Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 09.12.15 22:29  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 3 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Feniks, czując, że słodki ciężar zsuwa mu się z grzbietu, przyhamował. Pozwoliło to Ellie wzmocnić uchwyt łap i utrzymać się na przemokniętych piórach, chociaż wygoda i aerodynamiczność jej aktualnej pozycji pozostawiała wiele do życzenia: tylne łapy, miednica i połowa brzucha zwieszały się z boku ptaka, który zaczął mocniej uderzać skrzydłami w powietrzu. Złe rozłożenie wagi wyraźnie utrudniało mu utrzymanie się w locie. W tej pozycji im obojgu będzie trudno powrócić do oryginalnego ułożenia.
Krążące wokół ptaki rozdarły się chrapliwie, zanosząc się krakaniem podobnym do śmiechu. Czy były na tyle inteligentne, by świadomie kpić z dwójki? Trudno było stwierdzić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.12.15 1:27  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 3 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Warknęła chrapliwie kiedy tylko znalazła się w tak niekomfortowej sytuacji, dalsza część tułowia zwisała z biednego feniksa jak jakiś worek kartofli. Na dodatek ptaki nad nimi zaczęły dziwnie skrzeczeć, jakby nabijały się z ich sytuacji. O nie, ta zniewaga krwi wymaga, jednakże nie teraz. - Dobra stary, przerwa - Rzekła do feniksa i wskazała mu miejsce na pobliskich drzewach. Tam jej przyjaciel mógł odsapnąć na gałęzi, przyda mu się lekki odpoczynek. Sama zaś chciała zejść na ziemię i się dokładnie porozglądać za ich ofiarą. Kiedy tylko jej łapy dotknęły gruntu, jej zmysły zostały wytężone najmocniej jak tylko mogły, bystre oczy rozglądały się za wszelkimi śladami pobytu jej ofiary, poszukiwała jakichkolwiek oznak, kopców czy też innych poszlak podziemnego zwierzęcia. Może coś uda jej się w końcu znaleźć?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.16 21:53  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 3 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Nie ma co ukrywać – w aktualnym położeniu pomysł lądowania z pewnością był najlepszym pomysłem. Feniks płynnie skręcił w dół, zostawiając za sobą dziwnie zmutowane ptaki i ich chrapliwe głosy, wpadł między korony drzew i wylądował na grubej gałęzi, śliskiej od mchu i wilgoci. Drzewo zatrzęsło się pod ich ciężarem, ale wydawało się stabilne, zwłaszcza, że Ellie szybko i sprawnie opuściła się na dół, zostawiając towarzysza samego.

Rozłożysty iglak rósł niedaleko jeziorka, które w innej porze roku, gdy tutejsze wody były jeszcze czyste, musiało sprawiać urzekające wrażenie; teraz jednak trudno było określić, gdzie kończył się ląd, a gdzie zaczynała woda; jesienno-zimowe błoto, resztki liści, traw i tataraku zmieniły ją w śmiertelną pułapkę, czychającą na nieostrożnych podróżników. Ellie, stojąc pod drzewem, była bezpieczna; z jej obserwacji przynajmniej metr dookoła niej również nadawał się do chodzenia. Przed sobą widziała podejrzanie błyszczący wilgocią teren, najprawdopodobniej podmokły, za nią las zagęszczał się, a po bokach otaczał ją wysoki mur trzcin, częściowo połamanych. Na dwóch z nich pracowity pająk rozwiesił sieć, teraz smętnie poluzowaną przez wiatr i wilgoć. Wokół pachniało lasem, zgnilizną, wilgocią i rybami.
Pod sobą wyczuła lekkie wibracje, jakby coś dużego i ruchliwego znajdowało się pod ziemią…
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.16 23:43  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 3 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Woda. Potrzebowała wody. Bez niej go nie uratuje. Nawet jedna kropla wszystko by zmieniła...

Ile już tu siedziała? Godzinę? Tak spieszno było jej odnaleźć to miejsce, ale kiedy już dotarła, jakby zapomniała dlaczego nogi powiodły ją aż na moczary i nie wiedząc co dalej, zasiadła na zimnej, mokrej ziemi, w milczeniu przyglądając się bagnistej, zielonej wodzie.
Woda...
Uśmiechnęła się delikatnie, niemal niezauważalnie. Czas jej się kończył, a ona nabrała głębokiego wdechu, delektując się każdą przemijającą sekundą.
Tak będzie dla niego lepiej.
Bóg byłby z niej dumny. Ciekawe co porabiał?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.16 0:00  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 3 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Levy zdążył ochłonąć już na tyle, by się ubrać w ogóle w coś. Wstał pijany jak szpak ze swojego smoczego łoża, ubrał się w standardowy zestaw, którego sztuk miał kilka na wszelki wypadek. Zgarnął wszystko ze stolika co potrzebne, karabin przerzucił przez ramię i wyszedł bez słowa pożegnania z kryjówki smoków. Czy tam wróci? W teorii nie ma po co, Sirion nie żyje, więc teoretycznie nic go tam nie trzyma, ale czy na pewno? Całkiem możliwe, że nawiązał z innymi na tyle silną więź, że jeszcze wróci. Teraz było co innego ważniejsze, trzeba przejść się. Pójść gdziekolwiek, aby tylko usiąść na zewnątrz samotnie, odprężyć się, a przede wszystkim poukładać myśli, które niemalże rozsadzały jego umysł. Tak, strasznie przyjął całą tę sytuację, jednakże jak to facet, postanowił wziąć wszystko na klatę i się uporać z tym po swojemu.
Na obecną chwilę trzeba przyznać, że jego stan umysłowy jest zdecydowanie stabilny, zdążył tak zachlać pałę, że się uspokoił. A przy okazji zdążył też wytrzeźwieć, wszakże przekimał się trochę. Tak więc z epickim bólem głowy zaczął ciągnąć za sobą nogi tam gdzie go wiatr poniesie. Wyglądał teraz zupełnie jak siedem nieszczęść, jak ktoś kto dostał od życia same najgorsze rzeczy. Można rzec, że przypominał wygłodniałego zombie, takiego wielkiego zombie, który szedł uzbrojony i z kapeluszem na głowie, a przede wszystkim w końcu założył opaskę na prawe oko.
Koniec końców nogi poniosły go na mokradła, aż na mokradła! Ostentacyjnie ziewnął kiedy poczuł jak jego stopy delikatnie opadają, jak widać nie przejął się za bardzo faktem, że wszystko wokół jest mokre, desanty tak szybko nie przemokną. Usiadł na jakimś jeszcze ledwo żywym drzewie, a dokładniej na jednej z gałęzi na którą się zwinnie wdrapał. Rozłożył się na niej, odpalił papierosa i odpłynął w swoich myślach, nie przykuwając większej uwagi do małego, rudego stworzonka siedzącego w sumie nieopodal niego. Of course, dostrzegł te małe dziewczę, bo przecież ma sokoli wzrok, ale po co będzie zawracał sobie gitarę kimś kto siedzi i najprawdopodobniej potrzebuje chwili samotności, dokładnie tak jak on?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.16 0:33  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 3 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Kroki. Nie... To raczej coś jak mlaskanie odrywających się od błota butów kogoś kto nie mógłby się tym bardziej przejmować. Nie drgnęła. W tej chwili instynkt kazał jej zachować spokój i czekać na dalszy rozwój sytuacji. Ucieczką sama prosiłaby się o pościg.
Zatrzymał się. Wyraźnie słyszała chrobotanie w pobliżu, odgłos trzaskających gałęzi, które jęczały, gdy wielokilogramowe cielsko wygodnie się na nich ułożyło. Był na drzewie.
Suri wstała powoli. Otrzepała pogniecioną, niegdyś zapewne białą, lecz aktualnie szarawą i poplamioną sukienkę. Niewiele to dało, jeśli cokolwiek. Liczył się jednak gest. Skrzydełka zadrżały, jakby i je również chciała odpylić. Odwróciła się i spojrzała od razu w górę, w stronę z której dochodziły ją te wszystkie dźwięki. Czerwone tęczówki zasłoniły niewiarygodnie rozszerzone źrenice.
Biedactwo... Co ten świat z tobą uczynił?
Patrzyła na niego z tak niespotykanym współczuciem, jakby był najbliższy jej sercu, a ona cierpiała na samą myśl, iż nie potrafi mu pomóc. Nie musiała przy tym nic mówić, czynić żadnych gestów. Wystarczyło samo spojrzenie poruszające najbardziej zatwardziałe wnętrza. Czy to normalne nawet jak na anioła? W tych czasach, w tym miejscu... Kimkolwiek nie była nieznajoma, nie zamierzała ani odejść, ani pierwsza nawiązać kontaktu. Po prostu patrzyła, a jej wzrok dał się czuć na gołej skórze i był niemożliwy do zignorowania. Tak intensywny... i wyczekujący? Tylko czego mogła chcieć, skoro nie miała prawa go znać? Może jednak nie było przypadkiem, że się tu na siebie natknęli?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.16 0:51  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 3 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Oczywiście kurwa, oczywiście. Levy nie mógł zaznać spokoju którego teraz potrzebował. Jego niezwykłe rozmyślania na temat wszechświata i tego co zrobi na najbliższym zebraniu szlag trafił. Tak po prostu, pękło wszystko niczym bańka mydlana. Dlaczegóż to? Jest on po części zwierzęciem, więc nie mógł przejść obojętnie wobec tego spojrzenia. Tego, które wręcz wypalało w nim dziurę, niszczyło coraz bardziej od środka jego błogi spokój. Te czerwone ślepiska wpatrywały się w niego niemiłosiernie, więc nie pozostał obojętny w tej sytuacji. Przekręcił się na bok w ten sposób, aby ukazać swoją twarz, zmęczoną życiem. Również wlepił spojrzenie w te małe stworzonko, najprawdopodobniej anielice. Wszakże takie mogą być jego przypuszczenia widząc parę białawych skrzydełek, co prawda niezbyt rozwiniętych, ale to jednak skrzydła.
Tak więc lewe oko, przypominające barwą lodowiec przeszyło z góry na dół rudowłose dziewczę. Pierwsza myśl? Co z nią się stało, ubrana jest gorzej niż większość smoków, co rzadko się zdarza. Ponadto cała ubrudzona, bez butów, chyba wyglądała nawet gorzej niż sam Levy. Pożal się panie Boże, że sprowadzasz takie nieszczęście na malucha, który powinien jeszcze wylegiwać się w objęciach Edenu. Właśnie, co ona tutaj robi? Na desperacji? Na terenach zamieszkałych przez praktycznie samych dzikusów, żądnych mięsa i krwi wszystkiego czego się napotkają. Czyżby w tym momencie miała niewiarygodne szczęście, że spotkała białowłosego zamiast kogoś innego? Bo przecież on nie będzie zjadał anielicy, a poza tym nie ma interesu w zabiciu jej, więc tym bardziej może czuć się względnie bezpiecznie w jego towarzystwie.
Lev posłał dziewczynie typowy dla niego uśmieszek, tryskający energią, nieco wyblakłą co prawda. Nie był zbyt wiarygodny, widząc jego podkrążone i przekrwione oko, a drugie zasłonięte czarną, skórzaną opaską. Jednakże był jeszcze w stanie zebrać się na coś takiego, można bić mu pokłony.
- Czegoś potrzebujesz, że tak się gapisz?
To prawda, wydawał się oschły, szczególnie po tych słowach, które zostały upiększone szarawym, śmierdzącym dymem z papierosa, który wypuścił zaraz po nich. Nie można od niego oczekiwać obecnie zbyt wiele uprzejmości, ale naprawdę się stara! Bo przecież Leander jest dość pozytywnym człowiekiem, możecie mi wierzyć na słowo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.16 1:31  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 3 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Zareagował, a przecież nawet tyle od niego nie oczekiwała. Im dłużej wpatrywała się w zmęczoną twarz i to jedno jedyne oko, tym bardziej czuła pragnienie wyratowania tej biednej istoty z jej cierpienia, jakie z pewnością musiała znosić każdego dnia. Nawet uśmiechem jej nie przekonał. Wiedziała, że za tym prostym gestem czaił się smutek. Czuła to.
Odezwał się, lecz nie tylko słowa opuściły jego piękne usta. Ten dym... Choroba i śmierć, nic więcej z niego nie czerpał. Musiała działać.
Czy miał powód by ją zatrzymywać? To nieme maleństwo, które ruszyło nagle w stronę drzewa na którym siedział i gołymi, delikatnymi rączkami zaczęło się wspinać, raniąc sobie dłoń o ostrą korę pnia. Było zwinniejsze niż mogło się wydawać i dosyć szybko dotarło gałęzi na której spoczywał mężczyzna, niczym mała małpeczka podciągając się na jego wysokość, a nawet wyżej, zajmując miejsce tuż nad głową obcego. Dlaczego nie podleciała? Nie, to nie było istotne. Dlaczego w ogóle uznała jego pytanie za zaproszenie do tak drastycznego ukrócenia dzielącej ich odległości?
To był moment. Najzwyczajniej w świecie, jakby było to pierwszą rzeczą jaką trzeba dokonać poznając nową osobę, ruda małpeczka wyciągnęła rękę, złapała za utkwionego między wargami mężczyzny papierosa i zabrała go, po czym zgniotła nie zważając na ból gaszonego w piąstce żaru i wyrzuciła na bok. Tyle z palenia na jej warcie. Jeśli jeszcze nie odstrzelił jej łba, spojrzała na obcego i uśmiechnęła, leciutko unosząc kąciki ust.
Nie ma za co.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.16 1:53  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 3 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Dobra, niby wszystko okej. Może kobiecina nie odczuwa strachu widząc go, może nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest on dość niebezpiecznym człowiekiem, a raczej wymordowanym. Ale fakt, że zaczęła się do niego zbliżać był zdecydowanie dziwny. Dziwny na ten świat, na warunki jakie tutaj panują. Do nikogo nieznajomego nie można ot tak sobie podchodzić, nigdy nie wiemy kim jest dana osoba, ani jakie ma zamiary wobec nas. Powinna to wiedzieć, jest aniołem, przeżyła najprawdopodobniej więcej niż Levy. A co jeśli nie? Cóż, nawet on wolał nie podchodzić do nieznajomych mu osób. Choć należy do osób zaprawionych w boju, zdecydowanie do grona które można nazwać silnym. Co z tego? Zawsze się znajdzie ktoś sprytniejszy, silniejszy, bardziej doświadczony od nas. Vyrmillion zdawał sobie z tego sprawę, póki nie było potrzeby on nie podchodził za blisko.
Tym czasem anielica zrobiła coś niespodziewanego, serio. Nie dość, że jak gdyby nigdy nic podeszła do drzewa to jeszcze się na nie wspięła! I ulokowała dość blisko mężczyzny, ba! Na wyciągnięcie ręki, co tylko udowodniła zabierając mu papierosa. Coś co on uwielbiał i potrzebował do uspokojenia siebie. Nikotyna tak właśnie na niego wpływała, a poza tym lubił tego śmierdziela.
A ona co? Po prostu zabrała mu fajkę i zgniotła, ot tak. Czyżby prowokowała go? Czyżby chciała stanąć w szranki z białowłosym, który w porównaniu do niej wyglądał jak olbrzym? Dodatkowo się uśmiechnęła! Aż się zagotowało w nim, mogła dostrzec z tak bliska płomienny błysk w lewym oku Levy'ego. Ledwo minęła chwila, a on w czasie mrugnięcia okiem chwycił ją za rękę, gwałtownie pociągnął by wylądowała na nim i szybko przekręcił się w taki sposób, że ona leżała na plecach na gałęzi, a on oparty o kolana trzymał ręce przy jej głowie. Trochę zboczone? Of course, szczególnie, że rozszerzył jej nogi, a swoje umiejscowił właśnie pomiędzy jej! Wszystko działo się w zastraszającym tempie, czego można się spodziewać po zawodowym żołnierzu jakim jest Leander. I na tym nie skończył!
Rozerwał część swojej koszulki u dołu, chwycił jej dłoń, którą tak sobie poraniła najpierw wchodząc na drzewo, a następnie gasząc w swojej małej piąstce papierosa. Wylał na tą dłoń odrobinę wody ze swojego bukłaku, a następnie dość nieudolnie owinął kawałkiem rozerwanej koszuli. Miało to służyć jako coś w rodzaju bandażu, ale nie jest on żadnym specjalistą, więc zdecydowanie te związanie rany było um... No cóż... Wcale nie najwyższych lotów, ale liczy się gest, co nie? Całą sytuację pozostawił zupełnie bez słowa, nie odezwał się nic. Pozostał w tej pozycji którą przyjął, wbijając niebieskie oko wprost jej czerwonawe ślepia. Wyglądał na pedofila? Całkiem możliwe, ale nie przejmował się tym za bardzo. A co mu siedziało w głowie, że stracił trochę swojej wody i zniszczył kolejny t-shirt? Pozostanie to jego słodką tajemnicą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.16 2:25  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 3 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Przeliczyła się? Nie zdążyła nawet napiąć mięśni, a już leżała pod nim, zaskoczona i zdezorientowana. A jednak... jednak wcale nie wydawała się być zdenerwowana. Czy nie dostrzegała zagrożenia? Gdyby tylko zechciał, mógłby zrobić z nią co tylko by mu się wymarzyło. Był silniejszy, dominował nad nią, ale nie czuła przed nim lęku. W milczeniu obserwowała jak próbuje opatrzyć jej dłoń i kiedy marnował własne odzienie by obwiązać nim jej ranę, ona wolną ręką sięgnęła jego twarzy i pogłaskała po policzku. Znowu się uśmiechała, a był to uśmiech pełen życzliwości i miłości. Dopiero co go poznała, ale już kochała go całym sercem.
Coś dostrzegła. Może tylko jej się zdawało, ale musiała się upewnić, więc opuściła rękę na tors mężczyzny, a potem powoli przesunęła ku dołowi, zatrzymując dopiero przy spodniach. Chłodne palce odnalazły koniec materiału porwanej koszulki i wsunęły się pod niego, dotykając brzucha.
Blizny...
Wystarczył jej tamten moment, podczas którego niebieskooki nieznajomy szarpał ubranie, by zauważyć, że coś jest nie w porządku. Miała rację, jak zazwyczaj, gdy słuchała przeczucia.
Biedactwo...
Zapragnęła go przytulić, wycałować po policzkach i zaopiekować się nim aż wydobrzeje. Oczywiście, z pewnością zajęłoby to dużo czasu, ale z jej pomocą wreszcie poczułby się lepiej. Tylko tak mogłaby mu się odwdzięczyć za dobroć jaką jej okazał, a na jaką nie zasługiwała.
Postanowione. Zostanie z nim i nie opuści, dopóki nie będzie stuprocentowo pewna, że już nic nie zagraża jego szczęściu i dobrobytowi.
Dalej się uśmiechała. W końcu miała ku temu dobry powód.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.16 2:49  •  Moczary okołomorskie (S) - Page 3 Empty Re: Moczary okołomorskie (S)
Delikatny chłód przeniknął przez niego momentalnie. Tak, były to jej delikatne palce, które wsunęła tuż pod jego koszulkę. Dotykając brzucha zdecydowanie mogła poczuć oprócz wyrzeźbionych mięśni pewne niedoskonałości. Wszelkiego rodzaju linie tworzące blizny mogła wyczuć opuszkami palców. W pierwszej chwili chciał ją zatrzymać, chwycił jej dłoń, skierował ją w ten sposób, aby "wynieść" z pod swojego ubrania. W ostatnim momencie puścił i sam podniósł delikatnie czarny t-shirt. Teraz mogła spokojnie zobaczyć to co ją tak zaciekawiło. Czy tym razem odczuje strach? Rzadko się zdarza widzieć tak poharatany brzuch. Widać było parę linii przypominających te po rozerwaniu pazurami. Tak, rozerwaniu, blizny były głębokie, krzywe. Ponadto wybitnie odznaczało się kilka prostych, płytkich linii prawdopodobnie od czegoś ostrego, mieczy, sztyletów, oraz kilka okrągłych blizn, typowych po postrzałach.
Skoro tak bardzo chciała dowiedzieć się co skrywa pod ubraniem to jej na to pozwolił. Sam, z własnej woli. Ten jej uśmiech, zdecydowanie nie pasował do tej sytuacji. Ktoś nieznajomy przybił ją do gałęzi swoim wielkim cielskiem, obrał pozycję dwuznaczną, a nawet nieco podniósł część swojej górnej garderoby. Odwzajemnił więc jej uśmiech, samemu pokazując śnieżnobiałe zębiska, ostre, zwierzęce kły. Tym razem był szczery, jakby na chwilę zapomniał o sytuacji w smokach i wrócił do normalnego siebie. Do tego Levy'ego który szczerzy się jak głupi do sera, jest głośny, gadatliwy, wesoły, a przede wszystkim jest duszą towarzystwa.
- Aż tak ciekawią Cię blizny obcych osób?
Z zawadiackim uśmiechem słowa wypłynęły z jego ust. Niski, męski głos delikatnie się załamywał. Zdecydowanie wciąż rozpamiętuje to co spotkało pradawnego. Najwyraźniej zwykłe spotkanie drobnej osóbki nie sprawi, że zapomni o bólu który ciąży mu na sercu. Pomimo wszystkiego, wciąż pozostawał w obranej pozycji, acz lekko zmienionej. Przysunął się do rudej, utrzymując ciało bardzo blisko niej, mogła wręcz poczuć te trzydzieści sześć i sześć bijące od niego. Podbródek oparł na jej ramieniu, twarz skierował do jej ucha. Albo twarzy? Bo w sumie to jej wybór czy odwróciła się do niego twarzą, w takim wypadku byliby bardzo, naprawdę bardzo blisko siebie.
- Jesteś taka mała. Nie boisz się mnie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach