Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Info o wszystkim tu będzie uzupełniane i modyfikowane i tak dalej w miarę rozwoju fabuły.


Główni bohaterowie:
Teenage Mutant Ninja Dramas :: {Wiśnia und Słowik}  Oftt1u
Mairi, Salomon - Słowik
Madleine - Wiśnia

Mairi Paver :
Salomon Ee :
Madeline Daley-Moesta:
Drugoplanowi/NPC/However


Teenage Mutant Ninja Dramas :: {Wiśnia und Słowik}  24p9b34
Arthur, Aubrey, Sasha, Fred
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Miłe.
Bo nie była w stanie znaleźć innego słowa, które opisywałyby ostatnie wydarzenia.
Gdyby jeszcze tydzień temu ktoś powiedział jej, że będzie chodzić do tej szkoły... najprawdopodobniej by uwierzyła, ale byłoby to trudne przez okoliczności.
To bardzo miłe ze strony szkoły, że zajęli się tak szybko jej sytuacją, i w przeciągu kilku dni mogła już przenieść się pod dach placówki im. Jean Grey
A teraz stała tu, w tym budynku, na tej glanc czystej podłodze, czekając na nauczyciela.
Zapatrzona w fakturę ścian i wzory na podłodze, nie zauważyła jak z pokoju nauczycielskiego wyszła kilka minut wcześniej poznana kobieta.
Pani Kitty Pride, a raczej Shadowcat, bo tak kazała się nazywać, była jedną z pierwszych osób, którą Mad poznała tutaj. A na pewno pierwszą nauczycielką i pierwszą kobietą stąd. I jakimś cudem od razu ją polubiła. Wydawała się przemiła, i miała szczerą nadzieję, że inni będą sprawiać chociaż wrażenie tak miłych jak ona.
- Już wszystko załatwione. Dokumenty, pokój też... teraz tylko pokazać ci szkołę  - powiedziała z uśmiechem, wyrywając Madleine z letargu.
Dziewczyna uśmiechnęła się jednak szybko, wracając do realnego świata i z wcześniejszym kiwnięciem potruchtała za nauczycielką.
Szkoła nie okazała się złudzeniem, bo była tak ogromna, jak się wydawała z zewnątrz.  Masa pokoi i sal, których już Madleine nie była w stanie zapamiętać. A to dopiero parter.
W międzyczasie oczywiście była faszerowana masą informacji na temat historii miejsca, patronce, przedmiotach, godzinach lekcyjnych, a według tych ostatnich, właśnie kończyła się lekcja.
Monolog Kitty przerwał donośny dzwonek, a zza drzwi wokół zaczęły wylegać na korytarz masy uczniów.
- Kurcze. - powiedziała kobieta i spojrzała na zegarek.  Była wyraźnie poddenerwowana.
Ale nie to zwróciło uwagę dziewczyny. Tak różnorodnej masy Mad jeszcze nigdy nie widziała. W przeciągu minuty hol zapełnił się ludźmi każdego koloru skóry. Dosłownie, od czystej bieli po czerń, przez wszystkie kolory tęczy przechodząc. Ci niscy jak krasnale ogrodowe, ci wysocy, którzy schylali głowę chcąc zmieścić się w drzwiach, z jednym okiem, dwoma, pięcioma, rogami, ogonami, dziwnymi naroślami, ale też całkiem normalnych.
To w jakiś sposób dało jej jakąś nadzieję. Wydawało się, że żyją oni w spokoju. Może i ona się zaaklimatyzuje...?
- O, świetnie! Mairi Paver! - krzyknęła nagle Kitty, przedzierając się przez tłum mutantów,a w jej stronę odwróciła się wysoka na dwa metry mutantka.
To nie obrzydzenie opanowało Mad, a najzwyklejszy strach napędzany zaskoczeniem. Oto przed nią stoi zielona kobieta z trzema parami rogów.
I zajebiście zadbanymi włosami.
Ciekawe jakiego szamponu używa przekierowała swoje myśli na inny temat Madleine, starając się nie wyglądać na przestraszoną. Włosy są świetne, ale czy ona ma dodatkową parę rąk?!
- Mairi, Salomon- powiedziała pani Pride, gdy doszła do kobiety i stojącego obok niej, o kilkadziesiąt centymetrów niższego chłopaka - to Madleine Daley-Moesta, nowa uczennica. Będzie z tobą mieszkać i chodzić do klasy - dodała, kierując słowa do dziewczyny - bardzo proszę, moglibyście ją zaprowadzić do pokoju? Jak się spóźnicie to wam usprawiedliwię... a co do reszty zwiedzania to możesz pozwiedzać ją w porze lunchu. Zdaje się, że podrzuciliśmy z bagażami ci ulotkę i mapę szkoły. Do zobaczenia później! - rzuciła, a zanim Mad zdążyła cokolwiek powiedzieć, ta zniknęła za jakąś ścianą.
Nie mogąc już zatrzymać biegu wydarzeń, spojrzała na dziewczynę, której dosięgała ledwo do ramion, mogąd wydukać z siebie tylko nędzne
- Hej wam.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

To był całkiem miły dzień. Przeciętny, ale w ten miły sposób. Mairi nie zaspała na lekcje, nie oblała się herbatą przy jedzeniu śniadania ani nawet nie uderzyła rogami w żadną framugę drzwi. To na prawdę bardzo miła odmiana po kilku poprzednich dniach. Zaczynały ją już rogi boleć od tych za niskich drzwi.
Kolejne lekcje leciały też dość spokojnie i leniwie. Nie było nic wymagającego, za to kilka ciekawych rzeczy na historii i samozadowolenie z faktu, że dzisiaj już z łatwością trafiała do sal w których dane lekcje się odbywały. Tak, to był zdecydowany plus. Coraz lepiej odnajdywała się w szkole i coraz bardziej jej się podobało.
Pomijając fakt, że ludzie którzy nie zmutowali fizycznie wciąż wydawali się jej bać. W sumie pozostali też. Tylko ten zmutowany kosmita się jej nie bał, ale z drugiej strony on ledwo rozumiał dlaczego ludzie mieliby się bać jakiegokolwiek wyglądu, w momencie, gdy ten wygląd cię nie atakuje ani nie próbuje zjeść. Znaczy był jeszcze Salomon, ale Salomon to całkowicie inna sprawa.

Siedząc tak na czwartej już lekcji tego dnia i niezbyt słuchając profesora, rozmyślała o wszystkim i niczym. Nie udało jej się usiąść na tej lekcji przy oknie, a szkoda, bo to zdecydowanie ułatwiłoby wyglądanie przez nie. Mimo to dalej gapiła się w tą zieloną przestrzeń za szklaną barierą. Tam gdzieś w oddali było słychać ćwierkanie ptaków. Docierało to do klasy, ale nie w wystarczająco wyraźnej formie by dało się zrozumieć o czym śpiewają. Co prawda w większości byłoby to pewnie coś w stylu "seks, seks, chce seksu, kto chce seksu ze mną, patrz jak ładnie śpiewam, no chodź miej seks ze mną" albo "mooojeeee, móóóój tereeeen, spieeeprzaaaj stąąąd, to nie twooojeee, to moooojeeee, moooojeeee, moooojeeee" lub coś w tym stylu. Bawiło Mairi takie podejście do sprawy. Było bardzo uproszczone i schematyczne ale oddawało kwintesencje prawdy. W końcu ptaki to w większości na prawdę proste stworzenia. A później mamy kruki. Kruki już nie są proste. Kruki są creepy. I są w tym zajebiste.
W końcu rozbrzmiał dzwonek. Mairi spakowała się spokojnie, starając się przy tym nieco wrócić do rzeczywistości. Kruki dalej krążyły jej po głowie i nie dawały spokoju. Kiedyś chciała mieć kruka. Właściwie to dalej chciała mieć, tylko trochę bardziej. To by było zabawne i użyteczne za razem! To jak z posiadaniem przyjaciela z umiejętnością bycia niewidzialnym, tylko jeszcze lepiej. Tak, mienie kruka to taki totalny life goal.

Miała iść się spotkać z Salomonem przed kolejną lekcją. Ot, mieli lekcje niedaleko siebie, a trzymali się standardowo razem, więc to nic dziwnego. Zatopiona w myślach ledwo usłyszała, że ktoś ją woła.
Kto, co, gdzie, kiedy, jak. Czy to na pewno o nią chodzi? Ciężko dostać w tych czasach kogoś innego o takim imieniu, więc pewnie tak. Choć w sumie. Choć gdyby była tu jakaś inna Mairi to by już pewnie o tym wiedziała. Ale kto może ją wołać? Kto ją zna? Nauczyciele? Bo uczeń zawołałby "wielka zielona" albo "ej ty"? Nie, nie, nie. Inaczej, spokojnie, bez nerwów. Może zwyczajnie się odwróć i sprawdź?
Dziewczyna odwróciła się w pół kroku i rozejrzała po korytarzu. Prawo, lewo, szybko, nerwowo, aż dotarło do niej, że to po prostu Shadowcat, znaczy, pani Pride, ją woła bo, no, coś chce. Okej, nie tak źle, w końcu to ta sama nauczycielka co jakieś dwa tygodnie temu oprowadzała ją po szkole, może zwyczajnie jakiś wywiad odnośnie tego, jak się zaaklimatyzowała?
Ruszyła do kobiety, kątem oka zauważając, że zbliża się też Salomon. Uśmiechnęła się nieco niepewnie, poprawiła włosy wsadzając je za ucho i słuchała.

Współlokatorka była tylko kwestią czasu. Wiedziała to już od momentu, gdy dostała pokój dwuosobowy w którym nikt nie mieszkał od jakiegoś czasu. Wtedy już, wiedziona dziwnymi filmami o akademikach, upewniła się, czy ten pokój nie jest jakiś przeklęty, że nikt go nie zamieszkuje. Na szczęście dziewczyny z sąsiedniego pokoju upewniły ją, że ta szkoła ma po prostu szereg zapasowo wolnych pokoi, czekających na przyjęcie nowych mutantów gdyby zaszła taka potrzeba.
Teraz zmierzyła dziewczynkę wzrokiem od góry do dołu. Małe to to, i jakieś takie kruche i jakby... Przestraszone bardziej niż wymaga tego sytuacja. Hah, zabawne.
- No hej! Jestem Salomon, miło poznać! - powiedział od razu chłopak, nie przejmując się niczym i łapiąc dziewczynę za dłoń by nią potrząsnąć na przywitanie. - I nie, to nie jest ksywa, to moje imię. Serio jestem Salomon, super nie? Uwielbiam to imię, jest świetne. Mairi też ma spoko imię. W sumie to bardzo. Znałaś kiedyś jakąś Mairi? No, ja też nie, a teraz znam, i powiem ci tak w sekrecie - przybliżył się do niej, zbliżył do ucha i zniżył trochę głos - że ona sama też jest świetna. - Roześmiał się radośnie, zakładając przy tym ręce za głowę.
Mairi roześmiała się razem z Salomonem. Udzielała się jego energia i pewność siebie. Udzielało się właściwie wszystko. Dziwne, że nie był empatą. Powinien być empatą, a nie jakimś tam telepatą. Tak, zdecydowanie.

- Miło poznać - powiedziała wyciągając do dziewczyny rękę. Z odruchu wystawiła obie dłonie gotowe do potrząśnięcia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Madleine w przeciągu kilku minut dostała za dużo informacji, nad którymi próbowała nadążyć. A przecież chciała dowiedzieć się jak najwięcej o tym miejscu. No to ma, teraz próbuj sobie poradzić.
Chłopak od razu wziął ją w obroty, potrząsanie ręką, natłok słów, które próbowała złapać mimo rozkojarzenia. Dziś pójdzie wcześniej spać, może nareszcie wyśpi się na tyle, by kontaktować.
Bo widać było że jest to dziecię zaspane. Sińce pod oczami i momentami wzrok który stawał się zamglony na kilka minut, zanim sama wybudziła się z letargu, był tego wystarczającym dowodem. Ale się starała, bardzo mocno, by chociaż tego pierwszego przetrzymać chęć zaśnięcia.
Skupiła swój wzrok na chłopaku, który okazał się mieć na imię Salomon. Jakie ładne imię. Było jej znane już z Biblii, jako że rodzinka katowała siebie coniedzielnym nawiedzeniem kościoła. Wiecie, tato musiał stwarzać pozory.
Ciekawe czy jest tak mądry jak on? I tak radykalny? pomyślała i uśmiechnęła się do chłopaka.
- Nie, nie znałam żadnej - znałaś tylko swoją rodzinę i guwernantkę, geniuszu - Tym bardziej miło mi cię poznać - powiedziała do Mairi i spojrzała na wyciągnięte ręce.
To wprawiło ją w małe zakłopotanie, bo nie bardzo wiedziała którą rękę powinna uścisnąć.
Jako że żadna nie wydawała jej się ,,główniejsza'', lekko niezdarnie wyciągnęła obie ręce, i potrząsnęła obie jej dłonie.
Co, nagle jej przeszło? Niekoniecznie. Nadal trochę się bała. Tak naprawdę, bała się wszystkich tu. W końcu ludzie boją się nieznanego. A wygląd Mairi mógł przerażać, szczególnie osobę zamkniętą na świat przez połowę życia.
Z drugiej jednak strony zdawała sobie sprawę jak jej musi być trudno. Pewnie nie tylko ona się jej boi. Poza tym, wygląd wcale nie oznaczał że ktoś jest zły. Bo kto wie, może ona uwielbia pielęgnować kwiatki? Jej mocą jest wyczarowywanie cukierków? A taki Salomon który wygląda jak aniołek ma w piwnicy składzik zwłok, bo jest nekromantą?
Nie mniej jednak, zaczynasz od nowa, Mad. Nowe życie czeka, musisz przywyknąć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności jego prowadzenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach