Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 14.01.15 21:04  •  Zaginiony wspólnik - Page 4 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Nieee, skąd. Miał tylko spazm pośmiertny i rozchyliły mu się powieki. Przecież to było jasne jak słońce dla kogoś kto ma choć nieznaczny kontakt z przedmiotami technologicznymi, że takie syntetyczne powieki nie uchylają się "bo tak", tym bardziej że nie mają żadnych "mięśni", które nimi by ruszały. Jak już - prędzej niewielki układ hydrauliczny poruszający nimi w razie potrzeby w zaprogramowanych gestach i ruchach.
Nie zareagował na słowa naukowca, gdy ten rzucił o kwestii jego obudzenia się, udając chwilowo "trupa". Nie to że liczył na wielki efekt - ale chociaż częściowo może przeanalizować ich wiedzę i zachowanie. Wiedział już teraz że Mai Kashe, osobnik którego poszukiwał (prawdopodobnie) nie grzeszył intelektem w tej kwestii.
I nie omieszkał o tym wspomnieć.
- Z pewnością nie poznał tego po tępym wyrazie twojej twarzy. - Rzucił ni z tego ni z owego, przekierowując swoje spojrzenie na byłego wojskowego, gdy ten się zastanawiał jak rozpoznał to doktor. Wyjątkowo przenikliwe, chłodne i pełne wywyższającego się intelektu spojrzenie, którym ukazywał, jak nisko - nawet jak na maszynę - ceni osoby o tego typu ignoranckim podejściu. Dla drobnej anegdoty - gdyby przypadkiem nadepnął na drobinę kurzu która opadła na podłogę, byłby przejęty i ceniłby los tego przedmiotu w podobnym stopniu co osobę, która go załatwiła. Zaraz po tym jego wzrok przepłyną na osobę prawdopodobnego naukowca, przysłuchując się jego słowom.
Zmodyfikował go? Zmodyfikował to, w jaki sposób stworzył go Pan Le'Kler, a potem jak barbarzyńsko zmieniono jego androidzkie ciało ze strony Wojska? Choć nie ukazał tego - przez oprogramowanie przesunął się, leniwie i powoli jak ślimak dłuuuuugi kod odpowiedzialny za gniew. Postarał się jednak go na tyle opanować, by nie ujawnił się im - już i tak sam z tym nic nie zrobi. Miast reakcji gniewnej - przechylił więc głowę lekko na bok, ujawniając swoimi oczyma, jak i mimiką zaciekawienie ponad niechęcią. Zdecydowanie był dużo bardziej zaintrygowany tym, co znalazło się w jego wnętrzu, aniżeli tym na ile sposobów w tej chwili mógłby rozszarpać niziołka przy pomocy samych palców. Ale co mógł zainstalować tam... Program faktycznie rozpoznawał nowy, niezidentyfikowany obiekt wewnątrz klatki piersiowej, który posiadał długi ciąg funkcji i kodów użytku, lecz żaden z nich nie był możliwy do rozpoznania... Przynajmniej nie do momentu aż by go użył. Stąd też - chwilowo cechując się ostrożnością, pozwolił im skończyć swoją krótką dysputę, przy okazji ważąc i analizując możliwe konsekwencje jednej z dwóch decyzji. Jeśli odmówi, prawdopodobnie może zostać przeprogramowany. Jeśli jednak będzie współpracować - być może uda mu się nie tylko poznać funkcje nowego przedmiotu, ale także wykonać zadanie... Może.
- Najwidoczniej Doktor Lantiro - jeśli mogę sobie pozwolić na spoufalenie się do tego stopnia - posiada dużo więcej szacunku do kreacji innych niż istota ograniczona umysłowo twojego pokroju, Mai Kashe. - Tak, nie byłby sobą gdyby znów nie rzucił kolejną obelgą w kierunku mężczyzny, który najwidoczniej był tępy jak główka szpilki. Prawie jak ten Garry z baru jakiś czas temu... Tamten też nie słuchał. Nawet odrobinę... I nie skończyło się to dla niego dobrze. W dodatku też nie popisywał się intelektem - może więc lepiej jeśli wojskowy w ogóle opuści okolicę najbliższych kilku kilometrów? Just in case, huh.
Ponownie zawiesił spojrzenie na przedstawicielu nauki, przechylając głowę teraz na drugą stronę, co nie było może programowym gestem zamyślenia, ale mogło tak zostać odebrane. Wydawał się ponownie analizować wszystko, co zebrał, i zajęło to dokładnie cztery sekundy i pięć setnych czasu, gdy podał odpowiedź na wcześniej zadane pytanie.
- Posiadanie czegoś, czego nie można zidentyfikować oraz nie potrafi się dokładnie użyć nie jest sytuacją pożądaną. Zgadzam się na współpracę. - Stwierdził dość chłodno, acz wyraźnie i bez ujawnienia jakichkolwiek emocji pokroju zmieszania, zakłopotania lub niepewności. Więcej czynników przemawiało "za" aniżeli "przeciw"... Więc co innego mógł zrobić, jak się nie zgodzić?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.01.15 22:01  •  Zaginiony wspólnik - Page 4 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Lantiro dostawił sobie do stołu krzesło i usiadł na nim.
- Mógłbyś nas zostawić? - Doktor zwrócił się do żołnierza w miły, ale stanowczy sposób. Widać było, że wojskowy zaczyna tracić już panowanie nad swoimi nerwami. Niechętnie wykonał polecenie i wyszedł, gderając pod nosem.
- Tylko pamiętaj, to nie moja wina, jeśli ta maszyna zrobi z ciebie krwawą miazgę - rzucił przez ramię Mai Kashe na pożegnanie.
- No o czym to ja... Ach tak! Cieszę się, że jesteś gotów współpracować. Pod tym względem wolę maszyny niż ludzi. Wszyscy, którzy lądowali na twoim miejscu, byli zdecydowanie przeciwni współpracy... Mniejsza. Kiedy leżałeś u mnie nieprzytomny przez kilka ostatnich dni, wbudowałem ci prototyp modułu własnego autorstwa. - Naukowiec nie krył swojej dumy i czegoś na kształt zadufania w sobie. - Pracowałem nad nim bardzo długo i to już właściwie końcowe testy. Cóż, na pewno nie wybuchniesz. - Zaśmiał się krótko. - Mógł ma za zadanie umożliwiać maszynie częściową kontrolę nad lodem. Przedmioty, których dotkniesz w ciągu kilku sekund pokryją się nim... swoją drogą, ciekawie to wygląda, gdy użyje się tego na człowieku, hihi... Jeśli się bardziej postarasz i znajdziesz trochę wody, będziesz mógł dzięki temu maleństwu stworzyć bardzo przydatne pociski. Warto też pamiętać, że wiele materiałów staje się znacznie słabszych, gdy się je zamrozi... Z resztą, jest wiele zastosowań, a mi nie chce się  ich wszystkich wymieniać... Po to są z resztą testy... - Mężczyzna mówił częściowo do siebie, a częściowo do androida. Przerwał na chwilę.
- Dobrze, otrzymałeś zarys zastosowań urządzenia. Teraz ty opowiedz mi coś o sobie. Wiesz, jak się nazywam; wiedziałeś, gdzie szukać mojego podwładnego; przeszukiwałeś jego kryjówkę. Nie przeprogramowałem cię, bo mnie zainteresowałeś. Mogę to jednak w każdej chwili zrobić, nie zapominaj o tym. - Teraz brzmiał zdecydowanie poważniej niż wcześniej.
Nacisnął jeden z wielu przycisków na sąsiednim blacie i stół, do którego przykuty był Lentaros, zmienił swoje nachylenie. Teraz Leny wisiał praktycznie pionowo i mógł swobodnie się przyglądać swojemu rozmówcy, który przesunął swoje krzesło tak, by być na wprost androida.
Lentaros nie był już oślepiany przez mocne lampy. Zauważył też, że jego rzeczy leżą pod ścianą na lewo od stołu. Buty stoją obok krzesła, a na nim leży płaszcz, koszula i broń. Spodnie, w których obecnie pozostał, również zostały najwidoczniej dokładnie przeszukane. Na krześle leżało kilka nieistotnych drobiazgów, wyjętych z jego kieszeni.
Leny został też dokładnie umyty. Nie lepił się już od śliny pająka, nie był zakurzony, nie śmierdział piwem, nie miał na sobie resztek krwi opryszków z baru. Doktor potrafił być dokładny, mimo swojego roztrzepanego charakteru.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.15 14:14  •  Zaginiony wspólnik - Page 4 Empty Re: Zaginiony wspólnik
A szkoda. Liczył jednak na jakąś niewielką formę zawału po swoim odezwaniu się, lecz miast tego - powodował podnoszenie się poziomu irytacji u byłego żołnierza. Efekt niemal podobny do zamierzonego, grunt że wywołał jakikolwiek, negatywny skutek na tej osobie. Prawdopodobnie gdyby Lantiro nie zwrócił się do osobnika z wyrazistą prośbą o fakt by ten opuścił to miejsce, mogłoby dojść do jednostronnego wyładowania agresji. W ramach tarczy Aegis może by połamał mu rękę przy odpowiednio silnym ciosie...
Nie było jednak celu by to sprawdzać, albowiem ta osoba odeszła, grożąc iż android zrobi coś z doktorem. Prawda jest taka że w jego zadaniu nie było nawet słowa o tym, że ma kogoś zabić. Celem było odzyskanie ukradzionego przedmiotu, i tylko tyle. Nie było nawet słowa o tym, iż należy kogoś zabić.
A więc, z dość długiego monologu osobnika przed nim dowiedział się kilku faktów, segregując je wedle priorytetu wartości:
Pierwszy - w jego ciele został zainstalowany prototypowy moduł pozwalający częściowo kontrolować lód na różną skalę, od zamrażania, po pokrywanie nim. Program, analizując te dane (a także brak zagrożenia samodestrukcją modułu) potrafił znaleźć już w ciągu kilku sekund ponad 50 różnych zastosowań tego przedmiotu, a kolejne wciąż docierały po dokładniejszej analizie wpływu chłodu i lodu na różne powierzchnie, materiały i cele.
Drugi - był nieprzytomny kilka dni, a więc ładunek EMP jaki został użyty do obezwładnienia go był wysokiego stopnia, i prawdopodobnie jego siła była o kilka cali za słaba, by usmażyć obwody w ciele maszyny. Dobrze pamiętać.
Trzeci - Lantiro nie przeprogramował go tylko i wyłącznie z powodu zainteresowania faktem, iż android wiedział o nim tak wiele i poszukiwał dokładnie jego.
Z konkluzji i wniosków wyciągniętych po analizie tej informacji android uznał iż współpraca w tej chwili jest najlepszym wyjściem, o ile nie chce stracić swojej świadomości na którą tak długo "pracował" swoim istnieniem.
- Jedno pytanie, nim zacznę mówić. Może cię to zdziwić, ale czy wiesz cokolwiek na temat pająka jaki przebywał w jednym z pokoi miejsca zamieszkania mężczyzny który wyszedł przed kilkoma chwilami? Jestem nadwyraz zainteresowany tą istotą i dlaczego okazała mi swoistą... Sympatię, zamiast w momencie wejścia zaatakować. - Przyznał, uśmiechając się, podczas gdy jego źrenice analizowały otoczenie jakie zdołał w tej chwili dostrzec. Nie poruszał oczyma, lecz jego receptory wzrokowe były zdolne do przeanalizowania wszystkiego przed nim. Broń znajdowała się w niedużej odległości, więc mógłby się do niej dostać relatywnie szybko w razie potrzeby, która jednak w tej chwili nie zachodzi.
Analiza stanu ciała wykazywała, iż android jest oczyszczony z większości brudów i zanieczyszczeń jakich nabawił się po drodze do tego miejsca. Znikł odór piwa, pajęczej śliny, a także warstwy kurzu jakie nazbierał. Widać iż naukowiec miał sporo celów i pomysłów wobec maszyny, skoro tak zadbał o jej stan.
- Wracając jednak do twoich słów, zapewne najbardziej ciekawi cię skąd i dlaczego wiem aż tyle. Zdobyłbyś te informacje tak czy inaczej, to też moim celem byłeś ty, Doktorze. A dokładniej ujmując - własność mojego zleceniodawcy, owoc waszej wieloletniej współpracy jaki zabrałeś na własne korzyści i uciekłeś. Jeśli mogę zadać pytanie - czy ten przedmiot to właśnie wspominany przez ciebie moduł zainstalowany w moim ciele? - jego głos nie budził odczucia żadnych emocji - pomimo brzmienia na ludzki, bardziej przypominał w tej chwili maszynę zdającą raport niż humanoidalną istotę. Jedynie pytanie zostało wypowiedziane w inny sposób. Mógłby dodać typowe, pewne siebie "hmmm?" na koniec, lecz nie był świadomy czy jego teoria jest prawdziwa, stąd pytanie zostało wypowiedziane jedynie z delikatną, drobną nutą pewności siebie.
Zastosowanie nr. 72 - użycie modułu lodu ku pokryciu powierzchni kajdan w celu osłabienia ich. Jeszcze nie wykorzystany - wpierw jego celem jest dowiedzieć się więcej o podmiocie misji. Gdy to zrobi - będzie gotów na dalsze działania. W tej chwili jednak jego priorytety są inne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.15 18:17  •  Zaginiony wspólnik - Page 4 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Mężczyznę rzeczywiście zaskoczyło pytanie. Spodziewał się wielu rzeczy po androidzie, ale pytania o jakieś nieistotne zwierzę, z całą pewnością, nie.
- Pająk w mieszkaniu żołnierza? Taaaak.... kiedyś chyba coś mi wspominał... - Naukowiec zamyślił się na moment i wstał z krzesła. Zaczął chodzić po pomieszczeniu, nie patrząc na androida.
- Tak, przypominam sobie... Skarżył się na niego. Ma go od czasu, gdy zabił jego matkę. Było to może... rok temu... Zabrał wtedy jedno z jej jaj z zamiarem wytresowania sobie niebezpiecznego pupila. - Głos naukowca przesiąknięty był rozbawieniem. - Niestety, kiedy podrósł, okazało się, że jest nieco inny, niż Mai sobie wymarzył. Pająk częściej może wywołać rozbawienie, niż strach. Pozostał mu jednak instynkt, który rzeczywiście jest morderczy... Nie rozumiem, dlaczego cię to interesuje...
Pokręcił głową i pomaszerował pod ścianę za plecami Lentarosa. Chyba postanowił się czegoś napić, bo zaraz po następnych słowach maszyny, mężczyzna zaczął sie krztusić.
- Co? - zapytał niepewnie. Odchrząknął. - T-to tylko i wyłącznie moje dzieło. Nikogo innego! Ten człowiek cię okłamał!
Doktor Lantiro, mimo starań, nie brzmiał zbyt przekonująco.
Do pomieszczenia wbiegł Mai Kashe.

- Doktorze! Musimy się ewakuować! Członkowie jakiegoś gangu zbliżają się do budynku. Cholera, ilu osobom zaszedłeś za skórę?! - zaczął krzyczeć od progu.
- Gang? Ach, to pewnie przez Akihiro... Będą bardzo źli... No nic, zbieramy się -odrzekł żwawo i zaczął pakować najważniejsze rzeczy do, wyjętej z szafki, torby.
Kiedy skończył, zwrócił się do androida.

- Wybacz, że tak kończy się nasze spotkanie. Chciałbym żeby to inaczej wyglądało, ale na prawdę muszę się zbierać...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.15 21:01  •  Zaginiony wspólnik - Page 4 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Być może nieistotne w tej chwili - acz wyraźnie ciekawe dla maszyny. Może to dziwne by android miał chęć do czegoś takiego, lecz ni z tego ni z owego, po zachowaniu tego pajączka zapragną mieć własnego. Wątpił by tamten zdołał zostać wyrwany ze swojego naturalnego habitatu, zwłaszcza jeśli wykluł się w tamtym miejscu. Nie chciał zresztą tego robić - program mógłby wyświetlić dziwne komunikaty w chwili ataku i walki z tym arachnoidem. Niechęć. Poczucie... Winy? Prawdopodobnie. Dlatego też nie chciał ryzykować.
Wróćmy jednak do faktów których się dowiedział, a będą one dość pomocne gdyby chciał zdobyć własnego na wychowanie. Musiałby wykraść jajo z gniazda, i takowym pająkiem zająć się od urodzenia. Oczywiście - to było logiczne. "Wychowanie" pająka który już spędził jakiś czas w "życiu" mogłoby się skończyć tylko i wyłącznie źle. Tresowanie najwidoczniej nie należało do łatwych, skoro przez dobry rok wojskowy nie potrafił sprawić, by pająk reagował na jego komendy. W sumie - przy jego podejściu i zachowaniu oraz intelekcie ciężko się dziwić że istota go nie słucha. Nawet jego oprogramowanie miałoby wyraźne sprzeciwy wobec słuchania rozkazów, nawet będąc stricte zmuszonym przez program do wykonania go. Nie będzie się zmuszał do analizowania w jaki sposób w ogóle udało mu się dołączyć do wojska... Ale przynajmniej widać jak na dłoni czemu go już w nim NIE MA. Nie ważne, nie warto się rozdrabniać nad takimi niestotnymi przedmiotami ludzkimi.
Przysłuchując się jednocześnie słowom naukowca, postanowił przetestować moduł podłączony do jego systemu energetycznego w pobliżu klatki piersiowej. Tylko która linijka kodu by go aktywowała... Próbował przeszukać wszystkie nowe linie systemowe w poszukiwaniu komend aktywacyjnych, i znalazł je dość szybko. Teraz jak z nich skorzystać... Biorąc pod uwagę że Lantiro był przejęty zamyśleniem, mową i wszystkim innym oprócz "posłusznej" maszyny, takowa postanowiła wykorzystać to możliwie najmniej inwazyjnie - użyć ich na kajdanach powstrzymujących jego dłonie i stopy od uwolnienia się. Odpowiednia linijka... Kontrola...
Moduł uruchomiony, teraz trzeba go odpowiednio użyć... W miarę możliwości postarał się przekierować wytwarzanie lodu by skupiło się na kajdanach wokół jego kończyn, by lód je przemroził na wylot, by mógł je przełamać silnym ruchem swoich kończyn i wydostać się z tej klatki. Sam fakt tego że nie był w tej chwili obserwowany tylko to ułatwiał.
- Mam swoje powody. - Odpowiedział krótko na to, dlaczego jest tym zainteresowany. Owszem - ma ku temu swoje powody i niekoniecznie musi je w tej chwili przekazywać komukolwiek. A już zdecydowanie komuś niezbyt zainteresowanemu im.
Kolejne słowa, w miarę przemrażania kajdan upewniły go, że dobrze myślał. To nie była jego kreacja - to było celem jego misji i jest teraz głęboko wewnątrz nim... I ciężko byłoby to wyrwać. Jak tylko teraz rozwiąże tą kwestię...
Hm, zawsze jest jakieś wyjście. Nie odpowiedział nic, nawet by nie zdążył, bo tuż po tym jak skończył wbiegł wcześniej wspominany żołnierz, mówiąc coś o tym że są atakowani. Budynku... Czyżby dalej byli w środku tego magazynu? Hm, choć może nie, kto wie... Sprawdzi najwyżej, później, w razie potrzeby.
Korzystając z całego zamieszania, mroził dalej kajdany, i dla sprawdzenia czy jest już w stanie je przełamać, nim Lantiro się do niego odezwał, postanowił spróbować je przełamać samą siłą swojego hydraulicznego układu mięśniowego. Silny ruch jednocześnie wszystkich czterema kończynami przed siebie w celu przełamania przemrożonych kajdan. Być może się uda...
Jeśli nie - pozostanie na swoim miejscu, nie ruszając się i próbując dalej je przemrozić do tego stopnia, by były rozbijalne. W tej chwili nie miał innej opcji. Reakcja na słowa ku niemu? Żadna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.01.15 18:00  •  Zaginiony wspólnik - Page 4 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Doktor wybiegł z laboratorium zaraz za wojskowym. Lentaros szarpał się jeszcze jakiś czas na stole, zanim udało mu się uwolnić. Więzy w końcu puściły, a android wylądował na podłodze. Niedługo po tym, do pomieszczenia wpadła młoda kobita w towarzystwie dwóch mężczyzn. Dziewczyna przypominała nieco wyglądem kota. Miała żółte oczy z pionowymi źrenicami i kocie uszy, a jej szyja i część twarzy pokryte były króciutkim, szarym futrem. Jeden z mężczyzn miał bardzo długie i wyglądające na ostre, pazury. Drugi wyglądałby jak zwykły, dobrze zbudowany człowiek... gdyby nie te szkarłatne oczy...
Mężczyźni ruszyli w stronę androida, jednak kobieta ich powstrzymała.

- Czekajcie! To nie o niego nam chodzi. Nie widzicie, że sam był eksperymentem tego szaleńca?! - skarciła ich. - Idziemy po doktora... ale ty kolego idziesz z nami. - Wskazała na androida i ruszyła z powrotem w kierunku drzwi.
Jej towarzysze stanęli po bokach Lentarosa w odległości około dwóch metrów. Byli przygotowani, na wypadek, gdyby ten sprawiał problemy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.01.15 21:30  •  Zaginiony wspólnik - Page 4 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Ocena czasu potrzebnego na zniszczenie kajdan była błędna, okazały się wymagać więcej czasu niż faktycznie z wyglądu. Musi lepiej poznać działanie tego modułu i jego wpływ na różnego rodzaju minerały... W tym i na ciało ludzkie, zgodnie z tym że użycie jej na takowym przynosi "ciekawe" skutki. Ciekawość maszyny musi być zadowolona, czyż nie?
A czy nie najlepszym celem ku temu będzie obiekt misji, który nie przyznał się do tego gdzie ma wymagany przedmiot i dokonał czynu zniewolenia oraz nieautoryzowanej modyfikacji? Czyż nie najlepszą karą za to jest uśmiercenie?
... No dobrze, może i nie, lecz nie zmienia to faktu że skoro nie może dopełnić celu misji w ten sposób, zrobi to w inny. I nie, to nie tak że był tak głupi iż program nie pojął jego niepewności w wymowie na temat praw wynalazku. Zostawił w swojej pamięci "furtkę", dzięki której mógł powiedzieć bez problemu że go nie znalazł, nie kłamiąc, do czego nie jest przystosowany. Taka maszyna - nawet pomimo studiowania psychologii ludzi i ich zachowań, wciąż nie umie pojąć jak działa metoda kłamstwa (choć zdarza mu się z niej nieświadomie[lub świadomie] skorzystać).
Po jakimś czasie od tego jak zarówno naukowiec oraz wojskowy uciekli z pokoju, kajdany w końcu puściły, wyzwalając ciężar maszyny z wiszenia na stole, co skończyło się zapoznaniem z zasadami grawitacji - czytaj - spotkaniem z ziemią. Oczywiście nie zareagował na to, podnosząc się do góry prawidłowo i mechanicznie. Oparcie dłoni o ziemię, podniesienie klatki piersiowej do góry, podciągnięcie do góry jednego kolana i podniesienie się na nim. I bum - stoi. Bez w praktyce żadnego zadrapania, można ująć. Strzepnął z siebie kurz jaki mógł wzbudzić lądowaniem na podłodze i gdy już miał ruszyć, ktoś go uprzedził. Do pomieszczenia wparowali kolejni goście.
Wymordowani, bez cienia wątpliwości. Kocia hybryda człowieka, wymordowany jaki posiadł pazury jednej z drapieżnych bestii, oraz szkarłatnooki mężczyzna. Modyfikacja wniosku - dwójka wymordowanych i łowca. Ciekawe czy rozpozna Lentarosa...
Wątpliwe, biorąc pod uwagę że od razu ruszył w jego stronę z zamiarem bezpośredniej anihilacji, podobnie jak i szponiasty. Maszyna cofnęła prawą nogę w tył, podnosząc dłonie zaciśnięte w "pół-uścisku" pięści. Można ująć iż ich poprostu nie "domknął", co pozwalało na, w miarę potrzeb, różną i szybką reakcję...
Która okazała się niepotrzebna, gdyż zostali odwołani od ich działań przez kobietę, prawdopodobną przełożoną tej małej szajki. Po jej karcących słowach wrócił do równego stania na dwóch stopach, opuszczając dłonie wzdłuż nagiego od pasa w górę ciała. Kolejne rozkazy? Jeny... Można nawet wyczuć swoistą nutkę sentymentu w jego programie, gdy wspominał czas w wojsku, kiedy jego egzystencja opierała się tylko na takowych.
- Wezmę tylko swoje rzeczy. Nie bójcie się - nie posłużą do waszej anihilacji. - Stwierdził, od razu kierując się do będących pod ścianą jego rzeczy. Wciągnął szybko na siebie koszulkę, schował ostrze teleportacji w pokrowcu z powrotem za pas, włożył płaszcz jakiego jednak nie zapinał i pochwycił katanę za jej pochwę i tak ją trzymając skierował się ku drzwiom. Był dość... Sztywny w swoim zachowaniu, ale ciężko karcić za to maszynę. Milcząc, pozwolił na to, by zostać prowadzonym. Gdyby jednak nie pozwolono mu wziąć jego rzeczy - nie zwróciłby na to uwagi i zabrał je tak czy tak, w razie potrzeby lub ataku aktywując Tarczę Aegis na atakowanej części ciała. Nie zamierzał tracić energii, czasu ani uszkadzać się wobec istot ich sortu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.01.15 19:17  •  Zaginiony wspólnik - Page 4 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Mężczyźnie niechętnie, ale pozwolili mu sięgnąć po rzeczy i zaczekali, aż się ubierze. Dogonili kobietę i poszli za nią. Cały czas pilnowali Lentarosa. Nie ufali mu.
Gdy szli tak korytarzami, podbiegł do nich młody chłopak i zakomunikował, że reszta dorwała doktora i jego ochroniarza, jak próbowali uciec. Są na zewnątrz.
Wymordowana uśmiechnęła się złowieszczo i przyspieszyła kroku, idąc za chłopakiem.
Przed wyjściem czekało na nich sześć osób. Doktor i Mai klęczeli związani na piasku, a nad nimi stało czterech członków bandy. Młoda dziewczyna o stalowych oczach i blond włosach, dwóch wymordowanych o nieznacznie odbiegającym od ludzkiego wyglądzie i zwykły człowiek.

- No proszę. Chciałeś uciec, jak tchórz! Zapłacisz nam za to, co zrobiłeś Kimisu. Dziewczyna była jedną z nas. - Kobieta wyciągnęła pistolet i wymierzyła go w głowę mężczyzny.
Naukowiec próbował się wymigać, ale szybko uciszył go huk wystrzału. Następny zginął były wojskowy. Wymordowana odwróciła się do Lentarosa.

- Ten człowiek porwał i eksperymentował na jednej z nas. Do ciebie nic nie mamy. Jesteś podobną ofiarą, jak ona. Podwieziemy cię do bardziej cywilizowanych terenów i każdy pójdzie w swoją stronę. Jestem Karin z gangu CATS.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.01.15 20:43  •  Zaginiony wspólnik - Page 4 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Nie dziwił go brak zaufania ze strony humanoidów. Pomimo iż dopiero zszedł ze stołu badawczego naukowca, nie zmieniało to faktu iż wciąż był obcą istotą, która w teorii mogła bez powodu rzucić się na nich i zaatakować. Tym bardziej że jakiś "prawdopodobnie niestabilny psychiczne" naukowiec dopiero co grzebał w - jak zapewne uważają - bebechach czarnowłosego. Szkoda że nie wiedzą że jego bebechy tak naprawde są ze stali, i po prawdzie nawet jako takich nie ma. Jest tylko stal, elektronika, baterie, układy scalone, procesory i wiele, wiele więcej czego nawet wymieniać nie warto.
Android jednak nie zwracał uwagi na fakt bycia "chronionym", tudzież pilnowanym przez dwóch osobników. Poruszał się szybko, bezproblemowo doganiając osobniczkę, która ruszyła przodem razem z "obstawą". Szedł bez żadnego sposobu na ujawnienie iż ma wrogie zamiary - fakt faktem nawet ich nie ma. Jedynie wobec kogoś kto przeprowadził nieautoryzowaną modyfikację jego ciała, oraz osoby która niemal usmażyła mu cały układ scalony jakiś prototypowym sprzętem elektromagnetycznym. Tego im nie odpuści.
W trakcie ich szybkiego kroku przez korytarze miejsca w którym byli, z któregoś kierunku dobiegł do nich jeszcze jeden osobnik, chłopak, raczej młodego rocznika (wyglądowo, bo zapewne faktycznie można się sprzeczać), mówiąc że "dorwali" ich. Och... Jak to miło że jednak nie uniknął swojej kary. Co prawda Lenny wolałby ją wymierzyć osobiście, usatysfakcjonował by swoje poczucie naruszenia bezpieczeństwa...
Ale widok że kto inny ich eliminuje równie dobrze wystarczy. Android również przyśpieszył kroku, a jego ciężkie stopy trochę mocniej huczały od innych. Cóż, różnica wagi i "budowy" ciała, prawda? Inaczej będzie brzmieć android a inaczej zwykły człowieczek.
W końcu wyjście. O dziwo - nie zajęło tak wiele czasu wydostanie się stąd, a gdzie byli? W tej chwili jeszcze tego nie analizował - wiedział jednak że to miejsce już zostanie porzucone na dobre, chyba że jacyś tubylcy się zadomowią, co jest wysoce prawdopodobne.
Co zastał na zewnątrz? Raczej niezbyt zaskakujący obraz. Doktor i Mai Keshe zostali całkowicie przygnieceni przewagą liczebną a także - prawdopodobnie - atutową, biorąc pod uwagę nieco zezwierzęconych wymordowanych ich pilnujących. Statystycznie wychodzi że w tym oddziale płeć jest w stosunku 1:2 dla kobieta-mężczyzna, jeśli nie policzy się dodatkowo tej trójki która przyszła.  Czyżby to z jakiegoś powodu?
Nie no, nie zagłębiajmy się w relacje istot ludzkich, lub o ludzkim (...  powiedzmy) wyglądzie. Splótł ramiona na klatce piersiowej (tak, wciąż trzymał broń, która po spleceniu ramion znajdowała się "wewnątrz" splotu), obserwując to, co się dzieje.
Raczej dość standardowy przykład zachowań. Ktoś z organizacji został porwany - rajd w celu odbicia więźnia oraz uśmiercenie winowajców. Jego źrenice nawet nie drgnęły, gdy huk wystrzału oznajmiał kres żywota człowieka, a kula zagłębiała się w jego czaszce. Raz. Drugi raz. Po odstrzeleniu ich "kat" zwrócił się ku niemu. Skrzyżował więc spojrzenie i słuchał, bez przerywania... CATS...
- Lentaros, chwilowo bez zatrudnienia. Gang CATS? Co masz na myśli? DOGS zmieniło nazwę? - Spytał, po czym - dając im w pełni obserwować swoje ruchy - rozkrzyżował ramiona i ruszył najpierw ku kobiecie, a w odległości około trzech kroków wyminął ją i zbliżył się do martwych trucheł. Jego prawa dłoń sięgnęła rękojeści i lekko wysunęła ostrze ponad pochwę. Lekko...
Po czym poszły dwa, nader szybkie i dokładne cięcia. Ktoś kto ma słaby wzrok lub nie nadąża za prędkim obrazem mógłby nawet nie zauważyć, jak katana zbliża się do szyi najpierw naukowca a potem byłego wojskowego, odkrajając je od ciała. - Wybaczcie... - Zaczął, strząsając krew z ostrza i chowając do pochwy, z cichym kliknięciem zatrzaskującego się ostrza. - To dla upewnienia się że nie powrócą. Dziękuję za ofertę, przestrzegam jednak że mogę być cięższy niż wydaje się ze swojego wyglądu. - Mówiąc to, wolna dłoń pochwyciła bezgłowe truchło lekarza, po czym - dla zaspokojenia ciekawości jaką rozbudził w Lentarosie mówiąc o wpływie modułu na żywe ciało - użył swojej chłodnej mocy, przemrażając jego, jeszcze ciepłe ciało. Robił to krótką chwilę, dla poznania efektu, po czym odrzucił zwłoki, chcąc dalej jeszcze obserwować ten efekt na lecącym, martwym ciele. Zaraz po tym już obrócił się ku członkom CATS, czekając na dalsze "instrukcje" co do tego gdzie i po co ma iść. Potem zapewne będzie musiał odbyć rozmowę ze swoim zleceniodawcą... Teoretycznie wszak nie wykonał zlecenia, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.01.15 10:44  •  Zaginiony wspólnik - Page 4 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Jego rozmówczyni zasyczała na dźwięk nazwy obcego gangu. Nie tylko ona zareagowała złością, na insynuację, że są jego częścią.
- Nigdy w życiu nie przyłączylibyśmy się do psów. Jesteśmy CATS, najwięksi wrogowie Dogs'ów. Na razie często nas za nich biorą, ale to się zmieni! Już wkrótce...- Była tego całkowicie pewna. Wierzyła, że jej zapowiedź się spełni, że to oni będą rządzić Desperacją.
Wszystkich zdziwiło działanie androida, ale nie próbowali mu przeszkodzić. W końcu, każdy ma prawo do zemsty, nie?

- Android?- zapytała lakonicznie przywódczyni bandy.
- Spokojnie, na pewno damy radę.
Nieopodal nieznanych dotąd Lentarosowi zabudowań, stało kilka pojazdów. Coś na kształt zdezelowanego, wojskowego samochodu i dwa motocykle. Miejsce dla androida znalazło się z tyłu, w samochodzie. Podróż minęła bez większych problemów i dotarli na miejsce jeszcze przed zachodem słońca (wyruszyli około południa).
Leny rozpoznał okolicę. Był niedaleko baru, w którym otrzymał zlecenie. Skierował swe kroki w jego stronę. W środku knajpa wyglądała tak samo, jak podczas poprzedniej wizyty. W rogu dostrzegł Jamesa, swojego pracodawcę. Dosiadł się do niego i został zapytany o przebieg zadania. W oczach mężczyzny było widać nadzieję.


Pojazd, którym jechał Lenny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.01.15 11:36  •  Zaginiony wspólnik - Page 4 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Jeny, spokojnie. Lenny'ego dłuższy czas nie było w eterze, skąd miał wiedzieć że mowa o jakimś innym ugrupowaniu? To nie tak że którykolwiek z członków tego gangu go zaatakował wydzierając się "za CATS, baaanzai" albo coś w ten deseń. Zresztą pewnie by wiele z niego nie zostało po czymś takim... Mówimy tu oczywiście o agresorze, choć może by dał radę uszkodzić maszynę. W końcu nie jest tak niezniszczalna, prawda?
Uniósł dłonie na wysokość barków (tak, w jednej wciąż trzymał broń) w geście wycofania swoich słów, tudzież poddania się, wzdychając cicho z lekkim uśmiechem. Cóż, wychodzi na to że w Desperacji dzieje się sporo ciekawych rzeczy od czasu gdy wcięło go na okres niewpisany. - Rozumiem, wybaczcie więc za pomyłkę. Byłem... "Nieobecny" przez pewien czas. - Stwierdził trochę wymijająco. W końcu nie trzeba mówić że spędził blisko rok w jakiejś zakurzonej dziurze, w zawieszeniu, porządkując swój system i ogólnie będąc "nieobecnym". Raczej nie jest to coś co się mówi obcym osobom, ledwie poznanym, prawda? Nu.
To nie tak że to była zemsta. To było dopełnienie obowiązku. Ktoś w sposób nieautoryzowany i bez zgody systemu nadrzędnego postanowił zmodyfikować oprogramowanie i konstrukcję androida. To wymaga odpowiednich środków zapobiegawczych - osoby których nie można uznać za "godnych" bycia powiernikami wiedzy na temat budowy Lentarosa, nie mogą nawet "wrócić" potem do życia. Istnieje zawsze groźba że mogłyby przekazać plany budowy androida, a to jest niewskazane. A zamrożenie lekarza, któremu "odpadła" ręka i noga po uderzeniu o twardą ziemię, cóż... To swoją drogą sprawdzian zdolności modułu mrozu.
- Tak. - Rzucił, uznając że nie ma to większego sensu ukrywać. Raczej zwykły człowiek nie będzie ważył tyle bez powodu, czyż nie? Dokładnie. Wzruszył barkami na jej kolejne słowa, po czym skierował się za nimi. Widać że Desperacja nawet nieźle prosperuje na tych zezłomowanych autach... Spoczął więc na tyle pojazdu, będącego prawdopodobnie starym gratem z wojskowego demobilu, ponownie krzyżując ramiona na klatce piersiowej ze swoją bronią między nimi. Obserwował w trakcie przejazdu okolice, czyniąc sobie mapę okolicy wewnątrz dysku twardego. W końcu musi się rozmówić z pracodawcą...
A przedmiot jaki otrzymał, nawet bez zgody, zaczął mu się podobać.
Choć podróż trochę trwała, dla maszyny upływ czasu był zupełnie nieważny. Minuta, godzina, dzień, tydzień czy miesiąc - to nie jest duża różnica, o ile nie jest się "ustawionym" do jakiegoś zadania o określonej porze i czasie. A że tego nie ma...
Cóż, jak na maszynę był więc dość rozluźniony. Skłonił głowę z wdzięcznym "dziękuję" i wysiadł w okolicach baru (czy się zatrzymali wtedy czy nie to inna brożka, i tak by wysiadł), po czym skierował do niego swoje kroki. Hm... Niewiele się zmieniło od chwili gdy opuścił to miejsce, poza faktem że jego pracodawca wrócił. Szybko dosiadł się do miejsca jakie zajął android, przechodząc szybko do konkretów. Hm...
Maszyna milczała przez krótką chwilę, po czym zza jej pleców wydobyła swój dziwny, "magiczny" sztylet (inaczej nie potrafiła określić źródła poświaty z tej broni) i wykrawała w stole coś, co przypominało mapę, wraz z odpowiednim oznaczeniami długości i czasu z odpowiednią prędkością. Była to mapa jak dostać się stąd do laboratorium naukowca.
- Nim zdążyłem się dowiedzieć o cel zadania, Lantiro uciekł, a wkrótce po tym został schwytany i zabity przez CATS. Jeśli się pospieszysz, zdążysz dotrzeć do jego laboratorium. Współpracownik naukowca nie żyje, więc jest to miejsce niestrzeżone, choć i tak powinieneś zabrać ze sobą kogoś do pomocy. Nie możesz jednak liczyć w tej kwestii już na mnie. Nie wykonałem zlecenia - nie mogę kontynuować współpracy. Zatrzymaj zapłatę dla siebie. - Mówił to w trakcie wyrysowywania ostrzem sztyletu w drewnianym blacie mapy, po czym podniósł się, chowając sztylet z powrotem. - Jeśli już musisz płacić, zapłać za uszkodzony stół. To mapa do jego laboratorium. Wybacz mi, James. Życzę ci powodzenia w poszukiwaniach, i nawet jeśli nie odzyskasz tego, czego szukasz, z pewnością znajdziesz inne, warte próby przedmioty. - Być może w tej chwili rezygnował z poznania zastosowań przedmiotu jaki otrzymał, lecz jego program potrafił sam określić setki, jak nie tysiące zastosowań przedmiotu. Kłamał? Nie. Lantiro nie powiedział wprost, że moduł w jego ciele to właśnie ten skradziony owoc współpracy tych dwóch. Nie czekając na odpowiedź, a także nie reagując na próby zatrzymania go odszedł. Hm... Czyżby dało się od androida wyczuć aurę chłodu i mniejszą temperaturę niż tą w powietrzu? Może to wrażenie subiektywne...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach