Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

[Kyofu&Ritsu] Life is all about finding people who are your kind of crazy. MpuMbRw
Miejsce:
Odizolowana sala treningowa w koszarach budynku S.SPEC
Czas:
Dziesięć lat temu
Uczestnicy:
Kyofu oraz Ritsu

Nudziła się.
W koszarach budynku należącego do poważanej przez ludność, podziwianej organizacji S.SPEC - ileż dzieciaków łaknęło zostać nieustraszonym wojakiem bądź naukowcem pracującym przy piekielnie ważnych projektach, hah - znaleźć można piwnicę wyposażoną w wiele sal treningowych; pomieszczeń przeznaczonych typowo do rozwijania oraz 'podrasowywania' swych bojowych umiejętności i zdolności. W jednym z takowych pokoi - oddalonym od reszty, wyrzuconym gdzieś tam na smętne, odizolowane od pozostałych obiektów granice - przesiadywała obecnie białowłosa niewiasta przyodziana w śnieżnego koloru, przyozdobiony czerwonymi wzorkami skafander niezwykle podobny do tych, w jakich rzucają się w odmęty straszliwego morza nurkowie. Jej długie, roztrzepane kosmyki spływały luźno po ramionach i szyi, muskając zaciśnięty wokół karku kołnierz wykonany z jakiegoś twardego, mocnego materiału - nie była to stal, lecz plastik z pewnością też nie. Śliczna, wykrzywiona niezadowoloną minką twarzyczka tejże persony zasłonięta była bordową, trzymającą się na paru paskach wyposażonych w klamry maską. Ktoś pomyśleć by mógł, iż kobieta nic przez tę pustą, niczym nieozdobioną maskę nie widzi, lecz grubo - katastrofalnie dla niego, jeśli działoby się to podczas zażartej, wściekłej walki na śmierć i życie - by się w tym założeniu pomylił. Prócz jednostki wspomnianej i boleśnie samotnej oraz kilku porozrzucanych po kątach, drewnianych broni, w pomieszczeniu treningowym nie było praktycznie nic - żadnych kruchych mebli, zero tarcz do ćwiczenia celności, ani jednej kukiełki, na której to można by się spokojnie, bez wahania wyżyć.

Ritsu - tak bowiem nazywała się białowłosa przesiadująca w tejże obskurnej sali - westchnęła długo i z umęczeniem zabarwiającym ów dźwięk, leżąc na brzuchu na chłodnych, jasnych kafelkach, jakimi pokój ten był wyłożony na wszystkich możliwych powierzchniach. Przeturlała się zręcznie w lewo, lecz sytuacja jej nie zmieniła się, ku jej irytacji i niezadowoleniu, ani odrobinę. Kiedy wcześniej zabrano ją bez słowa wyjaśnienia z jej przytulnej kwatery i przyprowadzono od razu, bez pobocznych wycieczek tutaj, to naprawdę sądziła, że czekała ją kolejna cudowna sesja z milutkim, wspaniałym Nauczycielem. Tymczasem eskorta jej - milcząca niby groby i zabawna jak roztrzaskane na ziemi jajka - prawie że wrzuciła ją siłą do tej konkretnej, standardowej dla niej sali i zamknęła za sobą drzwi na klucz - dźwięk ten był tak charakterystyczny i tyle razy już przez nią słyszany, że po prostu nie mogła się pomylić. Zamknęli ją tu i tyle, koniec, nic więcej, kropka, basta. Nic ostatnio nie przeskrobała - prócz wkurzenia niewielkiej ilości osób swoim stylem bycia, pyskowania starszym stopniami, namalowaniem obrazu na ścianie korytarza startymi burakami (arcydzieło!) oraz przeprowadzenia malutkiego, drobniutkiego testu na to, jak szybko ludzie będą mieli jej dość w przypadku, jeśli cały czas będzie śpiewać pod nosem przyspieszony ździebko marsz pogrzebowy (wielu obiektów do testu nie miała, jednak. Głupia izolacja, un) - toteż dziwnym było to wtrącenie jej do tymczasowego lochu i pozostawienie kompletnie samej sobie. Gdzie naukowcy chcący przeprowadzić więcej (bolesnych, szarpiących, pełnych pięknej czerwieni) badań? Gdzie trenujący (męczący, katujący, doprowadzający do kompletnego wycieńczenia) ją Nauczyciel? Nie trzymało się to kupy... chyba że była to jakaś nowa, dziwna forma analizowania jej zachowań podczas jej przebywania poza skromną, acz bezpieczną kwaterą. Pokręciła nosem, turlając się prężnie na poprzednią pozycję i rozwalając na ziemi w formie biało-czerwonej gwiazdy. Poczekamy, zobaczymy
Hehe~!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wyciągnęli go z celi, wsadzili w strój do ćwiczeń ze wzmacnianego materiału tkanego z przeplatanych włókien nylonowych i  kevlaru. Do tego dorzucili mu parę wojskowych butów i maskę. Sam chłopak nie wiedział po co... w zasadzie nawet go to nie interesowało, nauczyli go posłusznie wykonywać polecenia i nie zadawać pytań, domyślał się jednak, że to będzie dla niego kolejny test sprawnościowy, trenujący jego mordercze mechaniki.
Gdy personel laboratorium, który znał dość dobrze, skończył w końcu ubierać go w owe wdzianko, dwójka ubranych na ciemno wojaków, zakuła mu łapy i zarzuciła zasłony na oczy... jakby miał gdzieś uciec, ale z drugiej strony nie wiadomo co mogło mu odbić.
Przemierzali korytarz za korytarzem, aż w końcu stanęli. Kyofu usłyszał dźwięk automatycznie rozsuwanych się, hydraulicznych drzwi.
- D.W 345, właź!
Głos jednego z wojaków zacharczał mu przy uchu, zniekształcony przez zasłaniającą mu twarz maskę.
Blondyn ruszył powoli przekraczając próg i stanął jakieś pięć metrów od wejścia. Eskortująca go dwójka nawet nie wsadziła głowy do pomieszczenia i tylko odsunęła się od drzwi, które zaraz potem się zamknęły. Momentalnie z ich zamknięciem kajdany Nisshoku upadły na ziemie, a ten zdjął swoją opaskę.
Przyjrzał się rozwalonej na ziemi dziewczynie, która w obecnej chwili była jeszcze o kilka centymetrów wyższa od niego.

Z niewidocznych dla nich głośników rozległ się męski głos.
- Obiekt D.W 345, będziesz dzisiaj uczestniczył w sparingu z obecną tu kobietą - Ritsu.
Blondyn nic nie mówił, wzruszył ramionami nic po za tym. Nie był to jego pierwszy i zapewne ostatni sparing, wiec był do tego stanu rzeczy przygotowany, lecz nie spodziewał się kobiety, co spowodowało wpełznięcie diabelskiego uśmieszku na jego skrytą za maską twarz.
- Możecie zacząć dopiero po sygnale dźwiękowym. Wszystkie chwyty są dozwolone, jednak zakaz śmiertelnych ciosów. Walka kończy się gdy przeciwnik jest niezdolny do walki.
Przyszły eliminator, zrobił parę wymachów i pokręcił nadgarstkami, a towarzyszył temu akompaniament trzasków.
Kyofu przybrał standardową gardę łączącą się z lekko agresywną postawą. Wyczekując tak na sygnał dźwiękowy przyglądał się postawie kobiety, która na arcy silną nie wyglądała, a nawet na całkiem słabą.
Coś mu tu śmierdziało i zasadniczo nie wiedział czy jest w tym jakiś ukryty haczyk, czy naukowcy robią sobie z niego kpiny.
Pewnie Ritsu sama także była dość zaskoczona całą sytuacją, chociaż tego sam Satsu mógł się tylko domyślać. przyprowadzili ją tu bez żadnego słowa, a teraz każą jej walczyć z dzieciakiem, którego wyciągnęli z jakiś czeluści laboratorium.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

I wtem zrobiło się... ciekawie.
Białowłosa, rozwalona na chłodnej, kafelkowanej podłodze niewiasta naprawdę nie miała najmniejszych domysłów czy hipotez odnośnie jej obecności w tym żałosnym, niezbyt interesującym pomieszczeniu. Nic, kompletnie nic w tymże pustym - nie licząc jej i paru drewnianych, nieimponujących broni rozsianych po kątach - pokoju się nie działo, jak również żadna persona nie wpełzła do środka w celu spróbowania uczynienia jej pobytu tutaj nieznośnym i piekielnie bolesnym. Parsknęła pod nosem, kiedy przypomniała sobie jednego z tym szurniętych, zdrowo kopniętych - prawie tak samo, jak ona, co było wyczynem niezwykłym, godnym podziwu i zacnym w jej skromnym mniemaniu - naukowców, który nienawidził jej szalonej, energicznej osoby z pasją porównywalną do gwałtownego, niszczycielskiego wybuchu groźnego wulkanu. To jego badania, testy i eksperymenty były tymi najokrutniejszymi i sprawiającymi jej najwięcej cierpienia, jako że próbował on - do czego przyznał się podczas jednej z wielu, wielu sesji - złamać ją, wypalić i okrzesać: niby jubiler, który stara się jak najdokładniej i najpiękniej oszlifować diabelsko oporny, uparty diament. Nie udało mu się, jak widać na załączonym obrazku, zdusić oraz zakopać charakteru Ritsu, a sprawił tylko, że jeszcze bardziej zdziczała - jak to panowie w białych kitlach ślicznie nazywali - i stała się o wiele brutalniejsza podczas zdarzających się na drodze jej ładnej egzystencji potyczek. Nauczyciel zdziwiony i zdumiony był z początku tym niespodziewanym, nagłym wzrostem agresywności i pewności siebie czerwonookiej podczas treningów, aby następnie zaśmiać się z degradująca pogardą i powalić ją z czystym, niezłomnym okrucieństwem na kolana. Kiedyś go zabije, un.

Klik, szsz i cyk. Ktoś wszedł, w końcu, do sali przeznaczonej do szlifowania bojowych umiejętności, lecz nie był to nikt, kogo córeczka Grabarza się spodziewała. Mrugnęła z ze zdziwieniem oraz ogromnym zainteresowaniem, przyglądając mu się ze swojej niezmienionej pozycji i starając się oszacować oraz zgadnąć powód jego obecności tutaj. Wyglądał on, bowiem, na młodzika, zaledwie dzieciaka - głównie z postury, gdyż twarzyczka jego nie była wystawiona na widok - podczas gdy ona dobiła niedawno do dwudziestki - nie, żeby świętowała jakoś specjalnie swoje urodziny czy liczyła mijające w tym koszmarnym budynku lata, ne. Odziany w ciasny strój do treningów, wojskowe buty i maskę nie sprawiał wrażenia jednostki niebezpiecznej bądź zdolnej do powalenia dorosłej, wyćwiczonej persony, lecz Ritsu doskonale wiedziała o tym, aby nigdy nikogo nie nie doceniać. Zaśmiała się, toteż, raźnie i wesoło po usłyszeniu słów wypowiedzianych przez tajemniczy, męski głos - nie znała go lub nie pamiętała, co było w tej chwili mało istotne - i przeturlała się prężnie w prawo. Z tym swoim szerokim, maniakalnym uśmiechem - którego na nieszczęście nie sposób było dojrzeć przez bordową, jednolitą maskę kryjącą pod sobą lico białowłosej - chwyciła za upatrzony wcześniej - podczas bezczynnego leżenia na ziemi miała dużo czasu na zarejestrowanie i zapamiętanie położenia wszystkich przedmiotów rozrzuconych po tym kafelkowanym pomieszczeniu - prosty kij. Opierając się o niego podniosła się do góry i zachichotała radośnie na rozchodzący się po pokoju, trzaskający dźwięk, którego źródłem były rozgrzewane, przygotowywane do bitki stawy młodzieńca.
- Wszystko dozwolone, prócz śmierci. Typowe, hehe - rzuciła luźno, przyjmując odpowiednią pozę i zahaczając leciutko o podłoże jedną końcówką swojej tymczasowej broni. - Zaczniemy powolutku, ne? De-wu? - I skoczyła po tej kwestii do przodu, bez zbędnych ceregieli czy krążenia wokół siebie atakując nowo otrzymanego oponenta w celu zobaczenia tego, z czego też jest on zrobiony. Natarcie jej było nieskomplikowane i śmiesznie proste: pchnięcie jednym końcem kija w klatkę piersiową partnera sparingu i zripostowanie drugim ewentualnej, wyprowadzonej przez niego kontry. Nie zwlekała, nie rozgadywała się - khem - i nie zadawała (głupich) pytań - na to przyjdzie pora później, już po walce. Wtedy nasyci swoją ciekawość, choćby miała wyrywać się z zaciągających ją do kwatery lub 'szpitala', szorstkich rąk - ponieważ wreszcie coś się działo; wreszcie mogła się rozruszać; wreszcie spotkała kogoś innego prócz Nauczyciela i naukowców. Cóż za dzień, ha!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czekał na dźwięk rozpoczęcia walki. Spodziewał się do tego, iż jego przeciwnik będzie dość gwałtowny, z resztą jak połowa podobnych im obiektów. Widząc jak jego przeciwnik ruszył szarżą w jego kierunku adrenalina zaczęła wypełniać jego żyły. Poczuł jakby wszystko momentalnie zwolniło.
Spojrzał na czubek wykierowanego w jego stronę "miecza", kierował się mniej więcej w stronę jego klatki piersiowej. Kyofu jednak nie wiedział czemu, skoro właśnie w tych okolicach trzymał gardę.
Blondyn w pewnym momencie wykonał zamaszysty ruch prawą ręką i zbił bokiem dłoni drewniany oręż z jego pierwotnego toru, następnie złapał go i z nieodpowiadającej jego posturze siłą, pociągnął dziewczynę w jego kierunku, by następnie bez zbędnych ceregieli wysadzić jej z głowy w twarz, łamiąc przy tym jej nos.
Po tym jakże finezyjnym ataku wykonał kopnięcie z pół obrotu, przez plecy wymierzone w je prawy bok.
Gdy dziewczyna upadła, Kyofu ruszył w jej kierunku i pewnie rzuciłby się na nią zaczynając bezlitosne okładanie jej twarzy pięściami, dopóki nie straciłaby przytomności, lecz męski głos, który nagle wydobył się z głośników zatrzymał blondyna.
- Stop! Ritsu, naprawdę myślisz, że zdołasz pokonać obiekt, który przyprowadzony to w kajdanach przez dwójkę rosłych dorosłych, w pełnym uzbrojeniu?
Przez głośnik było słychać, niewyraźny, lecz odczuwalnie pełen rozbawienia i pogardy, śmiech.
- Ten chłopiec, którego tak bardzo nie doceniłaś, jest szkolony od najmłodszych lat by zabijać i wbijać w ziemię znacznie górujące nad nim siłą jednostki, a ty zwyczajnie rzuciłaś się na niego szarżą z drewnianym kijkiem... Jesteś głupia?

Blondyn stał tylko, jakby komenda "Stop" całkowicie zamroziła jego wszelakie funkcje bojowe, niczym robot, któremu zatrzymano możliwość odczytu sekwencji danych do działania. Specjalnie nawet nie wsłuchiwał się w słowa, najwyraźniej rozbawionego doktora, czekał tylko, aż dziewczyna wstanie.

- Teraz się postaraj, bo inaczej go nie zatrzymam, a on z chęcią rozprułby ci flaki gołymi rękoma. Prawda Kyofu?
Pierwsza część jego wypowiedzi była dość cierpka, lecz wypowiedzenie imienia blondyna, brzmiało jakby zwracał się do małego pieska - przesadnie pieszczotliwie i "słodko".
Kyofu przybrał ponownie bojową pozę, wnioskując z wypowiedzi naukowca. Kolejna runda zacznie się za chwilę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dla niej nie było aż tak ważne to - a przynajmniej nie w tamtej zacnej, rozpoczynającej całą tę porąbaną znajomość chwili - w jaki sposób ustawiona była garda przeciwnika czy jaką zmyślną, niezachwianą pozycję przyjmował. Średnio istotny był wykorzystywany przez niego styl walki, mało znaczące były również dzierżone przez niego bronie - bądź też ich brak, jak to było w tym przypadku. Rzecz najbardziej i szczerze ją ciekawiąca dotyczyła tego, w jaki sposób nadmienione elementy użytkował i w jaki sposób z ich pomocą przechylał szalę zwycięstwa na swoją stronę. Bo jednym jest dać wytresowanej małpie groźną, niszczycielską broń, a drugim pomyślunek z jej strony i sprawne, właściwe zastosowanie podarowanych jej, cudownych prezentów - te zabójcze i niebezpieczne, i śmiercionośne są najlepsze, heh. Ritsu pozytywnie toteż dała się zaskoczyć umiejętnościom przedstawionym przez przyprowadzonego do jej skromnej sali treningowej chłopaczka, który sponiewierał ją i powalił na chłodną, kafelkowaną podłogę - serio powinni rozwinąć tu jakiś mięciutki, wygodny dywan, z całym tym czasem, jaki białowłosa przeleżała na tej niezbyt przyjaznej posadzce - dwoma celnymi, prawidłowymi w mechanice i użyciu ciosami - wyraźnie widać było, iż nie marnował on energii i czasu na robienie zbędnych, akrobatycznych ruchów. Spoczywając tak sobie luźno na plecach i smakując w ustach własną, szkarłatną jak jej śliczne ślepia krew, kobieta usłyszała nieznajomy, przemawiający do niej z głośników głos. I poczęła się śmiać.

Głośno, maniakalnie, szalenie i niekontrolowanie.

Nie powstrzymywała - nie próbowała nawet - tego wybuchu duszącej, palącej płuca wesołości, niemalże krztusząc się podczas niego swoją zostawiającą na języku metaliczny posmak posoką. Wreszcie - po minutach się ciągnących i dłużących - opanowała się na tyle, aby przekręcić się na bok i pochwycić niezmordowanie, niezachwianie za leżący obok niej wiernie, drewniany kij. Podniosła się po tym prężnie, szybko - szybciej niż poprzednio, z rozpaloną w serduszku determinacją, ponieważ przeciwnik okazał się interesujący oraz godny uwagi - na nogi i lekko przeciągnęła dla rozluźnienia spiętych otrzymanymi uderzeniami mięśni.
- Jacy Wy wszyscy drętwi jesteście, hehe - rzuciła raźnie w pustą przestrzeń, szczerząc się szeroko do wnętrza swojej bordowej, prawie że płaskiej na zewnątrz maski. - Rozpruwać, kaleczyć, dziurawić, rozszarpywać, dźgać, szatkować i katować~ - wyśpiewała dźwięcznie swoim nieco ochrypłym naturalnie głosikiem, ruszając ponownie i dziarsko na ustawionego w bojowej pozie przeciwnika. Z początku wyglądało to niby poprzednia szarża - dzika, prosta, śmiało można by rzec: na oślep i bezmyślnie - lecz szybko okazało się, iż tak nie było. Znalazłszy się tuż-tuż przy Kyofu - w miejscu, gdzie poprzednio wykonała pchnięcie w jego klatkę piersiową - prześlizgnęła się obok chłopaczka pięknym, acz krótkim piruetem - coby czasu nie tracić i niepotrzebnie się nie wystawiać - i zasadziła młodocianemu oponentowi z końcówki operowanej broni w bok-tył (prawie na zgięciu) kolana - prędkie, proste dźgnięcie - po czym czym podczas kolejnego tanecznego, lecz niewygórowanego obrotu uderzyła go mocno i z ogromną satysfakcją drugim końcem w tył głowy - już nie dźgnięcie, a machnięcie orężem. Po tym wszystkim odskoczyła do tyłu niby sarna na psychotropach w celu uniknięcia potencjalnej kontry - nie wiedziała jeszcze dokładnie, na co go stać. A nuż nawet (lekko) ogłuszony da radę coś zmajstrować, un - chichrając się przy tym pod zakrwawionym nosem i wypatrując czerwonymi oczyma luk w obronie tymczasowego wroga.
- Zdzira nie podda się tak łatwo, jest twarda i szurnięta. No i też szkolona prawie od szczeniaka - odezwał się jakby od niechcenia jej jakże wspaniałomyślny, cudowny Nauczyciel, nosząc zapewne teraz na twarzy ten swój irytujący, wpieniający niemożliwą liczbę osób uśmieszek. Świetnie zdawał on sobie sprawę z tego, że walka na bliskim dystansie jest przekleństwem dla Ritsu i był ciekawy tego, jak białowłosa poradzi sobie w takiej sytuacji z obcym, niespotkanym wcześniej przeciwnikiem. Gdyby tylko miała swoją kosę albo testowany niedawno na strzelnicy karabin, to walka ta byłaby kompletnie inną historią. No ale cóż... trzeba bawić się tymi zabawkami, które leżały akurat w piaskownicy i ona zamierzała w pełni je wykorzystać.
Hehe~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czekając na kolejną turę starał się zrozumieć styl walki swojego obecnego przeciwnika, którego jednak nie było proste od razu ogarnąć po jedne wymianie ciosów i to zdecydowanie nie pokazujących żadnych umiejętności - a co najmniej tych prawdziwych- Ritsu.
Jej psychiczny dialog, lub zasadniczo monolog, bo blondyn jej nie słuchał - poleciał w eter całkowicie mijając przyszłego eliminatora. Stojąc dalej w swojej niewzruszonej pozie oczekiwał ataku ze strony dziewczyny, który notabene miał zaraz zostać dokonany.
Patrzył uważnie na trzymany przez szarżującą kobietę oręż, wszystko zdawało mu się lekko spowolnione z powodu adrenaliny.
Kolejna idiotyczna szarża raczej nie wchodziła w grę, więc Kyofu lekko się zdziwił widząc podobną sekwencję ruchów, jednocześnie coś go przestrzegało przed zmianą obrony i nadal stał z ustawioną ciasno gardą.
Kiedy kobieta wykonała zwód wzrok Nisshoku zdążył jedynie zaobserwować część jej sylwetki, która zaraz zniknęła za jego plecami.
Poczuł silne uderzenie w okolicy kolana przez co poleciał w dół, właśnie na to uderzone kolano, na którym zostało wymuszone zgięcie. Instynktownie przerzucił ręce za głowę by chronić czuły punkt, lecz mimo iż impet uderzenia został trochę zablokowany, to nadal bolesny, a chłopak dostał mroczków przed oczami.
Kobieta jednak nie atakowała dalej tylko odskoczyła.
Była to prowokacja? Chciała z niego zakpić, czy może jej psychoza kazała jej się z nim bawić? Czy wolała unikać ewentualnej walki na bliskim dystansie?
Fakt, że Kyofu czuł iż w takiej pozycji raczej nie udałoby mu się wykonać dobrej kontry, powodowało w nim pewną dozę przypuszczeń. Jednocześnie zdecydował się im zaufać i postawić wszystko na jedną kartę...

Wstał lekko oszołomiony i nabrał w dech, lecz zaraz szybko przybrał dziwną gardę(?). Położył na potylicy obie ręce, zasłaniając twarz i przyciskając brodę do torsu, ten zabieg miał jak najbardziej obniżyć prawdopodobieństwo otrzymania jakiegoś krytycznego ciosu od swojego przeciwnika, który mógł go automatycznie wyłączyć z walki.
Ta dziwaczna postawa obronna ograniczała jego pole widzenia, tego nie można było w żaden sposób podważyć, czy też zniwelować, bo przecież przeźroczystych ramion nie dostanie prawda?
Mocniej osadził swoją osobę na nogach, lekko się na nich uginając, widocznie gotowy do szarży, którą błyskawicznie wykonał.
Biegł teraz rozpędzony na Ritsu niepozostawiająca jej wiele czasu na reakcje, chciał ją jak najszybciej sprowadzić do parteru.

Mimo że nie było po nim tego widać, to psychopatyczna osobowość Ritsu działała także na niego, niczym kluczyk powoli przekręcający się w zamku, który przy każdym najmniejszym ruchu wyzwalał jeszcze uśpioną, psychopatyczną osobowość blondyna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Niezwykle pozytywnie zaskoczyły ją działania oraz prędkie reakcje jej zacnego, wyszkolonego - jeśli wierzyć słowom 'z góry' - przeciwnika, który zdawał się niesamowicie wprawiony w walce wręcz i ogólnie na bliskim dystansie. Nie dość, że czuła na sobie jego uważne, analizujące spojrzenie - coś, co bez najmniejszych problemów zdolna była docenić i pochwalić, jako że sama obserwowała go niby głodny, gotowy do natarcia sokół - to jeszcze udało mu się częściowo zablokować jej szybkie, mocne dźgnięcie kijem skierowane w tył jego głowy. Dzięki temu defensywnemu manewrowi otrzymał on tylko ułamek obrażeń, jakie mogły wstrząsnąć jego mózgownicą i pogruchotać nieco należące do niego kosteczki, co z kolei doprowadziło do tego, iż możliwe było uczynienie przez niego sprawnej, dzikiej kontry. Ritsu w życiu nie spodziewałaby się ataku polegającego na wykonaniu dziwnej - chroniącej skrzętnie to, co skrywało się pod szanowną czaszunią - gady i nagłym, naładowanym impetem zaszarżowaniu w jej stronę. Zdumienie jej i zaskoczenie tego typu ofensywą wywodziło się głównie z braku posiadanego doświadczenia dotyczącego potyczek na niedalekim dystansie, które wychodziło z faktu, iż do tego czasu sparringowała się - czy raczej: torturowana i męczona była - wyłącznie ze swoim jakże cudownym, łaskawym Nauczycielem. Mężczyzna ten okrutny i bezlitosny posiadał utarte schematy oraz określone, ułożone plany postępowań, także czynione przez nowego partnera pojedynku improwizacje zbiły ją porządnie z tropu.

Czuła - doskonale, wyraźnie i boleśnie - jak powietrze zostaje gwałtownie, okrutnie wybite z jej płuc wtedy, gdy Kyofu wpadł na nią ze sporą - nabraną podczas wybicia i z pomocą właściwego rozłożenia swojego ciężaru - szybkością oraz, co za tym szło, siłą. Powalona na kafelkowany, chłodny grunt nie mogła - nie miała jak - powstrzymać wymykającego się z gardła, zduszonego sapnięcia, które rozbrzmiało w tym niemalże pustym - nie licząc paru morderczych zabawek i ich, zmagających się i obijających, kaleczących nawzajem - pomieszczeniu niczym wystrzał z tonowej, potężnej armaty. Mimo wszystko nie wypuściła z rąk dzierżonego, zbawiennego kija, a jeszcze mocnej zacisnęła na nim swoje blade, smukłe palce - knykcie aż bialutkie się zrobiły, hah. Bardzo wspomogło ją w tej kiepskiej dla niej sytuacji to, iż podczas zderzenia, jakie jej zafundował jej oponent wychyliła się lekko do przodu, przez co nie rąbnęła niechybnie tyłem głowy w nieprzyjazną, twardą podłogę - co prawda ucierpiały przez to bardziej jej plecy, zwłaszcza niższe partie, ale przynajmniej nie została ogłuszona lub zamroczona, co wyłączyłoby ją z pewnością z dalszej, zalanej adrenaliną potyczki. A tego nie chciała, oj nie. Złapawszy oddech i ogarnąwszy się po upadku, białowłosa, niezrównoważona niewiasta zachichotała głośno i nad wyraz wyraźnie. Zadowolenie, ekscytacja i czysta, nieposkromiona radość zalewały ją na przemian szarpiącymi, wysokimi falami, napawając ją zbawiennym i błogim uczuciem, że żyje. Bez zbędnego zawahania i katastroficznego zwlekania rzuciła się na powrót w rozgrywkę 'Zlej Drugiego na Kwaśne Jabłko', przerzuciła trzymaną broń do lewej ręki i zamachnęła się, planując uderzyć - ponownie w ruchu dźgającym, tym razem jednak od boku - jednym jej końcem w ucho Kyofu - powinno być dostępne, jeśli trzyma dłonie na potylicy i zasłania ramionami twarz. Zobaczymy, co to da, un!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wpadł z swojego przeciwnika z dość dużą siłą, która wprawiła jego także w lekkie zachwianie, mimo wszystko tępy ból głowy dawał mu się lekko w znaki. Jednak to nie był główny problem, tym był jego przeciwnik, który podniósł się szybciej niż blondyn się spodziewał. Uprzednia dziwna garda znikła zaraz po uderzeniu, wiec mógł tym rozczarować Ritsu, oczekującą, że ten nadal będzie tkwił w tej dziwnej pozie po tym jak ta poczuła chłód posadzki.
Patrząc z tlącym się niewielkim ognikiem złości w oczach, Kyofu przyglądał się temu jak dziewczyna wstała z posadzki, momentalnie przybrał także gardę, wyglądała dość standardowo, lecz jego dłonie nie były zaciśnięte w pełną pięść, jedynie palce były podkulone, ale reszta dłoni była otwarta.

Kiedy kobieta rzuciła się w jego kierunku z szarżą, czas dla chłopaka lekko zwolnił. Niebieskie ślepia uważnie podążały za każdym nawet najmniejszym ruchem ciała Ritsu, co okazało się kluczowe.
Widząc jak kij mknie w kierunku jego głowy, ciało przyszłego eliminatora zadziałało odruchowo, wręcz mechanicznie, jakby nie był człowiekiem.
Jedną dłonią zblokował kij go chwycił jednocześnie z nieoczekiwaną jak na jego wiek siłą obrócił drewniany oręż kobiety i drugą wolną ręką, a dokładniej jej łokciem, zadał cios w głowę...

Baw się, zabijaj, kalecz, maltretuj... Masakruj!

Psychopatyczne myśli chłopaka zmąciły jego klarowny, jeszcze chwilę temu, umysł godny najwybitniejszego żołnierza.
Przez maskę wydobył się stłumiony śmiech.
Pociągnął mocniej za kij by go wyrwać z rąk Ritsu. Następnie chciał ją odepchnąć, gdyby znajdowali się nadal na dość bliskim dystansie, kij natomiast odrzucić gdzieś w głąb wielkiego pomieszczenia. Jednak jeśli ta sama by odskoczyła odrzuciłby jedynie kij.
Chciał zmierzyć się z nią na pięści, zdążył już wyczuć, że jest słaba na bliskim dystansie, ale w takim wypadku każda inna osoba wolałaby ją wyeliminować kiedy miała na to okazje, jednak nie Kyofu, którego umysł własnie zaczął się staczać mimo leków.
- Pobawimy się? - odezwał się pierwszy raz od początku ich spotkania, w najbardziej słodki, ale zarazem psychopatyczny sposób jaki potrafił wydobyć się zza tej maski.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down



Wbrew temu, jak białowłosa, szalona dziewoja wyglądała - chude chucherko, które porwałby do dzikiego, zwariowanego tańca najlżejszy, najwątlejszy podmuch wesołego wiaterku - nie była ani słaba, ani też mało wytrzymała: po części ze względu na odziedziczonego po matce, wzmacniającego jej organizm Wirusa, jak również dzięki wyczerpującym, morderczym treningom serwowanym jej dzień w dzień przez cudownego, szanownego - okrutnego, bezlitosnego, tyranicznego - Nauczyciela. Niezdolna była do zliczenia tych wszystkich razów i momentów, podczas których leżała na zimnej, twardej posadzce kompletnie wypłukana z sił oraz tak typowej dla niej, wydawałoby się nieskończonej energii, krwawiąc przy tym z otrzymanych od łaskawego - przepełnionego szyderczością, złośliwością i jadowitością - Instruktora obrażeń; licząc w myślach purpurowe i żółte, i zielone siniaki; czując wyraźnie, intensywnie wszyściutkie pęknięcia i nawet zdarzające się czasami, bolesne, wgryzające się w umysł gorzkim, niepuszczającym cierpieniem złamania. Jedyne, na co zdolna była w tamtych chwilach - wrytych, wbitych w jej pamięć tak samo, jak każda wizyta u Naukowców - to śmianie się: głośne, niekontrolowane i zabawione czymś, co nikomu słuchającemu się nie podobało. Zdanie innych w tej kwestii z jednej strony mało ją obchodziło, z drugiej niezmiernie, paląco ciekawiło, ponieważ Ritsu zainteresowana była głęboko oraz namiętnie najróżniejszymi, ludzkimi zachowaniami oraz reakcjami na nietypowe zjawiska, dziwne zdarzenia i nieszablonowe poczynania pojedynczych jednostek. Obserwowanie przypadkowych person i sprawdzanie tego, jak zareagują w danej sytuacji było jej malutkim, drobnym hobby.

Zdziwieniem lekkim było dla szkarłatnookiej to, iż przeciwnik jej po swoim śmiałym, frontalnym ataku nie przeszedł do następnego, potężnego natarcia - jedynym wytłumaczeniem dla tego braku połączonej, powiązanej ofensywy było to, iż sam ucierpiał w jakimś stopniu przy wykonywaniu swojej dzielnej, torpedowej szarży. Ucierpiał na tyle, że białowłosa zdolna była poderwać się na nogi i wyprowadzić tuż po tym skromną, stosunkowo prostą kontrę, nim temu udało się do końca otrząsnąć oraz postąpić naprzód z kolejnym, bolesnym dla niej ruchem. Chłopak ustawił, jednakże, porządną gardę w czasie, kiedy Ritsu gramoliła się do pionu, co pozwoliło mu w konsekwencji na sprawne zablokowanie - a raczej, załapanie - wykonanego z pomocą drewnianego kija ciosu. Niewiasta parsknęła, uchylając się przed nadciągającym uderzeniem łokciem - musiałaby być ślepa, żeby nie dostrzec tego ataku - i luzując przy tym zaciśnięte na broni, blade palce, nie chcąc mieć ich wykręconych przez zadziwiająco mocne obrócenie, przekrzywienie drzewca przez jej wspaniałego, zaskakującego oponenta. Przekrzywiła delikatnie, lekko głowę, słysząc wyrywający się z gardła młodzieńca, stłumiony śmiech, odpowiadając na niego niewidocznym przez maskę, szaleńczo szerokim uśmiechem. Dobrze było wiedzieć, że nie tylko ona świetnie się tutaj bawi, ne! Zachichotała pod zakrwawionym nosem, oblizując usta z zaschniętej, bordowej posoki i przechylając się nieznacznie do przodu. I to był jej błąd, gdyż zastosowane przez Kyofu pociągnięcie nie tylko wyrwało jej oręż z dłoni - co nie było nazbyt trudne przez to, że poluzowała wcześniej swój chwyt na nim - ale też posłało Ritsu gwałtownie, mocno do przodu w nagłej, tragicznej utracie równowagi - nie było szans na zatrzymanie się, nie przy tych chaotycznie stawianych i potykających się krokach. Chłopak zamierzał odepchnąć ją wolną ręką - drugą mając jeszcze zajętą przez kij - jednak czerwonooka zbiła na bok jego przedramię swoim i, prosto mówiąc, wpadła mu z impetem w ramiona. Ufnęła i zamrugała parokrotnie, praktycznie zawisając na swoim przeciwniku i zakleszczając palce na jego ubraniach w próbie odzyskania oraz ustabilizowania gruntu pod niepewnymi, 'pijanymi' stopami.
- Yare, yare~. Miałabym odmówić tak słodkiej, ślicznej prośbie? - rzuciła po momencie z głosem wręcz ociekającym czystym, lepkim rozbawieniem, nie będąc w stanie powstrzymać gotującego się w krtani, wypełzającego na zewnątrz śmiechu. Cała ta sytuacja.. - Nie sądzisz jednak, że masz teraz nieuczciwą przewagę, hm? - zapytała mrucząco i z droczącą, przekomarzającą nutą, nie odsuwając się od oponenta, a zerkając tylko na niego niewinnie z dołu.


Ubiór i wygląd - Jak w profilu
Dodatkowe informacje - Brak
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności prowadzenia lub zakończenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach