Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 06.04.17 22:07  •  With The Beast Inside [Marcelina] - Page 2 Empty Re: With The Beast Inside [Marcelina]
Jej ucho podrygiwało wraz z głuchym dźwiękiem, które szybko skojarzyło jej się z bębnami. Przypomniała jej się wtedy skała, na której dostrzegła proste malunki. Były tam też dwa prymitywnie narysowanie patyczaki, siedzące naprzeciwko siebie i trzymające przed sobą śmiesznie narysowane bębny. Dziewczyna od zawsze była zafascynowana sztuką, dlatego nawet i te twory budziły w niej pewien zachwyt i zagoniły ją do krainy dzikich plemion, żyjących pośrodku najdzikszej puszczy.
Jak widać, najprawdopodobniej trafiła na ich ślad. Podniecenie ścigało się ze strachem, jej lewe oko przechylało się raz w stronę granatu, by potem przybrać bardziej fioletowawy bądź szary odcień. Jej ślepia mieniły się niczym najpiękniejszy, istniejący diament.
Jej nieufność zatrzymała ją na chwilę. Stwierdziła jednak, że znajduje się i tak w totalnej dupie, dlatego ruszyła w stronę wąskiej smugi dymu i jednostajnego odgłosu. Być może właśnie idzie w paszczę lwa, ale zapewne sama nie przeżyłaby tu zbyt długo.

***

Po kilku godzinach nieustannej, acz spokojnej i niczym nie zakłóconej wędrówki (nie licząc notorycznych potknięć o grube, ukryte korzenie pośród gęstej roślinności) dotarła do dziwnego urwiska. Upadek z pewnością skończyłby się śmiercią, dlatego następne dwie godziny zajęły jej na jego obejście. Powoli zaczęła odczuwać zmęczenie. Monotonny krajobraz, szumy i odgłosy egzotycznych ptaków, niesamowita wilgotność powietrza i ciągłe uczucie spocenia zmęczyły dziewczynę i lekko otępiły. To zdecydowanie nie był klimat dla niej.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.04.17 23:18  •  With The Beast Inside [Marcelina] - Page 2 Empty Re: With The Beast Inside [Marcelina]
Ciemność zapadła nagle. Jak to bywa w krajach tropikalnych, nie pojawił się tradycyjny, znany nam zachód słońca. Granica między dniem a nocą, między oślepiającym blaskiem słońca i czarnym jak smoła mrokiem pokonywana jest w zaledwie kilka minut. To właśnie spotkało Marcelinę. Ostatnie promyki słoneczne zdążyły jeszcze rzucić odrobinę światła na teren przed dziewczyną. Okazało się, kilkanaście metrów przed nią teren zaczyna stromo opadać. I chociaż dżungla rozpościerała się aż po horyzont, to uwagę przykuwał jeden, ciężki do ominięcia szczegół - wyraźnie wznosząca się ponad drzewami dziwna budowla.
Kamienne bloku układały się w coś, na kształt świątyni, zwieńczonej kopułą. Pokryta mchem, lianami i młodą roślinnością sprawiała wrażenie opuszczonej, jednak zapadająca ciemność podkreśliła zaprzeczający temu fakt - blask płonącego ognia sugerował, iż w środku ktoś jest. Gdyby Marcelina zdecydowała się na podróż do świątyni, oprócz wielogodzinnego marszu przez trudny teren czekała ją jeszcze jedna przeszkoda - szeroka na kilkadziesiąt metrów rzeka, pełna krokodyli, piranii, węży i mnóstwa innych, nieprzyjaznych człowiekowi zwierząt. To jednak zmartwienie dni kolejnych, bo o ile tutaj, z góry odległość wydawała się niezbyt duża, to doświadczenie podpowiadało, że nie będzie to podróż trwająca dzień czy dwa. Burczenie w brzuchu, uczucie ssania w żołądku, ból, zawroty głowy i osłabienie przypominały o czymś, czego zaniedbała ostatnim czasem - jedzeniu i piciu. Gęstniejący mrok sugerował za to, iż przydałoby się znaleźć jakieś schronienie. A sił zbyt wiele nie pozostało.

***

Który to już raz podczas tej podróży Marcelina nie była świadoma tego, iż jest obserwowana. Wzmożona czujność to ostatnie, o czym pomyślałaby słaniająca się na nogach dziewczyna. Nie miała również pojęcia, że wiadomość niesiona przez bębny dotyczyła jej. Swoją przygodą z pumą niechcący wywołała wielkie poruszenie wśród tubylców. Ale co oznacza to dla bohaterki i jakie będzie miało skutki dopiero się okaże....
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.04.17 23:55  •  With The Beast Inside [Marcelina] - Page 2 Empty Re: With The Beast Inside [Marcelina]
Tak źle chyba jeszcze nie było. Marcelina zawsze radziła sobie na desperackich pustkowiach, potrafiła upolować zwierzynę i wiedziała, gdzie ją znaleźć. Jej umiejętności radzenia sobie w trudnych warunkach przydały jej się również i teraz - pomimo złego samopoczucia, ssącego uczucia w żołądku, zaschniętego gardła i zmęczenia Marcelina postanowiła najpierw znaleźć miejsce do bezpiecznego noclegu. Spojrzała na horyzont, dostrzegając dopiero po chwili wspaniałą, ogromną budowlę, która - mimo dzielącej odległości - dumnie pięła się ku niebu. Marcelina zaciekawiła się tym, wiedząc, że nie dotrze tam w przeciągu godziny czy dwóch, a właśnie na tyle szacowała swoją wytrzymałość. Spojrzała w dół - jej oczom ukazała się rzeka. Wiedziała doskonale, że w wodach tego klimatu kryje się największe zło - krokodyle, węże i inne, jadowite gówna. Prychnęła, ocierając spocone czoło. Westchnęła głęboko odczuwając coraz większą niechęć do tego miejsca. Nawet powietrze było tu inne - Hiena nie była przystosowana oddychać w takich warunkach. Zacisnęła usta w prostą kreskę, ruszając w bok i trzymając się z daleka od rzeki.
Nie wiedziała, że jest obserwowana. Do pewnego momentu... jej doskonały wzrok, który znacznie przewyższał inne zmysły dostrzegł ruch w oddali. Skupiła dyskretnie spojrzenie w tamtym kierunku - postać ukryła się, lecz jej kontur nadal był widoczny dla wymordowanej. Widziała go. Z jej gardła wydobył się cichy, gniewny pomruk, sierść na grzbiecie lekko zjeżyła się a ona, przez chwilę skulona, napuszona, wywijając ogonem niczym przed atakiem w jednym momencie... zniknęła. Smuga czarnego dymu rozpłynęła się gęsto w powietrzu, pozostawiając jedynie słodką aurę o przyjemnym zapachu lawendy. Dziewczyna pojawiła się w zupełnie innym miejscu. Na drzewie. Czarny, niewidoczny o tej porze dnia dym przeistoczył się bezszelestnie na jednej z grubych gałęzi, a ta - przytulona do niej i oddychająca ciszej niż płatek śniegu opadający na ogromną zaspę - obserwowała...

Moc - dematerializacja, 1/3
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Po kilku doniesieniach o pojawieniu się tajemniczej, kociej postaci, która poskramia bestie, jeden z najwyżej postawionych w hierarchii Dad'Shabeelka szamanów postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i osobiście zbadać docierające do uszu rady informacje. Aby jego ocena była jak najdokładniejsza, postanowił, że na wyprawę wyruszy bez wspomagających mocy eliksirów. Chciał, żeby jego umysł był całkowicie wolny od odurzającego działania specyfików. Szamani zresztą starli się nie zażywać własnych produktów, jeśli nie było takiej konieczności. W końcu jednym, z efektów ich stosowania była podatność na manipulacje kasty przywódczej, nie trudno więc odgadnąć, że w interesie tych lokalnych magów było podporządkowanie sobie mniej świadomych i podatnych na wpływy współziomków. Jedyne, na co sobie pozwolił, to mieszanka pewnych grzybów i korzonków, pozwalająca widzieć w niemal całkowitej ciemności, ale nie wpływająca na zdolności umysłowe ani cielesne.
Zniknięcie dziewczyny wywarło na znachorze ogromne wrażenie. Sam znał sporo sztuczek służących oszukiwaniu współplemieńców. Mówiąc szczerze, był jednym z lepszych iluzjonistów w Dad'Shabeelka. To, co zrobiła Marcelina zaskoczyło nawet jego. Pierwszy raz w swojej szamańskiej "karierze" nie był manipulatorem, ale stał się ofiarą jakiś sztuczek, a może nawet czarów. Wpatrywał się w ciemność, próbując przejrzeć sztuczkę tej istoty. Im dłużej jednak nie mógł dostrzec Marceliny, tym bardziej w jego umysł wżynała się myśl, że właśnie spełniać może się przepowiednia. Czas zwołać Radę! Niezwłocznie!
Nie czekając dłużej szaman wskoczył na olbrzymiego orła, który czekał ukryty wśród drzew i ruszył w stronę świątyni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Prychnęła cicho. Po dwudziestu minutach przytulania się do szorstkiej kory Marcelina zaczęła odczuwać skutki trwania w bezruchu. Zsunęła się cicho i powoli nie wiedząc, że szaman już dawno odleciał na ogromnym orle. Skryta w zaroślach, z napiętymi do granic możliwości mięśniami, trzymając w pogotowiu sztylet i z jarzącym się, czerwonym ślepiem niemal pełzała, starając się dostrzec zagrożenie. Była przygotowana na atak, adrenalina dyktowała każdy jej następny krok. Dziewczyna obnażyła kły, nadal wypatrując zagrożenie. Dopiero po kolejnych piętnastu minutach odetchnęła lekko, szybko przebiegając przez krzaki i gąszcz dżungli nie tracąc dziwnego wrażenia, że ta wręcz zaprasza ją do środka. Dziwiło ją to i przez całą drogę do miejsca idealnie nadającego się do odpoczynku rozmyślała nad tym.
W końcu udało jej się dotrzeć do tajemniczych ruin na środku dość otwartej polany. To również wprawiło Hienę w zdziwienie - trawa wyglądała jak wykoszona! Postanowiła przestać się już dziwić i dziarskim krokiem wkroczyła na tereny zabudowania. Resztki murów stworzonych z jasnego kamienia zostały zaatakowane przez gęste, dzikie winorośla, na których dodatkowo kwitły kwiaty o niesamowitej, jaskrawej barwie. Na środku ruin, które niegdyś tworzyły zabudowę pokierowaną w łuk mieścił się gładki, spory głaz. Był o biały marmur, w wielu miejscach popękany. Natura nie pogardziła nawet tak małą przestrzenią i nawet tam wcisnęła swoich zielonych posłańców - małe i większe pnącza wystawały ze wszystkich pęknieć, zwisając luźno bądź oplatając inne rośliny, które również postanowiły wziąć udział w tej bitwie. Walka ta zdawała się być nierówna - niektóre rośliny posiadały kolce, były większe bądź miały grubszą powłokę. Marcelina długo patrzyła na głaz, obchodząc go z każdej strony. Szybko zorientowała się, że był on zdobiony. Były to jednak znaki, nie rysunki, jak na tamtej ścianie. Być może był to alfabet i słowa w nieznanym Marcelinie języku...
Zabrała się szybko za zbieranie suchych gałęzi. Deszcz chyba dawno nie odwiedzał tego miejsca, bo żadna gałązka w okolicach głazu nie była pokryta wilgocią. Marcelina rozpaliła ognisko, czując, jak bestia ukryta w jej brzuchu zaczyna domagać się pożywienia.
Dziewczyna dopiero po kilkunastu minutach dostrzegła coś na kształt fontanny. Podbiegła do niej z radością odkrywając, że nadal znajduje się w niej woda. Zimna, słodka woda. Nabrała jej na uformowany z obu dłoni koszczek i piła łapczywie, z ulgą przyjmując chłodne krople na policzki i spocone czoło.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zagrzmiało. Tym razem na pewno nie były to bębny. O ile w przypadku instrumentów jeszcze można było przy dużej dawce naiwności lub uszkodzonym słuchu pomylić je z burzą, o tyle potężnego żywiołu nie sposób pomylić z niczym innym.
Każdy, kto chociaż trochę interesuje się tematem tropików wie, jak groźne bywają monsunowe burze. Nazwa "lasy deszczowe"
nie wzięła się przecież znikąd, prawda?
Pogorszenie pogody niosło ze sobą wiele niedogodności. Bo o ile odnalezione ruiny pozwala mieć nadzieję na odrobinę suchego miejsca, co skrzętnie wykorzystała Marcelina, chroniąc się w jednym z mniej zrujnowanych budynków, o tyle litry wody lejąca się z nieba oznaczały jedno - rzeka stanie się jeszcze trudniejsza do przepłynięcia. Jednak nie pogoda, nie rwąca masa wodna,
nie dzikie zwierzęta były teraz największym zmartwieniem Marceliny.
Zaczęło się niewinnie. Dziewczynę ogarnęło dziwne rozleniwienie i błogość. Świat zaczął spowalniać, rozmazywać się. Stopniowo Marcelina traciła koordynacje, a powieki stawały się coraz cięższe. Paraliż postępował, a wszystko wirowało. Po ledwie kilku  minutach straciła kontakt z rzeczywistością, popadając w dziwny, senno-majaczący stan. Wizje, sny, rzeczywistość - to wszystko zlewało się w jedno.
Brak czujności zgubił kotowatą. Chociaż zauważyła nienaturalność ogołoconego miejsca, fakt ten zignorowała. Fontanna, którą dostrzegła nie była zwykłym źródłem wody. Rośliny, którymi była zarośnięta, posiadały silne, narkotyczne właściwości, co tłumaczy stan, w którym znalazła się Marcelina.


▪▪▪


○ Znajdujesz się obecnie pod wpływem środka odurzającego. Jesteś sparaliżowana, nie możesz użyć również swoich mocy. Twoja świadomość odpłynęła. Stan ten ma jednak wielką zaletę - możesz "zjednoczyć się" z pierwszą istotą, która do Ciebie podejdzie, służy bowiem do rytuałów Dad'Shabeelka. W Twoim kierunku zbliża się dzika Puma. Możesz wybrać spośród poniższych opcji, każda z nich będzie miała swoje plusy i minusy. Opisz swoją decyzję i to, jak ją zrealizowałaś. Bez względu na wybór, po swoim poście zapadniesz w sen:
a) odganiasz zwierzę
b) zmuszasz bestię do pozostania przy Tobie
c) Twoja manipulacja się nie udaje, a oszalała puma rozszarpuje pazurami samą siebie
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.04.17 20:49  •  With The Beast Inside [Marcelina] - Page 2 Empty Re: With The Beast Inside [Marcelina]
Burza zbliżała się, o czym świadczyły grzmoty i błyski, które pojawiły się chwilę później na dalekim horyzoncie. Niebo poczerniało, zasłaniając kaskadę pojawiających się powolutku na usłanym plamistymi odcieniami granatu nocnego nieba gwiazd. Marcelina nie dostrzegła jednak tego zjawiska, czując, jak powieki robią się ciężkie, wszystko wokół zaczyna falować, rozpływać się i tańczyć, a ona sama jedyne, o czym teraz marzyła to o czymś miękkim, wygodnym i przytulnym. Na przykład o swoim ukochanym łóżku w m-3 lub o własnym gabinecie w kasynie... próbowała zgubić to dziwne uczucie, jednak wraz z biegiem czasu ono postępowało. Zaatakowało Marcelinę i w tamtym momencie górowało nad jej zdrowym rozsądkiem.
Westchnęła głęboko i usiadła na miękkiej trawie, obejmowana przez przyjemne ciepło i słodki zapach bzu. Po niebie żeglowały jedynie gęste, białe, puchowe chmury, które nie ośmieliły się jednak zbliżyć do słońca, które teraz przyjemnie muskało promieniami twarz Marceliny. Po łące biegały konie zakryte różowymi kocami i przyozdobione sztucznymi rogami, zaś na drzewach rosły papierosy smakowe. Hiena wyszczerzyła się i uznała, że świat jest tak cholernie piękny... Bohaterka tej zwariowanej opowieści dostrzegła wyłaniającego się z zarośli wielkiego kota pokrytego różową i fioletową farbą. - Ale masz puuu-uuszyste f-futerko! - zawyła, doskakując do kota radośnie i obejmując ją. Nie wiedziała, że to krwiożercza puma, którą najbezpieczniej trzeba było zabić bądź postarać się oddalić od niej. Przytuliła się do jej szyi, głaszcząc ją czule. Po chwili oderwała się od kotowatej bestii i rzuciła w wir, sunąc po zielonej łące. Trawa sięgała niemalże bioder Marceliny. Czuła się wspaniale - zrelaksowana, uspokojona i... zmęczona. Położyła się na miękkim, zielonym posłaniu, nurkując w trawie o niesamowicie intensywnym zapachu. Ostatni raz westchnęła i zamknęła oczy.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.17 21:32  •  With The Beast Inside [Marcelina] - Page 2 Empty Re: With The Beast Inside [Marcelina]
Bębny... znów bębny... Do otępiałego umysłu dziewczyny zaczynały dochodzić głuche odgłosy dudnienia. Tym razem nie były to jednak odległe, ledwie słyszalne wibracje. Muzyka, o ile można tak było nazwać to, co słyszała, brzmiała tuż obok. Zza zaciśniętych powiek przebijała się czerwona poświata. Marcelina powoli otworzyła oczy. Na początku ciężko było skupić rozmazany wzrok, przez co wszystko zlało się w jedną, czerwoną plamę. Stopniowo jednak odzyskiwała sprawność umysłów. Znajdowała się w pomieszczeniu zbudowanym ze skalnych bloków. Każdy z nich był misternie ozdobiony rycinami przedstawiającymi ludzi, dzikie koty oraz postacie wyglądające na połączenie obu tych ras. W świetle wielu ognisk płonących w specjalnie do tego przygotowanych kamiennych misach sceny przedstawione na ścianach drgały, poruszały się, żyły własnym życiem. Wrażenie to pewnie potęgowała jeszcze narkotyczna woda, którą wypiła wcześniej.
Rozejrzała się. Znajdowała się w pozycji leżącej, na mającym kształt tronu podwyższeniu w samym środku komnaty. Jej ubrania gdzieś zniknęły, zastąpione przez szaty wzorowane swoim deseniem na skórze różnych dzikich kotów. Na głowie miała coś na kształt korony, której głównym elementem była olbrzymia czaszka tygrysa szablastozębnego. Nadgarstki, kostki oraz szyję oplatały rzemienie przeciągnięte przez kły i pazury. Jednak największy szok przeżyła, gdy jej wzrok powędrował w dół wiodących na podest schodów. Ujrzała rzeszę postaci, niby ludzkich, ale okrytych skórami dzikich kotów. Większość z nich półleżała na czworakach, niczym łaszące się koty. Kilka postaci grało na bębnach, natomiast w samym środku, przy największym ognisku odbywał się dziwaczny taniec. Kilka z tych dziwnych stworzeń co rusz upadało, czołgało się, skakało obnażając ludzkie zęby - zachowywały się niczym polujące lamparty. Marcelinę olśniło! Znalazła się oto wśród mitycznego plemienia Dad'Shabeelka, Czcicieli kotów. Wpatrywała się jak urzeczona w ich zwinne ruchy, nieświadomie dając się porwać rytmowi.

▪▪▪

○ W czasie Twojego snu jakimś sposobem znalazłaś się w całkiem innym miejscu, przypuszczalnie świątyni widzianej z urwiska. Obserwujesz co dzieje się wokół Ciebie, nie wiedząc tak naprawdę, jaki jest Twój status. Możesz więc:
a) spróbować ucieczki
b) pozostać na swoim miejscu i nadal obserwować
c) Dać się ponieść muzyce i nie całkiem jeszcze zniwelowanemu działaniu narkotyków, przyłączając się do tańca.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.17 22:10  •  With The Beast Inside [Marcelina] - Page 2 Empty Re: With The Beast Inside [Marcelina]
Powieki wydawały się takie ciężkie...
Obraz był zamazany jeszcze długo po otwarciu zmęczonych, okłamanych oczu. Kolorowe plamki i znikające paski nadal skutecznie utrudniały jej orientacje. Odgłos bębnów z początku irytował ją, jednak już chwilę później Marcelina odczuwała błogi spokój. Obejrzała swoją nową biżuterię, wymacała swoją dość specyficzną, ale jakże gustowną koronę i spojrzała na tłum, który rozpościerał się przed nią. Niektórzy klęlaki, inni grali na bębnach, pozostali tańczyli w dziwnym tańcu przypominającym polowanie dzikich kotów. Marcelina nie miała zamiaru uciekać od tego wspaniałego uczucia. Poddała się mu.
Zeszła powoli z tronu, idąc w stronę tańczącej grupki, objęta hipnotycznym, rytmicznym brzmieniem bębnów. Wszyscy kłaniali się ku niej, niektórzy próbowali nawet dotknąć jej nóg, szybko jednak wycofując się z dziwnym lękiem. Nikt nie śmiał spojrzeć Marcelinie w oczy. Tłum rozstąpił się z szacunkiem, Marcelina czuła delikatne smugnięcia długiego ogona. Stanęła pośrodku pochłoniętych magicznym tańcem, unosząc ręce i stawiając pierwsze kroki. Wbiła się naturalnie w rytm i poczęła wystawiać kły podobnie do reszty. Impreza trwała w najlepsze.
Jednak stan ten nie mógł trwać długo. Hiena w końcu zaczęła zdawać sobie sprawe z tego, w co została wplątana. Wizja bycia prywódczynią, boginią, królową tego dzikiego plemienia przestała mieć dla niej miły wydźwięk. Przypomniała sobie o zrzucaniu wybranych bogów i królów do wulkanu, by "ofiarować go bogom" i zapewnić osadzie ich łaskę. Potem czekali na kolejnego, domniemanego "proroka", "wieszcza". Marcelina drgnęła, rozglądając się. Musiała uciekać! Dostrzegła w tłumie szamana, który - w przeciwieństwie do pozostałych członków plemienia - wpatrywał się w nią nieustannie. Syknęła w duchu. Wiedziała, ze nie zdoła uciec, jeśli ten będzie śledził każdy jej krok.
Poczekała więc na odpowiednią chwilę. Gdy w końcu szaman spuścił ją z oczu, wydając rozkaz jednemu z współczłonków plemienia, Hiena zbiegła w najbliższe, gęste krzaki, do których zbliżała się niezauważenie od dłuższego czasu. Podjęła dziki bieg, pozbywając się jedynie ciężkiej głowy tygrysa...
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.17 22:47  •  With The Beast Inside [Marcelina] - Page 2 Empty Re: With The Beast Inside [Marcelina]
Szybki bieg w nieznanym terenie był rzeczą niebezpieczną. Tym bardziej, gdy na karku siedzi Ci banda naćpanych barbarzyńców. Zbyt długo czekali na spełnienie przepowiedni, żeby teraz ptaszyna im się wymknęła. Zgubny stał się ukryty wśród paproci kawałek liany, o który dziewczyna się potknęła. Dopadli ją, zanim zdążyła się podnieść, unieruchomili, co w przypadku osoby tak drobnej postury nie było zbyt trudne, po czym wlali w usta zszokowanej dziewczyny jedną z szamańskich mikstur. To co stało się potem już na zawsze będzie krążyć wśród najstraszliwszych legend Dad'Shabeelka.
Zaczęło się od szumu w głowie. Nagły przypływ dziwnej siły połączony z niesamowitym bólem. Ciało Marceliny zaczęło się wydłużać, porosło gęstym futrem. Głowa o wcześniej kocim kształcie stała się łbem potężnej bestii, a ręce i nogi przekształciły się w uzbrojone w pazury łapy. Łowcy, wcześniej trzymający szczupłą dziewczynę, nagle stanęli oko w oko z potężnym kotem. Pod wpływem mikstury, którą pijali i oni, Marcelina powinna co najwyżej zmienić swoje zachowanie, poddać się instynktowi. Nie przewidzieli jednak, iż eliksir będzie trochę inaczej działał na osobie, która posiada pewne kocie cechy. Zadziałały ukryte geny, otworzyły się nowe możliwości. Tego wieczoru zginęło wielu z plemienia, a Marcelina nabyła nową moc - przemiany w bestie.

▪▪▪


○ Brawo, misja zakończona powodzeniem!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach