Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Uczestnicy: Evan i parę postaci NPC.
Zdobywana umiejętność: Posługiwanie się bronią białą, szczególnie tą ciężką.
Miejsce akcji: Eden/Desperacja, jakieś 754 lat temu, jak nie więcej. Albo mniej.
Kategoria: C.

Moment, w którym wszystko się zmienia jest dla człowieka bardzo trudny. Stara się walczyć z przeciwnościami losy, jednak na złość zawsze wychodzi praktycznie tak samo. W tym przypadku pewien anioł miał podobne zmartwienia. Przyzwyczaić się do czegoś, czego nigdy w życiu nie miał było nie lada wyzwaniem. Ciało, które miał już parę set lat dopiero teraz zaczęło go w pełni słuchać. Emocje, które zaczynał rozumieć, ciągle sprawiały niemały problem. I choć momentami było ciężko, to zawsze radził sobie o niebo lepiej niż wcześniej. Na tym polegała nauka.
Czas wędrówki prędzej czy później zawsze się kończył. Przychodził taki moment w życiu, kiedy uznawało się, że to jest właśnie ten czas, aby odpocząć. Wrócić na stare korzenie, zapomnieć, a potem z nowymi siłami wznowić bezcelową wędrówkę. Evan właśnie przekraczał granicę między Desperacją, a Edenem, czując lekkie i świeże powietrze. A może to tylko wyobraźnia? W końcu wiedział, co go czeka, kiedy znajdzie się w Edenie.
Pokuta.
I nieważne jak bardzo chciałby od niej uciekać, czuł się w obowiązku, aby ją zrobić. To co zaczynał robić było niewybaczalne. Coraz częściej plamił krwią swoje ręce, coraz częściej ulegał pokusom, które dla anioła powinny być tematem tabu. Czasem ciężko było mu uwierzyć w to, że pozwolił sobie na coś takiego. Były Archanioł, który niegdyś był ideałem i chodzącym przykładem dla swoich sióstr i braci, teraz nie potrafi poradzić sobie z samym sobą. A im dłużej chodził tą ścieżką, tym trudniej było mu wrócić na stare tory bycia nieskazitelnie dobrym.

* * *

W Edenie był dopiero na wieczór. Dostanie się do niego nie było takie łatwe, zważywszy na fakt, że wiele aniołów ma do niego za złe oto, że ich opuścił dla własnych celów i zachcianek. Wiedzieli co robił, wiedzieli jaki był. Doceniali jednak to, że Evan pomimo tego zawsze był wstanie im pomóc. Bolało ich to, że ich były wzorzec stoczył się na same dno, niemniej wiedzieli, iż kiedy wracał do Edenu, to chciał ponieść karę za swoje grzechy. To znaczyło, że nie zapomniał kim tak naprawdę jest. Przynajmniej jeszcze nie.  
Zaszedł do swojej rezydencji, w której na niego nie czekał nikt. Było tu pusto i zimno, głównie dlatego, że nikt tutaj nie przybywał. Mimo to przyjemnie było mieć miejsce, do którego mógł wracać. Normalna kuchnia, w której mógł zrobić sobie normalne jedzenie, łóżko z ciepłą i wygodną pierzyną. Praktycznie od razu na nie padł, a miękka i ciepła pierzyna pogrążyła go w długi i spokojny sen.
Dnia następnego obudziły go promienie słoneczne, które dobijały się przez ogromne okna w jego pokoju. Wstając, zrobił wszystkie fizjologiczne potrzeby, by następnie móc zająć się swoją pokutą. Wyszedł z domu, idąc od razu do katedry, w której na dzień dobry zrobił tysiące modlitw. Wtedy dostał prace, które miał do wykonania w Edenie - były może absurdalnie bzdurne, ale nie zamierzał się o nie wykłócać. Powinien wręcz dziękować, że tak ulgowo go traktują.
Po zrobieniu ledwie początku swoich prac, pozwolił sobie na mały odpoczynek w tutejszych ogrodach edenowskich. Zważając, że była wiosna, a słońce dopiero co zaczęło zachodzić, było naprawdę pięknie. Lubił tutaj spędzać wolne chwile. Właśnie w tym miejscu najczęściej myślał, medytował, tworzył nowe plany, jak i również rozważał sens swojego życia. Zapach świeżego powietrza, który łączył się z zapachem kwitnących kwiatów i drzew tylko mu w tym pomagał. Usiadłszy na altance, westchnął głęboko, obserwując spokojnie tutejszą naturę.
- Dawno się nie widzieliśmy, Asmodelu - dobrze znany mu głos dotarł do uszu anioła, przez co czuł się w obowiązku odwrócić głowę w stronę, z której przychodziła dobrze znana mu sylwetka. Archanioł w czystej postaci.
- Cóż za zaszczyt mnie spotkał, iż w takim dniu mogę gościć tak ważną osobę i to jeszcze osobiście - rzucił dość ironicznie, niemniej miał w sobie pokłady kultury osobistej, aby oddać mu należyty szacunek i przywitać się z nim tak jak powinien.
- Nie zgrywaj się. Długi czas nas nie odwiedzałeś, Asmodelu. Przez chwilę myślałem, że zapomniałeś o obowiązku, który Ci narzuciłem. Lada moment, a musiałbym się Tobą zainteresować nieco bardziej niż zwykle - rzucił dość stanowczo, pozwalając sobie usiąść niedaleko Evana.
- No proszę. Teraz będę jeszcze słuchać wywodów na temat tego, że pojawiłem się trochę później niż zwykle? Nie masz przypadkiem zbyt dużo wolnego czasu jak na Archanioła, Guerre? - cień złośliwego uśmiechu zagościł na ustach anioła, uważnie obserwując jego reakcję.
- Nie pozwalaj sobie, aniele. Sądzisz, że kiedyś byłeś wszech i wobec, to teraz wszystko Ci wolno?
- Sądzę, że tak. Niewiele różnisz się ode mnie. Ja po prostu się wypaliłem. Za to Ty masz niepowtarzalna okazję, aby się wykazać. Co zatem zrobisz? Będziesz bezsensownie siedział i prawił morały, a może weźmiesz się za to co powinieneś?
Archanioł westchnął, kręcąc bezradnie głową.
- Jesteś głupi i naiwny. Twój czas na bycie górą dawno przeminął. Twoje słowa może i są silne, ale nie masz dość siły, aby się przeciwstawić - Archanioł wstał, spoglądając uważnie na Evana - Chodź. Pokażę Ci coś.
- Nie, dzięki. Mam jeszcze trochę prac do wykonania na dziś. W końcu sam mi je przepisałeś.
- Jak chcesz. Życzę Ci powodzenia w ich wykonywaniu. Następnym razem jeśli znowu zjawisz się 50 lat później, wierz mi czy nie, skutki Twojego nieposłuszeństwa będą bolesne.
Evan tylko uśmiechnął się do niego lekko. Myślał, że Guerre da mu już spokój, niemniej moment, w którym stał i wpatrywał się wyczekująco, był dla anioła drażniący.
- Coś jeszcze? Czekasz aż wstanę i zabiorę się do roboty, a może czekasz na cud boski?
- Chciałbyś się nauczyć walki mieczem? Z tego co wiem dobrze radzisz sobie z bronią palną.
- No dość. Po co mi to proponujesz?
- Dla czystej fanaberii. Chcesz czy nie? Drugiej takiej propozycji nie będzie.
Evan chwilę się zastanawiał, acz nie trwało to wyjątkowo długo.
- Czuję w tym pewien haczyk, ale niech będzie. Chcę się tego nauczyć.
- Wybornie. Przyjdź jutro o tej samej porze w to samo miejsce. Będę na Ciebie tu czekać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Z godnie ze słowami Archanioła, zjawił się w tym samym miejscu o tej samej porze, wykonując wszelakie obowiązki nałożone mu na dzień dzisiejszy. Tym razem pogoda nie dopisywała tak jakby chciała - było ciemno, ponuro i padał deszcz. Wiele osób kręciłoby nosem na coś takiego, ale nie Evan. On nawet lubił taką pogodę. Nawet jeśli miała sprawić trudność przy małym treningu.
Był trochę niecierpliwą osobą i nie przepadał za osobami, które się spóźniały. Nie żeby był hipokrytą pod tym kątem, ale jeśli Guerre dawał mu słowo, że będzie, to tak być musiało. Wierzył, że nie na miejscu jest Archaniołowi się spóźniać, dlatego nawet pofatygował się być trochę przed czasem, aby on nie kręcił nosem na coś podobnego. Niemniej to pokazało mu, że nieważne z kim masz do czynienia, to i tak wyjdzie na to, że będzie musiał czekać. A on nie lubił czekać. Z drugiej strony wiedział, że w ten sposób może testować jego cierpliwość. Wtedy wiedział, że nie może dać mu się sprowokować, choćby nie wiem co.
Przysypiając na altance, która w minimalnym stopniu chroniła go przed deszczem, Fabian koniec końców zaszczycił go swoją obecnością. Już z daleka czując czyjąś obecność, otworzył jedno oko, potem kolejne, przeciągając się leniwie, a spojrzenie chłodnych oczu wlepił w rudą postać, która właśnie obok niego siadała.
- Dłużej się nie dało? - oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie zamarudził. Co z tego, że ma do czynienia z Archaniołem. On zawsze będzie go widział jedno stanowisko niżej.
- Niestety, miałem coś do załatwienie. Szczerze mówiąc jestem aż zdumiony, że byłeś wstanie tyle wytrzymać. To świadczy o tym, że bardzo chcesz przyswoić wiedzę, którą Ci zasugerowałem. Mam rację
- Być może. Takich rzeczy się nie odrzuca. Pomimo tego, że wyczuwam w tym pewien haczyk. Więc? Co to takiego jest?
Archanioł uśmiechnął się do anioła.
- Dowiesz się w swoim czasie, aniele. Teraz chodź za mną.
Evan jedynie przewrócił oczami, uświadamiając sobie, że może teraz tylko zmarnować czas zanim czegokolwiek zdąży się nauczyć. Przez te lata spędzone na Desperacji i poza nią, nauczył się, że nie ma coś takiego jak czysta życzliwość. Po co miałby go uczyć takich rzeczy, kiedy nie mieszkał już w Edenie? To było niedorzeczne, nawet jak na niego. Ale mimo wszystko posłusznie poszedł. Nie miał ochoty dzisiaj testować jego cierpliwości. W zupełności mu się to nie opłacało, pomimo tego, że wiedział, iż go z Edenu nie wyrzuci. Nie miałby serca do tak haniebnego czynu. Dlatego tyle szumowin ciągle tu się kręciło.
W taki sposób dotarli do rezydencji Archanioła. Wcale nie zdziwił go ten wybór, patrząc na tutejszą pogodę. Osobiście mu nie przeszkadzało zdobywanie praktyki w takich warunkach pogodowych, ale być może anioł nie chciał, aby ktokolwiek ich razem zauważył. Nie rozumiał wtedy tylko, dlaczego chciał spotkać się w tamtym miejscu, a nie od razu w jego rezydencji. W końcu wiedział, gdzie ona była.
- Zaczniesz najpierw od teorii. Później będzie praktyka. A na samym końcu dowiesz się o rzekomym haczyku. Zrozumiałeś?
- Jak słońce. Więc? W jaki sposób mam zdobyć ową teorię? - spytał, zdejmując przemoknięty płaszcz, jak i również kapelusz, wręczając go tutejszemu słudze. On posłusznie zabrał ubrania od Evana, jak i od swojego pana. Asmodel zaczął podążać za Archaniołem, który zmierzał w stronę swojej jakże bogatej biblioteki. Tysiące książek i ksiąg zdobiły ogromnej wielkości regały. Niezbyt się przejął owym widokiem, gdyż jego kolekcja była bardzo podobna.
- Będziesz czytał. Z początku.
- Domyśliłem się.
- Nie przerywaj mi. Później będziesz oglądał, a na sam koniec będziesz miał wymarzoną praktykę.
- Jesteś niesamowicie słabym nauczycielem, ale niech będzie. Przyjmę to, że musisz mnie czymś zająć lub mieć mnie na oku, aby reszta aniołów byłaby spokojna - odarł nad wyraz spokojnie, wychodząc naprzód Guerre, aby znaleźć ten odpowiedni dział z odpowiednią tematyką i złapać pierwszą, lepszą książkę na temat walki bronią białą.
- Nie ta. Ta trzecia po Twojej prawej będzie lepsza. Zaufaj mi. - a po tych słowach wyszedł z biblioteki, zostawiając go sam na sam z książkami.
Evan westchnął ciężko, odkładając książkę na swoje miejsce i wziął tę, którą mu polecił Archanioł. Zszedł z drabiny, gdyż była ona dość wysoko i znajdując sobie dość wygodny kącik do czytania w tym samym pomieszczeniu, usiadł sobie na a'la parapecie, opierając się wygodnie o chłodną ścianę i otwierając książkę, zaczął czytać. Spis treści mieścił aż 12 punktów w tym parę podpunktów, które miały na celu wyjaśnić parę technik, które mogłyby zostać wykorzystane na polu walki. Również na samym początku książki mieściła się krótka historia na temat pewnego człowieka, który bronią białą zabił prawie 40 żołnierzy na raz. Czuł, że jest lekko ona podkoloryzowana, niemniej szczegółowo opisane elementy wciągnęły anioła na tyle, że nie mógł się doczekać, kiedy przejdzie do wszelakich technik, w jaki sposób powinien odróżniać poszczególne noże, ostrza, czym i co od siebie różni, co jest dobre na sam początek, jakie ćwiczenia powinien wykonywać na ciało, aby dotrzeć do idealnej perfekcji. Było tego naprawdę wiele. Każdy przeczytany rozdział czytał raz jeszcze, aby wiedza, którą posiądzie utrwaliła mu się dużo lepiej niż spodziewał się tego Archanioł. Przerwał na czwartym rozdziale, uważając, że wiedzę jaką zdobył podczas czytania tej książki powinien przenieść do część praktycznej. Zaczął więc z początku ćwiczyć, mięśnie rąk, nóg i brzucha, aby osiągnąć idealną formę do władanie chociażby ciężkim mieczem czy kataną. Zaczął również dyskutować na ten temat z Archaniołem, dopytując się różnych rzeczy odnośnie książki, jak to wygląda w praktyce, czy jeśli najpierw nauczy się walczyć mieczem, a dopiero jakimś nożem czy ostrzem, to będzie to lepszy wybór, a może wygodniej będzie najpierw zacząć od tych krótkich, dopiero później przejść na te dłuższe i cięższe. Kilkukrotnie wracał do książki, którą wybrał mu Fabian, a kiedy przeczytał ją całą, czuł, że jest bogatszy w wiedzę na ten temat. Nie pamiętał natomiast wszystkiego, więc podświadomie czuł, że to jeszcze nie to. Nie pytając również Archanioła o zdanie, wziął kolejną książkę na ten temat i zaczął ją czytać, zauważając jednak, że jest dużo słabsza niż poprzednia. Tak samo było z innymi. Uparcie będzie musiał się trzymać wskazówek z tej pierwszej. Było to na swój sposób wygodne, niemniej myślał, że jeśli przeczyta inne, będzie wiedział więcej. Jednak niestety bądź stety, będzie musiał raz jeszcze przeczytać książkę, którą dostał, w międzyczasie ćwicząc to, co było w niej opisane. Może na Desperacji będą wiedzieli dużo więcej niż tutaj? A wykonalne. Nie mógł teraz opuścić Edenu. Nie, do momentu, kiedy jego pokuta trwała.


Ostatnio zmieniony przez Raven dnia 08.10.17 12:22, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności prowadzenia lub zakończenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czas mijał naprawdę szybko, że nawet nie zauważył jak czas rzekomej pokuty się skończył, a on musiał opuścić Eden. Oczywiście nie musiał tego zrobić na siłę, a jedynie prawo pozwoliło mu na to, aby mógł opuścić owe tereny, jeśli tego chciał. Jednak nie przejawiał chęci do opuszczenia Edenu, bowiem miał tutaj o niebo coś ciekawszego do zrobienia. Do tej pory nie mógł uwierzyć w to, że Archanioł zechciał go uczyć, a przynajmniej pokazać mu minimalne wskazówki. Poszło to tak zaskakująco prosto i łatwo, ze aż nie mógł doczekać się informacji o wspomnianym wcześniej haczyku.
Dni przy nauce mijały, czasem mniej lub bardziej mozolne, ale nie porzucał pracy, którą wkładał w przyswajaniu wiedzy na temat broni białej. Warto było znać podstawy, które uczyła go książka; jak chwycić poprawnie miecz, jak czyścic taką broń, jak powinno się ją ostrzyć oraz przechowywać, aby nie zerdzewiała. To były nużące pierdoły, których powinien wyuczyć się na pamięć. Dobra wiedza na ten temat to klucz do zwycięstwa. Wiedział to aż za dobrze. Ale żeby czas szybciej mu mijał, zaczął również ćwiczyć pod okiem Fabiana (jak miał wolną chwilę oczywiście), nawet jeśli w jego przypadku ćwiczenia były już zbędne. Wolał mieć pewność, że później jak będzie trzymał miecz lub jakieś ostrze, to nie dojdzie do tego, że będzie mieć złamaną lub zwichniętą rękę, ponieważ nie był wstanie utrzymać broni podczas uderzenia.
- Jak Ci idzie? - usłyszał spokojny głos. Guerre odnalazł go przy ogrodach edeńskich, gdzie czytał już ostatni rozdział książki. Była to inna książka, bo uznał, że dobrze będzie przeczytać każdą, nawet jeśli jedna od drugiej nie posiadała taką wiedzę od tej, od której zaczął.
- A jakoś idzie. Chyba nie mam już co czytać. Ćwiczyłem też sporo, więc chyba możemy przejść do kolejnych działań - oznajmił, zamykając książkę, którą odłożył na bok, a swoje spojrzenie przesunął na twarz Archanioła.
- Też tak uważam. Idealnie się składa, bo akurat mam odrobinę wolnego czasu... - rzucił, choć bardziej brzmiało to tak, jakby ten czas zaplanował specjalnie dla Evana. Rush tylko pokręcił głową na te słowa, nie chcąc je w żaden sposób komentować.
- Więc chodźmy - po tych słowach mężczyźni wstali i udali się w stronę rezydencji Fabiana, bo właśnie tam chciał pokazać mu wiedzę, którą przez ostatni czas ciągle chłoną. Było to dobre miejsce, zważywszy na fakt, że Guerre miał salę przeznaczoną na tego typu treningi. Zupełnie jakby Raven nie był jego pierwszym uczniem. Ani tym bardziej ostatnim.
Weszli do tego całego pomieszczenia, a pierwszą rzeczą jaką zdążył usłyszeć, to to, aby się przebrał. Dostał odpowiednie dla Fabiana ciuchy, które chcąc nie chcąc anioł włożył na siebie. Były co prawda wygodne, ale czuł się w nich odrobinę kretyńsko. Wszedł na środek sali, tam gdzie kazał stanąć mu Archanioł i zaczął wypytywać go o wiedzę, którą miał zdobyć za pomocą książek. Zaczął więc wymieniać mu to, co zdołał zapamiętać, a tam, gdzie popełniał błędy (bo z pewnością je robił), Fabian poprawiał go, tłumacząc mu na przykładach, dlaczego tak, a nie inaczej, aby łatwiej zapamiętał to co do niego mówił.
Kiedy w końcu przebrnęli przez ten temat, Archanioł wziąć do rąk dwa miecze, które tutaj się znajdowały i podał Evanowi jeden, chcąc mu pokazać jak odpowiednio go powinien trzymać. Chciał również zwrócić uwagę na to, że bezsensownym wymachiwaniem nic nie zdziała, a lepsze będą konkretne i precyzyjne ruchy. W taki sposób zaczęli swój trening, powoli przemieniając teorię w praktykę. Evan często popełniał błędy - robił je w krokach, ruchach oraz w złym ustawieniu. Czasem zdarzało się, że źle trzymał miecz, często przez to przegrywał małe starcia z Guerre. Zwracał mu uwagę na popełniane błędy i sugerował mu, co powinien zrobić, aby je zwalczyć. Ćwiczyli w ten sposób przez parę ładne godzin, a na sam koniec dostał jeszcze wskazówkę, aby poćwiczył ze sobą sam na sam. Dostał miecz od niego w ramach pożyczenia. I tak własnie zrobił anioł - po udaniu się do swojego domu, aby uzupełnić siły w postaci posiłku i krótkiego odpoczynku, udał się do lasu, aby tam poćwiczyć swoją precyzję w wykonywanych ciosach na drzewach. Również ćwiczył kroki i wiele innych rzeczy, z którymi miał problem aż do upadłego. Ostatecznie zasnął pod drzewem, będąc zmęczonym dzisiejszym treningiem.

1. W pierwszym poście dostał propozycję nauczenia się władaniem bronią białą.
2. Przyswajał wiedzę, którą miał zdobyć z książek. Również wymieniał się poglądami z Guerre.
3. Sprawdzanie wiedzy Evana z zakresu broni białej, wiedzę teoretyczną przekładają na trening.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach