Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Pisanie 07.03.16 18:01  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell - Page 3 Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Mógł zrozumieć wszystko. Mógł zrozumieć ból gdyby uderzył w wodę, wtedy byłoby ok, ale nie było bólu. Mógł zrozumieć przeraźliwe zimno, jakie przebiegało po całym jego ciele od palców stóp aż do czubka głowy, to akurat było dość bolesne, zwłaszcza gdy w końcu wydostał się z wody.
Ale utraty kapelusza, jaki schował specjalnie od bluzę dla tego faktu nie mógł zrozumieć. W ostatniej chwili powstrzymał się od rzucenia z powrotem w odmęty mrocznego jeziora w poszukiwaniu tego kapelusza, odczuwając przechodzący mu przez kręgosłup lodowaty dreszcz. Zadrżał, pocierając mokry materiał ubioru na ramionach.
- Yyyych, ale zimno! Trzeba się ruszać, albo zamarznę! - Zawołał sam do siebie, sam nie rozumiejąc czemu robiąc to nadwyraz głośno (może nie chciał, by jego struny głosowe zamarzły czy coś. To by było straszne, gdyby przestał mówić, prawda?) Oddech wydawał się skraplać mu w gardle od zimna, co powodowało kilka, dość rzężących kaszlnięć, w celu pozbycia się wody z okolic gardła i bliżej. Gdy jednak uporał się z tym faktem, zaczął, dość dosłownie, podskakiwać w miejscu, kręcąc przy tym "śmigła" obydwoma ramionami. Całe jego ciało musiało pracować dość wydajnie, by zwalczyć uczucie mrozu. Chwila, dwie, i ruszył przed siebie żwawym krokiem, ciągle jednak choćby kręcąc barkami, czy wysoko podnosząc kolana. Słaby blask był w tej chwili jego jedynym celem, a przemrożony mózg nawet nie przejmował się zgubieniem tej "mocy". Teraz, chciał sprawdzić, co konkretnie tak świeci, a jeśli nie było to nic konkretnego, to skierować się w stronę skąd nadciągały powiewy powietrza. W końcu, jeśli faktycznie nic tu nie było, to chociaż warto skierować się ku wyjściu, nie?

Gomen za mało popisowy post : c Nie chcę hamować akcji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.03.16 22:26  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell - Page 3 Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Nic się nie zmieniło. Zagadkowe dźwięki śpiewanej pieśni nadal pchały tłum zakapturzonych postaci naprzód. Ta melodia wydawała się być ich paliwem; napędzała do kolejnych kroków, ku przerażającej ciemności nieba.
  Mroźny, bezlitosny wiatr zawiał mu w oczy; połechtane zimnym powietrzem, zaszły szklanymi łzami rozmazując obraz wysokich postaci obejmujących piękne, enigmatyczne, czerwone kwiaty. Szybkim ruchem przetarł oczy wierzchem bladej dłoni.
  Cała magia tego miejsca kryła się w zakamarkach; we wznoszących bladych pagórkach, w przekrzywionych, chudych połamanych drzewach, a nawet w miałkiej, czarnej ziemi, którą porastały dziewicze, jasne, zielone pędy. Uniósł podbródek w górę. Wielki, blady ślad na horyzoncie przypominał bardziej wylane na nocnym niebie mleko, niż pamiątkę po niedawno upadłej, pomarańczowej kuli ognia. Wszędzie panowała ciemność. Zbyt zachłanna by zadowolić się pustym, kobaltowym niebem. Pożerała wszystko, z minuty na minutę, robiło się czarniej. Szare, upiorne konary, które jeszcze do niedawna dotrzymywały mu towarzystwa rozpływały się w powietrzu, a ziemia, po której kroczył zaczęła przypominać głęboki bezkształtny obsydian. Nie pamiętał jak długo szedł. A szedł trochę. Gdyby nie jaśniejące, porwane wiatrem płomienie ciągnącego się ognistego sznura, Tyrell byłby pewny, że lewituje; że stąpa po niewidzialnym szkle, tak delikatnym, że każdy silniejszy krok rozbiłby go w proch.
  Anioł spojrzał w niebo. Spod zbyt głębokiego kaptura zdołał zauważyć tylko zarys wielkiej wnoszącej się góry. Jej cień stawał się coraz ciemniejszy. Milczał. Ale nie w jego głowie. Tam bezgłos przeradzał się w tysiące tajemniczych szeptów, które infantylnie mieszały się z nęcącą pieśnią wiernych, której jeszcze jakiś czas temu dał się złapać w sidła.
  Kierując się w stronę gór i wpatrując się w ostre krawędzie skał, poczuł się przytłoczony. Te szczyty stanowiły wielkie misterium. Były jednością - ogromnym naczyniem do przechowywania wszelkich ludzkich tajemnic.
  I wtedy poczuł, że upada, jednak nie w dosłownym znaczeniu. Droga zmieniła poziom, ciągnąc całą pielgrzymkę w dół. Ścieżka stała się tak wąska, że tłum pieszych zmienił konstrukcje. Teraz każdy szedł sam. Jeden za drugim. Anioł zacisnął mocniej w palcach długą łodygę likorysu. Od razu poczuł przypływ jej mentalnej bliskości.
  Przejmujący, wysoki śpiew zaczął dochodzić do swego finału. Tyrellowi zrobiło się cieplej. Jego podświadomość już wiedziała, że wszystko zaczyna się kończyć. Ogarnął go wewnętrzny niepokój gdy stanął przed niepozorną, niewielką łodzią. A kiedy wyciągnął rękę, by złożyć ofiarę z wręczonego kwiatu, długo nie potrafił oderwać od niego wzroku. Jego płatki odwinęły się odrobinę, jednak wciąż były kompletne. Długie i wąskie. Wyglądały tak pięknie. Położył go czule na samym szczycie, nie za szybko. Niespodziewanie przeszyły go złe przeczucia.
  Chłopak odsunął się w bok dając miejsce kolejnym wiernym, którzy również pragnęli dostąpić tego zaszczytu. Zagubiony, podrapał się po dłoni, ukrywając swój wzrok pod kapturem. Co powinien teraz zrobić? Czy to dobry pomysł, aby zostać w tym miejscu? Skrupulatnie przedzierał się przez gąszcz własnych myśli. Nie miał żadnego planu.
  Zlustrował towarzystwo przy ognisku. Wszyscy zachowywali się tak... swobodnie. Przełknął nadmiar śliny, która przez ten czas zalegała mu w ustach. Dyskretnie dotknął swojego boku, nowego nabytku, który obudził go dzisiejszego wieczora. Nie może odejść. Musi tu być.
  Hydra zrobił krok naprzód, prosto w kierunku rozpalonego drewna, przy którym zebrała się większość wiernych. To nie był krok osoby pewnej siebie. On szedł ostrożnie. Cały ten krótki dystans bił się z myślami. Wiedział jedno: powinien tu zostać, wtopić się w tłum i podsłuchać jak najwięcej. Może dowie się czegoś o tej tajemniczej, starszej kobiecie, albo znów ją zobaczy? Ale czy uda mu się to zrobić?
  Przysiadł przy rozpalonym palenisku, mocniej naciągając kaptur na swoją twarz. Struchlał na samą myśl o przyłapaniu i konsekwencjach, jakie mogłoby to za sobą pociągnąć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.03.16 14:42  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell - Page 3 Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Jeśli następnym razem nie będę Wam odpisywać ponad tydzień, proszę, wyślijcie mi wściekłe PW.

Tyrell:

Hex:

Taihen:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.03.16 16:24  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell - Page 3 Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Hmmm,zdołał zlokalizować szczelinę i dostać się w jej pobliże na tyle, by wiedzieć gdzie się znajduje, ale nie miał ochoty znów zanurzać się w tej lodowatej wodzie. Wciąż łapały go dreszcze z powodu zimna, które jego podskakiwanie i ruchy ciała nie potrafiły przezwyciężyć jeszcze. Nie miał zamiaru dorzucać w tym wypadku sobie jeszcze więcej zimna do ciała, które już marudziło o wychłodzenie.
Niemniej, musi się tam jakoś dostać, choć czuł też, że musi sobie zrobić przerwę od swoich mocy i wysiłku. Paskudne zimno, jakie dostarczyła mu ta kąpiel, zepsuty nastrój przez utratę kapelusza, i zmęczenie spowodowane zużyciem mocy nakładało się na dość nieprzyjemne połączenie, sprawiając, że dżin robił się nieco markotny już. Gdyby nie był świadom zagrożenia śmierci, jakiego jest dość blisko, będąc w zupełnie nieznanej okolicy, możliwe, że pełnej paskudnych potworności jakie są chętne na obiad z niebianina, wyziębiony i zmęczony używaniem swojej mocy jak wysokiej mocy świdra i młota pneumatycznego w jednym. Niemniej, nie mógł zostać też i w tym miejscu - woda wokół wcale nie nastrajała do optymizmu, i chłód, jaki roztaczała tylko dalej powodował w Hexie dreszcze, i nieprzyjemnie drętwienie palców. Musiał ciągle zaciskać palce i je rozluźniać, by nie pozwolić na utratę krążenia krwi w nich. Na amputację się z nikim nie umawiał, jeszcze.
"I co, utknąłeś tutaj, wokół ciemno i zimno, a ty jesteś zmęczony i masz temperaturę zamrażalnika. Zadowolony?"
"Oj, cicho siedź. Zamiast marudzić, mógłbyś mi poprawić nastrój. Zanuć coś."
"Chyba ta zimna woda zmroziła ci mózg. Nie będę ci usługiwał."
"Doprawdy? Przecież doskonale wiesz, że należysz do mnie. Nie vice versa."

Nie mógł się powstrzymać od uśmiechu, jaki pojawił się na jego twarzy. Nie był jednym z gatunku radosnych, ciepłych i czułych uśmiechów, jakimi radził gawiedź wokół, gdy rozmawiał z innymi. Nie był jedną z masek dobrotliwego, cnotliwego dżina.
To był ten uśmiech, który widzi osoba, jakiej wyłamane z klatki piersiowej żebro jest oblizywane i obgryzane z mięśni i krwi, aż do bladego połysku godnego kości słoniowej, która słyszy i widzi, jak jej własne ciało jest powoli i konsekwentnie odrywane przez pokryte krwią zęby. To nie był przyjemny uśmiech.
Ex się już nie odezwał, a miast tego, w głowie Hexa pobrzmiało ciche, rytmiczne nucenie. Tu-du, tu-dudu-du. Tu-du, tu-dudu-du-duuu-du-duuu.
- Nawet dobry wybór. - Z cichym nuceniem w głowie, zielonowłosy zabrał się do działań, jakie już miał ułożone w głowie. Nie jest w stanie stworzyć niczego spod siebie, więc musi postarać się o coś innego. Dlatego też, postarał się dotrzeć do najbliższej siebie ściany i skorzystać z niej jako budulca, opierając na nią sztywniejącą dłoń, i budując mały podest za pomocą swojej mocy, na jaki następnie się wspiął, wciskając swoje flaki na górę. Po kilku, głębszych oddechach i pokonaniu w sobie niechęci do podniesienia się do pionu, powoli wstał na nogi i ostrożnie, metodycznie budując "parapet" ze skały w kierunku szczeliny przesuwał się do niej, podśpiewując pod nosem coś na poprawę samopoczucia, co nucił Ex.
- Li-ving, after mid-night~
Rock-ing, till the dawn~
Loving, till the morning, then I'm gone, i'm goone~

Niemniej, poza męczeniem groty swoim beznadziejnym talentem wokalnym, Hex po dotarciu do szczeliny po swoim "podeście" chciałby ją rozewrzeć przy pomocy swoich umiejętności i przedostać się na drugą stronę - mając już nadzieję, że wtedy nie będzie musiał więcej używać swojej mocy. Czuł, że ciało staje się co raz bardziej ociężałe od wysiłku i zimna, i nie jest w stanie tego dużo mocniej zwalczać. Musi odpocząć od używania zdolności i kąpieli w lodowatej cieczy, i będzie w porząsiu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.16 15:34  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell - Page 3 Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Chyba że ktoś wpłynął na kształt wizji...
Znów rozbrzmiał w jej głowie kobiecy śmiech, o którym zdążyła na moment zapomnieć. Skrzywiła wargi w brzydkim grymasie, starając się ukryć strach. Czyli było tam coś jeszcze, czego nawet kapłańskie sztuczki nie mogły wyjaśnić. A skoro one nie to musiała to sprawdzić sama.
Skinęła głową, dając znać ,że rozumie co chłopak do niej powiedział, po czym nachyliła się do niego by ująć jego dłoń. Przez moment jej skóra wydawała się zimna jak kawałek szkła, lecz było to jedynie marne złudzenie, które miało potwierdzić jej eteryczność i kontakt z Nowym Bogiem.
- Pójdę na to święto. Ale - spojrzała mu głęboko w oczy. - Módl się za mnie. Dziękuję. Możesz odejść.
I przestała go zauważać. Mógł jeszcze stać w jej komnatach przez kilkadziesiąt minut, a nikt by na to jakoś wyjątkowo nie zareagował. Taihen pozwoliła porwać się swoim służącym, które ponownie zaczęły smarować ją olejkami, trefić włosy i dobierać stroje. Prorokini zaś znosiła wszystko spokojnie, wiedząc, że za chwilę spotka się ze swoimi wiernymi i ponownie będzie musiała odegrać przedstawienie. Stać się ucieleśnieniem Boga na Ziemi.
Prędkość z jaką straż przyboczna wykonała rutynowe zadania była niesamowita. W godzinę rudowłosa była tak świeża i piękna jak każdego ranka po dobrze przespanej nocy. Nie było żadnego śladu seansu narkotykowego. Roztaczała dookoła siebie wonie polnych kwiatów i ziół, choć większość z nich była hodowana teraz już tylko w M-3. Zwiewne płachty szyfonów i lekkiej bawełny układały się w coś na modłę togi związanej na szyi i przepasanej tombakowym pasem. Złoto już dawno straciło swoją wartość z Desperacji.
Spojrzała na swoje odbicie w wypolerowanym talerzu i uśmiechnęła usatysfakcjonowana. Czerwone wargi kobiety naprzeciwko niej także się wykrzywiły przyjaźnie. Była gotowa. Akurat w samą porę.
Kolejna kapłanka zajrzała do komnat łaziennych żeby poinformować, że tłumy powoli zaczynają się zbierać w miejscu wyznaczonym do świętowania. Dlatego też ruszyła wraz z dwoma ze swoich strażniczek. Ułudą i Strachem, obiema wystrojonymi niemal równie pięknie co ich pani.

/Nie za bardzo wiedziałam co jeszcze pisać. Następnym razem się bardziej postaram.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.16 15:56  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell - Page 3 Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Chłód tego miejsca przypominał zimny, niszczejący grobowiec. Siedząc na kamienistej, przybrudzonej pyłem, ziemi musiał objąć się pod pachy i podkulić pod siebie nogi, aby ciepło jego ciała nie zdołało ulecieć spod tkaniny obdartej bluzy i cienkich materiałowych spodni.
  Oblizał dyskretnie górną wargę, gdy tuż przed jego zaniepokojonym wzorkiem za lewitowała misa z pieczonym, jasnobrązowym mięsem. Kawałki były spore, a ułożone blisko siebie, tworzyły swojego rodzaju korpus niezidentyfikowanego, dużego ptactwa. Były wyśmienicie podpieczone. A bystre oko Tyrella zwróciło uwagę nawet na te drobno posiekane, lekko podpieczone zioła, które ozdabiały każdą porcje delikatnym, zielono-złowym akcentem.
  Dłoń zadrżała mu w przydługim rękawie. Chciał wyciągnąć do niej rękę. Ale. Powstrzymał się. Jego przytłoczona, kwiatowym zapachem, podświadomość przebudziła się; miała wątpliwości, czy ów podarunek nie będzie jego ostatnim. Wciąż nie czuł się pewnie w tłumie otaczających go ludzi. Pomimo iż nieznajomi byli spokojni i uśmiechnięci, ciągle coś nie dawało mu spokoju. Jakie mieli plany i czemu się tu znalazł? Czemu on?
  Dyskretnie spojrzał na skuloną, okrytą jasnym płaszczem, postać siedząca parę metrów dalej. Kiwnęła do Drug-ona porozumiewawczo głową i uśmiechnęła się delikatnie. Tyrell wziął w siebie powietrze i pełen złych przeczuć sięgnął do misy, po jeden kawałek mięsa. Czuł wilczy głód. Nie pamiętał kiedy ostatnio jadł coś normalnego. Coś upieczonego. Jego ostatnim posiłkiem była skromna racja składająca się z kromki zaschniętego chleba i jednego jabłka, na które - notabene - zdołał się przypadkiem natknąć w okolicach Smoczej Góry. Jeszcze dwa lata temu nie spodziewał się, że wybór drogi życia prowadzącej przez zaschnięte i opuszczone ziemie Desperacji, będzie wiązać się z tak wielkim poświęceniem; wyrzeczeniem się wszystkiego co znane i wygodne.
   Nim zatopił zęby w świeżo upieczonym udźcu, pozwolił sobie na krótką obserwację. Toczył podejrzliwie wzorkiem po zebranych, oczekując z ich strony jakiejś zaskakującej reakcji. Jednak nic z tego. Każdy zajęty był rozmową, z byt ważna aby ją przerywać.
  Zrobił pierwszy kęs. Przymknął zrelaksowany oczy i wydał z siebie długi, zadowolony pomruk. Pieczeń smakowała jak ambrozja. Smak, o którym prawie zapomniał wybił się z jego kubków smakowych jak najlepsze danie w pięciogwiazdkowej restauracji. Kęs. Jeden. Drugi. Kolejny. Na krótką chwile zapomniał nawet o otaczającym gwarze i niesionym się echu rozmów, zakapturzonych postaci.
  Gdyby nie kobiecy krzyk, prawdopodobnie nie oderwałby się od nadgryzionej bitki. Jego ciało zesztywniało; wyprężyło się jak struna na dźwięk TEGO przerażającego słowa. Poczuł wewnętrzny niepokój. Delikatny dreszcz połaskotał go po plechach, a przedramiona objęła chłodna gęsia skórka. Obserwował całe to przedstawienie z coraz szybciej bijącym sercem.
  To działo się zbyt szybko. Zaciekawieni widzowie, nie odważyli się przerwaćj spektaklu, nawet cichym kaszlnięciem. Wszyscy z uwaga wpatrywali się w występ ostatniej członkini eskapady, która w ostatniej scenie odesłała łódź pełną kwiatów w głąb mrocznej jaskini, wraz z prądem przerażająco lodowatej wody.
  — Dalej!
  Wszyscy wstali. W skamieniałych fundamentach rozległa się wesoła, radosna, tętniąca życiem muzyka.
  Anioł ledwie zdołał się otrząsnąć. Zdębiał. Wciąż dzierżył kawał mięsa w dłoniach, ale nie potrafił zmusić się do kolejnego kęsa. Z nieukrywanym zaskoczenie wpatrywał się w kolejno opuszczające go postacie. Przez krótką chwilę, miał wrażenie, że i on powinien udać się w ich ślady. Ale był zbyt przerażony, aby to uczynić. Poczuł jak tłuszcz udźca spływa mu po palcach. Jedynym towarzystwem przy ognisku okazał się wielkolud z miłym uśmiechem na ustach i chędożąca para, która zbytnio nie przejmowała się swoją obecną pozycją.
   Z ukrytym, pod cieniem kaptura, wzorkiem przyjrzał się mężczyźnie. Musiał coś zrobić.
  — To szałwia? Pachnie dość podobnie.
  Uśmiechał się krzywo, siląc się na prawdziwość. Przełknął nadmiar śliny i tremy, która w efekcie skręciła mu żołądek. Bojąc się, że nie zmusi go do odpowiedzi, dodał szybko:
  — Czemu nie dołączysz do radujących?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.16 20:36  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell - Page 3 Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Tyrell:

Taihen:

Hex:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.06.16 19:19  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell - Page 3 Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Zapach świeżych ziół przypomniał mu pozostawione za szklanym murem infantylne miesiące. Mroźny grudzień. Ucieczkę. Abaddona i ich sekretne spotkania. Miesiące spędzone na nauce i systematycznym wgłębianiu się w ezoteryczną, zdziczałą Desperację. To właśnie te chłodne dni, które budziły nieśmiałym promieniem  słońca, zaspane po zimowej trwodze, rozmaite zielone rośliny, odświeżymy jego zakopconą pamięć.
  Kącik warg drgnął mu nieznacznie, gdy nieznajomy przesunął misę ze wspomnianą mieszanką — wspomnienia odsłoniły zakopane sentymenty.
  Ostre zapachy i świeżość.
  Barwy aromatu z łatwością bałamuciły jego zaintrygowany umysł, na tyle, że prawie uległ i zatopił rękę w darowanej kompozycji.
  Prawie.
  Ręka Tyrella zatrzymała się dwa centymetry od seledynowych, posiekanych liści i zawisła w powietrzu przypominając swoją użytecznością zepsute ramie robota.
  Lepka maź i wilgoć — spojrzał na swoją dłoń. Tłuszcz.
  Ledwie powstrzymał się od wtarcia ubrudzonych palców w już i tak zakurzoną, podziurawioną bluzę.
  — Może następnym razem — Jego usta ściągnęły się w nagłym grymasie, jakby właśnie zjadł cytrynę; wytłumaczył się ubrudzonymi dłońmi po wcześniej pochłoniętym udźcu i  opuścił ręce, opierając je na kolanach w pozycji przypominającej medytacje. — To woda z górskiego strumienia? — Zainteresował się.
  Jego zaabsorbowany wzrok toczył po zwierciadle krystalicznej mroźnej wody; na kamiennych ścianach, jasny cień lustra, tańczył swój spokojny taniec. Tyrell przesunął językiem po podniebieniu  czując napełniającą jego usta piaskową suchość.
  Woda.
  Spoglądał na ciągnący się przed nim strumień z wielkim zainteresowaniem ale też wyczuwaną obawą. Powinien do niej podejść? Jego okrągłe tęczówki jaśniały w szarościach jaskini jak dwa niebieskie płomyki; intrygująco kontrastowały z brudną twarzą i zaniedbanymi poplątanymi włosami. Ile by dał, aby zatopić się po same kolana w tym lustrzanym potoku.
  Wstał nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź mężczyzny. Ubrania zawisły na nim jak na manekinie osłaniający szczupłe ramiona i płaski brzuch, który od tygodni nie posilił się niczym więcej niż paroma znalezionymi owocami i suchymi kromkami chleba. Spod przydługiego rękawa wylazł czarny tatuaż, który anioł machinalnie osłonił spraną tkaniną.
  Z góry wyraźniej dojrzał strumień. Chłód bijący z nieposkromionego potoku uderzał flegmatycznie o wystające kamienie skalne, a rozbite maleńkie kropelki wody wyścielały brzeg przy wcześniej zacumowanej łodzi.
  Zrobił parę kroków.
  Jego stopy przesuwały się ostrożnie po nierównym, zimnym terenie.
  Spojrzał w dół i dopiero wtedy uświadomił sobie, że jego buty są podarte; blady, duży palec Tyrella wystawał spod sporej, poszarpanej dziury.
  Uśmiechnął się ponuro.
  Ciepło ogniska opuściło jego ciało tak samo jak chwilowy strach.
  Poczuł chłód.
  Podniósł głowę mrużąc oczy.
  Lodowatość wody uderzała go jak sztywnym biczem po twarzy i wcale nie musiał zanurzać dłoni w jej wodzie aby to zrozumieć jak chłodna musiała być.
  Coś mu nie pasowało. Wirujące cienie jaśniały na szarych ścianach jak płomienne iskry w rozżarzonym piecu. Ale jeden był nieruchomy, jak tknięty czarodziejską różdżka. Przybliżył się. Musiał naprawdę mocno wytężyć wzrok.
  Wnęka.
  Znieruchomiał, ostrożnie oglądając się przez ramię. Toczył wzrokiem po pozostałych członkach eskapady — rozmawiali do rozpuku. Muzyka zmieniła barwę. Delikatne dźwięki pochłonęły oziębły, jaskiniowy mur. Nikt nie zwrócił na niego uwagi — zaryzykował. Wsunął dyskretnie łeb w szczelinę i zagłębił się odrobinę w jej ciasne krawędzie. Na krótki moment zapomniał o lodowatym potoku, a jego brudne palce pozostawiły tłuste plamy na kamiennych płaskorzeźbach ściennych. Ciekawość wygrała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.16 10:28  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell - Page 3 Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Szczerze mówiąc, to uderzenie nieco zastałego, ale dość dziwnie czystego powietrza było nieco zaskakujące. Aż dziwnie się poczuł, wdychając je. Tak jakby wszedł gdzieś, gdzie człowieka (ani istot mu podobnych) nie było od wieków.
PRZYGODA, FUQ YEAH!
Nie no, w sumie może nie tyle co przygoda, ale też zwiedzanie miejsc, w których od dawna nikt nie był. To sprawiało, że Hex czuł się w jakiś sposób "wyszczególniony" faktem bycia tutaj. Pozwolił szczelinie za sobą się zamknąć, i odetchną z ulgą, widząc, że nie musi więcej używać mocy w celu przebijania się przez naturalne przeszkody.
A potem zauważył strzałkę na jednej ze ścian, wysoko ponad wodą. Była namalowana czymś świecącym, tak jakby to było specjalnie dla Hexa, co by nie przeoczył. Jeszcze zielona może, co tym bardziej by nie przeoczył.
- Czemu mam wrażenie, że wchodzę w czyjąś pułapkę?
"Może to dlatego, że jesteś sam, w zatęchłej grocie w której od lat nikogo nie było, i idziesz za jakąś niestworzoną mocą i świecącymi strzałkami? Brzmi jakbyś nałykał się tych świecących grzybków zanim tu dotarłeś."
- Dzięki za słowa pocieszenia, Ex, jak zawsze na posterunku. - Przewrócił oczyma, wbijając dłonie w kieszenie swoich przemokniętych (choć powoli schnących) ciuchów i skoro nie miał chwilowo nic innego do roboty, to postanowił iść za strzałką, po tej, jakże pięknie stworzonej do chodzenia po niej, połyskującej ścieżce tuż obok rzeki. Tęsknie spojrzał ku wodzie, chcąc dojrzeć kapelusz, ale nie robił sobie zbyt dużych nadziei.
Gdy jednak zbliżył się do grzybów, wysuną dłonie z kieszeni i z ciekawości spróbował wyrwać jeden ze ściany, a potem go lekko powąchał. Jeśli jego zapach nie odrzucał go na kilometr, postanowił trzymać go w lewej dłoni przed sobą, i używać go jako formy latarki. Nie było to może ogromne światło (o ile po wyrwaniu dalej świecił), ale zawsze coś.
Jeśli jednak grzyb nie świecił po oderwaniu, cóż, odrzucił go za siebie i wrócił do marszu za strzałką. Ciekawość, ciekawość. Dokładnie to go w tej chwili napędzało. Ciekawość, co dalej. Ciekawość, kto narysował te strzałki. Ciekawość, bo ciekawość.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.07.16 2:21  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell - Page 3 Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Spoiler:

NACZELNIK MISJI
W związku z powyższą informacją (w spoilerze), która widniała w ogłoszeniach forum od dwóch tygodni i niezastosowania się do ultimatum, zamykam misję i przenoszę do archiwum. Jeżeli będziecie chcieli ją kontynuować - zgłoście się do mnie na PW.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach