Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 18 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 12 ... 18  Next

Go down

Pisanie 13.05.14 8:56  •  Główna ulica - Page 7 Empty Re: Główna ulica
Zmrużył oczy. Patrzył prosto w jej oczy. Wiedział, że coś było z nią nie tak. Jednak tak gwałtownie zaprzeczała. Albo była niesamowicie dobrą aktorką, albo faktycznie nic nie wie. Na wszelki wypadek postanowił jednak sprawdzić to dokładnie.
-Jakoś Ci nie wierzę.-powiedział swoim tonem "wiem wszystko lepiej niż Ty".
Poczuł jak dziewczyna zaczyna się wiercić, jak szuka czegoś, jak bawi się pierścionkiem. Uniósł więc obie jej ręce i przygwoździł je nad jej głową do ściany. Zmierzył jej pierścionek. Uśmiechnął się pod nosem do siebie.
Nachylił się nad nią i zbliżył twarz do jej ucha.
-Nie chciałabyś, żebym przestał być uprzejmy i zapytał Cię w nieco inny sposób, co?-wyszeptał wprost do jej malutkiego, uroczego uszka.
Gorzej jeżeli dziewczyna faktycznie nie miała z tym całym gównem nic wspólnego. W razie czego najwyżej uciszy się ją w jakiś mniej lub bardziej humanitarny sposób. Przecież nikt nie może się dowiedzieć, że władza nie jest zbyt uprzejma dla obywateli.
-Zaufaj mi. Lepiej będzie jeśli powiesz mi prawdę.-dodał spokojnym głosem. Odsunął twarz od jej ucha. Zdziwiła go jej nagła zmiana postawy, mechanizmów obronnych. Czyżby było w tej dziewczynie jeszcze coś dziwniejszego, niż sam fakt, że taka gówniara miałaby być Łowcą?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.05.14 15:26  •  Główna ulica - Page 7 Empty Re: Główna ulica
Nie jest dobrze. Właściwie to jest bardzo niedobrze, a nawet niesamowicie niedobrze. Oczywiście z punktu widzenia Chisany, bo to ona aktualnie miała przerąbane. Wykrzywiła mokrą od płaczu twarzyczkę, nie mogąc ruszać rękami. Wyrywanie na nic się nie zdało, Takahiro był od niej silniejszy. Łowczyni zerknęła na niego spode łba, wyginając usta w podkówkę.
- Mój wujek ma większe mięśnie niż ty! Zobaczysz, złamie ci rękę, jak mi coś zrobisz! Zaraz się dowie, że jesteś dla mnie zły i tu przyjdzie. Ja też jestem silna, tylko tego ci nie pokażę, bo jesteś niemiły i mnie bijesz. Do tego zacznę głośno krzyczeć.  - mówiła wciąż tym samym, piskliwym głosikiem, oznaczającym, że cholernie się boi.  Co Nyanmaru mówiła na temat takich sytuacji? Że z całej siły kopnąć między nogi i uciekać. Jednak aktualnie dziewczynka nie miała szansy, by to zrobić, wywaliłaby się. A użycie artefaktu w pierścionku teraz też nic nie da. Czyli musi się z tej sytuacji wykaraskać sama, chyba, że ktoś się jakimś cudem zainteresuje. Albo jakby któryś z Łowców przechodził! Ale niestety raczej tak nie będzie. Chisana nagle wygięła swoje ciałko w łuk i zaczęła się rzucać.
- No puuuuuuuuuuuuuuść! Nie chcę, nie chcę, nie chcęęęęęęę! Jesteś zły, zabiłeś tamtą mamę! Puść!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.05.14 21:01  •  Główna ulica - Page 7 Empty Re: Główna ulica
To naprawdę nie sprawiało mu żadnej przyjemności. Nie lubił znęcać się nad małymi, wierzgającymi dziewczynkami. Jakieś resztki honoru jeszcze miał. Z drugiej jednak strony, jeżeli teraz ją wypuści to będzie mieć przerąbane nie tylko on, ale i cały S.Spec. Był świadom konsekwencji, jakie na niego czekają, jeżeli źle rozegra tą sytuacje. Z drugiej jednak strony, dziewczyna mogłaby zaraz zrobić wokół siebie szum i zwabić nieproszonych gości. Wykrzywił twarz w grymasie niezadowolenia.
-Nie obchodzi mnie Twój wujek.-warknął w jej stronę. Musiał szybko się zastanowić co ma zrobić. Myślenie w stresie nigdy nie było jego mocną stroną.-Posłuchaj. Teraz pójdziesz ze mną. Obiecuje Ci, że nic Ci nie zrobię. Nie jestem jednym z tych maniaków, którzy chcą rzucać się na małe dziewczynki z pięściami. -jego głos był zimny, ale nie pozbawiony uczuć. Naprawdę nie chciał zrobić tego, co teraz powinien. Wiedział co by zrobili dziewczynie, gdyby trafiła do więzienia. Dyktatorzy mieliby zabawę.
-O czym Ty do cholery pierdolisz?-nie podnosił głosu. Mówił spokojnie, jakby gdyby nigdy nic. Odetchnął i zmrużył oczy. Trzeba było udawać, że nic nie wie. Wtedy mogliby się w spokoju rozejść.
Cholera! Zaklął w duchu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.05.14 21:40  •  Główna ulica - Page 7 Empty Re: Główna ulica
Nie, Chi.
Pamiętaj, co mówili.
Nie możesz rozmawiać z obcymi.
Nie zgadzaj się na nic.
Nie możesz z nim nigdzie iść. Nigdzie. Najpierw będzie chciał się dowiedzieć czegoś o Nyanmaru i innych, a potem ciebie zabije. Lepiej już zostać tutaj. Większe prawdopodobieństwo, że ktoś ich zobaczy.
Dziewczynka pociągnęła głośno nosem i pokręciła głową.
- Nie, nie idę! Nie pójdę, nie chcę! Będą wiedzieć, gdzie jestem. Widzą mnie cały czas! Zobaczysz, zabiją cię! Nie wierzę ci! Gdzie chcesz mnie zabrać i po co? Po co ja? Nie chcę! - wychlipała uparcie Chisana. Nawet nie miała jak łez otrzeć, no co za generał! - Prawdziwy mężczyzna nigdy nie zrobi nic dziewczynie! Tak mi wujek  mówił, aha! Puść, puść, puść, puść, nie chcę już, zostaw mnie! Chcę do domu!
Wciąż się próbowała wyrwać, zaciskając powieki i zęby ze złości. Po chwili jednak się zmęczyła i musiała chwilkę odsapnąć.
Zamarła, słysząc słowa mężczyzny. Jak to nie wiedział? Przecież to on, na pewno on!
- Zabiłeś tamtą. Ale już jej nie potrzebuję, bo mam moją prawdziwą mamę, jest tysiąc razy lepsza. Ona mnie kocha i mnie wzięła i dała jedzenie i inne. Jest najlepsza na świecie! Ją też chcesz zabić! Ale nie zrobisz tego, bo jest taka silna, jak nie wiem co. - powiedziała z całkowitym przekonaniem. Chwilkę stała w ciszy.
Nagle podniosła na niego swoje duże oczy i wypowiedziała kilka zdań, całkowicie poważnie.
- Nie wiem, czemu ci w mundurach zabijają. Moja ciocia kiedyś została przez was porwana. Zawsze mi dawała cukierki. Kilka dni później kazali mi pójść do pokoju, ale tego nie zrobiłam. Podglądałam przez szparę w drzwiach, a tam była ciocia. Bez rąk i nóg. Nigdy jej potem nie widziałam. Nie jesteście dobrzy. Nie lubię was.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.05.14 22:54  •  Główna ulica - Page 7 Empty Re: Główna ulica
Dziewczyna pewnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że im bardziej wykrzykiwała to co przyszło jej na myśl, tym bardziej się pogrążała.
-Myślę, że dałbym radę zaciągnąć Cię, gdzie tylko bym chciał.-powiedział. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że miał o wiele więcej siły niż ona. Z resztą, dziewczyna też pewnie to wiedziała. -Nic Ci nie zrobiłem.-mruknął tylko pod nosem. Musiał jednak sam przed sobą przyznać, że im bardziej się wyrywała i pyskowała, tym bardziej chciał jej zaaplikować znieczulenie ogólne.
Po raz kolejny westchnął. Ta dziewczyna była naprawdę irytująca.
-Nie zabiłem żadnej kobiety, do jasnej cholery!-niemal wykrzyczał jej to w twarz. Była to całkowita prawda. Nigdy nie przyczynił się do śmierci żadnej kobiety.
W jednej chwili chwycił ją za nadgarstek i zaczął za sobą ciągnąć. Muszą porozmawiać na spokojnie. Nie miała zamiaru urządzać scen na środku ulicy.

[z/t podeśli Ci na pw ;3]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.05.14 20:40  •  Główna ulica - Page 7 Empty Re: Główna ulica
Słoneczny dzień powoli zbliżał się ku końcowi. Niebo jeszcze nie pociemniało, ale jego pomarańczowo-fioletowa barwa świadczyła o tym, że słońce powoli zaczynało żegnać się z wszystkimi, by ustąpić miejsca księżycowi. Przynajmniej temperatura spadła o dobre kilka stopni. O ile większość sklepów w centrum miasta została już zamknięta, tak wszelkie kluby i bary dopiero zaczynały żyć swoim własnym życiem. Jeśli ludzie nie pochowali się w domach, to zaczynali tłoczyć się właśnie tam, chcąc rozładować stres życia codziennego przy szklance dobrego lub jakiegoś tańszego alkoholu. Prawdopodobnie dlatego ulice wydawały się być w dużej mierze spokojne, nie licząc momentów, w których mijało się jakiś z wcześniej wymienionych lokali, z którego dobiegało dudnienie stłumionej muzyki, czasem jakieś rozmowy grupek zebranych na zewnątrz. Co dziwne – nawet chadzanie tędy późnymi porami nie było w żaden sposób niebezpiecznie. Rzecz jasna, nie jeśli liczyło się na atak ze strony mieszkańców miasta, bo takowy graniczył z cudem. Szanse na zostanie zaatakowanym malały jeszcze bardziej, gdy było się kimś wyżej postawionym i kimś, kto mógł bez wahania spacerować tędy z bronią w kaburze przy pasku.
On mógł.
Z niezachwianą pewnością siebie spacerował przez środek miasta, choć wielu uważało, że to nie jest odpowiednie miejsce dla dyktatora. Przynajmniej nie bez żadnej eskorty, ale Hayden jak zwykle postanowił wyjść wszystkim na przekór. Wyglądał na całkiem łatwy cel, gdy każdy kolejny krok musiał być wspomagany drewnianą laską. Niemniej jednak jego postawa nie dawała żadnej oznaki na to, że to drobne niedociągnięcie w jakiś sposób go hańbiło. Z dwojga złego kawałkiem drewna też zaboli, nie? Wciąż jednak największą zagadką pozostawało to, dlaczego się tu znalazł. Najwyraźniej też był jedną z tych osób, które wieczór postanowiły spędzić przy alkoholu. Choć minął już wiele miejsc, w których mógłby się napić, interesowały go tylko te najdroższe, które dziwnym zrządzeniem losu znajdowały się nieco dalej.
Gwałtownie zatrzymał się, gdy jakaś grupka nastolatków wychodzących z zaułka przecięła mu drogę, dzięki czemu cudem uniknął zderzenia z nieco niechlujnym jasnowłosym chłopakiem. Mimo to sam fakt, że nieznajomy młodzieniec otarł się o niego, sprawił, że srebrnowłosy mimowolnie otrzepał garnitur, choć tym razem w ciszy przyjął do siebie tą zniewagę. Nie trzeba było mieć wyczulonego węchy, by poczuć, że capiło od nich tanią wódą, ale na szczęście całkiem szybko znaleźli się na drugiej stronie ulicy, pomimo tego, że większość z nich na chwilę zapomniała jak to jest poruszać się po prostej. Z jakiegoś powodu czarne tęczówki odprowadziły tę bandę spojrzeniem i choć wół bynajmniej nie zapomniał, jak to jest być cielęciem, z politowaniem potraktował ten młodzieńczy brak umiaru.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.05.14 1:15  •  Główna ulica - Page 7 Empty Re: Główna ulica
Główna ulica - Page 7 GbylG Bywały momenty, w których Ailen czuł się jak cholerny, bezpański kundel. Ironia losu, że to też członek DOGS? Tak czy siak nie był osobą, która długo pozostawała w jednym miejscu i choć miał bardzo dużo znajomych ludzi, u których mógł się na dłużej zatrzymać, trochę pomieszkać i generalnie pozatruwać im życie, to jednak zdarzały się sytuacje, w których bywał zostawiany sam sobie. Ze względu na rany, które odniósł w czasie zimy, musiał naprawdę długo się kurować, a to trochę stępiło jego zdolność do bezproblemowego poruszania się po Mieście-3. Jasne, że mógł dalej pałętać się po ulicach, uprzednio przeciskając się przez mury, bo akurat to nie stanowiło dla niego większego problemu. Znalezienie luki nie było przysłowiową bułką z masłem, ale przeciśnięcie się przez nią pod postacią kota już tak. Problem, który teraz nękał Kurta wiązał się raczej z brakiem informacji. Nie był na bieżąco. Najlepsze chwile przedwiośnia przesiedział w Edenie, ani myśląc o tym, aby wybierać się na terytorium wroga, gdzie trzeba wykazywać się szczególną ostrożnością przy skrywaniu swej potwornej strony wymordowanego. Miasto-3 jest niezwykle aktywne i nowoczesne, a tam nowe budynki i wspaniałe konstrukcje wyrastają w zawrotnym tempie. Może jakiś nowy bar czy inny sklep nie robił zbyt wielkiej różnicy w planie całej miejscowości, ale skutecznie utwierdził Kurta w fakcie, że ma tyły. On lubił wiedzieć wszystko i choć nie był zaangażowany w miejskie ploteczki, to akurat teren musiał mieć wykuty na blachę. Był Chartem. To jego obowiązek, aby znać i terytorium wroga, i swój własny dom. Mimo wszystko spacerek, który postanowił sobie urządzić, był przymusowy.
Główna ulica - Page 7 GbylG Nie przygotował się zbyt dobrze na wizytę w Mieście-3. Nie znalazł dobrego lokum, aby się wyspać, a o najedzeniu się do syta mógł tylko pomarzyć. Nic więc dziwnego, że powrócił do tradycji i postanowił zapolować na niewinności mieszkańców, chcąc okraść ich z własności. Wybrał się do centrum, sądząc, że będzie tam najwięcej ludzi, jednak szybko się przekonał, że tłumy są adekwatne do pory. Praktycznie tylko garstka osób przewinęła mu się przed oczami, a żadna z nich nie wyglądała na szczególnie atrakcyjną ofiarę. Matka z dzieckiem? Nie. Nic poza pieluchami na dolnej półeczce w wózku nie przyciągnęło uwagi Kota. Staruszka z zakupami? Byłoby dobrze, gdyby akurat nie wychodziła z apteki. Leki na serce w tej chwili go nie interesują. Zakochana parka? Nie mają żadnych toreb, które można by zwinąć. Beznadzieja.. Wtem zauważył przed sobą Garretta, który znacznie wyróżniał się na tle innych osób, choć możliwe, że dla innych mieszkańców zwyczajnie wtapiał się w tło. Ailen jednak umiał go wyszczególnić. Drogi, idealnie dopasowany garnitur, wypastowane buty, dumna postawa… od niego po prostu było czuć pieniędzmi! Widział go tylko od tyłu, a na dodatek jego wiedza na temat aktualniej władzy S.SPEC była ograniczona, dlatego nie widział w mężczyźnie niczego innego, jak tylko bogatego typka, któremu trzeba ulżyć, odciążając go od za grubego portfela. Na dodatek chodził o lasce. Jeszcze lepiej.
Główna ulica - Page 7 GbylG Kurt naciągnął kaptur na łeb i schował ręce w kieszeni, lekko się przygarniając. Jego niepozorna aparycja zaczynała nabierać znaczenia. Wyglądał jak kolejny gimnazjalista, którego myśli są pochłonięte przez kolejne jedynki z matmy. Dodatkowo wrodzony talent do szpiegostwa i cichego poruszania się, skutecznie pozwolił mu na zbliżenie się do potencjalnej ofiary na imponująco bliską odległość. Los zdawał się sprzyjać czarnowłosemu, bo oto nadarzyła się idealna okazja, aby zbadać zawartość portfela dyktatora. Grupka pijanych małolatów przecięła drogę Garretta, a Ailen korzystając z małego zamieszania sięgnął ręką w stronę kieszeni mężczyzny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.05.14 10:45  •  Główna ulica - Page 7 Empty Re: Główna ulica
Podstawowa zasada przetrwania – miej oczy nawet z tyłu głowy. Prawdę mówiąc, nie spodziewał się nadchodzącego zagrożenia. Nic w tym dziwnego, skoro chłopcu udało się podejść go bezszelestnie. Z kolei mężczyzna przez dłuższą chwilę wydawał się faktycznie tkwić w swoim własnym świecie, który pozbawiony był złodziejaszków grubych portfeli. Do tego stopnia, że nawet chciał już ruszyć o krok przed siebie, gdy lepkie palce młodzieńca zacisnęły się na noszonym przy sobie dorobku. Na pewno utrata tego portfela nie byłaby wielce przykra, ale dla zasady nie mógł sobie na to pozwolić. Wystarczył sam fakt, że skórzany przedmiot był na tyle ciężki, by jakiś niewłaściwy ruch od razu zapalił czerwoną lampkę w głowie dyktatora. No kto by pomyślał! Pomimo tego, że mężczyzna już od jakiegoś czasu nie brał udziału w typowo wojskowych akcjach, jego reakcja była typowym impulsem. Wystarczył jeden niepasujący do całości element, a ręka srebrnowłosego wystrzeliła do tyłu, próbując pochwycić nadgarstek delikwenta, dokładnie w tym samym momencie, gdy czarnowłosy przy okazji odwrócił się w jego stronę, czubkiem laski mierząc w chodnik, tuż za jedną z jego nóg, jakby chciał pozbawić go dodatkowo możliwości ucieczki.
Pewnie czarnowłosy mógł odnieść niemiłe wrażenie, gdy spojrzenie jasnowłosego na początku lustrowało powietrze, jakby spodziewał się, że jego oprawca ma co najmniej metr osiemdziesiąt – najwyraźniej dużym zaskoczeniem dla niego było to, że musiał zsunąć wzrok niżej, by wreszcie ujrzeć młodzieńczą buźkę jakiegoś przeciętnego gimnazjalisty. Gdyby nie zaistniałe okoliczności, Garrett bez wątpienia bardziej ucieszyłby się z tej obecności i – być może – wykorzystałby ją w bardziej właściwy (dla siebie samego, rzecz jasna) sposób. Tymczasem nieodgadniony błysk w ciemnych oczach Haydena, przerodził się w dezaprobatę, która dość dobitnie objawiła się w cichym cmokaniu i kręceniu głową. Niesforne dziecko zasługiwało na bycie traktowanym jak niesforne dziecko.
Złe podejście, mały. ― Zmarszczył nos, a rysy jego twarzy na chwilę stężały, przez co już w tym momencie wydawało się, że nie pali się do tego, by darować młodemu. Dyscyplina była ważnym elementem wychowania, a – jak widać – rodzice bruneta nie dopilnowali, by zachowywał się, jak należy i jeszcze skąpili mu kieszonkowego. Co prawda, jeśli w domu zachowywał się równie niesfornie, pewnie nie było w tym nic dziwnego. ― Jeżeli chciałeś pieniędzy na słodycze, wystarczyło poprosić. To mniej hańbiące niż zwykła kradzież. W dodatku po dobranocce dzieci powinni leżeć w łóżkach. ― Uścisk na nadgarstku przybrał na sile, a surowe spojrzenie nieustannie wpatrywało się prosto w oczy czarnowłosego. ― A ty? Szlajasz się po mieście i okradasz ludzi, licząc na to, że nikt cię nie przyłapie. Wiesz co kiedyś robili z takimi, jak ty? Upierdalali im ręce przy nadgarstku. Osobiście ciąłbym wyżej. ― Choć na jego ustach wykwitł uśmiech, który zupełnie nie pasował do wypowiadanych słów, Jason nie żartował. Fałszywość tego grymasu wręcz emanowała, gdy miało się okazję czuć na sobie ten nieruchomy wzrok kogoś, kto nie wyglądał na skorego do pójścia na ugodę. Nie, gdy chodziło o jego własność.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.14 1:05  •  Główna ulica - Page 7 Empty Re: Główna ulica
Główna ulica - Page 7 GbylG Przekonanie co do własnych umiejętności, okazało się być zgubne w tej sytuacji. Czarnowłosy był osobą bardzo pewną siebie, która zdawała sobie sprawę ze wszystkich swoich wad i zalet. Żył na świecie już dostatecznie długo, aby przyzwyczaić się do faktu, iż pewne rzeczy nigdy nie będą szły po jego myśli, ale za to niektóre czynności był w stanie opanować do perfekcji. Czymś takim była oczywiście kradzież. Nalepkę „złodziej” nakleił sobie na czoło już w pierwszych latach swojego nowego życia i tak trwał w tym pseudo zawodzie przez te wszystkie lata, szkoląc się w ów dziedzinie w całkiem nienagannym tempie. Szybko się uczył, to fakt. Okradał mieszkańców Świata-3 niemalże za każdym razem, gdy wybierał się do tego miejsca, więc nic dziwnego, że nabrał doświadczenia. Potrafił zwinąć komuś jakąś rzecz dosłownie sprzed nosa, a nawet jeśli zostałby nakryty, zawsze mógł spierdolić jak najdalej, zostawiając biedną ofiarę z niczym. Przeciętny człowiek po takim przykrym zdarzeniu jest po prostu skołowany. Ludzie żyjący w utopijnym świecie wręcz nie dopuszczali do siebie myśli, że ktoś może porwać się na tak haniebny czyn. Wszak wszyscy mają zapewniony dobrobyt i nawet Ci najbiedniejsi mieszkańcy mogą sobie pozwolić na całkiem dużo w kwestii majątku. Dlatego też z większością osób Ailen nie miał najmniejszego problemu. Skąd mógł wiedzieć, że akurat tego jednego, pięknego dnia natrafi na człowieka, który do ludzi spod znaku „ofiara” zdecydowanie nie pasuje? Zwabiony bogatym, eleganckim wyglądem i grubym portfelem, obrał sobie cel i nawet nie przemyślał do końca całej sytuacji, co okazało się sporym błędem. Mimo wszystko był głodny, a skoro nadarzyła się jakakolwiek okazja, to niestety czuł, że musi z niej skorzystać, bo inaczej po prostu padnie.
Główna ulica - Page 7 GbylG Szło dobrze. Czuł po palcami skórzany materiał portfela, więc niemal natychmiast zaczął go powoli wyciągać z kieszeni elegancika. Wtem poczuł nieprzyjemny ścisk ręki, który natychmiast wyrwał go ze stanu skupienia, a wprowadził małą panikę do jego łba. Oczywiście nie zaczął histeryzować, ale serce zabiło mu mocniej. Coś takiego nie zdarza mu się często, więc nic dziwnego, że się trochę przestraszył. Podniósł zdziwione, acz dalej chłodne i na wpół opanowane spojrzenie na twarz Garretta i zaklął cicho pod nosem, orientując się, że pewnie nie wywinie się z tego tak łatwo. Mimo wszystko starał się zachowywać spokój i pierwsze co zrobił, to odsunął się kawałek od laski, która zagrodziła mu jedną stronę ucieczki. Krok w bok czy tył załatwił sprawę. Drugą rzeczą było oczywiście wykręcenie swojej ręki w taki sposób, aby uwolnić się z pułapki dyktatora, choć było mu trudno zważywszy na to, że mężczyzna był naprawdę wielki. Zresztą z jego siłą różnie bywało.
Główna ulica - Page 7 GbylG Mały? Dzieciak? Dobranocka? Koleś go wkurwiał. Ailen przywykł do tego typu docinek, jednak nie do końca spływały one po nim jak woda po kaczce. Zawsze jakaś chęć odgryzienia się zostawała, bo mimo wszystko nikt nie lubi, gdy się go obraża. Spojrzenie Garratta wykierowane prosto w ślepia Kurta budziło w nim ogromną odrazę, ale mimo to nie speszył się i nie odwrócił łba, dalej prezentując się jako jakiś dumny szczun.
Główna ulica - Page 7 GbylGFascynujące. – burknął, mrużąc nieznacznie oczy. Później wszystko trwało mniej niż sekundę. Ailen natychmiastowo zamachnął się nogą, boleśnie kopiąc mężczyznę w lewą kostkę. Gdyby tylko udało mu się jakoś zakłócić spokój dyktatora i zmusić go do puszczenia jego ręki, z pewnością odskoczyłby od niego na jakieś półtora metra i pognał pędem przed siebie. Gdyby jednak nic takiego się nie zdarzyło, Kot z pewnością zacząłby szamotać się jeszcze bardziej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.14 13:40  •  Główna ulica - Page 7 Empty Re: Główna ulica
W jego przypadku niedocenianie przeciwnika było całkiem słuszne. Raczej trudno było mu odnieść inne wrażenie, mając przed sobą gówniarza, który dosłownie porywał się z motyką na słońce. Mimo tego jednak, Garrett byłby skłonny przyznać, że gdyby czarnowłosy chłopak źle nie trafił, ten niewielki skok udałby mu się bez najmniejszego problemu. Wyszło na to, że czasem po prostu lepiej było stłumić pokusy, które niosły za sobą bogactwa, bo nadziany pan mógł mieć za sobą lata doświadczenia z takimi opryszkami, jak ten tutaj. Poza tym – co tu kryć? – żaden rosły facet nie pozwoliłby sobie w kaszę dmuchać. Pogarda, z jaką traktował ten nieudany skok, wydawała się być wręcz namacalna, a jej jadowitość przeżerała się przez twarz młodego chłopaka. Nie tego uczyło ludzi życie w tym mieście, ale najwyraźniej delikwent przed jego oczami o tym zapomniał. Chyba że wcale nie był jednym z nich. W czarnych tęczówkach mężczyzny – poza wcześniej wspomnianym pogardliwym błyskiem – kryła się też pewnego rodzaju ciekawość, jakby podjął próbę przejrzenia małego na wylot i usiłował dopatrzeć się jakichś niepokojących oznak w samym jego bycie. Niestety. Wydawał się równie nudny, nieciekawy i słaby, co większość osób w jego wieku, a mimo to nie śmiał go w tej chwili puścić.
Brunet sam zgotował sobie taki los.
Być może więcej ogłady zwróciłoby nieznajomemu wolność. Być może, gdyby nie gwałtowna reakcja, Hayden poprzestałby na upomnieniu i puściłby go wolno. Ale co to dużo mówić? Gdy napastnik stawał się ofiarą, rzadko myślał trzeźwo, bo obmyślenie kolejnego planu często wymagało chwili spokoju, której w tej sytuacji nie otrzymał. I nie zapowiadało się na to, by miał otrzymać. A wystarczył jeden głupi ruch.
Serio?
O ile na samo odsunięcie się zareagował uderzeniem laski o bruk, jakby na koniec jeszcze próbował przyszpilić jego stopę do podłoża, tak kopnięcie sprawiło, że rysy jego twarzy momentalnie stężały. Jason miał szczęście, że cios nie został wymierzony wyżej, przez co ból rozszedł się tylko po jego kostce, a noga drgnęła, zaś sam jej właściciel odruchowo cofnął ją o kawałek do tyłu. Z kolei dzieciak miał kurewskiego pecha, gdy okazało się, że jego ruch sprawił, że srebrnowłosy zareagował na przekór jego zamierzeniom i zacisnął palce mocniej na jego nadgarstku, napinając mięśnie ręki tak, by uświadomić młodzieńcowi, że jego szarpanina była bezcelowa.
Błąd ― wraz z tym słowem, które zostało przyodziane ostry ton, szarpnął drobnym ciałem, przyciągając go bliżej siebie. W międzyczasie odrzucił laskę na bok, by na tę chwilę mu nie przeszkadzała. Ta przeturlała się kawałek, lądując w zaułku, obok którego właśnie się znajdowali i do którego już po chwili dyktator zaciągnął ciemnookiego, by ukryć się przed spojrzeniami ostatnich przechodniów. Wolną już ręką próbował złapać go za włosy, już w międzyczasie puszczając jego nadgarstek, tylko po to, by zaaranżować niemiłe spotkanie twarzy młodego z murem, by rozedrzeć skórę na jego całkiem urodziwej buźce, która – z perspektywy jego nietaktu – przestała go interesować. Garrettowi na pewno można było zarzucić kierowanie się radykalnymi metodami, bo w takich momentach nie interesowało go to, czy ktoś jest dzieckiem, królową Anglii, czy jeszcze kimś innym, kogo zwyczajnie nie należało traktować w bestialski sposób. Nie obchodziło go to, że ktoś tak wysoko postawiony też nie powinien dawać ponieść się emocjom, a swoje nastawienie do cudzego zachowania głosić jedynie słowem. O ile potrafił dużo mówić, w tej sytuacji nie zamierzał zdzierać sobie gardła, wiedząc, że szkoda byłoby na to czasu, a kolejną metodą wyciśnięcia z kogoś posłuszeństwa, była właśnie przemoc.
Potraktował go nie lepiej od szmacianej lalki, gdy zaraz po tym z dużą siłą pchnął go na ziemię. Potraktował go nie lepiej od zwierzyny na odstrzał, gdy wysunął srebrną broń z kabury i wycelował do niego, układając palec na spuście.
I co?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.06.14 22:56  •  Główna ulica - Page 7 Empty Re: Główna ulica
Główna ulica - Page 7 GbylG Podobne przestępstwa popełniał już setki razy, więc nic dziwnego, że był tak pewny siebie, kiedy po raz kolejny wyciągał rękę po portfel niczego niespodziewającego się obywatela. Jednak oczywiście kiedyś musiał nastać ten dzień, kiedy po prostu ktoś go na tym haniebnym czynie przyłapie. Zawsze tak przecież jest. Można coś robić kilkaset razy, ale zawsze, choćby na tej tysięcznej próbie istnieje możliwość, że noga się podwinie. Nawet wtedy prawdopodobieństwo jest większe, bo człowiek w końcu się przyzwyczaja do sukcesów, nie biorąc pod uwagę ewentualnej porażki. Nic więc dziwnego, że Kot myślał dzisiaj w ten sposób. Oczywiście zauważył swój błąd, jednak zdecydowanie za późno, aby mieć możliwość jakiejkolwiek poprawy. Kiedy tylko poczuł jak dłoń Garretta zaciska się na jego ręce, już wiedział, że jego los jest przesądzony.
Główna ulica - Page 7 GbylG Faktycznie. Gdyby zachował się jak typowy dzieciak, który po przyłapaniu na gorącym uczynku nagle kuli uszy, możliwe, że jednak miałby szansę wybrnąć z tej beznadziejnej sytuacji z samą reprymendą. W końcu ile to nastolatków chodzi na tym świecie, którzy wykonują podobne rzeczy dla samego uznania kolegów? Ailen wyglądał niemalże dokładnie jak te setki młodych ludzi, którzy dla samej dobrej opinii wśród rówieśników są w stanie zrobić naprawdę wiele. Gdyby miał te dziesięć sekund więcej na pomyślenie, może ten genialny plan wpadłby mu do głowy, a on sam pochwaliłby się umiejętnościami aktorskimi, grając skruchę? Jasne, że nie. Kurt czasami zachowywał się dziecinnie, a jego czyny często obdzierały go z honoru, jednak uznał, że korzenie się przed kimś takim byłoby już zbyt wielką szramą na jego dumie. Miał być jego ofiarą. Tępą ofiarą, która byłaby dla niego tylko źródełkiem pieniędzy na nawet najmizerniejsze wyżywienie. Nic dziwnego, że nawet nie pomyślał o tym, aby zachować się w jakikolwiek sposób grzecznie. Zresztą powody, które w ogóle zmuszały go do kradzieży, dodatkowo nakazywały mu pokazać pazur, aniżeli słodkie oczka. Był głodny. Głodny człowiek to zły człowiek, a dodatkowo niewyspany… strach się bać. Zresztą zasady, które były mu wpajane od pierwszych lat życia w Desperacji, nakręcały do agresywniejszych ruchów. Albo Ci się udaje, albo nie. Albo żyjesz, albo umierasz.
Główna ulica - Page 7 GbylG Póki cała akcja działa się na środku ulicy, czuł się jeszcze całkiem pewnie. Mimo wszystko obywatele nie pozwoliliby skrzywdzić dzieciaka za byle jakie przewinienie. Większość gapiów nie była nawet świadkiem jego kradzieży, więc z ich perspektywy wyglądałoby to, jak zwykłe znęcanie się nad nieletnim, a obok tego trudno jest przejść obojętnie. Oczywiście Garrett poradził sobie z tym drobnym problemem, najzwyczajniej w świecie zaciągając Ailena do zaułka, który nieszczęśliwym trafem znajdował się blisko nich. Może nie odcięło ich to zupełnie od innych ludzi, ale sprawiło, że drastycznie zmniejszyły się szanse Charta na otrzymanie wsparcia od obywateli. Tu nikt ich nie widział. Rzecz jasna szarpanina młodego trwała nieustannie, bo kto normalny bez sprzeciwów dawałby sobą pomiatać, jednak w porównaniu z siłą dyktatora była ona po prostu bezużyteczna.
Główna ulica - Page 7 GbylG Nawiązywanie bliskich relacji z betonowym murem nie należało do jego ulubionych zajęć. Piekący ból, który rozlał się na jego twarzy niemal natychmiast zmusił go do wydania z siebie pierwszym dźwięków, acz z całych sił starał się, aby nie były one zbyt słyszalne. A przynamniej, aby nie otwierał buzi, przez co bliżej było mu do buczenia, aniżeli krzyków. Wszystko, aby nie rozwierać paszczy na tyle mocno, by ukazać kły. Jednak tutaj popełnił kolejny błąd. Trzymanie w sobie emocji nie wpływało pozytywnie na jego potworną naturę, która ze wszystkich stron starała się z niego wydostać. Niemal natychmiast, gdy tylko poczuł metaliczny posmak własnej krwi, ściągniętej mimo woli językiem z poharatanego policzka, od razu odezwała się w nim druga natura, która szczeniackie buczenie, szybko przemieniła w rozdrażniony, koci syk. Odpowiadanie na pytanie uznał za bezsensowne. Może i zdarzało mu się być gadatliwym, jednak nie w obecności dwumetrowych typków z bronią. Zamiast tego obrzucił go z dołu zadziwiająco wyzywającym spojrzeniem, które pomimo stępienia piekącym bólem, dalej wydawało się nadzwyczaj zuchwałe. Nie było w nim nic ze skruchy czy choćby poważania wyższości Garretta, która w tej chwili była wręcz miażdżąca. Mimo wszystko było w oczach Ailena coś jeszcze. Pewien szczegół, który powinien zmartwić czy raczej zainteresować dyktatora sto razy bardziej, niż gówniarska pewność siebie młodzieńca. Jego ślepia nabrały żółtej, rozwścieczonej barwy, a źrenice, mocno zwężone, zdecydowanie nie przypominały zidiocianego gimnazjalisty. Wygląd Kurta stał się dziki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 18 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 12 ... 18  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach