Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Miejsce akcji: Eden (sala balowa)
Czas akcji: 26/27 grudnia 2497 roku
Postacie: Samael (Natalie) i Hex

Nie każdy anioł musi być święty... [Samael - Hex] Bp_wzg_var_wnet_001

Sala balowa utrzymana jest w kolorach bieli i błękitu. Z okazji balu, przyozdobiono ją wstęgami i świątecznymi ozdobami. Parkiet wykonany jest z jasnego drewna, a lekko niebieskie ściany upiększają białe, wypukłe wzory. U szczytu wysokiego, białego sklepienia wisi duży kryształowy żyrandol.
Na lewo od wejścia, we wnęce, wzdłuż ściany są ustawione stoły bogato zastawione jedzeniem. Naprzeciwko wejścia znajduje się scena, na której swoje miejsce zajęła orkiestra złożona z najbardziej utalentowanych aniołów.
W prawym rogu stoi wielka, pięknie przystrojona choinka.

____________________________________________________

Samael niespiesznie wkroczyła na zapełnioną aniołami salę. Już na korytarzu było słychać grającą muzykę i nietrudno było się natknąć na rozweselone anioły.
Cieszmy się, to przecież święto narodzenia pańskiego. Taa, jasne. Tylko po co świętować to właśnie w taki sposób? Ach no tak, ludzie... i anioły lubią spędzać czas na biesiadowaniu. Głupi zwyczaj. Tańce i śpiewy, wszechobecny tłum i hałas. Jak można tego nie lubić? No kurczę, można.
Anielica nie była zachwycona tym, że i ją wplątano w tą całą szopkę. Nie przepadała za tłumem, ale skoro chcieli... Zgodziła się wpaść na moment, ba nawet odpowiednio się ubrała. Kij z tym, że pod "piękną" sukienką miała założone zwykłe ubranie. Nikt przecież nie musiał tego widzieć. A jeśliby ktoś spróbował, to miałby znacznie większe zmartwienie na głowie, niż jej strój. Każdą normalną osobę zainteresowałaby bardziej utrata oczu, niż jakieś tam spodnie.
Kostucha westchnęła, przyglądając się tańczącym sylwetkom. Stała tak w progu jeszcze przez chwilę, po czym wmieszała się w tłum.
Nie miała na razie ochoty na miotanie się po parkiecie, więc swoje kroki skierowała do najbliższego stołu z przekąskami.
Hmm. Wino. Miejmy nadzieję, że jakieś dobre. Może jeszcze się upiję i zabawa okaże się całkiem niezła.
Zaśmiała się w duchu do swoich myśli i wzięła do ręki butelkę. Zmarszczyła czoło.
Na prawdę nie mogą tu mieć normalnego trunku? Zawsze znajduję tylko produkty z kaukaskiego granat. A gdzie normalna winorośl ja się pytam?! Przecież widziałam ją niedawno...
Potarła czoło i usiadła na pobliskim krześle. Przysunęła sobie kieliszek i napełniła go do połowy winem, po czym odstawiła butelkę na wcześniejsze miejsce i zabrała się za kosztowanie wina.
Kilka metrów od siebie usłyszała jakieś podszepty, ale nie przejęła się nimi zbytnio. Nie znała tych aniołów. Kojarzyła ich tylko z widzenia. Mieli coś do niej? Mogli podejść i porozmawiać. Tak długo, jak tego nie robili, nie zamierzała się tym przejmować.
Mimowolnie jednak wytężyła nieco słuch, by zrozumieć o czym rozmawiają. Mimo najszczerszych chęci, nie potrafiła chyba tak po prostu wszystkiego ignorować.
Ehh. Nic ważnego.
Wzruszyła ramionami i wzięła kolejny łyk wina.

Wygląd:


Ostatnio zmieniony przez Natalie dnia 03.04.15 19:41, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

This status Q is not a punishment,
But now it feels... Like Home...


Dostał zaproszenie? Owszem, mimo iż było to przyjęcie tylko i wyłącznie dla aniołów. Chyba już nikt nie pamięta o osobach takich jak on. To w sumie nie jest dziwne...
Oni już niemal wymarli. Hex może być równie dobrze ostatnim, pozostałym przy życiu członkiem rasy Dżinów. Co się stało z resztą jego pobratymców? Zginęli? Uwięzieni w lampach? Zaharowali się na śmierć, dzięki swoim "Panom", dla których mieli być jak bracia, pracujący ramię w ramię, nie niewolnicy? Ech...
Nie, nie czuł się źle. Nie czuł się przygnębiony, poirytowany, zaniepokojony, wściekły czy w jakikolwiek inny sposób. Był... Zawiedziony? Może przywykł?
Nie...
Ta nienawiść... Tak... Nienawiść. Ona rośnie w nim. Głęboko w jego sercu i duszy zakorzeniona jest nienawiść. Nie wobec rasy aniołów. Nie wobec Boga. Wobec wiary. Ta wiara to jeden, wielki stek bzdur! Podobno aniołowie mieli być orędownikami słowa Boga, posłańcami... Nie. Mordercami. Zabijającymi. Własnych. Braci. I. Siostry. A on to widział...
W niebie...
Śmierć...
Morderstwo...
Widział krew... Widział ciało... Pamiętał jego głos... Wciąż go pamięta... Wciąż pamięta tą sytuację jak to, co widzi przed oczyma. Wciąż pamięta to ziarno zwątpienia, jakie zasiano w jego sercu... W jego umyśle... W jego duszy...
Przyszedł? Owszem, przyszedł. Kiedy jednak inni mieli raczej jaskrawe, radosne stroje, on przyszedł niemal jak w żałobie. Jego standardowa marynarka i koszula były całkowicie czarne, podobnie jak i spodnie oraz kapelusz. Jedyne co biło tutaj inną barwą od czerni, to złote oczy, cera, której nie utrzymywał jednak złotego koloru, złote skrzydła u stóp, oraz zielone włosy. Tylko to go odróżniało od cienia...
Cienia jakim się czuł.
Nie. Nie może tego ukazać. Nie może pokazać swojego zwątpienia! Jest wciąż tym samym Hexem, dżinem, ich wiernym sługą!
- Hej, Dżinie! Od kiedy na ten bal wpuszczają służalczy ród?!
Zatrzymał się, przeciskając między ludźmi, gdy usłyszał to wołanie za sobą. Anioł? Zaiste. Nieskazitelny blondyn w pięknym stroju, na którego widok zapewne połowa żeńskiej populacji wyrzuciłaby w jego stronę bieliznę...
Ale jednak nad głosem musi popracować, przynajmniej w chwilach takich jak ta, czyli rzucanie pogardliwymi komentarzami.
- Dżinie! Do ciebie mówiłem! Odwróć się! - Czy inni aniołowie to słyszeli? Widzieli? Owszem. Któryś zareagował? Nikt. To było chyba dla nich normalne, prawda? W końcu to tylko sługa. Można nim poniewierać wedle woli, a póki nikomu nie przeszkadza, będą tolerować jego obecność.
Odwrócił się, powoli, spoglądając spod kapelusza na mężczyznę, z delikatnym, acz wyraźnym uśmiechem na swojej twarzy.
- Czemu się uśmiechasz!? Zadałem ci pytanie, odpowiedz na nie. - Hex przekrzywił lekko kapelusz tak, by anioł mógł ujrzeć pełnię jego oblicza. Oblicza, na którym tkwił niemal wyzywający, szydzący uśmiech i spojrzenie.
- Jestem tutaj, aniołku, albowiem wiem kiedy nie odpowiadać na pytania, kiedy nie mówić. Pozwól więc że nie odpowiem na twoje.
- Więc milcz, i wynoś się z mojego wzroku. Twoja obecność sama w sobie niszczy nastrój tego miejsca.
Szybki, taneczny zwrot na pięcie i Hex zaiste bez słowa się oddalił z zasięgu wzroku anioła, przystając gdzieś przy ścianie w pobliżu stołu biesiadnego. Nie czuł się tu dobrze, ale co zrobić? Skoro poprosili o przyjście...
Jak mógł odmówić? W końcu jest ich sługą...

Trochę dziwny ten post, gomen ._.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Samael spokojnie popijała swój napój, gdy jej uwagę zwróciła jakaś sprzeczka na parkiecie.
Dostrzegła ubranego na czarno mężczyznę i jakiegoś anioła o blond włosach, który z całą pewnością nie wyrażał się miło względem swojego rozmówcy.
A temu co znowu odwala?
Skupiła na nich całą swoją uwagę. Zdołała usłyszeć częste wzmianki o Dżinie. Blondyn mówił to tak, jakby miała to być jakaś obelga względem zielonowłosego.
Huh. Kolejny debil, który uważa się za lepszego.
Sam wbiła w białą postać swoje nienawistne spojrzenie. Na prawdę nienawidziła osób, które uważały się za ważne, bo się kimś tam urodziły. No dobra, sama nieraz zachowywała się jak bufon, ale nigdy nie potraktowałaby tak kogoś tylko dlatego, że został stworzony jako pomocnik.
Co za różnica? Anioł, Dżin, człowiek czy wymordowany? Gdzie my żyjemy, żeby kogoś dyskryminować ze względu na urodzenie? Ach no tak. Mamy tu przecież szlachtę i poddanych.
Zaśmiała się gorzko.
I że niby ktoś taki miałby być mi równy albo i lepszy? No nie sądzę. Megaloman, który wyżej...
Odchrząknęła. To powiedzenie zdecydowanie do niej nie pasowało. Nie powinna się w ten sposób wyrażać. Nawet we własnej głowie. Miała przecież jeszcze trochę kultury.
Już chciała wstać od stołu i bez ceregieli wpakować się do tego jednostronnego potoku obelg, gdy na jej rozczarowanie, cała akcja dobiegła końca.
Pocieszył ją przynajmniej fakt, że ubrany na czarno osobnik nie zachował się jak popychadło i nie zaczął z podkulonym ogonem przepraszać za samo swoje istnienie.
Straciła go na chwilę z oczu. Zniknął jej gdzieś w tłumie.
Ehh. A szkoda...
Ponownie skupiła swoje spojrzenie na niemiłym aniele. Nie zamierzała mu tak łatwo odpuścić. W jej głowie już czaił się plan, jak utrzeć nosa nadętemu koledze.
Wepchnęła nogę głębiej pod stół.
Tyle cienia powinno wystarczyć. No to zaczynamy.
Powoli przejęła władzę nad ciemnością, z którą się stykała. Niby od niechcenia, zaczęła ją formować i już po chwili, między nogami tańczących zaczęła błądzić cienista macka. Światło rzucane przez diamentowy żyrandol, tworzyło wystarczająco dużo cieni, by anioły nie zwróciły większej uwagi na jej twór. Tym bardziej, że na razie jej dzieło nie było materialne.
Gdy zdołała już dosięgnąć nóg swojego celu, odczekała na dogodny moment i kazała swojemu cieniowi podnieść się z podłogi  oraz zmaterializować. Anioł w tym czasie zabawiał jakieś dwie młode damy i skierował swe kroki w stronę kelnera, by podać paniom szampan. W tej chwili macka się zmaterializowała i blondyn "z gracją" przewrócił się na mężczyznę trzymającego tacę, po czym wylądował na ziemi przy akompaniamencie tłuczonego szkła i upadającego metalu. Nie trzeba też wspominać, że jego piękne ubranie było teraz zalane alkoholem.
Kostucha zachichotała i schowała mackę z powrotem pod stół.
- Masz za swoje megalomanie - mruknęła i rozglądając się dyskretnie.
Dwa najbliżej niej siedzące anioły zmroziły ja ganiącym spojrzeniem.
- No co? - zapytała, jak gdyby nie miała pojęcia o co chodzi.
Odwróciła głowę i oto ujrzała koło siebie zielonowłosego, którego przed chwilą starała się pomścić.
Podniosła brew zaskoczona i niewiele myśląc, nalała drugi kieliszek wina. Ponownie się odwróciła i wyciągnęła rękę z nim w kierunku mężczyzny.
- No cześć - zaśmiała się przyjaźnie. -Ale się dzisiaj dobraliśmy kolorystycznie... - Spojrzała po ich ciemnych strojach.
- Nie sądziłam, że ktokolwiek w Edenie poza mną gustuje w czerni. Jestem Samael, a ciebie jak zwą? - Ponownie przyjaźnie się uśmiechnęła.
W jej głowie zaczęła pojawiać się nadzieja, że może ten wieczór wcale nie będzie aż taki okropny.
- Czego chciał ten dupek na parkiecie? - Kiwnięciem głowy wskazała mężczyznę podnoszącego się z podłogi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie ma po co się rozpisywać na temat reakcji ze strony blondwłosego anioła, który zaraz po lądowaniu z wściekłością podniósł się i rozejrzał wokół, jakby szukał winowajcy - i zapewne winę by zrzucił na Dżina, w końcu czy ktokolwiek inny mógłby mieć z tym problem? Nie znajdując Hexa lub innej, podejrzanej osoby w tłumie najwidoczniej gdzieś się zmył, pewnie nie chcąc znosić "hańby" poplamionego stroju. Zaiste, hańba. Ciekawe ile razy ten świetlisty, biały ubiór był zbrukany krwią...
Niewinną, szkarłatną, delikatną i jasną krwią. Z pewnością nie raz, widać ze już ma doświadczenie w tej kwestii i plamy z nieoczekiwanych płynów mu przeszkadzają, heh.
A zielonowłosy? Nie mając co robić, przyglądał się istotom wokół siebie i przed sobą. Nie było trudno, nie będąc wciągniętym w tą dekadencją atmosferę wyczuć, a także zauważyć że ktoś bawi się jedną ze swoich mocy. Szybko wytropił spojrzeniem zarówno nienaturalnie poruszające się wiązki ciemności, jak i po takowych osobę, która prawdopodobnie nimi manipuluje. Nie było ciężko ją spostrzec zresztą - spośród innych, jaskrawych kreacji wyróżniała się swoim cienistym blaskiem, na swój sposób... Uwodzącym, w pewnej mierze. Miał wrażenie że już gdzieś ją widział, lecz nie miał pewności...
Nie tak długo jak ich spojrzenia się nie spotkały. Musiał zauważyć że jej "grze aktorskiej" brakuje wielu detali i dociągnięć, choćby nie było potrzeby odpowiadać na te spojrzenia w sposób tłumaczący się. Olanie tego, lub odpowiedź poprzez mimikę byłaby bardziej adekwatna, dużo mniej ukazywałaby spięcie. No nic... Hex raczej szkoły teatralnej otwierać w planie i tak nie ma, więc w tej kwestii nie ma aż takiego problemu.
Na jego twarzy wybił się wyraz zaskoczenia, gdy z napełnionym przed sekundą kieliszkiem wina odwróciła się ku niemu, chcąc mu takowy przekazać. Nie zastanawiając się, ani nie patrząc na reakcji osób wokół - bez żadnych ceregieli czy problemów zbliżył się, pochylając nieznacznie, co by nie miała problemu w zadzieraniu głowy ku górze i patrzeniu na niego.
Początkowo nie pochwycił kieliszka z jej dłoni, pozwalając jej mówić, tak długo aż nie spytała o jego imię. Wtedy też przyjął kieliszek z winem prawą dłonią, obejmując palcami delikatnie szkło, by następnie natychmiastowo pochwycić lewą dłonią jej rączkę, i złożyć delikatny pocałunek na wierzchniej części dłoni w geście szacunku, niemal przyklękając przed nią. Na twarzy tkwił mu delikatny, acz wyraźny uśmiech, gdy po tym geście podniósł się nieco wyżej, wypuszczając jej dłoń z własnej.
- Tylko my, z osób wokół znamy gustowne piękno czerni. Witam i przepraszam że nie odpowiedziałem od razu, nie nawykłem do przerywania innym, zwłaszcza jeśli są uczynnymi istotami. Zwę się Jenevier, ale... Jeśli mógłbym prosić, wolę byś mówiła mi Hex, o ile to nie będzie zbyt duże spoufalenie. Będę zaszczycony Pani szczodrością. - Uchylił delikatnie kapelusz u końcu swoich słów, po czym poprawił go na swojej, zielonowłosej czuprynie i upił duszkiem mały, koneserski łyk wina. Hm... Miał w ustach lepsze. Serio, miał lepsze, to nie jest niczym solidniejszym, niż przedmiotem do zwykłego upicia się i popadnięcia w alkoholiczne rozluźnienie. Idealne by ten "bal" zmienił się w anielską orgię, tsh.
Gdy nastąpiło pytanie o osobę znajdującą się jeszcze niedawno w pewnej odległości od nich, która była wyraźnie urażona obecnością Hexa, Dżin bez większego namysłu wzruszył delikatnie barkami, a z jego ust wyrwało się nieznacznie, subtelne westchnienie.
- To jeden z aniołów powstałych "ludzkimi metodami", poprzez akt cielesny anioła i anielicy, skalany piętnem człowieczeństwa, i tak jak człowiek... Pełen tych samych grzechów. W tym wypadku pychy, bo choć miał okazję zobaczyć możliwe że ostatniego Dżina, to woli wciąż pamiętać o tym, że powstali oni jako pomocnicy aniołów... Jest tu takich więcej. Ludzkich aniołów. - Kwitując tą wypowiedź, skończył kieliszek wina jednym, solidnym łykiem. Chcąc nie chcąc z uśmiechem oblizał wargi, albowiem... Poprostu tak zachciał. Wciąż jest Dżinem, jego naturą jest humor i bycie "awangardowym", śmiesznym. I taki jest i Hex.
- Pragnę zauważyć że jeśli Panienka obawia się pokalania reputacji w oczach takich jak on, powinna zakończyć rozmowę ze mną zanim się zaczęła. Jak wspominałem - jest tu ich więcej. Mam pamięć do was, wiem którzy z was powstali z wieczystego ognia, a którzy z ulotnych pragnień. Miło jest jednak spotkać osóbkę taką jak Panienka. - Uchylił kapelusz z szacunkiem ponownie. Albowiem czemu nie? Zaiste szanował osoby takie jak ona...
Szkoda że już ich było mało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Właściwie, nawet nie starała się udawać, że to nie za sprawą jej złośliwych cieni, jasnowłosy wylądował na podłodze. Nie zawsze była miła i wszyscy o tym wiedzieli. Anioły, które zwróciły uwagę na jej wybryk były już przecież przekonane, że to za jej sprawą wydarzyła się ta "niemiła sytuacja". Nie warto było udawać, że nie wie, o co im chodzi. Zamiast tego, zastosowała typowy trik przyłapanego rozrabiaki "ale o co chodzi?" poparty przerysowanie zdezorientowaną miną. Nie wstydziła się swojego uczynku. Zrobiła to, co uważała za słuszne. Zbrodniarzowi należała się kara. Zniewaga za zniewagę. Kij z tym, że znowu mieszała się w czyjeś sprawy. Zabawne, że to właśnie osoba jej pokroju chciała tu nauczyć kogoś szacunku do drugiej osoby.
Choć może miało to jakiś sens. W końcu, ona szanowała ludzi. Tych, którzy na to w jej mniemaniu zasługiwali. Nie była do nikogo uprzedzona... zazwyczaj. Zawsze wolała najpierw sprawdzić z kim ma do czynienia, zanim formułowała sobie na jego temat jakieś zdanie. Oczywiście, zawsze zauważała jakie pozory sprawia ta osoba, ale starała się podchodzić do tego neutralnie. Niestety, zdarzało jej się też szybko wyrabiać sobie na czyjś temat opinię. Zwłaszcza, jeśli zrobił coś, co w jej mniemaniu zasługiwało na potępienie, jak na przykład okazany tutaj brak szacunku dla drugiej osoby. Ci, którzy nie traktowali dobrze innych, nie zasługiwali, by traktowano dobrze ich. Samael uwielbiała utrudniać takim ludziom życie.
Patrzyła na Dżina z przyjaznym wyrazem twarzy. Dopisywał jej w tej chwili humor.
Nieco zaskoczyło ją jego powitanie. Nawet tutaj mało kto całował ją w rękę na powitanie. W pierwszym odruchu, nieco się odsunęła, bo nie była przygotowana na nagły dotyk. Szybko się jednak opanowała i ponownie obdarzyła zielonowłosego miłym uśmiechem. Cóż, nie można było powiedzieć, by ten uczynek nie sprawił jej przyjemności. Mimo jej gadania o równouprawnieniu wszystkich ras, pozostało w niej coś z dawnej dumy związanej z wysokim urodzeniem.
Brakowało jej też nieraz starego, dobrego wychowania. Nawet, jeśli jej ulubiona dziewiętnastowieczna kultura była tylko opartym na pozorach stekiem bzdur. Miło było czasem poudawać, że świat jest lepszy niż w rzeczywistości.
Szkoda, że większość prawdziwych dżentelmenów już wymarła.
- Miło mi cię poznać, Hex - odrzekła i skinęła lekko głową. - Spoufalenie? Heh. Czy ten bal nie ma na celu zacieśniania więzów między mieszkańcami Edenu? W ten jeden dzień nawet ja mogę być miła. - Zerknęła w stronę parkietu. - Choć chyba już złamałam poniekąd swoje postanowienie - zaśmiała się lekko.
Zamilkła, gdy Hex zaczął jej tłumaczyć, kim była osoba, która straciła przed chwilą szacunek anielicy.
- Nefilim? - Powiedziała to bardziej do siebie niż do niego. Jego słowa wywołały w niej chwilową zadumę.
- To przykre, że coraz więcej aniołów odchodzi od swoich starych zwyczajów. Wszystko popada w ruinę. Świat się sypie, ludzie umierają, a ci, którzy mieli ich strzec wolą wtopić się w tłum i tak jak oni, zdążają do samozagłady. Może i Bóg miał rację. Wcale nie jesteśmy lepsi od ludzi. Może i jesteśmy nieśmiertelni i posiadamy swoje magiczne sztuczki, ale czym poza tym się różnimy? Teraz również my mamy materialne ciała. Kiedyś była to największa różnica między nimi, a nami. - Przerwała na chwilę. - To przykre, że osoba, która kiedyś zostałaby uznana, za największą hańbę anielskiego rodu, ośmiela się zachowywać jakby była członkiem wysokiej szlachty, której można tylko buty czyścić. Osobiście nic nie mam do osób takiego pochodzenia, ale boli mnie, kiedy zachowują się w taki sposób. To właśnie oni powinni najlepiej rozumieć jak to jest urodzić się "innym".
Westchnęła. Być może Dżin nie był osobą, której chciało się słuchać nudnych przemyśleć anielicy, ale cóż miał zrobić? Był tutaj, więc musiał jej grzecznie wysłuchać i ewentualnie zignorować jej gadaninę. Choć pewnie jego dobre wychowanie by mu na coś takiego nie pozwoliło.
Wróciła do rzeczywistości. Nie było co rozpaczać za czasami, które minęły ani za tym, jak denerwujące bywają zadufane w sobie młode anioły.
Uśmiechnęła się wesoło do Hex'a.
- Naprawdę sądzisz, że mogłabym się przejmować zdaniem kogoś, kto nie zasługuje na mój szacunek? - Jej mimika i ton, jakim to wypowiedziała wskazywały, że jest to pytanie retoryczne.
- Wierz mi, ludzie jego pokroju i tak nie mają do mnie szacunku. Z "niewiadomej przyczyny" po lepszym poznaniu mnie uważają się za wspanialszych i doskonalszych ode mnie. Doprawdy, nie ma się co przejmować takimi osobami.
Przeniosła spojrzenie na tańczące pary. Jej wzrok stał się jakby nieobecny.
- Bal. To tak bardzo w stylu aniołów. Świat się wali, Bóg robi sobie wolne, a oni udają, że nic się nie dzieje i wszystko jest wspaniale. Ciekawe kiedy w końcu wezmą się za coś pożytecznego. Heh. Najpierw będą musieli sami coś ze sobą zrobić, zanim będą w stanie pomóc temu splugawionemu światu. Ciemność i pustka. To nas wszystkich pochłonie, jeśli nikt nic z tym nie zrobi.
Nawet nie zauważyła, że wypowiada te słowa na głos. Mimo wesołej atmosfery tego miejsca, w jej sercu kryło się przygnębienie. Dziwny smutek wywołany mijającą świetnością tego miejsca. Nie wiedziała, skąd się jej wzięło na takie przemyślenia. Może coś było w tym okropnym anielskim winie?

/Huh. Przepraszam za zwłokę. Na pocieszenie masz moje dzisiejsze wypociny. Mam nadzieję, że cię nie zanudzę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czemu to zabawne? Czyżby Panienka coś przeskrobała w jakiś, poważny sposób, nie okazała szacunku gdy trzeba? Hm... Co zatem przeskrobałaś, ma droga, że to aż tak zmieniające postać rzeczy? Czyżby coś naprawdę ważnego? To aż dziwne że Hex, będąc dość poinformowaną osobą nie mógłby skojarzyć tego faktu...
Z drugiej strony warto nie zapomnieć o fakcie, że może być sklerotykiem. Często ma dość sporo na głowie, zarówno w kwestii dosłownej, jak i przenośnej, gdy każą mu pamiętać o tym lub o tamtym, zrobić to lub tamto, albo... Cóż. Poprostu myśleć za nich, heh.
Doprawdy? A co z upadłymi braćmi - demonami? Czy do nich też nie jest uprzedzona w żaden sposób? Bo Hex, jako osoba "pośrednia" na swój sposób, i nie będąca w pełni aniołem jest całkowicie obojętny na fakt nawet takiej rozbieżności rasowo-poglądowej. Sam w sumie zaczyna odczuwać chęci typowe dla... Cóż, upadłego. Ma ochotę przeklinać Jego, odejść, zniknąć, rozmyć się jak cień, ukryć się gdzieś między ludźmi, stać się... Tym, kim by tylko zapragną. Bez ograniczeń, nakazów, zakazów, rozkazów... Bez żądnych służalstwa pierzastych głów nad sobą... Bez ich dwulicowości, jadu jaki sączą ze swych ust między wierszami... Anioły... Anioły... Wedle ludzi istoty tego typu określane są jako cnotliwe, czyste, bez skazy, dobrotliwe i zawsze pomocne.
Och jak bardzo prawda może być odmienna od legend i powieści... To aż przerażające.
Nie zdziwił go fakt że osóbka mogła się poczuć zaskoczona jego sposobem powitania. Faktycznie był już dość "nieaktualny" i niecodzienny, ale nie zamierzał przez to się zmieniać. Zmieniał się na każde zawołanie wcześniej... Teraz, teraz co raz mocniej rysuje się jego własne "ja". Zrywa łańcuchy, odcina smycze, i zaczyna warczeć. Wystarczy czekać... Czekać aż ugryzie tą anielską, piękną, czyściutką dłoń, odgryzając ją, a potem spluwając z obrzydzeniem, czując paskudny smak jadu... Oczywiście, nie szufladkuje tak każdego anioła, ale to jego ogólny pogląd na większą część tej rasy. Nie są już tym kim byli... Ciężko się dziwić w sumie. Większość starych aniołów upadła na duchu, porzuciła swoją misję i ukryła się między ludźmi. A pozostali? Pozostali tylko zepsuci i gnijący...
Jednak zawsze istnieją wątki potwierdzające regułę, prawda? Taki ostał się tuż przed nim, i właśnie z nim rozmawia. Miłe uczucie, przyjemna odmiana, wcale nie ma zamiaru na nią w jakikolwiek marudzić.
Nie przerywał jej wypowiedzi, z uwagą słuchając jej słów. Kultura wymaga od innej osoby słuchania mówiącego, i nie przerywania mu bez naprawdę ważnego powodu. Kontakt wzrokowy też jest ważny, przez co złote oczy Dżina nie odrywały się od mówiącej Panienki. Nie, wcale nie gapił się obsesyjnie. I tak nie miał żadnego, lepszego punktu na który mógłby patrzeć, ale to swoją drogą.
- Wymarłych już nie uznaje się za takowych. - Rzucił dość grobowym tonem, od którego aż powiało chłodem w tych słowach. Jakby nie było - powiedział szczerą, nieobarwioną w nic, nie owiniętą w bawełnę prawdę. Jego rasa już wymarła...
Więc nie ma co szanować resztek. Niech zemrze do końca, prawda?
Pokręcił głową przecząco na jej pytanie, zaraz ruszając z wyjaśnieniami, przyjemnym, tłumaczącym tonem mówiąc. - Nie, Panienko. Nefilimi to synowie i córki człowieka i anioła. Owszem, tacy też tu są... Ale ja mówiłem o dzieciach aniołów, które po zejściu na ziemię zaczęły kosztować ludzkich rozkoszy... I akty takowej dokonywały ze sobą wzajemnie. Ech... Ze smutkiem muszę stwierdzić że prawdziwych aniołów ostało się mało. Zbyt mało. - Zbyt mało by coś zmienić, dodał w myślach. Powinien być radosny, uśmiechnięty, rozdawać radość wokół siebie, rzucać konfetti, śmiać się i robić jakieś pokazy...
Ale nie miał ochoty. Nawet Clown potrafi czasem popaść w depresję - a to porównanie idealnie pasowało teraz do Hexa.
Panienka jednak wydała się nie usłyszeć jego wyjaśnień, więc nie przerywał jej myślom, jakie wypowiadała na głos. Nie musiał nawet dziękować nikomu że tylko oni wzajemnie się słuchają - anioły zaczynają przejawiać typowo ludzką umiejętność - są głusi na głosy rozsądku. Tak... Dokładnie.
- Teraz to nie oni są "inni", lecz My, powstali z woli i ognia Pana. Teraz to My jesteśmy przestarzałą zakałą anielskiego rodu. - Cmoknął kącikem ust z dezaprobatą, ale to jedyne co mógł faktycznie zrobić. Mógł warczeć, mógł marudzić, mógł robić wiele...
Ale prawda jest brutalna - teraz to ich jest więcej. Oni są górą. Oni teraz ustalają prawa. A starzy aniołowie? Ci którzy nie upadli jeszcze, teraz już nawet nie próbują nawiązywać kontaktu z "nowym pokoleniem", kryjąc się z dala od niego. Nic dziwnego...
To pokolenie skazane na zniszczenie. Jak i cała ich rasa, która nie potrafi przeżyć nawet ułamka swojego życia bez ręki Pana, która prowadziła ich jak ślepe owce.
- Tak. - Odpowiedział bez zastanowienia, nawet wiedząc że to pytanie retoryczne. W końcu... Nawet istoty takie jak tamten osobnik są ciekawsze, ważniejsze lub bardziej "istniejące" w porównaniu do zielonowłosej skamieliny, prawda?
- A co w tobie poznają, Panienko? - Hex, czy ty naprawdę nie wiesz, czy tylko udajesz głupiego, by dowiedzieć się jak najwięcej? Hm... W sumie, to nawet dobre pytanie, prawda? Ciężko w nim stwierdzić kiedy działa "faktycznie", a kiedy gra. Dotarł już do takiego mistrzostwa, że nawet wykrywacz kłamstw by go nie przebił, hehe.
Nie umknęło mu że kobieta się ponownie zamyśliła, a jej myśli uciekły gdzieś daleko, najwidoczniej w jakąś czarną dziurę, w której tkwiły tylko mroczne i nieprzyjemne myśli. Nie przerywał jej, lecz gdy tylko na moment przerwała, zbliżył się i bez ceregieli - choć delikatnie - pochwycił jej podbródek pomiędzy kciuk a kostkę palca wskazującego i przekręcił ku sobie, by na niego spojrzała. - Samaelu, ma Droga Pani. Czemu twoje myśli są tak odległe i tak czarne? Nawet jeśli tu i teraz oni wszyscy nie potrafią nawet zauważyć podstawionej nogi - to nie są wszyscy, którzy żyją. Spójrz. Jesteś ty. Ja. A także i wielu innych aniołów, które wciąż dopełniają swojej myśli. Nie sądzisz że to nadaje jeszcze nadziei? - Uśmiechnął się uczynnie, mrużąc lekko oczy, co nadało mu nader przyjemnego wyrazu twarzy. Puścił jej podbródek i odsuną się lekko, by nie czuła za nadto i za mocno jego obecności. No a poza tym - jeszcze nie przeszli na Ty, by być tak blisko siebie, hehe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Samael znowu znajdowała się w swojej świątyni zadumy. Ostatnimi czasy coraz częściej zdarzało się jej do niej udawać. Być może to własnie dlatego coraz więcej osób nie chciało z nią spędzać czasu. czasami bywała przygnębiająca, a anioły nie lubiły się zamartwiać. Wolały żyć w swoim wyidealizowanym Edenie i udawać, że wszystko jest świetnie i w ogóle cudownie. Nie ma wymordowanych, nie ma plag, zaraz, apokalipsy. Co prawda, nadal starali się pomagać ludziom, jednak tych, którzy naprawdę się na coś przydawali, było coraz mniej. Większość wolała się skupiać na sobie.
Kostucha już wcześniej miała okazję zrazić do siebie sporo białoskrzydłych istotek. Można powiedzieć, że była dość charakterystyczną osobą w tym miejscu. Wielu zastanawiało się, jakim cudem nie należy ona jeszcze do grona upadłych.
Prawie każdy niegdyś słyszał o "wspaniałej Sa'el", jednej z pierwszych aniołów, która służyła samemu Stwórcy. Oczywiście, krążyło o niej wiele plotek, jak zawsze, jedne prawdziwe, inne nie. Według niektórych wierzeń, to ona była przyczyną wygnania pierwszych ludzi z Raju i była tą samą osobą, co jej brat Lucyfer. Właśnie dlatego nie warto było słuchać plotek. Była zbyt duża szansa, że są jedynie stekiem bzdur. Pewnie dlatego nikt nie wiedział, co się z nią dokładnie stało, po drugiej wojnie w Niebie. Podobno otrzymała jakąś straszną karę i zmieniono jej imię na Samael, ale ostatecznie nie została wyrzucona z Nieba. Był to jeden z niewielu razy, gdy okazała skruchę za własną pychę i żądzę władzy.
Bardzo się od tego czasu zmieniła. Niegdyś pełna dumy i dostojna, dziś wycofana, kryjąca się w mroku. Wolała trzymać się na uboczu, obserwować jak to wszystko popada w ruinę. Nie miała co ratować. Kogo? Tych, którzy nie byli tego warci i nie chcieli jej pomocy? Anioły, które równie dobrze mogły sobie same poradzić? Nie miała już siły, by spróbować coś zmienić. Czuła się odtrącona przez ten wyidealizowany mały świat. Jej również na swój sposób było coraz bliżej do zniszczonego świata ludzi. Tam jej nie znali. Tam mogłaby zostać uznana za jedną z nich.
A gdyby tak zstąpić do świata wymordowanych? Gdyby pomóc choć garstce z nich stanąć na nogi i nie pozwolić im się bardziej stoczyć? Może byłaby jeszcze szansa, by choć część z tych dusz uratować przed zagładą? Niee. Nie mogę tego zrobić. Złe rzeczy się dzieją, kiedy próbuję przejąć władzę. To sprowadzi na nich tylko jeszcze więcej bólu..
Spuściła oczy.
Śmierć. Moje przekleństwo. Wszędzie dookoła czai się śmierć.. i szaleństwo. Coraz więcej osób się mu poddaje. Panie, dlaczegoś nas opuścił?

Co prawda, usłyszała tłumaczenie Dżina na temat aniołów, które miał na myśli, jednak jej roztargnienie sprawiło, że zapomniała przyznać się do błędu, zanim zaczęła wylewać na niego swoje żale względem aniołów.
- Pewnie sam się kiedyś dowiesz, co jest ze mną nie tak, jeśli poświęcisz mi wystarczająco dużo czasu - odpowiedziała, pogrążając się w zamyśle, z którego wyrwało ją uczucie ciepłej dłoni na podbródku.
Poddała się jej i skierował swoje oczy z powrotem na Hexa.
- Nadzieja. Ciekawa rzecz. Ponoć umiera ostatnia. Wygląda na to, że ona jako jedyna nie będzie miała okazji mnie opuścić - uśmiechnęła się nieśmiało, starając się wyzbyć resztek melancholii jaka ją opanowała.
Nie była pewna, czy wymienienie jej przez Dżina było dobrym pomysłem. Wale nie czuła się na tyle święta by stanowić tu za dobry przykład. W końcu nie robiła praktycznie nic, by zapobiec zniszczeniu.
Zamknęła oczy i pokręciła lekko głową, odganiając od siebie czarne myśli.
- Masz rację Hex. Nie martwmy się tym dzisiaj. Skupmy się na czymś weselszym. - Uśmiechnęła się do niego miło i skupiła uwagę na chwili obecnej, poszukując jakiegoś lżejszego tematu do rozmowy.
- Nie zechciałbyś mi opowiedzieć czegoś o sobie? Wybacz, ale nie miałam jeszcze okazji wiele o Tobie usłyszeć. - Jej ton głosu był na powrót łagodny i miły. Naprawdę ciekawiła ją osoba Dżina.

/jeśli tekst brzmi głupio lub nie ma sensu, to znaczy, że powinnam była jednak pójść spać -.-
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Myślenie i zadumianie się nie jest złą rzeczą, w końcu podobno "nieużywany organ zanika" wedle dość prostego przysłowia, więc warto od czasu do czasu pogimnastykować sferę wizualno-myślową - ale też warto mieć w tym ograniczenia. To nie tak że Hex czuł się w jakikolwiek sposób urażony faktem, że kobieta wydawała się być zamyślona... Nie. Że była zamyślona, i nie zbyt wiele uwagi nie przywiązywała do jego słów. Przywykł do tego - dosłownie. Podobnie puszczane mimo uszu są często jego słowa...
Po co w sumie sobie strzępi język w takim razie, skoro i tak nie zostanie wysłuchany? A może... Może... Hehe... Zmusić ich by słuchali... Niech skupią swoje oczy na nim... Lecz co może ich zmusić do wysłuchania go? Zauważenia go?
Krew. Śmierć. Krew... Krew... O tak, krew. To krew z pewnością ich zachęci do spojrzenia. Zaciekawi. Zainteresuje. Nie twoja krew jednak, Hexie. Gdybyś zaczął ukazywać swoją krew, uznaliby cię za kolejnego z tych "wrażliwych", który akurat ma kiepski dzień i postanowił się pozbyć odrobiny posoki ze swoich żył. Nie... Ta krew...
Ta krew musi być z ciała kogoś innego. "Niewinnego", kogoś kto ich uwagę zwróci w jego stronę. Tak... O tak... Taaak...
... Nie... Nie, nie, nie, to jest...
...
Zbyt...
Kuszące...
Zapewne Hex też mógł usłyszeć historie o Sa'el, i prawdopodobnie ją słyszał, a także miał doskonałą świadomość kto jest przed nim, oraz jej historii. Może nawet znał prawdę o tej "karze"? Kto go tam wie. Spytajmy go...
A, tak. To Hex, pytanie go o cokolwiek mija się z celem, zaiste. Odpowiedzi na temat jego myśli są bardziej mętne od wody w klozecie na dworcu. W każdym razie... Pewnie zna tą historię. I może stąd jego szacunek, respekt jest... Prawdziwy? Nie na tyle "udawany" co w wypadku tamtego anioła sprzed kilku chwil? Kto go tam wie. Spyt... A tak, już próbowaliśmy. To nie wyjdzie, prawda?
Prawda.
- A na ile czasu mi pozwolisz? - Spytał, choć nie oczekiwał odpowiedzi, widząc jak znów pogrąża się w zamyśleniu, w dumaniu, i oczywiście w tych, szeptanych pod nosem mantrach. Zwłaszcza one były niepokojące - anielica wydawała się tracić wiarę. Kolejna. Jak i wielu innych, ze "starszego rocznika"... Oni wszyscy już wiedzą. Nie próbują tego zasłonić, nie próbują się przed tym ukryć. Nie próbują maskować. Wiedzą już... I wiedząc że i tak nic nie zrobią - poddają się temu. To samo powoli ogarnia Hexa... Który chce przestać już więcej walczyć z samym sobą. Z tym, co kryje się w głębi jego duszy, ukrywane przez lata służby i błazenady jaką zawsze uprawiał...
...
W sercu... Głęboko w nim... Kryje się potwór... Potwór jakiego pewnie wkrótce inni poznają...
Oby to się źle nie skończyło...
He... Hehehe... Hehehehe... Wszystko... Na pewno będzie dobrze... O tak... Będzie... Dobrze...
Och, cudownie! Nie musiał jej łamać szczęki by wybudzić ją z tego nastroju zamyślenia i by spojrzała na niego. Brawo dla Sami! Wygrała wszystkie kości na miejscu! Zaiste, zwycięstwo godne Kostuchy.
- Nawet jeśli - jest lepszą towarzyszką niż jej brak. - Przyznał z uśmiechem, gdy już puszczał jej twarzyczkę. Mimo wszystko - to było przekroczenie jakiejś formy bliskości osobistej, przestrzeni na którą może czarnowłosa jest wyczulona? Może nie chce być dotykana? Może się tego obawia? Kto wie, kto wie... A on nie chciał odczuć na sobie skutków możliwej pomyłki, hihi.
Oj tam, nie była dobrym pomysłem. Lepszym niż ktokolwiek inny z tej sali.
Na jej widoczne zwalczenie melancholijnych myśli i słowa o skupieniu się na czymś weselszym z szerokim uśmiechem uniósł kciuk lewej dłoni do góry, wysuwając go lekko ku niej. Taki gest, którego nauczył się tam, między ludźmi. Ostatnio rzadko używany, bo mało rzeczy się udaje lub jest "ok", no ale zawsze coś, prawda?
Hm... Choć nie spodziewał się akurat że zechce pytać właśnie o niego. Co on by mógł powiedzieć, czego ona by nie wiedziała...
Jakiś dziwny dyg kazał mu sprawdzić, czy wszystko jest ok. Rzucił ukradkowe spojrzenie w lewo i w prawo, wzdychając cicho. Ych... Dziwnie się czuł. Jakby jakieś... Podświadome myśli kazały mu co rusz sprawdzać czy jest bezpieczny. Ciężko powiedzieć, może forma skutków traumy z powodu bycia świadkiem...
Tego czego by nigdy nie chciał widzieć...
- Z chęcią, lecz... Nie wiem czego byś chciała się dowiedzieć o mojej osobie. Wiesz czym jestem, 87% osób znajdujących się tutaj by to wystarczyło. - Kolejne, ukradkowe spojrzenie w lewo i w prawo. Cholera! Nie ma zagrożenia, intuicjo, uspokój się!
Ych... Westchną ponownie, ze skruszonym wyrazem twarzy powracając wzrokiem na Panienkę Sami. - Wybacz mi, Panienko, że odrywam ciągle wzrok... Dziwnie się czuję... - Potrząsną głową wyraźnie, przywołując zaraz po tym z powrotem pogodny uśmiech na swoją twarz. - Czy... Byłby to problem gdybyśmy zeszli z głównej sali? Albo chociaż przeszli gdzieś na bok? Prywatności może nie zaznamy, ale to zawsze troszkę lepiej, niż niemal na środku pomieszczenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Samael może i z zewnątrz wydawała się ciągle być tą samą, silną i pewną siebie anielicą, za którą wszyscy ją mieli. W środku jednak coraz bardziej upadała na duchu. Zaczynała wątpić w cały ten świat. Wszystko zmierzało ku destrukcji, a ona czuła się jak bezradny obserwator. Było już za późno, by jakoś temu zapobiec. Za późno na wszystko.
Czuła, że się stacza. Że ta bardziej mroczna część jej osoby powoli podnosi głowę, by uwolnić się z więzów i wyjść na światło dzienne. Mortem. Jej przekleństwo. Śmierć, którą widzi, czuje i niesie ze sobą. Bagaż, który zesłał na jej barki Stwórca był zbyt duży, by była w stanie go nosić.
Mrok, który stał się częścią jej duszy, coraz bardziej ją pochłaniał. Już myślała, że wszystko zmierza ku dobremu. Już była pewna, że wszystko się uda, że Pan jej przebaczy i wszystko będzie tak, jak dawniej. Znów będzie mogła w pełni powrócić do jego łask i odzyskać dawny spokój.
Wtedy przyszło zniszczenie. Stwórca wyrzekł się swojej roli i postanowił wszystko zakończyć. Samael miała nadzieję, że oto ma nastąpić ostateczny koniec; że zostanie uwolniona od swojego przekleństwa. Jakże się myliła. Plagi nie zjadły świata, jedynie go uszkodziły, a sam Stworzyciel zniknął gdzieś, gdzie żaden z aniołów nie był w stanie go dosięgnąć. Bóg zapomniał o niej. Zapomniał o danej jej niegdyś obietnicy.
Niee. Pan wystawia nas na próbę. Chce zobaczyć, czy będziemy Mu wierni mimo wszystkim przeciwnościom. Nie mógłby nas opuścić. Muszę być silna. Muszę pokazać, że danie mi drugiej szansy nie było błędem. Przecież Bóg nie mógł nas opuścić.
Serio w to wierzysz? No weź, to głupie. Długo nie dasz rady się tak oszukiwać.
Zamknij się szatanie i odejdź ode mnie. Nie chcę cię słuchać.
Gdzie mam odejść, skoro jestem Tobą? Wiesz, że nigdy nie zniknę. Jestem częścią Ciebie. Twoimi myślami. Czy to moja wina, że zaczynasz wątpić?
Zamknij się. Niee. To ja tutaj rządzę i zapewniam Cię, że nigdy nie dam się zawładnąć szaleństwu i destrukcji. Będę dobra.
Odpowiedział jej jedynie szyderczy śmiech w jej głowie. Mortem. Śmierć, zniszczenie i chaos. To zabawne, że Bóg ofiarował jej w prezencie mroczną część duszy, by Samael udowodniła mu swe oddanie. Nie ma to jak ciskać kłody pod nogi, gdy każe się komuś iść w swoim kierunku. Kostucha miała pokazać, że mimo nieposłuszeństwa, jest dobrym aniołem. Miała to pokazać, otrzymując stanowisko anioła śmierci. Zabawne. Tonący brzytwy się chwyta.
Podobno każdy z pradawnych, którzy odwrócili się od Boga popadło w obłęd. Jakże anioły miały teraz utrzymać trzeźwy umysł, skoro Pan sam je opuścił? Bez niego wszystko się waliło.

Samael lekko się zaśmiała, widząc reakcję Dżina na jej próby zapanowania nad złym nastrojem. Zielonowłosy miał jak widać niesamowity dar poprawiania jej humoru.
Szkoda tylko, że właśnie w takie osoby najmocniej uderzało zło tego świata. Było wielu ludzi, których podnosiła na duchu ich obecność. Oni zaś nie mieli nikogo. Zbyt dobrze znali własne wnętrze, by nabrać się  na sztuczki, które stosowali.
Podniosła do góry jedną brew, widząc jak rozmówca zaczyna się ukradkowo rozglądać. Jego zachowanie było... zastanawiające... Co też mogło się stać..?
Sam instynktownie również omiotła salę swoim spojrzeniem. Nie działo się nic niezwykłego. Jakaś grupka aniołów najwidoczniej wypiła już za dużo wina, bo zaczynali się zachowywać zdecydowanie za głośno. Pary na parkiecie nadal tańczyły w najlepsze, a przy stołach z jedzeniem toczyły się lekkie, mało istotne rozmowy.
Na twarzy anielicy wymalowało się obrzydzenie. Męczyła ją atmosfera tutaj, więc z radością przyjęła propozycję mężczyzny dotyczącą ulotnienia się stąd. Nawet, jeśli jego tik mógł wydawać się niepokojący, to jednak postanowiła mu zaufać i na razie się tym zbytnio nie przejmować. A może coś ciągnęło ją do szaleńców?
Mógł być niebezpieczny? Ona przecież też jest, więc jaki problem? A w razie wypadku, zawsze można się ewakuować, prawda? Huh. Najwyżej stanie się jej krzywda. Kto by się tym przejmował?
- Właściwie, chętnie opuszczę to miejsce. Swoje już zrobiłam. Pojawiłam się na balu, nie zniszczyłam go. Nie mają mi nic do zarzucenia. - Zaśmiała się lekko i uśmiechnęła wesoło do Dżina.
- W takim razie prowadź - oznajmiła, dopijając resztkę wina i podnosząc się z krzesła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

(Nie obrazisz się jak nie odniosę posta do pierwszej części twojego? Nie mam pomysłu jak to powiązać ._. )

To nie był dar. To było jego przysposobienie. Hex miał być tym, który miał pomagać, podnosić na duchu, wywoływać uśmiech i nadzieję. Miał być, jak inni dżini - "złotym" promyczkiem nadziei, radości i uśmiechu. I był... A przynajmniej starał się, na tyle na ile mógł, na tyle na ile jeszcze potrafił... Jego dusza powoli obumierała, gniła, tak jak i jego radość. Często już to, co robił było zabawne...
Ale tylko dla niego. Dla innych często było wprost niedopuszczalne, żeby nie powiedzieć że złe i nawet okrutne. Taki się powoli stawał. Nieobliczalny. Okrutny. Zły... Mroczny... Czasem, widząc swoje odbicie, zastanawiał się... Faktycznie zastanawiał się, czy wciąż widzi w nim siebie, czy już kogoś innego. Tamta osoba się uśmiechała. Szeroko. I miała niebezpieczny błysk w oku, a twarz skąpaną w krwi...
Krew...
Nie, nie myślmy o niej. Nie teraz. Nie był pewien czy zauważyła jego rozglądanie się na boki - zresztą nawet jeśli, próbował za nie przeprosić. To nie tak że planuje coś złego, lub coś nie tak ma się zdarzyć. Poprostu... Czuł się dziwnie. Jakby jakieś zagrożenie nad nim wisiało, coś miało się stać. Czuł to w kościach, jak to mówią starsze osoby. Czuł się niepewnie, nieprzyjemnie... Chciał stąd wyjść. Nie był pewien czemu, ale czuł, jakby coś miało się stać w tej całej "willi", coś co może być groźnego. Złego. Chciał odejść, uciec od tego. Może inni jego pokroju też coś takiego odczuwali, zanim umarli? Może...
Może zostali...
Zamordowani przez aniołów? Za bycie innymi? Za to, że są inną rasą, z którą muszą dzielić się pierzaści? Nie... Nie wie. Nie chce wiedzieć.
Musi się stąd wynieść. Szybciej. Jak najdalej... Nie no, w sumie nie musi być jak najdalej. Wystarczy że poza to miejsce. Z dala od tych aniołów. Najdalej... Jak najdalej... Odłożył pusty kieliszek wina na stół, czując że podświadomie zaciska na nim palce trochę za mocno i może nagle pęknąć. Nie chciał tego. Naprawdę nie chciał. Skrył dłonie za plecami, nie chcąc ukazywać anielicy ich drżenia. To nie był strach, to była bardziej... Niepewność. Ciągła, narastająca, nie odpuszczająca. Musi myśleć o czym innym... Coś innego zrobić...
Jego wyraz twarzy był lekko pobladły przez krótki moment, ale szybko wróciły mu kolory i radość na obliczu, gdy zgodziła się na jego prośbę. Och... Jak dobrze, jak miło. Naprawdę miło.
- Nie będziesz miała nic przeciwko wyjściu na zewnątrz? Równie biało, tylko że świeżo. - Pochwycił delikatnie jej dłoń i obrócił się, wstrzymując siłą woli drżenie rąk, by tego nie zauważyła i nie poczuła, przeciskając się powoli przez tłum do wyjścia. Anielica mogła zauważyć że Dżin zaciąga na twarz kapelusz, jakby chciał ukryć ją przed ich wzrokiem, a nawet pomimo jego prób - drżenie dłoni było wyraźne w uścisku. Nie wiedział czemu...
Ta niepewność narastała... Strach... Tak, to chyba on. Nie czuł go często... Ale to chyba on. Tylko dlaczego? Czego się boi? Od czego chce uciec? A raczej... Do czego się zbliżał? Lub co się zbliżało do niego?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Krew. Płynie w naszych żyłach. Napędza nasz organizm. Bez niej nie przetrwalibyśmy nawet minuty. Człowiek od zawsze doceniał jej wartość. Często liczyły się dla niego "więzy kwi". Mówił o "czystej krwi". O "przelaniu krwi". Wszędzie tylko krew, krew, krew. Nawet na ołtarzu. Bóg też umiłował sobie krew jako symbol życia i wplątał ją do swoich sakramentów.
Ta piękna, czerwona ciecz była tak wartościowa w tym świecie... Ehh. To chyba nie dziwne, że wołała do siebie osoby, które zaczynały błądzić. Jej widok, zapach, smak. Mogły upajać jak najlepsze wino. Wystarczyło się na to otworzyć. Wystarczyło tylko skosztować kolejnego zakazanego owocu... i przekonać się, że nie ma już od tego odwrotu.
Dżin nadal z niepokojem się rozglądał. Samael coraz bardziej zastanawiał ten fakt. Wolała jednak nie poruszać jeszcze tego tematu. Nie tu. Nie na sali wypełnionej aniołami. Tu było za głośno. Wolała się najpierw znaleźć w jakimś spokojniejszym miejscu.
Odruchowo spojrzała na kieliszek, który odstawiał na stół. Miał pobielałe palce.
Dlaczego się tak denerwuje? Coś się stało?
Spojrzała na Hex'a z troską. Naprawdę się o niego martwiła. Co z tego, że nie znała go jeszcze dobrze. Czyż nie taka była natura aniołów? Martwić się wszystkimi? Chcieć ich szczęścia i spokoju? Być gotowym do pomocy? Huh. Jak widać, mimo swoich grzeszków, nie zapomniała o podstawowych zasadach rządzących światem skrzydlatych. Świat się staczał, a ona nadal czuła podświadomy przymus, by pomagać osobom, które uważała za dobre lub niewinne.
Czy Hex taki był? Skąd mogła wiedzieć? Nie zraził jej do siebie. Wydawał się miły. Czasem wywoływał u niej współczucie, a innym razem sam starał się ją pocieszyć. Przecież musiał być dobry.
No, może ten strój był zastanawiający. Kto "normalny" chodzi ubrany na czarno w rajskiej krainie? Niee. Zaraz, zaraz. Przecież ona też gustowała w czerni. Nie oceniajmy po stereotypach. Ona lubiła ten kolor, a przecież nie była takim potworem.
Aby na pewno?
Pokręciła głową, odsuwając od siebie wredny głosik w swojej głowie.
Wstała z krzesła i spojrzała na towarzysza. Ręce trzymał ukryte za plecami. Nie wyglądało to aż tak nienaturalnie. Może troszkę. Samael posłała mu jedynie miły uśmiech. Miała nadzieję, że jej pozytywne nastawienie go jakoś pocieszy. Cóż, nie była w tym najlepsza. Zawsze jednak uważała, że liczą się chociażby chęci. Chyba że ktoś był w tej dziedzinie tak kiepski, że jego próby kończyły się jedynie pogorszeniem czyjegoś stanu. Wtedy lepiej było sobie darować wszelkie próby.
Pozwoliła mu się poprowadzić przez salę. Dotyk jego ciepłej ręki sprawiał jej nawet przyjemność.
Huh. Chociaż jedna ooba, która nie boi się mojej bliskości. Wszyscy wolą się ode mnie trzymać z daleka. Dlaczego on tego nie robi?
Jeszcze nie. W końcu wszyscy cię opuszczą. Nie przyzwyczajaj się.
Westchnęła. Nie miała ochoty kłócić się ze swoimi myślami. Za bardzo się z nimi zgadzała. Wszyscy odchodzili.
Czuła, jak ręce Dżina drżą. Domyśliła się, że chłopak stara się, by nie było to zbyt widoczne. Może dlatego schował wtedy ręce za plecami? W końcu ona też tak robiła, kiedy się denerwowała. No dobra, ona zaciskała wtedy zwykle paznokcie na drugiej ręce, ale skutki tego uczynku były niestety bardziej widoczne.
Hex naciągnął na twarz kapelusz, a Samael wbiła wzrok w jego plecy. Mimo wszystko, była dość drobna i przedzieranie się przez tłum nie było jej mocną stroną. Za bardzo przyzwyczaiła się do samotności. Duże ilości osób zaczynały ją przerażać. Wolała samotność. Ciszę, spokój. Ciemność. Otaczający mrok. W nim czuła się bezpiecznie. On należał do niej. Była teraz noc, prawda? Cudownie. Na zewnątrz na pewno poczuje się lepiej.
Anioły za nimi zaczęły szeptać. Jak widać, nie wszystkim podobało się, jak bardzo wzięła sobie do serca ideę zawierania nowych przyjaźni. Serio. Co oni mieli do dżinów? Jak na razie wypadali oni znacznie lepiej od pierzastych. Dlaczego było ich coraz mniej? Byli zbyt dobrzy? Zbyt posłuszni? Zyt wielką ufność pokładali w dobre serca aniołów? Sądząc po tych komentarzach, to ostatnie było bardzo bliskie prawdy.
Gdy dotarli do wyjścia, Samael zatrzymała na chwilę Hex'a. Powoli położyła mu rękę na ramieniu. Nie chciał być powodem do jeszcze większego stresu u niego. Podniosła się nieco na palcach i zbliżyła usta do jego ucha.
- Spokojnie. Nie denerwuj się tak. Coś się stało? - W jej głosie było słychać troskę. Wbiła w jego twarz swoje fioletowe oczy. Naprawdę chciała wiedzieć, co się z nim dzieje.
To troska o drugą osobę, czy zwykła ciekawość? Martwisz się o niego, czy interesuje cię jedynie poznanie tajemnicy?
Zamknij się. Naprawdę nie chcę by cierpiał. On na to nie zasługuje.
A skąd możesz to wiedzieć?
Bo ja też nie zasługuję. Nie jestem zła. Nie chcę być.

/dobra, wstęp jest kiepski, ale ogólnie chyba może być
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach