Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 17.03.15 17:12  •  Grota więzienna Empty Grota więzienna
Grota więzienna KIImgHC

Jest to obszerne pomieszczenie, wypełnione różnymi wariacjami skalnymi: od ostrych stalaktytów i stalagmitów, poprzez klify, po mosty i filary z kamienia. Pomiędzy nimi wszystkimi porozwieszane są klatki, niczym dla ptaków. Konstrukcja jest mocna, metalowa, nieco nadgryziona już przez rdzę i ząb czasu. To jednak wcale nie oznacza, że łańcuchy przestały sprawować swoją dawną funkcję. Nadal potrafią utrzymać więźnia, kołysząc się niebezpiecznie i grożąc upadkiem z dużej wysokości, który zakończyć się może jeśli nie śmiercią, to przynajmniej trwałym kalectwem. Owe więzienia są niezwykle wąskie, średnica każdego to 1,5 metra, przez co trzymane w nich istoty muszą albo stać albo siedzieć, zwieszając nogi poza całą konstrukcję. Poza tym klatki są wysokości przeciętnego człowieka (1,70 m).
Każda klatka jest połączona łańcuchem z żelaznym kołowrotem, którym można ją unieść lub opuścić według uznania. Nie chodzą one zbyt dobrze, dawno nie były oliwione.
Niemal całe podłoże jaskini jest przykryte płaszczem płytkiej wody, która skapuje ze sklepienia, wzmagając pragnienie u uwięzionych. Zostało jednak usypanych kilka ścieżek z kamienia, nieco ponad poziomem wody, by można było przejść przez ową grotę suchą stopą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.15 16:42  •  Grota więzienna Empty Re: Grota więzienna
Obudzili się kilka godzin później. Przyjemne ciepło rozchodziło się po ich ciałach. Na ramiona ktoś im zarzucił wełniane koce, w ustach zaś czuli posmak mocnego alkoholu. Nikt z tego powodu nie zwymiotował, ba, trzewia były wdzięczne za tak drastyczne traktowanie. Czuli też zapach ognia, słyszeli pękające drzewo oraz szum fal kolejnego podziemnego jeziorka. Nikt nie mógł narzekać, wszyscy zostali doskonale potraktowani, jak na wyznawców Ao przystało, wszak mieli oni czynić dobro, nie zaś krzywdę.
Teraz wystarczyło jedynie otworzyć oczy, bądź poruszyć się nieznacznie, by zauważyć, że grunt pod nogami wszystkich nie był stabilny. Kołysał się delikatnie, zmuszając wszystkie mięśnie do napięcia się do granic możliwości. Poczuli, że zaraz spadną, było to jednak mylne uczucie. Cała czwórka znajdowała się w suchych klatkach, zawieszonych kilkanaście metrów nad ziemią.
Na dnie, wysypaną kamieniami ścieżką przechadzał się jeden z Inkwizytorów Kościoła. W ręku trzymał pęk kluczy, którymi od czasu do czasu podzwaniał, zerkając od niechcenia na swoich więźniów. Dwie interesowały go w szczególności. Nie chodziło mu o najemników, a dwa anioły - pełnoprawnych członków Kościoła.
- Zawiedliście nas - słowa padły jak grom gdy zauważył ich pierwszy ruch. Znów zadzwonił kluczami. - Hail Ao? Serio? Czyżbyś upadł na głowę? A ty, skrzydlata? Nikogo praktycznie nie uszkodziłaś, bo czym, cholernym gradem?
To oczywiste, że ich strofował. Nie tylko nie wypełniali boskiej doktryny, ale dodatkowo jeszcze nie potrafili obronić Kościoła. Fakt, że jedna z napastniczek zginęła z ich ręki przemilczał, w końcu nadal mieli na głowie dwójkę żywych, którzy teraz zdecydowanie nie będą chcieli do nich dołączyć, bo po co? Splunął do wody i zbliżył do klatek pozostałych więźniów. Przyjrzał się Luce i Philipowi.
- Złapaliśmy waszego kolegę gdy podkładał ładunki w jednym z korytarzy. Nie było łatwiej przyjść i zapytać? Pomagamy potrzebującym, dajemy im ryby i wszystko czego potrzebują do przeżycia. Złotem przecież i tak tu nic nie zdziałacie. - Złożył ręce niczym do modlitwy i spojrzał w niebo. - Opatrzymy wasze rany i wypuścimy, jeśli Ao pozwoli. I o ile będziecie współpracować. Jeśli nie... cóż. Będziemy musieli zrobić z was naszych wiernych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.15 17:15  •  Grota więzienna Empty Re: Grota więzienna
Co więc było u kresu? A tak. Ciemność. Fakt, to było standardowe w momencie umierania/tracenia przytomności, ale nie każda ciemność jest mokra, a w tle nie słychać wydzierających się ludzi i odgłosy wystrzałów.
Czy Hex spodziewał się że to koniec? Nie, ale nie zamierzał z tym walczyć. Skoro miał tak zdechnąć, to chociaż spojrzy w oczy ciemności - swojemu staremu przyjacielowi i najdroższemu wrogowi - i uśmiechnie się do niej. Szeroko, wesoło, bez przestrachu. Gdyby jeszcze miał siły unieść dłoń, pewnie by to zrobił, i wycelował typowy "międzynarodowy znak pokoju" w stronę mroku. Niestety - na to sił już nie miał. I wkrótce też nadszedł mrok... Dla Exa z pewnością, gdy był tak dziurkowany przez ostrze napastniczki, ale dokonał swojego celu. Poszła na dno razem z nim...
Koniec?
Nie licz na to, Dżinie. Miałbyś za łatwo.
Zdecydowanie byłoby za łatwo skończyć w ten sposób. Co go najmocniej wybudziło z tego wszystkiego? Nie fakt wiszenia do góry nogami. Nie fakt odczuwania ciepła, czy bycia okrytym kocem. Nie posmak alkoholu w ustach. Nie zapach ognia...
Światło. Fakt, że nie byli już w ciemnej grocie, w której w praktyce światło nie istniało, lecz w końcu... Widział. Dostrzegał to co przed nim, obok jego... Pod nim i nad nim. To najmocniej go wybudziło. Ach, piękne światło! Aż nie mógł powstrzymać uśmiechu...
I wcale go nie stracił, gdy usłyszał jakieś głosy gdzieś z dołu. Trawienie tych słów chwilę zajęło, ale dość łatwo rozpoznał ton. To zdecydowanie ton karcący, takiego tonu z taką intonacją... I w ogóle tak wrzeszczy tylko inkwizytor. Zdecydowanie. Nie miał pojęcia który - nie chciał zresztą wiedzieć. Cieszył się z faktu że jest jakoś tak... Jaśniej. Lepiej.
- Chwała Ao. Nie sądzisz że tylko dzięki niemu przeżyliśmy? W końcu gdyby nie on, nie znalazłbyś nas, nie przyszedłbyś z pomocą zamiast w trakcie walki zająć się napastnikami i wspomóc - bądź co bądź dwójkę wiernych w wierze, nie wojowników? Nie sądzisz że nawet jak na istoty pokojowe, sprawdziliśmy się dość dobrze przeciw bandzie uzbrojonych napastników? - Trochę mamrotliwie, ale odpowiedział na zarzuty, przy okazji podłapując krótko i powoli gdzie jest. A więc jest w klatce. Ok. Wisi gdzieś nad ziemią - nic dziwnego, ale chociaż jest tu sucho. Tak dla odmiany. Kapelusz... Po chwili szamotania dłoni spomiędzy dziur klatki sięgną do góry. Jest. Broni nawet się nie spodziewał - jedna została wewnątrz oka jednej z atakujących, a druga gdzieś leżała w jaskini. Będzie ich musiał potem poszukać...
W sumie nawet nie wiedział czy jego słowa były wysłuchane, ale w sumie nie czuł potrzeby by były. Był zadowolony ze stanu rzeczy w jakim jest teraz. Jedynie fakt że jego nogi dalej krwawiły go martwił. Pręga na plecach też nie pomagała w żaden sposób. Wiszące pomiędzy spoiwami klatki nogi i ramiona, jakie wystawił sobie poza klatkę (i chyba w takiej pozie początkowo leżał, ale nie skojarzył tego faktu) nie robiły nic szczególnego. Hm, dobra. Pomachiwał sobie nogami lekko, próbując nie tracić w nich czucia ani nie pozwolić na ich odrętwienie, zaś dłonie złączył palcami i zamkną oczy, opierając głowę (w kapeluszu) o ścianę klatki.
Nie było problemu podsłuchać inkwizytora, mówiącego do napastników. Teraz w sumie, gdy mógł to zrobić - rozchylił oczy i spojrzał ku nim, chcąc ich rozpoznać, zapamiętać, sprawdzić. A więc kobieta... I mężczyzna. Nie wyglądali na coś nazbyt niesamowitego, ale miło było spojrzeć na osoby, które jeszcze nie dawno chciały pozbawić go życia i vice versa on ich. Teraz, gdy opadł bitewny szał... I on w końcu ukoił swoje nerwy.
- Wątpię by zechcieli do nas dołączyć, Panie. Ich zamiary były całkowicie negatywne, od początku atakowali by zabić. Tylko się broniliśmy. - Spojrzał ku anielicy... No, chwilę szukał gdzie jest, ale spojrzał na nią, przez krótki moment, dalej się uśmiechając. Wyglądał na całkowicie nie przejętego faktem, że dość... Nabroili, mimo wszystko. I z pewnością kara ich nie ominie, ale cóż zrobić...
Dopełnił tylko obowiązku. I czuł się z tym na tyle dobrze, że znów oparł przód głowy o ścianę klatki i zamkną oczy, uśmiechając się delikatnie.
- Jeśli nikt nie ma nic przeciwko, prześpię się. - Wymruczał cicho. Uczucie wiszenia w powietrzu jednak nieznośnie nie dawało zasnąć... Ale chociaż oczy trochę odpoczywały.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.15 15:20  •  Grota więzienna Empty Re: Grota więzienna
Dobra, co tam się działo pod koniec? Dostała po skrzydłach, zrobiła plot twisty pogody i z zimnego zmieniła na coś takiego, że nawet wikingi by tego nie ogarnęły... Szansa, że kopnęła w kalendarz powinna być w ciul wysoka.
Ale czekaj, coś było tutaj nie tak. Czuła przyjemne ciepełko i alkohol w ustach. Anielica poruszyła się lekko i chyba cudem nie zaczęła się rzucać. Wisiała. Raczej. Nie czuła porządnego gruntu. Była w powietrzu? Ciekawe jak. Po chwili dziewczyna otworzyła lewe oko, aby się porządnie rozejrzeć. Teren przypominał jej grotę więzienną. W dodatku siedziała w klatce, a jej nogi kiwały się wraz z resztą jej więzienia. Fajnie, zamknęli ją. Bądź wyznawcą, mówili. Pokaż, że zależy Ci na naszym bogu, a będziemy Cię traktować jak swoją.
Widać. Jeden z was właśnie bawił się w oskarżyciela i myślał, że Abigail się nim przejmie. Anielica, która olała swoje obowiązki i uciekła do szaleńców, ta sama, która cudem uniknęła stróżowania, bo chcieli z niej zrobić kogoś takiego, siedziała w mieście dzięki znajomym i łaziła z nimi jak zwykły człowiek, kiedy powinna nawracać. I ta sama, która marzyła o możliwości kopnięcia Archanioła tylko dlatego, że i on w końcu zaczął jej gadać, że powinna się ogarnąć.
No chyba nie.
W dodatku nadal czuła się okropnie. Skrzydła się buntowały, szczęka dalej bolała, łeb nawalał jak po ostrej imprezie, a jakiś gość jej jeszcze gadał, że się zawiódł. Jakby tylko, kurna, gradem biła.
Błagam, skończ to już.
Jedyną jej reakcją na "oskarżenia" inkwizytora było ziewnięcie. Spróbowała się nieco ruszyć, aby go zobaczyć, ale klatka niebezpiecznie się zabujała, więc natychmiast wróciła do swojej poprzedniej postawy.
- Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście, oglądając walkę uzbrojonych po zęby najemników ze zwykłymi wiernymi. Hex, tak w ogóle, to ja się dołączę do pytania, tylko nieco je rozwinę - co Ci wtedy odwaliło? To nawet tamten dzieciak chyba zgubił swoją miłość kalibru kij-już-wie-jakiego.
Czasem zastanawiała się, czego oni się spodziewali. Dobra, jest aniołem. Panuje nad lodem. I co dalej? Była przecie zwykłym skrzydlatym, a nie wojownikiem z którego zastępu. Basil nim był, cholera. Nie ona. Była okropnym wojownikiem, umiała co najwyżej rzucać lodowymi włóczniami. Sam fakt, że tamten najemnik jej nie zabił, było tylko i wyłącznie zasługą Ao.
Dopiero w momencie, gdy inkwizytor zajął się najemnikami, Abigail zdecydowała się rozejrzeć i poznać te cholery, które napsuły jej krwi. Szczególnie tego, co rzucał kurwami lepiej niż nabojami. Najpierw udało jej się znaleźć Hexa, który też na chwilę spojrzał się w jej stronę z uśmiechem, na co odpowiedziała podobnie. Wyglądało na to, że on również za bardzo nie przejął się gadaniem inkwizytora. Przynajmniej nie była sama. Anielica w ciągu 5 lat oberwała już tyle razy, że dziw, że jej jeszcze nie wykopali. Przyzwyczaiła się. Zresztą, ludziom nigdy nie dogodzisz. Potem ujrzała jakieś inne sylwetki, ale głowa tak ją bolała, że czuła to nawet w oczach. Szybko więc zdjęła oprawki i przymknęła na chwilę oczy.
- Dobranoc. Ach, panie inkwizytorze - ustalono już, ile będziemy tutaj wisieć? Chcę wiedzieć, czy będę mieć czas, aby pomodlić się do Ao, czy jednak zaraz będę musiała iść sprzątać.
Przecież była mistrzem, fachowcem, najlepszym z najlepszych wręcz, kiedy trzeba było zbierać ludzi ze ścian. Już wszyscy chyba to wiedzieli.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.15 22:13  •  Grota więzienna Empty Re: Grota więzienna
Miała wrażenie, że skóra zaczyna jej odchodzić z twarzy, serce bije jeszcze mniej poprawnie niż zwykle, a kończyny tracą czucie. Było to pierwsze, co poczuła po odzyskaniu przytomności. To, i paraliżujący strach, bo doskonale wiedziała, co oznaczają te objawy. Zaraza.
Nie, to niemożliwe. Niemożliwe. Nie miała okazji się zarazić. W tych jaskiniach przecież nie było oparów, a walczyła z aniołami. ANIOŁAMI. Nie zmutowanymi, zarażającymi gównem trupami. To były anioły, wszystkie, co do jednego, niezależnie od tego, co robiły w sekcie. A wcześniej, przed tym zleceniem...
Wcześniej łaziła po zarażonym terenie.

Nie, to niemożliwe, przecież nie oddychałam skażonym powietrzem, wpadasz w paranoję, Luka, nic ci nie jest, tylko zmarzłaś - próbowała sobie wmówić, ale wszystko na nic. Znała prawdę. A obrazy wszystkich przemian, jakie w życiu widziała, strumieniem wypływały z pamięci, wskazując jedyną możliwą drogę. Nie miała zamiaru tego przeżywać.

Na skraju paniki, kierowana ponurą determinacją sięgnęła po nóż, ale nie było go tam. Zamiast niego ręka napotkała ciepły, lekko przemoczony koc i dopiero on pozwolił jej oprzytomnieć. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Musiała przyznać, że kościelni mieli styl, więzienie Drug-on nawet się nie umywało do tej sali. O więzieniu M-3 już nie wspominając. Chwyciła pręty, pokonując spowodowany lękiem paraliż, i wysunęła podkurczone wcześniej nogi poza klatkę. Machnęła nimi na próbę, a klatka powoli wprawiła się w ruch wahadłowy. Prawie jak huśtawka; nostalgia na chwilę pozwoliła jej oderwać się od makabrycznych wizji przyszłości. Zerknęła na najbliższą klatkę.

- Gdzie jest Anemia? - spytała Philipa. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętała, był rozbłysk jaskrawego światła i widok trzech walczących postaci. Wszystko, co zdarzyło się potem, czuła jako dziwną pustkę, całkowicie niepodobną do wszystkiego, co znała. To nie był brak wspomnień; miała świadomość ich obecności, ale nie potrafiła ich odczytać, jakby były oddzielone od niej murem.
- Jezu - jęknęła cicho, łapiąc się za głowę. Drżała, trudno powiedzieć, czy od resztek zimna, czy z przerażenia. Dopiero teraz zwróciła uwagę na wysilającego się na dole członka sekty.
- Czego od nas chcecie?

//Na wszelki wypadek - nie, nie jest zarażona. Od walki z Exem i napływu złych wspomnień włączyły jej się lęki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.15 18:54  •  Grota więzienna Empty Re: Grota więzienna
Szuja chrapał, zajebiście mocno chrapał. Brzmiało to trochę jak ujadanie świniaka, którego ktoś związał i nakłuwał mu brzuch nożem, chcąc spuścić juchę z jeszcze żywego zwierza. Miał przyjemne sny, jak zawsze. Śnił o swoim ostatnim skoku, przeżywał go jeszcze raz.

Zielone światło, przechylasz się do przodu i już zostajesz w tyle za samolotem, lecisz w dół i nie czujesz nic. Twoje ciało przecina powietrze, a ty nie myślisz o tym co czeka cię na dole, nie myślisz o niczym, a to kurwa niebywała sztuka. Lądowanie.
Życie żołnierza składa się z dwóch rzeczy, z umierania i czekania na śmierć. To drugie bywa znacznie gorsze. Każdy dzień w koszarach zamienia się tylko w linię wyrytą nożem nad łóżkiem. Ile można rozmawiać o życiu, grać w karty, kląć i ćwiczyć strzelanie? W końcu zaczynasz pragnąć wojny, bo ona coś zmienia.
Żaden człowiek nie ściska swojej kobiety z taką czułością jak marines swój karabin. Chwila napięcia tuż przed szarżą jest jak najlepsza gra wstępna, rozpala zmysły, pełne bluzgów rozkazy zamieniają się w najszersze wyznanie miłości, a pokryte trupami pole bitwy, nad którym krążą świszczące pociski to najwygodniejsze posłanie. I wtedy przez ten, krótki moment, kiedy celnym strzałem sprawiasz, że inny człowiek staje się tylko kupą mięsa, przez  ten ułamek sekundy jesteś żywy.

Czyjeś pierdolenie wyrwało go ze snu, kojarzył już ten irytujący głos, to była ptasia typiara, jednak jebana żyła. Nie miał zamiaru się odzywać, jak będą chcieli to pewnie urządzą sobie przesłuchanie czy inną urokliwą pogawędkę.
Było słabo, cisnęło mu pęcherz, chciał zapalić szluga, dokładnie czuł teraz każdy potłuczony mięsień. Ewentualne plany ucieczki trzeba było odłożyć i zająć się sprawami doczesnymi.

Strumień śmierdzącego, ciemnożółtego moczu rozchlapał się o skalną posadzkę, obok inkwizytora, Liebgott tak właściwie nie próbował specjalnie w niego trafić, ale sikanie na klęczkach nie należało do łatwych zadań, tak  wyszło, no cóż. Skończył i zapiął suche już, ale zesztywniałe spodnie. Siedzenie w tej klatce nie należało do najwygodniejszych, opatulony w koc najemnik wywalił nogi poza więzienie i zwrócił się do Luki.

Pewnie zdechła skoro jej tu nie ma, nie histeryzuj księżniczko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.04.15 18:07  •  Grota więzienna Empty Re: Grota więzienna
Chciał być uprzejmy. Nie bez powodu zapewnił im ciepłe koce i ciepło w żołądku. Nie chciał żeby umarli, ponieważ takie właśnie były rozkazy nowej Prorokini. Lecz nawet ów rozkaz nie zmieniał jego systemu, całej serii zachowań, których wyuczył się dawno temu, gdy jeszcze miał zostać katem. Nie, nie elementem układanki Łowców, a najprawdziwszym Małodobrym, doprowadzającym ludzi na skraj przytomności wyrafinowanymi torturami.
Jego głos był cichy, acz donośny. Wcale nie musiał się drzeć, nie miał zamiaru. Para błękitnych ślepi wwiercała się w obecnych, gdy spacerował w dole pomiędzy klatkami. Czekał aż się wybudzą, aż będą skłonni z nim rozmawiać. Dłonie splótł za plecami i czekał, aż pierwszy osobnik otworzy usta. Akurat był to Hex.
- Podobno masz tysiące lat, a nie potrafisz rozpoznać co jest bluźnierstwem, a co nie? Niepotrzebnie strzępisz sobie język, gówno wiesz o obowiązkach inkwizycji. - Spojrzenie przeniosło się na anielicę, wargi zaś rozciągnęły w paskudnym uśmiechu. - Panienka zaś wybaczy, za chwilę zostanie uwolniona z rozkazu Prorokini.
Ostatnie słowo wyraźnie zaakcentował. Trzeba dodać, że wierni do tej pory słyszeli jedynie o Proroku, bardzo skrytym człowieku, który nieczęsto do nich wychodził, zostawiając wszystko Starszyźnie. Rodzaj żeński mógł ich zmylić, a wręcz powinien. Inkwizytor jednak się tym nie przejął, bo znów spacerował. Wyminął strugę moczu, osłaniając usta ręką. Przemilczał jednak zniewagę.
- Na rozkaz nowej Prorokini, Taihen Shi, zadecydowano, że nie będzie już więcej mordów na niewiernych. Wybaczone też zostaje aniołom ich splugawienie, jeśli tylko obiecają wyznawać Ao i czcić jego mądrość. Właśnie dlatego panna Abigail zostaje zwolniona z czyszczenia jaskiń, jeśli taie jej życzenie. Dlatego też wy - tu spojrzał wymownie na więźniów - zostaniecie potraktowani z należytą gościnnością i wypuszczeni do swoich.
Mężczyzna raczej nie przywykł do tak długich przemówień, bo zaraz odetchnął, podejmując swoją wędrówkę. Znalazł się w okolicy kołowrotu opuszczającego klatki, gdy Hex po raz kolejny postanowił trącić swoje trzy grosze. Odchrząknął, łapiąc za dźwignię zwalniającą łańcuch jego więzienia i pociągnął szybko, pozwalając by kawał blachy z mężczyzną w środku gwałtownie opadł w dół. Nie było to przyjemne uczucie, pusty język dżina podjechał mu niemal do ust, zaś widmo roztrzaskania sobie przynajmniej nóg podczas zderzenia z ziemią nijak mogło zostać przyjęte za spokojną śmierć. Gwałtownie szarpnięcie zaznaczyło moment, gdzie klatka wyhamowała, ratując nogi i życie wiernego.
- Mówiłem, byś nie strzępił sobie języka. Lepiej ruszaj truchtem do lecznicy, niech opatrzą twoje rany, bracie. To samo tyczy się ciebie, siostro - i z tymi słowami pociągnął za kolejną dźwignię, tym razem pilnując, by klatka nie opadła tak gwałtownie. Jeśli owa dwójka odważyła się pchnąć drzwiczki więzienia, zdała sobie sprawę, że przez cały czas były otwarte. Wysokość była wystarczającym zabezpieczeniem, chyba że ktoś potrafił latać i nie miał rannych skrzydeł.
- Wy zaś, czego oczekujecie? Z chęcią opuściłbym i wasze klatki, jednak, sami rozumiecie, kwestia bezpieczeństwa. - Wcale nie wydawał się ubolewać nad tym faktem. Chętnie by zobaczył jak ktoś fruwa te kilkanaście metrów nad ziemią i roztrzaskuje się o kamienną posadzkę.  
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.04.15 20:36  •  Grota więzienna Empty Re: Grota więzienna
"Bluźnierstwem".
Dawno nie słyszał tego słowa, a przynajmniej skierowanego ku niemu. Owszem, bluźnił wobec Boga. Owszem, teraz również bluźnił wobec tej osoby przed nim - choć jego świadomość była zbyt zaćmiona, by ułożyć fakty. Wciąż w jego umyśle kołaczą się chwile sprzed pewnego czasu. Czasu, gdzie był krwiożerczą bestią, która gryzła i prychała na wszystko, co żyje, będąc gotowym też to rozszarpać na drobne strzępy. Wciąż w jego głowie tkwiła ta pogarda dla życia, dla każdego wokół. To wymagało czasu, by zaczął na ponów trzeźwo myśleć. Za każdym razem gdy pozwalał Ex'owi się zjawić... Z każdym takim razem ten czas się wydłużał. Minuty... Godziny...
Osłabienie spowodowane krwią było wbrew pozorom bardziej trzeźwiące, niż się wydaje, bo dość szybko zdołał podłapać, o co chodzi.
W końcu nie tylko on wie o tym, że jest tą bestią. W końcu nowe rozkazy prorokini Taihen... Tak...
Niestety tak. Zdał sobie doskonale sprawę z tego, że teraz nie postępował tak, jak powinien. Ba - to było wprost niedopuszczalne. I choć nie był zbyt posłuszną istotą - tak teraz zauważył swój błąd. Nie jesteś wśród aniołów, Hexie. Nie jesteś wśród tych ścierw. To człowiek. Oni są inni w porównaniu do tamtych pierzastych skurwieli. To nie są te same istoty. To nie te same, wyniosłe kreatury.
Oni znają wiele smaków. W tym też ten.
Westchną cicho, pokręcając głową w ciszy, nie dowierzając samemu sobie w to, co wygaduje i robi w tej chwili. Zamilkł, w ciszy słuchając i obserwując dalszy rozwój sytuacji. Odezwał się jeszcze raz, później, lecz z wyższym szacunkiem, w porównaniu do tego co było wcześniej.
Nie pomogło, ale nie spodziewał się tego. Szybki upadek w dół nie był czymś, co komukolwiek by życzył, prawie odgryzł sobie język. Ledwie minimetry ukrycia go za zębami oddzieliły Dżina od zostania niemową na dłuższy czas żywota. Gdy jednak zatrzymał się, tuż nad ziemią, wsuną nogi z powrotem do środka, podciągając je lekko i odsuwając głowę od krat - ściągając kapelusz z tym ruchem. Uniósł spojrzenie na inkwizytora. I w tym spojrzeniu widać było wyraźnie że zrozumiał, o co chodzi. Nie było buty, nie było pewności siebie - a była skrucha.
- ... Wybacz mi mój brak szacunku, Inkwizytorze. Pomimo iż żyjący nawet tysiące lat - czasami wciąż przejawiam głupotę nieokiełznanego dzieciaka. Proszę o wybaczenie i zapomnienie poprzednich słów, były rzucone w... Obłędzie. - Głos jakim to wymawiał był dużo uczynniejszy. Bez wyżej wspominanej buty, pewności siebie - lecz z faktyczną skruchą. Zarówno Abigail jak i tamci ludzie mogą sobie myśleć co chcą - bycie tak niestabilnym nie jest czymś, czego by życzył tym osobom.
Przez krótką chwilę zastanawiał się, czy te klatki są zamknięte, aż w końcu lekkie pchnięcie kraty, które wystarczyło by ją rozchylić powiedziało wszystko samo za siebie. Ysh... Tak. Ujął prawą dłonią brzeg klatki i ostrożnie wysuną poranioną nogę na zewnątrz. Stanięcie na nią bolało jak diabli... Utrzymanie się na obu po ruszeniu kolejnej jeszcze bardziej. Włożył kapelusz ponownie na głowę, i zwrócił spojrzenie ku anielicy, uśmiechając się do niej blado. Nie był zbyt zdolny w tej chwili do przejawiania jakiegoś większego sortu dobrego humoru.
- Abi, pomożesz mi dokuśtykać tam? Moje nogi... - Wymownie spojrzał na rany, przez które niemal było widać gołym okiem kości.
- Cóż, sama widzisz. Wyjaśnię ci po drodze co się ze mną stało, to dość skomplikowane.
Zwrócił jeszcze swoje spojrzenie ku klatkom z najemnikami, a głównie ku kobiecie. Wiedział, że to ona zaatakowała Ex'a, i widział efekty uboczne tego ataku. Zamachał zamaszyście lewą dłonią, by zwrócić jej uwagę.
- Hej, Panienko! Moje kondolencje w wyniku straty tej osoby. Nie powinienem tego czynić... Lecz nie miałem innego wyjścia. Muszę też cię przeprosić za stan, w jakim teraz jesteś - to efekty uboczne kontaktu z Ex'em. Powinny minąć po jakimś czasie. Wybaczcie nam, oboje, za zabicie tej kobiety. - Opuścił uroczyście głowę... Faktycznie ich przepraszając. Można to uznać za kiepski dowcip - ale fakt faktem, teraz ich przepraszał za śmierć tej kobiety, której nawet nie ujrzał... To smutne w sumie. Naprawdę smutne. Z pomocą Abi opuścił groty, z twarzą wbitą w podłoże, niezbyt zadowolony z sytuacji.

[z/t x2]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.15 20:13  •  Grota więzienna Empty Re: Grota więzienna
Zaklęła cicho, przeczesując dłonią włosy nad czołem. Tego się obawiała, ale mimo wszystko miała wcześniej nadzieję, że może dziewczynie udało się uciec. Nie była z nią blisko, chociaż to nic nie zmieniało; utrata towarzyszy zawsze trochę bolała, nawet w przypadku wymordowanych.
- Nie mów tak do mnie, gnoju. Albo załatw mi tiarę - rzuciła bez większego zaangażowania do Philipa, skupiając się na działaniach kościelnych. Jeden z nich - ten świr, który zaczął śpiewać w jaskini, sądząc po głosie - pomachał do niej. I chyba się z niej naśmiewał, bo wątpiła, by naprawdę było mu przykro. Dupek. Gdyby nie to, jak koszmarnie się czuła, pewnie odpowiedziałaby mu coś, teraz ledwo wystarczyło jej energii na pokręcenie głową. A musiała wykrzesać jej z siebie trochę więcej - patrząc po zdolnościach interpersonalnych towarzysza, to ona powinna przejąć negocjacje z sekciarzem.

- Ok, może tak - krzyknęła do stojącego na dole mężczyzny.
- Wypuszczasz nas, oddajesz nasze rzeczy i ciało dziewczyny i wskazujesz drogę do wyjścia, a my grzecznie przepraszamy i oddalamy się. Brzmi jak plan?
- Jeśli dorzucisz do tego jakieś wino mszalne, mogę się nawet pomodlić - dodała, czując, jak wnętrzności jej się skręcają ze stresu. Weltschmerz najprościej było zapić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.15 20:45  •  Grota więzienna Empty Re: Grota więzienna
Burknął tylko chuj wam wszystkim w dupę. Cicho, pod nosem, tak, żeby nikt nie usłyszał. Siedział tylko i wlepiał wzrok w typa na dole, ten coś tam mówił, potem spuszczał na dół klatki z mutkami. Liebgott tylko patrzył, swoimi czarnymi, przyćpanymi, świńskimi oczkami, które jak dwa jałowe węgielki, pozbawione ludzkiego blasku, penetrowały duszę budząc obrzydzenie i litość zarazem.

Majdał nóżkami w powietrzu, jak esesman siedzący z karabinem na krawędzi dołu wypełnionego jeszcze przed chwilą wierzgającymi sowietami, Philip nie wierzył w wędrówkę dusz i inne te sekciarskie gówna, w które wierzyli tutaj w Chinach, ale czasem lubił wyobrażać sobie, że jest aryjskim rycerzem przemierzającym z miotaczem ognia, plugawe ulice jakiegoś europejskiego getta. Uczyli ich o tym na szkoleniu, to była druga albo trzecia wojna światowa, dokładnie nie pamiętał.

Po chuj nam jej ciało? Trup to trup, weźmy tylko ząb. Skwitował cały ten roszczeniowy wywód. To było kurwa podejrzane, kojarzył jebany to imię, tą całą panią miłościwą prorok, której zawdzięczali życie. Kij z tym, może to jakaś miejscowa gwiazda? Nie zdechniesz dziś ciesz się chuju.

Koleś nie wiem kim jesteś i chuj mnie to szczerze obchodzi. Ty robisz swoje, my robiliśmy swoje, takie życie. Cmoknij ode mnie tą Taihen za łaskę, czy coś, ale jak nie masz nic przeciwko to pewnie matka czeka na nas z obiadem, byłoby kurwa szkoda gdybyśmy się spóźnili. Wypalił, drąc japę ja nastolatek z syndromem nadpobudliwości dziecięcej, by dodać po chwili.

Mateczka sporo chleje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.04.15 21:51  •  Grota więzienna Empty Re: Grota więzienna
Inkwizytor nawet nie obejrzał się za wiernymi. Musieli wyjść, z podkulonymi ogonami czy też bez nich, cóż, to wszystko zależało od ich pokory. Mimo wszystko lekki uśmieszek przemknął przez jego wargi, gdy po raz kolejny sięgał do kołowrotu. Tym razem zaczęła opadać klatka Luki, a gdy znalazła się już przy ziemi, mężczyzna znów zabezpieczył łańcuch i podszedł do stalowego więzienia, by uchylić kobiecie drzwi niczym prawdziwy dżentelmen.
- Oczywiście, odzyskacie swoją towarzyszkę, czy raczej to co z niej zostało. Prosiłbym tylko o kontrolowanie tego człowieka. Wydaje się niespełna rozumu.
Dopiero gdy uzyskał zapewnienie od Luki, że ta go ogarnie, wrócił do kołowrotu i opuścił także klatkę drugiego więźnia. W sumie tamten, jeśli był wystarczająco bystry, mógł wpaść na to, że i jego drzwi były od samego początku otwarte. Jeśli tego nie zrozumiał, inkwizytor go o tym spokojnie poinformował, uprzednio zabezpieczając się i wyciągając broń. Na wszelki wypadek.
- Rzeczy dostaniecie po wyjściu z naszych grot. Środki bezpieczeństwa, rozumiecie. Już powstrzymamy się przed zasłanianiem oczu, to byłoby żałosne. - Mlasnął, niezadowolony z zasad, które powoli zaczynały być wprowadzane do Kościoła. Zaraz jednak wrócił mu rezon i skinął głową. - Do wyjścia odprowadzi was Enano.
Klasnął dwa razy i, owszem, w wejściu pojawił się karzeł na grzbiecie brytana. W ręku dzierżył lewak, który jemu służył za prawdziwy miecz. Co prawda nie odezwał się, ale zamachał walecznie swoim orężem i wyszczerzył swoją czerwoną, pucołowatą buźkę do więźniów, dając im znać, że mogą ruszyć za nim.


Ostatnio zmieniony przez Taihen Shi dnia 15.04.15 13:42, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach