Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 13 Previous  1, 2, 3, ... 11, 12, 13  Next

Go down

Pisanie 29.05.15 22:52  •  Pub. - Page 2 Empty Re: Pub.
Przyjął od Marcusa wodę i zaczął powoli i delikatnie obmywać pokrwawioną kończynę kobiety, aby nie pokaleczyć jej jeszcze bardziej. Wystarczająco wiele ją dziś spotkało, a on nie miał powodów, by zadawać jej dodatkowy ból. Lecz przyszedł mu do głowy pomysł, który mógł teraz zrealizować. Nie zamierzał kolekcjonować krwi każdej napotkanej osoby, ale tych wyżej postawionych mógł przeanalizować w swoim laboratorium i dowiedzieć się o ich genetycznych słabościach. Wyjął więc plastikowy woreczek i pobrał mniej niż pół litra krwi do swoich badań. Następnie kontynuował operację. Dwie, teleskopowo rozkładane rury z wytrzymałego tworzywa, które miał w swojej torbie, posłużyły do unieruchomienia kończyny – przywiązał ją dodatkowo do boku kobiety aby mieć pewność, że nie ruszy się ani o centymetr.
Skupił się teraz na rozcięciu na czole. Ono akurat nie sprawiło mu problemów. Przemył, oczyścił i zaszył zakrzywioną igłą bez żadnej filozofii. Przecież jeśli Caroline ma umrzeć, to nie od tej rany. Zerknął niżej. Noga też nie była w najlepszym stanie.
Jakim cudem to przeoczyłeś?
Nie miał pojęcia. Rozciął nogawkę jej spodni i przyjrzał się ranom postrzałowym i tej ciętej, z której również krew ciekła bynajmniej nie powoli.
- Moglibyście chociaż w skrócie opowiedzieć kto ją tak urządził i dlaczego. – stwierdził na głos, przygotowując środki do dezynfekcji i narzędzia chirurgiczne – Ta ręka nie jest najgorszą rzeczą, która jej się przytrafiła.
Zanim przystąpił do operacji, sprawdził oddech. Sklął się w myślach za to, że tego wcześniej nie zrobił. Czyżby niezwykłość tego wezwania sprawiła, że zapomniał o podstawowych elementach pierwszej pomocy? Na szczęście rannej, oddech był. Słaby, ale jednak. Wrócił do nogi. Głęboka rana cięta i kilka kul tkwiących głęboko w udzie. Kiepsko. Duża szansa naruszenia ważnej tętnicy.
I teraz przydałby ci się twój specyfik.
Właśnie. Dlaczego nie zapyta najemników. Oni z pewnością mogą mieć kogoś takiego lub znać.
- Powiedz mi –odwrócił się ponownie w ich stronę i skierował słowa bezpośrednio do najemniczki – czy macie w swojej organizacji kogokolwiek ze zdolnościami regeneracji? Albo wiecie, gdzie taką osobę znaleźć? Znalezienie takiej osoby można potraktować jako dodatek do tej umowy. Zresztą – mruknął – nie potrzebuję go w całości. Wystarczy pół litra krwi. Do badań.
Czyżby wyszczekał za dużo? Marcus przecież nie wiedział, co Ikar planował sporządzić w swoim laboratorium. Chyba, że Yuu mu powiedziała. Ale szczerze w to wątpił. Więc uchylenie rąbka tajemnicy mogło go zaskoczyć.
Wrócił do nogi. Oczyścił ranę, wycinając niektóre zbędne fragmenty poszarpanej tkanki, przemył, zaaplikował proszek przyspieszający gojenie się ran i rozpoczął zszywanie. Ścieg za ściegiem, rana zmieniała się w cienką kreskę. Woda w misce stawała się coraz mocniej czerwona, wraz z upływem życiodajnej cieczy z ciała wiecznej. Skończył szyć. Wytarł to miejsce jeszcze raz.
Teraz kule. Rany zdecydowanie były poszarpane, i opuchnięte. Amunicja pistoletowa nie była bardzo śmiertelna, trochę ich oszukał, obawiając się bardziej o swój błąd. Zbyt blisko, cholera, tętnic. Nawet nie nacinał i nie poszerzał ran by sprawniej wyjmować pociski. Włożył do pierwszej z nich szczypce i rozwarł, rozpychając dziurę, ale nie rozrywając tkanek. Wyjął pocisk i oczyścił ranę. Przemył, wyrównał brzegi. Zaszył lekko, wszak kula była brudna, zawsze istnieje ryzyko zaropienia rany. Wówczas powinno się prędko otworzyć jej drogę ujścia. Nie… Pierwszy ścieg nie mógł być ciasny.
Powtórzył proces z kolejnymi dwiema ranami. Sprawdził oddech. Wciąż jest. Wciąż słaby.
Zmęczony usiadł na chwilę obok nieprzytomnej.
- Musi mieć stały dostęp do świeżego powietrza. Jej oddech już jest ledwie wyczuwalny, obawiam się, że może być z nią jeszcze gorzej. Zrobiłem co w mojej mocy, więcej dzisiaj, teraz nie zrobię. Mogę do niej zaglądać co jakiś czas, ale skoro to twoja knajpa – zwrócił się do Marcusa – to jesteś tu częściej. Po prostu daj znać, jeśli będzie się pogarszało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.15 15:09  •  Pub. - Page 2 Empty Re: Pub.
Przytaknął na prośbę Jarv i podszedł do biurka żeby wyciągnąć z niego coś do pisania i kartkę, kiedy usłyszał Blighta.
Ze stoickim spokojem wręczył przedmioty Jarv i usiadł z powrotem na swoje miejsce.
- Większość szkód spowodowała maszyneria fabryki, nastąpił niespodziewany wybuch, jeden z kabli w moich ładunkach zaliczył spięcie po trafieniu go nożem i wysadził w powietrze część sprzętu. Resztę ran można przypisać głównie mi, ale nie ma co się dziwić skoro byliśmy po dwóch stronach frontu. - Powiedział na spokojnie odpalając fajkę, po czym skupił się na wytłumaczeniu Jarv drogi.
- Kiedy osoba, z którą będę miał rozmawiać będzie już w M-3, niech zadzwoni pod ten numer - Powiedział wręczając jej wizytówkę. - Spotkam się z nią od razu, ewentualnie potem przyjdziemy tutaj jeżeli będzie w stanie mi na tyle zaufać. - Dodał po chwili.
Zastanawiał się czy wspomnieć jej o tym, że wszelakie nadajniki nie działają na tym terenie poza jedną częstotliwością, ale ta należy do Łowców i ich sojuszników, a ci jeszcze nimi nie zostali.
Zauważył jej wątpliwości wymalowane na twarzy kiedy trzymała w ręku maskę.
- Wybacz, ale nie mogę się dać oskalpować, choć to zapewne byłoby korzystne w przekonywaniu rządu - Powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy po czym ulał odrobinę krwi ze świeżych ran na maskę. - Ich naukowcy powinni ją przebadać i zdobędą potwierdzenie, że maska należała do któregoś z Łowców, a przynajmniej znajduje się na niej krew jednego z nich, może to chociaż odrobinę ci pomoże.
Zwrócił uwagę na Blighta i jego starania, miska już dawno przybrała kolor czerwieni, więc zabrał ją i wymienił wodę, chciał żeby miał jak najlepsze warunki.
Kiedy zobaczył, że medyk jak zwykle sprawnie wykonał swoją robotę, podał mu rękę aby pomóc wstać i wręczył szklankę z alkoholem.
- Jak zawsze świetna robota, powinienem zrobić z ciebie swoją prawą rękę - Powiedział spokojnym tonem i poklepał go po ramieniu. Dzięki temu Yuu stanowczo będzie poza celownikiem, Smoki zapewne będą sądzić że to właśnie Sleipnir jest najwyżej w hierarchii.
Kiedy usłyszał zalecenie o świeżym powietrzu od razu zgasił peta i otworzył okno, musiał zadbać o swojego zakładnika najlepiej jak mógł.
- A zatem, moja droga, gotowa do drogi? Mam jeszcze trochę rzeczy do załatwienia a ty zapewne nie chcesz tracić niepotrzebnie czasu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.15 10:32  •  Pub. - Page 2 Empty Re: Pub.
Zaczęła notować kluczowe podpunkty umowy. Inteligentnie nieczytelne pismo. Żeby było mniej banalnie - w jednym z języków europejskich. Z autopsji wiedziała już, że tutejszym więcej czasu zajmuje rozszyfrowanie alfabetu łacińskiego, niż kanji. Notes niby nie był strategiczną bazą informacji, ale im mniej wie reszta, tym lepiej.
Wzięła od Łowcy wizytówkę, przyjrzała się jej.
Uniosła oczy na mężczyznę.
Profesjonalizm pierwsza klasa, co?
Włożyła kartonik między strony notesu.
Odezwał się medyk.
Osoba ze zdolnościami regeneracji, co?
A już miała sobie iść.
Wyraz twarzy był ostatnią rzeczą, która by to zdradziła, ale mała Järv zaciekawiła się.
Badania?
Spojrzała na drugiego Łowcę, zamknęła notes i schowała go do wewnętrznej kieszeni kurtki.
- Mamy kogoś takiego.
Włożyła ręce do kieszeni i zbliżyła się parę kroków w stronę medyka.
- Ale to zamówienie nie będzie potraktowane jako dodatek. To materiał na kolejną umowę.
Uważne spojrzenie na medyka.
Kilka sekund zastanowienia.
- Ponadto - korzystne byłoby poznanie celu tych badań.
Czyli nie lekarz, a naukowiec.
W dodatku obracający się w okół całkiem zajmujących tematów.
W kwestii tej umowy mogłaby się wypowiedzieć.
Szefostwo szefostwem, ale swoją krwią rozporządzać będzie sama.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.15 22:24  •  Pub. - Page 2 Empty Re: Pub.
Chwycił podaną mu szklankę i upił łyk. Alkohol popłynął w głąb jego gardła, podrażniając je, ale w pewien sposób pozwalając mu się odprężyć. Przyjrzał się grze światła, załamującego się na granicy cieczy i uśmiechnął się lekko, słysząc słowa najemniczki. Więc ta krew była dla niej cenna, tak? Nie wejdzie jako warunek dodatkowy, muszą wyłożyć kolejne karty na stół. Westchnął. Cóż, skoro nie można inaczej…
- Potrzebuję jej do opracowania specyfiku wspomagającego błyskawiczne leczenie ran. Skoro chcesz dla niej osobną umowę, określ swoje warunki. – spojrzał na nią wyzywająco, czując ironię tej sytuacji. Ostatnio też znajdowali się na pozycji patowej i brak wsparcia przeważył na jego niekorzyść. Dlatego teraz spodziewał się wszystkiego, nawet tego, że ranna wstanie i zacznie walczyć, choć wiedział, że to niemożliwe.
Ale teraz miał obok Sleipnira.
Jego uwaga zdekoncentrowała go i wprawiła z zdumienie. Prawa ręka stratega? Prawie się zakrztusił, ale opanował przełyk w porę, by nic nie dać po sobie poznać. Jeśli Marcus zdoła ustanowić taki precedens, na pewno nie pozostanie to bez echa. Łowcy się wściekną, że byle przybłęda osiąga wysokie stanowisko w tak krótkim czasie. Z drugiej jednak strony, nie mógł odmówić. I nie chciał. Musiał więc pokazać całej reszcie, że to nie kontakty, a prawdziwe zasługi stoją za awansem. Będzie ciężko.
Uśmiechnął się do niego kątem ust, jak to miał w zwyczaju czynić.
- Dzięki. – rzucił, po czym skupił się na kobiecie przed nim – Jeśli specyfik zadziała jak należy, myślę, że nie będzie problemu w dostarczeniu wam kilku sztuk z każdej partii produkcyjnej. – tu zerknął na Sleipnira, szukając jego aprobaty. Bądź co bądź, on nie mógł ustalać nic ze Smokami bez zgody wyżej postawionych ludzi w hierarchii. Było to logiczne, ale utrudniało negocjacje. – To moja oferta zwrotna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.06.15 21:25  •  Pub. - Page 2 Empty Re: Pub.
Skrzyżowała ręce i wpatrzyła się w twarz medyka. Chwilę namyślała się w milczeniu.
Wyjęła notes, zapisała coś.
Spojrzała na naukowca.
Znowu się zastanowiła.
- Jeśli się uda, trzydzieści procent produkcji będzie należeć do Drug-on.Ponadto, na bieżąco będziesz nas informował o postępach... - szalg, zapomniała imienia - Łowco. Dostarczymy materiały. Powiedzmy - w ciągu miesiąca, jeśli projekt się przyjmie. W razie potrzeby - zapewnimy regularne dostawy krwi do badań. Tej kwestii osobiście dopilnuję.
Na chwilę zamilkła, lustrując Łowcę.
- Jakakolwiek próba oszukania nas, zerwania umowy, czy też jej nagięcia będzie równoznaczna z jej natychmiastowym unieważnieniem i konsekwencjami w postaci interwencji ze strony windykatorów Drug-on - wyrecytowała - Ale zdajesz sobie z tego sprawę. Nie tolerujemy dłużników.
Przestąpiła z nogi na nogę.
- Nie zmienię swoich warunków. Zgadzasz się na nie? - lekko przekrzywiła głowę, patrząc na niego uważnie.
Gdyby udało się nawiązać taką współpracę, sama mogłaby wyciągnąć z tego korzyści. Ale żeby zabierać się za sprawy osobiste, musiała wiedzieć, czy można ufać Łowcom.
Oczywiście, że nie.
Ale czy można im tymczasowo zaufać w kwestii badań nad regeneracją.
Trzeba czasu.
I zgody tego tutaj.
Oraz pozwolenia szefostwa.
...Chociaż to ostatnie dałoby się ominąć, w razie potrzeby. Jednak działanie na własną rękę było dużo bardziej ryzykowne i na dłuższą metę - nieopłacalne. Wydajniej jest pracować w grupie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.06.15 23:54  •  Pub. - Page 2 Empty Re: Pub.
Udało się. Najemniczka zgodziła się, przypieczętowała układ. Postawiła własne warunki, były one jednak do zaakceptowania bez zwłoki, Ikar czuł rosnącą euforię. Chciał otrzymać tę krew jak najszybciej, odkurzyć laboratorium, wprawić w ruch dawne nawyki i wyuczone procedury. W pewien sposób brakowało mu ich. Spojrzał na kobietę i uśmiechnął się.
- Myślę, że te warunki są do zaakceptowania, choć nie ja muszę to ocenić. – spojrzał znacząco na Sleipnira, by wypowiedział się w tej kwestii. Jako strateg miał chyba władzę by zawierać układy, zwłaszcza te, które będą miały minimalnie negatywny wpływ na organizację. Jakkolwiek na to nie patrzyć, najemnicy przyjaciółmi łowców nie byli i raczej nie będą, wiec dozbrajanie ich nie było najmądrzejszą rzeczą pod słońcem. Z drugiej jednak strony, korzyści dla samych rebeliantów były znaczne, zwłaszcza w obliczu braku świeżych sił. Kiedy człowiek jest na wagę złota, wszystko, co go ratuje, staje się priorytetem.
- Powiedzmy, że miesiąc od otrzymania dostawy powiadomię was o postępach prac, a po osiągnięciu pożądanego efektu partia zwrotna nie powinna przyjść później niż trzydzieści dni. Transportem jednak powinniście zająć się własnoręcznie. Dostarczymy towar pod mury, a stamtąd wy go odbierzecie. – Blight zachował kamienny wyraz twarzy. Dobrze wiedział, że w ten sposób zrzuca odpowiedzialność na Smoki i wszelkie wpadki związane z utratą ładunku będą ich winą. Pociągnął łyk ze szklanki trzymanej w dłoniach. – Mógłbym poznać twoje imię? Wolałbym wiedzieć, na kogo się powołać w razie problemów.
Chciał stąd wyjść, zostawił swoje obowiązki tylko na chwilę i pacjenci mogą potrzebować jego interwencji, lecz musiał poczekać na werdykt Marcusa, a gdyby był niepomyślny, spróbować go przekonać.
- Wasi windykatorzy nie będą mieli pretekstu do interwencji. Nie zamierzamy nagle zrywać umowy, ani próbować was oszukać, bo to mogłoby okazać się nieopłacalne na dłuższą metę.
Nagle Blight zaczął się zastanawiać, czy Yuu Kami spełniła jego prośbę i zaczęła szukać regeneracyjnej krwi u DOGSów. Jeśli tak, nie byliby w pełni zależni od dostaw najemników, za to związaliby się silniej z gangiem. Jeśli nie, będzie musiał z nią wkrótce pomówić, o ile ona nie dopadnie go wcześniej. Zawsze lepiej było zapewnić sobie dostawy z dwóch niezależnych źródeł, na wypadek nieoczekiwanego zwrotu akcji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.06.15 15:34  •  Pub. - Page 2 Empty Re: Pub.
Nie był zbyt przejęty ich rozmową, myślał o kolejnych krokach, które musi poczynić i szukał najkorzystniejszych wyjść, miał stanowczo za dużo teraz na głowie.
Z zamyślenia mimo wszystko udało się go wyrwać, na szczęście dla niego wręcz w idealnym momencie żeby wyłapać kontekst.
trzy z dziesięciu butelek przypadałyby w ręce smoków, jeżeli DOGS zażyczą sobie tyle samo to niewiele pozostanie dla nich samych.
No cóż, utarguje drobną zmianę dzięki czemu jeżeli gang pójdzie na taki sam układ to zyskają choć odrobinę więcej.
- 25 procent i sprawa załatwiona. Co do umowy to osobiście będę nad nią sprawował pieczę, nie musisz się więc martwić o to, że zostanie nagle zerwana z naszej strony. - Powiedział stonowanym głosem i dopił resztę trunku znajdującego się w szklance.
Wyrecytowana formułka brzmiała znajomo i wiedział, że nie jest tylko czczym gadaniem, jeżeli coś pójdzie nie tak to mają na głowie całkiem nieprzyjemnych sukinsynów.
Podniósł się mozolnie z fotela i powolnym krokiem podszedł do Jarv.
- A zatem? Te 5 procent stanowczo nie zrobi wam dużej różnicy, a będzie to dobry krok w stronę wzajemnego zaufania, nie sądzisz? - Zapytał i wyciągnął przed siebie rękę.
Uściśnij ją kobieto i miejmy to w końcu za sobą, potrzebuję się spotkać z twoim przełożonym najszybciej jak to możliwe więc tego nie przedłużajmy, jedyne co sobie myślał patrząc jej prosto w oczy, zapewne nietrudno będzie jej to wyczytać z jego.
Po ubiciu interesu wyciągnął swój telefon i podał go Jarv.
- Wpisz się jeżeli jest taka możliwość, jeżeli nie będę mógł skontaktować się z twoim przełożonym to będę próbować z tobą, dobrze wiemy jak to jest na Desperacji.
Po odebraniu telefonu wysłał wiadomość na ostatnio używany numer i po chwili usłyszał pukanie do drzwi, wszedł ponownie ten sam człowiek, który wcześniej przyniósł im medykamenty.
- William, powierzam ci naszego gościa, zostaje u nas na noc. Zadbaj o to żeby miała dostęp do świeżego powietrza i w razie zmiany jej stanu niezwłocznie mnie powiadom. Proszę. - Powiedział cicho, ale wyczulone uszy smoczycy na pewno wszystko słyszały.
Po upewnieniu się że jego pracownik zrozumiał wszystko, zamknął drzwi i z nieukrywającym zmęczeniem zapytał.
- Czy jest coś jeszcze co musimy przedyskutować, czy możesz już ruszać do swojego przełożonego?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.06.15 20:18  •  Pub. - Page 2 Empty Re: Pub.
Własnoręczny odbiór towaru. Ale spod murów. O to chodziło. Przedzieranie się przez labirynt M-3 byłoby problematyczne i niewygodne. Desperacja to mniejsze piwo. Paradoksalnie.
Przytaknęła mu nieznacznie i dalej stała nieruchomo, słuchając słów naukowca.
Podać imię, co?
Milczała, nie odrywając wzroku od Łowcy.
Kontynuował.
Windykatorzy nie będą mieli roboty. Piękne założenie. Każdą umowę zawierało się z takim radosnym postanowieniem. Niestety życie jest mniej poukładane, niż można by sobie życzyć.
Kiedy skończył mówić, parzyła jeszcze przez chwilę.
- Järv. - rzuciła w odpowiedzi na poprzednie pytanie.
- 25 procent i sprawa załatwiona. Co do umowy to osobiście będę nad nią sprawował pieczę, nie musisz się więc martwić o to, że zostanie nagle zerwana z naszej strony.
Pięć procent?
Powoli obróciła się w stronę Sleipnira i westchnęła ze zniecierpliwieniem.
Nie słuchał?
Rzuciła mu przeciągłe spojrzenie i uścisnęła dłoń Łowcy. Przytrzymała ją przez chwilę w żelaznym uścisku.
Atmosfera na moment stała się odrobinę cięższa.
- Trzydzieści. - zawiesiła na nim dalej spokojne, ale bezkompromisowe spojrzenie i po kilku sekundach puściła dłoń.
Nie.
Nie zmieni warunków.
Przemilczała problematyczną kwestię używania telefonu. Jej sprzęt z reguły leżał odłogiem w siedzibie, używany bardzo sporadycznie. W tym momencie zapewne tworzyła się na nim nowa, kilkumilimetrowa warstwa kurzu. Ale to nieważne.
Wpisała swój numer i oddała aparat ważniejszemu Łowcy.
Chwila ciszy.
Pukanie.
Jakiś mężczyzna.
No tak. One.
Musi pamiętać, żeby o niej też wspomnieć szefowi.
Tyle roboty. Szlag by to.
- Czy jest coś jeszcze co musimy przedyskutować, czy możesz już ruszać do swojego przełożonego?
Też miała już dość pogaduszek. Kontakt z klientem to nie jej działka. Chyba, że chodzi o ostateczne spotkanie. Ale to już inna dyscyplina.
Kilka sekund na zastanowienie.
Schowała notes.
- To wszystko.
Kilka kroków w stronę wyjścia.
Zatrzymała się z ręką na klamce i kątem oka spojrzała jeszcze raz na naukowca.
- Ciekawy projekt, Łowco. Oby ci się udało.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z jego planem, będzie to równocześnie problem i przywilej. Ale była ciekawa. W końcu coś nowego.
Na chwilę zawiesiła na nim wzrok. Pusta otchłań czarnych ślepiów. Ledwie zauważalne ogniki zaintrygowania.
Nacisnęła klamkę i wyszła.
Teraz wystarczy trafić do siedziby.
Naciągnęła kaptur na głowę.
I przyjąć na klatę gorycz porażki.
Ciężkie kroki w końcu ucichły. Opuściła knajpę.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.07.15 17:13  •  Pub. - Page 2 Empty Re: Pub.
Już nic nie stało mu na przeszkodzie, był wolny. Układ wejdzie w życie, kobieta będzie tu pod opieką ludzi Sleipnira, a Blight wreszcie odkurzy retorty w laboratorium. Był dobrej myśli nawet pomimo niebezpiecznego spięcia pomiędzy oczekiwaniami najemników, a decyzji stratega. A skoro wszystko zostało powiedziane, Ikar nie był już zainteresowany rozmową. Zyskał to, czego potrzebował.
Kiedy kobieta wyszła, zwrócił się do Sleipnira.
- Skoro wszystko ustalone, to wracam do szpitala, sprawdzę przy okazji stan Kami. Kilka rad co do poszkodowanej: Jeśli rany zaczną ropieć, to macie mnie wezwać, jeśli nie, to trzeba poprawić ściegi na ciaśniejsze i pilnować wymiany opatrunków co kilka godzin najlepiej, a minimum raz dziennie. Jeśli się obudzi, to wezwijcie mnie albo Liselotte, jeśli nie, to prawdopodobnie się już nie obudzi.
Z tymi słowami, Blight dopił trunek pozostały w szklance i wyszedł. Zostawił w środku swoją torbę lekarską, na wszelki wypadek, żeby najpotrzebniejsze lekarstwa były blisko rannej. Sam miał taki zestawów kilka i nie było to dla niego wielką stratą, zwłaszcza, że wystarczyło, że przypomni o niej Marcusowi.
Unikając kamer po drodze oraz patroli S.SPEC, dotarł do siedziby łowców. Skierował swe kroki w stronę laboratorium, miał bowiem jeszcze dużo pracy przed sobą, zanim dotrą do niego składniki.

ztx2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.07.15 0:25  •  Pub. - Page 2 Empty Re: Pub.
[Żeby nie było, tu już się zupełnie inna fabuła dzieje]

Jak zawsze wszedł do knajpy od tyłu, nie lubił pokazywać się z gośćmi swoim klientom, zwłaszcza, że bywały tutaj różne osoby. Jeszcze ktoś dziwnym trafem by rozpoznał jedną z osób, które przyprowadzał i szlag by trafił niejedną rzecz.
Jak zawsze przywitał krążących wokół pracowników i posłał Fay na górę pierwszą, sam najpierw potrzebował znaleźć Williama. Na szczęście nie musiał szukać go daleko więc szybko przekazał mu informacje na tyle cicho, że na pewno pozostało to między nimi.
- Bądź pod telefonem, gdyby ktoś o mnie pytał - nie ma mnie. Gdyby ktoś chciał się spotkać - Nie ma mnie. Dobrze wiesz kto stanowi wyjątki i w jakich sprawach możesz nam przeszkodzić - Powiedział poważnym tonem, ale po chwili spojrzał w oczy swojemu podwładnemu i dodał kilka słów. - Wiem że mogę na ciebie liczyć, z góry dziękuję.
Po uściśnięciu ręki swojego starego przyjaciela, ruszył na górę po marmurowych schodach i zaczął przeszukiwać własne kieszenie.
W końcu znalazł klucze, już przeklinał w głosie samego siebie myśląc, że zostawił je na biurku w organizacji.
Po otworzeniu drzwi przepuścił Fay pierwszą, po czym dokładnie zamknął je za sobą na zamek, zapalił światło, a rolety spuścił do samego końca.
Mimo wszystko w popołudnie zawsze było tutaj za dużo słońca, a na dodatek mieli dzięki temu więcej prywatności i mniej wścibskich oczu na sobie, co stanowczo zadowalało jego paranoję.
Pozwolił się rozsiąść jego nowemu szpiegowi kiedy sam sięgnął do gabloty po karafkę zdobioną z tyłu pikującym jastrzębiem, lubił być otoczony tym znakiem bez głębszego powodu, po prostu lubił pamiętać komu jest wierny.
A wierny był tylko i wyłącznie organizacji.
Kiedy jednak pomyślał o charakterystycznym znaku Łowców, przypomniało mu się, że sam będzie musiał swój znak poprawić, niejedna szrama zdążyła sprawić, że znak stawał się coraz szpetniejszy i mniej rozpoznawalny.
Jednak to jest coś czym zajmie się kiedy będzie miał wolną chwilę, czyli zapewne nigdy.
Wyciągnął dwie szklanki z półki znajdującej się w dębowym stole, przykrytym na samym środku małym, czerwonym obrusem, pod którym oczywiście znajdował się kolejny znak jastrzębia, można powiedzieć, że powoli popadał w zafascynowanie tym znakiem, jednak każdy kto wie czym on jest stanowczo by to zrozumiał.
- Oh, zapomniałbym, przecież nie jesteśmy tutaj sami. - Powiedział poważnym tonem i wstał z grobową miną, po czym skierował się do swojego biurka.
Chwilę w nim grzebiąc wyciągał po kolei różne rodzaje noży, scyzoryków, a nawet pistolet.
Kiedy jednak sięgnął dna, wyciągnął.. krakersy. Tak, dokładnie te krakersy, które są zmorą każdego Łowcy wyruszającego na misję. Krakersy, które wypełniały ich żołądki od stuleci.
Jednym ruchem wrzucił z powrotem wszystkie urokliwe elementy do szuflady i zamknął ją na klucz.
Lekkie drgawki utrudniały mu otworzenie opakowania, ale po chwili jednak udało mu się heroicznie zwyciężyć z plastikiem oplatającym twarde niczym diamenty kwadratowe smakołyki.
Gdyby tą kwestie wypowiedział na głos to stanowczo "smakołyki" otrzymałyby gigantyczną dawkę sarkazmu, ale tego fretka nie wiedziała.
Przesunął nimi po stole i z uśmiechem odezwał się do futrzanej sznurówki.
- Smacznego, maluchu - Po tych słowach jednak skierował wzrok na swojego głównego gościa. - Dla nas mam za to dobry trunek, mam nadzieję, że nie czujesz się zawiedziona? - Zapytał ze zmęczonym już uśmiechem na twarzy.
Stanowczo potrzebował się napić po tej ilości roboty, którą już zdążył wykonać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.07.15 0:49  •  Pub. - Page 2 Empty Re: Pub.
Chociaż zmiana miasta po tak wielu latach spędzonych w rodzinnych okolicach nigdy nie jest prosta, to Fay czerpała nad wyraz ogromną przyjemność z poznawania nowych miejsc. Wszystko było dla niej tak obce, momentami tak nierealne, że nawet wchodząc do z pozoru zwykłej knajpy i to na dodatek od zaplecza, przystanęła na chwilę pozwalając sobie na chłonięcie widoku. I dokładne zapamiętywanie wszystkiego, co znalazło się w zasięgu jej wzroku. Kiedy Marcus wysłał ją na piętro weszła powoli, krok za krokiem na zawsze utrwalając w pamięci wystrój i architekturę wnętrza. Tym większą radość sprawiło jej wejście do nowego pomieszczenia, gdyż biuro mężczyzny zapierało dech w piersiach. A przynajmniej tym, którzy wiedzieli jak ważnym symbolem był zdobiący niemalże wszystko jastrząb.
Fay usiadła przy stole, pozwoliła Churchillowi zsunąć się z ręki prosto na blat, a sama pozbyła się ciążącego swetra. Fretka zaczęła z uwagą krążyć dookoła, próbując przyzwyczaić się do nowego otoczenia. I wtedy właśnie Marcus wpadł na pomysł tak idealny, że zwierzę momentalnie postawiło uszy, z uwagą kierując swój wzrok prosto w stronę "wystawy" z szufladową bronią. A dokładniej - w stronę krakersów.
- To chyba twój szczęśliwy dzień - Fay zaśmiała się pod nosem, jednocześnie kierując swój wzrok w tą samą stronę, co Churchill. Z tą różnicą, że w tej chwili krakersy interesowały ją najmniej. Uważnie, choć wciąż subtelnie i nienachalnie, obserwowała każdy nawet najmniejszy ruch towarzysza, czując coraz większą ochotę na odkrycie jego charakteru w jak najkrótszym czasie. I wszystko szło dobrze, dopóki nie zwróciła uwagi na walkę z krakersami. Odwróciła wzrok ukrywając nieco zbyt ciepły uśmiech.
Kiedy przekąska dla najmniejszego z trójki trafiła na stół, Churchill wręcz oszalał z radości. Podbiegł do nich z takim entuzjazmem, jakby w jego żołądku panowała posucha od przynajmniej tygodnia, przy okazji zadrapując Fay w lewą rękę. Nie do krwi, ale idealnie w poprzek cieniutkiej blizny.
- Nie zapomnij podziękować - burknęła w stronę zwierzęcia, cofając podrapaną dłoń ze stołu.
Kiedy Marcus dołączył na spokojnie do Fay z alkoholem w ręku, posłała mu spojrzenie tak wdzięczne, że aż żal byłoby odmówić jej poczęstunku.
- No nie wiem. Ten trunek musi być naprawdę dobry, żeby mnie powstrzymać od kradzieży posiłku tej niewychowanej łasicy - zachichotała mimochodem, chociaż ostatnie słowa wypowiedziała tak surowo, niczym matka karcącą własne dziecko. Cholera, jaki ona miała dziś świetny humor!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Pub. - Page 2 Empty Re: Pub.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 13 Previous  1, 2, 3, ... 11, 12, 13  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach