Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Pisanie 05.03.16 22:33  •  Podnóże więzienia. - Page 3 Empty Re: Podnóże więzienia.
Nie oszukujmy się, skrzydlaci wiedzieli, że ta cała sytuacja zbliża się ku końcowi. Nie mieli przewagi liczebnej, byli bardzo poważnie ranni i w tej chwili musieli już po prostu jak najbardziej uprzykrzyć psom życie na przyszłość, by następnie dumnie powrócić do królestwa niebieskiego.
Anioł, którego nożem dźgał Kirin po raz kolejny splunął krwią. Jego dłoń i miecz zgasły, tracąc swój ognisty blask. Każda kolejna rana sprawiała, że jego oczy zachodziły czerwienią, by wreszcie pod wpływem magnetokinezy Jinxa, która nadziała go na jego własny miecz, zgasnąć.
Skrzydlaty, który stał bezpośrednio przed Jinxem, którego twarz była zalana jego własną krwią pod wpływem wcześniejszych ciosów, wciąż przesłonięty mgłą wymordowanego, nim magnetokineza zabiła go w taki sam sposób jak brata, zdążył wyciągnąć rękę przed siebie i dotknąć klatki piersiowej wilka. Niewielka, niesforna iskierka wydobyła się z jego dłoni i przebiegła po ciele mężczyzny po czym skrzydlaty padł martwy na ziemię przedziurawiony własnym ostrzem. Jaki był efekt iskierki? Niby błahy ale na pewno bardzo uciążliwy... Połączenia nerwowe Jinxa zgłupiały i mózg został zdezorientowany. Za każdym razem, gdy zamierzał ruszyć prawą ręką, ruszała się jego lewa. To samo działo się z nogami czy jeżeli próbował poruszyć głową.
Zdawałoby się, że wszyscy zapomnieli o mężczyźnie wciąż unoszącym się nad wszystkimi w powietrzu. Od dłuższego czasu nikt go nie atakował, co sprawiło, że ten poczuł się nieco pewniej. Wcześniej wprawdzie rzucił już kilkoma nożykami, ale byłoby słabo, gdyby miał je tylko trzy, prawda? Dlatego zza pasu wyciągnął jeszcze dwa. Jednym z nich zdążył rzucić, trafiając prosto w prawą łopatkę Rainbow. Drugim już niestety nie... Lecąca z tyłu kula, wystrzelona przez Suneku, przeszyła jego skroń. Anioł runął na ziemię, wpadając prost na plecy Kirina i przygniatając go na ten moment swoim ciężarem do ziemi. Nóż, który w wyniku śmierci gwałtownie zacisnął się w jego dłoni, nieznacznie zranił ramię żyrafy ale nie było to niczym poważnym.
Co działo się z tyłu? Na wprost siebie stał Skoczek i anioł lodowy, który wiedział, że umrze. Przestał słyszeć odgłosy walki swoich braci, a to oznaczało, że jeżeli nie zabije go przeciwnik stojący na przeciw niego to zrobią to jego przyjaciele. Co myśli ktoś, kto jest świadom swojej bardzo bliskiej śmierci? Myśli o tym, by jak najbardziej uszkodzić swojego przeciwnika.
- Szkoda, że nie trafimy do tego samego miejsca...- Odezwał się w odpowiedzi, mając na myśli to, że on oczywiście wybiera się do nieba. W sekundę tuż przed nim uformowało się kilkadziesiąt małych sopelków, bardzo przypominających strzałki do indiańskich dmuchawek. Wszystkie wystrzeliły w kierunku Skoczka, po drodze wymijając się z wystrzeloną kulą, która wystrzelona została w kierunku anioła. Oboje dostali jednocześnie. Sople wbiły się w ciało wymordowanego i mogłyby zostać nazwane akupunkturą, gdyby nie to, że każdy wbił się na długość około trzech centymetrów, pokrywając całą klatkę piersiową mężczyzny, jego ramiona i uda. Jeden wbił się też w jego policzek, cudem nie nabijając się na język. A co z aniołem? No... niestety leżał we własnej krwi.

DOGS:
Fenrir: Rana cięta prawego ramienia, krwawi; oblany wodą, spadająca temperatura ciała; No wstawaj
Kirin: Przykurcz mięśni rąk; Dwa cięcia prawego barku, krwawi; Porażony prądem- utrudnione poruszanie prawą ręką 3/3; Polany wodą, zamarzające ubranie, obniżająca się temperatura ciała, porażony prądem- Przykurcze mięśni utrudniające poruszanie; Nóż wbity między lewą łopatką i kręgosłupem; Bańka wody na twarzy- brak tlenu 1/1- Może z powrotem oddychać; Poparzone lewe ramię; Pocisk wbity w lewą łydkę; Lekko zranione ramię; Przyduszony do ziemi truchłem anioła
Suneku: Sopel lodu wbity w lewe przedramię; Sopel lodu wbity w żebra; Sopel lodu wbity w prawe udo; Sopel lodu wbity w prawe ramię
Garry: Ból związany z kopnięciem; Poparzony tułów; Porażony prądem- Przykurcze mięśni utrudniające poruszanie; Poparzony prawy bark
Jinx: Poparzony tułów; Porażony prądem- Przykurcze mięśni utrudniające poruszanie; Dwa noże wbite w plecy; Głęboka rana cięta lewego ramienia- Przypalona, poparzona, nie krwawi; Odwrócone osie ciała
Skoczek: Sopel lodu wbity w przedramię; Sopel lodu wbity w obojczyk; Kilkadziesiąt małych sopli wbitych w ciało na głębokość trzech centymetrów, jeden z nich w policzku
Rainbow: Dotkliwie zraniona lewa kostka- Utrudnione poruszanie się; Nóż wbity w łopatkę

Anioły:
Półtoraręczniaki: #1 nie żyje; #2 silne uderzenie w głowę; podduszony; nieprzytomny 1/4no już chyba nie wstanie
#3 Cios pięścią w twarz, pluje krwią, wybity ząb; Złamany nos; Użycie mocy ogień- 2/3
#4 Liczne rany kłute brzucha; Użycie mocy- Ogień 2/3
#5 Dwa pociski w skrzydłach; Pocisk w obojczyku; Dwa pociski w brzuchu; Użycie mocy- Lód 2/3
Miecze krótkie: #1 Rany szarpane obu ramion; cięcie na policzku; postrzelone lewe ramię; postrzelony obojczyk; Użycie mocy- elektryczność: 2/3 Nie żyje; #2 postrzelone udo; postrzelone żebro; postrzelony brzuch; pluje krwią; osłabiony; Użycie mocy- elektryczność: 1/3nie żyje
Support(?): Kość wbita w udo, postrzelone kolano; Użycie mocy- woda 3/3
Wszyscy martwi

Jinx- przez kolejne 3 posty będzie odczuwał efekty odwróconych osi.
Fenrir, Kirin- Dopóki się nie ogrzejecie będziecie odczuwać efekty wyziębienia organizmu
Fenrir, Kirin, Jinx, Garry- Przez następny 1 post będziecie odczuwać przykurcze mięśni wywołane wcześniejszym porażeniem prądem
Kirin- Z racji pocisku w łydce, problemy z chodzeniem do całkowitego wyleczenia
Rainbow- Z racji rozrytej kostki, problemy z chodzeniem do całkowitego wyleczenia
Suneku, Skoczek- Sople lodu pod wpływem temperatury Waszego ciała i napływającej krwi powoli topnieją, za 3 posty wszystkie stopnieją całkowicie pozostawiając głębokie dziury.
Dodatkowo oczywiście obowiązują Was wszystkie pozostałe rany


KONIEC


Mam nadzieję, że się podobało :3 Miłej dalszej fabuły :3


MG odjeżdża
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.16 11:20  •  Podnóże więzienia. - Page 3 Empty Re: Podnóże więzienia.
Spływająca po twarzy wymordowanego krew anielskiego truchła zirytowała go jeszcze mocniej. Chwycił boki ciała wbijając umyślnie palce w miękką skórę i odrzucił je na bok nie dbając o przyzwoite zachowanie. Oddychał szybko oglądając z oddali jak ciśnięte zwłoki turlają się po moście pozostawiając na ziemi szkarłatne ślady. Klęczał, nie miał siły by podnieść się od razu po tym, jak przeciwnik spadł na niego z góry, doskwierało mu zbyt wiele dotkliwych ran, by nawet udawać, że ma się dobrze. Zamiast tego, przy całej swej poszarpanej prezencji zmusił się do wyplucia gromadzącej się w ustach krwi i z niesmakiem skrzywił, obracając jednocześnie głową w celu rozeznania się w sytuacji. Już wcześniej walczył u boku osób, których nie rozpoznawał z podziału grup domyślając się tyle, że ich ekipa mogła się częściowo rozpaść, więc niedobitki dopełzły do ich grona i wspólnie mierzyli się ze strażnikami przejścia do więzienia.
Wstał powoli i zrobił kilka kroków przygarbiony, zbliżając się z oczywistym zamiarem do jednego z trupów leżących nieopodal, nie zważając na to, co reszta miałaby ewentualnie do powiedzenia odnośnie jego niezbyt przyjemnego zachowania. Od razu po dotarciu do celu zwalił się na kolana i nie czekając na nic wbił trzymany nadal w dłoni nóż w przekrzywione nienaturalnie ramię anielskiego żołnierza szarpiąc je tak długo, aż oderwał się nieregularny kawał mięsa, a ciepła nadal krew trysnęła gwałtownie z tak rozległego nacięcia. Od razu kontynuował swój zamiar, wpychając do buzi kolejne fragmenty czerwonej papki i zlizując z dłoni cieknącą w niewielkich stróżkach czerwoną ciecz.
Bardzo rzadko świadomie zmuszał się do jedzenia surowego, ludzkiego mięsa, zazwyczaj działo się to mimowolnie, kiedy tracił kontrolę nad ciałem, gdy zwierzęca cząstka bawiła się w najlepszego jego umysłem. Jedno było pewne, pożywienie się mogło zregenerować nieco jego siły, a parująca w zimnych powietrzu krew ogrzać jego wnętrzności, gdy tylko łapczywie spijał ją z ciała anioła.
Scena ta trwała kilka długich minut, w czasie gdy reszta mogła zająć się sobą i własnymi obrażeniami, on wolał zapewnić sobie wystarczająco dużo energii, by w obecnym stanie móc jeszcze coś zdziałać. Od czasu do czasu zerkał podejrzliwie w stronę pozostałych członków grupy, jak gdyby podejrzewał ich o chęć odebrania mu rozbabranej zdobyczy. W końcu jednak postanowił zakończyć ucztę, nie chcąc przepełnić żołądka i nabyć uczucia ciężkości ciała.
Odsunął się od swojego dzieła, nadal zachowując ostrożność względem osób, które nie były od początku w jego ekipie, nawet jeżeli przecież ich znał, poza jednym gościem. Wędrował powoli na bok, w marszu oglądając własne rany. Z kulą w łydce nic nie zrobi, ściągnął jedynie pasek ze spodni i zacisnął go nad raną, zmniejszając nieco krwotok. Wyrwał sobie nóż spod łopatki i pozwolił ubraniu przywrzeć do krwi, by ta po chwili przestała tak obficie opuszczać jego ciało. Był w bardziej niż złym stanie, ale mógł chodzić, mówić i nawet względnie walczyć.
- Wstawaj Fenek, musisz ogarnąć tą ekipę. - Mruknął ciągnąc nogami po ziemi w trakcie przemieszczania się do biomecha. Nawet jeżeli doberman od dobrych paru chwil leżał na ziemi niczym trup, porażenie prądem powinno przejść, a to on otrzymał rozkazy doprowadzenia ich grupy do wnętrza edeńskich zabudować, więc Kirin nie miał zamiaru uznawać władzy nikogo innego, nawet bardziej sprawnego osobnika. Nikt chyba jednak szczególnie się co do tego nie rwał.
- Przygotujcie się do walki, czysta droga ucieczki byłaby marzeniem, ale najlepiej po prostu przygotować się na pościg. - Zaczął mówić głośniej by reszta mogła go usłyszeć. Kolejnym etapem było przekroczenie progów zabudowań, więc słowa padające z jego ust układały się w oczywiste stwierdzenia, on jednak nie miał ochoty dłużej lizać ran. Dla pewności trzasną ręką drugiego dobermana w policzek chcąc obudzić go z omdlenia i zabrał się do odejścia. Zanim jednak na dobre wstał z kolan, chwycił Fenrira za nadgarstek, szarpnął jego rękę do góry i zwinął mu palce w pięść po czym obsługując się całkowicie samodzielnie w tym geście, przybił mu żółwika i rezygnując natychmiast z delikatności wypuścił jego rękę, która walnęła o ziemię. - Do później stary.
Odszedł kilka kroków na środek zbiegowiska, omiatając z góry spojrzeniem trupy aniołów i resztę ekipy. Już wcześniej powiedział jakie ma względem nich wymagania, rzucił im więc tylko ostatnie, bojowe spojrzenie i zanim ktokolwiek mógł rzec coś więcej, powolnym krokiem ruszył w kierunku bramy. Przyśpieszył, poruszał się tak szybko, na ile pozwalały mu obrażenia. Skierował się do swojego celu nie czekając na resztę, z planem układającym się w głowie wymordowanego.

Nietykalność odpoczynek 3/3

z/t
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.03.16 23:57  •  Podnóże więzienia. - Page 3 Empty Re: Podnóże więzienia.
Splunął gdzieś w bok zabarwioną krwią śliną i usiadł na ziemi, przecierając wierzchem dłoni krew z ciała. Czuł, jak każda jego komórka wrzeszczy głośno, jak wszystko przeszywa go na wylot. Powinien być wkurwiony. Albo chociaż poirytowany, zamiast tego, Jinx odczuwał swoiste zadowolenie z przebytej walki. Dopiero teraz sięgnął do tyłu i powoli wymacał opuszkami palców rękojeść pierwsze z noży. Zacisnął mocno szczękę, po czym raz a porządnie wyszarpnął niepotrzebne obce ciało. Przyjrzał się uważnie zakrwawionej broni i wytarł krew o nogawkę ciemnych spodni, a potem wsunął ostrze do buta. Na Desperacji każda darmowa broń się przydaje, a Jinx nauczył się, by w żaden sposób niczym nie gardzić. To samo uczynił z drugim ostrzem, które już krótką i ulotną sekundę później został wsunięty do drugiego buta.
Dopiero teraz uniósł głowę i powiódł nieco zmęczonym spojrzeniem po reszcie zgrai. Nie wyglądali zbyt dobrze, ale prawda była taka, że nie mogli pozwolić sobie na luksus odpoczynku i lizania swoich ran. Growlithe potrzebował pomocy a to w tym momencie było ich priorytetem.
Złote ślepia spoczęły na podnoszącym się Kirinie. Przez twarz wymordowanego przebiegł cień grymasu niezadowolenia. Perspektywa rozdzielania się, bo jednego z Kundli swędzą jaja, za nic mu nie odpowiadała. Ale nie miał nawet siły go powstrzymywać. Nie jest niczyją niańką. I nie zamierzał prowadzić ich więcej niż do tej pory za rękę.
Kiedy ich mara grupka uszczupliła się o jednego członka, odetchnął cicho przez noc, po czym sięgnął dłonią do karku, przycisnął ją do niego i mocno poruszył głową, pozwalając kościom na wyprostowanie się. Wątpił, żeby ta narwana zgraja zaopatrzyła się w coś takiego jak bandaże, jakieś zioła czy też chociażby woda. Ale zawsze było warto spróbować.
- Jak mniemam, nie ma tutaj żadnego medyka ani nikogo, kto posiadałby cokolwiek do opatrzenia powierzchownych ran? – zapytał na tyle głośno, by każdy, kto znajdował się tutaj mógł go dosłyszeć, jednocześnie nie chcąc krzyczeć, by niepotrzebnie nie zwabić potencjalnych agresorów w postaci aniołów. Skoro o skrzydlatych mowa….
Jego wzrok przemknął po leżących ścierwach, a kąciki ust uniosły się nieznacznie.
- Może nasi mili gospodarze mają coś przydatnego przy sobie. – dodał nieco aż nadto wesoło, niż sytuacja tego wymagała. Wzrok utkwił w Skoczku, a potem w Suneku. Ci raczej dalej nie pójdą.
- Przypomnijcie, jaki mieliście plan? Nie jesteście już zdatni do dalszej walki. Sugeruję odwrót. Przynajmniej do poziomu samego Edenu. Wilczur się wścieknie, jeśli w drodze ucieczki potknie się o wasze martwe ciała. – dodał nieco posępnie, zaciskając i rozluźniając prawą dłoń. Sam nie wyglądał najlepiej. Ale przynajmniej nie był podziurawiony jak szwajcarski ser. Potrzebował jedynie odrobiny odpoczynku. Tylko trochę, a będzie mógł ruszyć dalej. Odetchnął cicho przez nos.
- Dziesięć minut I ci, co mogą się ruszać… lecimy dalej. – dodał opierając głowę o nierówną ścianę za sobą, przy której usiadł i zamknął powieki, ciesząc się chwilą spokoju, ignorując irytujący ból i mrowienie w całym ciele. Jeszcze mógł walczyć. Jeszcze trochę.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.16 20:16  •  Podnóże więzienia. - Page 3 Empty Re: Podnóże więzienia.
Góry lodów truskawkowych, nie odchodźcie!
A jednak odpłynęły, razem z jego snem zresztą.
Obudził się. Nie wyspał się jednak zanadto, ale stanowczo odpoczął. Wystarczająco, o, tyle odpoczął właśnie.
Podniósł się niczym typowy Kowalski kiedy zrozumiał, że godzina ósma była dwie godziny temu i jest solidnie spóźniony do pracy.
Rozejrzał się dookoła. Zostawili go, psia mać. Otrzepał się ze śniegu i poczuł ból w kilku miejscach, to tu to tam i takie tam. Poczuł skurcz w łydce, pachwinie i w ogóle. Bał się niesamowicie jednego.
Prostata. Albo kastracja.
Kiedy jednak zrozumiał że to od prądu, którym go ktoś smagnął to rozbiegał go trochę, pajacyki, fikołki, podwójny cork i gainer na rozgrzewkę, dokładnie tak.
Wyszczerzył swój perłowy uśmiech żywcem wyciągnięty z reklamy Colgate i poprawił broń.
Co to on miał. A, tak. Spojrzał na ślady ciągnące się do środka i stwierdził jedno.
- Motyla noga, chyba jestem spóźniony na całą zabawę, trzeba to nadrobić.
Po tych słowach zmaterializował ukryte pod strojem sombrero (tajna moc, nie mówcie nikomu bo też będą chcieli) i ruszył żwawym krokiem przed siebie nie bacząc na rany, aktualnie był za głupi żeby je czuć.

1/1 czyli w sumie przeszły mu skurcze.


Ostatnio zmieniony przez Fenrir dnia 05.05.16 22:02, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.04.16 21:50  •  Podnóże więzienia. - Page 3 Empty Re: Podnóże więzienia.
Nie ma co, misja ratunkowa jak się patrzy. Krwawo, krwawo i jeszcze raz krwawo. Nie bez powodu Pudel z reguły nie ruszał na takie misje, to nie jego specjalizacja. No cóż, księciem na białym koniu raczej nigdy nie będzie, tym bardziej, że aktualnie był podziurawiony jest ser szwajcarski. Trochę mu stopień piękności spadnie, ale może przynajmniej nie będzie już brany za kobietę. Jakieś zalety zawsze można znaleźć w każdej sytuacji. Tak więc można przyjąć, że ulotnił się wraz z Suneku z tego miejsca.
zt
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.16 21:55  •  Podnóże więzienia. - Page 3 Empty Re: Podnóże więzienia.
Poważnie? Nikt, zero, ani jedna osoba?
Kłębiących się w głowie myśli nikt nie ułożyłby w logiczne zdanie godne wypowiedzenia go. W tym momencie, poturbowany na ciele jak i na psychice Kirin wolał splunąć na bok krwią, niż zmuszać się do wyrzucenia z ust słów, których normalnie wcale nie chciałby mówić. Gdzieś w tle nadal panowało zamieszanie, ale nikt nie zwracał już na niego uwagi. Z miną psychopaty wyminął jakąś młodą anielicę, które trzymała za rękę pogruchotane ciało swojego towarzysza, cały czas mając pewnie nadzieję, że ten powstanie, nawet pomimo żeber przebijających jego płuca i klatkę piersiową.
Nie przybył nikt więcej, nikt.
Gdzieś głęboko się tego spodziewał, zawsze tak było. Liczenie na innych wiązało się właśnie z takim rozczarowaniem. To jednak, w chwili obecnej zepchnął na dalszy plan, pozwalając zawiści sączyć się po umyśle w trakcie gdy długi ogon wił się za jego plecami emanując niemal spokojem.
- Po robocie. - Mruknął bezczelnie do tych, których zastał jeszcze na moście i wyminął ich bez nawet sekundy kontaktu wzrokowego. Szedł przygarbiony, stawiając ciężko nogi. Jedna ręka zwisała prosto ku ziemi, niezdolna do bycia poruszoną zwykłą siłą mięśni. Druga zawijała się wokół brzucha zmuszając wymordowanego do odrzucenia myśli o padnięciu tu i teraz, na samym środku, wśród wszystkich tych trupów, których woń doprowadzała go teraz do szaleństwa.
Inna sprawa, że nieokiełznany zwierzęcy instynkt mówił mu, że poprzez posilenie się odzyska nieco energii. Tylko dlatego w którymś momencie przykląkł na jedno kolano, w tym przypadku bardziej padając na nie z głuchym trzaskiem i zagłębił poszarpane, grube paznokcie w skórze jakiegoś trupa, rozrywając ją kilkoma agresywnymi drapnięciami. Przez moment przyglądał się leniwie, jak krew ścieka bardzo powoli, pozbawiona już ciśnienia, po czym zamoczył w niej palce i przysunął je sobie pod usta.
Zaraz się porzygam.
Zwierzę miało jednak nad nim teraz większa kontrolę, dlatego pół dłoni znalazło się sekundę później w jego gębie łapczywie zlizując okropną maź. Nie zaspokajała ona na pewno głodu, ale mogła przynajmniej uśpić wściekłość dobermana, którą bezczelnie prezentował podczas całej swojej drogi do tego punktu. Inna sprawa, że teraz nie miał już nawet siły by wstać z kolan.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.16 22:20  •  Podnóże więzienia. - Page 3 Empty Re: Podnóże więzienia.
......Po pokonaniu paręnastu metrów od podnóża, maksymalnie sześć minut od wyruszenia, w jakiś krzakach.
- Skoczek - zaczęła ostrożnie Rainbow, która podpierała się o jego niezraniony bark - a co, jeśli ktoś się cofnie do podnóża?
Pudel zamarł na chwilę i zerknął na dobermankę, starając się nie krzywić. Uniósł wymownie brwi, nie ryzykując otworzenia szczęki, dopóki lód się całkiem nie roztopi.
- No tak. Możliwe, że wróci się tylko jedna osoba niezdolna do ruchu. Powinniśmy zaczekać chwilę na grupę. Masz jeszcze naboje, prawda? - zerknęła na niego, najwyraźniej czekając na twierdzącą odpowiedź - w razie czego możemy kogoś ubezpieczać.
Mimowolny skurcz przeszedł przez twarz Skoczka, gdy próbował sobie to wyobrazić. On podziurawiony jak ser szwajcarski i kulawy doberman. On w poszarpanej całej koszuli, bo z czegoś trzeba było zrobić dwa opatrunki dla towarzyszki, a ona w sumie już bez niej, chyba że ten cienki pasek miał się liczyć. Nie ma co, kawaleria godna hymnów anielskich. Jednak Rainbow wyglądała na zdeterminowaną i w sumie nie mógł się jej dziwić. Powstrzymując chęć głębokiego westchnienia obrócił się na pięcie, po czym ruszył ponownie w kierunku góry. Cóż, przynajmniej nie zdążyli odejść zbyt daleko, co innego, że we dwójkę stanowili specyficzne połączenie. On miał sprawne nogi, ona rozwaloną jedną kostkę, on miał przebity obojczyk, przedramię, policzek, a reszta małych sopelków upodabniała go do jeża, ale przynajmniej miał sprawną jedną dłoń i jeden bark, o który opierała się dobermanka. Ona z kolei miała załatwioną jeszcze łopatkę, ale strzelać i tak mogła. Twardy gang DOGS, czyż nie?
- Kirin... - mruknęła w pewnym momencie Rainbow, chociaż widok nie był zachwycający.
Christopher zerknął niepewnie na wymordowanego. Ostatnie, na co miał ochotę, to przerywanie jego specyficznego posiłku - koniec końców jedzenie to jedzenie. Wolał jednak samemu pozostać w całości.
- Zostały nam jeszcze spodnie do podarcia, więc mogę ci zrobić jakiś opatrunek, o ile potrzebujesz - zaczęła ostrożnie Rainbow, ruszając do przodu, jednak na wszelki wypadek zatrzymała się w bezpiecznej odległości.
Pudel zerknął na już prawie bezużyteczną broń (2 naboje cudów nie zrobią, chociaż i tak były na wagę złota), po czym wbił wzrok w wejście do góry. W ostateczności została mu biokineza, ale jakoś wolał tego w tym stanie uniknąć.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.16 22:27  •  Podnóże więzienia. - Page 3 Empty Re: Podnóże więzienia.
Biegnąc na łeb na szyje, jedną ręką trzymając sombrero, zobaczył Kirina. Wyhamował szybko, ślizgając się lekko na rozlanej tu i ówdzie krwi, po czym podążył za nim wzrokiem kiedy ten go wyminął. Zerknął kątem oka na biadolącą dziewczynę, która trzymała w dłoniach swojego ukochanego i mechanicznie odbezpieczył UMP-45, po czym oddał jeden celny strzał w jej głowę.
- Kocham Romeo i Julię. - Beznamiętnie powiedział do samego siebie kiedy truchło niewiasty opadło na pierś drugiego anioła, nawet nie celował, nawet nie spojrzał w jej stronę a i tak trafił prosto w głowę, tak przynajmniej sądził zresztą.
Ruszył powolnym krokiem za Kirinem i złapał idącego w jego stronę Skoczka za ramię.
- Nie wierć się tylko chodź, tarko do sera.
Pozwolił Kirinowi zająć się już zimnym trupem kiedy podniósł na ręce Jinxa. Facet był widocznie zmarnowany i poobijany, nim też trzeba się zająć. Usadowił go na moment na Garrym i przeszedł przez most do roztaczającego się lasu. Chwile się rozglądał za dobrym drzewem, a kiedy takowe znalazł to szybko je ściął płynnym cięciem.
- Syn drwala, tatuś byłby dumny. - Powiedział do samego siebie z bardziej nostalgicznym niż szczęśliwym głosem. Nie chował jednak jeszcze katany, pozwolił osunąć się na ziemię ściętemu drzewu i szybko odciął jakieś dwa i pół metra długości, po czym przeciął to wzdłuż. Przypomniały mu się stare czasy kiedy jego ojciec uczył go podstaw zawodu, które razem z Marciem szybko łapali. Wyciął cały pień i zrobił tam wystarczająco miejsca żeby móc ulokować w środku trzech osobników. Po skończonym zadaniu wydrążył na szybko dwie dziury.
Po zrobieniu prowizorycznych sanek wrócił po załogę.
- Garry, zanieś Jinxa do sań. Christopher, idź z nim. Zajmę się nim. - Powiedział zmęczonym głosem i posłał kompanię do przodu, kiedy przeszli przez most, przyklęknął przy Kirinie.
- Vince, musimy iść, zostaw już.
Widząc dalej wciągane zwłoki przytulił go do siebie na moment na tyle delikatnie żeby nie uszkodzić go bardziej, ale na tyle mocno żeby się wybudził.
- No już, kończ co tu masz i idziemy.
Po tych słowach przeszedł się pośród martwych i poucinał skrzydła aniołów oraz ograbił ich ze wszystkiego co mógł znaleźć, łącznie z płaszczami i wszelakimi paskami.
Owinął wszelkie zdobycze zebrane spośród ośmiu aniołów w zabrane płachty i płaszcze i pociągnął za rękę Kirina. Nie śpieszył się, jego stan wskazywał na niezbyt mobilny więc pozwolił mu się wlec. Po drodze pogubił połowę rzeczy więc usadowił najpierw wszystkich prowizorycznym bobsleju, po czym pozbierał wszystko co mu wypadło.
Na tyle leżał Jinx, po środku Christopher, a z przodu Vince. Wszystkie rzeczy ulokował przed nimi, a ich ciała okrył skrzydłami aniołów i płaszczami, choć jeden założył na siebie. Przepuścił przez wydrążone dziury wszelkie sznury, paski i linki, po czym związał razem i jedną końcówkę zawiązał na Garrym, a drugą obwiązał sobie wokół pasa.
- Rainbow, wskakuj albo do środka albo na Garrego. Czas wracać do bazy i poskładać tych biedaków.

[z/t] Fenrir, Jinx, Skoczek, Kirin.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach