Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Zanim zaczniecie - polecam uzbroić się w cierpliwość, coś dobrego do jedzenia, muzyczkę i inne rzeczy tego typu. To zawsze pomaga w czytaniu kart.

Godność: Federica Vanessa Carramusa
Pseudonim: Nove
Płeć: Kobieta
Wiek: Pochodzi z kraju, który dzisiaj nie istnieje. Włochy nie zdołały się pozbierać po tej katastrofie, ale sama Nove jakoś się uratowała. Mimo iż wygląda na osiemnaście lat, to coś Ci mówi, że jednak jest o wiele, wiele starsza. Możliwe, że jej wiek kręci się wokół tysiąca.
Orientacja seksualna: Hetero.
Zawód: Często kręci się tam, gdzie zazwyczaj szuka się medyków – ewentualnie siedzi u siebie i tworzy maski. Albo protezy. Cokolwiek.
Miejsce zamieszkania: Urocza norka znajdująca się w kryjówce DOGS.

Organizacja: DOGS
Stanowisko: Bernardyn
Rasa: Wymordowana
Ranga: Opętana


Moce


Pełna biokineza – Dziewczyna musiała trafić na jakąś wiewiórkę, bowiem jest w stanie się w nią zmienić. Różni się jednak nieco od tych uroczych zwierzątek – chociażby z tego powodu, że jest nieco większa, a jej futerko nie jest rude. Przynajmniej nie do końca. Jest ono wesołą mieszanką brązu, rudego i blondu. Co by się nie działo, będziesz w stanie ją rozpoznać.
Zresztą, jeżeli jakaś wiewiórka wdrapie się na Twoje ramię lub głowę, to już wiesz, że to Federica. Uwielbia robić sobie takie małe punkty obserwacyjne, wdrapując się na czyjeś główki. Szczególnie wtedy, jak ten ktoś jest wysoki.

Wykrywanie istot żywych – Za życia jej białka były w normalnej barwie, ale po mutacji coś poszło nie w tę stronę. Nove może poświęcić na jakiś czas swój wzrok, aby wejść w zupełnie inny tryb, jak to sama określa. Wtedy jej białka do końca ciemnieją, a ona sama jest w stanie wykryć istoty żywe na podstawie bicia serca. Pompowanej przez nie krwi. Ciepła. Każda żywa jednostka może zostać w ten sposób wykryta, jednak jest problem, kiedy na horyzoncie pojawiają się androidy. Lub jak ktoś nagle umiera.
Trzeba jednak jakoś płacić za takie małe oszukiwanie. Jeżeli będzie w ten sposób obserwować  teren przez pełne 3 posty, to po powrocie do normalnego widoku, jej białka nadal będą ciemne, a sama Nove będzie miała problemy ze wzrokiem. Ból i nieco rozmazany widok to jej najmniejsze zmartwienia, ale potrafią utrudnić życie. W czasie ponownego ładowania białka wymordowanej będą wracać do swojego normalnego stanu. Można powiedzieć, że odliczają czas. Konkretniej – 4 posty.
(ps – jeżeli nie przejdzie to jako moc wymordowanego, to jak najbardziej jestem za tym, aby uznać to za moc z artefaktu, nawet z jakiegoś wisiorka, czy coś)


Umiejętności


Wiedza medyczna – czy jakoś tak. Federica miała sporo czasu, aby uczyć się, jak kogoś składać, aby go po drodze nie zmasakrować. Wręcz przeciwnie - złoży, poskleja kropelką, poda coś do picia i jeszcze będzie życzyć miłego dnia.
No i nie oszukujmy się – gdyby tego nie potrafiła, to na próżno siedziałaby w DOGS z chustką Bernardyna przy sobie. Możliwe, że do dziś łaziłaby po Desperacji sama. Cóż... Medyków chętnie się przyjmuje, a DOGS wykorzystało swoją okazję, aby ułatwić pracę innych Bernardynów.

Tworzenie masek – bo z tego, co wiadomo, to jej ojciec je robił. Był w tym naprawdę dobry – czy to na karnawał, czy dla turystów, ponieważ jego ceny nie były nie wiadomo jak wysokie, maski schodziły jak ciepłe bułeczki. Zanim doszło do tej całej masakry, miał on chwilę, aby pokazać swojej córce, jak się to robi. Masa papierowa, kartony, nożyczki, coś do wyrównania, nożyki, kolorowe dodatki, materiały, pióra, farby, potem jeszcze inne cholery... Federica dobrze się bawiła. I wykorzystała czas, jaki miała, aby być w stanie samej sobie taką zrobić. Zaczęła od prostych masek z tego, co znalazła. Kiedy nieco się podszkoliła, wykorzystała fakt, iż była w stanie skontaktować się ze znajomymi w M-3 tylko po to, aby dostarczyli jej jakieś materiały. Kiedyś było ciężej, ale ta była gotowa zaryzykować. Jak widać -  jeszcze żyje. Nie dała się złapać.
Podobno nawet sprzedała tam kilka masek.
Niemniej jednak przydają się takie cuda, nawet na Desperacji – nie wszyscy chcą pokazywać swoją twarz innym. A Federica nie pytała. Ona je robiła. I oddawała w zamian za coś innego.

Protezy – tak, można powiedzieć, że jest takim małym artystą. Kilkanaście lat temu znalazła na Desperacji porzuconego człowieka. Ten zaczął ją prosić o to, żeby go nie zabijała i pomogła znaleźć jakiś schron, cokolwiek, bo jak ją wojsko znajdzie, to po niej. Chyba tylko z tego powodu Federica ruszyła cztery litery i, o dziwo, pomogła człowiekowi bez uprzedniej chęci przywitania jej z drzewem nieopodal. Dzięki temu poznała inżyniera, który robił właśnie protezy dla wojaków. W zamian za pomoc wesoła panienka chętnie przekazała wymordowanej swoją wiedzę.
Sama Nove dzisiaj cudu z byle czego nie stworzy, bo nie zawsze jest w stanie tchnąć w swoje cudeńka życie, ale czasem lepiej mieć taką metalową nogę. Szczególnie wtedy, jak masz do wyboru to, albo skakanie na jednej nodze z nadzieją, że w razie ataku wojaków zdołasz zwiać. A i zawsze można się przyzwyczaić do niektórych zamienników.

No i oczywiście dochodzą bonusy Wymordowanych (zwiększona tężyzna; wyostrzone zmysły; zwiększona czujność).


Słabości


Patrzysz na nią. Widzisz, że ma na twarzy swoją maskę. Właśnie próbuje się o coś wykłócić z innym wymordowanym. Ten nie wytrzymuje i... Zrywa maskę medyka. Nie wiesz, dlaczego. Ale w tym samym momencie coś musi się budzić u Nov, ponieważ wściekła atakuje go. Nie panuje nad sobą. Chce odzyskać swoją własność. Kiedy tylko ją łapie, kopie raz jeszcze leżącego i oddala się bez słowa. I rozumiesz już, że nie przepada za tym, jak ktoś zrywa jej maskę z twarzy, jeżeli ją w tym momencie nosi.
Idziesz za nią. Federica wchodzi do jakiejś kuchni i spogląda na prowizoryczną kuchenkę, gdzie inna osoba coś gotuje. Zauważasz, że cały czas spogląda niespokojnie na ogień. Nie wiesz, kim jest kucharz, ale musi być aniołem zdolnym kontrolować ogień, bo właśnie wywołuje go w dłoni. Może chce robić za czajnik, czuj go wie. W tym momencie Nove wycofuje się w stronę wyjścia, ale jeszcze zanim wychodzi, rzuca coś po swojemu. Mówi bardzo szybko, przez co już w ogóle nie masz pojęcia, o czym gada, ale widać, że boi się ognia. Nie wiesz nawet, czy jest ona przerażona, czy wściekła, ale jak przypominasz sobie o jej bliźnie to już wiesz, że jest szansa, iż boi się ognia. I choć w małych ilościach jest w stanie wytrzymać, tak zabawa z nim ją najzwyczajniej w życiu przeraża.
Zagadujesz się. Chcesz się dowiedzieć, czy mogłaby Ci poradzić, co zrobić, jeżeli w trakcie walki ktoś zada Ci nieciekawą ranę. Pytasz, bo chcesz się przygotować na ewentualne wypadki w czasie pracy. Nagle jednak nie możesz do niej dotrzeć, bo ta udała się myślami do zupełnie innego miejsca. Wraca po chwili, ale zamiast odpowiedzieć na pytanie, mówi, że źle przyrządzasz tę giaczankę i nie powinieneś jej jeść, bo zachorujesz. Zerka też w stronę przechodzącego nieopodal psa, po czym wykrzykuje, że jest wrednym wujkiem, bo ukradł jej zioła. Możliwe, że czasem traci kontakt z tym światem i wpada we własne myśli, po czym myśli, że to, co widziała, było prawdziwe. Tamto to pół biedy, gorzej, jak spróbuje przy szefie lub jego zastępcy powiedzieć, że są tępymi chujami, bo nie potrafią dobrze ziółek zbierać, a ich plany grania w mafię przeciwko S.SPEC są beznadziejne. Wtedy może być nieciekawie.
Idziesz dalej. Poproszono Ciebie o towarzystwo i pilnowanie ziółek, jakie ta zbierze po drodze. Zgadzasz się. W trakcie podróży zauważacie oddział S.SPEC i decydujecie się ukryć. Widzisz jednak, że Federica jest wściekła i gdyby mogła, to możliwe, że rzuciłaby się na nich od razu. Albo uciekła w stylu strusia pędziwiatra. Pytasz ją potem, dlaczego tak zareagowała, a ona odpowiada:
- Nienawidzę ludzi. I ich nieudanych rządów. Przecież te chore pojeby ze S.SPEC to jakaś mafia smerfów. No kurwa. Aż mam ochotę papy Smerfa szukać. Może kiedyś nawet zrobię im prezent i wyślę któremuś z tych "wspaniałych" dyktatorów maskę papci.


Wygląd zewnętrzny


- Ha! 174 centymetry i 60 kilogramów! Tak się panuje nad swoim ciałem, tępe dzidy, mimo iż czasem jadę na samej giaczance z wodą. I co wy na to, panowie i panie? Że niby ja nie potrafię?! Nawet jakbym miała to całe żarcie z M-3, to i tak bym się nieźle trzymała!
Widocznie ktoś miał okazję się zważyć. Co za radość, proszę państwa. Szkoda tylko, że nikt tego nie rozumiał, bo znowu gadała po włosku. A kto? O, tamta pani. Całkiem wysoka jak na pannę, szczególnie dla Japońców. Miała ona proste włosy o barwie przypominającej z daleka blond, no ale. Prawie zawsze jest jakieś ale. Przyglądasz się nieco dłużej i zauważasz, że w niektórych miejscach ten blond miesza się z różem. Same włosy sięgały jej do łokci. Było też jedno, śmieszne pasemko, które biło się z prawami grawitacji, bo nieco odstawało. I nawet nieco się zakręciło.
Ciekawe, czy ktoś kiedyś spróbuje zrobić z tego antenę, żeby odebrać jakieś sygnały.
Jej karnacja jest dosyć jasna, aczkolwiek daleko jej jeszcze było do kartki papieru. Co jak co, ale nie siedzi w jaskiniach przez cały czas, a i jest całkiem żywa jak na (prawie) trupa. W tym momencie spogląda w Twoją stronę. Widać jej prostą, białą maskę z otworami na oczy. Normalnie wygląda na taką, co ma skrywać tylko górną część twarzy, ale po chwili zauważasz, że jednak jest nieco wydłużona po lewej stronie. Tylko na tej części są jakieś zdobienia - głównie są to proste kształty (przypominające chociażby trójkąty) namalowane czarną farbą. Skrywa więc nieco więcej, mimo iż tak nie jest w stanie zamaskować okropnej blizny. Ta zaczyna się niedaleko czubka nosa i ciągnie się przez szyję, aż do ramienia. Niezbyt przyjemne. Widać, jednak, że powoli ściąga maskę... I widzisz te fioletowe tęczówki, które kierują się w Twoją stronę. Pragną Cię przeszyć na wylot - tak, jakby właścicielka chciała w ciągu następnych kilku sekund dowiedzieć się wszystkiego na Twój temat. W dodatku białka są nieco ciemniejsze, co nieco Cię dziwi. Wydaje Ci się, że cały czas je nieco mruży. Widzisz też ten delikatny, acz z jakiegoś powodu nie do końca przyjazny uśmiech. Kąciki wąskich, malinowych ust zdają się być cały czas w ten sposób ustawione. Nie potrafisz sobie wyobrazić Vanessy bez tego delikatnego uśmiechu. Czy ona kiedykolwiek była w stanie wyglądać na smutną?
Możliwe, że ten sam uśmiech będzie jej towarzyszyć w momencie, kiedy oznajmi, że jej pacjent umarł. I nie masz pojęcia, czy ją to bawi, czy po prostu tak już ma.
A jej ubiór? Stwierdzasz, że Federica preferuje jakieś luźne ubrania. Takie, które nie przeszkadzają jej w chodzeniu. Nikt zresztą na Desperacji nie przejmuje się, jak wygląda w takiej i siakiej bluzce. Najpierw się upewniasz, że masz cokolwiek. Potem dopiero zaczynasz się bawić w wybrzydzanie.


Charakter


Spoglądasz na nią po raz kolejny. Widzisz ten uśmiech. Zastanawiasz się, co jej po głowie chodzi. Na dobrą sprawę wygląda na całkiem przyjazną osobę, jednak domyślasz się, że ocena jej charakteru raczej aż tak prosta nie będzie.
Decydujesz się iść dalej. Widzisz, jak wchodzi do baru, gdzie jakiś bardziej zmartwiony walkami wymordowany przygląda się awanturnikom. Zauważa, że w barze pojawiła się nowa osoba i już widzisz tę nadzieję w jego oczach, ale ta zniknęła po chwili. Federica przysiada się do innych obserwatorów i zaczyna komentować walkę. Nie przejmuje się faktem, że komuś w tym momencie dzieje się krzywda. Ona po prostu to obserwuje z nieukrywaną ciekawością, popijając z innymi. To jeden z tych momentów, kiedy jej uśmiech miesza Ci w głowie. Normalni ludzie nie czują się dobrze, jeżeli ktoś się bije.
A ona właśnie to robi. Uśmiecha się.
Jednak nagle jeden z awanturników przypadkowo uderza osobę trzecią. Początkowo nikt nie reaguje, ale nagle ta sama osoba dostaje ostro po mordzie. To była Federica. Podeszła ona do osoby, która została przypadkowo wplątana do bójki i pomaga mu wstać. Zauważasz, że ta osoba miała chustę DOGS – możliwe, że chciała pomóc swojemu. Awanturnik jest wściekły, ale ta nawet się nim nie interesuje. Po prostu wyciąga swojego towarzysza z budynku i stara się zgubić tego, który tak bardzo chciał jej oddać pięknym za nadobne. Sam psiak był chyba nowy, bo spytał się, dlaczego zareagowała.
- Dlaczego? Bo nie lubię, jak moje ziomki dostają po mordzie. Jeżeli jesteś moim towarzyszem z DOGS lub przyjacielem, z którym rzeczywiście lubię spędzać wolny czas, to nie widzę powodów, dla których miałabym nie pomóc. A teraz staraj się już nie mieszać w takie rzeczy, dzieciaku. Aż tak mocno nie oberwałeś, nawet nie trzeba tego opatrywać.
Widocznie nie reaguje, dopóki ktoś, kogo lubi, nie jest w to zamieszany. Idziecie dalej. W Apogeum trafiacie na jakieś super-pro-elo-koksa, który właśnie próbuje się przyczepić do was i wyłudzić pieniądze. Kojarzysz go nieco. Potrafi nieźle przywalić, jeżeli ktoś mu odmawia. Właśnie grozi Nove. A ta dalej się uśmiecha, cholera. Chwilę potem z radością oświadcza gorylowi, że wkurwia go i mógłby wreszcie wymyślić inny sposób na wyłudzenie jej rzeczy, bo ciągle się powtarza. No i cóż... Obrywa. Tym razem nie zwiała, o dziwo. Wychodzi na to, że jeżeli coś jej leży na sercu, to ona to z siebie wyrzuci – nieważne, czy po tym dostanie po mordzie. W tym momencie goryl zostaje powstrzymany przez anioła. Pierzasty stara się go uspokoić i pomaga Nove w ucieczce. Na początku widać, że niespecjalnie raduje ją fakt, że ktoś ją musi ratować, ale kiedy anioł ukazuje swoje skrzydła, natychmiast przestaje narzekać. Ba, robi się nawet całkiem miła dla jej wybawcy.
Czyżby szanowała skrzydlatych?
Ciężko powiedzieć. Widzisz nie raz, jak wypluwa z siebie ten "szacunek" niczym karabin miłość. W jej słowniku chyba nawet nie ma tego wyrazu, chociaż wiesz, że respekt można jeszcze znaleźć. Może nie trzęsie się, jak gada z szefem, jego zastępcą czy innym badassem, ale widać, że się nieco hamuje.
Kontynuujesz swoje obserwacje. W tym momencie Vanessa zajmuje się rannym psem. Utrzymuje cały czas jakiś kontakt ze swoim pacjentem, stara się podnieść go jakoś na duchu. I rzuca sucharami w takich ilościach, jakich ustawa nie przewiduje. Może nie ma humoru, który podbije cały świat, ale stara się wyglądać na medyka, który obserwując Cię, woli dobrać odpowiednie leki, a nie namiary na trumnę. Kundel dziękuje za pomoc. Ta kiwa głową, po czym ni z gruchy, ni z pietruchy stwierdza, że "w tym, co robi, jest naprawdę zajebista". Widzicie te falę skromności? Pies wygląda na nieco zdezorientowanego, ale po chwili dopytuje o coś. Widocznie ona mu coś obiecała, a on nie ma pewności, czy na pewno to zrobi. Frederica wzdycha, po czym mówi:
- Jeżeli powiedziałam, że ja Ci to załatwię, to się nie bój, amico, bo ja to zrobię. A jak obiecałam Ci solidny wpierdol, to już możesz szukać jakiegoś lekarza. I nie obchodzi mnie to, czy zrobię to za dziesięć, dwadzieścia, sto, pięćset lat. Ja to zrobię. Szykuj się.
Rozumiesz już, że jeżeli Nove coś obieca, to po prostu to zrobi. Nie będzie kręcić, tylko się tym zajmie. Nie lubi rzucać słów na wiatr i sama nie przepada za tymi, co tak robią. Zauważasz też, że można jej zaufać. Choć ciężko jej się przywiązać do kogoś lub czegoś, to jak już uda jej się przełamać te wszystkie warstwy lodu, to już nie ma się czego obawiać. Będzie wiernym psiakiem, któremu możesz powierzyć swoje tajemnice. Ona ich dochowa. Wystarczy dać jej nieco czasu na przyzwyczajenie się do Ciebie.
Następnego dnia również za nią idziesz. Od rana pali się do pracy i kiedy tylko może, to kradnie obowiązki innych, stara się nieco wspomóc innych Bernardynów. Czyżby była chętna do pomocy? Nie – ona po prostu nie lubi siedzieć na czterech literach bez konkretnego powodu. Woli mieć wiecznie zajęte czymś ręce. Nawet byle czym. Dopóki może coś robić, to widać, że jest w dobrym humorze.
I w tym momencie stwierdzasz, że to koniec Twoich obserwacji. Wiesz już na tyle dużo, aby być w stanie ocenić medyka DOGS. Decydujesz się odejść; ale nagle Nove podchodzi do Ciebie. Niby chce porozmawiać o byle bzdurach, ale widzisz, że cały czas Ci się przygląda. Widziała Ciebie. Nie dziwisz się – w końcu cały poprzedni dzień udało Ci się przeznaczyć na obserwację. Pyta się wprost – dlaczego. Zaczynasz się tłumaczyć, że nie było to nic złego, chcesz tylko ją poznać.
- Hej, hej, heeej! Basta! Do mnie mówi się jak do prostego człowieka, tak? Więc, do wuja, gadaj od rzeczy.
I mówisz. A ona tylko kiwa głową i życzy miłego dnia. Wreszcie czujesz tę wolność.


Historia


Jednak jest coś, co Cię ciekawi. Kim ona jest? Skąd pochodzi? Dlaczego jest akurat tutaj? Nie wiesz, jakim cudem udaje Ci się czegoś dowiedzieć, ale Nove zdecydowała się opowiedzieć Ci bajkę.
- A więc. Dawno, dawno temu, kiedy ludzi na świecie było w ciula dużo, był sobie taki kraj, na tym samym kontynencie, na którym jest chociażby M-5. Nie wiem, pewnie nie wiesz, gdzie to jest. W ciul daleko, o. To była piękna Italia. I była sobie dziewczynka, która urodziła się w nieco mniejszym miasteczku, położonym na północnej części kraju. Nie wyglądała na Włoszkę, bo jak podrosła, to duża była. Miała też jasną karnację i włosy. A na Italii zazwyczaj spotyka się nieco ciemniejszych ludzi. Przy tych z południa to w ogóle dziwnie wyglądała. Ale nic. Żyła sobie, mieszkała, ganiała się z chłopami, wcinała dobre żarcie, robiła ładne maski z papą, spała, bawiła się, uczyła... No żyć, nie umierać. W pewnym momencie jej rodzinka zdecydowała się pojechać do Japonii. Mamma miała dobrych przyjaciół, którzy mogli ich przyjąć. Więc pojechali na miesiąc. Niedługo potem zaczęły się te całe maniany, aż ludzie nie wiedzieli, co robić. Ta mała dziewczynka z rodzinką miała farta, bo nie dość, że zdołali dostać się do schronów, to jeszcze Japonię zaliczano do krajów, które były w stanie się ogarnąć. A takie mafijki zjebały sprawę i nawet oni kopnęli w kalendarz. Raczej. Teoretycznie. Ale i tak ktoś tam od nich zdechł. Hue.
Ale ja nie o tym.
W skrócie, bo nie chce mi się wszystkiego opowiadać: ogarnęli się, nieco sobie pomagali, w pewnym momencie panienka zachorowała na coś, co tak ją osłabiło, że wirus X nie miał problemów z dotarciem do niej, kiedy ta nawdychała się zbyt dużo oparów, spotkała wiewiórkę, "zdechła", coś tam robiła przez prawie tysiąc lat... Uczyła się tego i owego, spierdzielała jak wojskowych widziała, żarła się z ludźmi, DOGS, najemnikami, miała okazję pobawić się w smutnego człowieka, któremu nagle nie chciało się żyć, ale silna była i sama stwierdziła, że to sensu nie ma... Jakiś anioł jej pomógł, jeżeli dobrze pamiętam. Pewnie dlatego taka miła była, jak innych pierzastych spotykała. Nauczyła się robić maski, protezy, pozwiedzała nieco, miała okazję komuś tam pomóc, aż nawet nie zauważyła momentu, kiedy przechodziła ten cholerny rytuał dołączenia DOGS. A potem wiadomo. Siedzi i opowiada pieprzoną bajkę. O, chyba znowu ktoś oberwał. Może jednak w innym terminie opowiem Ci tę baję, ziomek. No to ciao!



Dodatkowe


- Oburęczna, chociaż widać, że preferuje prawą rękę.
- Z pochodzenia jest Włoszką. Tak, nadal pamięta kraj, w którym się urodziła. I za cholerę nie chce o nim zapominać. Mimo tylu lat mówienia po japońsku, nadal można usłyszeć, że ma nieco inny akcent. Często też miesza ten język ze swoim, więc czasem nie można jej zrozumieć.
- Na dobrą sprawę niektórzy nie mogą uwierzyć w to, że Federica jest medykiem. Dlaczego? Bo zachowuje się nie tak, jak inni. Ta, trele morele.
- Miewa czasem problemy z pamięcią. Dlatego zawsze nosi przy sobie notatnik. Ma tam sporo rzeczy – informacje na temat ziółek, chorób, ludzi, których zna i kojarzy, cytaty innych, zawierające prośby wraz z datami. Wszystko jest zapisane w języku włoskim.
- Z jakiegoś powodu uwielbia oglądać nawalających się ludzi. Gdyby mogła, sprzedawałaby popcorn.
- Przez jej wieczny uśmiech niektórzy twierdzą, że wszystko ją bawi. Nawet sprawy, które nie powinny jej śmieszyć.
- Uwielbia giaczankę i "wino" z kaukaskich granatów. Mimo iż nie jest specem od kuchni, jest w stanie owe rzeczy dobrze przyrządzić. Kiedy jednak ma okazję, prosi swoich znajomych z miasta, aby jej ściągnęli jakieś dobre wino.
- Często podziwia swoje własne maski. Bardzo je lubi i nie wytrzymałaby, gdyby zobaczyła kogoś, kto chciałby je zniszczyć. Teraz może nie ma tyle czasu na robienie ich, ale kiedy ma okazję lub ktoś jej potrzebuje, to chętnie je zrobi. Nie zawsze jest tylko w stanie dobrać się za odpowiednie materiały.
- Czasami przekręca imiona/przezwiska innych. Z nudów.
- Mimo iż próbuje się nieco pohamować, to i tak często rzuca przekleństwami. No ale nikt nie mówił, że Nove to oaza spokoju...
- Poza mocno rzucającą się pamiątką po zabawie z ogniem i innymi Desperatami, posiada także bliznę po pazurach na lewej łopatce. I nie pytajcie, skąd ta cholera - zazwyczaj nieco się denerwuje, jak tylko zaczyna o tym myśleć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Świetna kp. Akcept i miłej gry.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach