę doskonale rozumiał co do mnie mówisz, więc bez żadnych dziwnych komentarzy – Zmrużył oczy pozostawiając Isao w lekkiej niepewności w kwestii tego co właściwie planował. Blondyn nie musiał jednak długo czekać na wyjaśnienia, bo już po chwili nie stał przed nim Spad, lecz rudy, dość spory wilk posiadający te same złot oczy. Zwierzę gdy próbowało zrobić parę kroków wprzód potknęło się o spodni, które spowijały tylne łapy czworonoga. Spad zairczał zirytowany tym faktem, by zaraz zacząć się z nich mozolnie wyplątywać, a potem nieporadnie zwijać je w rulon nosem. Taki niewielki komplet ekwipunku łatwiej mu było nieść w pysku. Przed wyruszeniem pozwolił sobie jeszcze wytrzepać się z piachu i był gotowy do podążania za aniołem choćby na koniec świata.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.03.15 22:31  •  Wielka czerwona skała - Page 11 Empty Re: Wielka czerwona skała
Wyobraził sobie Spada maltretowanego przez młodszą siostrzyczkę. W oczach miał rudowłosego bez ogona i uszu, a wokół niego biegającą pięciolatkę, która okręcała go sobie wokół palca. Ten obraz był niezwykle uroczy i zabawny zarazem. Na ustach anioła na samą myśl aż pojawił się uśmiech.
- To mogło być ciekawe. - skomentował krótko. Przyszedł bowiem czas na to, aby Isao wysłuchał resztę opowieści. Ta chwyciła go za serce tak mocno, że można było odnieść wrażenie, iż dotyczyła ona jego, nie Spadesa. Blondas zawsze był bardzo wrażliwy i wykazywał ogromną empatię oraz współczucie dla innych. Tu nie było wyjątku. Anioł wyraźnie posmutniał i już na pierwszy rzut oka było widać jak bardzo poruszyła nim ta historia i jak bardzo martwił się o samopoczucie przyjaciela. Ale najwyraźniej Spad nie przejmował się tym tak bardzo, o czym świadczył jego gest. Isao dzielnie zniósł tarmoszenie policzków. Kto by pomyślał, że ze Spada taka ciotunia. Szarooki wysłuchał z uwagą tego, co mu powiedział wilk. Nieco się uspokoił, a jego mina złagodniała. Chociaż był pewien, że Spad nie do końca jest szczery. Na pewno bardzo chciał zobaczyć się z rodziną i ogromnie za nimi tęsknił. Tylko sam sobie wmawiał, że jest inaczej. A przynajmniej tak sobie to tłumaczył Isek.
- Rozumiem... - bąknął, masując palcami bolące policzki. Postanowił sobie jednak po cichu, że postara się chociażby dowiedzieć czy jest jakiś sposób, by wilk mógł wrócić do rodziny. Bezpieczny, nie raniący nikogo sposób i nie zagrażający nikomu. Jeśli takowego nie znajdzie - da sobie spokój. Bo po co wprowadzać więcej zamieszania tam, gdzie było go już zbyt wiele?
- W sumie to, co mówisz jest dość zrozumiałe i logiczne. Martwisz się o nich, nie chcesz aby coś im się stało, lub by było im przykro. Jesteś dobrym facetem, Spad. - powiedział z zadowoleniem i niemałym podziwem. Tak, to był komplement. W oczach anioła coś błysło, aż pojawiły się w nich łzy. Był aż nazbyt dumny ze swojego przyjaciela i przejęty tym wszystkim. (Co tworzyło mniej więcej taki obraz) - Ale jeśli kiedyś byś tego chciał, mogę ich odszukać w mieście, poobserwować ich i dać znać jak żyją, jak się trzymają. - zaproponował, posyłając rudemu lekki uśmiech. Dodatkowo poklepał go po pleckach przyjacielsko. Ot tak, na dodanie otuchy i jednocześnie pokazanie mu, że chętnie się tym zajmie. Była z niego dobra dusza, zawsze chętnie pomagał innym.
Pozostawił już temat jego siostry i rodziny. Wiedział, że choć wilk się upiera, że tak nie jest, w rzeczywistości temat ten na pewno sprawia mu jakąś przykrość. A on nie chciał sprawiać bólu przyjacielowi. Zamiast tego zainteresował go temat rzekomego wpakowania się w wirus z własnej woli. Nie bardzo rozumiał co kryje się za tymi słowami. Jakoś trudno było mu to pojąć. Bo, że co? Spad będąc człowiekiem nagle zapragnął sobie umrzeć, a że wieszanie się i skakanie z mostów było zbyt nudne, to całował się z wszystkimi chorymi pannami? Nie, to było nie do pojęcia. Jednak zrozumiał przekaż, gdy wilk postanowił, że jest to opowieść ,,na inny raz". Nie naciskał. Nie miał w zwyczaju wiercić ludziom dziur w brzuchu, bądź zanadto męczyć. No, chyba, że chodziło o piski przy lataniu. To by mu się raczej długo nie znudziło i wypominałby mu to nadal, gdyby nie fakt, że obiecał przestać.
- Okej, a więc jeśli kiedyś zdobędziemy zimne piwo. - pokiwał głową ze zrozumieniem. I na tym temat się skończył. Mówiło się, że poniekąd tak rozpoznawało się prawdziwego kumpla. Ale Isao nie chciał myśleć o sobie w tak śmiały sposób.
- Przecież nie będziesz biegał cały czas jako wilk, to musi być niewygodne. - stwierdził, ponownie oddając przyjacielowi koszulę. To co, że ta po raz kolejny powróciła do niego. Znów ją odrzucił. - Ja w Edenie mam ubrań pod dostatkiem a i tak niedługo będę tam szedł. Dam radę, stary. Oddasz mi później. - wyjaśnił mu, znów odrzucając ubranie. Był uparty, momentami aż za bardzo. No i ostatecznie koszula została u Spada.
- Zdecydowanie jest bardziej bogaty niż pustynia. Może nie tak bogaty jak miasto 3, ale niczego nam nie brakuje. W Edenie ważniejsza od technologii jest natura. - wyjaśnił mu. - Kiedyś Cię tam zabiorę. Teraz najpierw udaje się w innym kierunku, więc nie mogę Cię zabrać ze sobą, ale chociaż wyprowadzę Cię z pustyni. - wyjaśnił. Wyszczerzył się wesoło i poklepał energicznie plecy przyjaciela, być może wkładając w to nieco zbyt dużo siły.
- No to co... Lecimy z tym koksem! - zawołał w końcu, podnosząc się. Wyciągnął przed siebie ręce i rozprostował palce, aż coś strzeliło mu w nich kilka razy. Zdjął płaszcz, ale koszulkę zostawił. I tak były na niej dwa duże rozerwania. Złapał głęboki oddech i przymknął oczy. Z jego pleców wkrótce wyrosły skrzydła.
No i polecieli. Lub pobiegli, zależy o kim mowa.

zt x 2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.03.15 18:52  •  Wielka czerwona skała - Page 11 Empty Re: Wielka czerwona skała
Tutaj ― to pojedyncze słowo było miłą odmianą po ponad półgodzinnym – możne nawet przeciągającym się do godziny – marszu w milczeniu i w niewygodzie związanej z zalegającym na ziemi i sypiącym niestrudzenie z nieba śniegiem. Tuż przed nimi wyrastała ogromna, czerwona skała, w której cieniu właśnie się znaleźli. Niebawem miało już zmierzchać. W taką pogodę ciemność przychodziła wyjątkowo szybko. Lwy nemejskie zamieszkujące pustynię nie próżnowały, gdy zapadał zmrok, zaś Zombie nie potrzebował więcej problemów niż dotychczas.
Z ulgą wypuścił z rąk brudne ciało kobiety, traktując ją z szacunkiem, na jaki zasługiwał worek pogniłych ziemniaków. W obecnym stanie i tak wyglądała na równie bezużyteczną, co niezjadliwe już bulwy.
Łopata.
„Siostro, skalpel!”
Nie zamierzał czekać na reakcję Ethel i niemalże od razu chwycił za trzon łopaty i wyrwał je z rąk wymordowanej, jak dziecko, które nie mogło doczekać się otrzymania swojej nowej zabawki. Gdyby jeszcze włożył w to trochę entuzjazmu, być może mogliby poczuć się, jak na placu zabaw. Niestety – wbicie końca łopaty w ziemię i dociśnięcie go nogą wcale nie było początkiem budowania piaskowych zamków. Zanim jednak zaczął drążyć dół w ziemi, przyjrzał się badawczo Luce. Jego brwi ściągnęły się ku sobie, ale i z tym jego twarz nie nabrała konkretniejszego wyrazu.
Zapomniałaś o czymś. ― Zerknął ukradkiem na fioletowooką. ― Możesz myśleć, co chcesz, ale to twoja pierwsza przepustka, jeżeli chcesz zostać jedną z nas. Chwytaj za ostrze i bierz się do roboty. Jak to szło? Infidelis? I tak przy okazji... ― przerwał na chwilę, podnosząc pierwszą stertę gleby i zalegającego na niej śniegu, którą odrzucił na bok. ― Spróbuj ją ocucić. Zakopywanie żywcem może stracić smak, gdy będzie nieprzytomna.
Splunął w bok, jakby chciał zobrazować, o jaki niesmak w ustach może przyprawić go kiepsko wykonane zadanie. Skoro to jemu przypadło wypełnienie rozkazu przywódcy, chciał też mieć z tego coś dla siebie. Chciał bliżej przyjrzeć się członkini Drug-on, której wygłaszane ideały zostają tłumione przez ziemię w ustach i w gardle. Jak orientuje się, że niesłusznie kłapała pyskiem, gdy powinna siedzieć cicho.

UWAGA! Post uległ lekkiej modyfikacji. Ogólnie pada śnieg i pizga złem. *Take odkrył, że wciąż jest zima, uhu*

Nie ma rozpisywania się, tak.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.03.15 15:21  •  Wielka czerwona skała - Page 11 Empty Re: Wielka czerwona skała
Przez całą drogę zastanawiała się, jaka wersja byłaby gorsza. Na pierwszy rzut oka powinna być szczęśliwa - ten gość za wiele nie mówił, aż można było się skupić na nasłuchiwaniu, coby w razie czego wyłowić podejrzane dźwięki i skręcić. Ale wkurzał samą swoją obecnością. A jak się odzywał, to już w ogóle pizgało złem i chłodem. Aż z wrażenia zapominała, że jest zima i nawet coś tam pada. Szkoda, że nie dali jej nieco przyjemniejszej osoby. Kolejna próba? Sprawdzali jej cierpliwość do ludzi, czy jak? Z takim człowiekiem-ścianą za wiele nie zdziała. Jak spytają go jeszcze, nie daj Boże, o opinię, to mruknie mniej lub bardziej negatywny komentarz. To pewne.
A poza tym, Eth nie jest popychadłem. Staranie się o przyjęcie to jedno, ale rządzenie się i "straszenie" to drugie. Sorry ziom, ją mało co rusza ostatnio.
Dopiero kiedy doszli, informatorka spojrzała na informacje w książce, aby wyłowić jego imię. Żeby mogła odezwać się w razie potrzeby inaczej, niż "mendo". Dobrze, że nie spojrzała na jego rasę, bo po tym zaczęłaby strzelać głupimi minami. Tak. Chwilę potem usłyszała "prośbę" o podanie łopaty. I już ją nawet wyciągnęła przed siebie, ale Zombie natychmiastowo sam ją zgarnął i wrócił do Luki. Mieli tylko jedną łopatę, więc ten nie powinien nawet liczyć, że informatorka zacznie grzebać w ziemi łapami. Rozejrzała się po terenie i skupiła się na wszystkim, byle nie patrzeć na tego gościa. Ani najemnika. W takich sytuacjach pozwalała sobie na wymyślanie wszelakich scenariuszy i nasłuchiwanie. Na pewno to wyjdzie jej lepiej niż grzebanie w ziemi.  Niemniej jednak jej wspaniały towarzysz musiał się odezwać i zepsuć jej jeszcze bardziej humor.
- Dziękuję za przypomnienie, jaśnie panie. Już zdołałam o tym zapomnieć kilka razy. - Ethel wywróciła oczami i odwróciła się do Zombie bokiem - Nie martw się, dobrze wiosłujesz tą łopatą. Sam mówiłeś jakąś godzinę temu że, cytuję: "jak będę Cię opóźniać, to nie mam czego tu szukać". No chyba, że chcesz spędzić kilka godzin więcej, kiedy ja będę kopać, a Ty stać i ewentualnie kopać co jakiś czas łapami. Więc może pozwolisz, że wrócę do nasłuchiwania, żeby w razie zagrożenia wyczaić je szybciej i powiedzieć "Lepiej wiać, bo inaczej Cię jakiś lew rozerwie"?
Bo na pewno lepiej jej to wyjdzie, jak zacznie grzebać łapami. Na pewno. Odwróciła się, aby kontynuować słuchanie, ale musiała oczywiście wykonać kolejny obrót, żeby spróbować obudzić nieprzytomną Lukę. Powodzenia, tak walił jej głową w posadzkę, że Ethel aż zastanawiała się, czy po drodze nie przywalił jej o raz za dużo. Ale dobra, może spróbować. Wymordowana przykucnęła przy Irving i zaczęła nią potrząsać za ramiona. Kiedyś mówili, że klepanie po twarzy to zły pomysł i sama może oberwać, więc wolała jej nie policzkować na powitanie.
- Ej, Irving, pobudka. - rzuciła z takim tonem, jakby to ona była tą nieprzytomną, bliską śmierci osobą - Nie ma takiego spania, Irving, bo obiadu nie będziee... A Twoi znajomi przyszli Cię odwiedzić, Smoki jakieś, badassy z prawdziwego zdarzenia. I możesz całkiem szybko się uwolnić, wystarczy tylko się obudzić, broń masz niedaleko siebie...
Tak bardzo przejęta światem, tak bardzo ma w nosie tego gościa. Ale fajnie by było, gdyby się jednak obudziła. Mogła spróbować ją obudzić z paralizatorem, ale cholera ją wie, może jeszcze tak ją kopnie, że już w ogóle nie wstanie, a wtedy to już w ogóle dziadek Zombie będzie narzekać. Ale bądź dzielna, Eth, to się kiedyś skończy. Kiedyś. Ale jednak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.03.15 15:38  •  Wielka czerwona skała - Page 11 Empty Re: Wielka czerwona skała
Nie pamiętała, kiedy ostatni raz była tak poraniona. Chyba pięć lat temu, kiedy grupa desperatów próbowała najechać na górę i oberwała od wybuchu… Albo dwa lata temu, jak spadła ze skały prosto w ramiona zdziczałego wymordowanego. Ledwo uszła wtedy z życiem.
Szkoda, że teraz jej się to nie uda.

Straciła dużo krwi; być może za dużo. Jej ciało było wyczerpane. Jej psychika również. A do tego DOGSi wywlekli ją na zimne, przysypane śniegiem pustkowia całkowicie bez ubrania. Nawet nie musieli jej zakopywać. Hipotermia załatwi ją szybciej.

W obliczu tak przyjemnych okoliczności, starania Ethel, by obudzić najemniczkę, oczywiście spełzły na niczym. Nie, może nie na niczym; uchyliła powieki, przy okazji prezentując światu pusty oczodół, ale kompletnie nie reagowała na bodźce. Percepcja zerowa, aktywność zerowa. Wycofała się ze świata, zanim zdołała się całkowicie z nim pożegnać. Tylko silne drżenie ciała sugerowało, że jeszcze jest w niej odrobina życia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.03.15 23:31  •  Wielka czerwona skała - Page 11 Empty Re: Wielka czerwona skała
Nikt jej nie słuchał. Weźmy coś ze sobą zróbmy, mówiła im. Znajdźmy tego przywódcę, rozwalmy jakiś bar. Zabawny się, a nie siedzimy i czekamy jak te przeklęte króliki. Przecież już nic się nie wydarzy, żadne zlecenie nie przyjdzie. Ludzie przestawali wierzyć w Smoki odkąd przestali wypełniać powierzone im zadania. Żadnej eskorty karawany, nie chcieli nawet kolejnych aniołów, odkąd Kosiarka postanowiła pogrozić jednemu z wiernych roztrzaskanym krzesłem. Cholera, i co by tu teraz ze sobą zrobić?
- Te, snajper, może chcesz iść zapolować na mutki? - mruknęła do Kariego. Już palili na spółę trzecią fajkę. Unoszący się w powietrzu dym zaczynał nużyć, a siekiera dusiła nawet najbieglejszych palaczy. Splunęła na ziemię paskudną, żółtą flegmą.
Najemnik popatrzył na nią i zrobił to samo. Jedynie "Taa..." wyrwało się z jego ust, gdy wstawał żeby znaleźć odpowiedni sprzęt. Nigdy nie odmawiał okazji do wyciągnięcia z magazynu jednego ze swoich cacek. A, kto wie, może Kosiarka pozwoli mu popykać sobie z Tavora. Miał całkiem sporą chrapkę na to cacko.
Nawet nie pytał na co będą polować ani gdzie. Kobieta była znana z tego, że często przynosiła jakieś trofea ot tak, dla rozrywki, zapewne na czarną godzinę, gdy będzie trzeba coś sprzedać w zamian za czystą wodę i garść amunicji.
Dziś zachciało jej się zastrzelić lwa nemejskiego.

I tym sposobem zawędrowali na pustynię. Tropienie nie było mocną stroną Kosiarki, ale już wcześniej ogarnęła gdzie mogą się znajdować owe bestie. To nie będzie jej pierwszy raz, jednak nadal miała ze sobą prawiczka. Rozmawiali więc spokojnie na temat technik i sposobów złapania tak wielkiego i groźnego zwierza.
- Najlepiej zrób to co zwykle, idź te kilkanaście metrów ode mnie i gdy już wywabię jakiegoś mutka to ułóż się do strzału. Reszta pójdzie jak z płatka, zią. - Poklepała go przyjaźnie na ramieniu, na co odpowiedział jedynie chrząknięciem. - To tam.
Czerwona skała majaczyła na horyzoncie. Kobieta przyspieszyła kroku wiedząc, że w jej cieniu znajdowała się grota, pełna czekających na zmrok drapieżników. Szkoda tylko, że śnieg sypał jej prosto w oczy. Musiała podejść bliżej żeby sprawdzić, czy przypadkiem jakiś już nie wygrzebał się z nory by wyruszyć na żer.
Dała znak Kariemu by szedł za nią i zaczęła się skradać. Kosa oparta była na ramieniu, gotowa do oddania pierwszej, ostrzegawczej serii.
- Kici kici, skurwysynku... - nuciła pod nosem, w duchu śmiejąc się z tego zacnego suchara. Jej towarzysz nie podzielał dobrego humoru kobiety. Mocno ściskał swój ukochany karabin, gotów obronić och oboje. Nie szedł też jakoś wyjątkowo cicho, nie potrafił tego robić. Wyprostowany jak struna, kołysał się z szeroko rozstawionymi ramionami niczym marynarz na łajbie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.03.15 12:53  •  Wielka czerwona skała - Page 11 Empty Re: Wielka czerwona skała
Syknął coś pod nosem, ale nie wydawał się zrażony jej słowami. Jeżeli ktoś z nich miałby otrzymać tytuł bardziej męczącego partnera, na pewno byłaby to Ethel. Kłapała gębą znacznie więcej niż działała. To on musiał odwalać brudną robotę, nie wspominając już o tym, że był jej przy tym na rękę. Co nie zmieniało faktu, że istniała spora szansa na wręczenie jej za moment łopaty i zmuszenie „wiosłowania”. Nie miałaby wyboru. Teraz to on był oczami i uszami przywódcy i chociaż dziewczyna zupełnie mu się nie podobała, starał się oceniać ją w miarę obiektywnie. Zawsze mógł zakomunikować Growlithe'owi, że sprawowała się dobrze, ale o wiele lepiej spisałaby się bez języka, który chętnie wytnie jej osobiście. Wilk syty i owca... prawie cała.
Chyba mi nie powiesz, że jesteś aż tak upośledzona, że nie potrafisz nasłuchiwać i machać nożem jednocześnie? ― mruknął bez najdrobniejszej zmiany tonacji, przez co brzmiał, jakby stwierdzał fakt, a nie zadawał jej pytanie. Sam zdążył już przerzucić kilka łopat ziemi i śniegu, ale przerwał na moment, by odwrócić się tyłem do znajdującej się tuż obok skały. Dzięki temu miał lepszy wgląd na to, co działo się dookoła. Przymrużył stalowe oczy, przemykając wzrokiem po okolicy, w której i tak niewiele dało się dostrzec. Śnieg nie przestawał sypać, osiadał na włosach, ubraniach i rzęsach, utrudniając dodatkowo widzenie. Miał przed sobą jedynie wszechogarniającą biel, a miękki puch, który osiadł na ziemi, na pewno w dużej mierze wyciszyłby odgłosy ewentualnego niebezpieczeństwa. Czego ona chciała nasłuchiwać?
Może wymordowana tego nie zauważyła, ale specjalnie wybrał miejsce, w którym nie rzucali się w oczy.
Zadowolona? ― rzucił, ponownie wbijając szpadel w ziemię. Nie wyglądał, jakby w ogóle interesowała go wygoda pracy siwowłosej, ale wolał się dostosować niż słuchać, jak to siedlisko PMS-u truje mu nad uchem. ― Na razie ja nas popilnuję. Tnij.
Znowu cisza.
Jedna łopata.
Druga łopata,
Trzecia łopata.
Dół coraz bardziej się powiększał, a czarnowłosy co chwilę rozglądał się na boki, nie przerywając monotonnej czynności odrzucania ziemi na bok. Co jakiś czas musiał poruszać skostniałymi od zimna palcami, mając wrażenie, że lada chwila przymarzną do drewnianego trzonu. Gdy ukradkiem spojrzał na drążącą Lukę, przyszedł mu do głowy nowy pomysł, którym zamierzał podzielić się z Ethel, ignorując fakt, że przez cały czas zachowywała się, jakby nie popierała stosowania brutalnych metod.
Więc po cholerę przychodziła?
Może zostawimy jej głowę na wierzchu? Lwy będą zachwycone.

Tak bardzo post na szybko, bo NPC tak mało ważne, wow. Nawet nie chce mi się myśleć, jak rozbudowywać bardziej post o kopaniu. Tak.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.03.15 19:31  •  Wielka czerwona skała - Page 11 Empty Re: Wielka czerwona skała
- Tak, widocznie jestem aż tak upośledzona. Teraz możesz się nawet uśmiechnąć. - rzuciła w odpowiedzi, grzebiąc palcem w śniegu. Nawet na niego nie spojrzała, jakby bawienie się białym puchem było o wiele ciekawsze.
A tak na serio, to i tak by go nie zauważyła. Zbyt wkurzający śnieg, zbyt kiepski wzrok. No i widać zresztą było, jak bardzo się "kochali". Zombie pewnie dostawał choroby nerwowej za każdym razem, jak na siebie spojrzeli. Więc niech lepiej się nie patrzą.
Niemniej jednak ten śnieg mógłby się nieco uspokoić. Co prawda oczu i tak za bardzo aktualnie nie potrzebowała, ale wkurzało ją to, że co chwila dostała po nich.  Bardzo szybko nawet zdecydowała się je zamknąć, aby móc się wsłuchać w dźwięki, jakie ją otaczały. Bo tak. W pewnym momencie chyba jednak musiała stwierdzić, że cholernie jej się nudzi, więc sięgnęła po swoje ostrze i zaczęła ponownie grzebać w śniegu, mimo iż teraz powinna się pobawić w pisanie na człowieku. Zombie przypomniał jej o tym dopiero wtedy, kiedy zechciał się odezwać, więc Eth kiwnęła głową i otworzyła lewe oko, po czym znowu zerknęła na najemnika. W tym samym momencie Luka na chwilę otworzyła oczy sygnalizując, że jeszcze żyje.
Widać, że najemnik. Nawet po takich akcjach jest jeszcze w stanie na chwilę zerknąć na to, co ją otacza. Ethel miała chwilę, aby przyjrzeć się jej, choć głównie skupiła się na oku, a właściwie na jego braku. Ktoś musiał się dobrze bawić. Jak dobrze, że nie zdecydowała się przyjść wcześniej.
- Tak, infidelis. - powiedziała cicho, przez co można było pomyśleć, że bardziej mówi to do siebie, a nie do jej "towarzysza". Wymordowana otworzyła drugie oko i zaczęła głęboko nacinać skórę Luki, starając się wyciąć wcześniej wspomniane słowo, które miało przejść mniej-więcej na wysokości klatki piersiowej. Nie szło jej to jakoś specjalnie szybko, ale widać było, że bardziej starała się nie zrobić niepotrzebnych kresek czy zbyt wielkich koślawców, które w ogóle nie dałoby się rozczytać. Ze średniowiecza nie była, nie czuła potrzeby ozdabiania literek, czy czegoś w tym stylu. Niemniej jednak słaby wzrok i śnieg skutecznie utrudniały jej robotę. Kiedy kończyła, dół był już całkiem głęboki. W tym momencie odwróciła się w stronę skały - wyglądała przez chwilę na nieco mocniej ożywioną. Przez chwilę zdawało się jej, że słyszy jakieś kroki, ale nie miała nawet możliwości, aby to potwierdzić. To były jakieś pojedyncze dźwięki, więc cokolwiek się tu kręciło, mogło się szybko oddalić.
- Hmm. Chyba mi się tylko zdawało. - rzuciła, nie przejmując się faktem, że kundel mógł to usłyszeć, po czym skierowała swój wzrok na niego. Ten przy okazji podzielił się swoim jakże wspaniałym pomysłem. Informatorka zamrugała nieco zdziwiona, a następnie spojrzała na Lukę, zastanawiając się nad czymś. - Lwy się pewnie za mocno nie najedzą, ale na pewno lepsze to jak nic. W sumie Growlithe wspominał, że można było ją już po drodze pozbawić kończyn, języka i czegoś jeszcze. Więc jak chcesz się pobawić w chirurgów, to właśnie masz okazję, bo mnie to wszystko jedno. A potem można ją wreszcie zakopać.
Niby mówiono, że nigdy nie rób drugiemu, co Tobie niemiłe, ale kij. Teraz od zdecydowanej odpowiedzi odganiało ją tylko uczucie, że gdyby jej wspaniały towarzysz mógł, to z radością pewnie i jej by coś odciął. Dlatego więc zaznaczyła, że ją mało obchodzi, co chce zrobić z najemnikiem - niech robi co chce, nikt nie będzie mówić, że nie powinien. Skoro aż tak mocno namieszała, to niech sobie psiak odreaguje za te całe maniany. Byle nie na niej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.04.15 19:49  •  Wielka czerwona skała - Page 11 Empty Re: Wielka czerwona skała
Luka jest praktycznie nieprzytomna, więc pozwolicie, że nie będę się wysilać. Rozpłacze się w trakcie wycinania literek i trochę słabo pokrzyczy, ale świadomości wydarzeń za bardzo w niej nie ma.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 11 z 23 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 17 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach