Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 03.01.15 20:47  •  Zaginiony wspólnik - Page 3 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Budynek trzymał się całkiem nieźle, mimo upływu lat, więc pewnie nawet "atak" androida by wytrzymał. Nie był to gmach, który w każdej chwili mógł się zawalić, a solidna konstrukcja. Fakt, dach trochę przeciekał, blacha pordzewiała, a w niektórych miejscach zalągł się grzyb. Sam budynek będzie tu jednak jeszcze długo stał, jeśli żadna "siła wyższa" nie postanowi go nagle zburzyć.
Szyba łatwo poddała się woli maszyny. Pozbycie się jej resztek z framugi długo nie zajęło.
Wnętrze, do którego się dostał, już częściowo znał. Wyglądało tak, jak widział je z zewnątrz. Stoły, półki, kable, stare sprzęty, kurz, bałagan. Gdy wylądował na ziemi, w powietrze wzbiła się chmura kurzu. Gdyby był człowiekiem, najpewniej zaczął by kaszleć lub kichać. Choć i tak, pewnie nie było to dla niego zbyt przyjemne. Nie ma to jak do rozdarć, plam i zapachu alkoholu, dołączyć osiadający wszędzie kurz. Ehh.
Lentaros, ostrożnie zwiedził to pomieszczenie i dwa następne. Wyglądały bardzo podobnie. W końcu trafił na korytarz, gdzie ujrzał solidne, metalowe schody. Zakończył swoje zwiedzanie parteru i skierował się na górę.
U szczytu schodów dostrzegł rozciągniętą żyłkę. Pułapka? Najprawdopodobniej. Jak inaczej wyjaśnić prawie nie widoczną linkę rozciągniętą w przejściu jakieś dziesięć centymetrów nad ziemią?
Android przekroczył pułapkę i rozejrzał się w poszukiwaniu kolejnych.
Korytarz na piętrze również nie wyglądał na wysprzątany. Podłoga w niektórych miejscach była tu szara od kurzu, jednak od tej na dole odróżniała ją ilość śladów butów. Tworzyły one wręcz swego rodzaju ścieżki. Można było tu zauważyć kilka rodzai butów, jednak trudno był określić, do kogo każdy z nich mógł należeć.
W korytarzu nie było żadnych mebli. Były tu jedynie drzwi, schody i okno. Trzy pokoje po prawej i dwa po lewej. Drugie po lewej były uchylone, a pierwsze po prawej wyłamane. Za oknem było widać schody przeciwpożarowe.
W pokoju z wyłamanymi drzwiami było ciemno, okno najwyraźniej zostało szczelnie zasłonięte. Bez zbliżenia się do nich, nie dało się stwierdzić, co jest w środku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.15 21:51  •  Zaginiony wspólnik - Page 3 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Może i by wytrzymał, ale nie chciał kusić losu w kwestii schodów, no i nie chciał też zwracać na siebie zbyt ogromnej uwagi... A runięcie pordzewiałej, żelaznej konstrukcji schodów pożarowych wzbudziło by hałas godny niezłej bomby, więc nie ma po co, prawda? No i woli jednak "zinfiltrować" to miejsce po cichu, niż z przytupem, by słyszało go pół Desperacji. Stąd też lepszą decyzją było wejście przez okno.
Szyba na szczęście bez huku dała się pozbyć samej siebie, umożliwiając androidowi wejście do środka. Wnętrze nie było niczym, co by go zaskoczyło - wszechobecny kurz, który wzburzał się przy każdym kroku androida i przy okazji osiadał też na jego ciele. Grunt że przynajmniej nie pakował się do nosa, bo oczyszczenie się od środka z tego kurzu byłoby dość sporym problemem, prawdę powiedziawszy. Podarty strój, plamy, odór alkoholu, kurz... Już przypomina "Desperatę", więc może przy okazji zostanie ochybnie wzięty za jednego z nich zamiast "przybysza" z miasta, heh. Sha, jednak, skupmy się na tym, co się dzieje tu i teraz.
Panie Kapitanie, ciemno tu i cicho, ale nie było to czymś, co by go zaskoczyło, będąc szczerym. Zdziwiłby się, gdyby wchodząc do środka magazyn okazał się inny od wewnątrz niż przez okno z zewnątrz. Przemieszczał się, powoli i cicho, ostrożnie doszukując się pułapek i zasadzek. Na szczęście jednak - na parterze takowych nie znalazł, a po chwili "szukania" odnalazł drogę na górę. Powoli i uważnie stawiał kroki na stopniach, przy okazji chcąc nie chcąc zauważając mieniącą się lekko w mroku żyłkę na wysokości schodów. Pułapka? Prawdopodobnie - raczej nie wyglądało na system zamkowy, prawda? Ominął więc ją, od razu zauważając, że piętro było nader mocno nie zwiedzane, przez grubą warstwę kurzu w której pozostawiane zostały odciski butów, jak w śniegu. Skorzystał z tego od razu, stawiając stopy na śladach i rozglądając się, analizując otoczenie. Hm... Wyglądało na to, że nie było to mieszkanie jednoosobowe... Trzeba być ostrożnym, walka z kilkoma wymordowanymi to ostatnie, co chciał osiągnąć android. Nawet jeśli był maszyną - przewaga liczebna i zwierzęce instynkty mogły go pobić, a tego nie chciał. Ciekawość wzbudziły wyłamane drzwi, z którego jedyne co było widać, to wielką ciemność. Nie zauważył z parteru tego, że okno było zasłonięte, choć może powinien. Stawiając więc swoje kroki na śladach stóp które były pozostawione, skierował się do tych, wyłamanych drzwi, z dłońmi na broni, gotowej do wyjęcia i szybkiego sztychu przed siebie w razie potrzeby. Liczył na to, że nie będzie to koniecznie i - póki co - będzie mógł się tu rozejrzeć w spokoju. Jego uwaga była dość podzielona, gdyż zarówno stawiał kroki na odciskach w kurzu, jak i poszukiwał pułapek, zaglądał do środka i trzymał dłonie na broni, w gotowości do ataku. Sporo na raz, lecz jego jednostka centralna była w stanie to "ogarnąć", przynajmniej na razie. Ciekawość systemu jednak nie była jednak zawsze pomocna - a to ona go pchnęła do tego, by otworzyć wyłamane drzwi i zajrzeć do środka, poszukując również czegoś na styl włącznika światła, jeśli to możliwe by tu się zachowało jakieś oświetlenie. Lewa dłoń szukała światła, gdy prawa trzymała się przy rękojeści, gotowa... Cały czas gotowa...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.15 20:49  •  Zaginiony wspólnik - Page 3 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Gdy android uchylił połamane i prawie wypadające już z zawiasów drzwi, jego oczom ukazał się bardzo ciemny pokój (trudno, żeby było to coś innego). Jedynym źródłem nikłego światła były szpary w drzwiach i szczelina, przez którą Leny zaglądał do środka. W pomieszczeniu były dwie sofy, stolik do kawy, jakiś regał na całą ścianę, szafa, inne drzwi... Dostrzegł też wielką płachtę, która najprawdopodobniej zasłaniała okno. Kiedyś musiał to być najzwyklejszy salon. Gdyby tutaj zakończyć opis pomieszczenia, nie byłoby w nim nic niepokojącego. Warto jednak dopisać kilka "świeższych" elementów wystroju.
Zapach, który się stamtąd wydobywał, nie był zbyt zachęcający. Odór zwłok i stęchlizny. Było tam dziwnie wilgotno. Gdy android dokładniej się przyjrzał, w dziwnych kształtach, których wcześniej nie rozpoznawał, dostrzegł pajęcze sieci. Duże pajęcze sieci. Gdzieś w kącie walały się też resztki obiadu stworzenia, które przystroiło tymi pajęczynami cały pokój.
Oczy Lentarosa skierowały się do góry, gdy usłyszał stamtąd jakiś szelest. Z najbardziej oddalonego od drzwi kontu, spoglądało na niego kilka par dużych, zielonych, połyskujących w ciemności oczu. Stworzenie nie było zbyt widoczne, ale można było wnioskować, że ma przynajmniej półtora metra długości. Nie wyglądało, jakby miało zamiar zaraz zaatakować. Chyba wolało, aby zwyczajnie zostawić je w spokoju.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.15 23:14  •  Zaginiony wspólnik - Page 3 Empty Re: Zaginiony wspólnik
A może magicznym sposobem ukazałoby się mu coś innego? ... Nie no, bez przesady (choć postawienie przed drzwiami lustra mogłoby być ciekawą zmyłką, heh). W każdym razie - ciemność pomieszczenia nie pomogła mu w rozeznaniu, co gdzie z czym jak i po co. Próba odnalezienia jakiegokolwiek źródła światła tym bardziej nie pomogła, a android był na ten moment zmuszony do tego by trzymać drzwi, bo pewnie gdyby je puścił to prawdopodobnie wypadły by z zawiasów. Prawdopodobnie - lepiej nie sprawdzać. Trzymając więc dłonią drzwi co by nie odlatywały dalej - rozejrzał się w mroku, starając się również analizować go innymi zmysłami.
Zmysł węchu wykrył dość cierpką, nieprzyjemną woń rozkładu, tak bardzo wypełniającą miejsca, w których tkwiły zwłoki. Prawdopodobnie kogoś tu zabito i nie posprzątano po tym - ewentualnie... No, są tu zombi. Gdyby były jednak - pewnie atak zaczął by się zanim w ogóle drzwi zostały uchylone. Cóż, zombi skreślone z listy. Receptory wzrokowe - energia przekazywana doń podkręcona, wzrok wytężony... I dojrzał coś. W nieznacznym świetle spomiędzy dziur, między innymi jednej przez którą patrzył... Dojrzał, faktycznie dojrzał coś ciekawego. Połyskujące lekko, grube i spore, białe nici. Pajęcze nici - tylko pająki (lub pająko-podobni wymordowani) układali w ten sposób sieci, i w ogóle posiadali sieci tego typu. Zaalarmowany tym odkryciem podniósł znów priorytet systemów alarmowych, chcąc być gotowym na niespodziewane okazje...
I przy okazji dojrzał jakieś kształty, które wyglądały jak czyjeś resztki. Czyjeś... Lub jakieś. Mniejsza z tym - to prawdopodobnie to było źródłem odoru rozkładu. Można tak powiedzieć - w każdym razie, bo nie widział czy aby cała podłoga nie jest pokryta w podobny sposób. Może to nawet i lepiej... Tego typu obrazy w pamięci twardego dysku nie są potrzebne.
Szelest. Systemowy alarm i natychmiastowa reakcja - zwrócenie wzroku w górę, ściśnięcie dłonią rękojeści...
Lecz nie było to tak alarmowe, jak mogłoby się zdawać z początku. Faktycznie ujrzał iż pary, jak nie nawet kilka par oczu wpatruje się w niego z oddalonego kąta sufitu. Nie widział kształtu - ale sam fakt wielu par oczu wystarczył by nakreślić je jako stworzenie arachnoidalne - prawdopodobnego mieszkańca tego miejsca, i być może również maskotkę osoby tu mieszkającej. Jako że w tej chwili nie musiał go niepokoić (i zresztą nie chciał - istota nie wydawała się mieć złych zamiarów wobec niego), to też powoli wycofał się za linię drzwi i "czule" zamknął je, przynajmniej do takiego stopnia by zasłaniały ponownie wejście jak wcześniej. Nie miał celu w niepokojeniu arachnoida - więc tak długo jak on nie zaatakuje maszyny, nie musi oczekiwać odwetu.
W porządku, jedno miejsce sprawdzone. Obrócił się ponownie ku korytarzowi - zostały cztery pomieszczenia. Biorąc pod uwagę że inne pomieszczenia chwilowo wyglądały normalnie - android skierował się "na skos" do drzwi drugich po lewo, które były uchylone gdy jeszcze zaglądał do pokoju Arachnoida. Stawiał stopy powoli i ostrożnie, nie chcąc zarówno wejść w pułapkę, jak i narobić kolejnych śladów, stąd też poruszał się po tych które już były naniesione na podłogę. Wpierw - jeśli było to możliwe - zajrzał przez uchylone drzwi (nie otwierając ich) do wnętrza pokoju. Jeśli nie było to możliwe lub nie ujrzał zagrożenia - chciał je otworzyć. Powoli, z drugą dłonią trzymaną wciąż przy rękojeści ostrza. Tak - gdyby był człowiekiem, pewnie dłoń z nerwów mogła by już mu się pocić na rękojeści.
Do człowieka jednak mu daleko... Stąd też, z całkowitym spokojem, opanowaniem i przywiązując uwagę do każdego szczegółu wokół jaki mógł być podejrzany - zajął się pokojem z uchylonymi drzwiami.

Budujesz napięcie? I like it : )
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.15 21:14  •  Zaginiony wspólnik - Page 3 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Pająk (prawdopodobnie pająk... powiedzmy, że pająk) nawet nie ruszył się ze swojego miejsca, widząc wycofującego się Lentarosa. Zamrugał jedynie oczami, jakby na pożegnanie i zniknął, za zamykanymi drzwiami.
Przez uchylone drzwi było widać jedynie niewielki fragment pokoju. Bez otwierania ich, widoczne było jedynie solidne (i w miarę czyste) biurko, a na nim włączony komputer. Nie był zbyt nowy. Ten duży laptop powstał prawdopodobnie kilkanaście lat temu. Wyglądał na solidny. Może wojskowy?
Po otwarciu drzwi, ukazał się kolejny, w miarę normalny pokój. Nie licząc sporych ilości brudu, wyglądał jak część zwykłego mieszkania. Po lewej stronie szafki z jasnego drewna, po prawej biurko i fotel, na wprost okno, przez które można było podziwiać wschód słońca. Na podłodze leżał nawet okrągły zielony dywan... no może teraz trochę bardziej szary niż zielony...
Ale zaraz. Wróć do okna. Czy pod budynkiem przypadkiem nie stoi biały motocykl?
Nie było zbyt wiele czasu na przyglądanie się mu. Prawie natychmiast rozległ się dźwięk podnoszenia przerdzewiałych drzwi segmentowych. Android nie miał zbyt wiele czasu do namysłu. Przybysz mógł za chwilę skierować swoje kroki na górę.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.15 22:37  •  Zaginiony wspólnik - Page 3 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Na razie uznajmy że pająk. Jego kultura nawet podobała się Lenowi, przynajmniej nie zrzucał się z zębami bez większych powodów na coś, co i tak nie byłoby jego obiadem. Zero mięska - niestety. Stąd też, pocieszające było że nie zamierzał się nim zająć... Przynajmniej na razie, tak jak i on nim.
Przekierowanie się do kolejnego pokoju i zajrzenie przez uchylone drzwi wiele nie dało - ale był tam laptop. Działający, w dodatku miał prąd - czyżby mieli tu gdzieś agregat lub generator prądu? Hmmm... To by znaczyło, że mają tu energię. Jeśli energię - może ich tu być więcej niż jedna osoba. Oby jednak chwilowo więcej ich nie wróciło...
Nie zauważając nic, nader jeszcze potrzebnego do poszukiwań, otworzył drzwi i ostrożnie wkroczył do środka, omiatając uważnym spojrzeniem otoczenie, jak i wchodząc głębiej weń. Nie znalazł nic nader wartego uwagi, chciał za to zbliżyć się do laptopa i zdobyć jakieś informacje...
Widok zza okna skutecznie go od tej myśli jednak odstraszył. Ktoś tu przybył, a głosy z dołu tylko go w tej analizie utwardziły. Prawdopodobny właściciel wrócił...
Ale powitanie go w taki sposób planem za nadto dobrym nie było, stąd też wycofał się z pomieszczenia i zamknął drzwi tak, by były w podobnym położeniu jak przed chwilą nim wszedł, po czym skierował się do jedynego, w miare logicznego dla siebie miejsca do ukrycia, w którym nie spodziewał się zostać znaleziony...
Tak, wrócił do pokoju pajęczaka i zaszył się tuż przy drzwiach, w mroku pomieszczenia, przymykając z powrotem zdemolowane drzwi na tyle, na ile się dało i tak, by mógł dostrzec z mroku zza nich kto i gdzie idzie. Nie ignorował jednak pajęczaka - starał się więc zachowywać przy nim dość cicho, by nie prowokować go do zbytecznych ruchów czy ataków. Spoglądał jednak na niego, nie tyle uważnie, co raczej... Ot, po prostu. Nie patrzył jak na zagrożenie - raczej jak na stały element tego miejsca, któremu nie chciał zakłócać spokoju.
A skoro o takowym mowa - w grobowej wręcz ciszy przez szczelinę zdemolowanych drzwi spoglądał do wnętrza korytarza, przykucając przy takowych by zminimalizować swoją widoczność. Miał tylko nadzieje że nie skusi tym pajęczaka...
Nie pachniał raczej jak obiad, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.01.15 20:33  •  Zaginiony wspólnik - Page 3 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Pajęczaka zapewne zaskoczyła ponowna wizyta. Gdy Lentaros wślizgnął się do jego pokoju, ten siedział sobie na sofie i zaczął wpatrywać się w niego wszystkimi swoimi ślepiami.
Jeszcze przez kilka minut można było usłyszeć hałasy i krzątanie się gdzieś na dole.
Pająk w tym czasie wędrował sobie spokojnie po pomieszczeniu. swój spacer zakończył w końcu na suficie, dokładnie nad swoim gościem. Nadal usilnie się w niego wpatrywał, co niestety wiązało się ze skierowaną w stronę Lena paszczą. Po pierwsze, zapach za pewne nie był najprzyjemniejszy. Po drugie, koleszka się "trochę" ślinił. Zanim domniemany właściciel magazynu pojawił się na schodach na piętro, android był już cały oklejony wydzieliną gościnnego arachnoida. Ale w sumie, mogło być gorzej.
Na metalowych schodach w końcu zadudniły ciężkie kroki przybysza. Przez szpary w drzwiach, Leny ujrzał dobrze zbudowanego mężczyznę. Wyglądał podobnie jak całe to miejsce, cały zakurzony, poplamiony, brudny. Jak widać, robota była dla niego ważniejsza niż wygląd. Był średniego wzrostu, miał ponad czterdzieści lat, czarne, dość krótkie włosy. Na odsłoniętym ramieniu i widocznej części twarzy miał liczne blizny. Wyglądały na dość stare.
Mężczyzna niespiesznie skierował się w stronę ostatniego pokoju po prawej.

- Pieprzony Lantiro. Po co ja się w ogóle zadaję z tym szaleńcem... - powiedział pod nosem i zniknął za drzwiami, które uprzednio otworzył wyjętym z kieszeni kluczem.
- Za pięć minut powinno się zagotować... - wymamrotał, zerkając na zegarek i zamknął drzwi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.15 16:37  •  Zaginiony wspólnik - Page 3 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Cóż... W dość ludzki sposób zwrócił sie na moment w stronę jarzących się ślepi, przystawił swój palec do warg i wykonał ciche, krótkie "shhh", dając mu znać, by też był cichutko. Nawet uśmiechnął się - co mogło by być dziwne dla istot humanoidalnych - do tego pajączka, pokazując mu tym, iż nie chce stanowić zagrożenia. I nie miał nawet zamiaru, nasłuchując co się dzieje na dole. Hm... Nie potrafił dokładnie przeanalizować co osoba na dole może robić poprzez same odgłosy, więc postanowił nie zapychać sobie tym pamięci i skupić się na oczekiwaniu...
A także na tym by nie wykazywać zbyt wielkiej nerwowości w spoglądaniu na pająka, jaki najwidoczniej wędrował po pomieszczeniu jak po swoim domu. W sumie... Biorąc pod uwagę jak to tutaj wygląda - to zapewne mógłby być jego dom, tylko jak to możliwe że wyrósł taki wielki? Pewnie mutant...
Albo zdziczały mutant, ciężko powiedzieć. Nie zamierzał jednak z nim walczyć - czymkolwiek nie był, polegał na swojej zwierzęcości i na instynktach, nie zachowywał się nader ludzko, dlatego też nie spodziewał się z jego strony zagrożenia większego, niż u zwykłego zwierzęcia. A póki zwierzę nie zostanie sprowokowane jakąś reakcją - zazwyczaj nie atakuje, prawda? A raczej nie był głodny, biorąc pod uwagę że dalej leżą tu resztki jedzenia, którego jeszcze nie zjadł. No i nie atakował od razu - to też wiele znaczy.
Choć to, że arachnoid znalazł się tuż nad androidem, i dość się ślinił było jednak nieco... Niepokojące, acz nie chciał po sobie tego pokazać. I tak już cuchnął wystarczająco, zapach śliny tego sympatycznego wielonoga nie będzie dla niego problemem... W programie nawet pojawiła się myśl, by - jeśli pajączek będzie dalej się tak zachowywał - znaleźć sobie własnego. Taki wielonóg jako pupilek... Może to dziwne by maszyna chciała mieć własne stworzonko, ale jednak... Kurde, sympatyczny jest, czyż nie? Aż chce się mieć takiego.
Do momentu gdy ktoś się pojawił na piętrze, cały, czarny strój i włosy androida były już oblepione pół-przezroczystą cieczą, lecz na szczęście - bycie nie-człowiekiem pomaga w zupełnym olaniu tego typu elementów otoczenia, prawda? Dokładnie, stąd też mógł w spokoju oczekiwać i obserwować - i zaobserwował. Mężczyzna był dokładnie jak opisany, wyglądał na żołnierza, był również podstarzały, i wyglądał jak bywalec tego miejsca. Tak... To zdecydowanie Mei Keshe, były wojskowy, którego Len szuka. Teraz pora odpowiednio się z nim rozmówić... No i lepiej by było gdyby ten od razu nie zaatakował...
Lecz żeby nie zaatakował, trzeba go uprzedzić, prawda? Lub coś w tym stylu. Coś musi zrobić... A nie chciał od razu używać siły. No... Przynajmniej chciał spróbować tego nie robić.
Przysłuchał się uważnie jego słowom. Dobrze trafił - Lantiro, jego głównie szukał. Pięć minut nim prawdopodobnie wyjdzie... Warto z niego skorzystać. Powoli przesunął się ku drzwiom, uchylając je. Gdy znalazł się przy nich, rzucił spojrzenie na pajączka, uśmiechając się do niego i lekko machając ręką na "pożegnanie", po czym wyszedł z pokoju, jeśli nie został zaatakowany, zamykając cicho drzwi za sobą, by mógł się zająć sobą. Po tym... Cóż, znalazł się na korytarzu. Jak zadziałać, by nie zdradzić swoich kroków. Był zbyt ciężki by się skradać...
Ale może tupotanie da się wykorzystać? Jeśli osobnik wiedział o obecności pająka tutaj...
Tak, można z tego skorzystać. Postanowił więc zareagować dość...
Niekonwencjonalnie. Schylił się, rozkładając nogi i ramiona na boki, a pochwa jego broni sięgnęła podłoża, stukając o nie. Co miał w planie? W taki sposób - na czworaka i jednocześnie uderzając pokrowcem broni o podłoże, podejść do drzwi, imitując tym ruch odnóży pająka. Nie miał daleko, więc dość szybko się dostał do drzwi i stanął już tuż przed nimi na równych nogach, gotów do bardzo szybkiego pochwycenia rąk mężczyzny swoimi i obezwładnienie go tak, by nie mógł zaatakować. Nie chciał go krzywdzić...
Ale wolał uprzedzić jego możliwy atak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.15 21:45  •  Zaginiony wspólnik - Page 3 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Niestety, przebiegły plan Lentarosa nie do końca się powiódł. Dźwięki, jakie wydawał znacząco odbiegały od tych wydawanych przez mieszkającego tu pająka.
Ledwie udało mu się dotrzeć do drzwi, gdy te nagle się otworzyły i oślepił go strumień niebieskawego światła. Później... stracił świadomość...

Ocknął się przykuty do metalowego stołu. Padające na niego białe światło, znacząco utrudniało mu przyjrzenie się otoczeniu. Znajdował się w jakimś laboratorium pełnym elektroniki, kontrolek, kabli, różnych części zamiennych... Obok niego stał stolik z przeróżnymi nożami. Część z nich wyglądała na nieco zakrwawioną. Jak widać, nie tylko maszyny były hobby pracującej tu osoby.
Powoli włączające się systemy androida wychwytywały coraz więcej szczegółów. Zaczęły do niego docierać odgłosy prowadzonej w sąsiednim pomieszczeniu rozmowy. Jeden z głosów rozpoznał. Należał on do mężczyzny z magazynu.

- Jak już ci mówiłem, ludzie zaczynają węszyć. Ostrzegałem cię, że prędzej czy później zacznie się to robić niebezpieczne - Mai Kashe mówił wyraźnie zdenerwowanym głosem.
- Oj, no nie przesadzaj. Jedna maszyna inwazji nie czyni -Leny usłyszał dziwny, cierpki głos należący najprawdopodobniej do starszego mężczyzny. -Widzę, że przydały ci się te cudeńka, które ci dałem - dodał wyraźnie zadowolony.
- Taa... powiedzmy, że są dość... użyteczne... Podłączenie monitoringu jednak nie było złym pomysłem. Gdyby nie on, mógłbym nie połapać się, że mam w domu androida - niechętnie przyznał mężczyzna. Po dłuższej przerwie, widząc, że rozmowca oczekuje kontynuacji, dodał - To twoje działko AK-304, całkiem ciekawe. Powaliło go od razu.. szkoda tylko, że impuls rozwalił mi całą elektrykę w kryjówce... i tak ciężko się to ładuje...
- Mówiłem ci już, to tylko prototyp. Trochę jeszcze nad nim popracuję i wiesz ile zarobimy? W desperacji może mało przydatne, ale w mieście... - zachichotał podekscytowany - wyobraź sobie, jakie to by wywołało zamieszanie... Mniejsza o to. Dobrze, że sprowadziłeś mi tu tego androida, tak, jak ci kazałem. Właśnie tego potrzebowałem.
Leny usłyszał zbliżające się kroki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.15 22:41  •  Zaginiony wspólnik - Page 3 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Nie mógł niestety stwierdzić że było inaczej, ale też nie mógł nagle wyjść z tej roli - to byłoby dużo bardziej alarmujące niż jej kontynuowanie. Korytarz nie był nader długi, więc dostał się pod właściwe drzwi z dość sporą - jak na sposób chodzenia - prędkością, i już miał powitać kogoś solidną pięścią w twarz...
Gdy nagle cały system siadł. Przed oczyma przemknął mu tylko wielki, oczojebnie czerwony komunikat "awaria systemu"...
I nastąpiła ciemność. Jedna, wielka ciemność. Jebitnie wielka ciemność, bo poprostu padł system i nic więcej w tej kwestii zrobić nie mógł. Zupełny brak kontaktu ze światem...

Przynajmniej do momentu powrotu do egzystencji świadomej. Początkowo nie reagował mechanicznie - jego system dopiero budził się do życia, dostarczając do odpowiednich podzespołów i systemów energię, która przez czas bliżej nieokreślony nie była dostarczana.
Podnoszenie systemu do normy:
45%... 85%... 100%, system w pełni aktywny, analiza otoczenia.

Jego czarne receptory wzrokowe przewlekły się po pomieszczeniu, oświetlane wyraźnie jaskrawym, białym światłem. Pomimo iż nie musiał mrużyć oczu by sobie z tym radzić - nie pomagało to jednak za nadto w przeanalizowaniu pomieszczenia. Mógł jednak wyciągnąć pewne wnioski na podstawie rozpoznanych elektronicznych elementów, okablowania i części zamiennych, oraz pokrwawionych noży.
Ktoś tu był najwidoczniej w laboratorium. I to był Lenny. Prawdopodobnie w roli kolejnej osoby do "krojenia" i analizowania. Hm... Choć te zwykłe noże raczej nie poradzą sobie tak łatwo z jego kośćmi... Wróć, kośćmi. Metalicznym stopom, z których stworzono kościo-podobne kończyny, jakie powleczono syntetyczną skórą. Tak, to raczej dużo bardziej pasuje.
Szarpnął ramionami. Nie mógł jednak dużo zrobić - został przykuty solidną stalą do łóżka. Co prawda mógł wprowadzić się w system Overload i użyć przegrzanych kończyn do rozerwania kajdan...
Ale, szczerze powiedziawszy - nie chciał reagować pochopnie. Musi się wpierw dowiedzieć, co chcą z nim zrobić. Potem ewentualnie zagra na zwłokę przy pomocy Tarczy Aegis, a następnie...
Jakiś plan zostanie stworzony na bierząco. Tak.
Gdy do jego uszu dotarły głosy, zupełnie stracił zainteresowanie próbą uwolnienia się i analizowania otoczenia - całkowicie skupił swoje postrzeganie na słuchu, chcąc wychwycić jak najwięcej.
... Był monitorowany i nie zauważył tego. Szlag by... Maszyna wydała westchnięcie niezadowolenia w związku z tym, jak dała się załatwić. Prototypowa broń elektromagnetyczna? Grunt że nie spaliło mu całego układu scalonego, inaczej by już przestał egzystować. Widocznie było dość niedopracowane - a jej siła penetracyjna nie radziła sobie z egzoszkieletem androida. Chociaż tyle na plus...
Ale co dalej? Nie będzie leżał i dawał się kroić, prawda? Musi coś zrobić, lecz w tej chwili nie mógł nic, nawet sięgnięcie sztyletu w cholewie buta nic nie da. To tępy kawałek stali, który się jeszcze dziwnie świeci, i co z nim zrobi...
Na razie jedyne do czego był zdolny, to czekanie. I próby przerwania kajdan samą siłą nacisku, czego jednak nie spodziewał się osiągnąć - choć próbował. Przynajmniej do momentu gdy do środka weszliby ludzie. W momencie takowym - wbiłby swoje spojrzenie w sufit, sztywniejąc i wyciszając wszystkie swoje systemy do minimum. Może chociaż na zawał zejdą jak się odezwie...
Nie, to nie przejdzie. Ale chwilowo nie był zdolny do niczego więcej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.15 20:12  •  Zaginiony wspólnik - Page 3 Empty Re: Zaginiony wspólnik
Mężczyźni kontynuowali rozmowę, dopóki nie stanęli przy stole operacyjnym.
- O! Czyżby nasz pacjent się obudził? - wykrzyknął niższy mężczyzna, pochylając się nad androidem.
- Obudził? - prychnął żołnierz - Po czym to niby poznałeś? Na prawdę orientujesz się w tej całej aparaturze? - pokazał ręką urządzenia wokół siebie.
-Tak właściwie, to chodzi mi raczej o to, że otworzył oczy.. Jak widzisz, nie jest już do niczego podłączony. Myślałem, że sam się nie włączy... - doktor w białym kitlu przyjrzał się Lenemu dokładnie i poprawił okrągłe okulary.
- Mniejsza z tym - uśmiechnął się do androida. - Mam nadzieję, że nie obrazisz się zbytnio, że uczyniłem cię swoim obiektem badawczym. Włożyłem ci tu takie małe ustrojstwo i jestem bardzo ciekawy, jak sobie z nim poradzisz - uśmiechnął się szeroko, stukając w klatkę piersiową Lentarosa.
- Nie powiem, zrobienie tego łatwe nie było i trochę mi zajęło, ale mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz. Chcesz się dowiedzieć, co zrobiłem i będziesz współpracował, czy mam użyć nieco bardziej radykalnych metod? - przekrzywił głowę i przyglądał się maszynie z zaciekawieniem i ekscytacją.
- Zaraz. Kazałeś mi przywieźć tu jakąś obcą maszynkę do zabijania, byś mógł z niej zrobić coś jeszcze groźniejszego?! Błagam, powiedz mi do CHOLERY, ŻE GO CHOCIAŻ PRZEPROGRAMOWAŁEŚ! - Mai Kashe chyba nie był zachwycony poczynaniami doktora.
Rozmówca odpowiedział mu jedynie uśmiechem mówiącym "przecież sam dobrze wiesz, że nie robię odpowiedzialnych rzeczy".


Ostatnio zmieniony przez Natalie dnia 14.01.15 21:53, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach