Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Pisanie 11.06.16 3:20  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 4 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Nie mógł jej zwieść ani uśmiechem, ani bijącą od niego siłą i doświadczeniem. Wiedziała, że jej potrzebuje.
Bez obaw, już jestem. Już mnie znalazłeś.
Kolejne pytania. Właściwie nie myślała do tej pory nad tym faktem, ale jeszcze nie przedstawiła mu swojego imienia. Wcale nie zabrała głosu, tylko czy robiło to jakąkolwiek różnicę? Jemu chyba tak, bo nie kontynuował jej milczenia, co raz przerywając ciszę swoim spokojnym, niskim głosem. Ten głos też już kochała. Całego go zdążyła pokochać, kimkolwiek był.
Zasmuciła się. Było gorzej niż mogła przypuszczać. Jego ciało naprawdę wiele przeszło. Łzy zasłoniły jej ten okropny widok, choć starała się ze wszystkich sił by je powstrzymać. Musiała mieć wyraźną wizję, inaczej na nic się nie zda jej współczucie. Przymykając powieki, uwolniła kilka kropel, które spłynęły po jej twarzy. Ruszona nagłym wzruszeniem, mocno się w niego wtuliła, rękoma oplatając jego plecy.
Mój najbiedniejszy...
Jak to musiało wyglądać dla biernego obserwatora? Spotkanie dwóch obcych, które tak szybko się potoczyło, płynnie przemieniając w rzadko spotykaną czułość, szczególnie na mokradłach Desperacji. Czy to miało jakiś sens? I czy kiedyś nadejdzie kres? Przecież nie mógł jej zabrać ze sobą, choć nie wydawała się stworzona do warunków ich otaczających. Anioły nie zamieszkiwały tak niewdzięcznych miejsc, nie porzucały także swych młodych na pastwę losu i zdziczałych. Ktoś jej pewnie szukał, może nawet była warta nagrodę dla znalazcy. Dobry uczynek i zarobek w jednym... Jakkolwiek by sobie tego nie próbował tłumaczyć, ten wiekowy opętany nie zamierzał chyba za szybko opuszczać tak pięknej, młodej damy, która nie miała przed nim zupełnie żadnych oporów? Bo ona go z pewnością za szybko nie puści. Nie kiedy był tak blisko i miała go już w swoich ramionach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.16 12:07  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 4 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Przypuszczenia Levy'ego dotyczące jej wieku były dla niego już praktycznie jasne. Zignorowała fakt gdzie jest i kogo może spotkać, chętnie włożyła mu rękę pod koszulkę, a widząc jego blizny najprościej w świecie się rozpłakała. Blizny w tym świecie, w tej krainie nie są niczym dziwnym, powinna była już przywyknąć do tego widoku, w szczególności, że co jakiś czas można było dostrzec zwierzęta, a nawet istoty nieco bardziej rozumne, który poharatane leżały na ziemi, ledwo żywe prosząc o odrobinę wody. A ona przejęła się jego dawnymi ranami, które zdążyły się już zasklepić i nie przeszkadzały w niczym. Ba! Dodawały nawet mu uroku, pokazywały, że wiele zdążył przejść w swoim dość marnym życiu. Poza tym Lev traktuje je jako pamiątkę, taki zawodowy kaprys.
Czy otarł jej łzy? Nie. Pomimo, że do tej pory wydawał się jednak dość przyjazny, to tego nie zrobił. Wciąż drzemie w nim bestia zwierzęca bestia? Zdecydowanie tak, bo przecież nie może sobie pozwolić na to, by pomagać każdej napotkanej istocie. Życia by mu nie starczyło i ubrań na to wszystko. Jednakże warto zaznaczyć, że wcale się nie wyrwał z delikatnego uścisku, ani go nie odwzajemnił, pomijając fakt, że dość ciężko byłoby ją przytulić kiedy sobie leży.
- Dziecko... Nie powinnaś szlajać się tutaj, a na pewno płakać z mojego powodu. To są jedynie pamiątki z wojny, które noszę z dumą, a nie po to by ktoś się nad nimi rozczulał.
Co z tego, że nie odpowiadała na żadne jego słowo? To nie znaczy, że powinni pozostać w milczeniu. Leoś jak to na niego przystało, mówił co mu ślina na język przyniesie. Tak, bardzo charakterystyczne dla niego.
- Powinnaś siedzieć wśród swoich, my jesteśmy niebezpieczni.
Mówiąc "my" miał w zamyśle nie tylko resztę członków smoków, a przede wszystkim jego rasowych braci, wymordowanych. Nie każdy przyjął wirusa na tyle, aby panować nad sobą. Jedni popadli w obłęd i pragnienie mięsa innych, zaś tacy jak Levy utrzymali nieco swoją ludzką naturę, choć wcale nie jest powiedziane, że potrafią utrzymywać emocje na wodzy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.16 12:52  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 4 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Dziecko? Może i nim była, jakoś nie w głowie było jej zastanawianie się na własny temat. Wokół czekało tyle potrzebujących, którym nawet dziecko mogło przynieść ulgę. Nawet ona...
Przytaknęła. Ciężko stwierdzić czy przyznała mu rację, czy tylko przyjęła do wiadomości jego wyjaśnienia dotyczące blizn. Powoli rozluźniła uścisk, aż wreszcie całkiem go puściła, czekając aż i on zwróci jej wolność. Nieskończoność na gałęzi drzewa do niczego by ich nie doprowadziła. A przecież ona już miała misję, którą sama na siebie narzuciła.
Chyba nie od zawsze taka była. Kiedyś musiała mieć dom i bliskich, a jednak wylądowała w tym piekle by każdego dnia męczeńsko poświęcać się dla innych. Zastanawiające jak udało się jej przeżyć, skoro nawet nie potrafi latać. Być może wcale nie spędziła w dziczy aż tak wiele czasu jak mogłoby się wydawać...
Zszedł już z niej? Nawet jeśli, co najwyżej usiadła w tym samym miejscu, poruszając pogniecionymi skrzydłami z widocznym bólem. Leżenie na nich, gdy wbijały się w twardą gałąź, było torturą dla tak delikatnego, nieoswojonego z bólem stworzenia. W wypadku, gdyby jednak dalej nie pozwalał się jej unieść, blokując swoim potężnym cielskiem, anielica cierpliwie leżała w tej niewygodnej pozycji, nie dając po sobie nic poznać. Przypatrywała mu się tak samo intensywnie i zagadkowo jak wcześniej z ziemi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.16 13:29  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 4 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Levy już nieco się zirytował. Co ona, niemowa? Swoje niezadowolenie sytuacją ukazał delikatnym grymasem twarzy, a sam następnie się podniósł z niej, nieco odsunął od kobieciny i oparł się plecami o główną część tego zacnego drzewiska. Ściągnął z głowy kapelusz, położył na swoich nogach, które wyciągnął w kierunku rudowłosej. Zmierzwił prawą ręką bujną, białą czuprynę, poprawił lekko opaskę na oku. Ziewnął sobie i wyciągnął papierosa, szybko odpalając. Czy tym razem mu zabierze? Jej sprawa, ale teraz nie odda go tak łatwo! Bo przecież to jego fajeczka, ukochana kobita, zaraz po wódce, whisky, tequili i innych trunków które można spotkać w tym świecie.
- Tym razem jej nie zabieraj.
Dom? Bliscy? W sumie co to jest. Leander jako dom mógł chyba uznać mały pokoik w siedzibie smoków, bo przecież tam miał nieco zniszczone łóżko, które na szczęście jeszcze mogło posłużyć jako miejsce na sen. Gdyby nie ta otaczająca ciemność, wilgotność i ogólne zniszczenie wszystkiego co jest w ciasnym pomieszczeniu to byłoby miodzio. A bliscy? Rodzina? Kiedyś miał bliźniaka, to prawda, ale co z nim się teraz dzieje. Gdzie on jest, czy jeszcze w ogóle żyje. Można nad tym dumać w nieskończoność. Szczególnie, że od wybuchu epidemii wirusa nigdy więcej się nie spotkali. Czyli ile? Tysiąc lat? A może nawet i więcej, człowiek po jakimś czasie przestaje liczyć kolejne upływające wiosny, a raczej coś co przypomina wiosnę. Teraz za rodzinę białowłosy może brać smoki, bo w teorii zachowują się jak rodziną. Nieco patologiczna, często się leją po mordach i mierzą do siebie z broni, ale wbrew pozorom pomagają sobie wzajemnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.16 14:09  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 4 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Puścił ją, choć nie wydawał się z tego powodu szczególnie radosny. Nie ufał jej? Miał ku temu dobry powód. Nie wahała się wyciągać ku niemu rączek, a widząc jak odpala kolejnego papierosa, z miejsca ruszyła w jego stronę i wręcz wspięła się na niego, zasiadając na kolanach i próbując zabrać truciznę.
- To złe...
Oj, bardzo ją zawiódł. Czyż nie pokazała mu już wcześniej co myśli na temat tych okropieństw? Tym razem nie da się jej zaskoczyć, ale już nie tylko na tym jej zależało. Niby patrzyła mu w twarz i z uporem maniaka próbowała zabrać papierosa, lecz zarazem niepostrzeżenie, wyczekując tej jednej chwili gdy nie pilnował jej drugiej ręki, na której opierała swój ciężar i której nie mógł podejrzewać o żadne złe postępki, oderwała drugą dłoń od kory drzewa i wsunęła w kieszeń z której widziała jak wyciągał kolejne fajki. A to lisica...
Nie zamierzała mu odpuścić. Czy potrafił walczyć na dwa fronty, kiedy nie odrywała od niego intensywnego spojrzenia spod lekko przymrużonych powiek? Oblizywała usta, siedząc na nim i już kolejny raz tego dnia pozwalając sobie na więcej niż tak młody anioł powinien.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.16 22:09  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 4 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Czekaj, chwila. Czy ona się właśnie odezwała? No nareszcie! Ile można czekać! Delikatny, damski głos doszedł do jego wrażliwych uszu. Po raz pierwszy coś powiedziała, zaskoczyło to Levy'ego, nie ma co kłamać. Przemilczała sytuację kiedy ten ją przybił swoim ciałem do gałęzi, to jak próbował jej wytłumaczyć, że powinna bardziej na siebie uważać. A co ją zmusiło do opuszczenia pseudonimu "rumilczącej"? Dopiero sytuacja kiedy on odpalił kolejnego papierosa. Co za sytuacja!
Leander nie spodziewał się jednakże po niej takiego szybkiego przejęcia inicjatywy. Wręcz wskoczyła mu na kolana, zwykły przechodzień teraz by sobie pomyślał, że jakaś napalona na białowłosego jest. Szczególnie, że ma na sobie sukienkę, którą jak wiecie, huh. Wystarczy lekko podnieść do góry i można się bawić. Zupełnie co innego niż jakieś szorty, co nie? A ta skubana najwyraźniej nie miała na niego chętki, nie! Tylko na uratowanie jego czarnych płuc, na zabranie mu jednej z niewielu przyjemności. I nie myślcie, że on taki bierny jest, bo to mała dziewczynka, a przynajmniej w jego odczuciu mała. Złapał jej rękę którą, próbowała sięgnąć ust. Mocno ścisnął za jej nadgarstek, lekko wbijając przydługawe paznokcie, które raczej sprawiały wrażenie zwierzęcych pazurów.
- Coś powiedziałem.
Ton w jaki wymówił te słowa był zupełnie inny od tego co wcześniej. Był zdecydowanie bardziej oschły, stanowczy, można się szarpnąć i powiedzieć, że groźny. Z twarzy zeszły jakiekolwiek oznaki uśmiechu. Lekko zmrużył oczy, zmarszczył delikatnie brwi, jego mina teraz przypominała niebezpiecznego człowieka, który zaraz kogoś zabije. I tak na zaś, nie skupiał się na jej drugiej ręce całkowicie, zlał to, że sięgnęła mu do kieszeni, więc jej wybór czy na pewno chce mu ukraść paczkę fajek, kiedy on tak spoważniał. W szczególności kiedy z miną profesjonalnego zabójcy, wypuścił dym prosto w jej twarz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.06.16 20:38  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 4 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Chyba go zaskoczyła. Co do tego doprowadziło? Czy to wina jej mocnych słów? Nie dosięgnęła okropieństwa, którym sam siebie krzywdził, złapana przez mocny uścisk stanowczego mężczyzny. Skrzywiła się na chwilę, czując jak jego paznokcie naruszają jej cienką jak papier skórę. Sprawiał jej ból, ale nie zamierzała mu tak łatwo odpuścić. Drugiej, wolne ręki nie zdołał lub świadomie nie zatrzymał i ruda anielica wyciągnęła z kieszeni jego spodni całą paczkę prowadzącego do śmierci świństwa. I chociaż spoważniał, choć praktycznie groził jej tym jednym, prostym pytaniem, ona bez lęku zamachnęła się i cisnęła pełnym kartonikiem w stronę mokradeł, zatapiając je w śmierdzącej wodzie. Oto co myślała o jego nałogu.
Nie pozwolę ci się krzywdzić. Musisz to zrozumieć...
Spojrzeniem pełnym stanowczości, a jednak mającym w sobie również uczucie i prośbę, starała się przekazać mu jak wiele dla niej znaczy i na ile ją stać w obronie jego zdrowia. I nie miało znaczenia, że dopiero się poznali. Przewyższały to lojalność i oddanie Bogu, swej świętej misji, a teraz także i ochronie jednookiego.
Jeszcze jeden...
Odkaszlnęła, gdy zdobyła się na wdech pomimo wszędobylskiego dymu. Starała się nie oddychać, ale nawet anioły potrzebowały tlenu, a skoro przytrzymywana przed nieznajomego nie miała jak uciec, to było tylko kwestią czasu aż duszący obłok dostanie się do jej nieskalanych tytoniem płuc i momentalnie je podrażni.
Okrutne...
Znowu spróbowała odetchnąć i po raz kolejny poczuła jak gardło samo się jej zaciska, nie chcąc przepuścić więcej tego ulotnego syfu. Dlaczego się nie wyrywała? Nie próbowała ratować. Poddawała karze jaką wyznaczył jej białowłosy, skupiona tylko i wyłącznie na tym by pozbawić go ostatniego papierosa. Jego przyszłe problemy ze zdrowiem były dla niej sprawą bardziej naglącą od własnych ataków kaszlu, wstrząsających chudym ciałkiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.16 20:30  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 4 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Czekajta. Łejt! Co ona właśnie zrobiła? Życie jej niemiłe? Nie, to chyba sen. Weź ktoś uszczypnij tego bydlaka, żeby się obudził z tego pieprzonego koszmaru. Ktoś właśnie cisnął jego paczką fajek wprost w jakieś mokradła, do zielonej wody w której nie ma mowy, aby wskakiwał. Nawet jeśli to jego jedyna paczuszka przy sobie. Co to, to nie! Teraz to się zdenerwował. Naprawdę. Wszystkim gapiom radzę spieprzać jak najdalej, bo obecnie Levy to tykająca bomba, jest niczym Talib, który czeka na odpowiedni moment, by oddać pieprzonych niewiernych Allahowi. Niewiernych, mając na myśli przeciwników tego jakże wspaniałego nałogu jakim jest nikotyna. Kopcił od chyba tysiąca lat, a może i dłużej, a przecież żyje, c'nie? Jest wymordowanym, coś takiego nie zniszczy jego organizmu, który i tak już przeżył spotkanie z kosą śmierci, samemu zamieniając się w prawilnego kosiarza, który pozbawia życia innych.
Uniósł ramię lekko do góry, aby poprawić przewieszony na nim karabin, zaciągnął się najmocniej jak tylko potrafił fajką. Tym jednym buchem wyjarał chyba z połowę, serio. Gwałtownie złapał jedną ręką za poliki rudowłosej anielicy. Myślicie, że ślepy jest? Ten gość dostrzeże nawet jak masz źle ułożony włos, a co dopiero nieudolne próby niewdychania śmierdziela.
I bang, stał się w tym momencie pedobear'em. Usta tych dwoje momentalnie się złączyły, nie dając jej nawet możliwości odwrotu, bo od razu drugą rękę którą wykorzystywał do trzymania nadgarstka kobieciny, złapał za głowę, w okolicach potylicy. Wszystko po to, by mu się nie odsunęła. Wpuścił cały dym jaki miał w płucach prosto do jej ust. Nie, nie puścił jej od razu. Odpowiednio zaczekał do momentu, aż wszystko Suri przeniesie do swoich anielskich, nieskalanych złem płuc. Niech cierpi, skoro tak tego nienawidzi! A ile to trwało? Tylko i wyłącznie jej sprawa, on nie pozwoli na uniknięcie tej kary. Ba! Aby jej uniemożliwić wypuszczenie tego pieprzonego dymu to nie tylko przystawił swoje usta do jej, wpakował jej język. Tak po prostu zaczął nim wariować po jej podniebieniu. Dupek? Skurwiel? Pedofil? Of course!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach