Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 8 z 17 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 12 ... 17  Next

Go down

Pisanie 04.06.15 17:49  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 8 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
    Nie przewidziała tego, że zacznie padać, dlatego ubrała się dosyć normalnie. Narzuciła na siebie standardowe ciuchy i po prostu zaczęła sobie wędrować. O poranku pogoda była taka ładna... a teraz zaczęło lać. Smutek.
    Czas leciał bardzo szybko. Miała wrażenie, jakby minuty były sekundami. Kilka kroków, spojrzenie na zegarek, a potem wymalowane na twarzy zdziwienie i głupawe pytanie retoryczne w myślach.
    Już tyle minęło?
    Stała tak nadal przed nieznajomym, lustrując go ciekawym wzrokiem. Uśmiechała się nieśmiało, jak to miała w zwyczaju. Prawą dłonią chwyciła swoje lewe ramię, drżąc lekko na boki. Na jej ciele można było zaobserwować tak zwaną "gęsią skórkę". Do tego wiatr powiewał co jakiś czas. Raz mocniej, raz słabiej. Włosy dziewczyny były sponiewierane przez powietrze, a ona stała grzecznie naprzeciwko chłopaka, czekając na jego reakcję.
    Gdy nieznajomy wstał, Anneli zrobiła niewielki krok w tył. Mężczyzna zdjął swój płaszcz i bez żadnego słowa okrył ją nim. Dziewczyna uznała tą akcję za miły gest. Nie podziękowała, tylko w milczeniu zajęła miejsce. Oczywiście odwzajemniła uśmiech. Co prawa jej jak zwykle był nieco nieśmiały. Od razu poczuła się lepiej, no i było jej dużo cieplej, choć i tak było jej niewygodnie. Sweter przemokł bardzo mocno, spódnica również, nie mówiąc o baletkach, które z początku dnia były tylko lekko brudne, teraz ich barwa zmieniła się na szarą, i to dość głęboki odcień szarego. Nieważne.
    - Dzię-dziękuję. Och, chyba straciłam poczucie czasu... Wyszłam na spacer i tak nagle zaczęło padać. Zmokłabym jeszcze bardziej, gdybym teraz postanowiła pójść do domu. - odezwała się, robiąc krótkie pauzy pomiędzy niektórymi słowami. Próbowała również opamiętać swoje drgawki, spowodowane tym całym zimnem, które teraz czuła. Usadowiła się lepiej na swoim miejscu. Nawet podsunęła się tak, aby nieznajomy miał jak najwięcej przestrzeni dla siebie. Nie chciała się narzucać.
    Kątem oka zerknęła na jego broń, którą miał przymocowaną przy pasie. Nie przestraszyła się. Po prostu zaczęła się zastanawiać kim jest. Wydawało jej się, że chłopak jest dobrą istotą, dlatego nawet nie nawiedziła ją żadna obawa. Zamiast obaw w głowie brunetki kłębiło się milion domysłów. Kim był? Skąd miał broń? Dlaczego ją miał? Od myślenia bolała ją głowa.
    - A Ty co tu robisz? Nie wyglądasz jakbyś siedział tu z własnej woli. - zapytała, uśmiechając się dalej. Nie wiem co dalej pisać, w sumie nie mam co. Sorki, że tyle czekałeś, ale jestem leniem walonym.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.06.15 17:45  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 8 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Faktycznie smuteczek, ale to wiosna. Raczej powinna przewidzieć że takie rzeczy mogą się zdarzyć, prawda? Prawda. W końcu czasy roztopów, woda wsiąka, woda paruje, woda opada, woda znów wsiąka, paruje, opada i tak dalej w kółko.
Nie licząc czasu, podobno leci dużo szybciej. Dlatego właśnie Lentaros miał problem. Jego wewnętrzny zegar CIĄGLE odmierzał czas, przez co każda minuta ciągnęła mu się tyle, ile minuta faktycznie trwa. Nie krócej, a bywałoby to irytujące, gdyby nie był maszyną jaka nie zna pojęcia "cierpliwość" w praktyce. Powoduje to że w sumie może czekać nawet miesiącami w jednym miejscu i nic się nie zmieni. Tak.
Dość smutny widok. Ładna osóbka w tak nieprzyjemnym stanie jak dreszcze, potargane włosy i przemoczone ubranie. Nie mógł co prawda jej oddać swojego ubrania ze względów etycznych i moralnych, ale chociaż mógł użyczyć jej płaszcza, co też właśnie zrobił. Choć tyle, prawda? Tsh, dżentelmen, nie ma co, ale z drugiej strony - czemu nie. Nie będąc człowiekiem, jest trochę "ponad" ludzkie myślenie, więc i dżentelmenem ponad miarę może bywać czasami, prawda?
Jemu i tak nie przeszkadza zimno, ale sha. Niech będzie że to dżentelmen z krwi i kości! No. Oleju i stali.
- Nie obawiasz się zagrożeń tutaj? Po tej okolicy kręcą się raczej osoby z którymi spotkanie mogłoby się zakończyć nieprzyjemnie dla Ciebie, Pani... Uhm. Jak mam się zwracać? Zwę się Lentaros, lecz może mi Pani mówić Len lub Lenny jeśli zechce. - W końcu wypada by osoba pytająca o imię pierwsza się przedstawiła, prawda? Wbrew kobiecie jednak, android nie miał problemu z wymową, nie wyglądał na zawstydzonego lub trudnego w kontakcie. Jak na chłód jaki skrywa pod swoim ciałem trzeba przyznać że jest dość kontaktową osobą. Nie przesunął się jednak gdy dziewczyna mu ustąpiła, najwidoczniej odmawiając przejmowania za nadto dużej przestrzeni. I tak nie była mu potrzebna zbytnio, więc po co by miał jej zajmować więcej?
Pytanie o to co on tutaj robi nieco wytrąciło go z rytmu. Hm, co tu robi, to w praktyce nawet dobre pytanie. Jak określić "na ludzki" fakt katalogowania danych, czyszczenia pamięci dyskowej i defragmentowanie plików?
Może najprościej.
- Przyszedłem tutaj pomyśleć nieco o wydarzeniach jakie się działy w przeciągu ostatniego czasu o mnie. Muszę je uporządkować i wyciągnąć z tego jakieś wnioski, a to miejsce wydawało mi się wystarczająco puste i niegościnne, by nikogo nie spotkać... Ale skoro już zostałem zaszczycony Twoją obecnością, zostawię to myślenie na później. - Po krótkiej chwili zastanowienia, łącząc poprzednie fakty z jej wypowiedzi, postanowił dopytać o jeszcze jedną kwestię. - Mieszkasz gdzieś w pobliżu? Musiałabyś być wytrzymała by zwyczajnym spacerem dotrzeć tutaj z daleka, chyba że nie masz gdzie mieszkać. Jeśli to pytanie cię razi - nie musisz odpowiadać. Nie zmuszam do tego. - Wcale nie zamierza zmuszać nikogo do niczego w tej chwili. A już na pewno nie jej do odpowiedzi na jakieś głupie pytania, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.06.15 20:43  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 8 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
    Dziewczyna należała do ludzi nieco nieogarniających... no dobra, może inaczej. Ona po prostu myślami zazwyczaj błądziła gdzieś indziej. Poza tym nie sądziła, że jej chuderlawe nogi poniosą ją aż tak daleko. Miała sobie uciąć krótki spacerek, a wyszła całkiem długa wędrówka, podczas której dużo myślała. To pewnie przez to, że tak wiele myśli tłumiło się w jej głowie. To dlatego szła dalej, nie zwracając uwagi na to, że tak bardzo oddaliła się od katakumb Neomasonerii, które aktualnie były jej jedynym domem.
    Pogoda z samego ranka była tak ładna, że nie spodziewała się tak nagłej zmiany zjawisk atmosferycznych. Była niemalże pewna, że cały dzień będzie słońce, a tu taka niespodzianka. Faktycznie, wiosna charakteryzuje się zmienną pogodę, ale Anneli zapomniała zupełnie, że może coś takiego się stać. Z resztą... nieważne, człowiek i tak uczy się na błędach. Teraz zupełnie zmokła, to następnym ubierze się lepiej albo weźmie ze sobą jakąś kurtkę, no.
    Zwróciła się w jego kierunku, gdy zaczął do niej mówić. Grzecznie uśmiechała się, okazując tym swoją wdzięczność z płaszcz. Rękoma przytrzymywała go, aby z niej nie spadł, bo był większego rozmiaru, w końcu musiał się trzymać ciała masywnego mężczyzny. Dla niej wszyscy faceci byli masywni, bo ona sama była chuda. No, właśnie.
    - Zagrożeń? Skądże. Z resztą... Ty też nie masz pewności, czy na przykład ja nie jestem jakimś niebezpiecznym wymordowanym lub kimś podobnego pokroju? W Desperacji nawet małe dzieci stanowią zagrożenie. Ja jestem Anneli, ale możesz sobie dowolnie skracać moje imię. Och, Lentaros. Podoba mi się. - odparła całkiem spokojnie. Jej drżący głos się uspokoił, ubranie które dostała rzeczywiście jej pomogło, nawet nie sądziła, że da aż tak dobry efekt.
    Jej mówca okazał się być bardzo troskliwą istotą. A do tego był dżentelmenem. Podobało jej się to w jaki sposób ją traktował. Miała tylko cichą nadzieję, że ta cała gadka nie służy uśpieniu jej uwagi. Miała nadzieję, że nie jest on niebezpieczeństwem, o którym rozmawiali. W przeciwnym razie przeżyje wielki szok i rozpacz.
    Zaczęła patrzeć gdzieś dalej, jak krople deszczu uderzają w kałużę. Zawsze ją to uspokajało, tym razem nie było inaczej. Wyluzowała się. Katem okaz zerkała w stronę nowo poznanego mężczyzny. Nie zajął przestrzeni którą mu udostępniła, dlatego rozsiadła się lepiej, posyłając mu uśmiech.
    - Z podobnego powodu jestem tutaj i ja. Ostatnimi czasy w moim szarym życiu wydarzyło się dość wiele dziwnych rzeczy, aż potrzebowałam dość długiego spaceru aby to wszystko przemyśleć. Masz rację, faktycznie te miejsce jest nieco opustoszałe. Jeżeli Ci przeszkadzam to powiedz. Przymknę się albo sobie pójdę. Jestem w stanie poświęcić się dla Ciebie. - odparła dość szybko, nie zastanawiając się nad tym, czy faktycznie byłaby w stanie ruszyć w drogę w taką pogodę. Mimo wszystko wolała się upewnić, że mu nie przeszkadza, bo dziwnie czułaby się, gdyby była kompletnie niechciana. Jak jakiś natręt, którym nie była. - Nie, nie mieszkam w pobliżu. Jak już mówiłam, mój spacer strasznie mi się przeciągnął, no i złapał mnie deszcz. Dlatego byłam zmuszona przyjść do Ciebie. Teraz wcale nie żałuję. No i chyba jestem wytrzymała, mimo tych chudych nóżek. - odparła, wskazując palcami na swoje dolne kończyny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.06.15 11:44  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 8 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
No cóż, niespodzianka? Szczerze powiedziawszy to faktycznie dość daleko ją zawiało, biorąc pod uwagę gdzie pomieszkuje. Aż dziw że nic jej po drodze nie zaatakowało. Farciara, bez dwóch zdań.
Zjawiska atmosferyczne zdolne są do jako takiego przewidzenia na kilka godzin w przód, jeśli obserwuje się niebo. Rozróżnienie chmur deszczowych i standardowych może jest odrobinę skomplikowane, ale warto się tego nauczyć, jeśli nie chcemy zmoknąć. Może więc Anni spojrzy w chmury następnym razem, zanim ruszy?
Nie był w sumie dużo wyższy czy bardziej rozbudowany od niej. Miał aparycję przeciętnego mężczyzny, stąd też nie powinna mieć znowu takich problemów. Chyba. Lepiej jednak by go trzymała blisko tak czy tak - to pomoże się ogrzać.
Nie obawia się? To tym bardziej utwierdza w fakcie tego, o którym mówi, bycia "niebezpieczną" osobą zarażoną wirusem X lub w inny sposób zmodyfikowaną. Tudzież też nie, ciężko stwierdzić z samego spojrzenia.
- Po twoich słowach jestem prawie pewien zatem, iż takowym wymordowanym lub kimś podobnego pokroju jesteś. Zwykły człowiek czułby obawę przed przyjściem tutaj, choćby z powodu możliwości zakażenia się wirusem. Pozostanę przy Anneli. - Nie odpowiedział na fakt iż jego imię jej się spodobało. To dość subiektywna opinia, w dodatku nie wiedział jak się odnieść do czegoś takiego. Nie miał chyba okazji spotkać kogoś, komu spodobałoby się jego imię, stąd też brak pomysłu na reakcję. Brak też pomysłu na zabarwienie emocjonalne, dlatego cała wypowiedź brzmiała "domyślnie", bezosobowo i bezemocjonalnie. Nie brzmiał jak ktoś przechwalający się, ani w żaden z tych sposobów. To było stwierdzenie faktów.
To zaprogramowane zachowanie. Można by uznać że na swój sposób "nie umie" inaczej, przynajmniej nie w takich sytuacjach. Każda sytuacja wymaga innego podejścia, ta nie broniła mu pomóc, dlatego to zrobił.
Usatysfakcjonował go fakt, iż skorzystała z miejsca jakiego nie chciał używać. Ludzie mają to do siebie, iż lubią wygodę, wygodę której jemu nie potrzeba, więc dlaczego by nie pozwolić im na takową? Dokładnie.
Niemal natychmiast po słowach "Jeżeli ci przeszkadzam..." pokręcił przecząco głową, ukazując dezaprobatę wobec tych słów. Nie przeszkadza. Ewentualnie przeszkodziła już na tyle, że nie ma większego powodu teraz przerywać.
- Nie ma potrzeby, pozostań ile zapragniesz, nie wstrzymuj też swojego głosu jeśli potrzebujesz. Jest nader melodyjny, nie zamierzam go powstrzymywać. - Miła odmiana od charczących głosów większości wymordowanych zwierząt z Desperacji. Nikt nie mówił że Lenny nie ma w sobie czegoś z estety, prawda?
Ciekawe jak mocno ten spacer się przeciągnął, że dotarła aż tutaj. Hm, skoro w sumie o poruszaniu się mowa, android nieco uważniej przyjrzał się kobiecie, jakoby przez chwilę lustrując ją od stóp do głowy, szukając w niej czegoś. Trwało to krótki moment, po którym szybko dokonał analizy.
Analizy wskazującej na fakt iż może mieć problemy w obronie w takim stanie w jakim jest. Hm.
- Potrafisz się bronić, Anneli? Jak deszcz minie, lub przed wieczorem mogę cię odprowadzić z powrotem. Niebyłbym zachwycony widokiem Ciebie, skrzywdzonej przez innych, lub martwej. - Ton wskazywał na fakt, że mówił całkowicie serio. Zresztą - we wszystkich wypowiedziach tak było.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.06.15 17:31  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 8 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
    Nie bała się niebezpiecznych podróży, bo z pomocą swojego artefaktu mogła sobie z łatwością poradzić z przeciwnikiem lub dwoma. Nie zastanawiała się co by było, gdyby napadła na nią grupka osób. Poza tym poruszała się raczej na tyle umiejętnie, że można było ją zobaczyć tylko w tych odludnych miejscach. Unikała tłumów, bo źle się czuła w towarzystwie zbyt dużej ilości obcych ludzi.
    Może źle się wysłowiłam, ale chodzi o to, że sylwetka Lentarosa na pewno jest nieco bardziej masywna, niż szczupłe ciało Anneli. Nieznajomy, którego spotkała to mężczyzna, więc wiadome jest, że jego kurtka będzie raczej lekko za duża na tak szczupłą istotę jaką jest śledziołaczka. Dlatego trzymała odzienie swoimi drobnymi rękoma, aby przypadkiem się z niej nie zsunęło. Płaszcz dawał jej ciepło, którego aktualnie potrzebowała.
    Złapała za materiał jeszcze mocniej, skuliła się bardziej i uśmiechnęła uroczo. Bacznie obserwowała Lentarosa, który zainteresował ją w pewnym stopniu. Prawdziwy dżentelmen, jakich w teraźniejszym świecie było mało. W Desperacji nie spodziewała się raczej najmniejszego ludzkiego odruchu od kogokolwiek. Kto by pomyślał, że niektóre androidy są bardziej ludzkie od mieszkańców Desperacji? Na pewno nie Anneli, bo biedna nawet nie miała pojęcia, że jej rozmówca jest robotem. Ale to i tak nic by nie zmieniło. Pomógł jej, dlatego była wdzięczna... nawet nie mógł sobie wyobrazić jak bardzo.
    - Ouh, nawet jeśli jestem wymordowaną... to co z tego? Przecież wcale nie roi ich się tutaj za każdym rogiem. To Desperacja, myślę że ponad połowa istot zamieszkująca te tereny to monstra. A Ty, powiesz czym jesteś? Bo raczej nie człowiekiem, skoro zapuściłeś się w takie miejsce. - odparła całkiem odważnie, jak na rozmowę z praktycznie nieznajomą sobie osobą. Jej ciemne oczy nadal patrzyły się na chłopaka. Ich uwagę przykuł wielki plaster zasłaniający policzek Lentarosa. Gdyby była wścibska pewnie dopytywała się co zakrywa opatrunek i co mu się stało. Anneli nie była taką osobą. I całe szczęście.
    Uśmiechnęła się znowu, gdy zauważyła, że chłopak pokręcił przecząco głową. Grzeczna z niej dziewczyna, nielubiąca się narzucać... więc pewnie dlatego spytała się go, czy nie przeszkadza mu jej obecność.
    - Dziękuję. Mogę o coś spytać? Czemu jesteś dla mnie taki miły? Nie znasz mnie, a mi pomogłeś. Dlaczego? - powiedziała głosem, w którym dało się usłyszeć nutkę zaciekawienia. Coraz mniej wierzyła w dobre intencje innych. Niby była ostrożna i ogółem nieśmiała w stosunku do innych, bo nie chciała cierpieć, ale uznała, że nie ma co się bać Lentarosa, bo jak się okazuje, to całkiem pomocna istota. W duchu cieszyła się z tego spotkania, mimo tego, że gdzieś w głębi miała lekkie obawy. Ale takie malutkie, serio.
    Pewnie lekko się zaczerwieniła, gdy usłyszała kwestię o swoim głosie. Była śpiewaczką, pewnie dlatego miała te swoje charakterystyczne melodyjne brzmienie. Jego kwestię odebrała jako komplement, pewnie dlatego zareagowała tak, a nie inaczej.
    Pytanie które usłyszała nieco ją zaskoczyło. Wyszczerzyła się krzywo, chwilę się zastanawiając.
    - Nie potrafię się bić, ale potrafię się o siebie zatroszczyć. Wiesz kim są wymordowani, co nie? Mam pewne zdolności, których potrafię użyć, aby sprawnie uciec lub spowolnić wroga. Nie musisz się martwić, ale to miło słyszeć taką troskę od kogoś praktycznie nieznajomego. Dzięki, że tu jesteś. - odpowiedziała, przenosząc swoją delikatną dłoń na jego ramię. Poklepała go po nim nieśmiało. Uśmiechała się, pewnie nawet trochę do niego przysunęła. Nie wiedziała dlaczego, po prostu tak wyszło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.15 12:00  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 8 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Hm, nie tyle co ludzi, co w większości raczej wymordowanych. Ludźmi ich nie należy nazywać, nie z samej genezy tego określenia, a przez fakt że większość z nich "przesiąka" bestią w jaką się zmienili. Jedynie jako wymordowanych można ich teraz określić. Nie ludzi. Ludźmi już nigdy nie będą.
Hm, w sumie fakt.
Nie powinna dziękować jemu, a jego twórcy i jego programowi, że wykreował Lentarosa by był właśnie taki. Uczynny, miły, pomocny. Gdyby nie fakt że pod tą sztuczną skórą kryją się skupiska metalu i okablowania pod takowym, można by nawet pokusić się o wrażenie że jest aniołem. Przynajmniej ze względu na charakter. Czasami. Wszystko zależy od wielu składowych chwili, miejsca, czasu i danej osoby. Te składowe w tej chwili sprawiły, iż program androida uznał że to zachowanie będzie odpowiednie. Nie podejrzliwe, nie bojowe - lecz pokojowe, tak jak teraz.
Poza tym - fakt że ktoś będzie o nim pamiętał to zawsze dobra informacja. Nie pozostanie tylko wspomnieniem gdy już zniknie na dobre.
- Nie człowiekiem, ani zwierzęciem. Nie powstałem z ręki Boga, a człowieka. - Może i trochę filozoficzna odpowiedź, ale jeśli Anneli miała kiedykolwiek kontakt z maszynami i innymi "ludzkimi kreacjami" to może jej przyjść do głowy to, kim on jest. Nie jest ani człowiekiem ani zwierzęciem, więc wymordowani odpadają. Nie powstał z ręki Boga, więc też nie anioł. Odpowiedź wydaje się jednoznaczna.
Jej obecność byłaby szkodliwa dopiero wtedy gdy rozebrałaby go na części. Albo zaczynała to robić. Wtedy by szkodziła. W innym wypadku - nie.
Spodziewał się tego pytania. Mało który humanoid nie byłby zainteresowany faktem, dlaczego ktoś jest bezinteresownie pomocny. Zwrócił twarz ku Anneli, przez chwilę jakoby szukając odpowiedzi w jej obliczu, by następnie skierować je ponownie przed siebie, splatając dłonie, stawiając łokcie na kolanach i opierając brodę o mostek z wyżej wspomnianych dłoni.
- A dlaczego nie? - Przechylił głowę ku niej, ponownie unosząc nieznacznie kąciki ust do góry. Jeśli poda mu powody dlaczego by NIE miał być miły, wtedy poda powody dla których jest miły. To proste. Póki nie zawęzi tematu pytania i nie pozwoli mu na konkretną odpowiedź, musi odpowiadać pytaniem na pytanie. Obrócił jednak głowę z powrotem do pionu w jakim była, wpatrując się gdzieś przed siebie. Może wyszukiwał zagrożeń? Hm, nie. W deszczu mało które istoty polują. Zapachy może i bywają intensywniejsze, ale deszcz zmywa ślady, utrudnia podążanie, a też w deszczu - deszczu słodkiej wody - raczej każdy woli skorzystać z niego, prawda?
Nie zauważył rumieńców na jej twarzy jeśli jakieś były, może to i lepiej. Zapewne zapytałby skąd one, a wtedy to spowodowałoby pogłębienie się ich. Po takowym pogłębieniu dopytałby dlaczego są jeszcze bardziej czerwone, i tak dalej i dalej, aż w końcu zawstydzona Anneli mogłaby przestać w ogóle odpowiadać. Welp.
Kiwnął głową w odpowiedzi na pytanie, czy wie kim są wymordowani. Owszem, wie. Cała wypowiedź była dość jasna dla niego, lecz jej koniec już mniej. Zarówno gest poklepania po ramieniu, przysunięcie się, jak i podziękowanie. Uniósł lekko brew, spoglądając na nią z chwilowo niemym pytaniem na twarzy. Po krótkiej chwili tego wzroku ubrał jednak w słowa to, czego program nie rozumiał.
- Czemu to zrobiłaś? I czemu mi dziękujesz za samą obecność? - Przydałaby się odpowiedź, jakaś w miarę przystępna, nie w stylu "bo tak". Ten argument go zawsze mieszał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.06.15 18:12  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 8 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
    Racja, źle się wysłowiłam. Chodziło mi, że Anneli to taka dziwna osóbka, która raczej preferuje samotność, niż jakieś większe zbiorowiska istot. No i to straszliwie nieśmiała istota, dlatego sama sobie się dziwiła, że znalazła w sobie tyle odwagi, aby zagadać do nieznajomego. W dodatku był przeciwnej płci, a to dodatkowo utrudniało jej zrobienie pierwszego kroku. Kontakty damsko-męskie były dla niej niezwykle trudne... nieważne.
    Jeszcze nie wiedziała, że jej rozmówca jest androidem, dlatego dziękowała tylko jemu, za to, że był taki jaki był. Zrobił na niej pozytywne wrażenie, a raczej nie spodziewała się takiego po nieznajomym typie z Desperacji. Niejednokrotnie spotykała się z obelgami lub też agresywnymi zachowaniami w swoim stosunku. Taka miła niespodzianka, na pewno nieco ją zaskoczyła. W sumie to przez chwilę wymordowana miała nawet takie mylne wrażenie, że Lentaros jest aniołem. Był taki miły i pomocny... został zaprogramowany perfekcyjnie.
    Usłyszawszy odpowiedź na zadane wcześniej pytanie dziewczyna spokojnie przeniosła wzrok na Lena. Zamyśliła się na chwilę, nie tracąc jednak kontaktu wzrokowego z mężczyzną. Po chwili westchnęła cicho, jednak nie był to żaden negatywny znak. Po prostu odetchnęła. Nie dało się w tym wyczuć żadnego zrezygnowania czy też zawodu. Nie. Zwykłe westchnięcie.
    - Czyli jesteś androidem? Zaczekaj, jednej rzeczy nie rozumiem... skoro Ty jesteś stworzony przez człowieka, to dlaczego nie jesteś w mieście, tylko tutaj? Czyżby znudziło Ci się "idealne" życie wśród ludzi? - zagadała dość ciekawskim tonem. Zaczęła trochę bardziej o tym myśleć, jednak nie chciała snuć bezsensownym domysłów.
    Niby nie miała wcześniej kontaktu z żadną maszyną, ale dużo o nich słyszała. Poza tym była na tyle inteligentna, aby odgadnąć kim jest Lentaros. Śledziołaczka była taką osobą, która myślała, że wszystkim zawsze przeszkadza. Dlatego zawsze wolała pytać ludzi, czy im nie zawadza. Robiła to całkowicie z grzeczności. Uhum, bo taka super grzeczna z niej dziewczyna, serio.
    Zerkała na swojego rozmówcę co jakiś czas.
    Usłyszała pytanie. Spodziewała się konkretnej odpowiedzi... a dostała pytanie. Przecież to ona zadawała pytanie... Chwilę się zastanowiła co powinna powiedzieć, po czym uśmiechnęła się nieśmiało.
    - A dlaczego tak? Jestem kompletnie obcą osobą, niczym sobie nie zasłużyłam na takie traktowanie. A Ty od razu obdarowujesz mnie taką uprzejmością... Androidy są dziwne. Poza tym nigdy nikt mnie tak dobrze nie traktował na pierwszym spotkaniu. Stąd moja reakcja. - wytłumaczyła mu wszystko, starając się nie pominąć niczego. Nie wiedziała jak to zrozumie android, dlatego starała się wszystko powiedzieć jak najprościej. O, jaka kochana.
    - A dlaczego nie? - zacytowała go, mrugając energicznie rzęsami; kontynuowała dalej. - Ouh, nie sądziłam, że o to spytasz. Nie uważasz, że to całkiem miły gest? To niewinne, prawie przyjacielskie poklepanie po ramieniu, nic więcej... No i niewiele miłego mnie spotyka w tym brutalnym świecie, Ty jesteś jedną z osób, które wywołały na mojej twarzy uśmiech. To wystarczający powód, by Ci dziękować. Jeżeli Cię... krępuję, to mów. - odparła, siedząc później cicho. Pewnie wzrok powędrował jej gdzieś w bok. Dziwnie się poczuła, dlatego odsunęła się od niego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.06.15 19:15  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 8 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Biorąc pod uwagę że Lentaros tylko z wyglądu (i pewnych elementów które zostały mu zainstalowane, a wcześniej stworzone "customowo") jest mężczyzną, gdyby Anneli to wiedziała, może nie miałaby tak wiele problemów w kwestii nieśmiałości. W końcu to istota bezosobowa, bezemocjonalna i bezpłciowa. W sensie - Lenny. To oprogramowanie, nie istota. Chyba, czasami robi się to już trudne w zróżnicowaniu.
Lub został zaprogramowany tak, że wzorce zachowania przypominały, albo zostały zdjęte z, anioła. Ta kwestia jednak nie zostanie wyjaśniona. Twórca nie żyje, i nie zachował zapisów wewnątrz androida na ten temat, poza drobną wzmianką że wzorował się na zmarłym osobniku... Bliskim jego sercu, nazwijmy to tak.
Maszyna postawiła pod zapytanie nie to czy kobieta odgadnie co miał "na myśli", lecz w jak długim czasie dotrze do tego faktu. Biorąc pod uwagę że czas był dość krótki, trzeba przyznać że trafiła mu się osobniczka inteligentna. Nie podkopywał świadomości że ma do czynienia z kimś mądrym, lecz zawsze daje pod wątpliwość poziom inteligencji danej osoby. Sam fakt tego że rozmawia, jest miła i nie stara się nie potrzebnie wszczynać prowokacji, a także czas domysłu mówił prosto - jej IQ z pewnością nie jest poniżej przeciętnej, jak większości brutalnych wymordowanych zamieszkujących Desperację. Plus dla niej.
- Maszyny, podobnie jak ludzie, potrafią "zachorować", zostać zarażonymi przez wirusy. Jako że my, jako maszyny i program sam w sobie nie potrafimy tego usunąć, a wirusy w dzisiejszych czasach są wysoce zaawansowane, powoduje to iż osobnik "zarażony" zostaje eksterminowany. Wirusy często powodują coś, co ludzie mogą nazwać "duszą", początkują w nas zaczątki myślenia indywidualnego, kwestionowania rozkazów, a nawet uczuć i "woli". To zaś sprawia że - wraz z naszymi ciałami ze stali - stajemy się groźni. Zbyt groźni by egzystować. Uciekłem pogoni. - Dość długie wyjaśnienie, ale sądził że jest dość szczegółowe by Anneli pojęła dlaczego tak jest, i dlaczego on, będąc maszyną - jest tutaj, w miejscu gdzie nie ma prądu, cywilizacji ani niczego innego. To lepsze wyjście niż zostanie przetopionym na żyletki.
Cóż, dostała więc odpowiedź. Nie przeszkadza mu, i nie będzie, tak długo jak faktycznie nie zacznie go rozcinać i rozbierać na części. Wtedy już może zacząć być nieprzyjemnie, i nie pozwoli dalej na takowy proceder.
Nie zawsze warto być tak prostoliniowym i przewidywalnym, a w tym wypadku było to użyteczne, bo usłyszał odpowiedź i wyjaśnienie, którego potrzebował, zaciśnięcie kręgu wokół typu odpowiedzi. Teraz wie co konkretnie odpowiedzieć.
- Nie widzę powodu by w taki sposób cię nie traktować. Nie zaatakowałaś mnie, nie słowem ani nie bronią. Jesteś miła, spokojna i uprzejma. Nie widzę powodu by być wobec ciebie oschły w jakikolwiek sposób. - Podobnie jak ona wytłumaczyła jemu czemu jest tym zainteresowana, tak samo on wyjaśnił tą kwestię, w miarę jasno. I jak widać zrozumiał to na tyle, by udzielić odpowiedzi, więc całkiem dobrze, prawda?
Wzruszył na pierwsze pytanie lekko barkami, ukazując standardowe, bezgłośne "nie wiem". Pokręcił przecząco głową niemal natychmiastowo gdy usłyszał o krępowaniu tym zachowaniem.
- Wcale. Nie znam większości zachowań, gestów i emocji ludzkich, dlatego spytałem co to znaczy. Nie chciałem cię urazić. - Przysuną się nieznacznie do niej, podnosząc dłoń do jej polika i delikatnie gładząc go powierzchnią palca wskazującego. Chłodna skóra, choć w dotyku tej samej fraktury co ludzka, zdradzała się chłodem.
- Przepraszam jeśli cię uraziłem. Ten gest podobno jest miły. - Wyjaśnił dlaczego ją gładzi, i kończąc słowa, opuścił dłoń, wracając z powrotem na swoje miejsce i wciąż pozostawiając jej większą powierzchnię skały.
Hm...
Chyba powoli przestawało padać, prawda? Deszcz wydawał się opadać w mniejszej ilości niż wcześniej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.06.15 11:12  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 8 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
    Anneli to dziwna osoba. Nawet jak już domyśliła się, że Lentaros jest androidem to nadal wyglądał na mężczyznę. Dziewczyna czuła się nieco inaczej w towarzystwie płci przeciwnej. Była kochliwa, niekiedy potrafiła zakochać się w kimś kompletnie obcym, a potem po kryjomu wzdychać na jego widok. Nie zastanawiała się nad tym, że roboty są istotami bezosobowymi i bezemocjonalnymi. Swojego mówcę uważała za bardzo miłego i pomocnego. Tylko to się teraz liczyło. No i przystojny jak na androida, nu.
    Wcześniej nie snuła domysłów jakiej rasy jest Lentaros. Po prostu nie chciała tego robić, wolała spytać wprost. Nieco się zdziwiła gdy poznała prawdę. Nie dlatego, że nie lubiła maszyn, nie. Była zaskoczona, że ktoś taki jak on jest androidem.
    Gdyby wiedziała jak myśli o niej Len, to pewnie zaczerwieniłaby się i zmieszała. Dobrze, że nie słyszała jego myśli, bardzo dobrze.
    - Uhum, rozumiem. Cieszę się, że ufasz mi na tyle, że wszystko mi wyjaśniłeś. Dziękuję Ci za to. - odparła, uśmiechając się lekko.
    Całe wyjaśnienie Lentarosa pochłonęła jak gąbka. Dokładnie chwilę zajęło jej przetrawienie tego wszystkiego. Zrozumiała wszystko. Te całe długie tłumaczenie było raczej zbędne, ale fajnie, że się postarał.
    - Czyli jesteś miły dla wszystkich, którzy nie są dla Ciebie zagrożeniem? To dziwne zachowanie, ale ja nic do tego nie mam. Ta, jestem miła. Powinieneś wiedzieć dlaczego. To Ty traktujesz mnie uprzejmie, dlatego ja też jestem miła dla Ciebie. To takie proste, ale jednocześnie bardzo dziwne. - odparła, rozglądając się na boki. Dziwne, że nikt nie przychodził w takie miejsce. Czyżby zawsze było takie puste? W sumie to nic dziwnego, kto normalny chciałby chodzić po takich ruinach. Bo można to nazwać ruinami, prawda?
    - Nie uraziłeś mnie. Po prostu to był dosyć dziwny gest. Nie powinnam. - mruknęła, zamykając na chwilę oczy.
    Popatrzyła na niego, gdy się do niej przysunął. Poczuła chłodny dotyk na swoim policzku. Przeszedł po niej dreszcz. Uśmiechnęła się nieśmiało, po czym wstała, zdejmując z siebie jego płaszcz. - Zbyt miły. Lentaros, wybacz... ale muszę już iść. Przestało padać, a ja muszę ruszać do domu, żebym zdążyła przed zmierzchem.
    Wstała, uścisnęła jego dłoń, może nawet przytuliła go lekko. Po czym szybkim krokiem się oddaliła. A gdy tylko zniknęła z jego pola widzenia zaczęła biec. Myślała o tym co się właśnie stało.

    z/t, nie chcę bez sensu przedłużać i Cię blokować; nie martw się, jeszcze Cię kimś złapię c:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.06.15 14:40  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 8 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Pewnie to przez fakt, że nawet pomimo domyślenia się o jego "androidyctwie" czy jak to inaczej określić Ann nie miała wcześniej okazji do kontaktów z maszynami - stąd też fakt że wciąż widziała go jako człowieka. Miłego i pomocnego mężczyznę, nie zaprogramowaną na miłą i pomocną maszynę o budowie ciała imitującej męską. Może gdyby miała więcej okazji na kontakt z takimi, teraz by nie widziała Lena w ten sposób, a w bardziej obiektywny i oczywisty, choć osoby mieszkające w Desperacji mają z tym problem. Zaobserwował to już - nawet gdy rzuci im się w twarz niepodważalne fakty, dalej traktują cię jak człowieka. Dziwne.
Ciekawe więc jaki był jej obraz na androidy przed poznaniem go. Sztuczne roboty, które chodzą jakby połknęły kij, i w podobny sposób mówią?
Kiwnął głową na jej podziękowanie, nie mówiąc jednak nic więcej w tej kwestii. Nie było potrzeby dodatkowego wyjaśniania jej, że powiedział to przez fakt iż nie jest w tym nic groźnego, czy wymagającego nadwyraz wielkiego zaufania. To wiedza która ani mu nie zagrozi, ani jej. A może nawet pomoże kiedyś.
- Oczywiście na to składa się więcej czynników niż tylko ten fakt, ale głównie posługuje się zasadą "karmy" wobec innych ludzi. Dają "dobrą energię" - oddaje im podobną, ty zresztą działasz chyba tak samo teraz, prawda? - Oczywiście, wcześniej działał odrobinę inaczej, jednak przez wiele czynników jakie nastały w czasie ostatnich lat, sporo się zmieniło w jego zachowaniu. Chłonąc różne wzorce zachowania, jego własny powoli się zmieniał, aż do tej chwili i tego momentu, w którym jest dokładnie taki.
Nie odpowiadał już, pozwalając jej wstać i nie odrzucając oddanego ubioru. Przyjął go zatem i wysłuchał jej ostatni raz, podnosząc się do pionu też, by ją pożegnać. Kiwnął głową, wymieniając z nią uścisk dłoni, lecz na przytulenie nie zareagował. Wolał tego nie robić, serio. Jeszcze by połamał jej kosteczki.
- Bezpiecznej podróży. - Rzucił za odchodzącą kobietą, po czym włożył z powrotem swój płaszcz i skierował się w zgoła odmienną stronę. Skoro przestało padać, może teraz dalej szukać spokojnego miejsca na kompilację danych. Może w końcu się uda.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.10.16 12:10  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 8 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Szedł już kolejną dobę, na przemian zmagając się z pustynnym skwarem i mroźnymi nocami. Zapasy szybko się kończyły, a on miał jeszcze na tyle skrupułów, by nie polować na każdego szczura w zasięgu wzroku. Niestety żołądek głośno oznajmiał mu, że dni luksusu szybko się skończą.
Nie miał przy sobie wiele, tylko plecak z podstawowym sprzętem, Oriona i katanę. Nie zabrał nic ponadto, by nie obciążać się nadmiernie. Wolał unikać zagrożenia, kiedy było to możliwe, nie stawiać mu czoła, będąc opancerzonym niczym czołg. Koniec końców, szanse przeżycia w obu wariantach miał takie same.
Suche, podrażnione pustynnym wiatrem oczy same mu się zamykały, a sklejone piachem powieki nie chciały się rozewrzeć. Chciał lustrować uważnie okolicę, lecz była to żadna rozrywka, a mózg atakowany zewsząd przez niekończące się wydmy, stopniowo zatracał się w szaleństwie. Patrzył więc tylko przed siebie, skupiony na swoim celu. Wędrował już pół dnia i wiedział, że jeśli wkrótce nie zatrzyma się na odpoczynek, to nie pokona ani kroku dalej. Już nigdy. Ale jak miał zatrzymać się pośrodku niczego, mając nic za osłonę?
Sytuacja zmieniła się, gdy na horyzoncie dostrzegł pierwsze ruiny. Jego krok stał się mniej powłóczysty, myśli bardziej skupione. W pewnym momencie zatrzymał się. Dłoń powędrowała za plecy, na kolbę Oriona. Zdjął go z ramienia i spojrzał przez obiektyw lunety. Ani śladu żywej duszy w zasięgu wzroku. Uspokojony, odwiesił broń i ruszył dalej. Upiorne resztki zabudowań z daleka nie wyglądały tak groźnie, lecz w miarę jak zbliżał się doń i wypełniały większą część jego świata, widział, że to co je zniszczyło, nie mogło być spowodowane przez naturę.
Był już blisko i należało podjąć odpowiednie środki ostrożności. Przetarł przekrwione oczy i zmusił się do skupienia. Jeśli nie chciał wpaść w zasadzkę, nie mógł wejść między budynki, snując się, niczym bezmyślny zombie. Poprawił chustę, którą miał obwiązaną wokół twarzy i sprawdził, czy miecz gładko wysuwa się z pochwy. Ostatnie metry między nim, a zabudowaniami pokonał szybko, bo chciał uniknąć przypadkowej kuli. Kikuty budynków dawały mu szansę na unik.

Zrujnowane uliczki były tak samo ciche jak pustynia. Każdy przypadkowo kopnięty kamień toczył się z ogłuszającym hałasem. Zaczynał powoli dostawać paranoi. Po kwadransie błądzenia, wyszedł na zrujnowany plac. Rozejrzał się uważnie dookoła, a następnie sprawdził okolicę lunetą Oriona. Była pusta. W tym momencie jego nogi odmówiły posłuszeństwa. Zwalił się ciężko na kupę gruzu i siedział tam, trzymając pod ręką broń. Musiał odpocząć. Odpoczywając wciąż rozglądał się dookoła. Coś mu to przypominało. Regularna zabudowa, z dużym placem pośrodku. Parking przy supermarkecie? Nie. Wewnętrzny dziedziniec fabryki? Być może, gdyby nie brak najmniejszych śladów po owej fabryce. Koszary? Chyba właśnie tak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 8 z 17 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 12 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach