Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 04.03.15 21:25  •  Skaliste korytarze Empty Skaliste korytarze
Od wejścia idąc, do nawet najdalszych zakamarków Kościoła dążąc, będziemy się przemieszczać głównie po jednym, i tym samym. Kamiennych korytarzach, tunelach wydrążonych w skałach. Metodami naturalnymi lub po przez ludzkie dłonie, lecz będą dość podobne. Całkiem szerokie, z nielicznymi pochodniami w różnych odległościach, rzucających słabe światła na takowe przejścia. Z pewnością można przywyc do tego, inaczej większość z wyznawców ciągle by wpadała na siebie. Co słabiej widzący czasem noszą przy sobie pochodnie czy słabo działające latarki, i tym się ratują.
Gorzej jak ktoś nie ma orientacji, bo nie łatwo jest rozróżnić jeden tunel od drugiego w tym świetle i... Wyglądzie.


Ej no, czemu niby dziwny? Z Hexem było jak najbardziej wszystko w porządku! Był spokojny, miły, uczynny, uśmiechnięty i kulturalny, takiego mężczyzny to ze świecą szukać w tym świecie, prawda? Teraz można tylko napotkać na spokojne głazy, uśmiechniętych od ucha do ucha psychopatów, uczynnych złodziei którzy dadzą jedną rzecz a ukradną dwadzieścia innych... Kulturalnych oszustów... No, można w sumie dalej wymieniać, ale raczej jest dość tego, prawda? Mają przed sobą normalnego (ekhem... Prawie) człowieka, i jeszcze marudzą, bo dziwny. Czemu no? Stara się, serio... Tak się stara że aż zapomniał o futrzastym członku starszyzny, którego gdzieś wcięło z jego widoku. Cóż, Hex, jesteś sam. Poradzisz sobie? Och, na pewno sobie poradzisz. Tylko nie pozwól sobie odbić. Spróbuj. Naprawdę. Bez obłędu jest bardzo fajnie! Dasz radę! Serio! To nie jest trudne! Ani trochę!
...
Tak, oszukujmy się dalej. Może w to uwierzymy.
Chwilowo starał się nie rozpatrywać obu pań pod pozorem szpiegów czy prób infiltracji tej organizacji, stąd też nie przywiązywał za nadto uwagi do ich gestów i działań, tików lub ruchów.
- Nawet do zera, moja droga, jeśli tylko zechcesz. - Odpowiedział z tym samym, pogodnym wyrazem twarzy jaki już od dłuższego czasu przylepił mu się do twarzy na słówka o unikaniu pomyłek. Nie zamierzał się już więcej mylić w tej kwestii, oj nie.
Gdy był jednak na te kilka chwil bliżej, mógł lepiej im się przyjrzeć, i ich zachowaniu. I choć go nie analizował za mocno, miał dziwne wrażenie że dostrzega w nim... Sztuczność. Coś na krawędzi intuicji mu o tym mówiło, lecz odrzucał tą myśl, wiedząc że rola, w jakiej jest z pewnością przydaje takich myśli. W końcu... Wprowadzając nowe osoby do Kościoła nie może wiedzieć, czy wciąga godnych wiary osobników, czy zdrajców, jacy wbiją mu nóż w plecy i zamordują ważne osoby. Stąd też...
Musiał znaleźć jakiś consensus między tymi dwoma. Coś pomiędzy. I starał się to robić.
- Jak? - Powtórzył po dziewczynie, z pewną dozą przerwy gdy już szedł ku wejściom do tuneli, pozwalając w między czasie na objawienie się pytania drugiej Panienki.
- Nasze życie zależy od tego, jak chcemy oddawać swoje osoby Ao. Wyznawcy nie muszą nawet mieszkać w świątyni, wystarczy że wierzą i są mu oddani. Tu, w świątyni, nasz czas upływa na wielu rzeczach, a każdy ma swoją rolę. Kapłani nauczają o naszym Bogu, dzielą się jego słowem i niosą nasze ofiary ku niemu. Inkwizytorzy są żelazną pięścią naszego Pana, wymierzając osąd tym, którzy odrzucają jego miłosierdzie. Wierni, tacy jak chociaż ja, robią wszystko, co może się przysłużyć Kościołowi. Mamy świetnych zielarzy i uzdrowicieli, którzy potrafią sobie poradzić nawet z nie jedną, potencjalnie morderczą chorobą. Podziemne jeziora, głęboko w trzewiach góry dostarczają nam czystej wody i pożywnych, choć nieco groźnych ryb. Ciężko mi określić jak wygląda nasze życie w pełni, gdyż każdy zajmuje się tym, co umie i robi najlepiej - ale z pewnością jest nam, zjednoczonym w wierze łatwiej niż rozrzuconym po Desperacji, zbłąkanym owieczkom. Tym bardziej się raduję, wiedząc że kolejne osoby chcą zasilić nasz Kościoł, i udzielić nam swoich talentów ku chwale Ao. - Tak, ten wywód był dość długi, i zdążyli się już zagłębić w słabo oświetlone - jak mówił - korytarze. Poprzez światła płonących pochodni jednak, co mogło być pewnie zawodem, ale cóż zrobić? Płonące światła Ao, które trawią bijące serca aniołów w trakcie ofiary oświetlają drogę jego wyznawcom, czyż nie?
- Co do tego, jak zwracać się do mnie... - Zatrzymał się, urywając swoje słowa i obrócił... By następnie w jednym, zręcznym susie doskoczyć do Panienki Hazel i przyklęknąć na kolanie przed nią, po czym pochwycił jej prawą dłoń i ucałował delikatnie jej wierzch, uśmiechając się szarmancko.
- Nie pragnę zaszczytów i tytułów, Panie. Hex to moje imię, i pragnę byście mówili mi po imieniu. Czy poznam wasze imiona? - Zadając pytanie wypuścił dłoń dziewczyny i podniósł się, splatając dłonie za plecami i spoglądając oczyma z jednej Pani na drugą. Może przy okazji wpadną na jeszcze jakieś pytania zanim ruszą?
- Och, zanim zapomnę. Radzę wam ostrożnie stawiać kroki zanim wejdziemy do głównej części Kościoła. Ao był łaskawy dając nam naturalne środki zabezpieczeń, jakimi jest wilgotna, śliska powierzchnia podłoża i częste załomy korytarzy, niebezpiecznie ostre. Ostrożne osoby będą bezpieczne, lecz pochopni i niewierzący mogą umrzeć jeszcze zanim wejdą w nasze progi, zdobiąc te ściany swoją krwią. Gdy ruszymy, podążajcie za mną, znam bezpieczną ścieżkę. Może chcecie jeszcze o coś spytać? Chętnie udielę wam odpowiedzi na każde z nurtujących was pytań. - Jego uśmiech był wprost rozbrajająco szczery i pogodny. To było aż dziwne. Normalni ludzie i wymordowani nie potrafiliby być chyba tak radośni...
A może to jednak potęga Kościoła Ao?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.03.15 20:22  •  Skaliste korytarze Empty Re: Skaliste korytarze
Giggle nie czuła się w tym miejscu najlepiej. Co prawda do korytarzy była przyzwyczajona, w końcu kryjówka DOGS składa się w całości z podziemnych korytarzy, ale... cóż. Fakt, że znajduje się w siedzibie jakiejś cholernej sekty z pewnością nie był krzepiący. Giggle właściwie to niczego się nie bała, bardziej można to określić jako irytację. Musiała to jednak ukrywać, żeby ten zielonowłosy Hex się nie skapnął, że one tutaj zawędrowały w innych celach. Buffy ścisnęła w dłoni mocniej swoją kochaną rakietnicę i szła za sekciarzem, trzymając się blisko Liszki. Czuła się za nią troszkę odpowiedzialna. Wolałaby, żeby tej młodej nie zgwałcili, bo Gig mogłaby mieć wyrzuty sumienia. W sumie najlepiej byłoby, gdyby obie umarły lub obie stąd wyszły żywe. Złapała w drugą dłoń jeden z warkoczy i ze znudzoną miną zaczęła nim majtać. Zerknęła na swoją siostrę i palnęła ją niebieskimi kosmykami w twarz. Zachichotała diabolicznie i skupiła się na słowach Hexa, bo przecież sama się go pytała o... o co?
A, życie tutaj. No tak, przecież się martwi o swojego smutnego braciszka. Przywołała na swoją twarz skupioną miną i pokiwała głową, nawet jeśli zielonowłosy nie mógł tego zobaczyć. W końcu może ktoś inny je jeszcze obserwuje? To pieprzona sekta, tu wszystko się może zdarzyć. W tym Kościele pewnie się pieprzą po kątach, a nawet na środku sali bez żadnego skrępowania. Kundle przynajmniej bawiły się w pokojach i nie zmuszały niko... No, nie licząc służących. Ci to mieli przerąbane. Serio, smutne jest życie na usługach gangu. Na szczęście Buffy była dość wysoko i cieszyła się uznaniem i GORĄCYM UCZUCIEM szefa gangu.
A co.
... co.
Collins ułożyła swoje usta w idealną literkę "o", gdy zielonowłosy uklęknął przed Hazel. Zamrugała zdezorientowana, w pierwszej chwili myśląc o tym, że ten próbuje ją zamordować. Bo kto ich tam wie, sekciarze zawsze są dziwni. Ale ten po prostu jej dał buziaka.
- Jest pan niezwykle szarmancki! - zawołała,  siląc się na uroczy uśmiech. - Trudno jest w dzisiejszych czasach spotkać takich... yy... dżyntylmynów. - stwierdziła, zasłaniając twarz rakietnicą, jakby wykwitł na jej policzkach rumieniec, który próbowała ukryć nieśmiałym gestem.
Co on teraz chce? A, imię. W sumie to najlepiej będzie podać prawdziwe imię, bo znając Gig, ta jeszcze się pomyli i walnie jakąś Suzuko zamiast Mugi.
- Zwą mnie Buffy, po babci. - palnęła. - A moja przyjaciółka to... A zresztą, przecież Li potrafi sama się przedstawić! Hex, mam jeszcze jedno pytanie... - powiedziała jeszcze, podchodząc do mężczyzny i wspinając się na palce. - Umm... - wyszeptała mu prosto do ucha, tak romantycznie. - Mam nadzieję, że... że.... chciałabym, żeby moja kochana siostra na początku miała dość... prostsze zadania do wykonania, jeśli wiesz, co mam na myśli. - mruknęła cicho.
To było idealne zagranie! Grała siostrę, która bała się o swoją młodszą rodzinkę. Głowa rodziny, dobra gospodyni domu. Buffy mogła być z tego dumna, z pewnością powie o tym Wilczurowi, gdy wróci do kryjówki.
Kiwnęła głową, gdy zielonowłosy ostrzegł je przed niebezpieczeństwami. No tak, Collins nie chciała tutaj stracić nogi, ta jej się jeszcze bardzo przyda.  W końcu jak inaczej ma biegać w formie geparda? No wybaczcie, ale kot z protezą? To się wyklucza.
- Tutaj wtedy zamieszkamy, tak? Chcemy całkowicie się poświęcić Ao. - no bo trzeba być dociekliwym.
Ten facet był naprawdę przekonujący. Buffy niesamowicie inteligentna z pewnością nie jest i musiała się skupić, żeby nie ulec tym uśmiechom.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.03.15 18:02  •  Skaliste korytarze Empty Re: Skaliste korytarze
Hazel nie czuła się pewnie chodząc w ciasnych korytarzach mimo swojego niskiego wzrostu. Była wstanie przejść przez szyb wentylacyjny jeśli zaszłaby taka potrzeba, ale nie to nie znaczyło, że jej się to podoba. Czuła dyskomfort, gdy z jasnej otwartej przestrzeni przeszli tutaj. tutej Ona i Gi były ograniczone ruchowo i gdyby doszłoby tutaj do konfrontacji nie miałyby szans. Lisica nie miała zielonego pojęcia o walce w zwarciu, a do Buffy nie miała pewności. Nawet gdyby obie umiały walczyć nie obeszłoby się bez poważniejszych ran, nie mówiąc o tym, że były na obcym terytorium i nie wiedziały czy nie ma tu gdzieś tajnych przejść przez które dotarłaby tu reszta sekty. A jeśliby im naprawdę udało im się ich wszystkich wybić, co jest równe okrągłemu zeru, to została jeszcze kwestia powrotu. Hazel próbowała zapamiętać, którędy zielonowłosy chłopak ich prowadził, ale po pewnym czasie straciła rachubę. Wszystkie zakręty i korytarze były identyczne. Zaczęła się zastanawiać jak się stąd wydostaną.
Na razie ten temat odłożyła na później, kiedy dowiedzą się czegoś więcej i może ten facet sam im powie gdzie są wyjścia. Szczerze w to wątpiła, ale i tak nie mogła teraz nic zrobić poza podążaniem za sekciarzem. Żeby odwrócić swoją uwagę od tych myśli zaczęła słuchać jego monologu.
- Hmm... A czym my możemy się zajmować? - Spytała z udawaną ciekawością, a po trochu bała się odpowiedzi. Nie chciała służyć jako worek treningowy, ani dama do towarzystwa.Niby mieszkają tu zwykli ludzie. Nie zapominaj, że to jest sekta! Była pewna, że nie mówi im wszystkiego. Pewnie codziennie składają jedną ofiarę z ludzi i ją palą. Albo najpierw ją gwałcą, a potem palą. Albo najpierw odcinają jej... Au!
Zdziwiła się, gdy Buffy smagnęła ją swoim warkoczem i od razu skarciła ją wzrokiem. Miały przecież udawać, że ich brat jest bliski śmierci, a ona tutaj odwala takie rzeczy. Co jeśli ktoś to zauważył? Mogłyby skończyć jako setki poćwiartowanych kawałeczków. Gdyby chodź trochę mieli co do nich podejrzenia, to by już nie ujrzały światła dziennego. Gi chyba nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji, ale taka ona była. Cieszyła się, że ma ją tutaj przy sobie chociaż momentami zdarza jej się być idiotką.
Gdy zielonowłosy uklęknął przed nią i złapał ją za rękę, druga automatycznie poleciała za jej plecy, gdzie w tylnej kieszeni spodni trzymała nóż. Zrobił to tak nagle, że myślała że chce ją skrzywdzić, na szczęście ogarnęła się na tyle, żeby nie wyjąć noża i nie zaatakować go. Rudowłosa nie potrafiła się skupić na słowach faceta, w myślach jej krążyły słowa ''za blisko''. Bo był za blisko. Gdyby nie była tak cholernie skupiona na misji to by wbiła w niego nóż odruchowo, o ile chłopak by się nie poruszył. Tak, fajnie. Masz na imię Hex. Zajebiste imię, a teraz z łaski swojej mnie puść albo zedrę ci ten uśmieszek z twarzy. Miała nadzieję, że nie odczytał tych słów po jej minie. Wręcz odetchnęła z ulgą gdy puścił jej dłoń i schowała ją za plecami, w razie gdyby się rozmyślił.
Jakie imię? Swojego na pewno nie poda nigdy w życiu. Jeszcze by ją wywęszył, pewnie ma od tego ludzi. Już miała powiedzieć jakieś randomowe imię, gdy odezwała się Buffy. Myślała, że ją zabije, gdy ta powiedziała prawdę. Jej usta ułożyły się w pionową kreskę. Spokojnie Hazel. Oddychaj, jeszcze nie wszystko stracone. Będzie stracone, gdy zdobędzie o nich informacje, a niebieskowłosą zna chyba cała Desperacja. Zdarza jej się coś gdzieś wybuchnąć i każdy wie, że Buffy tam postawiła nogę.
'' A moja przyjaciółka to... A zresztą, przecież Li potrafi sama się przedstawić!''
Czyli była ograniczona, ale przynajmniej Gi nie powiedziała i jej imienia. Zawsze coś.
- Nazywam się Lily. Miło nam ciebie poznać, Hex. - Skłoniła lekko głowę w oznace szacunku. Nie był prawdziwy, ale lepiej, żeby Hex myślał, że to on tu rządzi. Przy okazji podbuduje tym jego ego, dzięki czemu będzie bardziej zdezorientowany, gdy przyjdzie co do czego.
Otworzyła szeroko oczy, gdy Buffy przybliżyła się do tego faceta. Ona chyba nie..? Nie dokończyła myśli. Jej zwierzęcy słuch wyłapał jej słowa. Martwiła się o nią. Hazel uśmiechnęła się mimowoli.
- Nie zapominaj też o tym, że Buffy jest tutaj nowa tak samo jak ja. A jako, że jesteśmy siostrami wolałybyśmy coś robić razem, jeżeli to nie jest oczywiście problem.
Powinna czasami zignorować jej wpadki, a nie krytykować. Ale w tym wypadku to nie grało roli i po chwili wróciła do swojej poważnej miny sprzed chwili. Jeśli tutaj zostaną przez nią, to ją zabije.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.03.15 10:51  •  Skaliste korytarze Empty Re: Skaliste korytarze
Ech, jeny, dlaczego wszyscy sceptycy tak wyolbrzymiają fakt, że Kościoł Nowej Wiary to sekta? Jeny, to że odwrócili się od właściwego Boga i zaczęli nowe, przyjemniejsze obrzędy to od razu takie złe? Przecież nie mordują nikogo - oprócz aniołów. Przecież nie wyrywają nikomu serc - oprócz aniołów. Przecież nikogo nie gwałcą! Aniołów też nie! To ofiara, którą składa się dobrowolnie! Ze swego ciała, i swojej duszy! Nikt do niczego nie zmusza! Nie trzeba poświęcać swojego ciała, by służyć Ao i Kościołowi, głosić jego wiarę. Jeny, nie róbcie z nich takich potworów! To jeszcze nie pora gdy na Desperację wyleje się jak grzyby po deszczu nalot inkwizytorów, porywających aniołów na ołtarze ofiarne! Dzizus! Jeszcze nie jesteśmy, i raczej nie będziemy w erze inkwizycji Ao. Spokojnie... Jeny, spokojnie.
Ech... Znowu tylko o seksie. Jeszcze można pomyśleć że tym sceptykom którzy uważają KNW za jedną, wielką swatkę orgii tylko seks w głowie, i tylko jego chcą, a wstydzą się przyjść i poprosić o "ofiarę". Ech. Co za problem. Przynajmniej są tu radośni, zadowoleni i zaspokojeni! Nikt nie chodzi napięty i sztywny, bo był od kilku miesięcy wyposzczony! No! I jak było wspominane - nikt nikogo tu nie zmusza. To dobrowolna ofiara.
- Och, to zależy tylko i wyłącznie od waszych umiejętności. Sądząc po tym łuku jaki nosisz zapewne nie dla ozdoby, mogłabyś z pewnością wspomagać Kościół upolowaną zwierzyną, i ewentualnymi skórami oraz futrami z nich na ubrania. Chyba że umiesz coś jeszcze. Każdy talent znajdzie tu zastosowanie! - Zawołał na końcu entuzjastycznie, spacerując dość "wyluzowanym" krokiem przed siebie w pół-mrok, z dłońmi założonymi na karku. Och, ta słodka ciemność... Zarazem jej się boi, a i pożąda. Ale tak długo jak nie myśli tylko i wyłącznie o niej, nie jest nią w pełni ogarnięty - tak długo jest dobrze. Tak długo nei zbzikuje... Tak długo będzie dobrze... Będzie dobrze...
Będzie dobrze...
Na pewno będzie dobrze.
Jak dobrze że nie umie czytać w myślach. Tej fali "hejtu" ze strony niższej panienki by mogło jego kruche, słabe serce nie przeżyć! Upadłby ze złamanym na wpół serduchem, umierając w katuszach, bo odrzucono jego uprzejmość! Nieeeee! ... Dobrze że nie umie jednak czytać w tych myślach, bo w ewentualnym wypadku padłby na ziemię, śmiejąc się jak opętany na te groźby, ten strach, tą powagę, to ukrywanie swojego właściwego celu i powodu przybycia... Och... Jakby to było straszne! Normalnie nie wytrzymałby... Jego ciało by opadło pod naporem tej powagi!
To silenie się na próby komplementowania go za jego zachowanie też było częścią jego badania. Teraz na swój sposób mógł usłyszeć, dostrzec w drobnej mierze też, że są zbyt spięte i zbyt... Powiedzmy, niepewne. To dodaje trochę do jego elementu "nie chcą dołączyć", a odejmuje od "chcą dołączyć". W tej chwili szala przeważa na tym pierwszym...
Odpowiedzi na jego pytania były dość... Interesujące, zwłaszcza próba kokietowania ze strony Buffy. Gdzieś mu świtało to imię, ale nie miał pewności gdzie, więc na razie tego nie rozpamiętywał. Wiedział jedynie że niebieskowłosa Panienka uważa, że oni chcą jakieś pracy od nich w ramach dołączenia się, jakiegoś dantejskiego wysiłku, albo rozkładania nóg. Ysh, niedoczekanie! Póki nie będą same chciały, nikt nie będzie ich zmuszać.
No, może oprócz tych osób, które myślą swoim libido, nie mózgiem.
Lecz coś zazgrzytało teraz, dużo wyraźniej niż wcześniej z tym udawanym kokietowaniem i komplementowaniem. Jedna mówiła "przyjaciółki", druga "siostry". To zgrzyta, bo raczej normalne rodzeństwo by się nie bało tego, zwłaszcza jak jedna osoba już to powiedziała, a i wcześniej też nazywali się wzajemnie siostrami.
- By do nas dołączyć nie trzeba ofiar. Wystarczy szczera chęć i wiara w Ao. To wszystko... Ale jeśli już chcecie coś robić razem, to może zaczniecie od ustalenia tego, czy jesteście siostrami czy przyjaciółkami, a przy okazji też trochę poduczycie się sztuki teatralnej i aktorstwa? Bo wasza gra wydaje się być zbyt... Sztywna. - Ułożył lewe przedramię na linii mostka, opierając o nie prawy łokieć, a prawą dłoń podpierając policzek. Jego uśmiech teraz był dość... Drapieżny? Lewy kącik ust był wysoko uniesiony, ukazując jego ząbki, a złote oczy jarzyły się delikatnie... A przynajmniej tak się wydawało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.03.15 16:54  •  Skaliste korytarze Empty Re: Skaliste korytarze
/Po uzgodnieniu z Gav ustaliłyśmy, że ja napiszę pierwsza, potem ona.

Wymordowana nie spuszczała oka z Hexa. Obserwowała każdy jego ruch, liczyła odległości między oddechami by wyczuć w nich zmianę. Miała także nadzieję, że uda jej się przewidzieć jego czyny, ale najbardziej czekała na zmianę w jego głosie. Liczyła na to, że dzięki temu zorientuje się kiedy ten facet zacznie coś podejrzewać w ich zachowaniu. A co jeśli on był mistrzem kłamania i maskowania swoich uczuć? To wtedy będą miały problem. Duży problem. A Hex nie wyglądał na głupiego mimo jego nietypowego zachowania. Był inteligentny, być może bardziej niż one wzięte razem, ale to nie znaczy jeszcze, że skończą tutaj jako zimne, martwe ciała. Nie, skończą tutaj jako niewolnice, służąc tutejszym i pełnić rolę zabawek. Jej bardziej ''optymistyczna'' strona, która ukazywała się w niej niezwykle rzadko natychmiast została poskromiona przez tą większą część Liszki, która nad nią górowała. Inni uważali ją za pesymistkę, ale ona wolała określenie realistka.
Na odpowiedź Hexa uśmiechnęła się lekko i ponownie skłoniła. Jej łuk owszem służył jej do polowania ale ofiarami częściej byli ludzie niż zwierzęta, ale on przecież nie musiał o tym wiedzieć.
- Trafne spostrzeżenie. Z przyjemnością będę sprawię, że nigdy w Kościele nie zabraknie ani jedzenia ani ubrań. Hmm... - udała, że się namyśla. - Niestety muszę stwierdzić, że Ao nie dał mi żadnej innej umiejętności, aczkolwiek zawsze mogę gdzieś posprzątać, uporządkować notatki. Sam wiesz o co chodzi.
Jeżeli już miały tutaj zostać na dłużej to równie dobrze mogły wykonywać zadania nie polepszające nazbyt sytuacji tej sekty, gdyby ta okazała by się być wrogo nastawiona do DOGS. Dziewczyny przez przypadek by wspomagały Kościół w ochronę, jedzenie i inne rzeczy, a gang by leżał i umierał z głodu i pragnienia. Hazel nie zamierzała popełniać tego błędu.
Rozmyślała o co jeszcze zapytać zielonowłosego co przydałoby się wilczurowi, ale co było na tyle neutralne by Hex nic nie podejrzewał. No bo nie zapyta się go przecież czy torturują tu ofiary, albo gdzie trzymają całą swoją broń i jaki jest plan działania Kościoła w stosunku do innych. W sumie mogłaby się zapytać o to jakie są ich relacje z innymi organizacjami, wydawało się nieszkodliwel. Już otwierała usta, kiedy facet jej przerwał. Liszka poczuła zmianę w powietrzu, a po plecach przebiegła jej iskra. Coś było nie tak. Gdy wypowiedział pierwsze słowa domyślała się ich kontynuacji. Przez całą wypowiedź nie drgnęła, nie zrobiła jakiegokolwiek ruchu. Było to wywołane szokiem, że tak szybko się domyślił i strachem przed konsekwencją ich przyjścia. Jedynym ruchem, a także dźwiękiem jaki wydawała było przyspieszone bicie jej serca, co z pewnością było słyszalne zwłaszcza w korytarzach. Wydawało jej się, że złote oczy Hexa przelatują ją na wylot i czytają jej w myślach. Teraz to już koniec. Zamknie nas pod ziemią na zawsze i będą torturować by wyciągnąć informacje. Już nigdy nie ujrzymy światła dziennego. Będziemy służyć do zabawy i spełniania ich zachcianek. A gdy się nami znudzą to- Wzięła głęboki wdech i odetchnęła. Starała się uspokoić chodź dłonie nadal jej drżały. Złączyła je za plecami i spojrzała na zielonowłosego z żalem w oczach.
- Nie rozumiem tego stwierdzenia. Niektóre rodzeństwa się cały czas kłócą, a wręcz nienawidzą. Nie odzywają się do siebie całymi latami i zapominają o swoim istnieniu. My z Buffy takie nie jesteśmy. Nigdy się nie rozstajemy ze sobą i ufamy sobie nawzajem. My nie jesteśmy tylko siostrami, ale również przyjaciółkami. - Spojrzała na Gi, a potem znowu na faceta. Próbowała wymusić łzy. - Przeżyłyśmy wspólnie wiele koszmarów, widziałyśmy wiele śmierci. Myślałam, że chociaż tutaj znajdziemy schronienie, ale najwyraźniej nie jesteśmy tutaj mile widziane. ''Gra aktorska.'' - Powiedziała cicho do siebie, po czym przetarła oczy jakby chciała się pozbyć łez, które wyciekły. Jej słowa stawały się coraz mniej zrozumiałe. - Jeżeli jesteśmy dla was problemem to po prostu to powiedz. Wrócimy tam skąd przyszłyśmy, ale nie jestem pewna czy jeszcze kiedykolwiek nas zobaczysz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.03.15 19:48  •  Skaliste korytarze Empty Re: Skaliste korytarze
- Ja mogę się zająć eliminowaniem naszych wrogów. - stwierdziła Buffy. No, bo w sumie tylko na tym się zna. Gotować niet. Collins i kuchnia? Prędzej zrobi gulasz z dywanu i drewna, aniżeli z mięsa. No polować na zwierzynę niby też można, ale z rakietnicą? Przecież to... to wybuchnie. Albo traf w mysz z takiej maszynki. To musi być skomplikowane. No a seksić się to ona nie chce. Ma Ourella i Wilczurka od takich rzeczy. Dlatego zabijanie byłoby najlepszym zajęciem dla niebieskowłosej. Byłaby w swoim żywiole! O, tak. Li...
Liszka.
Ej, w sumie one przecież nie chcą dołączyć.
... A do tego wolałaby walczyć wraz ze swoją siostrą.
Cholera. Jakim cudem zielonowłosy się skapnął, że one udają? Przecież grały doskonale. Ale przynajmniej nie ma pojęcia, że są z DOGS. Co teraz zrobić? Może... może Li coś wymyśli, o. Siostra Giggle często ratowała jej dupę. Buffy kiedyś ocaliła jej życie i wprowadziła do DOGS, od tego czasu dziewczyny są przyjaciółkami i siostrami.
Giggle polubiła bardzo Liszkę. Co prawda ich charaktery się różnią, ale przez to dziewczyny uzupełniają się. Może i czasem robią dziwne rzeczy, ale zawsze mogą na siebie liczyć. Ich więź jest bardzo mocna i nic nie może jej zachwiać. Nigdy jeszcze się nie pokłóciły i nie mają zamiaru tego zmieniać, bo i po co? Niepotrzebne waśnie są zawsze problemem. Wystarczy sobie wytłumaczyć kilka rzeczy i już, gotowe.
Dziewczyny rozumieją się również bez słów. Od dawna razem walczyły i zwiedzały Desperację, doskonale wiedzą, jak pracuje ich ciało. Podczas walki potrafią stanowić jedność. Buffy uwielbia zaczepiać swoją siostrę w formie geparda. Podgryzanie, gonitwy, walki dla zabawy. No co, jest kotem! Lubi takie rzeczy. Co prawda może i dużym, groźnym koteczkiem, ale nadal ma coś w sobie z mruczka. Tak samo i Liszka, niby lis, a jednak... a jednak wiadomo.
Hehe.
Dziewczyna przysłuchiwała się mowie Hazel i już rozumiała, co ta ma zamiar zrobić.  Przywołała na twarz zaniepokojenie, po czym podbiegła szybko do swojej siostry i złapała ją za ramiona.
- Li, nie możemy teraz odejść... - mówiła szybko i cicho, ale tak, żeby Hex je usłyszał. - To nasza jedyna szansa. Sama wiesz, że mi się śnił, a ja nie kłamie. To nie może być przypadek. - dodała jeszcze, podkreślając ostatnie zdanie. Szczerze? Ona mogłaby się bić. Ale musi myśleć o Hazel. Przesunęła dłonią po  kieszeni spodni, gdzie ukryła komórkę.
- Zajmij go. - wyszeptała Liszce do ucha, przytulając ją. Oparła się o ścianę i wyciągnęła szybko telefon. Może się wyśle, może nie. Wystukała szybko "jak mnie i liszki  nie zoabczyciie do jutr, to przyjdzie do gor shi" Oczywiście z błędami, bo na szybko. Wybrała numer do Evendell. Wiedziała, że Wilczur pewnie nie odpisze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.03.15 21:34  •  Skaliste korytarze Empty Re: Skaliste korytarze
Gosh, czemu wy ciągle uważacie biedny kult Ao za bandę gwałcących i torturujących fanatyków? Są bardziej pokojowi niż się wydaje! A to że mówi o tym morderca archanioła, który najpierw rozszarpał ciało jego podwładnej, a potem zabił go w dość... Nieprzyjemny sposób to nic nie znaczy! To akurat jego osobista vendetta wobec aniołów, nie ma nic wspólnego z Ao! ... Nie no, ok, coś tam ma, ale jednak to był tylko dobry pretekst dla zielonowłosego aktora. Teraz jednak działa to co działa, a one obie wpadły w jego pułapkę, jego prowokację...
...
A może nie? Może to tylko jeden z jego dowcipów, a zaraz zacznie się śmiać do rozpuku, zaś jego radosny śmiech będzie się niósł we wszystkich kierunkach i korytarzach całej góry? Heh, kto wie, kto wie.
Wysłuchał ich uważnie, gdy opisywały swoje możliwości i umiejętności przysłużenia się kościołowi. A więc zaiste jedna z nich była myśliwym, lub chociaż potrafiła łowić zwierzynę (w lepszy lub gorszy sposób), zaś druga najprawdopodobniej potrafiła walczyć. Cóż, nie niosła by ze sobą wyrzutni rakiet gdyby nie potrafiła z niej korzystać, prawda?
...
A może faktycznie nie umie z niej strzelać, a to tylko jedna, wielka ozdoba? To byłby dopiero pokaz prawdziwego aktorstwa! Łazić ze sztuczną bronią i grozić nią każdemu dookoła. O tak... Dopóki ktoś nie przejrzy blefu.
Kontynuując jednak, po wysłuchaniu ich słów przytakną gestem głowy na znak zrozumienia, nie odpowiadając jednak nic więcej.
A potem nastąpiły jego słowa, które wywołały nagłą lawinę działania. W pół-mroku tego miejsca nie mógł dokładnie dostrzec ich reakcji, nie był pewien czy jego myśl faktycznie powinna zostać wypowiedziana tak szybko...
A może był? Może już był pewien tego że okłamują go od chwili przyjścia tutaj? Spróbujmy zajrzeć do jego umysłu, tam są wszystkie odpowie-... A, no tak. To Hex. Lepiej nie zaglądać mu do głowy, oj, lepiej nie. Nie próbujmy.
Po swoich słowach oczekiwał na ich odpowiedzi, wiercąc w nich dziury swoim, dość... Ciekawym spojrzeniem, opisując je przyjemnie. A faktycznie, to można to porównać do spojrzenia lwa podkradającego się do niczego nie spodziewającej się gazeli. Skupione, gotowe wychwycić każdy ruch i rzucić się na swoją ofiarę, zatapiając w niej kły... Rozerwać żyły... Skosztować krwi... Krwi... Krwi!
Ekhem, Hex, nie odlatuj, dobrze? Dobrze.
W końcu odpowiedziały, najpierw ruda panienka, potem niebieskowłosa. Wciąż trzymały się roli, lub mówiły prawdę. Dwa twierdzenia, jedno trzeba wykluczyć...
Albo i nie?
Nie przerywał im, słuchając i obserwując w tej samej pozie i tym samym spojrzeniem. Tak samo upiornym, tak samo niebezpiecznym...
Aż w końcu się odezwał. A jego głos był nader złowróżebny. Brzmiał jak wampir z kiepskiego horroru klasy B, lekko ochrypliwie, acz pewnie, wyraźnie i ciężko, jakby same te słowa miały połamać wszystkie kości tym dwóm Paniom.
- Mam wam obojgu do powiedzenia tylko jedno... - Przerwa, w której aż powiało grozą, gdy Hex opuszczał dłonie, jakoby chciał pochwycić broń, lub zrobić coś innego...
Klask! Dokładnie ten dźwięk, klaśnięcie rąk rozbrzmiało w tej części korytarza, po którym nastąpiło krótkie...
- MAM WAS! Nabrałyście się! - Ten okrzyk był wypełniony wprost nie pasującym do atmosfery przed chwilą entuzjazmem i radością, po którym nastąpił całkiem długi, acz przyjemny dla ucha, radosny śmiech. Nie był to śmiech psychopaty, szaleńca, socjopaty czy sadysty. To był śmiech normalnego, rozbawionego człowieka...
... Któremu po chwili zaczęło brakować tchu, bo zaczął się zginać w pasie i hiper-wentylować, dociskając lewą dłoń do klatki piersiowej.
Koniec końców jednak udało mu się "ogarnąć" i z ciężkim oddechem wyprostował się, wciąż lekko pochichotując rozbawiony, co oczywiście nie pomagało w złapaniu oddechu.
- Przepraszam was, moje Panie. Sytuacja była... Hehe... Tak idealna do tego, że nie mogłem... Hihi, uniknąć tej złotej okazji! Było tak sztywno i oficjalnie, że nawet S.Spec by tego pozazdrościł. Nie podejrzewałem was o nic, więc wybaczcie mi jeśli was uraziłem. Nie mogłem się powstrzymać, naprawdę! - Uniósł obie dłonie nad barki, rozchylone w geście poddania się, uśmiechając się szeroko i wesoło, lekko schylając głowę w przód i leciutko przekręcając na bok, co nadało mu całkiem przyjemnego, acz łobuziarskiego wyrazu w jego kapeluszu. Opuścił jednak dłonie i odetchną głębiej, stabilizując w końcu oddech.
- Kontynuując jednak i nawiązując do tego co mówiłyście wcześniej. Buffy, muszę cię zawieść, ale Kościół nie ma wrogów więcej, niż tych którzy nas atakują i heretycy, jacy wciąż wierzą w starego durnia z góry, i nie chcą przestać myśleć że wróci. On już nie wróci, a Ao wyciąga do nas pomocną dłoń! A oni ją odtrącają, plując mu w twarz! Ysh, paskudne. Nie zmienia to faktu że nawet gdybyście były z innych organizacji, psami, najemnikami, kotami, czy nawet jaszczurkami lub dezerterami wojska - to nie jest ważne. Przyjmiemy każdego, a z żadnym z nich walczyć zamiaru nie mamy! Nie będziemy jednak patrzeć jak istoty chcące ranić nas kościół i wiernych wchodzą do wnętrza, niszczą i mordują. Z nimi będziemy walczyć. Ich odeprzemy, i jeśli będzie potrzeba - zabijemy. - Czy gestykulował w trakcie tej przemowy? Och, zaiste. Uniósł dłoń ku górze i wyliczał na palcach przy mowie o grupach, ze zrezygnowaniem kręcił głową wspominając "starego durnia z góry", i uniósł zaciśniętą, prawą pięść ku górze, mówiąc o obronie Kościoła. Oj, byłby idealny w pisaniu przemów... A przynajmniej mówieniu ich, heh. Koniec końców przerwał mowę i dłońmi objął kark, łokciami "celując" przed siebie, czy coś.
- A co do ciebie, Lily, nie musisz robić więcej niż umiesz i zechcesz, a kto wie, może ktoś cię tu nauczy czegoś więcej? Jestem pewien że mamy tu szermierzy, wojowników, strzelców. Mamy też zielarzy i lekarzy, kucharzy, wędkarzy, w praktyce żaden talent nie zmarnuje się u nas. - Wydawał się zupełnie olać fakt że Buffy odeszła kawałek od nich i coś robiła, ale w tej kwestii była pewność - nie olał jej. Widział że odchodzi na bok, że coś robi. Nie mógł dostrzec co, ale dostrzegł nieznaczne, sztuczne światło. Prawdopodobnie komórka. Hm, hm, nie karmcie jego myśli! Jeszcze faktycznie uzna że zamierzacie zrobić coś złego kościołowi!

Wybaczcie, nie mogłem się powstrzymać od takiej reakcji, tak jak i Hex : P
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.15 13:54  •  Skaliste korytarze Empty Re: Skaliste korytarze
Co teraz? Co teraz? Co teraz?
Swoją przemową miała zamiar wywołać u Hexa uczucie współczucia, chodź nie miała pewności czy członkowie tej sekty nie są przypadkiem na nią odporni. Do przyjęcia nowych osób raczej nie wysyłaliby kogoś kto również dopiero co dołączył. Ten zielonowłosy facet musiał mieć doświadczenie w zawieraniu tego rodzaju umów. Co jeśli potrafi powiedzieć czy ktoś kłamie? Wtedy nie wydostaną się tak szybko z tego miejsca. Hazel nie potrafiła być spokojna podczas gdy Hex uparcie milczał patrząc na nie. Nie mogła znieść tej ciszy. Wolała już, żeby on coś powiedział, choćby i nawet wydarł się na nie, nakrzyczał, cokolwiek. Nie cierpiała jego milczenia, miała wrażenie, że on bawi się z nimi, sprawdza ich wytrzymałość psychiczną. Dość! Za dużo myśli kłębiło się w jej głowie. Jeśli będzie się zbyt głęboko skupiać na tym i zastanawiać nad tym wszystkim to zwariuje. A musiała funkcjonować na trzeźwym umyśle, nie wyobrażała sobie Buffy planującej cały plan. To nie było nic osobistego, po prostu Liszka była znana z rozważności, a niebieskowłosa potrafiła się nieźle bić. A do tego była bardzo lojalna, a ta cecha jest najważniejsza dla rudej dziewczyny. Osoby, którym mogła ufać były dla niej pierwsze na liście jej priorytetów, włączając w nią jej własne życie.
Wracając na ziemię. Gi podeszła do niej łapiąc ją za ramiona. Czyli zrozumiała, dobrze. Pokiwała głową w geście zrozumienia pocierając oczy na jej wypowiedź i słowa wypowiedziane tylko dla niej, ale nic nie powiedziała. Nie miała potrzeby by coś jeszcze do tego dodać. Podeszła odrobinę do chłopaka, ale nie za blisko, tak by zasłonić światło ekranu telefonu odbijające się za nią na ścianie i spojrzała na niego ze skruchą. No dalej, powiedz coś. Lisica była już przygotowana na najgorsze, w najlepszym razie po prostu je stąd wyrzuci. A w najgorszym?
''Mam wam obojgu do powiedzenia tylko jedno...''
O nie.
Gdy on otwierał usta z zamiarem powiedzenia kolejnego zdania, które miało wielki wpływ na przyszłość tej dwójki dziewczyna instynktownie zamknęła oczy, jakby to miało ochronić ją przed jego następnymi słowami. Jeszcze chwila i będzie po wszystkim.
''MAM WAS! Nabrałyście się!''
...
. . .
Co.
Z zaskoczenia zapomniała o całym zgrywaniu biednych porzuconych duszyczek i otworzyła oczy patrząc na niego z irytacją. Nie wiedziała co ma o tym myśleć. Wymieniła wzrok z gepardzicą. W jednej chwili Hex zamierzał zająć się nimi i to nie było pozytywne znaczenie tego określenia, a w drugiej śmiał się jak jakiś gość, który uciekł z psychiatryka. On nie może mówić poważnie. Chyba, że jest idiotą. Liszka była znana ze swojego przewrażliwienia na punkcie innych osób i podejrzewała nawet zwykłe dziecko o zamordowanie całej rodziny. Ale teraz patrząc na zgiętego w pół zielonowłosego zaczęła się zastanawiać czy Kościół stanowił jakiekolwiek zagrożenie dla DOGS, a co dopiero dla innych organizacji.
Ale jednak wciąż tu były, a nie zdobyły zbyt dużo informacji na temat tego miejsca. Tylko jak ich szukać gdy nad nimi cały czas stał Hex. W sumie to Hazel nawet nie wiedziała gdzie zacząć szukać, skoro tutejszy system przemieszczania się stanowiły te wąskie tunele, które za każdym zakrętem wyglądały ta samo. Może powinna zacząć oznaczać jakoś drogę powrotną, tak na wszelki wypadek. Tylko jak? Gdyby zaczęły dłubać pazurami w skale on z pewnością by to usłyszał. Jeszcze coś wymyśli, w między czasie Hex mówił o stosunkach Kościoła z innymi organizacjami.
- A dużo zdarza się takich sytuacji? W sensie, czy jest wiele osób, które zakłócają tutejszy spokój na przykład poprzez włamanie, albo zabijanie? - Spytała by odwrócić jego uwagę podczas gdy udawała, że poprawia swój kitek, a tak naprawdę wyrwała kilka włosów, które po chwili strzepnęła na ziemię. Wymordowani są znani z tego, że mają wyczulone zmysły, między innymi węch. Jeśli nie zostaną tutaj dłużej to zapach szybko nie zniknie i będą w stanie wrócić do domu. W teorii.
''A co do ciebie, Lily''
Odwróciła wzrok od podłoża i spojrzała na Hexa. Niegrzecznie by się zachowała, gdyby go zignorowała. Nie chcemy przecież by o coś nas podejrzewał, prawda? Chodź wydawało jej się, że nawet gdyby zwinęły jakieś papiery to by się nie zorientował. Nie zamierzała go jednak lekceważyć, jeśli by to zrobiła z pewnością nie zauważyłaby wbitego noża w jej plecy.
- Widzę, że macie wszelkich ludzi pod dostatkiem. Z chęcią bym się spotkała z paroma strzelcami, jeżeli to nie byłby problem. Bardzo chętnie nauczyłabym się czegoś nowego. - Odpowiedziała przywołując na twarz lekki uśmiech. Sama była zaskoczona jak łatwo udało jej się to powiedzieć. Może w tym wypadku nie kłamała? A z resztą kto by nie chciał polepszyć się w zabijaniu przy pomocy nauczyciela, który mógłby być ich wrogiem? Rozejrzała się dookoła, mogłaby zacząć swoją misję od dowiedzeniu się mniej więcej o terenie. Nadal z uśmiechem obróciła się do zielonowłosego.
- Miałbyś coś przeciwko oprowadzeniu nas tutaj? Mam wrażenie, że to miejsce to jeden wielki korytarz, a raczej tak nie jest - zaśmiała się cicho. - Z chęcią zobaczyłabym gdzie będziemy spać. Nie oczekujemy czegoś wykwintnego, przyzwyczaiłyśmy się do skromnego życia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.03.15 21:40  •  Skaliste korytarze Empty Re: Skaliste korytarze
"Mam wam obojgu do powiedzenia tylko jedno..."
No to po nas.
Trzeba się uzbrajać... ~

Bo co innego miałaby pomyśleć Giggle?
W chwili, gdy taki zielonowłosy Bóg-wie-co wygląda, jakby właśnie obmyślał, czy wpierw obciąć ofiarom palce, czy może wyciąć w skórze swoje imię, tak dla pamiątki. W końcu sekciarz, a oni w tym Aoniźmie tacy są. Gwałty i inne dziwne rzeczy zapełniały cały ich wolny czas. A, i jeszcze zabijanie aniołów. Buffy nic do skrzydlatych nie miała, miłe istoty, a ich Eden to niebo a piekło w porównaniu z Desperacją. Do tego zawsze mogła dostać u nich coś smacznego do jedzenia. Co prawda anioły nie potrafiły jej odpowiedzieć na pytanie dotyczące skutecznego wyrywania aseksów, ale i tak nie byli złymi stworzeniami. W Eden zawsze Desperaci mogli dostać schronienie lub pomoc zdrowotną, także pewnie każdy z mieszkańców spękanej ziemi w mniejszym lub większym stopniu lubił skrzydlatych.
Dziewczyna w sumie się ucieszyła, że Hex je przejrzał. Czuła już znajomą adrenalinę i szybsze bicie serca, gdy zaciskała palce na swojej kochanej przyjaciółce vel wyrzutni rakiet. No co? Ktoś może mieć za kochankę blondi z baru, ktoś inny kozę, a Collins miała śmiercionośną rakietnicę. Kto jej zabroni? Może i miłość to trochę niebezpieczna, a wybranka dziewczyny nieco wybuchowa, jednak i tak się opłacało darzyć uczuciem wyrzutnię rakiet. Dobrze jest mieć za kumpla takie cacko. Broń nigdy nie zawiodła Buffy. Zabawne, bo została wyprodukowana przez S.SPEC przeciwko właśnie wymordowanym. Giggle nie do końca legalnie włamała się do magazynu władzy i równie nie do końca legalnie zabrała stamtąd trochę rzeczy, by w końcu zabić kilka osób i spieprzyć stamtąd. Och, to była najbardziej badassowa rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiła. Dotąd uwielbia wspominać tamten moment. To był szczyt jej kariery w DOGS, w końcu jakieś osiągnięcia musiała mieć, skoro jest Dobermanką. Jest dumna ze swojej funkcji morderczyni w gangu. Oznacza to, że Grow jej ufa. A co to oznacza?
Grow jej ufa ---> Grow ją akceptuje -----> Grow na nią patrzy ----> Grow spędza z nią czas -----> Grow ją lubi -----> Grow ją bardzo lubi -----> Grow ją kocha -----> Grow bierze z Buffy ślub ----> Dom, dzieci, wnuki.
Logiczny ciąg myślenia, prawda? Ach, ta nasza Collins. Tylko amory jej w głowie.
Ale wracając do tematu naszego niecodziennego spotkania w korytarzach... Buffy nie jest szczekliwym yorkiem, który będzie irytująco szczekał, a gdy przyjdzie co do czego, to ucieknie, kuląc się za silniejszym psem. Jest dobermanem, a do tego bardzo nieprzewidywalnym i nieco szalonym.
Hue, nieco.
Jak dla niej mogli się bić, martwiła się tylko o Liszkę. Nie wiedziała, czy młoda da sobie ze wszystkim radę. Ucieczka, walka i inne takie. No ale bez ryzyka nie ma zabawy, prawda? Trzeba się w końcu nauczyć radzenia sobie w takich sytuacjach. Już, już podciągała do góry swoją kochankę, gdy...
Klask?
"MAM WAS! Nabrałyście się!"
Rakietnica z łomotem uderzyła o skalną podłogę.
- O CHOLERA! - wrzasnęła Buffy, rzucając się na kolana, by pozbierać swoją ukochaną broń. - Nic Ci nie jest, koteczku? Nic? No, dooobrze, dobrze. - powiedziała, czule głaszcząc delikatny metal. Żadnego wgniecenia. Dobre materiały mają naukowcy ze S.SPEC. Ciekawe, ile kosztowała.
Wreszcie wstała i z uśmiechem spojrzała na zielonowłosego.
Trwa przetwarzanie informacji, proszę czekać.
10%
Mam Was. No ma, są w tych ścianach.
45%
Nabrałyśmy się. Czyli...
60%
... nabrałyśmy, mam Was...
100%
ACHAAA!
Niebieskowłosa wybuchnęła głośnym śmiechem. To było naprawdę zabawne!
- Bhuhahahaha, rzeczywiście!  Już myślałam, że chcesz z nas upuścić trochę krwi i ją wypić w celach czczenia Ao... Dobre, dobre! - parsknęła jeszcze, kiwając z zadowoleniem głową.
I wcale nie udawała. Naprawdę w jej mniemaniu był to doskonały żart, polubiła trochę tego nieco narwanego gościa.  Niezły był, naprawdę. Może sekciarze nie byli tacy źli? Mają jakieś tam poczucie humoru, miły dla nowych osób i w ogóle... Buffy nie wiedziała co to propaganda, w DOGS nigdy czegoś takiego nie doświadczyła. Nie można się więc dziwić, że magia i wdzięk Hexa na nią działają. Dziewczyna przypomniała sobie o swojej siostrze i zerknęła na nią. Hazel chyba nie była zachwycona ich nowym przyjacielem...
Collins z podziwem patrzyła, jak mężczyzna gestykuluje. Wooohoo, zna się na tym. Powinien wygłaszać mowy do ludzi w M3.
Czy wiecie, że Hitler również był świetny w wygłaszaniu mów?
Słuchała, co ten ma do powiedzenia, ale nie zapomniała o swojej misji. Wierna była tylko psom. To ten gang był dla niej najważniejszy i można powiedzieć, że na swój sposób kochała członków. Była związana z każdym kundlem i każdy, nawet największa szumowina czy najbardziej rozpustna dziwka psów mogła na nią liczyć. Nie miała najmniejszego zamiaru zdradzić w jakikolwiek sposób swojego gangu, ale... cóż, ciekawskie z niej dziewuszysko. A do tego im więcej się dowiedzą, im bardziej się zagłębią w wiarę o Ao, tym lepiej.
- Skąd ten kolor włosów? Wiesz, te moje tak jakoś wyszły od czasów... wiadomo. - powiedziała. Bo być może ta urocza zieleń jest piekielnie ważna?
Uśmiechnęła się, słysząc, że Li chętnie zajęłaby się strzelaniną. Wiedziała o tym doskonale. Cela miała doprawdy świetnego, w łucznictwie nikt nie mógł jej się równać, ale w końcu strzały nie równają się z kulami.
- Będę bronić Kościoła. - stwierdziła, zerkając za siebie.
Z tyłu korytarz.
Z przodu korytarz.
Z lewej skała.
Z prawej... O MATKO, CZY TO JEST PEWDIEPIE?
... a nie, to również skała.
Niezwykle pasjonujące pejzaże rozciągają się przed oczyma Giggle, doprawdy.
Aż nie można się napatrzeć na te rozlewiska, zielone drzewa i wspaniały zachód słońca.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.04.15 21:36  •  Skaliste korytarze Empty Re: Skaliste korytarze
Jak to co teraz? Teraz będzie...
Suprise! Dokładnie to będzie, to było, i to jest. Nie było żadnego powodu rozwijać tego tematu, bo wszystko zostało powiedziane i zrobione. Hex zresztą nie bardzo mógł obserwować jak Lily piorunuje go wzrokiem za to, co zrobił... Ale bez problemu usłyszał, gdy już powoli tracił oddech że ktoś zaczął mu wtórować. Aż uniósł lekko spojrzenie by dostrzec kto to, która z nich - i jak się spodziewał, to była ta bardziej... Hm, podatna na jego działania. A przynajmniej teraz zauważył że jest zdecydowanie bardziej podatniejsza. Nawet pomimo faktu że jego umysł faktycznie był przez jakiś czas zapełniony stricte gorejącą radością, potrafił dostrzec interesujące go fakty. Tak przed swoim "coming outem" dostrzegł jak jedna zamyka oczy w formie przerażenia, jak i druga bez większego powodu upuściła swoją broń - co zaś oznaczało że ją unosiła w jakimś celu. Obie więc były w mniejszym lub większym stopniu przekonane o tym, że Hex zamierza im zrobić coś złego. Plan całkowicie dokonany, pacjentki całkowicie ogłupione! Teraz tylko musi trzymać się dalej roli, a wszystko pójdzie idealnie...
Hehe, tak. To nie będzie proste, ale zawsze warto spróbować. W końcu ma sprzedać Kościół w miarę jak najlepszym opakowaniu, więc i sam musi też takie ukazać. Są pokojowi - zaiste, acz nie wobec każdego. Są gościnni - zarówno w swoich korytarzach, jak i na ołtarzach ofiarnych. Są mili - zarówno dla gości, jak i dla siebie.
Przez krótką chwilę, nawet gdy Lily próbowała - dostrzegł lekki poblask na skałach, lecz nie był w stanie go przeanalizować, albowiem został zasłonięty dość szybko. W tym oświetleniu nawet odrobina zawirowania światła jest przykuwająca spojrzenie - zwłaszcza gdy posiedzi się tu trochę dłużej.
A zatem, gdy już powoli się uspokajał, akurat Buffy, niebieskowłosa panienka postanowiła się odezwać (w inny sposób niż mamrocząc do siebie lub powrzaskując)...
Krew...
- ... Krwi... - Powtórzył mamrotliwie pod nosem, przez krótką chwilę prezentując swoimi oczyma obraz niemal niewyobrażalnie wielkiego pragnienia...
A oczy te były wbite w najbliższą istotę krwionośną, czyli w Lily. Oczy mordercy. Niemal dało się zobaczyć w odbiciu jego oczu jak rozrywa tętnicę rudej panienki i chłepta posokę, łyk za łykiem.
Trwało to zaiste krótki moment, ale wystarczająco długi, by Liszka to zauważyła, a zarazem zbyt krótki by oddalona Buffy (i zasłonięta zresztą) zdołała to zauważyć. Zielonowłosy szybko jednak się otrząsną z tego, potrząsając głową, jakoby wydobywając się z jakiegoś transu.
- Ależ skąd, ma droga Buffy! - Odchylił nieco głowę i tors w tył, unosząc dłonie w geście niemal idealnie mówiącym "hold your horses, girl", uśmiechając się wesoło. Z punktu widzenia Liszki w tej chwili zapewne Hex był nader niestabilny, skoro potrafił tak szybko i zdolnie nakładać na siebie maski różnych emocji i nastrojów...
Zapewne.
- Nie jesteśmy przecież niekulturalnymi dzikusami, prawda? Niezależnie od tego jacy - nadal jesteśmy ludźmi, prawda? - Uśmiechną się, wyjmując zza pazuchy małą, posrebrzałą manierkę. Szybkim, wprawnym ruchem ją odkręcił, po czym przytkną ustnik do warg, przechylając ją, by krew od razu wpłynęła do jego ust. Była lekko rozcieńczona alkoholem, ale to naprawdę delikatnie - tylko by nie skrzepła. W niemal jednym-dwóch szybkich haustach prawie opróżnił manierkę, nie pozwalając ani kropli zostać na wargach czy uciec jego ustom - przez co raczej obie panie miały niskie szanse wyczuć ten zapach. Prawdopodobnie.
Po napiciu się szybko zakorkował i schował manierkę, wzdychając cichutko z zadowolonym wyrazem twarzy. Tak... Nieznośne pragnienie zgasło na jakiś czas. Jeszcze wytrzyma... Trochę...
- Morderców jest raczej zdecydowanie mniej od włamywaczy, ale nasza wiara nakazuje nam wybaczyć, i spróbować przekonać do naszej wiary. Może się zdziwisz, ale za dach nad głową i ciepły posiłek każdego dnia nawet najgorsze szumowiny potrafią się nawrócić. - Jego wyraz twarzy nabrał wprost triumfalnego wyrazu pomiędzy łokciami, znacząc to głównie pewnym siebie spojrzeniem i wyrazistym uśmiechem. Pytanie o kolor włosów ze strony Buffy trochę zbiło go z tropu, przez co początkowo wydał z siebie tylko ciche, nieco głupkowate "eee?" Szybko jednak ogarną się w miarę możliwości i zdjął kapelusz, zsuwając też ramiona z powrotem do pozycji wiszącej. Pociągną jeden ze swoich kosmyków tak, by opadał mu na oko i przyjrzał się soczyście zielonej barwie, nie tracąc uśmiechu ani na chwilę.
- Mam takie od kiedy tylko pamiętam, Cher. Niestety jednak - moja pamięć ma swoje dziury już, więc uznajmy że mam takie od urodzenia, hehe. - Włożył kapelusz z powrotem na głowę, opierając dłonie o biodra i spoglądając na obie panie, dalej słuchając ich pytań i deklaracji.
- Jeśli tylko ich znajdziesz. Sam nie wiem kto jest kim, jestem tu od niedawna. - Uśmiechną się przepraszająco, lekko skinając głową w ramach przeprosin. Jakby nie było - z tym patentem nic zrobić nie może. Wiedział że są - ale nie wiedział ilu i gdzie. I kto, to też w sumie ważne. Na słowa Buffy odpowiedział ukłonem w ramach szacunku, by następnie zostać zapytanym o resztę Kościoła. Och? A więc chcą poznać więcej? Jak miło!
- Wspaniale! Nie czekajmy więc dłużej, poprowadzę panie skrótem! - I teraz wszystko zaczęło się pieprzyć pod względem uznawania Hexa za logiczną i normalną istotę. Dlaczego? Po primo - podszedł do jednej z płonących pochodni i wysuną lewą dłoń ku niej - a w niewiele więcej jak króciutki moment w jego dłoni pojawiła się identyczna, która zapaliła się od ognia tamtej. Trzymając więc pochodnię w lewej dłoni, cofną się kilka kroków i staną mniejwięcej na środku korytarza, plecami do obu pań. Przyklękną i zaczął coś kreślić sobie na podłodze, co wyglądało jak rysowanie jakiegoś... Planu pomieszczeń?
- Miałem w planie was prowadzić prostą drogą do Kościoła, ale skoro jesteście tak niecierpliwe, skorzystamy z "małej" sztuczki. Jeśli dalej chcecie zwiedzić Kościół - idźcie za mną. Jeśli nie - zawróćcie i idzcie po swoich krokach, inaczej możliwe że skręcicie do odnogi w której... Nie chciałybyście być. Pójście dalej bez znajomości ścieżki jest zbyt niebezpieczne. - Wciąż kreśląc palcem w na kamieniach (co w sumie nie zostawiało żadnego, wizualnego śladu poza tym co w głowie Hexa) mówił, po czym pomrukiwał jakieś "hm, hm" pod nosem. Trwało to może z minutę, ale w końcu... Tak. W końcu zaczęło się robić...
Dziwnie. Po tej "mniejwięcej" minucie Hex położył prawą dłoń w miejscu, gdzie rysował i przymkną oczy, uśmiechając się dalej. Wyczulone, zwierzęce zmysły pań mogły wyłapać... Wróć. Nawet zwykłe, ludzkie uszy mogły wyłapać ten chropot, jakoby skały ocierały się o siebie wzajemnie...
Albo rozsuwały, co się zresztą działo. W podłodze, tuż przez Hexem, rozsuwała się warstwa skał, odsłaniając... Schody. Kamienne schody o szerokich stopniach, prowadzące w dół. No, przynajmniej tyle było widać kawałkiem - dalej była tylko ciemność, żadnej pochodni.
- Chodźcie więc, Panie. Wprowadzę was. Decydujcie się szybko, bo jeśli nie zdążycie, to przejście się zamknie. A jeśli będą się Panie grzebać, to przejście zamknie was w środku...
A tak się składa że to nie było tu wcześniej. Zniknie więc, gdy przestanę się na nim koncentrować, a skały się z powrotem zacisną... No ale nie myślmy o tym, prawda?
- Posłał paniom szeroki uśmiech, schodząc w dół. Przejście było wystarczająco szerokie by pomieścić jedną osobę (więc o wyprzedzaniu lub chodzeniu ramię w ramię nie było mowy) a wysokie na tyle, by Hex nie zachaczał głową, więc i panie nie będą miały problemu.

Kreacja - post 1/3 - skalne przejście i klon pochodni + z/t x? Jeśli chcecie napisać czy idziecie czy nie lub poprostu coś tu napisać - napiszcie, a potem będziemy kontynuować w kolejnym temacie. Możecie stchórzyć i się wycofać - też : P O to temacik.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.05.16 20:30  •  Skaliste korytarze Empty Re: Skaliste korytarze
<--

Zdążyli dotrzeć do wejścia jeszcze zanim ich prowizoryczna pochodnia się dopaliła. Tam było już dość światła by jakoś się bez niej obyć. On widział dobrze, ale nie wiedział co z Neską, która wydawało mu się obecnie dziwnie cicha. Pewnie nadal była smutna z powodu, którego nie miała zamiaru mu wyjawiać, a on mimo starań nie był w stanie się domyślić. Czasami tak oczywiste rzeczy umykały człowiekowi, gdy wypierał niektóre możliwości od razu, zamiast choć na moment się nad nimi zastanowić.
Neska może i była szalona, ale chyba nie aż tak. Przecież miała jeszcze jakieś nikłe resztki rozsądku, prawda? Mogła go lubić i praktycznie ignorować, że stał się zdziczałym wymordowanym, ale chyba nie mogła się aż tak zaangażować. To było zbyt szalone nawet jak na nią... prawda? Serio, przyznajcie mi rację. Albo raczej jemu. Nie? Biedny facet nadal żył złudzeniami.
Wartownicy bez problemu przepuścili ich przez most. Nesserose w końcu już widzieli, a zbłąkaną owieczkę zwaną "Out" byli w końcu gotowi przygarnąć. Nawet towarzystwo dwóch wlokących się za nimi wilków jakoś zdzierżyli.

I tak oto dotarli wreszcie do, oświetlonych nikłym światłem pochodni, skalistych korytarzy.
Mężczyzna musiał przyznać, łatwo było w tym labiryncie się pogubić. Orientacyjnie udawało mu się zapamiętywać drogę i był w stanie razem z psami wrócić po swoim zapachu, ale i tak czuł się tutaj trochę niepewnie. Miał też dziwne wrażenie, że nawet sama Neska nie będzie wstanie się tu odnaleźć. Teraz dopiero przypomniał sobie, że w końcu nie opowiedziała mu, co jej się właściwie przytrafiło.
- Dobra, wiesz chociaż gdzie mamy iść czy będziemy się tutaj plątać bez celu aż nas ktoś znajdzie i uratuje? - Zerknął na nią i uśmiechnął się jednym kącikiem, odsłaniając część psich zębów. Szumy w głowie ustały na tyle by był w stanie zachowywać się w miarę tak, jak dawniej, a o zielonych włosach nie było już mowy. Był już zupełnym rudzielcem, którego skórze blask pochodni dodawał nieco normalnego, zdrowszego koloru.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach