Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 27.12.16 0:07  •  Toalety - Page 2 Empty Re: Toalety
Uniosła spojrzenie na chłopaka przybierając poważny wyraz twarzy, co w jej wykonaniu było rzadkością. Wyglądał źle. Nie, tragicznie. Czarne kosmyki, które zbuntowane wyślizgnęły się z luźnej gumki przywarły do jego spoconej szyi, karku i skroni. Blada twarz, wręcz bijąca po oczach swoją jasnością i zapadnięte, podkrążone oczy. To nie był Ruuchan, który w wieku sześciu lat zwymiotował, bo ktoś wrzucił mu do puddingu lukrecję. Ani też Ruuchan, który przypadkiem nadział się na słup prosto brzuchem i zwymiotował swój obiad. Ruu był chory i potrzebował przede wszystkim wygodnego łóżka, leków i miski. I dużo wody. Bardzo dużo, bo inaczej wnet się odwodni.
Dziewczyna ścisnęła mocniej brwi, słuchając go uważniej, zaciskając palce na skrawku materiału zwiewnej sukienki, zgniatając go tak mocno, że z pewnością będzie potrzebował solidnego spotkania z żelazkiem. Czuła narastającą złość. Złość, irytację i…. zazdrość.
Czy nie taki od zawsze był? Martwił się najpierw o innych, a potem o siebie?
Właśnie. Był. Tak więc w czym problem? Czemu akurat w tym momencie, akurat jej imię wywoływało w niej tyle żółci przesiąkniętej negatywną emocją? Bo Ruuka był chory? Możliwe. W żołądku strach podsycał jej gwałtowne działanie wyzbyte logicznego myślenia. Zerwała się z kucek z taką gwałtownością, że brakowało zaledwie marnych milimetrów od zderzenia jej głowy z brodą Ruuki. Złapała w dłonie jego policzki i nieco przyciągnęła w swoją stronę, by mieć pewność, że przypadkiem nie ucieknie od niej spojrzeniem.
- Verity, Verity, Verity. Przestań o niej na moment mówić. – zacisnęła na chwilę usta w wąską linię, na których wciąż widniał ślad, już teraz nieco zatarty, delikatnej pomadki. - I myśleć. – dodała marszcząc mocniej przy tym brwi, sprawiając wrażenie naprawdę zdenerwowanej. Nabrała więcej powietrza w płuca i odetchnęła cicho, mówiąc już o wiele spokojniejszym głosem, choć drżące dłonie zdradzały nadmiar emocji w jej ciele.
- Zrobimy tak. Napiszesz do niej wiadomość albo zadzwonisz. Wyjdziemy z klubu. Zadzwonię po taksówkę, a w tym czasie wrócę po nią, jak będę wiedziała, gdzie jest, dobrze? – puściła go i rozejrzała się po małej kabinie w poszukiwaniu telefonu chłopaka. Dostrzegłszy go, schyliła się uderzając lekko głową w biodro chłopaka, ale sięgnęła po komórkę. Wyprostowała się i wsunęła ją delikatnie w jego dłoń, nie zabierając jednak palców, a pogładziła zewnętrzną stronę obok kciuka.
- Nie pozwolę ci tu siedzieć. Jesteś chory I jest z tobą źle. Nie zostawię cię też tutaj samego. – mruknęła, a jej powieki nieco opadły. W tej jednej chwili poczuła się ja bezbronna dziewczynka, która nie potrafiłaby udźwignąć żadnego ciężaru na swych barkach.
- Za bardzo martwię się o ciebie, Ruu.. – cichy szept prześlizgnął się pomiędzy jej ustami. A potem dziki błysk w jasnym spojrzeniu zapłonął na nowo, przywracając codzienną Ylvę na jej miejsce.
- Dzwoń albo pisz. Już. I wychodzimy. Nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu, bo nakopię ci do dupy. – wyszczerzyła się szeroko do niej, choć prawda była taka, że nie było jej do śmiechu.
Naprawdę to wyjście to nie był dobry pomysł.
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.16 0:32  •  Toalety - Page 2 Empty Re: Toalety
Złość ściągnęła jego twarz w wyrazie, który rzadko na niej witał. Nie rozumiał jej. Nawet nie zauważył, w którym momencie ich drogi przestały tak ciasno się ze sobą łączyć. Bywało, że patrzył jej prosto w oczy i dostrzegał mur, którego wcześniej nie było. Łapał ją za rękę w formie niedbałego gestu i nie otrzymywał w zamian uścisku. Teraz było podobnie. Wzrok skierował prosto w zielone tęczówki i mógł się w nich przejrzeć, a nie o to chodziło. Dawniej patrzył głębiej, ponad szklaną taflę.
Zacisnął mocniej zęby, gdy jej dłonie chwyciły go za twarz. W pierwszym odruchu chciał się wyrwać, odsunąć od niej, jak najciaśniej przylec plecami do ściany kabiny, byle zerwać kontakt z przyjaciółką, uchronić się przed tonem, którego na pewno zaraz użyje, a który tylko bardziej go rozwścieczy. Imię, które opuściło jej gardło, strząsnęło z jego myśli wszystkie te pomysły. Ramiona opadły o kilka milimetrów, a usta, które dotychczas wykrzywiał w niesmaku, rozchyliły się nieco w zaskoczeniu.
Jaki był problem w Verity?
Mieli pomóc się jej zaaklimatyzować. Wyrwać ją z nudnego światka, pokazać trochę swoich kolorów. Więc w czym problem? Jaki, do jasnej cholery, miał być problem tym razem?
Ruuka przymrużył niepewnie oczy, przyglądając się dokładnie jej twarzy. Zaklął wewnątrz, dopiero dostrzegając stan Harakawy. Od kiedy myślał tak egoistycznie? Od kiedy w ogóle zmienił hierarchię ważności? Niedorzeczne. Nagle ręce chłopaka chwyciły brzeg jej swetra. Musiał użyć większych pokładów siły, by poprawić coś tak lekkiego jak ten materiał, ale wyjątkowo mu to nie przeszkadzało. Mięśnie napięły się nieco, gdy doprowadzał do ładu jej nowy strój. Czarne spojrzenie powiodło po ciele Ylvy, doszukując się kolejnych nieścisłości, ale kiedy nic takiego nie znalazł, wrócił do jej twarzy i skrzywił się pod nosem, ujmując w opuszki jeden z poprzestawianych kosmyków. Nie tak dawno matka zrobiła z tych włosów istne cudo. Aktualnie wyglądała, jakby przecisnęła się przez sam środek tajfunu. Nie wahając się dłużej Ruuka wsunął palce w gęste, rude włosy, odgarniając je nieco z jej twarzy i przeczesując na tyle delikatnie, by za nie nie pociągnąć. Doprowadzenie do stanu używalności tę przeklętą chłopczycę zakrawało o marzenie ściętej głowy, ale kiedy ułożył jej włosy na tyle, na ile  było to możliwe, znów wyglądała...
Pokręcił nagle głową, wyrzucając z niej ostatnie słowo.
Chryste ─ mruknął nagle, odsuwając ręce od Harakawy. Zacisnął powieki na kilka chwil, wziął głębszy wdech, uspokoił myśli. I żołądek. ─ Dobra ─ rzucił w końcu. ─ Zadzwonię do niej, tylko-
Reszty nie musiał mówić. To trwało ułamek sekundy nim do jego dłoni trafił telefon. Przytaknął automatycznie w krótkiej, milczącej podzięce i zatopił się w masie kontaktów. Endou, Misakai, Nito...
„Za bardzo martwię się o ciebie, Ruu.”
Parsknął rozbawiony.
Niepotrzebnie. Nie jestem małym chłopcem, proszę pani. ─ Kantai, Otani... ─ Bez Verity nigdzie nie idę, Ylv. I nadal nie powiedziałaś, kim był ten fac... ─ Jego oczy na moment zrobiły się większe. ─ Jest. ─ Wcisnął palcem słuchawkę przy „Verity” i przystawił komórkę do ucha. ─ Oby odebrała, cholera.

edit:

Ilość piknięć wydawała mu się za duża. Przegryzał nerwowo dolną wargę, wpatrując się w swoje buty lub buty Ylvy; na przemian. Gdyby nie była zajęta... porywana... zaciągana do bagażnika... to odebrałaby już dawno. Tak czy nie?
Halo?
Ver! ─ Stłumił głośniejszy ton, ale w słowo i tak zaplątała się jakaś nuta ulgi. Wypuścił z płuc zebrane powietrze, formułując je w przeciągłe westchnienie. ─ Gdzie jesteś? Wszystko okej? Coś cicho...
Być może, gdyby nie szumiało mu tak w głowie, już dawno zorientowałby się, że dziewczyna siedziała na drugim końcu łazienki. Ale czego można się było spodziewać po budynku tak wielkim jak ten? Pomieszczenia wydawały się tu aż nazbyt przestronne ─ nic dziwnego, że siedząc w przeciwległych kabinach nie docierały do niego szmery rozmów dziewczyny.
Potarł blady policzek, krążąc spojrzeniem po podłodze. Gdzie była?
W tej... khm. Na pierwszym piętrze? ─ Odpowiedź wykrzywiła mu nieco usta. Uniósł za to głowę, jakby miał zamiar wyjrzeć nią z tych ciasnych czterech ścianek i zajrzeć do sąsiada. ─ To te drinki. ─ Odchrząknął, wreszcie zerkając na Ylvę. ─ Chyba miałem podobnie. Jest już lepiej, więc poczekam na ciebie na korytarzu. W razie czego dzwoń, dobra?
Kiedy przytaknęła, zacisnął lekko usta i się rozłączył. Wcale nie było lepiej, ale miał nadzieję, że wytrzyma jakiś czas bez towarzystwa swojego kompana po lewej.
Nie uwierzysz ─ mruknął, kładąc rękę na klamce kabiny. ─ Jest tutaj. Gdzieś. Poczekajmy na nią na korytarzu. ─ I wraz z tymi słowami naparł na drzwi, wpuszczając do środka świeższe powietrze. Wypuścił wpierw Ylvę, kompletnie ignorując fakt, że jakiś chłopak przy umywalce wydał z siebie zduszone stęknięcie zaskoczenia i pewnie był gotów wszcząć alarm, gdyby nie ostre spojrzenie wyższego o dwie głowy Ruuki. Jeżeli wzrost dawał jakieś profity, to właśnie w takich sytuacjach.
Wyjdź już na zewnątrz. Ja przepłuczę gardło.
Choć nie wierzył, że mogło to kompletnie zmyć charakterystyczny posmak, to podszedł jednak do zlewu i odkręciwszy kran nabrał w złączone dłonie wody i przyłożył sobie pod usta. Najgorzej, że żołądek wciąż wydawał się chętny do dalszych sadyzmów, ale Kyouryuu wmawiał sobie, że skoro ten był pusty, to dalsze rewelacje były niemożliwe.
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.16 17:53  •  Toalety - Page 2 Empty Re: Toalety
Z głową opartą o cienką ściankę kabiny pozwalała powoli dogorywać swoim chęciom do życia. W trakcie rozmowy coraz bardziej uderzała ją myśl, że pomysł przyjścia na koncert był kompletnie poroniony i od początku trzeba było zaprzeć się rękami i nogami, żeby tylko nie pójść. To było pewne, że zapamięta sobie na długo jakim błędem jest wychodzenie z domu, dzięki czemu następnym razem może będzie bardziej asertywna.
Kto po czymś takim miałby ochotę jeszcze kiedykolwiek próbować?
- Pić wodę, zachować podstawy higieny, węgiel leczniczy?...
Byłoby o wiele łatwiej, gdyby nie tkwili w łazience na pierwszym piętrze popularnego miejskiego klubu podczas przyciągającego tłumy koncertu lokalnej gwiazdy i idolki nastolatków. Wyjście z toalet oznaczało konieczność zanurzenia się na powrót w gęstej zupie rozentuzjazmowanych ludzi. Na samą myśl o tym zielonowłosej zbierało się na wymioty, do których pewnie wcale nie byłoby trzeba tego całego zatrucia.
Kiedy Matt oznajmił, że na chwilę znika, postanowiła podjąć próbę stanięcia z powrotem na nogi. Jeżeli chciała poczynić jakikolwiek postęp, musiała przede wszystkim przestać siedzieć bezczynnie. Pierwszy problem pojawił się w momencie, gdy ciało zostało może zbyt szybko doprowadzone do pozycji pionowej. Plany i nadzieje na powrót do lepszego stanu złamały się wraz z gwałtownym szarpnięciem, które Ver poczuła w okolicach żołądka. Zdążyła tylko odwrócić się i podnieść plastikową klapę, nim resztki na wpół strawionej żywności i spora ilość kwasów trawiennych znów pokonały przewód pokarmowy dziewczyny nie w tę stronę, co trzeba. Ani widok przed twarzą, ani zapach, ani doświadczone przed chwilą uczucie mdłości nie napawały optymizmem co do najbliższej przyszłości. A jednak, artykuły z internetu miały trochę racji; po kolejnych wymiotach, mimo lekkich zawrotów głowy, poczuła się odrobinkę lepiej. Wypluła więc ile mogła z tego, co nie trafiło od razu do muszli i wcisnęła spłuczkę, zbierając siły. Wdech za wdechem zaczynała powoli wierzyć, że może tym razem chociaż wstanie i wyjdzie. Da znać reszcie, że musi wracać, zadzwoni po tatę i wydostanie się z tego przeklętego klubu, a resztę zatrucia odchoruje przynajmniej w bezpiecznym zaciszu własnego pokoju. Brzmiało niebiańsko.
Błogie marzenie przerwał cichy dźwięk gitary wydobywający się gdzieś z dna plecaka. Verity od razu rozpoznała swój dzwonek i zanurkowała dłonią w czeluściach torby, próbując wymacać urządzenie. Telefon coraz głośniej domagał się uwagi, więc po chwili zarzuciła pomysł szukania go na ślepo i zajrzała do dużej przegrody, gdzie wcześniej niedbale go wrzuciła. Światełko ekranu o wiele szybciej naprowadziło ją na cel niż kilka ślepych strzałów, więc palec mógł wreszcie przeciągnąć ikonkę zielonej słuchawki, a dłoń wraz z telefonem powędrowała w kierunku ucha. Nie zdążyła nawet spojrzeć na wyświetlającą się nazwę kontaktu.
- Halo? Co jest? - odezwała się słabym głosem. Od razu poznała głos Ruuki, zresztą mogła się spodziewać, że prędzej czy później ktoś będzie jej szukać. No i nie pomyliła się, jak widać.
- Jestem, umm... w łazience. W męskiej tak konkretnie. Źle się poczułam, to chyba jakieś zatrucie - wyjaśniła pokrótce, mając już na końcu języka, że właściwie to już jej lepiej, zaraz wychodzi i niech się nie martwią. Nie zdążyła jednak niczego wyjaśnić, bo już padło kolejne pytanie. Jak zawsze Ver nie umiała wykazać się siłą przebicia. Przyzwyczaiła się już do tego, toteż zdusiła westchnięcie i przestawiła się na słuchanie.
-Jasne. Jak tylko mnie nie szarpnie po drodze, to zaraz wyjdę. - Rozłączyła się i wrzuciła telefon z powrotem do plecaka. Nauczona poprzednim doświadczeniem, teraz wstała o wiele wolniej i przy okazji podparła się ręką o ścianę. Zarzuciła torbę na ramię i pchnęła niedomknięte drzwiczki, omal nie uderzając nimi jakiegoś chłopaka. Ten spojrzał na nią zaskoczony - zresztą słusznie - ale bez słowa poszedł dalej. Dziewczyna wygramoliła się zaś powoli z kabiny, nie zwracając uwagi nawet na to, że jej włosy przypominają szczypiorek po uderzeniu pioruna, fosforyzująca opaska leży krzywo, ubranie ma całe pomięte, a przód dżinsów zdobi warstwa kurzu z podłogi. Swój wygląd miała w tej chwili głęboko gdzieś, bardziej interesowało ją dopadnięcie umywalek i przepłukanie ust ze smaku wymiocin.
Minęła pomieszczenie z kabinami toaletowymi i przeszła do drugiego, gdzie czekała ją kolejna niespodzianka.
- O - wydobyła tylko z siebie na widok Ruuki i szybko poszła w jego ślady, nie szczędząc chłodnej wody. Niby taka mała rzecz, a jaka ulga. Po chwili zakręciła wodę, wyrwała z dozownika kilka niewielkich arkuszy ręcznika papierowego i przetarła twarz i ręce. W takim stanie mogła wracać do domu i zamierzała zrobić to jak najszybciej.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.16 23:25  •  Toalety - Page 2 Empty Re: Toalety
- Bardzo cię boli? – chłopak uniósł ciemne oczy spod smolistej grzywki I spojrzał na nią pytająco, kiedy otrzepywał jej kolana, sprawdzając ewentualne rany. Dziewczynka pokręciła lekko głową, a jej drobne ramionka zadrżały pod kolejną falą nadchodzącego płaczu.
- Nie płacz. Nic ci nie jest. Jestem przy tobie, Ylv. – chłopiec wyprostował się i uśmiechnął szeroko prezentując niepełne uzębienie i zaczął wyciągać liście z jej rudych kosmyków. Dziewczynka przetarła brudną dłonią oczy i roześmiała się, czując przyjemne ciepło w klatce piersiowej.

Przeniosła spojrzenie na Ruukę, kiedy zaczął ją poprawiać. Tak samo, jak wtedy. Z tą różnicą, że nie spadła z drzewa, kiedy próbowała podkraść parę jabłek. Mimowolnie jej wargi wygięły się w kształt rogala, a na policzkach zawitały dwa, ledwo widoczne rumieńce. Czasami chciałaby wrócić do tamtych, beztroskich dni, gdzie…
Uniosła dłoń i położyła ją na nadgarstku chłopaka, odsuwając go nieznacznie od siebie.
- W porządku. – odparła cicho, zwracając mu jego przestrzeń osobistą, na tyle, na ile było to możliwe w wąskim pomieszczeniu. Wsunęła dłonie za siebie, i splotła je, kiwając cicho, kiedy Ruuka zawiadomił, że nigdzie nie rusza się bez Verity. Z jednej strony było jej wstyd i była zła na samą siebie, że tak zareagowała parę chwil wcześniej. Z drugiej…. Nie potrafiła wyzbyć się tego żrącego, i przytłaczającego uczucia. Ramiona opadły w niemym westchnięciu i musiała przyznać, że poczuła ulgę, kiedy wreszcie wyszli z kabiny. Zupełnie nie zwracała uwagi na ewentualnych osobników znajdujących się w łazience, gdy jej uwagę skupiał tylko jeden z nich. Wsunęła swoje palce w jego dłoń i zacisnęła je na niej, wpatrując się w wyzbyte wszelkiej jasności tęczówki Ruuki.
- Jeżeli za pięć minut nie wyjdziesz, wrócę po ciebie i wyszarpię cię na korytarz choćby buldożerem, zrozumiano? – zmarszczyła brwi próbując przybrać groźną minę, choć w jej wykonaniu wyglądało to co najmniej przezabawnie. Ale w całej tej komiczności, Ylva nie żartowała. Naprawdę była gotowa wbiec do łazienki choćby taranem, gdyby Ruuce coś groziło. Nawet ze strony jego własnego organizmu. Z wyraźnym ociąganiem opuściła łazienkę i stanęła w korytarzu, opierając się o ścianę. Zsunęła się nieco i przykucnęła, wyciągając telefon z torebki, wystukując szybko numer taksówki.
- Dzień dobry, chciałabym zamówić taksówkę pod klub Venus. Tak. Tak. Tak za dziesięć minut. Najprawdopodobniej trzy osoby. Oczywiście. Mhm. Dziękuję, do usłyszenia. – nacisnęła czerwoną słuchawkę i westchnęła, odwracając głowę w stronę drzwi prowadzących do męskiej toalety.
Spóźnia się.
Daj mu czas.
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.16 0:52  •  Toalety - Page 2 Empty Re: Toalety
Wściekły syk wody z kranu został wzbogacony o ciche „O”, na które chłopak uniósł głowę i zerknął w stronę znajomego głosu. Zignorował fakt, że jeszcze kilka kropel ściekało mu po brodzie, a on sam prezentował się niewiele lepiej niż Verity ─ z włosami rozwichrzonymi od biegu i pomiętym ubraniem, które w trakcie przepychania się o kilka razy za dużo zahaczyło o cudze dłonie. Liczyły się inne priorytety; przynajmniej przy tym obstawiał, choć coś w gardle go ścisnęło, gdy dostrzegł jeszcze bledszy odcień skóry i drżące dłonie.
Um. ─ Podniósł rękę i nadgarstkiem starł z ust pozostałą wilgoć, łapiąc w palce za kurek. Szum wody ustał, gdy zakręcił kran, pogrążając łazienkę w dziwnej ciszy. Jeżeli przed momentem było tu stado napakowanych testosteronem byków, mamroczących coś pod nosem w niezadowoleniu, to teraz gdzieś się rozpierzchli, przynajmniej na chwilę przestając wgapiać się  w Verity jak w stado dzikich małp przemierzających środek ulicy.
Gdzie ten... drugi?
Mutt? Bard? Bratt?
Usta Kyouryuu wykrzywiły się w irytacji. Powinien być mu wdzięczny, że został z Verity, przynajmniej na jakiś czas, ale z jakichś przyczyn drażniło, że nie mógł jej przypilnować dłużej skoro źle się poczuła. Albo chociaż...
Ah. ─ Czarne spojrzenie uniosło się nad ramieniem dziewczyny i właśnie wtedy natrafiło na swój cel. Mały, bezbronny jelonek ślęczał nad umywalką, najwidoczniej próbując zmyć z rąk skórę razem z mięśniami i kośćmi. ─ Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, co? ─ Słowa same przepchnęły się przez przełyk, nim zdążył ugryźć się w język wystarczająco mocno. Twarz pozostała neutralna, ale na języku długo jeszcze czuł posmak kwasu; sam już nie będąc pewien, czy to wina wymiocin, czy jednak jadu, jaki włożył w jedno, głupie pytanie. Spokojnie, warknął w myślach, zwracając z powrotem uwagę na Verit. Kiwnięciem głowy wskazał na drzwi. ─ Chodźmy już. Ylva pewnie zamawia taksówkę.
„Jeżeli za pięć minut nie wyjdziesz...”
Minęły już cztery i to dobry powód, by się pospieszyć. Im szybciej zakończy się ten wieczór ─ niewidzialna łapa ścisnęła go za żołądek ─ tym lepiej. Stopa Ruuki przesunęła się nagle w tył, by puścić Verity przodem; słabo było u niego z dżentelmeństwem, ale pewne odruchy jak zostały wyuczone, tak już się ich nie pozbył. Oparł więc rękę na ciężkich, automatycznie zamykanych drzwiach, gdy tylko znalazł się obok nich i pchnął je na zewnątrz, przytrzymując na tyle, by mogła przez nie przejść.
Ręką pożegnał się z Ego, nieszczególnie zwracając uwagę na to, czy gest został dostrzeżony. Zwyczajnie niedbałym ruchem przeciął nią powietrze i wyszedł na korytarz od razu dostrzegając przykucniętą pod ścianą Harakawę.
No, no, no. ─ Uśmiech rozciągnął mu usta. Cierpko. ─ Ładnie to tak szarpać za męską siłę woli? ─ Palce w sekundę odnalazły jej szczupłe ramię. Chwycił je i pociągnął w górę, stawiając ją na szczupłe nogi. Dostrzegł jeszcze, jak sukienka zsuwa się z powrotem na swoje miejsce i to sprawiło, że mimowolnie odetchnął z ulgą ─ czasami nie potrafiła zrozumieć, że też była dziewczyną i pewne nawyki, w pewnych strojach, nie przyniosłyby niczego dobrego.
Pojedziemy odprowadzić Verity, a potem wrócimy ostatnim pociągiem do domu. Stoi? ─ Rozluźnił wreszcie uchwyt, zrywając jakikolwiek kontakt z przyjaciółką. Zerknął też w kierunku zielonowłosej, żeby się upewnić, że lepiej się już czuje i, wiadomo, że przystanie na propozycję.
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.16 2:01  •  Toalety - Page 2 Empty Re: Toalety
- Gdzie ten... drugi?
Wrzuciła zgniecione arkusze ręcznika papierowego i rozejrzała się po pomieszczeniu z umywalkami. Wzrok szybko natrafił na znajome jelenie różki, które jeszcze niedawno świeciły neonowo zupełnie w innym miejscu. To przypomniało Verity o jej własnym opłakanym stanie. Zerknęła w lustro - o wiele mniej okazałe niż w damskiej łazience - i pospiesznie wyciągnęła opaskę z plątaniny zielonych pasemek, przetrzepała włosy dłonią i schowała rekwizyt do plecaka. Mysie uszka były całkiem urocze, ale w ogóle do niej nie pasowały. Nie zamierzała jeszcze wracać w nich do domu, wystarczy już tych szaleństw na jeden dzień.
Na kolejny komunikat skinęła tylko głową i skierowała się w stronę wyjścia, nie chcąc niepotrzebnie przedłużać całego precedensu. Skoro nie była jedyną chorą osobą w towarzystwie, tym bardziej powinni zwinąć się z tej imprezy. Sprawnie przedostała się za ciężkie drzwi i gdy tylko spostrzegła czekającą za nimi Ylvę, posłała jej przepraszający uśmiech. Nie lubiła sprawiać kłopotów, a dziewczyna pewnie miała ich wystarczająco z powodu tych wszystkich żołądkowych sensacji. Verity czuła się winna, że poniekąd psuje koleżance wyjście.
- Pojedziemy odprowadzić Verity...
- Nie - wyparowała nagle, wcinając się starszemu w pół zdania. Oczy jej się rozszerzyły, jak gdyby właśnie czegoś się wystraszyła. W rzeczywistości istotnie narastały w niej zaczątki paniki; w końcu najbardziej na świecie nie lubiła swoją osobą dokładać innym problemów, a na to właśnie się zapowiadało.
- Nie trzeba, naprawdę. Możecie wracać beze mnie, poradzę sobie, najwyżej zadzwonię po tatę. Macie w zupełnie inną stronę, to by było bez sensu, a przecież nic mi nie będzie. - Przylepiła na twarz uśmiech mający markować pewność siebie. Co jak co, ale była zdeterminowana, by nie pozwolić nikomu brać na siebie zbyt wiele, szczególnie że nie działo jej się nic poważnego. Nadkładanie drogi przez tamtą dwójkę byłoby po prostu idiotyczne, a Ver była już dużą dziewczynką. Nie mogła wiecznie liczyć na to, że kto inny się nią zajmie. Czas działać samodzielnie, ot co.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.16 19:36  •  Toalety - Page 2 Empty Re: Toalety
Przekręciła nieco leniwie głowę, kiedy wreszcie z męskiej toalety wyłoniła się zielona czupryna drugiej dziewczyny, a zaraz w jej ślady pojawił się Ruuka. W tej jednej chwili w Ylvę uderzyła jedna, dość nieprzyjemna dla niej myśl. Wyglądają zaskakująco dobrze razem. Usta zacisnęły się w wąską linię i tylko dlatego jeszcze nie podniosła się. Zreflektowała się dopiero w chwili, gdy poczuła dookoła ramienia długie palce chłopaka, które zmusiły ją do podniesienia swoich szanownych czterech liter. Już otwierała usta, żeby powiedzieć, że przecież poradziłaby sobie sama, ale zamknęła je, marszcząc przy tym nieznaczenie brwi. O co mu chodziło?
- Męską siłę woli? – zapytała, totalnie błądząc w ciemności. Jak zawsze, jeśli schodziło akurat na TE tematy. Ylva może i była nastolatką i coś tam interesowała się chłopakami, ale… nie na tyle, by wychwytywać wszelakie aluzje. Prawda była taka, że gdyby jakiś gościu zaprosiłby ją na randkę to uznałaby to jako wyjście przyjaciół i zgarnęłaby na nie paru innych kumpli. Chyba że ktoś powiedziałby jej o tym wprost „Ej, Ylv. Podobasz mu się. Idźcie na randkę.”
Nie zamierzała jednak drążyć tematu, tylko przeniosła wzrok na Verity, słuchając planu Ruuchana. Skinęła głową. Takie rozwiązanie jej pasowało. O ile chłopak będzie potem w stanie samemu się dalej poruszać. Co jak co, ale nie widziała siebie w roli kogoś, kto ciągnie go po asfalcie przez pół miasta. Chociaż….?
Ale zdębiała, i to tak totalnie, kiedy Verity zaprotestowała. Skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej i zacmokała, wyrażając w tym i swój sprzeciw.
- Zapomnij. – skwitowała po czym złapała obiema dłońmi za jej policzki i nakierowała głowę drugiej dziewczyny na siebie.
- Ledwo trzymasz się na nogach i nie ma opcji, żebyśmy cię puścili samą. To raz. Jeszcze gdzieś upadniesz i co wtedy? Dwa, jest już późno i chociaż w mieście jest bezpiecznie, to nawet tutaj zdarzają się jakieś dzikie ewenementy. I będzie za późno. A trzy… nie chcę, by ten tutaj – wskazała głową w stronę stojącego Ruuki - Całą powrotną drogę lamentował mi, że jest takim okrutnym chamem, że puścił cię samą. Nie przejdzie. Tak więc proszę mi tutaj się nie sprzeciwiać. – puściła ją i obdarzyła szerokim, wręcz promienny uśmiechem, łapiąc się za jedno ramię. - W razie co będę cię nieść. Wbrew pozorom jestem naprawdę bardzo silna. Ruuchan może to potwierdzić! No, idziemy, idziemy, bo taksówka czeka! – rzuciła chwytając Verity za ramię, zmusiła ją do odwrócenia się i naparła na jej plecy, wręcz wypychając ją do przodu.
- Chodź Ruuchan. Ciebie też mogę ponieść! – rzuciła do niego rozweselona i mrugnęła zaczepnie. Oboje potrzebowali świeżego powietrza. Tu i teraz.
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.16 20:22  •  Toalety - Page 2 Empty Re: Toalety
Gapił się w lustro. Głównie na siebie, ale w odbiciu mijały go twarze, niemal wszystkie obce. Niemal. Rozmowy przy kabinie z tyłu były mu odległe i niekoniecznie miał siłę ich słuchać. Eeeeeeeeeeeeeeewwwwwwwww.... i ughhhhhhhhhh, to były główne tematy jego myśli, a gdzieś tam pomiędzy marudził coś jeszcze żołądek i w ogóle wszystko było eww. Jego odbicie szczególnie. Najbardziej eww.
Spod łba popatrzył na jedną z twarzy, która uraczyła go sekundą uwagi. Pokręcił głową bez słowa, uśmiechając się uśmiechem bardzo pozbawionym jednej konkretnej emocji, wracając do bezmyślnego topienia dłoni w co chwila automatycznie urywającym się strumieniu kranowej wody. Czy powinien wziąć któreś ze swoich leków? Czy w ogóle zdążą wchłonąć się w jego organizm zanim je wyrzyga? Właściwie, to choroba zaczynała go wymęczyć na tyle, że powodowała otępienie jak po prochach. Zdołał za to odmachać komuś. Temu gościowi z fryzują jak... jak bardzo rozczochrana fryzura. Nie miał pomysłu na bardziej artystyczne porównanie.
Patrzył w odbiciu jak łazienkę opuszczają kolejne sylwetki. I kiedy stwierdził, że minęło odpowiednio dużo czasu, też uczynił krok z pomieszczenia, patrząc czy już sobie poszli. ....nnooope. Zawrócił szybko na pięcie widząc ich przy ścianie i znikł znów w toalecie, mając nadzieję, że nikt na niego nie zwrócił uwagi. Wiedział, że koniec końców nic ich nie obchodził, ale jeszcze bardziej wiedział, że będzie się czuł głupio, przechodząc koło nich. Postoi tu sobie przed lustrem w takim razie jeszcze przez chwilę. Chwileczkę. Tak. Wolałby tu umrzeć niż narazić się na więcej niezręczności.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.12.16 20:04  •  Toalety - Page 2 Empty Re: Toalety
Tak, męską... ─ Nie, ona nie zrozumie. ─ Nieważne. Po prostu już chodźmy.
Był gotów wynieść je obie siłą, jeżeli tego będzie wymagać sytuacja. Osłabione mięśnie? Zawroty głowy? Nonsens. Kryouryuu zacisnął lekko palce, w niedowierzaniu słuchając tego, co miała im do powiedzenia Verity.
Posłuchaj ─ wciął się gdzieś w środku odmowy, ale Ylva była szybsza.
W takich momentach wykazywała spore pokłady samozaparcia w związku z ludźmi, którzy nie byli jej bliscy. To zaskakiwało. Ylva, w całej tej swojej wesołości, była egoistyczna. Nie tak negatywnie, jak można pomyśleć, ale na tyle, by nie przejąć się drugorzędnymi przedstawicielami własnej rasy.
A jednak Verity nie miała wyboru.
Na samą myśl chłopak uśmiechnął się pod nosem, mimo mdłości, które wciąż ściskały mu gardło.
Zaufaj nam. – To samo w sobie brzmiało jak kłamstwo. ─ Jesteśmy najlepszym duetem ochroniarzy w M3.
Odkaszlnął nawet.
To jest... nie lamentowałbym. Ale Ylva ma rację. Nie możemy cię po prostu zostawić w takim stanie.
M3 było piekielnie bezpieczne... ale bo to pierwszy raz, jak słyszy się o głupich wypadkach? O niespodziewanych atakach Łowców? Jeżeli mieli ryzykować, to tylko wtedy, gdy nie było innych wariantów.
Już. Chodźmy.
─ Ciebie też mogę ponieść!
Uśmiechnął się kwaśno.
Obejdzie się.

zt

następny temat
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.03.17 22:11  •  Toalety - Page 2 Empty Re: Toalety
Miał wrażenie, że siedzi tu już wieczność. Wieczność? Tak, coś koło tego - niekomfortowo boleśnie koszmarnie długi czas, wpity dłońmi o zlew, gapiąc się na swoje odbicie w lustrze, jego własny żołądek chce go zabić, chory mózg też, sam zresztą też się chciał zabić, ale to tak już nawiasem mówiąc. Hej, wychodzi też na to, że Rosalia też chciała żeby umarł i nie miał jej tego za złe, wręcz totalnie ją rozumiał. Nie nadawał się no niczego więcej, to prawda. Dudnienie muzyki przekładało się jakoś na rozmytą wizję, mrugał wolno próbując uzyskać jakoś ostrość spojrzenia, więc smsowy odzew od Rose na jego prośbę żeby pomogła mu się stąd wydostać był... mglisty. Nie miał za wielu znajomych. Po dzisiejszej demonstracji w klubie pewnie łatwo można było zauważyć dlaczego - był beznadziejny w każdym możliwym aspekcie siebie. Fatalnie prowadził rozmowy, zerowy urok osobisty i to odległe spojrzenie, które samoistnie stawiało pomiędzy nim a całym światem niewidzialny mur. Przymusowa pusta przestrzeń z której nie mógł się wydostać, a której nikt nie próbował przebyć, żeby dostać się do tego gościa wewnątrz. Ok, więc Rosa byłą zajęta, ale mimo wszystko napisał do niej jeszcze jednego smsa. Mógł jeszcze, dajmy na to, napisać do Yoshi, ale z jakiegoś powodu nie miał zapisanego jej numeru w telefonie. Może to i lepiej. Przyjechałaby i wyśmiałaby go od góry do dołu i to nie w taki przyjacielski sposób. Taaa... huh, więc, no... nikt inny nie przychodził mu na razie do głowy?... Trochę smutne.

Odwrócił się od swojego odbicia, nie mógł już dłużej patrzeć na ten zgaszony cień parodii osoby przed sobą. Oparł się o ścianę, ściskając w dłoni telefon niewiele myśląc. Chyba miał lekkie dreszcze od paskudnej choroby żołądkowej, ale głównie od stanu psychicznego. Jeszcze raz, co on tu robił? Dlaczego tu tak głośno? A-ah, impreza. W drugiej ręce miał swoją opaskę z jelonkowymi różkami, na nadgarstku neonowe opaski. Podobały mu się te opaski i na tym koniec miłych rzeczy. Uh.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.17 14:13  •  Toalety - Page 2 Empty Re: Toalety
Nie warto pytać dlaczego Rosa jeszcze nie zabiła Ego. Oraz nie warto się zagłębiać w tym co dziewczyna myśli o chłopaku. Zwyczajnie czasem nawet najtwardsi miękną z jakiegoś powodu i wyciągają rękę na ten swój pokręcony sposób. Być może dziewczyna widziała w chłopaku siebie i chociaż była sławna przez okropny charakter, ale to nie robiło z niej potwora. Wykształcona choroba psychiczna i jakieś dziwne zapędy socjopatyczne nadal nie skreślały ją z listy ludzi, którzy potrafią czuć cokolwiek. Ego powinien dziękować za to niebiosom, bo akurat w momencie kiedy napisał do dziewczyny, to ta nie tylko nie pracowała, ale bujała się na krześle myśląc nad czymkolwiek co mogłaby zrobić. Mimo to jej pierwsza wiadomość nie należała do przyjemnych i chyba nikt nie spodziewał się po dziewczynie potulności. Ewentualnie ten ktoś gorzko się rozczarował.
Ale Iskra nie była głupia i wiedziała doskonale, że coś tu nie grało. Nawet nie potrzebowała drugiego SMS'a, by być pewną, że ten kretyn znowu się gdzieś wplątał. Doskonale zdawała sobie sprawę co to jest lęk przed ludźmi, ale w odróżnieniu od chłopaka zwyczajnie unikała ich skupisk, chociaż jej tryb życia i organizacja, do której należy znacznie jej to ułatwiały.
Niby otwarcie zniknęła z pokoju niby nie miała nic do ukrycia, ale jej ruchy mówiły zupełnie co innego. Jak tylko szczęknął zamek to ruszyła korytarzami w stronę powierzchni.
- Będzie cię to kosztować skórę głupia szmato! Stój! Chcesz nas zabić?! - Mgła wrzeszczała w jej głowie i prawdopodobnie gdyby miała materialną postać, to by tupała nogą i rękami i nogami trzymała wewnątrz względnie bezpiecznych tuneli. W gruncie rzeczy alter ego Rosy było strasznym tchórzem.
Klub Venus nie zrobił na dziewczynie większego wrażenia, wpasowywała się idealnie w tłum dzikich nastolatków i aż dziwne, ze przez ten czas tyle się zmieniło w wyglądzie dzieciaków. Kiedyś taki wygląd nie był powodem do dumy, chociaż dziewczyna i tak miała gdzieś co powiedzą na to jak wygląda. Prześlizgiwała się jak duch obok kolejnych osób, aż dotarła na górę, gdzie w końcu odnalazła Ego skulonego w sobie. Bez krępacji weszła do jasnego pomieszczenia oświetlonego dziwnym światłem i nie odezwała się ani słowem.
Zamachnęła się i zdzieliła znajomego po twarzy.
- Idziemy do domu. Gdzie mieszkasz? - spytała, ale nie dała mu czas na odpowiedź, bo pociągnęła go za nadgarstek i dosłownie szarpnęła, co mogło być dziwne zważając jej posturę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Toalety - Page 2 Empty Re: Toalety
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach