Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 02.12.15 23:41  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell Empty Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Uczestnicy: Hex, Taihen, Tyrell
Poziom: średni
Zgłoszenia:

Kiku - Hex, Taihen, Tyrell 0tZ2fwK

Taihen:

Tyrell:

Hex:

Kolejność na razie nie obowiązuje. Szczerze zachęcam Was do czytania fragmentów przeznaczonych dla innych postaci, ale nie jest to konieczne. Proszę jednak nie odnosić się w postach do rzeczy, których Wasza postać nie doświadcza.

Uwaga. Mogę przesadzić z ilością mistycyzmu i z ilością związanej z nim terminologii. Jeśli będziecie czuli, że nie możecie tego wytrzymać - napiszcie, a ja się doprowadzę do porządku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.12.15 10:44  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Kolejna z niespokojnych nocy koszmarów i niemożliwego snu?
Nie, jednak nie, a przynajmniej nie taka, jak inne. Teraz problemem nie była trudność z zaśnięciem, intensywny ból ciała, niezaspokojone pragnienia czy strach wobec ciemności. To nie był żaden z jego problemów, to nie było nic z tego, co zazwyczaj go atakowało, co często powodowało że snuł się jak żywy trup po korytarzach.
Wprost przeciwnie. Był pobudzony, acz nie potrafił, nie był zdolny przyjąć zaproszeń do świętowania. Czemu nie mógł? Czemu nie mógł wstąpić między nich, oddać swojego umysłu i ciała świętowaniu ku chwale Ao? Co jest nie tak?
Każdą próbę pociągnięcia go do działań zbywał wzruszeniem barków czy potrząśnięciem głową i pójściem dalej. Krążył po korytarzach, podglądając z oddali zadowolonych, pełnych wiary i zażywających wszelakich rozkoszy wyznawców, i zwyczajnie nie mógł do nich dołączyć.
Coś wewnątrz jego nie pozwalało. Czuł, jakby działo się coś więcej, niż samo święto. Coś, co nie powinno się dziać, ale zarazem nie był w stanie tego określić. Im intensywniej próbował o tym myśleć, tym bardziej nie mógł tego chwycić. Uciekało to z jego dłoni. Może dlatego nie łowi ryb? Nie umie odpowiednio złapać śliskich rzeczy? Heh, kiepski dowcip jak na ten moment.
Uśmiechną się delikatnie, widząc parę, jakiej modlitewne śpiewy niemal trząsły jaskinią. Pomimo wszystko, cieszyło go to, że tu jest. Gdzie spotkamy teraz tak wiernych wyznawców Jego? Nigdzie, zaś wiara w Ao jest naprawdę silna, i piękna na swój sposób. Przez chwilę zawiesił na nich oko, chcąc odciągnąć swoje myśli od uciekającego problemu, lecz uniósł wzrok ponownie, po to by spotkać go z jedną z nowych kapłanek.
Hm, sam czuł, że to by mogło być jego powołanie. Być kapłanem Ao. Dlaczego nie, wszak?
Coś jednak nie pozwoliło mu pomyśleć o swojej przyszłości w domenie kapłańskiej. Poczuł cios. Nie, nie w niego, w to pomieszczenie. Wszystko zatrzęsło się w posadach, choć żaden element otoczenia wydawał się tego nie ukazać. Ani modląca się para, ani kapłanka przed nim. Ani odrobina pyłu nie opadła z sufitu groty. Co więc powodowało że wszystko wokół było niestabilne, uciekało z jego uchwytu i spod jego stóp? Próbował złapać równowagę na uciekającym gruncie, ale nawet nie spostrzegł gdy przegrał walkę z grawitacją, lądując na kolanach. Podparł się dodatkowo prawą dłonią o posadzkę, lewą przytykając do oczu.
"Bębny... Bębny..." - Bębny... Bębny... - Mamrotał pod nosem, czując jak setki, tysiące bębnów biją wewnątrz jego umysłu, kierowany jednostajnym ruchem pojedyńczej dłoni. Żadnego zaniku rytmu, były idealnie zgrane. O dziwo, nawet nie powodowały bólu głowy, lecz zupełnie nie pozwalały mu zupełnie o niczym myśleć. Był tylko w stanie powtarzać odległym, nieobecnym tonem to jedno słowo.
Ile czasu to robił? Nie miał pojęcia. Czuł że wszystkie wnętrzności jego ciała się przestawiły od wibracji wewnątrz i na zewnątrz jego ciała. Gdy jednak w końcu bębny ucichły i mógł się skupić na czymkolwiek innym, pierwsze co poczuł to chłodny, wilgotny dotyk ze strony kapłanki, jaka zmartwiona jego stanem najwidoczniej chciała mu pomóc. Odetchną kilkukrotnie głęboko, unosząc wzrok złotych oczu ku jej twarzy, uśmiechając się do niej delikatnie.
- Dziękuję. Powiedz mi proszę, czy ty... Też to czułaś? Słyszałaś? Cała grota wydawała się trząść w posadach, a mój umysł wypełnił jednostajny dźwięk setek, bijących równomiernie bębnów. Słyszałaś to, Panienko? - Zauważył fakt że nie była poruszona tą sytuacją, jaką on odczuwał, a jego stanem, dlatego chciał się dowiedzieć, czy był w tym zupełnie sam.
Hehe...
Czasem bycie istotą nadnaturalną w takich sytuacjach jest nieprzyjemne. Bardzo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.12.15 20:00  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Kiedy jego ciało opadło na łóżko, zasłonił dłonią twarz. Wystraszył go nagły, ostry ból, który na szczęście szybko ustąpił. Przez krótką chwilę sądził, że to sen. Koszmar. Traumatyczne wydarzenia związane z TYM cierpieniem, wydawały się płatać figle jego naiwnej podświadomości. Wziął głębszy wdech i ponownie usiadł na łóżku. Dłonią przeczesał czarne kosmyki, a później oparł na posłaniu. Tępo wpatrywał się w przeciwległą ścianę. Jego twarz wydawała się zmęczona, a oczy wyblakłe i bez wyrazu. Był sparaliżowany. Na jego czole, wciąż lśniły maleńkie krople potu. Chciało mu się płakać, choć nie czuł już fizycznej presji, by tak zareagować. Próbował przypomnieć sobie co czuł jeszcze chwilę temu. Czy to było prawdziwe? Dotknął boku, który jeszcze chwilę temu palił go żywym ogniem. Musiał sprawdzić.
  Ostrożnie podwinął koszulkę, w której przespał pół dnia. Mając wrażenie, że tkwi gdzieś pomiędzy snem, a jawą poczuł nagłą uderzającą, przyjemną woń. Perfumy. Kwiatowe perfumy. Czuł zapach kwiatów. Coś mu nawet przypominały. Czy kiedyś już je wąchał? Miał wrażenie, że woń zyskała nagle własną osobowość; była dla jego umysłu niczym rozmaite kolory. Było tak, jakby jego nos wręcz odczytywał z obtatuowanej skóry jakiś kod.
  To wszystko wydawało się dziwne. Nie przypominał sobie, aby na Desperacji rosły rośliny o tak intensywnym zapachu, by mogły przeniknąć z taką łatwością przez kamienne mury wieży. Kiedy spojrzał na swoją skórę naprawdę się zdziwił. W miejscu niewyraźnych geometrycznych znaków, pojawił się nowy. Lilia. Nie umiał w to uwierzyć. Jego źrenice powiększyły się w zaskoczeniu i strachu. Nie możliwe, przecież nie pojawiały się już od pięciu lat. W głowie walało mu się miliard pytań. Niepewnie, drżącym palcem dotknął nowego nabytku – na wszelki wypadek jakby miał go zaboleć. Ale nie bolał. Wyglądał tak jakby tkwił na jego ciele już od bardzo dawna, otoczony innymi znanymi dla Tyrella obrazami.
  Jestem właścicielem tych tatuaży, pomyślał. Przez całe życie będę nosić ich brzemię. Całe życie. Kto tak chciał? Gdzieś w głowie krążyła mu myśl: płacz, błagaj Boga o zrozumienie i wyznaj mu swój strach. Ale nie zamierzał tego robić. Nawet jeśli tylko on znałby odpowiedzi na jego pytania. Był niespokojny. Musiał wstać. Natychmiast.
  Był zmarznięty i blady, a jasność nieba raziła go w oczy. Musiał zmrużyć oczy i osłonić je ręką. Znajdował się w wieży Drug-onów. Chociaż jeden, wielki ciężar spadł mu z serca. Przeszedł parę kroków, kiedy zrozumiał, że coś jest nie tak. Pojawienie się tatuażu było jednym. Kiedy przechodził tuż obok okna, zatrzymał się nagle jakby natrafił na niewidzialną ścianę. Ten głos.
  — Czy to... chór?
  Pełen złych przeczuć, skierował swoją zaskoczoną twarz w kierunku okna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.12.15 23:51  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Rudowłosa uchyliła opuchnięte powieki. Zeszłej nocy musiało być wyjątkowo dużo dymu skoro oczy piekły ją niemiłosiernie. Czerwone jak u wilka bądź innego dzikiego zwierzęcia. Wymordowanego. Spróbowała skupić się na nadal unoszących się szarych wiązkach pod sufitem, ale obraz się rozmazywał z każdym mrugnięciem coraz bardziej. Odzyskanie ostrości wymagało od niej sporego wysiłku. Gdzieś w oparach dostrzegła twarz.
- Panie...
Obraz jednak zniknął równie szybko jak się pojawił. Nowy Bóg milczał, może zagniewany jej postępowaniem. Może usatysfakcjonowany, spokojny dzięki wczorajszym tańcom. Musiały być piękne skoro nic nie pamiętała. Przesunęła smukłą, bladą dłoń po poduszkach, obracając między palcami łodygę lilii. Choć kwiat był dość niespotykany, wydawał się znajdować w najwłaściwszym miejscu. Cóż, może bez przesady. Powinna go założyć za ucho, by skomponował się z czerwienią pasm. Nie zastanawiała się długo tylko to zrobiła, wcześniej skracając nieco łodygę.
Czy to już czas na Święto Rzeki? Tak, chyba już najwyższy. Miękkie plamy na podłodze przekształciły się w kwiatostany, których zapach dotarł do nozdrzy prorokini. W końcu dobrze widziała.
Ale nadal była taka zmęczona.
Taka wiotka... jakby unosiła się nad tym wszystkim razem z obłokiem dymu. Wraz z Ao.
Czy wczoraj posunęła się za daleko w tańcu? Druga woń rozpoczęła kolejną wędrówkę, tym razem wzdłuż ciała kobiety. Znała je na pamięć, szukała siniaków, ran, otarć. Szeroko zamkniętymi oczami, jak to mówi pewna piosenka. Palce zsunęły się między nogi, lecz nie odnalazła tam żadnej bolesności. Wszystko było dobrze.
Pani.
Cień przysłonił twarz Taihen. Zmrużyła oczy, starając się nadrobić miną rumieniec wstydu, który zakwitł na jej policzkach. Dwuznaczność sytuacji ją krępowała, mimo że mieszkańcy świątyni powinni być przyzwyczajeni do bardziej obscenicznych widoków.
Kapłanka była śliczna, to poruszyło jakąś strunę w duszy rudowłosej, wymalowując na jej twarzy uśmiech.
- No tak, to już ten czas. - Przeciągnęła się leniwie i przewróciła na brzuch żeby wygodniej jej było wstać. To był koniec porannego lenistwa. Nie trzeba było jej poganiać, lata treningów nauczyły jej gotowości, dlatego już po chwili stała za dziewczyną, rozglądając się z podziwem po sali.
Wierni byli cudowni, dbali o świątynię jak o własny dom. Była ich domem. Dbali o nią jeszcze lepiej.
Fakt, że zakręciło jej się w głowie zarejestrowała dopiero gdy kapłanka podtrzymała ją w pasie. Wymamrotała słowa podziękowania, nie mając zamiaru dalej zwlekać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.12.15 23:02  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Hex:

Tyrell:

Taihen:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.15 15:20  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Czyżby jej dotyk był tak uzdrawiający? Po chwili spojrzenia jednak zdał sobie sprawę że z pewnością nie. Mętność w oczach, rozszerzone źrenice, popękana skóra na skroniach. Tak, to raczej nie jest osoba cechująca się zdolnościami uzdrawiającymi w jakimkolwiek stopniu. Niemniej, całe napięcie zniknęło jak za dotknięciem różdżki w ciągu jednej chwili. Czuł się naprawdę wolny, oswbodzony ze wszystkich problemów. To aż nienaturalne. Nie czuł niepokoju, nie czuł obecności Ex'a, nie czuł niczego w sobie. Zupełnie jakby wszystko nagle stało się takie... Jak kiedyś.
Jego twarz przyozdobił delikatny, słaby uśmiech gdy usłyszał, jak kobieta się do niego zwraca. Miał nawet chęć powiedzieć jej jak bardzo się myli pod względem nazywania go "dziecię", ale niektórym osobom nie ma po co tego mówić. Taki mają charakter, i bez względu czy osoba byłaby od nich starsza czy nie, dalej by tak mówiły.
Pozwolił kierować swoim ciałem i jego ruchem jak szmacianą lalką, unosząc głowę gdy ją podniosła ze swoich kolan do tego stopnia, że aż odchylił ją w tył, wpatrując się w sufit. Nie czuł niepokoju z kształtów jakie formowały się w ciemności wyżej. Nie czuł inwigilacji z każdego rogu mroku wokół, jaki miałby kryć pod uśmiechem.
Teraz mógł prawdziwe i szczerze się uśmiechnąć. Żaden z jego uśmiechów nie był tak szczerym, tak ciepłym i pogodnym jak ten w tej chwili. Teraz, gdy czuł ten kojący spokój. To... To coś na granicy jego zmysłów. Coś daleko, a może blisko. Coś słabego, acz może silnego. Coś delikatnego, leciutko poruszającego strunami jego duszy. Coś, czego nie czuł od wielu, naprawdę lat. Coś, tak. Coś. Tego nie mógł nazwać, nie mógł określić. Uczucie spokoju, miękkości, równowagi. Tak się czuł tylko i wyłącznie w niebie, gdy On jeszcze był tutaj.
Ale dlaczego. Czemu. Co się stało? Czemu jest tak?! CZEMU?!
"Czym jesteś, czemu tu jesteś? Czemu mi o tym jeszcze przypominasz? Czemu dajesz mi odczuć to, czego już nie ma... ... Czekaj na mnie. Znajdę cię."
Podciągnął rękaw prawego ramienia i położył dłoń na ziemi, opuszczając głowę w dół. To uczucie jest tam. Pod nim. Daleko czy nie, głęboko czy nie. Umrze próbując je znaleźć czy nie, ale nie może tego pozostawić tak. To, to niemal go wzywa. Kusi, pociąga.
"Nie pozostawię tego bez odpowiedzi."
Jego zmysły skupiły się, by z pomocą swojej mocy reformowania przebić się w dół. Głęboko w dół. Ziemia rozsuwała by się pod jego stopami i zasuwała nad jego głową, co przypominałoby formę magicznej windy. Oczywiście - istniała opcja że nagle by wypadł przez sufit innej groty, dlatego skupiał swoją uwagę na wsłuchiwaniu się i próbie wyczuwania echa, by zdążyć stworzyć coś na styl "podłogi" ze skał, by zsuwać ją niżej, generując ją i opuszczającą ją formację skalną.
Byleby zdążył się przebić do jakiejś wolnej przestrzenii z tlenem, bo inaczej skończy w szybko przygotowanym grobie.

Kreacja - 1/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.15 21:14  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Tyrell w totalnym osłupieniu wpatrywał się w okno. W tym czasie zdążył podejść do brudnej, zakurzonej szyby i nie dowierzając własnym oczom przyglądał się rozgrywanej akcji za szklaną szybą.
  — Drug-oni? — Zdołał usłyszeć własny przesiąknięty abstrakcją głos.
  Czuł, że jego głowa zaczyna przypominać pokój po całonocnej zabawie: rozlane napoje, niedopite szklanki z alkoholem, serpentyny walające się gdzieś po kątach i dudniący głos muzyki, słów których nie potrafił zidentyfikować.
  Przetarł oczy rękoma i oparł dłonie o kamienny, prymitywny parapet, nawet nie czując jego chłodu.
  Jego nozdrza wychwyciły mocny, specyficzny zapach. Zapach czegoś słodkiego, z domieszka potu i oleju charakterystycznego dla siedziby Drug-onów. Woń wydawała się przebijać przez kamienne ściany Smoczej Wieży i pochłonąć swoim delikatnych aromatem całe ciasne, wnętrze. Nawet Tyrella. Nawet on przez moment poczuł dziwny, nieokiełznany spokój.
  Marszcząc brwi przyjrzał się grupie przed budynkiem. Najemnicy stali z bronią w dłoniach, choć nie wykazywali swoim zachowaniem jakichkolwiek bojowych intencji. Niektórzy trzymali rękę w pogotowiu przy rękojeściach swoich mieczy, a inni przyciskali mocno do swojej piersi wielkie karabiny maszynowe. Wydawali się być tak samo oszołomieni jak Tyrell, jednak idealnie maskowali swoje zaskoczenie, za twardą, stanowczą i opanowaną maską.
  Anioł zmrużył ponownie powieki, czując jak czerwień zachodzącego słońca oślepia go. Ludzie w procesji wydawali się trzymać coś w dłoniach, jednak jaskrawe promienie słońca uniemożliwiały mu widoczność. Niepokój stał się nieznośny. Wreszcie nie wytrzymał. Podjął decyzje. Nie miał wyboru.
  Nie ociągając się wsunął swoje ciemne, materiałowe spodnie i zapiął guzik. W kilku krokach, zdawał się ubierać jednocześnie buty i poprawiać bluzę z kapturem, w której niemal nie utonął. Ale to nie miało teraz znaczenia. Zawiązał sznurówki stojąc już przy drzwiach. Z silnym niepokojem w sercu, złapał za klamkę i wyszedł z pokoju.
  Krocząc po zimnym smoczym korytarzu, nagle, jak w odległym śnie przypomniał sobie słyszaną gdzieś wcześniej melodie. Zaczęła natrętnie narastać w jego głowie, aż zaczął śpiewać ją w głowie, układając na wpół zapomniane słowa we właściwym dla niego porządku. Choć próbował, nie potrafił pozbyć się jej z głowy. Poczuł się nieswojo.
  Wyszedł na suchą, zniszczona glebę, zalaną światłem nisko wiszącego, czerwonego słońca. Usłyszał głosy. Odbijały się echem w jego głowie. Słyszał je zresztą już wcześniej, podczas swojej obserwacji z Kamiennej Wieży. Nie odważył się jednak skupić na żadnym z nich.
  Najemnicy stali przed wejściem. Przez ich duże postacie nie był stanie dojrzeć idącej procesji. Próbował się wychylić.
  Grająca mu w głowie pieśń naglę zaczęła pasować do otaczających słów. Z zaskoczeniem zdał sobie sprawę, że to właśnie ją nucił – pieśń chóru, który wyrwał go wcześniej z łóżka.
  Zaczął natrętnie przeciskać się przez tłum. Większość zdawała się nawet nie zwracać na niego uwagę, ale kilkoro, których akurat mijał rzuciło mu zaskoczone, pełne obawy spojrzenia. Skąd w nim tyle odwagi? Zatrzymał się gdzieś pośrodku chmary zebranych najemników. Jeden ze smoków kucał z kałasznikowem w dłoni, więc Tyrell mógł z łatwością wyjrzeć mu przez ramię.
  Serce na moment wydało się przestać mu bić, a turkusowe tęczówki zamigotały i zabłyszczały na tą krótką chwilę.
  W świetle wściekle czerwonego słońca sylwetki tajemniczych ludzi wydawały się wręcz sunąć po brudnej, zmarszczonej ziemi. Tarcza słońca była dla nich niczym tło, zlewając się z ich szmaragdowymi szatami. Przyglądając się tej enigmatycznej grupie uzmysłowił sobie, że cały czas podąża wzrokiem tylko za jedną osobą. Nie umiał odgonić od siebie tej myśli. Jego wzrok za każdym razem padał na zakapturzoną postać, która przecież nie wyróżniała się niczym od pozostałych pielgrzymów. Na moment wstrzymał oddech.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.15 14:51  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Zjazd. Ta chwila zawsze napawała ją niepokojem przed każdym rytuałem, lecz znikała gdy pierwsza makówka wsuwała się do jej ust, a sok ciekł po brodzie. Zjazd nadejdzie później, nie mogła się nim przejmować na zaś, tak jak alkoholicy nigdy nie obawiają się kaca. Był on naturalną kolejnością rzeczy, porządkiem, którego nie można była zaburzyć.
Teraz także oczekiwała ciosu. Hormony i neuroprzekaźniki wracały do naturalnego poziomu, wyrównując euforię. Po burzy wychodzi słońce, po słońcu burza. I nadeszła. Rudowłosą rozbolała głowa tak nagle, że nieświadomie wbiła palce w ramię kapłanki. Tym razem nie przeprosiła, ponieważ jej umysł po raz kolejny podróżował po tych samych lasach, w których była zeszłej nocy. Drzewa, ścieżka, śnieg... mimowolnie zadrżała, przypominając sobie jak w podobnych okolicznościach spotkała zastępcę DOGS z wilczym szczenięciem. "Jesteś tylko dziwką Kościoła". Auć, zabolało. To jednak nie była ta wizja. Rzeka, mos, barka, potarła czoło, zastanawiając się, jednak ból skutecznie jej to uniemożliwiał. Nigdy nie lubiła interpretować znaków.
- Czy... mogłabyś poprosić kapłana z wczoraj żeby do mnie zajrzał za godzinę? - Sama się zdziwiła słysząc swój głos, jakby należał do innej osoby. Na moment zanikła gdzieś chrypka, sprawiając, że słowa zabrzmiały wręcz ślisko, mimo że były wypowiadane pojedynczo, ze sporym wysiłkiem, jakby starała się dobrać te najbardziej odpowiednie. To także był skutek uboczny makówek, nadal nie udało jej się całkowicie wrócić do rzeczywistości.
I wtedy przypomniała sobie głos z wizji. Element, o którym nie powinna była zapomnieć. To nie Ao, to nie mógł być Ao, ponieważ nie był kobietą. Może gdyby pamiętała jakieś słowa, cokolwiek... Może za chwilę coś wróci. Zdecydowanie potrzebowała kąpieli.
Nie zawiodła się. Posłała zmęczony uśmiech swoim strażniczkom i skinęła głową dziewczynie, którą ją przyprowadziła. Nie miała siły powiedzieć dziękuję, nie miała ochoty słuchać swojego głosu. Miała tylko nadzieję, że kapłanka wypełni jej polecenie, nie zapomni.
Pycha nawet nie czekała na rozkaz, tylko szybko podeszła do Taihen i ją podtrzymała, prowadząc do stołu. Prorokini jednak pokręciła głową w odpowiedzi, wskazując na wannę. To wody w tym momencie potrzebowała, najlepiej jak najdalej od czerwonych kwiatów, które napawały ją niemal tak wielkim niepokojem jak głos kobiety, który utknął w jej głowie. Powoli zanurzyła się po szyję i przymknęła oczy, rozkoszując się lekkością, która nią zawładnęła. Jeszcze chwila, a ponownie odleci, na oparach rakiety kosmicznej. Neuroprzekaźniki już były gotowe.
- Panie, czyżbyś też czekał na rytuał dzisiejszego wieczoru? Noc rzeki.
Rzeki.
Nagle otworzyła oczy. Nie spojrzała na zatroskane twarze strażniczek, szukała odpowiedzi w kamiennej ścianie naprzeciwko siebie. Czyżby rzeczywiście coś miało się wydarzyć dzisiejszej nocy? Ta myśl była tak zaskakująca, że Taihen rozbolał brzuch. Postanowiła pościć tego dnia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.16 14:25  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Taka uwaga techniczna - póki nie wdacie się w żadną walkę lub konflikt z innymi postaciami, możecie nie pilnować ilości rund przewidzianych na używanie danej mocy/artefaktu/technologii.

Tyrell:

Hex:

Taihen:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.16 16:23  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
"Dokąd cię tak ciągnie, Hexie? Gonisz bezskutecznie za tym, czego już nie odzyskasz? A może zacząłeś tęsknić do bycia popychadłem innych?"
"Nie masz lepszych rzeczy do roboty? Może choćby spróbuj kontrolować, czy zaraz obaj nie rozbijemy się o ziemię."
"Och, czyżbym trafił na podatny grunt? Twardy Jenevier, któremu nigdy nie doskwiera zły humor, zaczął czuć irytacje? Przyznaj się, mój drogi. Nie ukrywaj swojej nienawiści, nie uciekaj od niej. Nie uciekaj od tego, że nienawidzisz samego siebie."

Dłoń jaka kontrolowała przepływanie przez skały ścisnęła się w pięść, a na zdeterminowany wyraz twarzy Hexa wkroczyły ślady rosnącej frustracji. Zęby ocierały się o siebie, mięśnie napinały pod wpływem nerwów, gotowe do ciosu.
Lecz nie miał kogo uderzyć, poza sobą. Poza jedyną osobą, której naprawdę nienawidzi. Poza jedynym potworem, jakiego zna.
Nie pozwalał swoim problemom psychicznym na dotarcie do siebie. Jego wzrok, nieobecnie łakną bliskości tej mocy, do której się zbliżał. Żadna istota mroku, on sam, czy Ex go nie powstrzymają przed dotarciem do miejsca, gdzie płynie ta czysta, niewinna energia. Musi tam dotrzeć. Nie zwracał uwagi na nic, co przemierzał, ani nikogo. Potrzeby ciała i umysłu były odsunięte dalej, a każdy zmysł skupiał się, by dotrzeć do tego jedynego punktu, jakiego tak potrzebował.
"Jenevieeerze, nie ignoruj mnie, słodki. Cokolwiek tam znajdziesz, twoje życie się nie zmieni. Skazałeś się na nienawiść ze strony wszystkich istot niebiańskich. Żaden człowiek w tym miejscu nie pozwoli ci zapomnieć, czym jesteś. Żaden z tych ludzi nie pomoże ci zapomnieć. Nik-... Co ty robisz?"
Wolna dłoń przysunęła się do twarzy, i z całą siłą na jaką mu w tej chwili pozwalała koncentracja, przesunęła od skroni aż do linii podbródka paznokciami. Czy do krwi czy nie - nie obchodziło go w tej chwili. Chciał zadać sobie ból, pozwolić sobie nim na odcięcie się od innych zmysłów, na skupienie się na jednym celu, jakiego pragnie.
- ... To tutaj... - Jego stwierdzenie było dość trafne, gdy poczuł pustkę pod nogami, jaką szybko naprawił wytworzeniem małej platformy pod nie. Chłodna bryza koiła jego myśli, drażniąc ślady na twarzy w sposób, dzięki któremu wie, że to nie sen. Nie iluzja. To prawda. Jest tutaj.
...
Ale co to zmienia? Czuł tą moc wewnątrz całej groty, wokół całego tego mroku. Nie był w stanie niczego dojrzeć przez ten mrok, lecz nie przeszkadzało mu to. Dokonał kroku w dół. I kolejnego, z każdym wytwarzając kolejny stopień swoich skalistych schodów. Schodził w dół, wytężając słuch na wszelakie odgłosy, dotyk na wszelaką wibrację.
- Czuję Cię... Ujawnij się. - Jego myśli wodziły go do bycia ostrożnym. Odruch kazał wyciągnąć broń, lecz w tej chwili jedyne co miał przy sobie, to sztylet. Jego pamięć przywodziła mu do głowy wspomnienia walki z intruzami, jacy chcieli się włamać do grot.
Lecz teraz nie ma u boku Abigail. Jest tu sam.
- Ujawnij się, proszę. Jeśli nie chcesz tego, zniknij. Odejdź, nie torturuj mnie więcej.
"Nie odpowie ci, głupcze. Czego się spodziewasz? Niczego nie otrzymasz. Nikt ci nie pomoże. NIC NIE-."
Wcisną palce w niedawno zrobione ślady, starając się przyprawić siebie o jeszcze więcej bólu. Zamknij się, Ex. Milcz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.16 20:59  •  Kiku - Hex, Taihen, Tyrell Empty Re: Kiku - Hex, Taihen, Tyrell
Czy sny naprawdę potrafią być tak silnie realne? Czy naprawdę można w nich poczuć ciepło zachodzącego słońca na policzku? A nawet gwar ludzi, tak wyraźny, że mógłby być prawdą?
  — Nie żartuj sobie — odezwał się ktoś z tyłu, podśmiewając obrzydliwie pod nosem. Ten niespodziewany, donośny głos wyrwał Tyrella z zamyśleń. Chłopak w oka mgnieniu stanął obiema stopami na nierównym padole, przestając szybować po z niematerializowanym niebie własnych myśli.
  — A o ile zakład, że patrząc na twoją twarz, wolałaby przegryźć trutkę na szczury niż spędzić z tobą choć jedną godzinę? — Kolejny, tym razem szczekliwy głos jednego z najemników spowodował, że medyk na moment wyprężył się jak struna. Bezpowrotne wypadł z wątku swoich zawiłych rozmyśleń. Na domiar złego mężczyzna, za którym wcześniej stanął, podniósł się, zasłaniając mu widok swoim dwumetrowym ciałem.
  Anioł w pośpiechu objął wzorkiem zebrane wokół niego towarzystwo. Nadal stali w bezpiecznej odległości. Jednak teraz, częściej było słychać ciche szmery ich słów. Odprężyli się, zdolni sprośnie żartować i ostentacyjnie szczerzyć zęby w uśmiechu.
  Jednak Tyrell nie miał tyle szczęścia. Nie mógł się zrelaksować. W głowie wciąż tkwiła mu ta jedna myśl: musiał przyjrzeć się idącej procesji. Musiał przyjrzeć się tej postaci, która mimo iż kroczyła wolnym krokiem, nie pozwalała się nikomu wyprzedzić. Musiał ją zobaczyć. Musiał.
  Tuż po swojej lewej stronie zauważył lekkie wzniesienie i sporej wielkości, szorstki kamień. Czuł się jak w amoku. Do jego podświadomości nie docierało żadne źródło zagrożenia jakie mogłoby kryć się za zakapturzonymi postaciami. Wszystko naglę stało się mało ważne. Zwinnie wdrapał się na kamień. Stąd widok był o wiele bardziej obiecujący. Jego twarz rozpromienił leniwy promyk czerwonego słońca, ukazując brudną i zakurzoną twarz, którą zgrabnie przetarł rękawem swojej podziurawionej bluzy. Musiał przetrzeć oczy raz jeszcze, aby uzmysłowić sobie co naprawdę widzi.
  Cała pielgrzymka wyglądała niezwykle efektownie, nawet pomimo zmian skórnych które rzucały się w oczy nawet z takiej odległości i łat na materiałach. Musiał też stwierdzić, że byli niesamowicie czyści. I nie chodziło mu tu o samą higienę, która na standardy Desperacji była wręcz niemożliwa, ale to w jaki sposób się poruszali, jak śpiewali, jaki zapach za sobą nieśli, to było jak spektakularne, drogie przedstawienie. Ale wtedy wydarzyło się coś jeszcze. Znieruchomiał.
  Postać, w której po raz kolejny ulokował swój wzrok, spojrzała na niego. Anioł ledwie się powstrzymał od otworzenia ust. Serce zabiło mu szybciej.
  Kobieta wyglądała na starą, jednak jej wygląd wciąż przyciągał spojrzenie Tyrella na tyle mocno, że gdy ta podniosła palec ku górze i za swoim wąskim, niecodziennym uśmiechem za gestykulowała, aby podążył za nią, chłopak wciągnął tak mocno powietrze w swoje płuca, że gdyby był ubrany w koszule, guziki pękałyby od jego wydętej klatki piersiowej.
  Nerwowo rozejrzał się po zebranym smoczym zebraniu. Z przerażeniem w oczach przyglądał się znanym mu postaciom, które teraz ze spokojem wpatrywały się w kierunku pielgrzymujących ludzi. Niektórzy jednak nadal uparcie, drążyli dyskusję, w której domieszkiwał żargon wszechobecnych smoczych najemników jak i sprośne żarty, na które raz po raz kilkoro mężczyzn reagowało dławiącym śmiechem. A Tyrell wciąż rozglądał się zagubionym wzorkiem.
  Czy naprawdę nikt tego nie zauważył? Czemu wszyscy muszą zachowywał się tak wstrzemięźliwie? Przecież ta kobieta wydała wyraźne polecenie. Czy naprawdę tylko ja zauważyłem ten ruch? Przełknął długo zbierającą się w jego ustach ślinę. Przez moment miał nadzieję, że kobieta kierowała się do kogoś innego albo, że to podświadomość kpi sobie z niego w tak perfidny, irracjonalny sposób. Jednak kiedy ponownie obrócił pełne niedoważenia spojrzenie w głąb pielgrzymów, zdołał tylko zauważyć rozpływająca się postać kobiety, która wcześniej tak uparcie szukała jego wzorku. Dopiero wtedy w miejscu jej ciemnych, wręcz aksamitnych szat zdołał dojrzeć kwiat, kwiat tak wyraźnie charakterystyczny, ale umysł na moment zapomniał przywołać sobie jego nazwy.
  Podwinął bluzę. Na swoim wytatuowanym ciele zdołał odnaleźć pajęcze, długie płatki, które idealnie odzwierciedlały te, które były trzymane w procesji. Oniemiał. Materiał wyślizgnął mu się spod palców. Jego wzrok utkwiony był gdzieś w ziemi i nie zareagował nawet na długi cień, który na moment rzucił przelatujący ptak.
  Czy to znak, że powinienem ruszyć w ich stronę? W głowie Tyrella panowała kompletna pustka. Wszystko jak dotąd proste, wydawało krzyżować się ze sobą nawzajem, finalnie ujawniając jedną zagmatwaną łamigłówkę, której jego oszołomiony umysł nie potrafił rozwiązać.
  Wziął powietrze w nozdrza. Z silnym niepokojem zsunął się z kamienia i ruszył ostrożnie przez tłum patrolujących Drug-onów. Kiedy wyszedł na pierwszy rząd, poczuł wyraźny ścisk w żołądku, jednak nogi nie poddawały się, wciąż uparcie kroczyły naprzód.  Zacisnął usta w cienką linię, próbując ukryć ogarniającą go obawę i niepokój. Pod jego bujną, czarną grzywką zaczęły pojawiać się pierwsze drobne kropelki potu.
  Co on robił? Sam do końca nie wiedział. Musiał mieć po prostu pewność.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach