Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Nie przychodzi się z nożem na strzelaninę! ZRMw1Hb
I'm not the bad guy
I'm just a bit surprising
It's not worth losing sleep
It's not worth analyzing


Śmierć nie była taka zła. Dobre życie zakończyła dobra śmierć, jeśli można tak powiedzieć. Czy godna? Zasłużona? W starości i szczęśliwości, wśród kochającej rodziny? Nie. Szybka i bezbolesna, a to najbardziej liczy się dla umierającego. Cała reszta to tylko estetyczne dodatki, na które uwagę zwracają żywi. Kiedy zdychasz, jest ci wszystko jedno, czy samemu, czy wśród wnucząt płaczących nad twoim losem.
Nie słuchajcie Ulyssesa. Będzie plótł o rozstrzelaniu, pożegnaniu i tych całych podniosłych bzdetach. Pierdolenie. Gada tak tylko po to, aby we własnych oczach wydawać się lepszym.
Chcecie wiedzieć, jak to było naprawdę? To słuchajcie.

Callicore Richelieu dobiegał wieku średniego, chociaż ciężko powiedzieć, aby zamierzał popaść w depresję z tego powodu. Miał 34 lata, dobrze płatną pracę, mieszkanie i poczucie, że wykorzystuje życie w pełni. Kobiety, dobry alkohol, cygara, wysokiej klasy rozrywki jakie tylko M-5 ma do zaoferowania. Przypadkowo spotkana panna, z którą utrzymywał bliższe kontakty od paru dni, pragnie iść do opery? Proszę bardzo. Kupi bilety, zafunduje nową suknię, podwiezie i potem zabierze na kolację. Do wykwintnej restauracji rzecz to oczywista.

Zdawał się być mężczyzną niedostępnym. Niby uśmiechnie się, porozmawia, nie odmówi nigdy, kiedy proponują mu uciechy cielesne. Ale zawsze istniała pewnego rodzaju bariera wokół niego. Mur odgradzający to, co Callicore chce pokazać światu, od tego co powinno i musi zostać ukryte. Chociaż spędzał wiele czasu w pracy, nigdy o niej nie mówił. Nawet pijany nie zdradził pół słówka o swoim zawodzie. Uczucia? Plany na przyszłość? Opinie i przemyślenia? Zamknięte głęboko w więzieniu myśli. Wszystkie kobiety miały tylko jego ciało, nigdy umysł.

A w nim tkwił pozbawiony moralności i sumienia skurwiel. Nie był wariatem, biegającym z nożem i zarzynającym małe kotki oraz staruszki dla zabawy. Był najgorszym typem sukinkota, jakiego można sobie wyobrazić. Ambitnym, zdolnym do wszystkiego, przebiegłym i zabójczo dokładnym w tym, co robi.

Nie grzeszył może nadmiernie tężyzną fizyczną. Przeciętny, wysportowany i zdrowo wyglądający mężczyzna – 185 cm na 78 kg z kawałkiem. Ale nie potrzebował kupy mięcha, by dobrze wykonywać swoją pracę. Miał w zanadrzu przeróżne sztuczki, które chętnie wykorzystywał.

Wszak w jego zawodzie najbardziej liczy się spryt, nie brutalna siła. Co zatem robił? Zajmował zaszczytne miejsce informatora w mafii. Ruszał w miasto, zdobywać strzępki wiedzy o przeciwnikach i ofiarach w czysty, bezkrwawy sposób. Niemalże legalnie oraz w białych rękawiczkach. Niezaprzeczalnie jego pamięć absolutna mu to bardzo ułatwiała. Co raz zobaczył czy usłyszał, nigdy nie zapominał. Zasłyszane rozmowy w barach, podsłuchane dyskusje w biurze, plotki na mieście.

Potrzebujesz kogoś złamać i zniszczyć psychicznie? Wyślij starszego Richelieu. Wiedział o swoich ofiarach prawie wszystko: gdzie pracują, jeżdżą samochodem czy wracają pieszo, gdzie lubią jadać lunch, o której wstają, kiedy wychodzą z domu. Co słabsze psychicznie jednostki wykańczał samym szantażem czy okazjonalnym śledzeniem ciemną nocą. Te bardziej oporne prześladował. Powoli wpędzał w paranoję. Widzisz go, gdy wychodzisz z domu. Stoi na ulicy przed twoim biurem. Odnajdujesz go wzrokiem wśród przechodniów, kiedy kończysz prace. Siada obok twojego stolika w pubie. Widzisz go, gdy wracasz do domu. A w mieszkaniu tylko gorzej. Twoje rzeczy zaczynają zmieniać położenie. Zauważasz, że znikają ci drobiazgi: zapalniczka, nadgryziony ołówek, podarta zakładka do książki. Wracasz pewnego razu  po całym dniu roboty, a w twojej sypialni pachnie męskimi perfumami i pościel wygląda, jakby ktoś z niej właśnie wstał. Jesteś pewny, że dokładnie zaścieliłeś łóżko przed wyjściem.

Mężczyzna powoli i cierpliwie obdziera cię z twojej prywatności do momentu, w którym boisz się spojrzeć za siebie, by go tam nie ujrzeć. Doprowadzał ofiary do szaleństwa samą swoją obecnością.

Ale to nie były jego jedyne metody. Gdy sytuacja tego wymagała, potrafił stać się... Brutalny. Nie cofnął się nigdy przed niczym, począwszy od zabicia psa, na torturach dziecka kończąc. Jedynym ograniczeniem była jego siła fizyczna. Nie porywał się nigdy na walkę, gdy wiedział, że przegra. Ktoś nazwałby to tchórzostwem, on wolał określać mianem rozwagi. Ćwiczył wszak walkę wręcz i potrafił dobrze ocenić swojego przeciwnika. Tym samym z większości starć wychodził zwycięsko. Tylko dlatego, że tych z góry przegranych zwyczajnie nie zaczynał.

Jego całkowity brak oporów moralnych w połączeniu ze skrupulatnością sprawił, że szybko zrobił karierę w mafii. Metodą małych kroczków, od pomniejszych zadań po akcje na grube ryby. Od byle nowicjusza do informatora. Stał się „kimś”. Mógł posmakować bogatego życia, odprężyć się i w tych niezbyt licznych momentach, kiedy miał wolny wieczór, zaznać przyjemności związanych ze spaniem na kasie. Jedno tylko nie pozwalało mu spokojnie korzystać ze zgromadzonej forsy – brat bawiący się w gangsterkę.

Wiele rzeczy można powiedzieć o Richelieu – że jest kanalią, skurwielem, kurwiarzem, pomiotem szatańskim, perfidnym chujem. Ale to trzeba przyznać, że o rodzinę dba. Może jego metody nie zawsze są aprobowane przez wspomnianych członków rodziny (czasem zdarzy mu się sprzedać komuś kopniaka w twarz, nikt nie jest idealny), zawsze robi to w dobrej wierze. W takiej też wciągnął do mafii młodszego brata, zapewniając mu godne życie. A z czasem nawet ślub z córką bossa. Czyż to nie wspaniałe? Jego młodszy braciszek wziął za żonę kogoś z tak wysokiej półki. Bracia stali się częścią potężnej, zamożnej rodziny.

Niestety, kochany młodszy okazał się kompletną ciotą. To akurat Callicore wiedział od dawna – że ma pizdę nie brata. Całe niemalże życie to Callicore utrzymywał go w pionie, kopał w dupę i starał się zrobić z niego porządnego faceta. Dla kobiet starszy z braci był tajemniczy i szarmancki, a dla rodziny, cóż. Oschły, opryskliwy oraz twardy. Nie pierdoli się w tańcu, chociaż czasem teatralnie wzdycha i spuszcza z tonu.

Naprawdę miał nadzieję, że brat się ogarnął. Ustatkował, zmężniał. Nawet ich wzajemne kontakty się poprawiły. Bratowa lubiła Callicore’a, ich małżeństwo wyglądało na szczęśliwe. Nie podejrzewał zatem ani trochę, że wybierając się obejrzeć motylki w zoo, wpakuje się w pułapkę. Czystym zrządzeniem losu znalazł się na samym środku sceny, gdzie miał rozegrać się główny akt spektaklu pod tytułem „przypadkowa i tragiczna śmierć młodego Richelieu”. Nie zasłużył sobie nawet na pożegnanie czy oficjalne morderstwo. Nikt nie chciał poświęcać mu więcej czasu niż to konieczne. Upozorować wypadek i niech zwłokami oraz całym bałaganem zajmie się policja. Zupełnie bez szacunku do kogoś, kto tak zdradził własną rodzinę.

Nie przewidzieli jednak, że Callicore wybierze się na spacer z bratem. Było już za późno, aby przerwać akcję, trybiki ruszyły, zaś zębatki planu rozkręcały się coraz bardziej. Wkrótce na mężczyzn spadł deszcz szkła i metalu, gdy lampy odpadły od sufitu. Jedna uderzyła w terraria i zasypała młodszego ostrymi odłamkami, przygniatając go na koniec przewróconym regałem. Kolejne uderzyły w starszego, wpierw powalając go na posadzkę, potem miażdżąc czaszkę.

Do tej pory Callicore uważał się za człowieka, którego nic nie wyprowadzi z równowagi. Niemniej jednak gdy po przebudzeniu zobaczył własny mózg artystycznie rozbryzgnięty po najbliższym otoczeniu, przekonał się, jak bardzo się mylił.

Uwolnione zwierzęta rozpełzły się wszędzie – motyle, pająki, jaszczurki, węże. Niektóre obsiadły zwłoki i uciekły, kiedy trupy zaczęły powracać do życia. Callicore na własne oczy widział, jak jakiś gad z premedytacją wpierdala jego mózg.

Kurwa...

Podniósł się wolno do siadu, czując, jak wszystko go boli. Całe jego ubranie i ciało pokryte było krwią oraz kawałkami różowego budyniu, zazwyczaj tkwiącego bezpiecznie w czaszce mężczyzny. Wstrząsnęły nim dreszcze i złapały mdłości. Bardzo chciał wierzyć, że te dolegliwości wynikały ze sprzecznych informacji, jakie dostaje „nowy” mózg, patrząc na resztki „starego”. Czy ktokolwiek do tej pory doświadczył czegoś podobnego? Co może odczuwać człowiek, wiedząc, że żyje, a mimo to ma własne wnętrzności na rękach? Czy mózg w ogóle zalicza się do „wnętrzności”?

Callicore z pewnością czuł się okropnie. Sponiewierany, zagubiony, obolały. Wraz z kolejnymi dniami do tych emocji dołączyły następne – poczucie zdrady, odrzucenia, niesprawiedliwości. Jego cała kariera, całe życie w gruzach przez jedną dziwkę, do tej pory uważaną przez mężczyznę za bratową. Mafia, która była dla niego niczym druga rodzina i dla której zrobiłby wszystko, tak po prostu pogodziła się ze śmiercią swojego informatora. Strata konieczna na drodze do wymierzenia zemsty za nieistniejące grzechy? Gówno prawda.

Musieli z bratem uciekać z miasta. Ratować własną skórę i wymykać się kanałami niczym szczury. Ostateczne poniżenie, którego zaznali po śmierci, nim zostali rzuceni na pustkowie dawnej Europy. Wspaniale. Zajebiście. Nie mieli nawet broni, nie mówiąc o wodzie lub źródle ognia. Zdani tylko na siebie – gdzie jeden z dwójki to pieprzony motyl, łamiący sobie ręce przy zbyt silnym ciosie.

Musieli jednak jakoś sobie poradzić. Obaj zgodnie przyznali, że nie mają ochoty tak po prostu zdechnąć, skoro już los pofatygował się ściągnąć ich z zaświatów i wepchnął ich dusze na powrót w ciała. To byłoby straszne marnotrawstwo. Nie tylko potencjału mutacji ale też drugiej szansy na życie.

Callicore mutował wolno. Zupełnie jakby wirus zmęczył się przy naprawianiu jego ran i musiał zrobić sobie przerwę. Miał naprawdę wiele do roboty – podarował mężczyźnie niemalże nowy mózg. Nowe ciało. Nadludzką siłę i sprawność. To bardzo, bardzo wybuchowa mieszanka, prawda? Pozbawiony sumienia sukinkot, któremu dano do ręki zmutowane, potężne ciało. Psychopata zyskał długowieczność i nowe, niesamowicie intrygujące możliwości, jakie owa ze sobą niosła.

Czy może być gorzej? Oczywiście! Jakby tego było mało – siła, sprawność, dokładność, przebiegłość, cierpliwość – kolejną jego zaletą jest wygląd. Przystojna twarz o szlachetnych i męskich rysach, która podbija serca większości kobiet. Zadbane blond włosy, jakie zwykł regularnie szczotkować. Skóra wydaje się miękka i młodzieńczo napięta, a to wszystko za sprawą drobnych łusek pokrywających jego ciało. Malutkie, gładkie i suche w dotyku w większości mają kolor skóry – jedynie na plecach tworzą barwny wzór. Tym samym Callicore nie poci się i nie wytwarza łoju. Jego ciało zawsze zdaje się czyste i pozbawione przykrego zapachu, może tylko nieco okurzone pyłem Desperacji. Nadmiernego owłosienia również próżno u niego szukać – posiada je jedynie na głowie, brwiach oraz powiekach.

Okazjonalnie gubi zęby. Z pozoru bez racjonalnego powodu – nagle wypadnie mu jeden czy dwa, by za kilka dni odrosnąć. Jest to niezaprzeczalnie przydatna mutacja, umożliwiająca mu zachowanie całego uzębienia nawet, gdy ktoś wybije kilka. Nie mówiąc o korzyściach płynących z zerowych problemów z próchnicą.

Kolejną niepodważalnie interesującą mutacją jest fakt, że mężczyzna nie oddaje moczu. Byłoby to jedynie marnowanie wody, tak potrzebnej na pustyni. Wobec tego nie musi pić za wiele, jedynie zagrożeniem jest dla niego zbyt długie wystawienie na Słońce. Jest w sporej części jaszczurką, więc znosi gorąco dużo lepiej niż normalni ludzie, ale nadal skwar może okazać się dla mężczyzny zabójczy. A co do zanieczyszczeń z moczu - jego organizm radzi sobie z usuwaniem ich... W inny sposób, by nie wdrażać się w szczegóły.

Czy istnieje na tym świecie jakakolwiek sprawiedliwość? Przystojny, silny, uwodzicielski, przez mutacje jeszcze ma łatwiej w życiu. To zaskakujące, ale – tak. Pomimo niesamowitych wręcz zdolności wirusa do odtworzenia mózgu Callicore’a, nie zdołał on naprawić go całkowicie. Albo raczej, naprawił w niezwykle... Niecodziennie... Um... Osobliwy sposób. Mężczyzna niemalże całkowicie utracił zdolność odczuwania negatywnych emocji. Strach, ból czy żal dla niego nie istnieją. Innych zdziczałych wirus pcha w agresję, jego zaś w niekończącą się euforię. Zatracił człowieczeństwo, uwięziony w swojej zwierzęcej formie – średniej wielkości jaszczurce z motylimi skrzydełkami.

Jego ciało jest smukłe i z daleka może wydawać się wężem. Ale on ma łapki! Niezbyt duże i niebiesko-czarne, gdy reszta tułowia wpada w blady żółty. Łuski układają się w paski na bokach ciała i skomplikowany wzór na sporej wielkości skrzydłach. Podobnie jak brat posiada zdolność składania ich niczym ćma. Oczy – do tej pory ciemnobrązowe – stały się jaśniejsze i zaczęły wpadać w czerwień. Również w ludzkiej formie są czerwono-brązowe. W pyszczku liczne drobne zęby, koniec ogona zaś błękitny.

Ze wszech miar przypomina uśmiechnięty makaron ze skrzydłami, osiągający 47 cm długości i 34 gramy.

Przez większość czasu jest wesołą, przyjacielską gadziną. Niezbyt mądrą, jeśli nawet nie głupiutką. Bardzo lubi latać, co może robić tylko w tej postaci – jako człowiek nie posiada skrzydeł w ogóle. Na szczęście jako jaszczurka jest na tyle lekki, by móc unieść się w powietrze. I zupełnie nie przejmuje się tym, że tylna część ciała mu nieco wisi, pozbawiona oparcia. Tak jest nawet zabawniej!

Wszystko uważa za śmieszne. Od latania przez jedzenie po mordowanie niewinnych. Naprawdę! Będziesz obcinał mu palce, a on zacznie rechotać. Nie dlatego, że nie czuje bólu, tylko dlatego, że uważa cierpienie za przyjemne tak samo, jak wszystko inne. Zważywszy na to, ile drapieżników uważa go za łatwą zdobycz, całkowity brak instynktu samozachowawczego jest najgorszym, co mogło mu się przytrafić. Pomijając bycie makaronem.

Prawdopodobnie dostał też nieco genów jakiejś papugi czy innego ptaszyska, bowiem w swojej zwierzęcej formie przejawia spory talent do naśladowania dźwięków. Nie zawsze wychodzi idealnie, zdarzają się często i gęsto pomyłki. Słowa są zniekształcone, czasem za mocno piska bądź buczy. Ale liczy się sam fakt, prawda? Szczególnie, gdy odczuwa silną potrzebę, by ktoś poświęcał mu czas oraz uwagę. Jest przyjacielski, łasy na wszelkie pieszczoty i kocha, kiedy ktoś do niego mówi. Z tego względu bardzo łatwo można go wytresować – wystarczy, że będzie się odpowiednio długo powtarzać jakieś słowo. Z czasem zapewne Callicore zacznie je naśladować, byle tylko zwrócić na siebie uwagę otoczenia. A jeśli słowa nie działają, może zacząć krzyczeć, piszczeć lub gryźć. Jak raz zobaczy, że ludzie reagują na podobne sceny, cóż... Stanie się niemal niemożliwym, by go oduczyć bycia małą syreną przeciwmgielną. Dla niego wszystko jest zabawne – zatem nawet, jak zacznie się go bić lub karać w inny sposób, tylko mocniej zakorzeni się w nim negatywne zachowania.

Jedynym sposobem, aby przestał coś robić, jest nie reagować na jego próby zwrócenia na siebie uwagi. Z czasem jego ograniczony móżdżek zatrybi i wymordowany załapie, że ten sposób nie działa, więc poszuka innego. Skoro krzyki i piski nie przynoszą pożądanych rezultatów, zacznie powtarzać słowa. To zwykle działa. Kto nie lubi, kiedy jakieś urocze stworzonko przychodzi do niego i mówi „kocham cię”, „mama” albo „pizda”? Cóż... Jest za głupi, by pojąć znaczenie słów, których uczą go inni, więc po prostu powtarza losowe wyrazy, obserwując jedynie, które u kogo przynoszą pożądany efekt.

Oto do czego jego pamięć absolutna przydaje się, kiedy utknie w formie upośledzonej jaszczurki – umie zapamiętać, która osoba lubi jakie słowa...

Nieczęsto, ale zdarza się że wirus odpuszcza i pozwala mu wrócić do ludzkiej formy oraz własnego, skurwielskiego ja. Niezmiernie docenia te momenty, kiedy nie odczuwa wiecznej euforii i może normalnie myśleć. Niestety, przynoszą one ze sobą samoświadomość. Ma wszystko... Urodę, siłę i brak oporów moralnych przed wykorzystaniem ich w pogoni za władzą. Ale nie może zrobić prawie nic, bo większość czasu jest uśmiechniętym makaronem, który lata za ludźmi i powtarza brzydkie słowa, aby ktoś go pogłaskał.

Nic zatem dziwnego, że dawno przestał być zadbanym, szarmanckim mężczyzną. Zgorzkniał, zrobił się okropnie marudny i kłótliwy. Nie rusza się prawie z pokoju, zdarza mu się upijać lub wyżywać na bracie. Jeśli już coś robi, to w okropnym pośpiechu. Walka z czasem, gdzie nawet nie wiesz, ile go masz. Bowiem w każdej chwili wirus może przejąć kontrolę nad jego umysłem i znowu na Bóg wie ile stanie się upośledzonym jaszczurem.

Ale nie jego ludzkie ja jest najgorsze w tym zestawieniu. Zdecydowanie najbardziej straszne są momenty, kiedy odzyska człowiecze ciało, ale nie umysł. Jedynie trochę-trochę mu się poprawi. Co może być w tym strasznego? Weźcie mózg trzylatka, zmieszajcie z umysłem jaszczurki, okraście atencyjną papugą i dajcie do wykorzystania ciało dorosłego faceta. Wymordowanego na dodatek. Nie tylko nie zdaje sobie sprawy z własnej siły, zupełnie nie umie przewidzieć konsekwencji swoich czynów. Jeśli najdzie go taka faza, może zjeść komuś twarz czy dokonać ludobójstwa, bo akurat znalazł jakąś broń zostawioną przez klienta kasyna. I cały ten czas będzie się śmiał oraz myślał, że to najlepsza zabawa pod Słońcem.

Nie przychodzi się z nożem na strzelaninę! ZRMw1Hb
You may say that I'm breaking your mind
In my opinion, you're much too kind


Lustro – Callicore zmienia ułożenie i kolor łusek na swoim ciele, tym samym sprawiając, że zaczynają odbijać otoczenie. Umożliwia mu to całkowite wtopienie się w krajobraz i doprowadzanie brata do paranoi.
Użycie: 3 posty
Przerwa: 4 posty
Efekty nadużycia: senność, zwolnienie akcji serca. Spadek temperatury ciała, który tylko pogłębia ospałość. Może w pewnym momencie zwinąć się gdzieś i usnąć na parę dni.

Makaron rozpaczy – w wyniku działania tej mocy, Callicore rozpyla wokół siebie związki wywołujące u ofiar silną depresję. Pesymistyczne myśli przywołują z pamięci nieszczęśnika wszelkie porażki oraz momenty wstydu i upokorzenia. Wszystko przestaje mieć znaczenie, nawet próby ataku czy obrony wydają się bezsensowne. Traci on chęć do wszelkiej aktywności poza leżeniem i pogrążaniem się w odmętach pogardy do samego siebie. Ewentualnie jedzeniem czekoladek.
Użycie: 1 post
Czas działania: 3 posty
Przerwa: 4 posty
Efekty nadużycia: robi się rozkojarzony i zaczyna majaczyć. Zaburzona percepcja oraz ocena odległości. Pojawiają się z czasem halucynacje.

Nie przychodzi się z nożem na strzelaninę! ZRMw1Hb
Feelings?
Professionals have standards
Be polite. Be efficient. Have a plan to kill everyone you meet

Umiejętności:
- Pamięć absolutna
- Walka wręcz
- Latanie
- Zwiększona tężyzna
- Wyostrzone zmysły
- Zwiększona czujność

Nie przychodzi się z nożem na strzelaninę! ZRMw1Hb
Chaotic and uncontrolled is the refuge for the sane
But some have to fight, some think of it as pain

Słabości:
- Rozmiar – ktoś może go zdeptać, jeśli nie będzie ostrożny. A często nie jest.
- Wszystko jest dla niego zabawne i przyjemne. Nawet śmiertelnie groźne rany.
- Woda – niszczy mu skrzydła. Musi potem siedzieć i czekać, aż wyschną i stwardnieją na powrót.
- Nie poci się – jaszczurce to nie przeszkadza, ale jako człowiek może mieć pewien problem w upały.
- Mróz – łatwo marznie. W zimnie ma tendencję do zapadania w sen zimowy, jeśli nie ma dostępu do źródła ciepła.

Nie przychodzi się z nożem na strzelaninę! ZRMw1Hb
Insanity is relative. It depends on who has who locked in what cage

Dodatkowe:
- Obecnie ma 352 lata.
- Urodził się w M-5 i od śmierci oraz ucieczki z miasta podróżował z bratem. Zawędrowali aż do Japonii.
- Płynnie posługuje się francuskim i niemieckim, z japońskim radzi sobie równie dobrze, ale mówi z silnym akcentem.
- Reaguje na „Toqué”, bowiem jego brat notorycznie używa tego słowa. Z francuskiego oznacza ono „wariat”.
- Bardzo chętnie zjada wszelkie robaki, a najbardziej uwielbia pająki – ku przerażeniu brata.
- Im częściej się do niego mówi, tym on chętniej odpowiada i robi się bardziej gadatliwy.
- Rzadko bywa człowiekiem, przez co długo nie był w stanie nauczyć się panować nad nową siłą. Parokrotnie zupełnym przypadkiem połamał bratu kości.
- Jedyna osoba dla której jad Pana Motyla nie jest groźny. Opluty nie doświadcza żadnych negatywnych efektów. Jedynie ma po nim kilkugodzinne halucynki niezależnie od tego, która część ciała została ochlapana.


Get mad~ Get mad! That's all I can say
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Akcept i miłej gry~
Konfiskuję tę postać, proszę się rozejść. Tu nie ma nic do oglądania.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach