Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 31.07.16 2:07  •  A gdyby tak... [Wartakus i Angel] Empty A gdyby tak... [Wartakus i Angel]
Miejsce Akcji: Dom rodzinny Burrado.

Czas akcji: Około 20 lat temu; późne popołudnie.

Uczestnicy: Angel i Wartakus; (+)NPC

---------------------
Część Pierwsza


Co to za dzień? Piątek? Tak, to piątek.
Ballantine rozpoczął dzisiejszy dzień z takim głosem w głowie. Był piątek, dzień w którym jego ojciec zaprosił swojego biznesowego przyjaciela do ich domu, wraz z jego rodziną. Chłopak nie był tym pomysłem specjalnie zadowolony, zamiast spędzić czas wolny wyłącznie tak jak on sam sobie to ustali , teraz musiał stać ubrany w eleganckie ubranie i witać się z rodziną Fanel.
Cóż zasadniczo machnąłby na to ręką, gdyby nie fakt, że z całego rodzeństwa tylko on musiał zostać w domu. Siostra była u koleżanki, a dwóch kuzynów na zajęciach dodatkowych z gry na instrumentach i mieli wrócić dopiero wieczorem.
Zerknął ukradkiem na ojca, który w obecnej chwili był od niego dużo wyższy. Przez chwilę zaczął  myśleć ile on sam będzie miał wzrostu w jego wieku, lecz dźwięk otwieranych drzwi szybko sprowadził go na ziemie. W drzwiach wpierw pojawił się kamerdyner, a zaraz za nim całkiem wysoki mężczyzna, dobrze zbudowany, wraz z żoną i córką.
Na początku chłopak nie zdawał sobie sprawy z gabarytów przyjaciela jego ojca, lecz teraz gdzie ci dwaj wymieniali się silnym i przepełnionym radością uścisku dłoni mógł to zobaczyć.
Jego ojciec, który jakoś przy kości nie był, wyglądał raczej bardziej patykowato, lecz można było to uznać za złudzenie, w które wprawiał swą posturą pan Fanel.
Oczy Ballantina powędrowały w kierunku stojącej za matką dziewczyny. Niewielka.
Ile mogła mieć lat? Sześć, raczej nie więcej. Mimo wszystko mimo tak małego wieku łatwo było zobaczyć, jak mniej więcej będzie wyglądać gdy dorośnie. Wystarczyło spojrzeć na jej matkę.

Od badania wzrokiem gości wybił go jego ojciec i klepnięcie w plecy. Wielka, w porównaniu z jego, dłoń spoczęła na jego plecach.
- To mój syn, Ballantine, ma 11 lat.
Najwyraźniej zdążył przedstawić już jego matkę.
Uśmiechnął się krzywo i delikatnie się schylił.
- Miło mi pana poznać, panie Fanel, mój ojciec nie może przestać chwalić waszej wzajemnej współpracy.
Jego ostatnie słowa można było uznać,  za pewien kaprys z jego strony, zwłaszcza, że jego ojciec faktycznie, często przesadzał przy rodzinnym stole, kiedy mówił o współpracy między Burrado, a Fanel'ami.

Zaraz po przedstawieniu sobie szerzej całej rodziny, jego ojciec pokierował się w stronę jadalni.
Przeszli przez długą halę wejściową, a następnie przez duże drzwi, które prowadziły do dużej sali jadalnej, która jednocześnie robiła za niewielką salę balową, gdzie duża sala balowa znajdowała się notabene, dwie pary drzwi dalej.
W wielkim pomieszczeniu, po za dużym stołem jadalny, znajdował się duży parkiet, w kącie ustawiono stolik, dwie sofy i trzy fotele, wszystko to zaraz obok kominka.
Gdy wszyscy doszli już do stołu, każdemu zostały rozdysponowane miejsca. Głowy rodzin usiadły na przeciw siebie po oby dwóch krańcach stołu. Pani Fanel i matka Ballantina naprzeciw siebie, tak samo jak Angel i młody Buraddo.
Służba zaczęła powoli znosić jedzenie na stół.


Ostatnio zmieniony przez Wartakus dnia 04.09.16 14:04, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Siedząc obok ojca na tyle limuzyny, machając krótkimi nóżkami słuchała kolejnej z opowieści ojca. Tak potrafił on opowiadać przepiękne bajki, zapierające dech w piersiach. Oczy miała przeogromne, błyszczące z fascynacją. Jakoś głowa rodziny musiała umilić Angel długą i męczącą podróż do rezydencji Buraddo.
- Max.. wystarczy tych opowieści.. - odezwała się w końcu kobieta siedząca po przeciwnej stronie z grubą lekturą w dłoniach. Mężczyzna się jedynie zaśmiał na jej słowa i wziął małą na kolana szepcząc jej do ucha ciąg dalszy historii. Z wielką ręką przy jej twarzy tak żeby mamusia nic nie usłyszała. Dziewczynka co jakiś czas zadawała pytania odnośnie głównych bohaterów. I pewnie by się powiedziała zakończenia gdyby limuzyna się nie zatrzymała. Szofer dał znać że dojechali i mała z jednej strony się ucieszyła ale z drugiej nieco posmutniała. Wiedziała doskonale że bajkę będzie trzeba dokończyć innym razem. Kiedy drzwi auta się otwarły wyskoczyła żwawo na beton i zaczęła wirować niczym mała baletnica. Po chwili wyszedł Maximilien i podając rękę żonie, pomógł jej wyjść jako ostatniej. Dziewczynka w końcu przestałą biegać przed autem i dorwała się do mamy biorąc ją za rączkę grzecznie. Ruszyli za kamerdynerem który czekał przy schodach do głównego wejścia rezydencji. Młoda podziwiała posiadłość przykuwając uwagę do portretów i ozdób, jak to dziecko. Kiedy wielkie drzwi się otworzyły a na przeciw jej ojca wyszedł gospodarz domu młoda zrobiła krok w tył. Widziała jak serdecznie się witali, jeszcze nigdy nie widziała żeby jej ojciec darzył kogokolwiek poza rodziną takim respektem i dobrocią. Aż miło było popatrzeć.
- No proszę, proszę.. to jest ta twoja duma i chluba o której tyle mi wspominałeś? - uśmiechnął się Max uważnie przyglądając się młodzieniaszkowi. Pokiwał głową z uznaniem, dobrze wychowany młody człowiek. Po czym machnął dłonią w stronę najmłodszej istotki w otoczeniu.
- Angel.. podejdź perełko.. - powiedział łagodnym głosem, na co córeczka wychyliła się zza mamy i podeszła bliżej. Zrobiła krok w przód na skinięcie ojca i spojrzała najpierw na gospodarza posiadłości, po czym jej wzrok powędrował na jego żonę a następnie zjechał na ich pociechę. Chłopak był nieco wyższy od niej i ewidentnie starszy. Dziewczynka wzięła głęboki wdech i ukłoniła się bardzo ładnie jak na sześciolatkę przystało.
- Bardzo mi miło.. mam na imię Angel.. dziękujemy za zaproszenie.. - powiedziała nieco się rumieniąc. Jej ojciec się uśmiechnął dumnie że młoda zapamiętała frazę, której jej uczył. Dziewczynka miała białe włosy, związane w dwa kucyki po bokach za pomocą białych wstążeczek. No i ta długa sukienka w kolorze brzoskwini, sięgająca kostek.
- Hoho.. 11 lat to już prawie mężczyzna.. więc jest tylko 5 lat starszy od mojej małej.. - dało się słyszeć zadowolenie w głosie. Wymienił oczywiście porozumiewawcze spojrzenie z ojcem Ball'a.
- Prawdę mówię, co nie Shoji? Swoją drogą.. cieszę się że w końcu mogliśmy się spotkać całą rodziną.. jesteś dla mnie jak brat.. - powiedział mężczyzna biorąc córkę na ręce. Po czym udali się wszyscy do jadalni. Tam dziewczynka siedziała na przeciwko Ball'a i z uśmiechem na ustach zerkała co jakiś czas na każdego ze zgromadzonych, tylko jakoś młodzika omijała nieco spojrzeniem, zatrzymując się na jego twarzy dość nieco rzadziej i znacznie krócej niż na dorosłych. Posiłek przebiegł wśród śmiechów i okrzyków radości. Nie można było zapomnieć o zabawnych historyjkach obu dorosłych. Młoda po zakończeniu posiłku w końcu się odezwała.
- Przepraszam.. ale.. już skończyłam.. czy mogę odejść od stołu? - spytała z uroczą minką niewiniątka.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.08.16 17:00  •  A gdyby tak... [Wartakus i Angel] Empty Re: A gdyby tak... [Wartakus i Angel]
Powoli szli w stronę stołu jadalnego, a "podróż" ta akompaniowała rozmowa Soji'ego i Max'a, tych dwoje najpewniej nigdy nie było cicho, zwłaszcza w swoim towarzystwie.
Zanim usiedli na swoich miejsca, zdążyli chyba powtórzyć sobie tuzin historyjek o ich wyjazdach, spotkaniach i innych średnio interesujących chłopaka rzeczach. Jego wzrok wędrował od czasu do czasu w kierunku matki, która najwidoczniej szybko odnalazła się w towarzystwie matki Angel, więc mu pozostał kto? Mimowolnie wzrok poleciał w kierunku dziewczynki, skrzywił się delikatnie, lecz tak, że nikt tego nie wdział.

Gdy służący przynieśli jedzenie, ojciec Ball'a podziękował im skinieniem głowy, a ci szybko się oddalili.
- Smacznego.
Mężczyzna rzucił nagle z uśmiechem, na co wszyscy inni mu odpowiedzieli.
Chłopak leniwie kroił soczysty, oblany krwistym sosem stek. Jednak to leniwe krojenie, przy tym jak jedli swój posiłek dorośli, można było nazwać super szybkim ekspresem, a prędkość jedzenia małej Angel, to już chyba naddźwiękowym odrzutowcem.
Raz za razem niewielkie porcje lądowały w ustach Ballantina, popijane często wodą. W pewnym momencie z przeciwnej strony stołu rozległ się cichy, lecz z drugiej strony wyraźny głosik.
Rozmowy na sekundę ucichły.
- Oczywiście skarbie.
Nagle rozległ się głos Anny, matki Ball'a, który dość go zdziwił. Zasadniczo, jego matka siedziała na takich imprezach cicho lub rozmawiała maksymalnie z jedną, ewentualnie dwoma osobami przez całą imprezę. Chociaż czy na pewno dziwne? Może tylko dla chłopca.
Nagle zobaczył, że matka patrzy na niego i ciepło się uśmiecha.
- Ball już prawie skończył, pokaże Ci ogród.
Ball z początku głupio przytakiwał, zaraz jednak zrozumiał że ma się zająć sześciolatką.
- Ale... co czemu... Dobrze - Chciał chwilowo zaprzeczyć, lecz odpowiedział "Dobrze", cóż za asertywność.
Spojrzał na swój talerz i ostatni kawałek mięsa. Nabił go na widelec i zjadł. Popił wodą i zszedł z krzesła.
Gwarna rozmowa przy stole wróciła do swojej poprzedniej formy. Chłopak obszedł stół i zatrzymał się przy krześle Angel.
- Chodź.
Rzucił, krótko i zaczął iść w stronę dużych drzwi stojących na przeciwnym końcu pomieszczenia i przeszedł przez nie.
Przeszli tak przez jeszcze kilka par drzwi, aż w końcu wyszli na całkiem spory taras, od którego prowadziła żwirowa ścieżka, przebijająca się przez zielony równo skoszony trawnik, niewielki różany ogród, aż w końcu znikała gdzieś za drzewami.
Czy to aby na pewno ogród? Wielkością przypominał niewielki park.
- Uważaj na schodach... pomóc Ci?
Wyciągnął rękę w stronę Angel, schodząc z ostatniego stopnia na żwir. Schody nie miały ich wiele, ale były one dość wysokie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Żona gospodarza się odezwała swym przeuroczym głosem w kierunku małej sprawiając że Angel kiwnęła główką na jej słowa. Po czym przeniosła swoje wielkie jadeitowe ślepka na chłopaka i wlepiła w niego wzrok. Pierwsze słowa protestu nie umknęły uwadze małej. Ale nie komentowała tego, tylko siedziała grzecznie wpatrując się w starszego towarzysza zabaw. Kiedy skończył obserwowała go, wodziła wielkimi ślepkami za nim jak okrążał stół aż do momentu kiedy stanął przed nią. Kiwnęła główką zeskakując z krzesła. - Dobrze.. - powiedziała i pomachała tatusiowi na pożegnanie. Złapała za skrawki sukienki w którą ubrała ją mama i ruszyła za młodzieńcem. Trochę tych korytarzy było i mijali sporo drzwi. Po betonowej podłodze dało się słyszeć stukot jej białych pantofelków. Oboje milczeli, jednak młoda patrzyła na plecy Ball'a przez cały czas. Był od niej wyższy no i starszy o dobre pięć lat. W końcu otworzyły się drzwi wyjściowe do ogrodu i przed młodą ukazało się mnóstwo zieleni. Rozdziawiła usteczka z podziwem oglądając namiastkę tego co ją czekało. Aż jej dech zaparło. Spojrzała na chłopaka i wyciągniętą w jej stronę dłoń. Zacisnęła mocniej drobne, różowe usteczka uważnie przyglądając się drobnemu gestowi jaki wypluł z siebie zirytowany młodzik. - Dziękuję.. ale dam sobie sama ra.. - powiedziała robiąc krok przed siebie pokonując jeden schodek. Naturalnie nie zdołała nawet dokończyć wypowiedzi bo zahaczając bucikiem o stopień poleciałaby do przodu gdyby nie puściła kiecki w ostatniej chwili. Wysuwając ręce przed siebie w naturalnym odruchu żeby zamortyzować upadek, poleciała i to prosto na chłopaka. No bo stał przed nią. A że biedny panicz został zaatakowany znienacka i do tego z pomocą grawitacji, cóż pewnie młoda lecąc na niego, przewróciła go na trawę. Towarzyszył temu nagły pisk, a po chwili mruknięcie zdradzające zażenowanie. - Ja.. ja prze..prza..szam.. nie chciałam.. nic ci nie jest.. ? - od razu usłyszał skruchę w głosiku Angel która nieco się uniosła patrząc na niego zaszklonymi ślepkami. Przecież nie będzie płakać. Lekki róż na policzkach sześciolatki sugerował zakłopotanie. Taka mała niezdara z niej i zbyt dumna żeby prosić o pomoc. No ale on nie chciał się z nią bawić, zrobił to dlatego że matka mu kazała. Więc to jego wina że odmówiła pomocy przy stopniach.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.08.16 12:06  •  A gdyby tak... [Wartakus i Angel] Empty Re: A gdyby tak... [Wartakus i Angel]
Przejście przez arterie budynku, zajęło im dość sprawnie i bez większych przeszkód. Kolejne drzwi otwierały się i zaraz zamykały za nimi. Gdy w końcu doszli do wyjścia na taras.
Chłopak czekał, aż dziewczynka zejdzie ze schodów i zasadniczo mógł się tego spodziewać, że się wywróci, lecz ludzie powinni uczyć się na własnych błędach, prawda?
Ghoul usłyszał pisk, a zanim zdążył zareagować, poczuł jak coś w niego uderza i ciągnie w dół. Upadli głucho na trawę, tyle szczęścia, bo mogli spaść na żwir.
Ball leżał tak przez chwilę i patrzył w niebo, malujące się w pomarańczowo purpurowe barwy. Niewielki podmuch wiatru przewinął się przez ogród, by "rozwiać" zażenowaną plecionkę słów młodej dziewczyny. Leżał tak przez dłuższą chwilę nic nie mówiąc, w absolutnej ciszy. Dopiero gdy dziewczyna się uspokoiła i wyciszyła, powoli dźwignął się do pozycji siedzącej.
- Jesteś głupia? Czy tylko taką udajesz... - przerwał orientując się, że pewnie przybrał swój ostry i szorstki sposób mowy, wraz ze wzrokiem rozwścieczonego kota - ... bądź bardziej ostrożna następnym razem, proszę.
W końcu całkowicie wstał z ziemi, otrzepał się i spojrzał na białowłosą dziewczynkę, by wyciągnąć ponownie w jej kierunku dłoń.
- Chodźmy dalej.

Ruszyli dalej, powoli zbliżając się do różanej części ogrodu. Patrząc na Ball'a można było uznać go za oziębłego dzieciaka, lecz w gruncie rzeczy tak samo jak inni potrafił okazywać radość, a widok róż zaskakująco był czymś takim co napawało go dozą szczęścia. W wyniku tego procederu na jego twarz zawitał niewielki, wręcz ledwo widoczny, mały uśmiech.
Chłopak zatrzymał się przy jednym z różanych krzewów i przykucnął przed nim.
Każdy standardowo wie, że róża jest czerwona, biała, różowa, zasadniczo w tych tonacjach, lecz te były inne - czarno białe.
Płatki kwiatu przeplatały się na zmianę, raz czarny, raz biały.
W pewnym momencie Ballantine odezwał się, przerywając ciszę.
- Specjalnie wyhodowane i genetycznie zmodyfikowane róże, nazywane Via Vitae, z wolnego tłumaczenia ich nazwa znaczy tyle co "Szlak życia".
Wyciągnął dłoń i zerwał jeden z kwiatów, a następnie wystawił rękę do dziewczyny by go jej podarować.
- Zostały tak zmodyfikowane, że nie mają kolców, są bezbronne, mimo to i tak je uwielbiam.
Uśmiechnął się do Angel, by zaraz znowu wrócić do przechadzce po ogrodzie.
Mijali krzak za krzakiem, na każdym rosły inne róże, o innym kolorze i ułożeniu kwiatu.
- Mamy w ogrodzie 35 gatunków róż, z czego pięć to gatunki z laboratorium, a trzy to rodzaj dzikich róż, o bardzo dużych kolcach, gdzie jedna z nich wydziela toksyny, powodujące zawroty głowy, jednak nie jest niebezpieczna dla człowieka, jednak mimo posiadania takiego systemu obronnego, ma bardzo ładnie pachnące kwiaty.
Czy to był wykład z zakresu botaniki? Być może, ale zasadniczo sam Ball otwierał usta, z nieprzymuszonej woli, mimo wszystko większość tematów, na które zabierał głos sprowadzały się do nauki i jego hobby, które w porównaniu do większości jego rówieśników, były równe tym dorosłym.
Co zabawne mimo jego wieku, rozróżniał kilkadziesiąt rodzajów whisky i trzydzieści podgatunków win.

Szli tak i szli, aż weszli wśród drzewa, iglaste mieszały się z liściastymi, a u ich podstaw rosły różne rodzaje paproci i innych leśnych roślin. Na samym końcu ścieżki można było zauważyć zarys budynku. Gdy wyszli z tego pseudo lasku, ich oczom ukazała się niewielka altanka pośrodku stawku, do niej prowadziła ścieżka z głazów włożonych do wody, mimo tego zasadniczo była równa, a przerwy między jednym kamieniem a drugim nie były duże, więc wpadnięcie do wody można było nazwać cudem.
Przy powierzchni było widać różnokolorowe karpie.
Ball wskoczył na pierwszy kamień i szybko zmierzał do altanki, by tam poczekać na małą Angel.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.08.16 12:47  •  A gdyby tak... [Wartakus i Angel] Empty Re: A gdyby tak... [Wartakus i Angel]
Siedząc na nim z zaszklonymi oczami, potrzebowała odrobiny czasu żeby jakoś się uspokoić. Potrzebowała chwili aby pozbyć się zażenowania, jakie pojawiło się na jej twarzyczce. W końcu miała tylko sześć lat i była jeszcze mała. A do tego ubrana w elegancką sukienkę sięgającą do kostek i niewygodne pantofelki. Mogła się przewrócić. Patrzyła na chłopaka, choć ten przez jakiś czas ją ignorował, może to i lepiej. Łatwiej było jej się zebrać do kupy dzięki temu. Ale gdy już spojrzał na nią a z ust młodzika wydobył się zimny ton obrażający Angel aż ją zatkało. Rozwarła usta i zrobiła nieco większe oczka. Pierwszy raz ktoś był taki niemiły dla niej. - Ja.. - wydukała próbując poskładać jakieś wyjaśnienia w główce, no ale nie oszukujmy się. Nie spodziewała się takiego czegoś. Zrobiło jej się przykro! Wstała z niego i spuściła główkę w dół. - .. nie jestem głupia.. - wyszeptała sama do siebie na tyle cicho że chłopak nie był w stanie tego już usłyszeć. Jedynie jakieś niewyraźne mruknięcie pod nosem. Widząc jak podaje jej swoją dłoń zrobiła krok w tył, łapki schowała za plecami i splotła paluszki ze sobą za plecami. Główkę miała nadal opuszczoną i białe kosmki grzywki ładnie opadały na oczka tak że już nawet nie dało się dostrzec jadeitowej barwy. Kiedy ruszył, ruszyła za nim drepcząc kilka kroków za młodym paniczem. Trochę trwało kiedy dotarli do róż. Słodka przyjemna woń unosząca się w powietrzu sprawiła że Angel uniosła główkę nieco w górę i ze smutnej aż się rozpromieniła. Widok był przecudowny, pełno ślicznych, zadbanych róż dookoła. Jadeit w ślepkach się ładnie rozjarzył. Kątem oka aż spojrzała na Ball'a. Uśmiechał się, nie jakoś szeroko ale delikatnie i łagodnie. Czyżby jednak miał serca zamiast kawałka głazu w środku?! Przykuł uwagę dziewczynki gdy zaczął iść w stronę czarno-białego krzewu. Oczka miała o wiele większe, nigdy w życiu nie widziała tak pięknych róż. Słuchała nawet jego słów z zaciekawieniem. Obserwowała jak zrywał jeden z kwiatków i podchodząc wręczył jej go. Przepiękny gest! Zerknęła na niego niepewnie przez chwilę się zastanawiając czy ma wziąć kwiatka czy nie. Był taki piękny i nawet bez kolców. Spojrzała na różę a potem ponownie na Ball'a. Dylematy małych dziewczynek, był przecież nie miły dla niej. No był ale już nie jest. Rozplotła łapki zza pleców i ostrożnie wzięła w dłoń różę od chłopaka. - Dziękuję.. jest.. jest śliczna.. - wyszeptała z zachwytem w głosie wpatrując się w śliczną czarno-białą różę. Zerknęła na niego jak się do niej tak ładnie uśmiechał i sama obdarowała go szczerym, radosnym uśmieszkiem. Widząc jak ruszył przed siebie aż dotruchtała do niego. Już patrząc na chłopaka opowiadającego o ich skromnej posesji. Miał przyjemny głos, aż dziw brał że potrafił być taki zimny i kąśliwy zarazem. Długa podróż dobiegła końca gdy zatrzymali się przed jeziorkiem. Piękny widok, altanka na środku jeziora i ścieżka z kamieni. Zobaczyła jak chłopak wskoczył na pierwszy i w spokoju przeszedł na drugą stronę. Zerknęła na swoje pantofelki, były śliskie od spodu. Pokierowała wzrok na altankę i powróciła do swoich pantofelków. - Dam radę.. - powiedziała robiąc pierwszy krok, potem następny i kolejny. Prawie się przewróciła w połowie drogi, kamienie były śliskie dla niej. Zajęło jej to o wiele więcej czasu niż by sobie chłopak tego życzył pewnie ale dotarła na koniec. Weszła do altanki dumna z siebie i usiadła po przeciwnej stronie stołu machając nóżkami w powietrzu radośnie. Nadal wlepiając spojrzenie w różyczkę i co jakiś czas spoglądając na chłopaka. - Wasz ogród jest przepiękny.. bardzo mi się podoba.. - powiedziała prosto ze szczerego serduszka. Po czym uśmiechnęła się bardzo miło do chłopaka.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.08.16 22:35  •  A gdyby tak... [Wartakus i Angel] Empty Re: A gdyby tak... [Wartakus i Angel]
Sprawnie przeskakiwał z jednego kamienia na drugi, tworząc przy tym rytmiczny dźwięk, stukając obcasem każdego z butów raz za razem. W końcu jego stopa stanęła na drewnianej podłodze altanki, jednocześnie automatycznie zapaliła się w niej lampa, zwisająca z sufitu, schowana w ozdobnym kloszu.
Obszedł ustawiony w altance stolik, by dojść do niewielkiej szafki wykonanej z matowego szkła, otworzył ją i wyciągnął powoli kilka rzeczy, zaczynając od czajnika i puszki z białą herbatą.
Rozstawił filiżanki na stole i wyciągnął półmisek z łakociami. Spojrzał przelotnie na powoli zbliżającą się Angel i ponownie zanurkował do szafki, wstawiając przy tym wodę w czajniku.
Szperał przez chwilę w pozostawionych w altance książkach, a gdy wrócił do stolika w ręku trzymał książkę obitą w czerwoną skórę z wypisanym tytułem i autorem.
S.King "Desperacja"
Dziewczyna właśnie wchodziła do altany. Usiadła zaraz w jednym z krzeseł stojących przy stole. Na komplement o ogrodzie Buraddów Ballantine tylko przyjaźnie się uśmiechnął.
- Chcesz herbaty?
Rzucił samemu sypiąc sobie kilka liści a następnie zalewając je wrzątkiem. Gdy dziewczyna także zechce, też jej zaparzył.
Usiadł w swoim krześle i otworzył książkę na którejś setnej stronie.  
Zerknął znad lektury na małą Angel.
- Jeśli chcesz, w szafce są książki, na samym dole są powieści fantastyczne im wyższa półka tym cięższy gatunek i bardziej mroczny. Mam nadziej, że umiesz czytać, więc wybierz sobie jakąś jeśli zechcesz.
Od tej chwili jego usta przestały już się ruszać, a gałki oczne jedynie przerzucały się z lewej do prawej, skacząc linijka za linijką.
Cichy dźwięk obijającej się wody w stawie oraz orkiestra cykad i świerszczy, powodowała, że czytanie w takim środowisku było istną przyjemnością, co z drugiej strony mówiło czemu ten młody chłopak wybrał to miejsce i dlaczego jest jego ulubionym, mimo że jeszcze tego werbalnie nie okazał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.08.16 21:19  •  A gdyby tak... [Wartakus i Angel] Empty Re: A gdyby tak... [Wartakus i Angel]
Wpatrywała się w niego jak zaczął robić herbatkę, kiwnęła główką potakująco i uśmiechnęła się bardzo miło do niego. - Tak poproszę.. - powiedziała cichuteńkim głosikiem. Zerknęła na wielkie tomisko wyciągnięte przez Ball'a i aż westchnęła z wrażenia. Był tylko pięć lat starszy a już się łapał za takie grube książki. Angel zrobiła wielkie oczka i przekrzywiła główkę lekko w bok. Zeskoczyła z krzesełka i podeszła do szafeczki przeglądając z ciekawością różne książki. Znalazła coś o smokach i rycerzach. Po czym przydreptała i zajęła wcześniejsze miejsce. Drobne łapki przewracały stronice bardzo powoli, nie czytała tak szybko jak młodzik. Delektowała się opisami mitycznych kreatur. Wyobraźnia hulała sama z siebie. Ale pomimo lampki jaka wisiała w altance, robiło się coraz ciemniej. Co jakiś czas przecierała drobną piąstką oczka, pijąc też swoją herbatkę. - Przepyszna Ballantine.. - skomplementowała młodzika i uśmiechnęła się do niego. Kiedy zrobiło się już dość późno młoda ziewnęła i zamknęła książkę. Odgarnęła kosmki białych włosów z oczek i przechyliła główkę w bok zerkając na niego uważnie. - Trochę mi zimno.. możemy już wracać..? - spytała grzecznie i odniosła książkę na miejsce. Po czym wzięła czarno-białą różę w dłoń i gdy chłopak był również gotowy to powoli zaczęła iść po kamykach w stronę trawy. Wszystko ładnie i pięknie ale zeskakując z ostatniego kamienia na trawę źle stanęła. Poleciała na kolana z cichuteńkim piskiem. Próbowała się podnieść ale próba podniesienia się na prawej nóżce wywołała jedynie głośniejsze jęknięcie. - Boli.. - wymamrotała podwijając sukienkę i łapiąc się za kostkę. Jadeitowe ślepka się zaszkliły, ale starała się nie ronić łez. No nie będzie beczeć przecież z powodu takiej pierdoły. Ale nie jej wina że pantofelki były bardzo śliskie od spodu, cud że nie wpadła do stawu. Spojrzała trochę wystraszona na chłopaka. - Umm.. poszedłbyś po mojego tatę.. Umm.. za bardzo mnie boli jak próbuję wstać.. - wyszeptała czekając aż chłopak syknie coś wrednego znowu że jest niezdarą. Ale nie była w stanie chodzić, pewnie zwichnęła kostkę. Ogród był strasznie wielki, zbyt wielki żeby iść o własnych siłach.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.08.16 22:20  •  A gdyby tak... [Wartakus i Angel] Empty Re: A gdyby tak... [Wartakus i Angel]
Przerzucał stronę za stroną, popijając przy tym herbatę. Napój znikał powoli, aż w końcu całkowicie zniknął z filiżanki.
Nie zwracał specjalnie uwagi na małą Angel, zerknął na nią tylko z dwa razy, by zobaczyć czy czymś się zajęła.
Czas mijał, a kartki w książce malały z jednej strony i rosły  z drugiej, Ball w niesamowitym tempie pochłaniał tekst napisany przez autora i pewnie nic by go z tego "transu" nie wyrwało, lecz gdzieś w oddali dobiegł go cichy głosik, który zgrał się idealnie z ostatnimi słowami tekstu.
Oderwał wzrok od książki i spojrzał na białowłosą dziewczynkę.
- Zasadniczo... - przyjrzał się lekturze jakby z niedowierzaniem, lecz zaraz ją zamknął -... to już skończyłem.  
Wstał z krzesła i włożył książkę do szafki, następnie odstawił filiżanki na metalową tackę, a czajnik odstawił wraz z książką Angel również do szafki.
Słońce już praktycznie znikło z nieba, a jeszcze chwilę temu rozżarzone, niczym stal, niebo zaczęło przybierać barwę ciemnego granatu.
Ballantine puścił dziewczynkę pierwszą, samemu powoli kierując się do brzegu, spojrzał tylko jak automatyczne światło w altance się zgasiło i bez przeszkód brnął dalej.
Byłby to w miarę udany wieczór gdyby... zobaczył jak Angel ląduje krzywo na trawie. Zagryzł mocniej warki, że te przybrały lekko rubinowej barwy.
Szybko dotarł do siedzącej na ziemi dziewczynki.
Przykucnął przed nią.
- Pozwolisz...
Nie czekał nawet specjalnie na jej zgodę. Delikatnie zdjął pantofelek z bolącej stopy. Jego dłonie chwyciły małą stópkę w dłoń i powoli zaczął ją naciskać, by sprawdzić co dolega Angel.
- Zbita kostka, nic wielkiego... ale i tak mi się oberwie.
Przeleciał wzrokiem po małej Fanel, nie wydawała się zbyt ciężka. Zdjął jej drugiego pantofelka i podał jej do rąk oby dwa.
- Wołanie twojego ojca nie będzie konieczne, zwłaszcza, że nie mogę zostawić damy samej w takiej miejscu, nie ważne w jakim jest wieku, jest gościem.
Po tych słowach jedną rękę przełożył jej pod zgięciem kolan, a drugą pod plecami chwycił ją za bark.
Szybko i pewnie wstał z nią na rękach i marszem ruszył w stronę domu.

Gdy weszli przez uchylone drzwi w środku w części wypoczynkowej siedzieli dorośli.
Ojciec Ball'a uniósł jedną brew, a następnie skrzywił się jakby miał zaraz wybuchnąć krzykiem, lecz tego nie zrobił.
- Ballantine, co jest Angel?
Chłopak cicho westchnął i skinieniem głowy wezwał lokaja, któremu podał mała Angel, a ten zaniósł ją na pobliską pufę i zaczął przyglądać się nodze.
Ball spojrzał tylko na ojca, lecz nic mu nie odpowiedział, ruszył prosto w kierunku głowy rodziny Fanel. Wykonał ni stąd, ni zowąd głęboki ukłon i przemówił bezbarwnym głosem, takim który przestał brzmieć już jak dziecko.
- Proszę o wybaczenie, pozwoliłem by Pańska córka została zraniona.

Ojciec chłopca wyglądał na zaskoczonego, lecz zaraz wrócił do swojego normalnego wyrazu twarzy. Ball był wyjątkiem, który doznał tylko raz ojcowskiej kary, można powiedzieć, że w hierarchii panującej w domu, był wyżej od samej głowy rodziny Buraddo, lecz na pierwszy rzut oka nie było tego widać.
Lokaj nagle przerwał panującą ciszę.
- Zwykłe zbicie to nic poważnego, wystarczy żel na opuchnięcia i pozwolić nodze by odpoczęła z jakieś dwa, może trzy dni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.09.16 13:11  •  A gdyby tak... [Wartakus i Angel] Empty Re: A gdyby tak... [Wartakus i Angel]
Oczywiście gotowa była na jakąś nie miłą uwagę, w końcu już raz ją od kretynek wyzwał jak się przewróciła na niego. Więc kiedy podszedł i kucnął przy niej, niemal że od razu spuściła wzrok. Wbiła zaszklone spojrzenie w równiutko przystrzyżoną trawę. Miły dla ucha głos wyrwał ją nagle z zamyślenia, aż podniosła spojrzenie w górę. Wlepiła jadeitowe ślepka w jego twarz zaskoczona jego łagodnością. Zaskoczył ją kompletnie tym zagraniem. Kiwnęła główką po chwili pozwalając my zdjąć bucika. Drgnęła nieznacznie z cichym sykiem kiedy zaczął naciskać palcami w miejscu gdzie bardzo bolało. Wpatrywała się w niego gdy nad czymś myślał aż się w końcu odezwał wprawiając sześciolatkę w kolejny szok. Aż rozdziawiła usteczka przyglądając się mu cały czas. Zmarszczyła brewki widząc jak chłopak zdejmuje jej drugiego bucika i podaje oba pantofelki do rączki. Uchwyciła te w jedną dłoń, bo w drugiej trzymała różę, którą od niego wcześniej dostała. Już się chciała go spytać o zamiary kiedy młodzieniec zbliżył się i szybkim, dość sprawnym ruchem wziął dziewczynkę na ręce. Aż westchnęła zaskoczona tym zagraniem. Na policzkach pojawił się mimo wszystko delikatny rumieniec. Przyłożyła pąk czarno białej róży do ust. - Ja.. Ja bardzo Cię przepraszam za kłopot.. - wyszeptała spoglądając wielkimi, błyszczącymi oczkami na młodzieńca. Jakoś w połowie drogi oparła się policzkiem o jego tors, tak po prostu dla wygody. Kiedy doniósł ją do salonu gdzie dorośli byli w trakcie obrad uważnie obserwowała co się działo. Na słowa ojca Ball'a, dziewczynka rozdziawiła usteczka ale nic się z nich nie wydostało gdy pojawił się lokaj i odebrał ją od młodzika. Ojciec dziewczynki był zaskoczony zachowaniem młodzieńca. Matka spojrzała zatroskana na córeczkę egzaminowaną przez mężczyznę. Fanel zmrużył oczy uważnie przyglądając się dzieciakowi. - Doprawdy.. mówiłeś mi wiele na temat swojego syna przyjacielu.. ale nie wspominałeś że jest tak dojrzały.. - odpowiedział po chwili namysłu. - To moja wina ojcze.. poślizgnęłam się na kamieniu i źle stanęłam.. nie wiń go proszę za moją niezdarność.. - wyrwała się dziewczynka nagle zwracając na siebie uwagę wszystkich. - Ohh.. rozumiem.. cóż.. cieszę się że zająłeś się moją córką w tak przyzwoity sposób Ballantine.. - uśmiechnął się przyjaźnie ojciec Angel kładąc rękę na jego ramieniu przy tym. Szybko ją jednak zabrał z barku młodzika i klepnął w plecy jego ojca. - Dobrego masz syna.. sam bym chciał mieć takiego.. - zaśmiał się i podnosząc się z wersalki podszedł do córki. Uklęknął przy niej dostrzegając w rączce różyczkę i delikatne rumieńce zaśmiał się i wziął ją na ręce. - To wina mamusi.. prawda..? Nie lubisz tych pantofelków.. - szepnął ciepłym głosem i na skinienie dziewczynki zerknął na małżonkę. Podszedł z małą do wersalki i podał rękę swojemu przyjacielowi. - Wspaniale było się spotkać i poznać w końcu całą twoją rodzinę.. na nas już czas, Angel wygląda na zmęczoną.. dzień pełen wrażeń.. prawda księżniczko..? - spytał czułym, ciepłym głosikiem głaskając młodą po policzku. - To była przyjemność państwa poznać.. - uśmiechnęła się do ojca Ball'a i spojrzała na chłopaka. - Dziękuję za różę.. - dodała jeszcze od siebie i uśmiechnęła się do niego przemiło.

*******************************

Part II: School Time - Never ending problems.. (7 years later)

Nie podobał jej się ten pomysł, miała 13 lat i świetnie sobie radziła w poprzedniej szkole. To ojciec postanowił tak nagle z niczego, aby zaczęła nowy rok w szkole, do której uczęszczał syn jego przyjaciela. Nic nie miała do Ballantine'a, był miły wobec niej gdy się widywali na rodzinnych eventach. Ale czemu miała chodzić do tej samej szkoły co on? Smutno jej się zrobiło na myśl że już nie będzie widywać Togamiego na przerwach. Zawsze jej pomagał z lekcjami, były przedmioty które sprawiały młodej problem. Każdy miał swoje słabości, historia nie była jej mocną stroną dla przykładu. No i z kim będzie teraz trenować, już nie była aż taką niezdarą jak parę lat temu. Ale do najzwinniejszych się nie zaliczała. W nowym mundurku czekała w domu na fotelu aż zadzwonił dzwonek do drzwi. Poderwała się biegnąć do wyjścia. Założyła pantofelki i wyszła z domu. Chłopak podjechał po nią limuzyną, zaprowadził ją do samochodu, gdzie szofer otworzył drzwi. Weszła z nim do środka i nerwowo bawiła się paluszkami nie spoglądając zbytnio na chłopaka przez jakiś czas. - Więc.. umm.. jak jest w twojej szkole? Tata mówił że jesteś przewodniczącym rady.. to musi być bardzo czasochłonna funkcja.. - powiedziała w końcu coś od siebie. Co prawda dzieliło ich tylko 5 lat, ale widać było różnicę. Chłopak zachowywał się jak by był o dobre 15 lat do przodu. Zacisnęła łapki na spódniczce i już milczała do momentu aż limuzyna się nie zatrzymała pod szkołą. Młoda spojrzała przez przyciemniane szyby i aż jej usta się rozwarły, przy wejściu stało od groma dziewczyny, zdecydowanie bliższe wiekowi Ball'a niż jej. Piszczały i rumieniły się na zmianę. Przepychając się między sobą aby być jak najbliżej limuzyny. Szofer zatrzymał auro i wyszedł otwierając drzwi tak aby Ballentine mógł wyjść pierwszy. I zaczęły się piski i jęki, wszystkie dziewczyny skalowały jednogłośnie imię młodzieńca. Angel aż nerwowo zacisnęła dłoń na spódniczce. "Co tu się dzieje?" przeszło jej przez myśl gdy dostrzegła dłoń wyciągniętą w jej stronę. Uchwyciła ją pewnie i wyszła z limuzyny. Wszelkie okrzyki ucichły gdy fanki dostrzegły młodą dziewczynę stojącą u boku Ball'a. - Nie wiedziałam że Ballantine ma młodszą siostrę.. - dało się słyszeć wśród tłumu starszych dziewczyn. Podobne wywody towarzyszyły gdy tłum mierzył Angel natarczywym spojrzeniem.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.11.16 21:46  •  A gdyby tak... [Wartakus i Angel] Empty Re: A gdyby tak... [Wartakus i Angel]
Budzik zawył budząc chłopaka ze snu, chłodny powiew powietrza uderzył mu w twarz. Sprytne zagranie ustawiać klimatyzacje by budziła cię zimnym powiewem, ale mniejsza o to. Pierwszy kwietnia, dzień rozpoczęcia roku, a dla Balla ostatniego roku w liceum.
Spojrzał na zegarek, który wskazywał pięć po szóstej... rozpoczęcie było na dziewiątą.
Chłopak dźwignął się z łóżka i ruszył w samych bokserkach do łazienki.

Siedział w samochodzie prowadzonym przez rodzinnego szofera, dowiedział się tydzień temu, ale nadal nie wiedział czemu kazali Angel przenieść się do jego szkoły, zasadniczo kończyła podstawówkę, ale w skład jej poprzedniej szkoły wchodziło też chūgakkō.
Ballantine pokręcił głową by rozwiać te wstrętne myśli o spiskach ich rodziców i wrócił do czytania książki. W pewnym momencie drzwi się otworzyły, a na miejsce obok niego wskoczyła mała Angle ubrana w mundurek jego szkoły. Różnice po za samym faktem, że mała Fanel miała damski mundurek, to różniły się one detalami. Mundurek Balla posiadał fioletowe wstawki, w postaci drobnych pasków wzdłuż marynarki czy krawatu, na podszewce kończąc, dodatkowo posiadał złotą przypinkę, świadczącą o tym iż jest przewodniczącym. Angel wszystkie te wstawki miała białe, a krawat był całkowicie czarny, oraz nie posiadała przypinki.
Kiedy z małych ust dziewczyny wydobył się głoś podniósł na nią wzroki i poprawił okulary.
- Ta szkoła jest pełna bogatych dzieciaków lub nadzwyczaj uzdolnionych, więc trudno określić jaka jest. Na pewno jest zupełnie inna od twojej starej szkoły i mniej przyjazna nowym uczniom. Co do funkcji przewodniczącego, czy ja wiem. Nie mamy aż tak dużych problemów z budżetem, uczniów też nie jest wielu bo zaledwie 150, a na wielkość tej szkoły to na prawdę niewielka liczba.
Jechali jeszcze jakieś dziesięć minut, aż w końcu samochód stanął. Ball cmoknął z niesmakiem patrząc przez okno, po czym cicho westchnął.
Spojrzał na zegarek, wpół do dziewiątej, schował książkę do torby. Wysiadł z samochodu następnie pomógł wysiąść Angel, co najwidoczniej spowodowało, że grupka psychopatycznych fanek Ball'a wpadła w rozmyślenie kim jest owa dziewczynka.
Nie wiedziałam że Ballantine ma młodszą siostrę..
Bo nie ma...
To kim ona jest?
Udało się im przebić do głównego wejścia do budynku, następnie Ball poprowadził ją do wielkiej sali gimnastycznej. Wskazał jej gdzie są pierwsze klasy.
- Twoja klasa składa się głównie z dziewcząt, jest tam może trzech chłopców, ale na 18 osobową klasę to prawie nic - a i twoja klasa to 1-A. Ja muszę iść, podejdę do Ciebie na długiej przerwie.
Chłopak oddalił się od Angel, by następnie zniknąć za rogiem holu.

Po półgodzinnym zbieraniu się ludzi, szukaniu klas i ogarnianiu wszystkiego do końca, przyszła pora na rozpoczęcie roku.
Standardowa procedura, wpierw dyrektor, następnie przedstawienie pokrótce kadry szkolnej, po tym pierwszoroczny z najlepszymi wynikami wstępnymi. Na samym końcu przyszła pora na przemowę przewodniczącego rady szkolnej.
Ciemnowłosy i wysoki chłopak wszedł na scenę w akompaniamencie szmerów i szeptów.
Ballantine przedstawił swoją dość streszczoną przemowę i mimo, że nie było tego widać, to wymyślił ją na poczekaniu. Oczywiście powitał nowych uczniów, zapodał jakimś motywującym cytatem, pokrótce przedstawił zasady szkoły, te nowe i stare, oraz dał do zrozumienia, że mimo kończącej się w tym roku jego kadencji to szczerze nie żałuje tych lat spędzonych w szkole.
Całość zajęła mu z jakieś piętnaście może szesnaście minut. Po jego przemowie nastąpiła fala klasków i rozchodzenia się do klasowych sal.
Sam Ballantine udał się do swojej klasy 6-A.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach