Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Pisanie 03.05.15 11:16  •  Lecznica - Page 2 Empty Re: Lecznica
Wsłuchiwał się w to co mówiła. Słowa obarczone wywołaną chorobą, a może naturalną chrypką ocierały się o jego uszy przewiercając do mózgu. Przysiadł na skraju łóżka, obrócony plecami do niej, wzrok wlepił w pustą przestrzeń przed sobą ciesząc oczy grą nikłego światła.
Mała tląca się leniwie świeca położona gdzieś za nim rzucała na ścianę półkolistą łunę, niedostrzegalną dla nikogo poza nim.
Studiował tę drżącą, niestabilną powierzchnię, przewidywał kolizje fotonów z drobinkami kurzu i martwego naskórka poprzednich pacjentów, które unosiły się w powietrzu.
To co dla zwykłego oka było jedynie, skalną, pogrążoną w półmroku ścianą, dla bystrych oczu opiekuna fal elektromagnetycznych stawało się niepowtarzalnym baletem  o tysiącach odcieni, od ultrafioletów po podczerwienie z lekką domieszką promieniowania gamma. Istny cud dzieła stworzenia, nawet tu w zawilgotniałej jaskini, nawet teraz, kiedy sprawca całego tego zamieszania już dawno zniknął, a pamięć o nim odchodziła w zapomnienie.
Nie mamy instynktów, mieliśmy cele, nadane przez boga, jeszcze przed stworzeniem świata. Nie odwrócił się kiedy mówił, założył tylko nogę na nogę i dłonią podparł podbródek.
Pamiętam jak odezwał się do mnie: Ty będziesz Sabuk i Ciebie czynię opiekunem ludzi i światła, tego, które będzie oświetlać im drogę w ciemnościach nocy i tego, które będzie przed nimi ukryte. Namaszczam Cię i wywyższam. Świeć najjaśniej spośród zastępów. Tak powiedział do mnie i do innych braci. Teraz już chyba rozumiesz dlaczego odebrali mi skrzydła, dlaczego uwięzili.
Oczywiście, że zrobili to przez pychę, która przysłoniła im oczy i zaćmiła dobro, które niegdyś stanowili. Dosięgło ich zepsucie świata, który nie należał do nich, a który chcieli zagarnąć dla siebie. Odwrócił się do niej, a na jego twarzy znów wymalował się ten okropnie dobrotliwy uśmiech  
Wiem, że nie jesteś już dzieckiem stałaś się już kobietą i sama podejmujesz za siebie decyzję, czy słuszne? Nie kąpię się już w blasku wszechwiedzy, by móc to oceniać. Mogę zostać i służyć Ci radą i opieką, możesz mnie odesłać i zginę na pustyni, stróże mają tylko jeden cel dzie... Przerwał i połknął niedokończone słowo.

Tai.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.15 22:53  •  Lecznica - Page 2 Empty Re: Lecznica
- Witaj, Sabuku. - Uśmiechnęła się lekko i po raz kolejny wyciągnęła bladą, smukłą dłoń, żeby ścisnąć rękę anioła. Ciepło w jej głosie miało mu wynagrodzić wszystkie gorzkie słowa, które padły. Całe to niezadowolenie i niepocieszenie, które nagromadziło się w tej małej rudowłosej główce po jej pierwszym spotkaniu z aniołami. - Nie chcę odbierać ci sensu życia. Witaj w mojej rodzinie.
Cóż innego miała zrobić? Spojrzała na bruzdy na jego twarzy, na cienie pod oczami, które wskazywały na zmęczenie. Uważnie badała każdą zmarszczę w kącikach ust, wiedząc, że odpowiadają one za wszystkie dobroduszne uśmiechy, którymi oczarowywał innych. W końcu przesunęła palcem po chropowatej skórze jego dłoni, by odnaleźć tam odciski i zgrubienia na opuszkach. Nie kłamał, rzeczywiście musiał ciężko pracować by teraz tu z nią siedzieć. Doceniała to. Nie umiała nawet opisać tego jak bardzo, dlatego trwała w milczeniu.
Mogło to być także spowodowane faktem, że jej organizm już wcześniej został pobudzony do przyspieszonej regeneracji. Światło, które ją przeniknęło, zabrało większość choroby, ale zmusiło też ciało do ciężkiej pracy. Ta zaś odbierała wiele energii, którą w innym przypadku zapewne spożytkowałaby na głębszą i dłuższą rozmowę. Teraz jednak znów marzył jej się sen.
- Pozwolisz, że się zdrzemnę. - Słowa jej były tak wiotkie, jakby już balansowała na skraju przytomności. Tym razem nie traciła jej z bólu czy wyczerpania. Pierwszy raz mogła odpłynąć w objęcia Morfeusza tylko dlatego, że czuła się bezpiecznie. Z dziewczynki z zapałkami stała się znów śpiącą królewną.
Zasnęła ze szczerym uśmiechem na wargach.

Obudziła się następnego dnia. Pomijając pręgę odciśniętą na jej policzku - piętno śpiocha- nie czuła żadnego nadzwyczajnego bólu. Jakby ktoś odebrał jej całą chorobę i wdrożył nowe siły. Uniosła się na łokciu i rozejrzała. Ani śladu lekarza, to dobrze. Nie miała ochoty na zbędne badania, nie teraz. Zsunęła bose stopy z łóżka i na chwilę zawisła w tej pozycji, podpierając się rękami. Nogi zakołysały się jak u małego dziecka, które ma pod sobą przepaść. Głębszy wdech był znakiem, że powinna w końcu opuścić lecznicę. Zeskoczyła, lądując na piętach, czego szybko pożałowała. Nieprzyjemny prąd przeszedł ją po kościach. Później już tylko wystarczyło zebrać resztki sukienki, by jakoś się osłonić i czmychnąć do swoich komnat.
A jeśli był tam nadal Sabuk, to nie odezwała się do niego. Jej rozpromieniona twarz i całus w policzek, lekki niczym muśnięcie motyla, wyrażały wystarczająco wiele.

zt/x2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.15 16:31  •  Lecznica - Page 2 Empty Re: Lecznica
Noszący worek ziemniaków. Tak się właśnie czuł Reo w tym momencie. Ni tu przyjemne, ni ciekawe. Mimo tego wolał wesprzeć siostrzyczkę do tego stopnia by pomóc osobie, której nie bardzo znał. Glonogłowy - Hex. Głupi głupek musiał sobie rozwalić rączkę do tego stopnia. Żeby się wykrwawił na śmierć. Nie potrafił zrozumieć powodu jego czynów, ale mógł wywnioskować po słowach, które padły na korytarzu - Na coś choruje złego. Bardzo złego. Nie przedłużając zbędnie treści, przejdźmy do konkretów. Zgodnie z zaleceniami czerwonowłosej, postanowił nieść bardziej ostrożnie niezbyt sprawną fizycznie i umysłowo - wampira. Tak więc zaczął w końcu nieść jego w bardziej bezpieczny sposób. Trochę wyżej wisiał nad ziemią. Na tyle by nie zahaczał, nawet w minimalnym stopniu o grunt. Aby nie uszkodził przy okazji nóg. Wystarczy, że miał uszkodzoną rękę i głowę od dawien, dawna. W końcu kto normalny gryzie siebie i własną rękę? Psychol, albo jakiś... Głupek. Nie zważając na te fakty, niósł bagaż idąc za Akane. Nie miał zamiaru spuścić jej z oczu, bowiem znała lepiej położenie wszystkich komnat - Skoro była z pewnością dłużej od niego w Kościele Nowej Wiary. Gdy parę chwil minęło... Znaleźli się na miejscu. Przez wejściem do lecznicy i weszli do tego miejsca. Jako, że nie miał stuprocentowej pewności musiał się spytać, nie oczekując w zasadzie odpowiedzi; To już tu? Mogę puścić? - Spokojnym, grzecznym tonem się zwrócił do siostrzyczki. Popatrzał się nawet na posiadacza glonów na swoim łbie. Chcąc już nawet machnąć ogonem. Jednak to byłby zły pomysł, skoro by mu jedynie odwiązał rączki. Niestety, przykre. Bardzo przykre do tego stopnia, że nie jest w stanie wykonać klasyczne odruchy. Jakie posiadał. Zatem oczekiwał na reakcję i kolejne polecenie ze strony, najbardziej kochanej - najwspanialszej istoty, jaką była Akane. Słodzenie so much~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.15 17:24  •  Lecznica - Page 2 Empty Re: Lecznica
Trochę ochrypł od tego powrzaskiwania po drodze, ale ta odrobina krwi jaką otrzymał była właśnie tym ułamkiem, jakiego potrzebował. Udało mu się dzięki temu w spokoju zostać targanym... No i zresztą nie czuł się już na siłach, nawet pomimo nie do końca ugaszonego pragnienia nie chcąc już się ponownie wydzierać. I tak mu nie dadzą, prawda? Więc co tu może zrobić. Chyba się poprostu poddał, tak. Niesiony do medyka, milczał, jedynie mierząc wzrokiem co rusz okolicę, jakoby chciał zapamiętać jak wiele kroków przeszli i jak dużo będzie musiał z powrotem pokonać, by się wrócić do punktu w którym był wcześniej.
- Poprosiłbym byście mnie puścili, ale chyba tego nie zrobicie, nai? Dałbym sobie radę samemu, to już nie pierwszy raz... - Pomimo iż mówił całkiem składnie i spokojnie, jego głos był dość słaby, a powieki nader nieprzyjemne ciążyły jego oczom, chętne do zamknięcia się. Nai! Hex! Nie mdlej! Nie straciłeś jeszcze aż tak wiele krwi, by zaraz tu zemdl-, wróć, straciłeś, w końcu wcześniej się wykrwawiałeś z własnej chęci. Argh. I jeszcze te nogi. 2x argh!
Nie miał okazji, szczerze powiedziawszy, wizytować w lecznicy Kościoła Nowej Wiary. Wcześniej wizytował u jednego z lekarzy osobiście, w drugim wypadku opatrzono go w jednej z cel, a teraz pora w końcu na jakiś "profesjonalny" szpital. Tiaaa, profesjonalny. Miał dziwne wrażenie że pozostanie na noc w tym szpitalu skończyłoby się na zostaniu wykorzystanym przez wiernych i wierne KNW jak to zwykle bywa w tym miejscu, ale może choć raz by sobie oszczędzili? Znaczy, nie no, on zawsze chętny, ale nie w stanie gdy nie może ustać na nogach. To jest zaiste zły stan.
- Reo, tak? Możesz mnie już puścić. Nie zrobię wam krzywdy, prawdopodobnie nawet nie wstanę z podłogi. - Dość sztywna próba zabłyśnięcia humorem, ale to zawsze coś, prawda? Nawet się słabo uśmiechnął. Yay, radość bo radość bardzo! A poza tym...
Kogo tu zastanie z medyków? Miał dotąd możliwość jedynie poznać Maynard'a i jedną z uzdrowicielek. Może znowu Maynarda zobaczy? Heh, to byłoby całkiem miłe, serio...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.15 22:31  •  Lecznica - Page 2 Empty Re: Lecznica
Ech, przynajmniej na chwilę udało się uciszyć krzyki chorego, które w miarę trwania stawały się na przemian straszne, irytujące i niepokojące. Resztka krwi dała jakiś efekt i za to chwała Ao, ale doprawdy nie było pewne, jak długo się ten błogi stan ciszy utrzyma.
Ha! Udało się przez cała trasę do lecznicy, co za sukces! Przez ten czas z Vivian zdążyła nieco zejść frustracja spowodowana rzucaniem się Hexa, a rana na wardze wyrzucała z siebie coraz mniej obrzydliwie żelazistej krwi. Niestety, bolała nadal i pewnie jeszcze przez długi czas będzie się użerać z posiadaniem poszarpanej twarzy. Oby nie zostały jej po tym trwałe ślady... to by była dopiero szkoda. Takie przykre, przez resztę życia chodzić z blizną na mordce, bo jakiś psychicznie chory aniołek postanowił odgryźć ci kawałek głowy, żeby napić się krwi. Nie można było w rękę, w nogę? Łatwiej opatrzyć, zakryć ewentualne ślady, mniej boli... same plusy! Ale nie, trzeba się było na biedną rudą rzucić z dziobem. Phi!
No cóż, w pomieszczeniu było jakieś miejsce siedząco-leżące, w końcu w miejscu przyjmowania rannych i chorych musiały się znaleźć jakieś leże, nie ma bata, żeby nie. Wypatrzyła ową przestrzeń w pomieszczeniu i wskazała lwiemu dziecku odpowiedni obiekt.
- Jeżeli mógłbyś go tam posadzić... tylko ostrożnie - uprzedziła młodszego, nadal mając na uwadze wszystkie rany odniesione przez Hexa. Trochę się bała, że po puszczeniu go przez "tragarza" może się przewrócić, więc podeszła bliżej i czuwała nad tym, by nic złego się nie wydarzyło. Ręce miała cały czas w pogotowiu, gotowe w każdej chwili łapać, gdyby zielonowłosy jakimś przykrym trafem zamierzał tracić przytomność.
- Dzięki za pomoc, skarbie. Nie musisz tu z nami czekać, jeżeli nie chcesz. - Ton ostatniego zdania mówił wyraźnie, że Reo nie jest już potrzebny i najlepiej by było, żeby wrócił do swoich zajęć. Cóż, Akane sobie doskonale z wiernym poradzi jeżeli chodzi o czekanie na jakiegoś wspaniałego, kochanego, cudownego medyka. - O, a jakbyś spotkał po drodze jakiegoś uzdrowiciela, to poproś go tu do nas, proszę. - Ta, to już wyraźnie był sygnał, żeby wyruszył w trasę na coś się przydać. Znaczy, nie zjadłaby go, gdyby wrócił, niee...
A tak w ogóle, to rozejrzała się po pomieszczeniu, taksując wzrokiem cała jego zawartość. Nieustannie też zerkała w kierunku chorego, pilnując, czy nic niepokojącego się z nim nie dzieje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.06.15 16:29  •  Lecznica - Page 2 Empty Re: Lecznica
W pierwszej chwili, chciał opuścić na ziemię Hexa na wieść o tym, że nie wstanie z podłogi. Jednak się powstrzymał, kiedy dostał odpowiednie instrukcje ze strony starszej siostrzyczki. Podeszła do niego bliżej nawet by mieć pewność, że nic się nie stanie noszonemu przez Reo. Popatrzył na starszą od niego kobietę i rzekł; Już się robi, yay! - Wykazał się chwilą radości, że na coś konkretnego się przydał. Przynajmniej w noszeniu jego osoby. Tak więc postąpił wraz z instrukcjami podanymi mu na srebrnej tacy. Udał się w stronę miejsca siedzącego dla poszkodowanych, a następnie na nie delikatnie opuścił Glonogłowego. W tym mogła mu trochę pomóc Akane. Zresztą stan pewnej osoby był tragiczny, a jeszcze by brakowało - Wyrządzenia mu przypadkowej szkody przez czysty przypadek i to z rąk Lwiątka. Oczywiście potem uzyskał informację, że jest wolny. Uszczęśliwił się trochę z tego powodu, choć wiedział co go czekało po użyciu super siły. Dostał również zadanie poboczne o znalezienie osoby, która się zajmuje uzdrawianiem innych. Brzmiało dość rozważnie, choć w tym przypadku Reo nie wiedziałby, gdzie takowego szukać w razie czego. Powiedział takie słówka zresztą; Rozumiem. Rozumiem... Jak znajdę uzdrowiciela. Mu powiem, że potrzebny bardzo. Ale to bardzo. - Podrapał się po główce, a chwilę potem ruszył by opuścić tę lokację. W końcu nie był tutaj potrzebny. Nie posiadał żadnych umiejętności leczniczych, więc pomoc byłaby bardzo słaba w jego wykonaniu. Biorąc pod uwagę wiele rzeczy. Tak więc... Wyruszył stąd w nieznane. Mając nadzieję, że spotka jakiegoś uzdrowiciela po drodze i mu powie, że Hexiu jest cierpi na coś dziwnego. Dodając do tego słaby stan jego zdrowia. To chyba na tyle, czyż nie?
[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.07.15 20:05  •  Lecznica - Page 2 Empty Re: Lecznica
Za drzwiami zaczęło rozlegać się coraz głośniejsze postukiwanie ściętych obcasów po kamiennej posadzce. Kroki bardzo szybkie. Można było swobodnie założyć, że osoba będąca ich źródłem bardzo się śpieszy. Po chwili, gdy pogłos zrównał się z starą, wysłużoną framugą, w której ktoś osadził zbite z wygrzebanych na pustkowiu desek, drzwi.
Anioł nacisnął mosiężną pokrytą patyną czasu i procesów utleniania klamkę.
Zawiasy odpowiedziały, krótkim, przeraźliwym dla uszu skrzypieniem i w półmroku otworu wejściowego pojawił się pan doktor.

Ciężko dyszał, a po jego zarumienionych od wysiłku policzkach spływały krople potu.
Spanikowany wzrok przebiegł po pomieszczeniu i zebranych w nim ludziach, trochę jakby sytuacja nie była jasna, ktoś potrzebował pomocy.
Chwilę później, gdy udało mi się opanować, rozregulowany oddech, poprawił poluzowany w biegu krawat. Gest wymowny, świadczący o tym, że anioł poważnie podchodził do swojego wizerunku profesjonalisty w tym pozbawiony już profesjonalistów zasad.

Jakieś dziecko mówiło, że lekarz jest to potrzebny bardzo ale to bardzo.
Powiedział arkadyjskim wręcz tonem, częstując swoich nowych pacjentów ciepłym uśmiechem.
Zrobił kilka kroków do przodu.
Potrafił leczyć, zszywać, dawkować leki w lepszych warunkach dokonałby by nawet operacji na otwartym sercu ale trzeba było przyznać, że Sabuk ssał po całości jeśli chodziło o interakcje międzyludzkie.
Tak tak co z tego, że potrafisz zoperować nieoperowalnego raka mózgu, skoro zwykła pogawędka na temat pogody czy innych rzeczy, na które ludzie zwykli ucinać sobie pogawędki przerasta Twoje możliwość?
Trzeba było wybrać sobie łatwiejszą rolę w tym małym zgromadzeniu, choć z drugiej strony pomoc członkom tego enigmatycznego dla anioła zgromadzenia była poniekąd pomocą podopiecznej, a to obowiązek, z którego wywiązać się należało z najwyższą możliwą sumiennością.

Zbierając wszystkie swoje pokłady charyzmy i przebojowości Sabuk wsunął dłonie w kieszenie swojej świeżo wyczyszczonej marynarki i próbując nie wyglądać jak sztywny dziadyga, który całe swoje życie doczesne spędził w kazamatach edeńskiego więzienia dodał po chwili.

Cóż, ja jestem lekarzem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.08.15 15:46  •  Lecznica - Page 2 Empty Re: Lecznica
W momencie gdy Reo wyszedł z sali lecznicy, zapadła ze strony Hexa dziwnie niepokojąca cisza. Ten, któremu prawie nigdy nie zamykają się usta (nie liczymy bycia podtapianym) nagle zrobił się potwornie cichy. I to nie jest w żaden sposób niepokojące czy coś. Nie wgapia się w swoje krwawienie, nie próbuje zlizywać krwi, odgryzać ochłapy własnego mięsa czy też coś zrobić Panience tu z nim obecnej. Nic z tych rzeczy. Najzwyczajniej w świecie wgapiał się w sufit, jakby widział tam wszystkie gwiazdozbiory i jeszcze kij wie co innego. Moment, oddycha?
Nah, ok, żyje. Chyb-, nie, żyje. Oczekuje lekarza, może oszczędza przy okazji energię, tudzież delektuje się bólem i pieczeniem rozgryzionego ciała. Ciężko powiedzieć.
O to i przybył bohater tego odcinka! W następnym odcinku serialu "Szpital KNW" - dlaczego zielonowłosy próbuje się zabić bijąc łbem w tępą ścianę za sobą?
Ale hej, hej! Bez spojlerów! Najpierw pierwsze wrażenie. Przybycie nowej osoby zwróciło uwagę złotookiego dżina, jaki otaskował spojrzeniem nowoprzybyłą osobę, od której emanowało tyle dobroci, miłości i ogólnie tej tęczy, że już mu się zbierało na wymioty, i jedno wiadro by nie wystarczyło.
Dość Hex, przełknij to, ściśnij w sobie najgorsze możliwe komentarze tematyczne, ogólnie spróbuj jakoś zaakceptować fakt że reinkarnacja Matki Teresy w ciele mężczyzny przyszła cię posklejać.
- Nieee, to nie tu, na końcu korytarza w prawo i schodami na górę. Nie powinieneś zabłądzić - po drodze jest automat z watą cukrową, gumami do żucia w kulkach i wiadrami na wymioty tęczą. - Przewrócił oczyma, uśmiechając się pół-gębkiem. Starał się brzmieć jak najprzyjemniej jak się dało, ale nie wiedząc czemu, ta osoba wywołuje u niego niemal że odruch wymiotny. Taka niewinna, czysta, gdyby nie fakt że nie widzi skrzydeł mógłby przysiąść że właśnie wbił tu anioł, i to czysty jak łza.
Dobra, wdech, wydech, lecimy.
- Ale skoro już tu przyszedłeś, będę niezwykle wdzięczny jak zdołasz w jakiś sposób skleić mi żyły w lewym przedramieniu. Są w kawałkach, aż mi szkoda że nie mam regeneracyjnych mocy czy czegoś takiego. Byłoby dużo prościej przeżywać "wampiryzm", tsh. - Wzruszył lekko barkami, obserwując uzdrowiciela. ... Nie, albo nie. Odwrócił wzrok szczerze powiedziawszy na towarzyszkę bytującą przy nim, bo gdyby musiał patrzeć na tą obrzydliwie pogodną twarz to faktycznie by puścił pawia. Albo od razu dwa, tak żeby dłużej wytrzymać.

[Tak, wiem, prędkość odpisów bardzo ]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.08.15 20:30  •  Lecznica - Page 2 Empty Re: Lecznica
Chodziła po pomieszczeniu kreśląc swoją trasą na podłodze kształt nieco koślawej ósemki.
Człap, człap, człap.
Krok za krokiem, ani na chwilę nie zwalniając. Co jakiś czas zerkała w kierunku jedynego pozostałego w pomieszczeniu osobnika. W końcu jakoś musiała sprawdzać, czy wciąż żyje i nie powrócił do rozszarpywania sobie żył. Przecież nie będzie stać naprzeciwko i wgapiać się stuprocentowo skupionym wzrokiem, nawet nie mrugając. Bądźmy dorośli.
W pewnym momencie zatrzymała się przodem do Hexa i z nieco nieobecnym wzrokiem zaczęła tarmosić brzeg bluzki. Widocznie myślami była gdzieś daleko, ale nawet nie spróbuję określić lokalizacji. To nikomu nie wyszłoby na zdrowie.
Z zadumy wyrwał ją odgłos kroków i pojawienie się trzeciej osoby, której widok niezmiernie wymordowaną uradował. Wystarczyło zresztą popatrzeć na uprzejmy wyraz twarzy mężczyzny, a oblicze Vivian od razu się rozpromieniło. Wypuściła z ręki nieszczęsną koszulkę i splotła ręce na brzuchu, po czym pokręciła głową na słowa Hexa. Na jej twarzyczce po raz kolejny pojawiła się mina pod tytułem "Zabierzcie go, bo nie wytrzymam". Mogła lubić anielskiego chłopaczka, ale denerwowało ją takie lekceważące podejście do własnego zdrowia. Zresztą, cudzego też - wargi nadal ją bolały i pewnie była uwalona własną krwią, czego nie miała szans zobaczyć, bo lustra bynajmniej ze sobą nie nosiła na poranne spacerki.
- To tutaj - sprostowała, po czym obdarzyła zielonowłosego spojrzeniem tak stanowczym, że mogłoby zamieniać w kamień. Komunikat powinien być wyraźny - piśnij choć słowo nie tak jak trzeba, a Ci tak przyłożę, że nie będziesz wiedział gdzie dół, gdzie góra.
- No i właśnie, nie tylko przydałoby się temu biedakowi posklejać żyły, ale też wyleczyć go z tego nieszczęsnego wampiryzmu, zanim zrobi sobie jeszcze większą krzywdę. - I bez względu na to, czy Hexowi się to podobało czy nie, Akane zamierzała dopilnować leczenia.
- Byłabym wdzięczna, gdybyś z tym pomógł - dorzuciła z uprzejmym uśmiechem w kierunku uzdrowiciela. No i tym sposobem początki konwersacji mamy za sobą. A dalej może być już tylko lepiej, prawda?


[Cicho. Nasze tempo jest wspaniałe, szybkie i w ogóle. I wcale nie trzeba długo czekać xD]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.09.15 21:21  •  Lecznica - Page 2 Empty Re: Lecznica
Na początku był R a b a n. Naprawdę! Gdy przechadzała się korytarzami między celami, nagle wyminął ją zrozpaczony chłopak (kojarzyła go skądś, może był Inkwizytorem?), a zaraz potem gorączkowo coś mówiąc, prowadził za sobą jednego z Uzdrowicieli. Spokojny, stoicko wręcz obojętny wzrok dziewczyny przesunął się tej dwójce, a nieprzyjemne ukłucie zawodu dotknęło jej serduszka. W końcu jak to możliwe, że to nie ją zabrał ze sobą ten dzieciak? Przecież była tu tak samo uprawniona do leczenia jak każdy inny, niezależnie od wieku! Z wyrazem zrezygnowania na twarzy zawróciła na pięcie, by przyspieszonym krokiem ruszyć w kierunku lecznicy - chciała chociażby zerknąć na to, co się działo wewnątrz, w końcu na pewno przydałaby się dodatkowa para rąk do pracy, a nawet jeśli ten „lepszy” (też mi coś!) Uzdrowiciel poradziłby sobie sam, zawsze mogła się poprzyglądać, czy dobrze pracuje. Wcisnęła dłonie w kieszenie płaszcza, lekkim, niespiesznym truchtem podpędzając w kierunku pomieszczenia, które znała jak własną kieszeń. Stanęła w przejściu tuż za Sabukiem, ale gdy tylko zobaczyła, w jakim stanie jest osoba leżąca na stole (on miał jakieś imię…), usłyszała słowa Akane (na jej widok uniosła wysoko brwi) i zderzyła się z podejściem tego pseudo-lekarza jak z niesubtelnym słoniem, natychmiast ze wkroczyła do pokoju z cichym „przepraszam” wymamrotanym w kierunku tarasującego przejście mężczyzny.
Możesz już iść — mruknęła w jego stronę, podchodząc powoli do leżącego na pryczy Hexa (chyba tak się nazywał?). Skinęła uprzejmie głową w stronę Akane, nachylając się nad pokiereszowanym chłopakiem. Wypuściła z sykiem powietrze, gdy tylko zobaczyła stan jego ręki.
Z tego co słyszałam, jesteś chory, nie? — Uśmiechnęła się półgębkiem, otwierając szybko torbę i wyjmując z niej bandaż razem z gazą oraz wodą utlenioną, którą nasączyła materiał. Bez żadnego ostrzeżenia przycisnęła go mocno do rany, widząc jak powoli biały zmienia się na krwistą czerwień. — Trzymaj drugą ręką. — Puściwszy gazę ruszyła do apteczki, która wisiała krzywo przyczepiona na ścianie; otworzywszy drzwiczki wyjęła kilka gaz, jakąś szmatkę, nożyczki, nici i igłę w sterylnym opakowaniu, po czym wróciła do niego.
Zabawny zbieg okoliczności, dwa dni temu byłam w M-3, żeby dostać te igły, choć nie spodziewałam się, że tak szybko będę musiała ich użyć. — Zaczęła mówić spokojnym głosem, odrywając nasiąkniętą krwią gazę i oczyszczając ranę nową. — Pozwól. — Dotknęła go delikatnie, a gdy w jej głowie eksplodował gwałtowny ból, sam Hex mógł równocześnie poczuć kojące odrętwienie w zranionej ręce - od tej pory miała czas na bezbolesne zaszycie mu rany na kilka minut. Oderwała gazę od rozszarpania, a przyłożywszy nową, spytała się Akane:
Co mu jest? I co się pani stało w wargę? — Zabrała materiał od rany i oczyściwszy jeszcze raz okolice czystym materiałem, rozerwała opakowanie, nałożyła nić i wbiła się w skórę na początku rozerwania. Wiedziała, że Hexa to nie zaboli, ale jej samej głowa pękała od migreny. — Nieźle się urządziłeś. Zszyję ci teraz ranę nicią, którą trzeba będzie zdjąć. Nie uszkodziłeś żadnej większej tętnicy, pewnie dlatego jeszcze żyjesz, ale mogło nie być tak dobrze — przemawiała do niego spokojnie, szyjąc ranę z największym możliwym skupieniem. Czuła ściekającą jej po brodzie krew z nosa, która ściekała na położoną specjalnie na jej kolanach szmatkę. — Zszyję to delikatnie, z rany musi swobodnie wypływać wydzielina. Mówiłeś coś o wampiryzmie. Zgaduję, że zaraziłeś się Psychozą, prawda? Co cię ugryzło? — Ostrożne zawiązała supeł na końcu zszycia. — Teraz będę musiała spróbować zebrać składniki na lek. Jeśli choroba - o ile dobrze zgadłam - będzie dalej postępować, może mieć nieodwracalne skutki. — Westchnęła ciężko, ocierając rękawem posokę kapiącą na szmatkę.

_

Użycie mocy: 1 | 3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.09.15 23:45  •  Lecznica - Page 2 Empty Re: Lecznica
- ... Ee... Makaron? - Rzucił skołowany, widząc jak Akane właśnie kroi go na kawałki wzrokiem, przez chwilę odwracając uwagę od tego przesadnie "miłego" mężczyzny. Coś w jego wypadku sprawiało, że aż mu się flaki przewracały do góry nogami. Chyba jak tak dalej pójdzie to faktycznie pójdzie tęczowy paw.
- Ej no, to było przydatne jeszcze gdy Kościół miał specjalny warunek by przyjąć do swoich progów. Byłem jak rekin, arrr! - Dziabnął zębami w powietrze, uśmiechając się wyraźnie, chętnie odwracając swoją uwagę od tego kolesia jak mocno, jak się tylko da. Serio, chyba mu przyłoży jak będzie na siłach. Tak w ramach przyjacielskiego kontaktu fizycznego. W łeb. Kamieniem.
Zwrot akcji! Ni z tego ni z owego do lecznicy wparowała brunetka w okularach, wywaliła typka, i nie czekając na żadne protesty ze strony ani zielonowłosego ani czerwonowłosej zaczęła się zajmować rozwalonym przedramieniem. Ej, ej, ej, moment, zwolnij, coś przegapiłem! Chyba cały wątek gdzieś został przegapiony!
- Eee, no tak, ale... - Urwał, całkowicie skołowany sytuacją słysząc jej polecenie wykonał je bez chwili wahania, choć uniesienie ramienia było troszkę męczące. Przekręcił głowę ku Akane z wyrazem twarzy który przedstawiał coś na styl "pomocy, co się dzieje, nie ogarniam!" Tylko po to, by ponownie potem skupić wzrok na nowoprzybyłym lekarzu, który nie bawił się w farmazony tylko od razu zabierał do roboty.
Chciał już coś powiedzieć, ale przybyła Panienka zaczęła mówić, więc zamarł z otwartymi ustami, próbując ogarnąć sytuację. Jego umysł wprost krzyczał "CO TU SIĘ DZIEJE?! NIE OGARNIAM TEJ KUWETY!"
Dopiero gdy odczuł nagłe zniknięcie całego bólu do jakiego przywykł, to sprawiło że jego głowa nagle odżyła i odnalazła ponownie rezon sytuacyjny.
I zaczęła od troski.
- Nie było potrzeby. Jestem przyzwyczajony do dużej ilości bólu. - Na dowód, podciągnął rękaw, ukazując ciągnące się szlaki różnorakich blizn. Starych, nowych - do wyboru, do koloru. Ściągną rękaw z powrotem, wzdychając lekko gdy lekarka spytała Akane o to, co mu jest i co się stało z jej wargą.
- Napad potrzeby krwi. Usta Panienki Akane okazały się wystarczające czerwone by uznać je za źródło krwi. Potem najbliżej była wielokrotnie rozdrapywany i rozgryzany przegub, którym się teraz zajmujesz. Względnie tyle, pomijając rozcięte łydki które się goją od jakiegoś czasu. Nieproszeni goście w Kościele. - Kompleksowe wytłumaczenie na temat stanu wszystkich rzeczy. Może i pytała Akane, ale jednak wolał jej oszczędzić tłumaczenia się z tego, dlaczego jej usta są rozgryzione. Przy okazji z góry wyjaśnił wszystko, nie chcąc psuć jej wizerunku, o ile by to się mogło stać.
- Wiem. Nie po to noszę przy sobie zapasy krwi jak ten w kieszeni o którym mój instynkt wtedy zapomniał. - Tak. Gdyby wtedy się tego napił, w zupełności by wystarczyło ku zaspokojeniu tej całej psychozy, nikt by nie został pogryziony, cała historia miałaby piękny happy end, a nie skończyła się w lecznicy. No nic, thug life i w ogóle.
Przysłuchiwał się jej słowom, i początkowo nie odpowiadał na pytanie, ale przy słowach o zbieraniu składników na leki kategorycznie pokręcił głową przecząco. - Nie ma mowy by którekolwiek z was miało przeze mnie się narażać, tylko przez to że jakaś banda kundli postanowiła sobie mnie popodgryzać. Nic mi nie będzie. A nawet jeśli nie... To może i lepiej? - Widząc krew wyciekającą z jej nosa westchną przeciągle, uśmiechając się delikatnie. - Nie było potrzeby, jak już mówiłem, tego robić. Dziękuję jednak za pomoc. Jak masz na imię? Ja jestem Hex. - Uniósł lekko kapelusz z głowy w geście powitania. Cóż, chociaż tyle mógł w tej chwili zrobić, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Lecznica - Page 2 Empty Re: Lecznica
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach