Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 11.02.15 19:16  •  [II piętro] Sala chorych 1 - Page 2 Empty Re: [II piętro] Sala chorych 1
Anioły w czasach jak te nie mają łatwo... I mimo że zostały stworzone przez Boga jako pomoc ludziom, to teraz - gdy są tak długo między nimi, przesiąkają nimi a Stwórcy nigdzie nie widać, ani nie słychać... Muszą pomagać sobie wzajemnie. Być Nim we własnej sile. Tylko to mogą w tej chwili zrobić, tylko to pozostało. Być silnymi, i wciąż dawać świadectwo tego, co On im dał. Tak... Muszą. Nie mogą zwątpić w swoją misję...
Bo jeśli i oni porzucą już nadzieje, to co w tym świecie pozostanie? Nic, już nie będzie tej radości, tego dobra. Świat stoczy się do tego stopnia...
Że w praktyce różnica między Ziemią a Piekłem, domeną demonów, będzie znikoma.
Zrozumiała i uszanowała to, że już nie chciała dalej iść wzdłuż tego tematu. Jeśli uznała że nie warto... Nie będzie na nią naciskać. Nie musi. Nie ma po co. I nie będzie.
Na jej zażenowane wytłumaczenia i śmiech pokręciła lekko głową, posyłając anielicy pełen rozbawienia uśmiech. Ona mówi że zachowuje się jak nastolatka? - Tobie to się rzadko zdarza, ja tak się zachowuje ciągle. W końcu... Cóż. Jestem ognistą osobą, i moją wybuchowość dość dobrze znają. - Tak, znają zdecydowanie doskonale. Wiedzą że przy niej lepiej nie mieć żadnych źródeł światła pochodzenia ognistego. W razie choć drobnej irytacji, nawet mała świeczka potrafiła się zmienić w potencjalną bombę z opóźnionym zapłonem. A ognia nie było raczej czym gasić... No, poza piaskiem. Tego u DOGS jest ponad miarę, ale rzadko kto myśli o tym by zasypać się piachem gdy ni z tego ni z owego małe światełko zmienia się w ognistą kulę która może nie jest tak groźna - ale groźba zostania podpalonym jest wysoce realna. No i nie tylko jej wybuchowość polega na samym ogniu. Sam jej charakter sprawia, że często trzeba ją trzymać, by się nie pogryzła z kimś. Bojowe stworzenie, nie ma co, prawda?
W drobnym milczeniu obserwowała jak pomaga sobie okładem, jaki miała przeznaczyć dla Sunae. Grunt że jednak tego nie zrobiła... To by bolało. I to niezbyt przyjemnie.
Kiwnęła potakująco głową na jej prośbę o odpoczynku. Chwilowo i tak nie mogła zrobić więcej... Ale nie zamierzała długo zostać w tym łóżku. Choćby ją przykuła kajdanami, nie ma w planach siedzieć "na tyłku" i czekać, aż wszystko się zasklepi. Musi wrócić do DOGS. Jak najszybciej. To w tej chwili jej priorytet. Nie będzie czekać aż wrócą jej w pełni siły... W praktyce - mogłaby już teraz wybiec. Gdyby nie ten paskudny ból brzucha w związku z gojącymi się ranami...
Może i była dość niezwykła... Ale była prawdą. Byli razem, jako nierozłączne rodzeństwo, które nigdy się nie rozstanie. Ktoś mógłby zarzucić jej że Ashley to tak naprawdę wyimaginowany brat, a ona nigdy go nie miała... A nazywa go tak tylko po to, by czuć że ma kogoś... Kogoś kto będzie z nią... Zawsze...
- Chciałabym móc odpocząć, Ario... Ale poczucie obowiązku mi nie pozwala... Tylko ból trzyma mnie od tego, by wystrzelić z tej sali i pognać do DOGS... - Tak. To był jeden z jej najgorszych problemów w tej chwili. To, że nie mogła się "uspokoić", ukoić, by móc odpocząć tak, jak powinna i ruszyć do DOGS, w celu powiadomienia o wszystkim i zażądaniu wytłumaczeń spraw, które w tej chwili potwornie męczą jej serce. Tak... Dokładnie tak. Nie mogła przestać czuć się w obowiązku...
I dlatego w swym obowiązku pomogła Arii. Wyciągnęła z tego poboczny zysk pod postacią pocałunku, ale o tym cicho, w razie gdyby ją pytali to powie że nic się nie stało...
... Ale byłoby to czystym kłamstwem.
Z pewnością jej tego nie powie... Pewnie gdyby to zrobiła, Sunny jeszcze bardziej dręczyłoby za jej działanie sumienie. W końcu, robić coś takiego niedoszłej ofierze gwałtu... Ysh. Mimo to jednak - nie mogła sobie nie pozwolić na ten, jakże odważny gest, który jednak w jej, subiektywnym spojrzeniu się spłacił. Tak przyjemne, gorące i lekko wilgotne, miękkie wargi anielicy...
Nie mogła pozbyć się ich smaku ze swojego języka, i chęci kolejnych pocałunków ze swojego umysłu. Nie mogła... Poprostu nie mogła...
Dlatego starała się to ukryć za zasłoną cwaniackowania, a także korzystając ze zmęczenia, które ją wyraźnie gasiło w tej chwili.
- P-proszę... T-to... Była... Przyjemność... - Tak, zdecydowanie nie mogła powiedzieć inaczej. To była czysta przyjemność...
Nie odpowiedziała już na jej pytanie, posłusznie wykonując delikatnie, ledwie zauważalne skinięcie głową. I choć jej powieki walczyły z nią o zamknięcie ich, hardo nie pozwalała sobie na zamknięcie...
Choć w końcu przegrała tą walkę. Powiek opadły, a ona odsunęła się w objęcia morfeusza, w pół-śnie, pół-braku świadomości. Zmęczenie było potworne... Czuła że w praktyce nie może nawet ruszyć się czy zrobić czegokolwiek...
Ile spała? Godziny? Doby? Nie miała pojęcia, ale z pewnością gdy obudziła się, było cholernie ciemno, i tylko słaby blask nadwyrężonych lampek oświetlał salę. Widocznie nikt nie chciał w tej chwili przeszkadzać anielicy, wiedzieli że sporo zrobiła... Czego Sunae nie była w stanie stwierdzić. Wiedziała jednak, że jest tutaj, a ona z nią...
Nie czuła się w praktyce dużo lepiej, ale chyba mogła się lekko poruszyć. Czymkolwiek...
Ruszyła delikatnie ramieniem... Czując wyraźny opór na niej. Przekręcenie głowy tak, by móc ujrzeć co jest źródłem oporu zabrało jej nader duży wysiłek, i kilka, wleczących się jak godziny chwil. Udało jej się jednak w końcu dostrzec lekko zdrowszym i wyraźniejszym spojrzeniem rudą czuprynę, pod którą z pewnością była skryta twarz osoby, jaka niedawno uratowała ją od niechybnej zguby.
Nie chciała jej budzić... Ale chciała chociaż jakoś jej umilić te chwile. Wmusiła w swoje drugie ramię ruch. Każdy ruch był potwornym wysiłkiem, godnym próby przepchnięcia czołgu... I podobny w rezultatach. Dopiero po dobrych pięciu minutach udało jej się przesunąć ramię ku głowie lekarki, i gdy tylko jej dłoń zetknęła się z miękkimi włosami...
Zaczęła je delikatnie głaskać. Leciutko, czule, delikatnie, małymi, króciutkimi, powtarzalnymi ruchami. Nie mówiła... Jedynie patrzyła...
I uśmiechała się...

----

Chwile mijały... Lecz nie sposób było dla niej czekać. Ostrożnie i cicho zsunęła się z łóżka, by następnie, nieco powłóczając nogami dostać się do recepcji i czegokolwiek. Po chwili wydzierania się na recepcje krótkim momencie kulturalnej rozmowy odzyskała swoją broń i ubranie, po czym wyszła... Byle by jak najszybciej. Musi się dostać do DOGS...

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach