Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 20 z 21 Previous  1 ... 11 ... 19, 20, 21  Next

Go down

Pisanie 01.01.20 20:51  •  Wąskie uliczki - Page 20 Empty Re: Wąskie uliczki
 Nowy rok był okazją do zmian, do wyższych ambicji, do nowych celów i wyzwań. Nim jednak dochodziło do corocznego resetu, wpierw należało uczcić zmianę ostatniej cyfry w kalendarzu i wspomnieć minione 12 miesięcy.
 Państwo Tanaka, jak każdy inny mieszkaniec miasta, spędzili połowę dnia na ciężkich przygotowaniach do nocnego przyjęcia. Przez kilka godzin biegali od pokoju do pokoju w poszukiwaniu zaginionej skarpetki, brylantowej broszki, która idealnie dopełniała sukienkę lub w celu poprawienia ostatnich niedociągnięć. Bal sylwestrowy u bogatych znajomych był wystarczającym powodem, by ubrać najdroższe ubrania i zaistnieć wśród śmietanki. W końcu jednak przekręcili klucz w zamku lśniącej elegancją rezydencji i ruszyli wzdłuż chodnika, znikając między uliczkami bezpiecznego osiedla.
 Okolica była opustoszała. Każdy mieszkaniec ruszył w stronę zaludnionych sal lub wynajętych willi, by wspólnie świętować mowy rok, toteż bogactwa arystokrackich domów pozostawiono jedynie za zabezpieczeniem zamków w drzwiach lub małych, drogich piesków, którym bliżej było do zabawki niż rzeczywistego zwierzęcia.
 Rezydencja państwa Tanaka wyróżniała się na tle reszty. Była przede wszystkim kusząca, całkiem jak słoik ciastek postawiony na stole. Wystarczyło tylko po niego sięgnąć.


✘ Jest godzina 22, ulice oświetlają tylko wysokie latarnie. Za oknami pobliskich domów jest ciemno.
✘ W pierwszym poście poproszę ekwipuneczek. '^'
✘ Deadline: na razie brak.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.01.20 21:40  •  Wąskie uliczki - Page 20 Empty Re: Wąskie uliczki
  Ostatnie desperackie wojaże, a potem miejskie przygody musiały wykorzystać limit jego szczęścia. Kiedy sądził już, że uda mu się spędzić sylwestrową noc zagrzebanym w ciepłym kocu, z dala od odgłosu wybuchów i pstrokatych fontann światła, ktoś wygnał go z wygrzanego kojca i zawołał. Louma... nie ma lepszej okazji na podręcznikowe włamy niż przełom roku, kiedy bogaci balują, a biedni się bogacą.
  Wylizywał łapkę bez entuzjazmu, kiedy ktoś z postawionych wyżej tłumaczył, na czym będzie polegać jego zadanie. Nie skupiał się zbytnio na słowach, znając ich treść niemalże na pamięć. Ileż to razy wślizgiwał się pod drzwiami, żeby wybrać ze szkatułek bogatych dam rodowe brylanty? Jego ucho zadrżało dopiero wtedy, gdy wspomniano o psotnym towarzyszu. Dla urozmaicenia musiał się więc nim zająć. Ostatnimi czasy powierzano mu najróżniejszych łobuzów. Czuł, że jego osoba w szeregach rebeliantów zaczyna nabierać znaczenia.
  Odczekał przy bocznym tunelu drogi prowadzącej do jednego z ukrytych wyjść, wciągnął się w krótką wymianę zdań ze strażnikami i jeszcze raz skontrolował swój ekwipunek. Kiedy już opuszczą kryjówkę, powrót do niej przez zapodziany przypadkowo przedmiot nie będzie zbyt łatwa, wolał więc mieć pewność.
  Ubrał się dość swobodnie, gdyby ktoś spotkał go na ulicy, mógłby powiedzieć, że jest jeszcze jednym młodym chłopakiem, który elastycznym, alkoholowym krokiem wraca ze wspólnych obchodów nowego roku. Upewnił się tylko, że jego ogon jest dobrze ukryty pod luźną bluzą, a kocie uszy pod czapką. Zabrał ze sobą w większości pusty plecak, miał zamiar wypełnić go później czym tylko się da. Na jego dnie znalazło się tylko kilka podstawowych gratów, których zdobycie, nawet dla łowców, nie wiązało się z masą problemów. Były to zapalniczka, kawałek stalowej linki, kieszonkowa latarka, uniwersalny śrubokręt, rękawiczki i niepodłączony do siedzi, ale naładowany telefon. Poza tym, na jego szyi wisiała mała saszetka, jego artefakt, z którym właściwie się nie rozstawał.
  Polegał głównie na swoich kocich umiejętnościach i tym, co był w stanie znaleźć już na miejscu.
  Wystukiwał nogą rytm czekając aż zjawi się jego towarzysz, aby mogli wreszcie udać się do wyznaczonej okolicy.
                                         
Lwiątko
Wtajemniczony     Opętany
Lwiątko
Wtajemniczony     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Konegi Louma, Reoone, Lwiątko


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.01.20 23:03  •  Wąskie uliczki - Page 20 Empty Re: Wąskie uliczki
 Nowy Rok, nowe włamanie. Nie żeby nie było miliona o wiele lepszych opcji na spędzenie tego czasu, nawet w rebelianckiej kryjówce, ale Borisa nadal ciągnęło do Miasta, do tych wszelkich wygód, normalności i przede wszystkim obserwowania zwykłych mieszkańców. Już dawno upodobał sobie wszelkie święta, mimo że sam w żadnym świętowaniu nigdy nie brał udziału.
 Nawet gdyby chciał, udawanie niechęci, gdy skierowano go do tego zadania wyszłoby naprawdę nienaturalnie. Podejrzewał, że to według innych mogła być jakaś kara, ale osobiście nie mógł się spodziewać lepszej nagrody. Mniej spodobało mu się za to towarzystwo. Nic więc dziwnego, że do wyjścia z kryjówki zmierzał dość niechętnie. Czekało go wszak spotkanie ze strażnikami. Nie był pewny czy z tymi samymi, co ostatnio, ale na samo wspomnienie poprzedniego zgromadzenia w tunelach i skonfiskowanej mu broni tylko zgrzytnął zębami.
 Obyło się na szczęście bez kolejnych marnych prowokacji w zadośćuczynieniu urażonej dumie łowcy, bo zobaczył kogoś o wiele bardziej interesującego.
 Strażnikom tylko machnął ręką na odczepne, by dodatkowo zakomunikować, że przechodzi, bo mimo, że jego Spectre było nieaktywne to podejrzewał, że plotki o jego poprzednim wygłupie już dawno obiegły innych strzegących kryjówki.
Cześć urwisie, jak uszko? – spytał od razu na widok znajomej mordki, pamiętając jak wojsko urządziło biedne kociątko.
 Jeżeli to właśnie Kotek miał być jego towarzyszem w czasie włamania, tym lepiej dla Lazarusa. Nie będzie musiał znosić niechcianego towarzystwa, a to już jak wygrać los na loterii. Ich ostatnia wspólna zabawa na pustkowiach skończyła się kompletnym fiaskiem, przynajmniej w odczuciu Borisa, ale może jednak ta puchata kulka tym razem nie przyniesie im pecha.
 Przed założeniem maski od stroju kamuflażowego rzucił tylko wymordowanemu nagłe, podejrzliwe spojrzenie. Może niepotrzebnie wrócił myślami do tamtego dnia. Na szczęście świdrująca czerwień jego ślepi szybko zniknęła za niebieskimi szkłami maski. Boris narzucił kaptur na głowę, chcąc przede wszystkim zyskać kolejną osłonę przed zimnem. Bluza i spodnie wciśnięte pod Spectre, mimo iż w Mieście nie panowały Desperackie mrozy, nadal nie były szczytem ciepła.
Prowadzisz, będę obok – mruknął tylko, zduszonym przez maskę głosem.
 Oczywistym było, że miał zamiar zniknąć w odpowiednim momencie, a już najlepiej na samym początku drogi. Jeżeli ktoś pijany się połasi na samotnego Reoone to tym lepiej dla nich. Borisowi marzyła się nowa bluza, mogła być nawet uwalona krwią mieszczuchów.
 Rzucił zdegustowanym spojrzeniem na plecak Kota. Nie można iść na włam ze swoim plecaczkiem, plecaczek też trzeba ukraść, by ofiary poczuły się ogołocone do cna. Sam zabrał tylko Spectre, nie siląc się nawet na skombinowanie broni. Tę mu przecież zabrali.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.20 0:00  •  Wąskie uliczki - Page 20 Empty Re: Wąskie uliczki
Noc była na razie w miarę spokojna. Ludność miasta dokładała ostatnich poprawek i wychodziła z domów, krocząc do większych domostw lub wynajętych budynków. Widok idącego samotnie chłopaka nikogo nie zdziwił, Reoone mogły się więc czuć spokojnie. Wrzucano go do jednego wora z całą resztą — w oczach ludzi bym nikim innym jak dzieciakiem zmierzającym na imprezę.
Mknący ulicą państwo Tanaka minęli młodego Łowcę, kobieta nawet na chwilę pochwyciła jego oblicze wzrokiem, ale cała interakcja skończyła się na krótkim spojrzeniu. Czemu miałaby zawracać sobie głowę byle przechodniem? Musiała przecież zdążyć na przyjęcie.
Ogrodzona ozdobnym płotem posesja wyrosła przez Łowcami. Okalający teren mur wyglądał na sporą przeszkodę dla ciekawskich dzieci z sąsiedztwa, ale nie mógł być problemem dla trenowanych od lat mieszkańców ścieków. Wystarczyło znaleźć odpowiednie miejsce, postawić stopę na odstając ornamencie i przeskoczyć na drugą stronę.
Każde z mijanych wejść było zamknięte. Klamki po naciśnięciu nie ustępowały, ale gwałtowniejsze szarpnięcie nie uruchamiało również żadnego alarmu – najwyraźniej właściciele musieli być bardzo pewni swojego bezpieczeństwa. Tak pewni, że przekręcenie klucza w zamku okazało się ostatnią formą zabezpieczenia, z jakiej skorzystali. Wystarczyło jednak dobrze się rozejrzeć, by dostrzec klapę od piwnicy schowaną pod płachtą z trawy oraz uchylone na piętrze okno.

WSPINACIE SIĘ DO OKNA. ⠀⠀⠀⠀⠀⠀→KORZYSTACIE Z PIWNICY.


✘ Jest godzina 22, ulice oświetlają tylko wysokie latarnie. Za oknami pobliskich domów jest ciemno.
✘ W postach zaznaczcie którą drogę wybieracie. Nie, nie musicie iść tą samą. '^'
✘ Deadline: brak.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.20 21:50  •  Wąskie uliczki - Page 20 Empty Re: Wąskie uliczki
  Pazurkiem trudno było wykręcić zamek w drzwiach. Lazarus mógł gardzić jego przygotowaniem, ale kot był z siebie zadowolony za ich dwóch. Gdyby tylko koci ogon mógł zaznać odrobiny wolności, najpewniej drgnąłby triumfalnie za plecami chłopaka. Towarzyszący mu mężczyzna zabrał ze sobą wyłącznie ten legendarny kombinezon, który w oczach wymordowanego, poza ciekawą historyjką nie miał w sobie nic równie intrygującego.
  Mrugnął zdezorientowany, kiedy łowca zapytał o jego ucho. Mały ślad po pocisku gubił się w przydługich włosach, widoczny był jedynie, kiedy przybierał kocią formę, a Reoone nie pamiętam, aby spotkał tego gościa wcześniej. W natłoku myśli pojawiła się ta, która kazała mu wytężyć pamięć i przypomnieć sobie, kim był właściciel szpetnego oblicza, ale połowa Desperacji dorównywała mu urodą, nie było to więc zbyt łatwe.
  — Równie sprawne, co zawsze — zmieszał się, ale para kocich uszu poruszyła się do przodu i w tył potwierdzając te słowa. Zarówno w jego zwierzęcym organie, jak i tym ludzkim znajdowało się identyczne zagłębienie po kuli. Mrugnął jeszcze raz, kiedy wreszcie wszystko sobie przypomniał. Zmrużył oczy skupiając się na mężczyźnie. — Mam nadzieję, że tym razem okażesz się pożyteczniejszy.
  Skwitował postawę Lazarusa i ruszył przodem w kierunku miasta.

  Dostanie się na teren pustego domu okazało się bajecznie łatwe. Louma upewnił się tylko, że nikt nie widzi jak oboje przedostają się przez ogrodzenie, a potem wszystko było już w ich rękach. Obejście domu, szybki zwiad ujawnił pewne niedopatrzenia ze strony właścicieli, które dwójka włamywaczy miała obowiązek wykorzystać.
  — Zabierz mój plecak... i ubrania. Jeżeli dasz radę podrzucić mnie w kierunku tamtego parapetu, to powinienem wślizgnąć się do środka. — Wyjaśnił, a potem czając się przy jakimś krzaku zaczął ściągać z siebie elementy wierzchniego ubioru. Zanim zrobiło mu się kompletnie zimno, zmusił ciało do przemiany w małego, rudego kota, który wygrzebał się z reszty ciuchów, jakie na sobie pozostawił.
  Prychnął cicho i skierował wzrok na znajdujące się wyżej okno. Czekając, aż Lazarus spełni jego prośbę zaczął wylizywać sobie łapkę.
                                         
Lwiątko
Wtajemniczony     Opętany
Lwiątko
Wtajemniczony     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Konegi Louma, Reoone, Lwiątko


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.20 23:51  •  Wąskie uliczki - Page 20 Empty Re: Wąskie uliczki
 Usta łowcy zacisnęły się w wąską linię, gdy usłyszał komentarz kotowatego. Na szczęście już w tej chwili zasłoniła to założona maska, a później i ona zniknęła z widoku wymordowanego, gdy strój uaktywnił swój kamuflaż. Zwierzak, który nic nie zrobił będzie się tu wymądrzał. Najwyraźniej Azarow musiał porzucić nikłe nadzieje na znalezienie wśród ściekowych szczurów kogokolwiek, kto sprawi, że cała ta rewolucja nie będzie tylko smutnym dodatkiem do nie bycia zaszlachtowanym przez własnych współbraci.
 Jeżeli jakakolwiek odpowiedź z jego strony padła to skutecznie zagłuszyła ją technologia.
 Boris rzucał zazdrosne i przede wszystkim zaciekawione spojrzenia na mijanych ludzi, starając się nie wpaść na nikogo niepowołanego i jednocześnie nie zgubić z oczu swojego przewodnika, co wcale nie było takie łatwe jeżeli chciało się pogodzić obie te rzeczy. Może jeżeli uwiną się dostatecznie szybko to Lazarus zdąży wpełznąć niepostrzeżenie na posesję, na której świętowano i nacieszyć się chociaż marną namiastką obserwacji wszystkiego z jakiegoś bezpiecznego miejsca. Przyspieszył kroku, by zrównać się z wymordowanym, a nie wlec się za nim jak wcześniej.
 Pokonanie ogrodzenia nie sprawiło mu większych trudności, ułatwienie w postaci kotowatego wyznaczającego drogę też działało tylko na jego korzyść. Zanim zdążył jednak rozejrzeć się po całym terenie i spróbować zerknąć we wszystkie możliwe okienka do środka rezydencji, ponownie usłyszał koci głos.
 Idealne wyczucie czasu, bowiem we łbie Lazarusa już kiełkował plan żeby zamknięte okno po prostu wybić, a drzwi wyważyć i nie przejmować się żadnymi konsekwencjami.
 Odebrał plecak, wrzucił do niego podane mu wierzchnie ubrania, zwinięte oczywiście w kulkę, byle się zmieściły i starał się po prostu nie zastanawiać czemu każdy napotkany wymordowany prędzej czy później musi świecić przed nim tyłkiem. Reoone co prawda tego nie widział, ale Boris ostentacyjnie odwrócił się, by nie patrzeć na przemianę. Korzystając z okazji spojrzał na uchylone okno.
 Rzut kotem wzwyż to nie była dyscyplina sportowa w której czuł się pewnie, ale mimo wszystko postanowił spróbować. Kto wie kiedy taka okazja się powtórzy. Podniósł wymordowanego, uświadamiając sobie, że koty faktycznie są cieczą, bo miękka sierść przelewała mu się przez dłonie z irytującą lekkością, nie pozwalając w żaden sposób odpowiednio ująć zwierzaka do rzucenia nim. Istniał w ogóle odpowiedni sposób?
 W końcu jednak się udało i wymordowany poleciał w górę, na szczęście pyszczkiem do przodu i łapkami w stronę parapetu, a nie odwrotnie. Na wypadek gdyby miał się zderzyć z jakimś polem siłowym czy inną barierą ochronną, Boris został w miejscu, by asekurować spadające truchełko.
 Samemu nie miał zamiaru cudować ze wspinaniem się, to nie było już na jego lata. Wziął koci plecaczek, który teraz co prawda lewitował w powietrzu, czując się jakby odprowadził swojego purchlaka do przedszkola i odszukał wzrokiem wejście do czegoś, co zauważył już wcześniej. Podszedł do klapy, odsłonił trawę i gwałtownym szarpnięciem otworzył wejście do piwnicy.


  » Użycie Stroju kamuflażowego "Spectre": 1/4
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.01.20 1:04  •  Wąskie uliczki - Page 20 Empty Re: Wąskie uliczki
 Okolica była na tyle cicha, że nawet zniżone do szeptu głosy brzmiały jak potraktowane megafonem. Niestety nawet to nie ściągnęło niczyjej uwagi; Łowcy mieli całą posiadłość dla siebie. Prawdopodobnie właśnie dlatego wyjęty jak z kreskówki rzut kotem nie skończył się wezwaniem odpowiednich służb. Wycelowany w szybę wymordowany leciał zgodnie z obraną przez Lazarusa trajektorią i mimo iż uderzył pyszczkiem w szklaną barierę, to był w stanie zahaczyć łapkami o sporych rozmiarów parapet, a po chwili złapać również równowagę.
 Okno uchylone było akurat na tyle, by wąska, kocia sylwetka wślizgnęła się przez nią bez problemu. Zeskakując po drugiej stronie fasolkowe łapy zwierzęcia dotknęły miękkiego dywanu zakrywającego większą część podłogi. Pokój, w którym znalazł się Louma był przestronny i bardzo elegancki, pełen ozdób oraz skrupulatnie wykończonych ornamentów. Pod jedną ze ścian stało ogromne małżeńskie łóżko, najwyraźniej więc wylądował w sypialni, którą właściciele zechcieli nierozważnie przewietrzyć. Szafę i drzwi pozostawiono rozchylone – państwo Takano nie mieli czasu na przejmowanie się taki błahostkami. Wszędzie walały się jakieś małżeńskie graty – części codziennego ubioru, jeden but tuż przy nodze łóżka, szlafrok przewieszony przez krzesło stojące naprzeciw toaletki, porozrzucane kosmetyki oraz naprędce wyciągnięta z pudełka biżuteria; gdzieś pod ścianą błyszczał brylantowy pierścionek, a między włóknami ciemnego dywanu widniała biel pereł.
 Niestety pośród bogactw było coś jeszcze. Coś, co w kącie pomieszczenia szczerzyło wystawione do mordu kiełki. Ciche, dość zabawne w brzmieniu powarkiwania dotarły do kocich uszek akurat w momencie, w którym zajadła bestia stawiała pierwszy krok naprzód. Pogrążona w cieniu świdrowała wymordowanego wściekły, wręcz pełnym furii spojrzeniem jasnych ślepi; patrząc na ten nierówny, kształt miało się wrażenie, że gdyby nie ciemność, to oczy byłyby w stanie wyłapać gęstą ścieżkę śliny, która spływała z pyska potwora. Po kilku sekundach trwających wiele dekad z mroku wyłoniła się psia sylwetka. Dzikie spojrzenie drobniutkiego Chihuahuy.
 Nie minęła chwila, jak pies zaczął ujadać. Prawdopodobnie postawiłby cały dom na nogi, gdyby ten nie opustoszał kilkanaście minut wstecz. Pognał w kierunku kota, chcąc wybić mu z głowy ograbianie akurat tego domu.

 Podniesiona przez Borisa płachta trawy nie wzniosła w powietrze ogromnej chmury kurzu, musiała być zatem często podnoszona. Odgarnięta na bok ukazała jego oczom klapę. Wystarczyło szarpnąć za drewniane wieko, by dostać się do środka, był to niemal zerowy wysiłek. Schodząc po schodach, mężczyzna mógł odczuć znaczny spadek temperatury; piwnica musiała być dodatkowo ochładzana oraz wyposażona w automatyczny wykrywacz ruchu, ponieważ jasne światło rozświetliło cały poziom, gdy tylko Łowca zsunął stopę z ostatniego schodka. Jego oczom ukazało się coś, co na Desperacji nazwano by rajem. Pełno puszek z jedzeniem, wysuszone plastry mięsa, wędzone sery i owoce, półki pełne konfitur oraz słoików wypełnionych jedzeniem, o którym wymordowani nigdy nie słyszeli. Szafy składowały puszki pełne przeróżnych herbat oraz kaw, likierów i win, półki wypełniono rozmaitymi alkoholami. W głowie od razu witała myśl, by zabarykadować każde możliwe wejście i zostać w bogactwie aż do wyczerpania zapasów. Na suficie brakowało charakterystycznych dla każdego mieszkania pajęczyn, nie było nawet grama kurzu. Może państwo Takano posiadali również system filtrujący powietrze? Może ich dom składał się z dziwów, o których normalnie nawet by nie myślano.
 W rozpoczęciu grabieży przeszkodził jednak dźwięk dochodzący z wyższych pięter. Z początku brzmiał tłumienie, lecz gdy tylko Lazarus wytężył słuch, do jego uszu dotarło brzmienie wściekłego, nieco karykaturalnego poszczekiwania. Wtedy też w zasięg wzroku wpadły schody przylegające do ściany, a zakończone zamkniętymi na klucz acz lichymi drzwiami.



✘ Jest godzina 22, ulice oświetlają tylko wysokie latarnie. Za oknami pobliskich domów jest ciemno.
✘ Deadline: brak.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.20 22:34  •  Wąskie uliczki - Page 20 Empty Re: Wąskie uliczki
  Kotowaty nie obawiał się wylądować nawet na ścianie. Co prawda brakowało mu zdolności spidermana, ale doskonale się wspinał. Ostre pazurki wczepiły się natychmiast w parapet, Louma nie zamierzał ryzykować, a jedynie podziękował w duchu za celność Lazarusa. Niewiele brakowało, by łowca miotnął nim idealnie w wąską szparę uchylonego okna.
  Przyjmując właściwości cieczy, jak typowy mruczek, wpakował najpierw łeb, a potem resztę ciała do otworu lądując miękko po przeciwnej stronie szyby. Spodziewał się szczerze mówiąc wąskiej przestrzeni, na której gospodyni układałaby swoje kwiatki, ale najwyraźniej mieszkający tu ludzie nie chcieli zabierać wolnej przestrzeni wnętrza powierzchnią parapetu. Spadł, oczywiście na cztery łapki, prosto na dywan.
  Rozejrzał się pobieżnie. Nie interesowały go kosztowności w formie biżuterii, chociaż mimowolnie je zauważył. Łowcom ciężko było opchnąć towar, którego desperaci nie chcieli kupować, a miastowi mieli pod dostatkiem. Był nieco bardziej pragmatyczny, jeżeli chodzi o włamania. Natychmiast zaczął szukać jakiegoś podwyższenia, z którego jako niewielki kocurek mógłby lepiej przyjrzeć reszcie pomieszczenia.
  Zanim jednak zdołał wpakować się na jakieś biurko, albo chociaż wielkie łóżko, które dostrzegł już wcześniej jego ciało zastygło w ostrzegawczym odruchu. Coś było nie tak, podpowiadał mu to jego nos. Wyczuł inne zwierzę i zanim zdał sobie sprawę, że chodzi wyłącznie o niewielkiego salonowego pieska, wyskoczył w górę po zasłonie, by dopiero z tego położenia odbić się gdzieś na bok, na twardą powierzchnię.
  Nie obawiał się stworzenia, po prostu nie chciał walczyć z nim na kły i pazury. Byli podobnego wzrostu, ale wymordowany zapewne poraniłby psiaka znacznie dotkliwiej, niż mogłoby się to wydawać. Pomijając, że zaraziłby przy okazji czyjegoś pupilka.
  Jeżeli udałoby mu się wylądować gdzieś bezpiecznie poza zasięgiem wściekłego szczura, zająłby się nim na swój sposób. Artefaktem, który zawsze znajdował się na jego szyi - woreczkiem pyszności. Wyciągnąłby z nieco magiczny przysmak i rzuciłby stworzeniu w próbie uspokojenia go, a może nawet przekabacenia na swoją stronę. W końcu fajny był z nieco kiciuś.


Użycie artefaktu - woreczek pełen pyszności.
                                         
Lwiątko
Wtajemniczony     Opętany
Lwiątko
Wtajemniczony     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Konegi Louma, Reoone, Lwiątko


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.20 14:32  •  Wąskie uliczki - Page 20 Empty Re: Wąskie uliczki
 Znieruchomiał, gdy czujnik ruchu wykrył jego obecność, ale po rozświetleniu pomieszczenia wszelkie obawy co do ewentualnego wykrycia zniknęły i to wcale nie dla tego, że nie zauważył tu nikogo żywego. Ślepia ukryte za maską nie wiedziały na co spojrzeć najpierw, by pozwolić właścicielowi poświęcić zgromadzonym tu zapasom tyle uwagi, na ile tylko to jedzonko zasłużyło.
 Nie ulegało wątpliwościom, że przy wejściu do piwniczki musiała być pułapka, która od razu pozbawiła Lazarusa życia i odesłała prosto do wymarzonego raju. Łowca nie był w stanie nawet wykrztusić z siebie żadnego słowa, nawet przekleństwa nafaszerowanego podziwem. Zdawać by się mogło, że minęły długie sekundy, jak nie minuty zanim odważył się postawić kolejny krok, oczywiście w kierunku jednej z półek.
 Wyciągnięta w kierunku niewielkiej piramidki z puszek dłoń nie napotkała jednak powietrza, które rozwiałoby przewidzenia, a rzeczywisty metal. Ten impuls wystarczył, by Łajza zdjął z ramion koci plecak, wywalił z niego niepotrzebnie zajmujące miejsce ubrania wymordowanego i zamiast nich zaczął pakować do wnętrza puszki z jedzeniem. Słoiki oszczędził ze względu na problematyczny transport, ale pozostałe, w miarę pewnie zapakowane rzeczy zaczęły brać udział w ryzykownym tetrisie, o którego zaprzestanie z pewnością niedługo zaczną błagać szwy w plecaku. Żadne miejsce nie mogło się zmarnować. Wolne przestrzenie między puszkami zostały wypełnione wsypanymi luzem torebkami z herbatą.
 Plaster suszonego mięsa od razu wylądował w pysku łowcy, a on sam rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu kolejnych worków czy pojemników, które mogły pomóc mu posegregować całe zgromadzone tu jedzenie od razu do wyniesienia. Jeżeli będzie trzeba to z bluzy swojego towarzysza zrobi kolejny plecak, a jeżeli i tego będzie mało to zrobi z kotowatego kociątko juczne i taśmą przyklei mu do boczków jeszcze więcej rzeczy do wyniesienia.
 Właśnie, Kot mógłby mu pomóc, a nie gdzieś się włóczyć i psy zaczepiać. Lazarus rzecz jasna usłyszał ujadanie jakiegoś burka, ale nie miał zamiaru wchodzić w niepotrzebne interakcje z potencjalnym zagrożeniem, gdy tutaj miał już wszystko pod nosem. Zgarnął kolejny plaster suszonego mięsa, pomaczał go w jakiejś konfiturze, której słoik zabrał ze sobą i wychylił się z piwniczki, by sprawdzić czy jego towarzysz nie czeka w oknie, by go złapać.
 Niestety nie czekał.
 Łajza stał jeszcze chwilę przy piwniczce, przeżuwając mięso z konfiturami, nie bardzo chcąc odchodzić od raju tylko po to, by prosić Kotszpunkę pod oknem by łaskawie zeskoczyła w dół. Przełknął ostatni kęs.
Pssspspspsps... Kici kici...
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.20 23:32  •  Wąskie uliczki - Page 20 Empty Re: Wąskie uliczki
 Psisko było zawzięte, to trzeba było przyznać; uwzięte na biedne kociątko nie odpuszczało nawet na czas złapania oddechu. Szczekał i warczał bez przerwy, ujadał jak nawiedzony. Jak właściciele mogli wytrzymać z tym nagłośnionym szczurem? Wyglądał, jakby nawet leżący na podłodze sweter wywoływał w nim zwierzęcą furię.
 Wymordowany nie był jednak głupi. Mimo faktu, iż znajdował się na całkowicie nieznanym terenie dobrze wiedział, jaką ścieżkę obraź, by zniknąć z zasięgu ataku Chihuahuy. Nic więc dziwnego, że po pół sekundzie firankowej wspinaczki wylądował na zawalonej kosmetykami toaletce. Między łapkami przetoczyły mu się perłowe kolczyki, a część futra pobrudził cień do powiek, ale była to niewielka cena w zamian za bezpieczną ucieczkę.
 Wzrok pełen furii spoczął na sylwetce kota. Mały piesek przez długą minutę wypalał dziurę w puchatym brzuszku, aż w końcu cofnął się na śmieszny, chuderlawych łapkach i rozpoczął analizę sytuacji. Rozglądał się na wszystkie strony, szukając ewentualnej ścieżki, która pozwoliłaby mu dostać się do ofiary. Wspinaczka po zasłonach odpadała na wstępie. Mógłby spróbować wskoczyć na krzesło, ale pani domu w całym tym pośpiechu odsunęła je za daleko od toaletki, by mógł na nią wskoczyć bez ryzyka złamania nosa.
 Głos wychylonego z piwniczki Lazarusa postawił uszy psa na sztorc. Zwierzę nagle zamarło, spoglądając na rywala z oczyma pełnymi blasku tak jasnego, jak promienie Desperackiego słońca. Mam cię – mówiły jego ciemne, koralikowate ślepia. Zerwał się w sekundę, biegnąc wzdłuż korytarza, a później w dół schodów z prędkością rozpędzonej rakiety. Ledwie wyrabiał na zakrętach, bo cienkie karykatury łap nie pozwalały odpowiednio przyczepić się do podłoża, ale i tak gnał przed siebie, aż w końcu w zasięg wzroku wpadła sylwetka dezertera.
 Chihuahua już niemal toczył pianę z pyska. Startując czołowo na Azarowa w głowie miał tylko to, jak najboleśniej wykurzyć obcych z domu. Ząbki miał może i małe, ale zdecydowanie bolesne.
 Drobne szczęki pieska zacisnęły się na kostce mężczyzny.


✘ Jest godzina 22, ulice oświetlają tylko wysokie latarnie. Za oknami pobliskich domów jest ciemno.
✘ Deadline: jedyny deadline jaki narzucam, to ten dla siebie... daję sobie maks 72h na odpis. Każdy kolejny dzień zwłoki wyjdzie na plus dla uczestników.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.20 8:30  •  Wąskie uliczki - Page 20 Empty Re: Wąskie uliczki
  Kot strzepnął uszami śledząc spojrzeniem biegnącego ku piwniczce psa. Nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że to działania Lazarusa wpłynęły na postępowanie ujadającego szczura. Spojrzał na swój artefakt z jedzeniem i wypluł kolejny wyciągnięty z paczuszki psi smakołyk. Co to w ogóle było? Kostka z najdroższej w mieście wołowinki? Najwyraźniej tym razem jego magiczny przedmiot nie zadziałał. Nawet jeżeli przeciwnik był tylko karłowatą imitacją prawdziwego psa - nie uległ ulubionej zabawce wymordowanego.
  Oznaczało to, że teraz miał cały pokój dla siebie.
  Gdy chihuahua wystrzelił z sypialni jak rakieta, Louma dokonał ponownej przemiany, tym razem z kota w człowieka. Zamknął drzwi, aby głośny zwierzak nie mógł powrócić, zaciągnął zasłony - coby wścibscy sąsiedzi nie interesowali się zbytnio tym, co dzieje się na łóżku zacnych państwa Tanaka i zabrał się za poszukiwania jakiegoś ubrania. Nie musiało być przesadnie pasujące, byle tylko okazało się zdolne okryć ciało przed chłodem i wzrokiem ewentualnego towarzystwa. Nago jakoś mniej efektywnie się rabowało.
  Z odgłosów dochodzących zza drzwi Reoone mógł wywnioskować, że pupilek domowników zmienił cel swojej nienawiści, a z ciszy, która nagle ustała, iż zatopił w czymś swoje zęby. W Azarovie?
  Czy wymordowany w ogóle zapytał go o godność?
  Nie, raczej nie. A więc... czy pies ugryzł tego mężczyznę?
  Jeżeli udało mu się pożyczyć od domowników coś do narzucenia, postanowił w końcu zainteresować się źródłem wcześniejszych odgłosów, które brzmiały jak mierna próba przywołania do siebie kota. Był człowiekiem, cholera! A mimo to, ogon uniósł mu się mimowolnie, kiedy usłyszał powtarzane raz za razem 'pspsps'.
  To instynkt, powtarzał sobie, kocia natura.
  Należało się jednak zająć hałasującym problemem. Odgłosy zabawy mogły częściowo zagłuszać to, co dzieje się w domu, ale miniaturowa bestia była w stanie rozszarpać ich na kawałki, jeżeli szybko się nią nie zajmą.
  Rozchylił więc ostrożnie drzwi. Skoro artefakt nie zadziałał, musiał przyjąć inną taktykę. Na przykład złamanie chihuahuay na pół. Padł na kolana. Skoro stworzenie biegając po domu nie wywołało żadnego alarmu, to podłoga była zapewne bezpieczna. Chodzenia swobodnie po czyimś domu nie chciał jeszcze ryzykować. Wychylił się z pokoju, żeby zobaczyć gdzie pobiegł pies i co w tym momencie robi.
                                         
Lwiątko
Wtajemniczony     Opętany
Lwiątko
Wtajemniczony     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Konegi Louma, Reoone, Lwiątko


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 20 z 21 Previous  1 ... 11 ... 19, 20, 21  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach