Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 13 z 13 Previous  1, 2, 3 ... 11, 12, 13

Go down

Pisanie 13.12.17 1:08  •  Pub. - Page 13 Empty Re: Pub.
Shinra może i zmienił się w oczach wszystkich swoich sąsiadów, dla eliminatora jednak nadal pozostał tym głupio uśmiechniętym bachorem, który tak dotkliwie gryzł go w piaskownicy. Dlatego właśnie miał dla niego zawsze garść pozytywnych uczuć, mimo noszonej na co dzień maski stoicyzmu. Nie afiszował się jednak z tym za bardzo, bo i po co, skoro Kotetsu wiedział to bez słów. Ich relacja była z tych specyficznych, w których do pewnego stopnia potrafili czytać sobie nawzajem w myślach. Zdolność ta osłabła trochę od kiedy powstał posterunek na terenach Desperacji, który rozdzielił ich jak Mojżesz Morze Czerwone, zawsze jednak przy spotkaniu okazywało się, że nie oddalili się od siebie za bardzo.
- A dlaczego nie? - odpowiedział z uśmiechem - Przepustka nie będzie trwać wiecznie. - mimo żartobliwego tonu, mówił całkiem poważnie. Miał zamiar wykorzystać czas ze skrzydlatym najlepiej, jak się tylko dało. Znał ciągoty biomecha do wszelakich używek i choć nie był chemikiem, by produkować dlań specjalne środki bojowe, potrafił zadbać o stały dopływ tego jednego i uniwersalnego otumaniacza, jakim był alkohol. By jednak zachować pozory kultury i by nie zakończyć wieczoru zbyt wcześnie, wziął whiskey, która naturalnie w jego oczach była trunkiem szlachetniejszym niż wódka, zmuszającym go do stonowanego raczenia się. Otrzymawszy swój przydział uniósł go lekko do góry, w niemym toaście za ich ponowne spotkanie, zanim upił łyk. Odwrócił się bokiem do lady, zwracając się twarzą w stronę przyjaciela. Wiedział, że słucha, mimo skupienia na szklanej tafli ekranu. Rozejrzał się lekko - nikt nie patrzył bezpośrednio na nich, rozmowa mogła być prowadzona swobodnie, bo barman miał świętą zasadę puszczania wszystkiego mimo uszu. - Na pewno widziałeś ich więcej ode mnie - stwierdził pogodnie, ignorując na moment wspomnienie o panienkach, bo to budziło w jego pamięci niedawne wydarzenie... - ale liczyłem, że pochwalisz się tymi fantastycznymi kadrami, które wykonujesz w wolnym czasie... - prowokował go celowo. Nie miał nic przeciwko tej pasji, bo Shinra naprawdę miał ogromny talent, ale niestety nie widział w tych obrazach tyle ile on. Zdawał sobie jednak sprawę z fascynacji skrzydlatego, liczył więc, że w ten sposób pomoże mu się skupić na rozmowie. Miał w końcu dla niego jedną wiadomość dobrą, a drugą... drugiej nie miał. Mimo ogromnego zaufania, jakim go darzył, niedawne wypadki z pewną Łowczynią wolał pominąć, zepchnąć na bok i liczyć, że na rauszu nic nie podkusi go, by wydobył je na światło dzienne. A nawet jeśli, to zapewne dlatego, że rundę zakończą w mieszkaniu Ivo, jak to czasami się zdarzało, a wtedy problemy z otwieraniem się publicznym zostaną wyeliminowane.
- Nie widziałeś się jeszcze z Coral, prawda? - rzucił niewinne pytanie, które miało stanowić wstęp do dalszej rozmowy. Nie był pewien, jak zareaguje na jego pomysł, lecz miał nadzieję, że nie będzie naciskał. Bo powody nieuchronnie prowadziły na tematy, których nie chciał poruszyć. Takich jak... dwukrotne darowanie łowczyni życia. Nawet jeśli za pierwszym razem to nie on technicznie jej darował, to fakt, że jej nie zastrzelił od razu się liczy... prawda? - Bo gdyby tak było, pewnie sam zacząłbyś temat od jej projektu... - pozostawił temat w zawieszeniu, czekając, aż Kotetsu zareaguje. Wiedział, że małżeństwo z inżynierką istniało tylko na papierze i w teorii, co w efekcie prowadziło do prawdziwie kuriozalnych sytuacji, tak samo jak wiedział, że jeśli Coral dowie się, że Shinra wrócił do miasta, to najprawdopodobniej stanie się to przy następnej wizycie Bergssona w jej laboratorium, dawno po tym, jak skrzydlaty na powrót zaszyje się w głębi Desperacji.
Spojrzał na whiskey trzymaną w dłoni i upił solidny łyk, patrząc, jeśli to możliwe, w oko towarzysza.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.17 13:42  •  Pub. - Page 13 Empty Re: Pub.
Pokręcił głową udając, że wcale nie widzi mi się taki rozwój wypadków. Dobrze wiedział, że jeżeli od razu po jego przerzuceniu przez mury zaczną pić, to przepustka tym bardziej skończy się szybciej, niżeli by tego chciał. Czas przy dobrej zabawie ucieka jak woda przez palce, zanim na dobre obudzi się z upojenia, ktoś rzuci hasłem, że ma wracać. Skoro jednak jego bagaże nadal siedziały przy wjeździe, nie miał nic lepszego do roboty. Oddali mu tylko telefon i klucze, a cała reszta trafiła na dodatkowe kontrole, człowieka nie mogą trzymać w izolatce w nieskończoność, ale torby mogą.
- Rany Julek, może dałbyś mi poczuć się przez moment jak człowiek, zamiast spisać się znowu jak zwierzę? Zatęskniło mi się za widokiem ludzi bez dodatkowych odnóży. - przełknął swoją porcję bez czekania na odpowiedź. Tylko się droczył, prędzej czy później i tak wróci do siebie krokiem chwiejnym i zamaszystym zwiedzając jednocześnie prawy i lewy chodnik. Mógł tak zrobić. Raz na jakiś czas kiedy nie był żołnierzem pozwalano mu na więcej, niżeli zwykłemu szeregowemu. Nie każdy idiota pozwala zamontować sobie w kręgosłupie rdzenie pod wielkie mechaniczne skrzydła.
- A co? Chciałbyś żebym Ci przywiózł jakieś macki na pamiątkę? - zakpił z radosnego tonu kumpla odnośnie napotkanych wymordowanych. Nic fajnego, a trzeba się śmiać, żeby nie wzbudzać grozy, tyle że jeśli staje się twarzą w twarz z jakimś chodzącym ni to trupem ni człowiekiem z kolcami jak jeż, to wina nieco rzednie. Nawet jemu po tylu latach nie uśmiechało się negocjować w bestią, która nie jest postrzelona co najmniej dziesięć razy w samą głowę.
Przesunął palcem po ekranie przechodząc płynnie do swojej najcenniejszej galerii. Prędzej trafi do więzienia za swoje zamiłowanie niżeli za cokolwiek innego. Gdyby ktoś dowiedział się, że obsesyjnie fotografuje Desperację i wnosi jej cząstkę w mury, znalazłby się taki co i jego by sprzątnął. Widok zdjęć był przeznaczony dla wąskiego grona odbiorców, które w gruncie rzeczy składało się najczęściej tylko z niego samego. Odgrzebał jednak kilka znośnych fotografii przedstawiających panoramy tamtejszych gór i podsunął telefon pod nos Ivo.
- Tylko nie leć w lewo, chyba że jarają Cię widoki sekcji ghula. Paskudztwo, trzy razy rzygałem, a tylko otworzyli mu brzuch zanim wyszedłem. - rzucił niby dla żartu, ale w jego słowach mało kiedy nie czaiła się gdzieś jakaś niewielka nawet doza prawdy. Tym razem nie kłamał, złapali jednego bydlaka i rozkładali go w wielkich kombinezonach ochronnych. Jemu pozwolili wleźć, bo się napraszał, ale musiał stać z boku i udawać, że rączki ma przed sobą. Zrobił kilka zdjęć i uciekł, śmierdziało jak topielec sprzed roku.
Ułożył łokcie na blacie i oparł podbródek o dłonie oczekując jakiejś oceny swoich fotograficznych umiejętności. Zdjęcia były jak dzieci, albo się je chwali, albo się o nie nie pyta. Zadane kolejno pytanie wywołało konsternację na jego twarzy.
- Coral? A. - zmrużył powieki i utkwił wzrok w suficie szukając czegoś usilnie w zakamarkach swojego umysłu. - Na bogów, stary. Jeszcze nie śpieszy mi się do grobu, lepiej żeby nie wiedziała, że jestem w mieście.
Przechylił szklankę przy ustach topiąc swoje złe myśli w alkoholu. Chciał mieć przyjemność z tej przepustki, a nie stresować się jeszcze bardziej niż podczas misji za murami. To był ten rodzaj stresu, którego cholernie nienawidził. Uciekał i wcale się z tym nie krył, rodzina i związki nie były dla niego, ale ktoś kiedyś powiedział, że trzeba. No więc dla świętego spokoju... a potem uciekła za mury i nie czuł potrzeby wracać do tego etapu w swoim życiu. Fragment o projekcie zainteresował go jednak.
- Jakiego projektu? Odkurzacz z rurką wsysającą wirusa? - Zakpił.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.17 14:52  •  Pub. - Page 13 Empty Re: Pub.
//MG czuwający nad lokacją.
- Uwaga proszę państwa, przez następne dwie godziny mamy happy hours na mocniejsze alkohole za okazaniem przepustki i legitymacji S.SPEC!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.12.17 16:58  •  Pub. - Page 13 Empty Re: Pub.
- Tylko jeśli będzie naprawdę trudny do zabicia. - zripostował kpinę przyjaciela, na temat trofeów. Wymordowani nie byli dla Ivo jakimś obcym, niezrozumiałym tworem, z którym nigdy nie miał styczności, wręcz przeciwnie, swego czasu zdarzało mu się często z nimi walczyć. Było to jednak pewien czas temu, w mieście zawsze było więcej do roboty, rebelianci podgryzali podstawy Władzy dzień i nocą, stosując bardzo bezwzględne metody, jak np. wysadzanie autobusów pełnych dzieci wracających ze szkoły. Na wspomnienie tego dnia, brwi żołnierza ściągnęły się na chwilę, lecz ułamek sekundy później już się rozpogodził, gdy Shinra przesunął telefon w jego stronę. Pochylił się nad ekranem, wpatrując się w zapierające dech w piersiach krajobrazy, ani chybi wykonane z lotu skrzydlatego. Widoki jednocześnie piękne ale i przerażające, ukazujące schowanemu za bezpiecznymi murami eliminatorowi ogrom zniszczenia, jakiego kiedyś doznały tereny Japonii. Słońce wschodzące nad popękaną od suszy ziemią wyglądało niesamowicie, tak samo jak tamten kadr ze zrujnowaną aglomeracją, jedyny, który zawieruszył się między górskimi krajobrazami - to chyba było Limbo... Zastanowił się na chwilę, tak, w ten sposób nazywano to miejsce. Podobno niewielu uszło stamtąd z życiem. Uwagę Szweda przykuł samotny wieżowiec, opleciony przez pnącza różnego typu. Postukał palcem delikatnie w szkło - Założę się o skrzynię tego co tu mamy w szklankach, że nie zrobisz zdjęcia tej ruiny z bliska. - prowokował kumpla ze złośliwym uśmiechem. Wiedział, że to niebezpieczna zabawa, ale podejrzewał, że po solidnej dawce chemii, Shinrze jest to głęboko obojętne, a wyzwanie, to wyzwanie. Kolejne kadry, tym razem wybitnie górskie, przedstawiające groźne rozpadliny, widok z półki skalnej czy ze szczytu wzbudziły w nim uznanie dla talentu skrzydlatego. Miał dobre oko.
- Będę milczał jak trup. - mruknął, z ciekawości przesuwając palcem w lewo, ujawniając makabryczne szczegóły, którymi cechował się ghoul. Podniósł tylko brew do góry i czym prędzej wrócił do normalnych obrazów. Popił niesmak, który pojawił się w jego ustach. Blaszak miał rację, było przed czym go ostrzegać. Przesunął telefon po blacie z powrotem do właściciela, po czym upił kolejny duży łyk, bo zostało zadane dość istotne pytanie.
- Nie-e... - mruknął, patrząc w bok, na pozostałych klientów - Mechaniczne wszczepy do mięśni... - nagły atak kaszlu i kolejny łyk - które mają mi wprowadzić, jak skończą debatować nad tym jak to zrobić i wreszcie coś zaprojektują. - skinął na barmana i jak tylko szklanka została napełniona, zamoczył usta, dobitnie pokazując przyjacielowi, że nie jest w stanie odpowiadać. Nie wiedział jak on może na to zareagować. Jego cyborgizacja była przykrą konsekwencją wypadku, w którym zginęła Soda i to nie była decyzja, którą podjął od razu po wyjściu ze szpitala... Jak zareaguje na to, że Ivo z własnej woli będzie wprowadzał sobie metal do ciała? Dlatego na obecną chwilę wolał nie patrzeć mu w oczy.
Z tego też powodu, gdy usłyszał zawołanie barmana, drgnął zaskoczony. Właśnie lustrował wzrokiem najbliższych bywalców i nie było wśród nich żadnego Speca, a przynajmniej żadnego, którego on znał... Czyżby byli aż tak rozpoznawalni, że nawet w cywilu widać po nich żołnierski styl bycia? Propozycja wydała się jednak kusząca, gdyby nie pełna szklanka w ręce, pokazałby właśnie legitymację za cenę zniżki.
- Co za szczęście - mruknął do kumpla, jakby zupełnie nie przejmując się tym, co właśnie powiedział - że happy hours wypadło w tym czasie, kiedy tu wpadliśmy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.12.17 18:56  •  Pub. - Page 13 Empty Re: Pub.
Łeb wymordowanego dzika nad kominkiem? Rogi Minotaura w sypialni i ikra rybiej dziewoi na śniadanie? Shin raczej nie bawił by się w nicy z tych rzeczy, pamiątek po ofiarach nie chciał, nie wypadało chyba babrać się w trupach zawirusowanych wiedząc, że kiedyś byli ludźmi. Do tego jeszcze sam wirus, dla bezpieczeństwa strzelali z daleka, dwa razy żeby upewnić się co do śmierci ofiary i pozostawiali wszystko w rękach odpowiednich służb.
Doświadczył nieco wszystkich tych niedogodności związanych z badaniem ciał, kiedy kazano mu przywdziać wszystkie te dziwne ubrania chroniące przed zakażeniem. Gdyby miał chodzić tak ubrany na misje, należałoby mieć dwie pary tak nośnych skrzydeł i jeszcze jeden kręgosłup zdolny to wszystko utrzymać w kupie.
- Heee? Rzucasz mi wyzwanie, miastowy pudlu? - syknął na kumpla, ale nie miał zamiaru być szczerze agresywnym, raczej po prostu się z nim droczył, jak zwykle z resztą. Poza tym wcale nie rzucał bezpodstawnych obraz, dla niego każdy spec pracujący w murach miasta był takim trochę pieskiem królowej, bezpieczny za betonowymi ścianami, gotowy rzucić się na bidnego, jednego przeciwnika w sforze wychuchanych yorków i zaszczekać go na śmierć. Poza granicami miasta role się odwracały, dopiero wtedy dało się poczuć po co są tak ostro szkoleni od kiedy tylko przekroczą próg akademii.
Kwestie zdjęcia przemilczał, odwrócił się na bok widząc, do czego Ivo zmierza. Nie miał ochoty psuć sobie dzisiaj smaku, szczególnie że mieli sobie trochę popić. Wstyd, gdyby zaczęło mu się chcieć rzygać kiedy nie skończył nawet jednej szklanki. A trudno byłoby iść przez pub i krzyczeć jednocześnie: halo halo, nie rzygam bo jestem słaby, tylko dlatego że kumpel mi tu świeci zdjęciami z sekcji zwłok. Niektórzy pewnie byliby zanadto zainteresowani takimi obrazami.
Spojrzał więc gdzieś na bok, kiedy szwed krzywił się na widok dziwnej zawartości brzucha ghula. Spis dań zdawał się nieco bardziej interesujący od paskudnie złożonych pikseli. Dowiedział się nawet, że serwują tu trzy rodzaje spaghetti, w tym jego ulubione, z dużą ilością żółtego sera.
- Kelneeer, jedną dużą carbonara z podwójnym serem poproszę! - machnął ręką w górze nie czekając aż ktokolwiek do niego podejście. Głos miał na tyle donośny, że chyba słyszało go całe piętro i para w toalecie. Skoro miał pieniądze, to mógł je wydawać jak tylko chciał, a w domu nie czekał pyszny obiadek, w domu czekał brud, kurz i rachunki, które zawsze płacił do tyłu.
Przechylił znowu szklankę i wysłuchiwał czarnowłosego. Nie od razu zorientował się o co chodzi. Właściwie od początku do końca uznał jego słowa za wyznanie czegoś innego. Wszczepy do mięśni? Ulepszenie ciało w taki sposób? To jeszcze było nic, gdy w grę wchodziło zastąpienie całych członków.
- Poproś ich jeszcze o operację noska, bo Sonoda mówiła, że jak się uśmiechasz, to Ci się robią dziwne zmarszczki wokół niego. - skomentował w sposób jak zawsze zaczepny, ale dalsze komentowanie przerwało mu nagłe ogłoszenie wydobywające się zza lady i następujące po nich słowa kumpla.
- Tę twarz rozpoznają już wszędzie. - odpowiedział, poprawiając zamaszystym gestem włosy. Spoważniał jednak po sekundzie. - A tak poważnie, to jak dla mnie trochę podejrzane. Nie wolisz się przenieść w inne miejsce?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.17 0:58  •  Pub. - Page 13 Empty Re: Pub.
Żadna z tych rzeczy nie sprawiłaby mu satysfakcji, Ivo nie był bowiem osobą, która dekorowałaby swoje mieszkanie członkami cial wymordowanych, zwłaszcza, gdyby samodzielnie ich nie zabił. Robić tego natomiast nie miał zamiaru, bo żadne rozkazy w tym momencie nie pchały go poza miasto, a on z natury nie był człowiekiem, który polowałby na mutantów dla zabawy. Zabijanie nie było dla niego świetną zabawą, tylko brudną i psychicznie wyczerpującą pracą. Owszem, był w tym dobry, ale musiał taki być, by osiągnąć stanowisko eliminatora, do którego dążył tylko i wyłącznie z jednej przyczyny, o nazwie M3. Chciał ochronić w ten sposób wszystkich bezbronnych i niewinnych mieszkańców miasta, a nawet kilku z tych winnych, ale nie do końca szkodliwych społecznie. Babrał się więc w przemyśle śmierci, ale ani nie sprawiało mu to satysfakcji, ani nie przysparzało radości. Tak więc łeb minotaura nad kominkiem odpadał, chociażby z tego powodu, że nie miałby się czym zrewanżować. Miałby wyłupić oko Łowcy? Odciąć dłoń przywódcy rebelii? Może skrzydła jakiegoś krypto-anioła, który siedział w mieście cicho jak trusia, licząc, że nikt go nigdy o przepustkę nie zapyta? Jakoś tego nie widział - Shinrę podniecała chemia, nie krew.
Chociaż tak między Ao a prawdą, to ucięcie dłoni przywódcy rebeliantów musiałoby zaskarbić sobie uznanie Koteczka, niezależnie od tego, jak bardzo zgryźliwy czy złośliwy w tym momencie chciałby być. Była to kolejna cecha ich relacji - mimo tego, że znali się od kołyski niemalże i doskonale zdawali sobie sprawę z wzajemnych talentów a szacunek do drugiego wryty był w ich sercach głęboko, to nie zdołali powstrzymać chęci popisania się przed przyjacielem kolejnymi sukcesami. Metody i możliwości zmieniły się od czasu piaskownicy, ale nawyk pozostał i tak teraz w przypadku dokonania czegoś szczególnie trudnego lub niebezpiecznego, żaden z nich nie omieszkałby się pochwalić. - A co, desperacki kurczaku, boisz się, że nie podołasz? - zripostował zaczepkę przyjaciela. Konsekwencją omówionej cechy było wzajemne podjudzanie się do podejmowania wyzwań, nawet jeśli byłyby one niebezpieczne. Przyjaźń, jaką do siebie żywili, nie przeszkadzała im we wspieraniu brawury i głupoty drugiego, dopóki cel był faktycznie tego warty. Właśnie dlatego Ivo próbował wmanewrować Shinrę w wyprawę na tereny Limbo, mimo, że o tym mieście duchów krążyły naprawdę groźne historie. Cóż, czemu by nie puścić w obieg kolejnej, tym razem ze szczęśliwym i jakże bezczelnie brawurowym zakończeniem?
Parsknął śmiechem na uwagę biomecha. Był to jedyny wyraz ulgi, która go ogarnęła, gdy okazało się, że przyjaciel nie będzie mu czynił wyrzutów, z powodu mechanizacji ciała. Co prawda byłaby to hipokryzja wysokich lotów, niemniej, miał do tego święte prawo jako człowiek, któremu wolno mówić głupoty. Ba! Ivo nawet przyjąłby jego krytykę na poważnie, uznając, że jako pół-maszyna, jego kumpel naprawdę wie co mówi. Skoro jednak przekuł wszystko co miał w głowie na tak łagodną złośliwość, Bergsson był bezpieczny. - O nim mówisz? - wskazał na swój nos z uśmiechem, na chwilę marszcząc go karykaturalnie - to on sprawia, że potrzebuję obrotowych drzwi do sypialni. Nie pozwolę ci go ruszyć. - dodał, szczerząc się jak głupi. Opanował się po kilku sekundach, gdy Koteczek zwrócił mu uwagę na coś, co powinien zauważyć od razu. Zareagował na to głębokim haustem, podczas którego wyzerował pozostałą whisky w szklance. Westchnął i rzucił do niego, wstając - Masz rację. Spadamy stąd. Ale teraz ty prowadzisz. - dodał, czekając, aż przyjaciel zapatuli się na powrót w warstwy ubioru. W tym czasie uregulował rachunki ich obu. Wskazał ochoczo drzwi wejściowe głową, ponaglając biomecha. Chyba nawet zbyt ochoczo. Daleko mu było do upojenia, ale dwie szklanki wystarczyły by kąciki jego ust wygięły się w większym uśmiechu niż zwykle.
Kiedy wyszli na zewnątrz, odezwał się z udawanym wyrzutem do Shinry - Chcę wsadzić sobie żelastwo do mięśni, a ty co? Nie zamierzasz mnie powstrzymać, Puszku? Nie boisz się, że ostatecznie skończę tak jak ty? - delikatnie kpiące przezwisko było daleko idącym skojarzeniem płynącym ze sposobu w jaki można przekręcić jego nazwisko, sposobu, którego czasami używał w myślach. Liczył, że kumpel skojarzy i doceni albo przynajmniej skojarzy.
Zaklął głośno, gdy owiał go zimny wiatr. Nie miał czapki, prawdopodobnie skończy się to przeziębieniem. - Masz ochotę na dalszą socjalizację się czy idziemy do mnie?

zt x2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Pub. - Page 13 Empty Re: Pub.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 13 z 13 Previous  1, 2, 3 ... 11, 12, 13

 
Nie możesz odpowiadać w tematach