Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 11.04.17 13:55  •  Green moon [Kirin, Fenrir] - Page 2 Empty Re: Green moon [Kirin, Fenrir]
Bycie w horrorze klasy D brzmi jak połowa jego życia, mimo to nie czuł się na tyle komfortowo żeby udawać zombie z teledysku MJ. Zamiast tego rozglądał się po terenie, dochodząc do tych samych wniosków co Kirin, w końcu oboje byli na podobnym poziomie głupoty.
Światło - fajnie. Ciemność - niefajnie. Brzmi logicznie.
Jego rozważania na temat szans na ucieczkę rozwiązały się jednak same w trakcie szarpnięcia. Kirin dobrze uczynił, było blisko żeby Doberman uciekł w drugą stronę. Jeżeli mu się udało pochwycić okoliczną pochodnię dającą bezpieczne światło, to odruchowo po nią sięgnął, no chyba, że były przymocowane do ziemi w taki sposób, że na pierwszy rzut oka widać niemożność wyciągnięcia ich z niej.
Zanim jednak porządnie się rozpędził, co próbował zrobić od samego początku, wyciągnął z kieszeni scyzoryk i wysunął z niego nożyk.
Jeżeli ich ekipa była większa niż dwójka psiaków i tajemnicza kobieta, to dźgnął jedną z dodatkowych osób w momencie kiedy byli już na niebezpiecznym terenie w udo. Nic osobistego, ale ktoś widocznie musiał tu paść trupem, a nie miał zamiaru pozwolić na to, żeby był to ich przewodnik albo Kirin. Starał się jednak zrobić to na tyle dyskretnie, żeby nikt go nie posądził o dywersję. W końcu każdemu może się nagle zdarzyć upaść w ciemnym lesie, a krzyki bólu łatwo można pomylić z krzykami przerażenia.
Starał się trzymać na tyle szybkie tempo aby być tuż obok żyrafa i przewodniczki, nie chciał biec na przedzie bo nie znał trasy i bał się o ewentualne pułapki, których nie zdążyłby wyminąć jako pierwszy ze stada. Mimo to dawał z siebie wszystko żeby nie zostać w tyle, zwłaszcza, że okoliczna fauna do tego nie zachęcała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.04.17 16:38  •  Green moon [Kirin, Fenrir] - Page 2 Empty Re: Green moon [Kirin, Fenrir]
Dwójka wybrała odważną drogę ucieczki. Postanowili wałczyć. Walczyć o życie, czyli o coś, co podobno jest najcenniejsze w tym parszywym świecie.
Fenrirowi nie udało się pochwycić pochodni. Była wbita głęboko w ziemię. Może to i lepiej - bestie złapałyby ich znacznie szybciej. Za to plan z wbiciem przypadkowej osobie ostrza w nogę w celu unieruchomienia jej powiódł się, a on sam pozostał niezauważony. Ofiara upadła z krzykiem przerażenia. Chwilę potem dopadły ją... no właśnie - bestie, czy te podejrzane istoty?
W końcu obaj upadli, chowając się za lekkim, kamienistym uniesieniem. Ciała potrzebowały chwili na uregulowanie oddechow. Serce zwolniło, adrenalina spadła a dwójka dopiero teraz odczuła delikatne zmęczenie. To była rozgrzewka przed prawdziwą ucieczką, a raczej grą, która ich czeka.
Kątem oka dostrzegli ruch. Odwrócili głowy niemal jednocześnie, patrząc w tamtą stronę. Zielonooka przykładała palec do ust, dając wyraźny sygnał, by zachować ciszę. Zapanowała ona na chwilę, lecz szybko została zszargana głuchym i ciężkim warkotem, odgłosem łamanych gałęzi i zapachem zaschniętej krwi w powietrzu. Po drugiej stronie dwójki psów przebiegło kilka sztuk chudych, krwiożerczych zwierząt.  
Za kobietą pojawiło się kilkunastu następnych uciekinierów. Byli różni, jednak cel posiadali ten sam. Przeżyć. - Musimy dotrzeć do granicy. - szepnęła kobieta, rozglądając się niespokojnie - ...jak najdalej od nich.
Ponownie cisza. Bestie zdały się kontynuować łowy w innych obszarach lasu. A może czają się gdzieś w zaroślach? - A tak w ogóle, to... mówcie mi Elsa. - Może właśnie szykują się do ataku? Tu nic nie małym obrębie. Strefie, gdzie poczuje się bezpieczniejszy. A każdy bezpieczeństwa pragnie.
- Ci, których nie udało się zahipnotyzować, mają w sobie jakiś dar, moc, cząstkę czegoś niepojętego. - powiedziała nagle kobieta, wiedząc, że wielu z obecnych nie wie nic na temat całej sytuacji i dziwnej grupki istot w powłokach ludzi. To na niej spoczywał obowiązek wprowadzić ich wszystkich w zasady tej dziwnej rozgrywki. Grono uciekinierów powiększało się, co sprowadzało na grupę ryzyko ataku ze strony wygłodniałych bestii. - ...wśród nas jest zdrajca. Jeden z nich. Będzie chciał nas poprowadzić w złym kierunku - czyli do miejsca, gdzie prowadziła nas horda ICH. Teraz wszyscy musieli się zastanowić. Fenrir i Kirin również. Gdzie iść? Gdzie jest granica? Nie było innej opcji - należało zaufać swoim zmysłom i przeczuciu, szybko odnaleźć zdrajcę bądź po prostu oddalić się od grupy i samemu znaleźć wyjście z tej złowrogiej puszczy.
Nagle okoliczne krzaki zaszeleściły złowieszczo, doprowadzając zgromadzonych tu ludzi do stanu przedzawałowego. Fałszywy alarm - zza nich wyłoniła się trójka następnych "szczęściarzy". Idźcie na zachód... inaczej zginiecie, wszyscy... - głos okazał się być słyszalny tylko dla Kirina. - Idziemy na wschód. - powiedziała Elsa, przerywając rozmyślania wymordowanego. Musieli obrać sobie jakiegoś przywódcę, inaczej ich grupa podzieli się na kilka mniejszych, a tego raczej nikt nie chciał.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.04.17 18:43  •  Green moon [Kirin, Fenrir] - Page 2 Empty Re: Green moon [Kirin, Fenrir]
Przynajmniej ani jedno nie rzuciło im się do nóg. Bez reakcji rzucił przelotne spojrzenie pochwyconemu przez bestie mężczyźnie, dostrzegając błysk ostrza w ręce Fenka. Nie musiał się wysilać, by domyśleć, co miało miejsce, ale nie obchodzili go inni, nie był aż tak wielkoduszny. Sam by to zrobił, gdyby miał przy sobie jeden ze swoich cennych noży. Najwyraźniej jednak jedyną bronią, którą w tym momencie posiadał było własne ciało.

- Mam w sobie cząstkę żyrafy, a ten obok cząstkę idioty, nie uważam tego za bardzo cenne dary. - Odpowiedział Kirin niszcząc wytworzone przez nią sacrum słów. Nie wierzył w takie duperele, widział jednak krew pod nogami i to jej istnienia nie trzeba było mu na siłę udowadniać. Wyraźnie więc oddzielał granicę pomiędzy wchodzeniem w sferę jakichś pięknych iluzji, od tego, co było pewne, czyli że jeżeli się nie ruszą, to bestie ich pożrą.
- Jak wygląda ta granica? - Zapytał, przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji.
Nie był zbyt skory do dzielenia się z reszta tym, że w głowie pojawił mu się głos. Bo nie był to pierwszy raz, Alicja cały czas mu dogadywała, a mógł przysiąc, że czasami więcej głosów pojawiało się w jego umyśle. To, co na pewno wiedział o osobach w swojej głowie, to że zawsze miały rację, ale już po fakcie. Nie mogły wiedzieć więcej od niego samego, chyba że mieszały do tego wspomnienia z życia sprzed amnezji, ale tym wykazywała się tylko dziewczynka.
Był to więc ktoś z zewnątrz, być może w zasięgu wzroku. Nie przejmował się tym, że tak otwarcie każdemu się przygląda i macha głową, w poszukiwaniu ewentualnego właściciela mowy.
- Wschód? Czy wszyscy tutaj idą na wschód? - Zapytał, chcąc się utwierdzić, machając podenerwowany ogonem na boki. - Zeżrę każdego, kto będzie chciał się rozdzielić. Idziemy wszyscy razem, albo nie idziemy wcale.
Kłapnął zębami. Skoro wszystkim odebrano broń, to nie był wcale mniej uzbrojony od chociaż jednego obecnego, a co do siły własnego ciała, to twardo w nie wierzył. No i chciał wiedzieć, ilu i kto dokładnie otwarcie zaoferuje udanie się na zachód. Jeżeli nie miał odwagi powiedzieć tego osobiście i postanowił podpuścić Kirina, to musiał być jakimś tchórzem i słabeuszem. No i miał jeszcze Fenka. Póki ten nie odwali czegoś takiego, jak: "rozdzielmy się, woohoo", to mają podwójną siłę.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.04.17 19:30  •  Green moon [Kirin, Fenrir] - Page 2 Empty Re: Green moon [Kirin, Fenrir]
Słysząc o tym, że ma w sobie jakiś dar, otworzył szerzej oczy. Mama zawsze mu mówiła, że jest specjalny, chyba w końcu się dowiedział dlaczego.
- Ja może mam w sobie cząstkę idioty, ale przynajmniej jednego. Nie to co ty, schizofreniku rogaty ty.
Zdziwił go jednak tekst o jakiejś granicy. Był w stu procentach pewien, że jego paszport jest przedawniony, a nie widziało mu się kopać tunelu czy uprawiać skoki nad murem. Lata już nie te, kości łamią, smar wysycha.
Słysząc propozycję drogi, postanowił chwilę jednak nad tym zadumać, zwłaszcza, że drugi idiota przystawał na propozycję, a to oznaczało rychłe kłopoty.
Cóż, niestety jest na to za głupi, przynajmniej w tej sytuacji.
- Nie żebym źle o nim mówił, ale ten żyraf potrafi odgryźć dupę przy samej szyi więc nie polecam. Jestem za wschodem..to na prawo, nie? Idę tam gdzie ten kretyn, polecam wam też.
Po upewnieniu się gdzie jest każdy z kierunków, klepnął soczyście Elsę w plecy ludzką łapą żeby dodać jej otuchy, po czym powoli zaczął się wychylać zza skały, chcąc przy tym zbadać teren.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.04.17 18:18  •  Green moon [Kirin, Fenrir] - Page 2 Empty Re: Green moon [Kirin, Fenrir]
Poddali się ulegle otaczającej ich ciężkiej atmosferze. Czuli to napięcie, ściskające ofiarę za gardło. Mimo to zdołali opanować w pewnym stopniu strach i inne, nieodkryte lęki wewnątrz niego - ogarnęli wewnętrzną, słabą istotkę i zaczęli myśleć całkiem trzeźwo.
Kobieta spojrzała na Kirina bystrym spojrzeniem, nie odrywając go przez dłuższą chwilę. Wymordowanemu wydawało się, że ta, patrząc mu prosto oczy, skanuje powoli jego duszę, chcąc dorwać się do niej i... pożreć. Niczym demon, z początku udającym przyjaciela, na końcu okazując się kolejnym wrogiem. - Moje przeczucie mówi mi, że nie mamy wyjścia, musimy słuchać swoich wewnętrznych głosów, Kirinie.
"Wewnętrzny głos" dobermana ucichł na dłuższy czas, nie odpowiadając na zadane przez niego pytanie. Odbiło się ono echem o ścianki jego umysłu, po czym zniknęło w otchłani niepojętych jego zakątków. Głos odpowiedział jednak potem, w najmniej spodziewanym momencie. - Głupcze! - usłyszał mężczyzna, czując po chwili przeszywający go ból w okolicach skroni. Pulsujące, nieprzyjemne uczucie stopniowo znikało, w końcu pozostawiając go z pustką w głowie i zdezorientowaniem. Znowu - mnóstwo pytań i żadnych odpowiedzi na horyzoncie...
Mimo to ruszyli naprzód. Na wschód, tak jak prowadziła kobieta. Ból skutecznie omamił Kirina, który zdawał się być teraz nieobecny i gdy ten w końcu doszedł do siebie, wszyscy byli już w drodze. Nie miał wyjścia - musiał kierować się na wschód, wraz z nimi. - Zawróć! - usłyszał ponownie i ponownie poczuł ten sam ból. To coś nie próbowało z nim nawiązać konwersacji a wpłynąć na jego działanie, następne kroki. To, czy mu się uda, zależy jedynie od Kirina i jego siły.
Nagle grupa weszła na ogromna, pustą polanę. Tańczące zboża na wietrze tworzyły niesamowite wrażenie poruszających się, wściekłych fal na wzburzonym morzu. Wszystko to oświetlane przez księżyc w pełni, który w końcu odważył się wychylić zza chmur.
Na środku polany znajdowały się małe ruiny. Pozostałość po jakiejś zapomnianej świątyni. - Musimy odpocząć. - znajomy, kobiecy głos. - Schowamy się w ruinach. Rozpalimy ognisko. Ktoś jednak musi pilnować, by to ciągle się paliło. - miała rację. Te dzikie stworzenia bały się jasności i ciepła. - Potem ruszymy dalej. - po tych słowach wszyscy ruszyli w stronę ruin, w końcu mogąc paśc na ziemię z ulgą. Kilka osób czujących się jeszcze na siłach pozbierała okoliczne gałęzie, wrzucają wszystko na środek ruin. Kobieta pstryknęła palcem, z których iskra rozpaliła na suchych gałęziach ogień.
Grupka zdawała się rozluźnić. Zmowa milczenia minęła, większość rozmawiała teraz swobodnie ze sobą, starając się jednak zachować granice bezpieczeństwa. Lepiej, żeby nie zainteresowali niczego groźniejszego od stworzeń lubujących się w ludzkim mięsie i bojących się światła... - Kirinie, Fenrirze, czy możecie popilnować ognia? - spytała nieznajoma. Nikt nie protestował. Wręcz przeciwnie - u większości zagościł szczery uśmiech ulgi. Nie każdemu spasowałaby rola strażnika, który nie może zmrużyć oka ani na chwilę... tracąc czujność często traci się również życie. Kobieta zajęła się sprawdzaniem okolicznych krzaków, dokładnie obserwując rosnące tam rośliny i mchy.
15 minut później...
Do dwójki dobiegły czyjeś krzyki. Ich źródło znajdowało się gdzieś w pobliżu ogniska, które nadal paliło się w najlepsze, dając nadzieję na lepsze jutro. Dwójka podbiegła prędko, wyłaniając się po chwili z krzaków. W tym samym czasie dostrzegli ciało wijące się jeszcze w agonii, leżące na środku przerażonego ludu. Mężczyzna. Leżał twarzą do ziemi, z dziwnie powyginanymi kończynami, co wskazywało na nagły, niespodziewany cios. Głowę przebitą miał strzałą z białymi runami przy końcu.
Wymordowani nie zdołali się temu nawet przyjrzeć. Kolejna strzała trafiła następną osobę w samo serce. - Uciekać! Nikt nie jest tu bezpieczny... do ruin! - krzyknęła kobieta. Fala strzał z kierunku północnego, tnących powietrze niczym najcieńszy, najostrzejszy sztylet. Ludzie padali zazwyczaj po jednym, celnym strzale w serce, szyję, klatkę piersiową bądź głowę. Wszyscy żywi pobiegli w stronę mrocznego wejścia, które sprawiało wrażenie, jakby nie było już z niego powrotu...
Do wejścia zdającego się być ich ostatnią nadzieją dzieliła uciekających spora odległość. Kirin był blisko, biegł szybko, jednak... w pewnym momencie upadł, czując piekący ból w łydce. Musiał się podnieść - teraz strzały płonęły żywym ogniem. Wszystko wokół stało się piekłem. Drzewa, liście, suche gałęzie, zasłona dymu nieprzyjemnie gryzącego w oczy. Zagrodziły mu drogę, jemu i kilku pozostałym ocalałym. Atak trwał. Elsa wraz z Fenrirem zdążyła bez szwanku wbiec do grobowej ciemności - ciemności, której wcześniej się obawiali i od której próbowali się odgrodzić, teraz będąca ich jedynym ratunkiem. Fenrir znieruchomiał na chwilę, słysząc dziwne szepty w głowie.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.04.17 14:45  •  Green moon [Kirin, Fenrir] - Page 2 Empty Re: Green moon [Kirin, Fenrir]
Czuł się dziwnie, kiedy mówił na głos, a wszyscy postanowili go zignorować. Nie próbował nawet podjąć dyskusji z głosem, który przekazywał mu coś w głowie, mówił przecież do żywych i obecnych ludzi, których widział przed oczami, ale ci nawet nie zwrócili na to uwagi. Nie podobało mu się to i miał ochotę dać wyraźny znak swojego niezadowolenia, gdyby nie to, że momentami coś poza nim kierowało jego ciałem. Miał zamiar zostać w miejscu, dopóki ktoś mu nie odpowie, a jednak nagle znalazł się gdzieś indziej z idącą grupą, od której nie słyszał nawet słowa.
Do tego ktoś znał jego imię, kiedy on nawet się nie przedstawił. To samo w sobie było już wystarczająco podejrzane i miał zamiar coś z tym zrobić, gdyby nagle nie rozpętało się piekło. Jakim cudem zgodził się robić za strażnika, kiedy był pewny, że nigdy w życiu by się na to nie zgodził, kiedy reszta w całości go ignorowała? Nic nie był im winny i wcale nie czuł się źle widząc, jak kolejne ofiary padają na ziemię trafione strzałami, dopóki jedna nie wbiła mu się w łydkę.
Skoro jednak otoczenie opanował ogień, a mimo to ktoś ich atakował, nie było mowy o bestiach, które bały się jasności i światła. W grę wchodziła jeszcze inna siła, jeszcze ktoś na nich polował. W jednej chwili podjął decyzję, zmieniając swoje ciało w niematerialne. Strzała wypadła z jego nogi, jakby nagle ktoś wypuścił ją z uścisku i spadła na ziemię. On sam, przeturlał się na bok przez ogień, unikając wszystkiego, co mogły by zrobić płomienie. Trzymał się blisko płonących jęzorów, ale z drugiej strony, tak, by móc zauważyć kto ich atakuje, a jednocześnie nie ryzykować nagłego zjawienia się dziwnych bestii z mroku. Być może oddzielenie się od reszty, która zniknęła w ciemności nie było najlepszym rozwiązaniem, ale nie podobało mu się podążanie za kobietą, która wpatrywała się w jego duszę, czy zgraja ludzi, którzy go ignorowali, a także jakaś nieznajoma znająca jego imię.

Przenikanie: 1/3
Obrażenia: rana po strzale w łydce.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.04.17 18:38  •  Green moon [Kirin, Fenrir] - Page 2 Empty Re: Green moon [Kirin, Fenrir]
Spojrzał wyraźnie podejrzliwym wzrokiem kiedy ktoś zwrócił się do niego po ksywce, którą znali praktycznie tylko DOGS. Czyżby zaginiona bratnia dusza, której nie pamięta? A może to kolejne dziwactwo. Kiwnął jedynie głową cały czas lustrując nieznajomą wzrokiem. Siedząc z Kirinem patrzył bez wyrazu w ogień, starając się cokolwiek wyciągnąć z obecnej sytuacji. Pełnienie warty było czymś co mu odpowiadało, zwłaszcza, że robił to z Żyrafem. Nie czuł się zbytnio bezpiecznie przy otaczających go uciekinierach, przez co cały czas trzymał w dłoni scyzoryk.
Po chwili wzrok przeszedł z ognia na tajemniczą nieznajomą, która zniknęła w krzakach pod dziwnym pretekstem. Oddalanie się w tej dziczy nie było dobrym pomysłem..chyba że się znało te tereny.
To już druga podejrzana sprawa związana z tą samą osobą, coraz bardziej mu się to nie podobało. Podniósł się na równe nogi, dając znak Vincentowi, że rozejrzy się po okolicznych metrach, licząc na to, że ujrzy nieznajomą w jakimś działaniu.
Niestety, wtedy usłyszał krzyk. Cóż wiele mówić, szybkie dostanie się na miejsce całej akcji, zobaczenie wijącego się trupa i frunące na nich strzały, nie trzeba tu wiele logiki aby wiedzieć, że czas brać nogi za pas.
Biegnąc co sił w nogach rozłożył na czuja nóż w scyzoryku, który tak uważnie obejrzał. W razie wypadku zawsze mógł się czymś obronić.
Dopiero kiedy złapał dech w ciemnościach, począł rozglądać się za swoim kompanem, po którym ślad zaginął. Podszedł do tego nader pozytywnie, licząc na to, że Doberman skorzystał z jednej ze swych dziwackich mocy i szybko się tu pojawi, w końcu zabicie go należało do wybitnie trudnych zadań.
Wśród was jest wilk.
Kurwa mać, jeszcze głosów w głowie zabrakło.
Punkt numer jeden, znała ich z ksywek. Punkt numer dwa, zniknęła w krzakach pod dziwackim pretekstem. Punkt numer trzy,
krótko po tym zaczął się nagły ostrzał od niewiadomych wrogów, kiedy główną przeciwnością losu są bestie.
Wiedział na kogo stawiać w sprawie rzekomego wilka i zaczął się rozglądać za nieznajomą. Jeżeli w jakikolwiek sposób wypatrzył ją w tej ciemności, starał się pochwycić ją za szmaty stalową dłonią i przybić do ściany.
- Kim ty kurwa jesteś, skąd wiesz jak się nazywamy i gdzie zniknęłaś.
Może byłby spokojniejszy, ale fakt, że jego chłopak gdzieś tam jest i nie wiadomo co z nim coraz bardziej go martwił i stresował.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.17 21:12  •  Green moon [Kirin, Fenrir] - Page 2 Empty Re: Green moon [Kirin, Fenrir]
Zdziwiona kobieta próbowała się odsunąć, ten jednak trzymał ją w stalowym uścisku zbyt mocno. - Odsuń się, człowieku - rozkaz brzmiał jak cięcie srebrnym ostrzem, głos zdawał się być... inny, nienaturalne, nie należący do niej. Jej brwi pojawiły się niebezpiecznie blisko siebie, a w jej oczach Fenrir mógł dostrzec niebezpieczny błysk. - Łapy precz! - dodała, tym razem normalnym, lekko zachrypniętym, kobiecym głosem, z niewiarygodną siłą uderzając w biomecha, odpychając go bez większego wysiłku.
W tym samym czasie Kirin był już blisko celu, punktu, do którego kierował się desperacko. W jednej, krótkiej chwili z dzikich, liżących nieboskłon płomieni wyskoczyła bestia. Kirin dostrzegł, że ta potrafi zmieniać kształt w moment, teraz prezentując się okazale przed wymordowanym w postaci ogromnego, ociekającego czarną smołą niedźwiedzia. Jego ruch zaskoczył mężczyznę - bestia wykonała delikatny, ledwo dostrzegalny ruch głową na znak kiwnięcia i ruszyła dalej, rzucając się w płomienie. Kirin zrobił jeszcze kilkanaście, ciężkich kroków, po czym upadł, tracąc na krótki czas przytomność.
Gdy się obudził, pochylała się nad nim niziutka blondynka o fioletowych oczach. Dziewczyna okazała się być medykiem. Uśmiechnęła się nieśmiało, nie patrząc na niego i przez chwilę oglądając jego ranną nogę. - To nic takiego... trochę ziół i solidny opatrunek załatwią sprawę.

Godzinę później

Z głębi tajemniczej jaskini ponownie dobiegł grupkę tajemniczy odgłos dźwięk, towarzyszący odgłosowi pełzającego stworzenia. Ogromnego stworzenia. Kobieta chyba wiedziała, co się święci, bo sięgnęła po pochodnię.
W ciemności dostrzegli parę zielonych ślepi, jarzących się niczym dwa węgliki. Do uszu wszystkich dobiegł syczący odgłos. Ogromny wąż wyłonił się z mroku, szykując powoli i nieśpiesznie do ataku. Wiedział o obecności ludzi, którzy zakłócili mu jego błogi spokój. - Bazyliszek... - szepnęła dziewczyna, przełykając ślinę - ...ich wielki Bóg. TO Ragstaa. Niech NIKT się nie rusza. Widzę, że ktoś wybił mu prawe oko, ale nadal ma świetny wzrok... reaguje na ruch. - po czym spojrzała na nogę Kirina, teraz cała obandażowana i na najlepszej drodze do szybkiej regeneracji. - ...i na woń krwi.
Jak na zawołanie bazyliszek skierował łeb w stronę Kirina, wysuwając swój długi, rozdwojony język. Powoli przysuwał się w jego stronę, pochylając ogromny łeb, niczym zahipnotyzowany lgnąc do źródła słodkiego zapachu. Gdy był już przerażająco blisko, otrzymał cios w łeb pochodnią, co rozjuszyło go i wyprowadziło z równowagi. Cofnął się, sycząc wściekle i kierując język we wszystkie strony. Przywódczyni podniosła jeszcze płonącą pochodnię i rozzłościła węża, zmuszając go do ataku. Ten, w chwili, gdy sięgał po kobietę swoimi ogromnymi kłami, otrzymał cios prosto w lewe oko. - Uciekamy! Wszyscy razem, żebyśmy się nie pogubili! - krzyknęła kobieta, omijając zgrabnie wielkie cielsko i rzucając się do ucieczki. - Szybciej, do tamtej groty! - ponagliła, wskazując Fenrirowi lekko kuśtykającego Kirina, dając znak, by ten pomógł towarzyszowi dotrzeć do ciemnej wyrwy w ścianie. Pozostali ludzie mieli gdzieś jej polecenie, wszyscy pobiegli prosto, chcąc być jak najdalej od potężnego zwierza. Tylko siedmioro ocalonych, w tym Fenrir, Kirin i kobieta znaleźli się w bezpiecznej grocie. - Wąż jest teraz zupełnie ślepy, ale dalej czuje zapach krw, w dodatku kieruje się słuchem, który lada chwila mu się wyostrzy. Może zajmie się błądzącymi po tym labiryncie. Jego cel jednak jest jeden... będzie chciał się pozbyć wszystkich intruzów.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.07.17 22:31  •  Green moon [Kirin, Fenrir] - Page 2 Empty Re: Green moon [Kirin, Fenrir]
NACZELNIK MISJI
W związku z informacją, która pojawiła się w ogłoszeniach (zacytowana na dole w spoilerze) zamykam misję i archiwizuję. Jeżeli nastąpi chęć ponownego aktywowania jej: napiszcie do mnie na PW.

Spoiler:
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach