Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 18.12.14 12:11  •  Zaginiony wspólnik Empty Zaginiony wspólnik
MG - Natalie (czyli ja)
Uczestnicy - Lentaros
Nagroda - moduł umożliwiający kriokinezę
Poziom trudności - nie umiem określić
Możliwość zgonu - gracza mordować nie zamierzam (chyba, że sobie jawnie zasłuży)


W barze nie było zbyt tłoczno, więc android bez trudu rozpoznał swojego zleceniodawcę. Był nim wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Kilkudniowy zarost i ubrudzone smarem ubrania wskazywały na to, że dba przesadnie o urodę. Czterdziestolatek siedział przy stoliku w kącie z kuflem piwa i czekał na Lentarosa. Bez zbędnych ogródek, streścił mu ostatnie wydarzenia i zlecił odnalezienie starego wspólnika, który uciekł, zabierając ze sobą wszystkie pieniądze i owoc ich wspólnej, wieloletniej pracy. Nie wdawał się w szczegóły, bo android sam nie chciał ich słuchać. Liczyły się konkrety. Dowiedział się, że miejsce, w którym ukrywa się złodziej, może znać były wojskowy, który pracował niegdyś dla doktora Lantiro (byłego współpracownika zleceniodawcy). Zapłata miała zostać uzgodniona po powrocie Lentarosa, gdyż mężczyzna nie wiedział, czego może się spodziewać, ani jakie będą koszty tego przedsięwzięcia.
Miejsce zamieszkania wojskowego, również nie było znane zleceniodawcy, wiedział jedynie, że ma ksywkę Mai Kashe i często tu bywa.



(Mai Kashe - "zabójca" w języku hausa)


Ostatnio zmieniony przez Natalie dnia 18.12.14 17:57, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.12.14 16:41  •  Zaginiony wspólnik Empty Re: Zaginiony wspólnik
Oby jawnie sobie nie zasłużył ._.

Czemu tak samowystarczalny android jak on szukał zajęcia u ludzi? Nie miał pewności, ani też świadomości dlaczego - ale coś "wewnątrz" jego pchnęło układ scalony do ruszenia systemami logicznymi i fizycznymi by dostać się tutaj i skorzystać z tego zlecenia, na jakie zdarzyło mu się wpaść dość przypadkowo. Nie warto się wdawać tu w szczegóły - w praktyce ważne nie jest "dlaczego" ale co w zamian za to można uzyskać i czy warto... Choć w tej chwili - to nieważne czy warto i co można uzyskać. Byleby odnaleźć sobie jakieś szczątkowe zajęcie. Jeśli zemrze - to chociaż nie będzie miał problemów z poszukiwaniem celu egzystencji, prawda? Nu, to na plus.
Bar jak bar - niezbyt ciągnęło go do tego typu miejsc. Ostatnia wizyta w czymś takim, jeśli tylko dobrze sięgał pamięcią, skończyła się na tym iż jednemu z wymordowanych wpakował miecz między żebra, cudem unikając końca jego żywota, drugiego przyprawił o lot przez całą szerokość budynku, a potem skończył na glebie po oberwaniu paralizatorem. No nic, to się zdarza, prawda? Może tym razem będzie lepiej.
Odnalezienie zleceniodawcy nie było trudne, a liczyły się wyraźnie konkrety, nie owijanie w bawełnę i historyjka. To dobre dla tych wszystkich którzy lubią znać podłoże fabularne - w tym wypadku udajemy się na chybił trafił i liczymy na to, że się uda...
Prawda była jednak taka że nawet jeśli to były konkrety, było ich żenująco mało. Dowiedział się tylko o tym, że musi odebrać od pewnego złodzieja owoc wieloletniej współpracy zleceniodawcy z nim, i oprócz tego też dowiedział się o tym, iż były wojskowy bywający tutaj, współpracownik niejakiego "Lantiro" może to wiedzieć. Hm... I ksywka*. Niezbyt tego wiele, będąc szczerym. Ani wyglądu, ani punktu zaczepienia - niczego. Jedyne co w tej chwili pomagało Lenowi to zakres wieku. Patrząc na to że "były" wojskowy, który "kiedyś" współpracował z tym doktorem - musiała to być osoba już daleko po dwudziestce. Tylko to było jedynym tropem...
I ewentualne podpytanie barmana, gdy zjawi się nieco większy tłum. Póki co jednak pora nie była odpowiednia, a przynajmniej nie wyglądała na takową. Stąd też, by nie wyglądać na zbyt niezwykłego lub "innego" od reszty, zamówił i zabrał ze sobą kufel piwa i zajął stolik w jakiejś odległości od baru, z jakoby "znudzeniem" wpatrując się w pienistą masę na czubku szklanki, opierając lewy polik i takową też lewą dłoń. Wyczekiwał pojawienia się większej gawiedzi. Większa gawiedzia - większe szanse na odnalezienie poszukiwanego, aniżeli teraz. Teraz w praktyce nie było tu nikogo... No i też zapewne zleceniodawca wolałby uniknąć rozpoznania, więc musiał również zachować dyskrecję wobec niego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.12.14 14:28  •  Zaginiony wspólnik Empty Re: Zaginiony wspólnik
Android czekał przez dłuższy czas. Niestety ilość klientów znacząco nie wzrosła. Kilku klientów przyszło, kilku wyszło. Nic ciekawego.
Między stolikami uwijała się młoda kelnerka. Miała może z dwadzieścia lat. Jej długie, blond włosy były upięte w niedbały kucyk, ale kilka niesfornych kosmyków opadało na jej kobiece kształty. Po uprzątnięciu opuszczonych stolików, swe kroki skierowała w stronę Lentarosa. Bez pytania, usadowiła się na krześle na przeciwko niego.

- Wiesz, obserwowałam cię. Siedzisz tu sam przynajmniej od dwóch godzin i ciągle pijesz to samo piwo, więc albo na kogoś czekasz, albo nie wiesz, co ze sobą zrobić. Rozmawiałeś wcześniej z Jamesem. Biedny facet. Przez jakiegoś chama stracił dorobek swojego życia. Szkoda gościa. Chyba nic mu już nie może pomóc. Jedynie barman stawia mu  czasem drinka na koszt zakładu, ale w ten sposób tylko go rozpije, a mamy tu dość pijaków, których nie stać na nasz alkohol - ucięła na chwilę. Widać było, że mimo młodego wieku, dość dużo wie i przywykła już do pracy w tym miejscu.
- Ale mniejsza o to - uśmiechnęła się kokieteryjnie. - Może tobie będę wstanie jakoś pomóc?


Ostatnio zmieniony przez Natalie dnia 19.12.14 17:49, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.12.14 17:02  •  Zaginiony wspólnik Empty Re: Zaginiony wspólnik
Czas oczekiwania wbrew ludzkim jednostkom nie był szkodliwy dla maszyny. Ona może czekać w zawieszeniu nawet latami - jeśli oczywiście to da jakiś skutek. Obserwował wchodzących jak i wychodzących w poszukiwaniu osób po trzydziestce, lub w jej okolicach, którzy mogli nosić znamiona wojenne lub z postury przypominać żołnierzy albo osoby fizyczne. Takich poszukiwał w tej chwili - lecz żadna z takowych osób nawet jeśli się pojawiała, nie przejawiała zachowań podobnych lub typowych dla wojska, surowości, stanowczości. Byli zazwyczaj zbyt rozluźnieni, zbyt... Typowi. Zbyt cywilni... Albo nie dostrzegał tego, co musiał.
Jedyną osobą która się tu nie zmieniała, oprócz barmana to ta kelnerka, kręcąca się tu i ówdzie. Nie zwracał na nią zbyt wielkiej lub zbyt intensywnej uwagi, bardziej przyglądając się obsługiwanych przez jej osobę klientów. Nie zwracał na nią uwagi, wciąż bardziej niż pijąc, to niemal badając to piwo, kręcąc nim lekko na boki i przyglądając się jak przelewa z jednej strony na drugą przechylonej szklanki. Trochę czasu mijało... Ale nie miał powodu by tu nie czekać. Co innego miał do zrobienia? Mógł w sumie siedzieć do zamknięcia, albo nawet i po nim, żadnych problemów...
Ale jednak ktoś to spostrzegł. Jej, zwrócił czyjąś uwagę, i to tej kelnerki która się tak kręciła między tymi ludźmi. Ciekawe dlaczego? Czyżby za długo siedział w jednym miejscu? W sumie to możliwe - w końcu rzadko który człowiek siedziałby bite dwie godziny z tylko jednym piwem bez większego powodu. Widział że się zbliża, widział jak siada... A gdy już przysiadła, jego drugie ramię zjawiło się na stole, opierając się o takowy łokciami i składając dłonie w mostek, na którym oparł brodę, przysłuchując się jej. Obserwuje go? Dłużej niż on osoby jakie obsługuje? Kij wie. Nie przerywał jej słów. A więc historia jego zleceniodawcy jest już znana, i przynajmniej ze strony tej kelnerki może oczekiwać pomocy, jeśli faktycznie jest jej szkoda tej osoby. Ostatni gest kobiety w jakiś tam sposób informował go, że coś może wymagać od jego osoby... Nu ale pytanie wyraźnie pomogło mu podjąć decyzję na temat tego, czy nie skorzystać z jej wsparcia. - Liczyłem na to że przybędzie tu nieco osób... Szukam kogoś, choć mam dość mało informacji o nim. Może Panienka mnie wspomoże? Podobno bywa tu dość często. Mai Kashe, przynajmniej taki jest jego pseudonim... Były wojskowy. Coś ci to mówi? Byłbym niezmiernie wdzięczny za pomoc... - Spodziewał się że może oczekiwać jakiejś zapłaty za tą pomoc, ale w tej chwili chciał się dowiedzieć, czy będzie skora do współpracy. Być może szansa na zyskanie cennych danych nie jest taka niska...
Ale to może być jedyna, odpowiednia osoba. Lub barman, odpowiednio podpytany. Ale skoro jedno z możliwych źródeł samo do niego przyszło - czemu miałby nie skorzystać? A to w jaki sposób może z tego skorzystać...
Cóż, to się zobaczy, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.12.14 18:03  •  Zaginiony wspólnik Empty Re: Zaginiony wspólnik
Dziewczyna zamyśliła się, powtarzając kilka razy ksywkę mężczyzny.
- Mai Kashe... były wojskowy... hmm... Nie znam, go ale skoro tu bywa, to na pewno go widziałam - Zamknęła oczy i przyłożyła ręce do skroni.
- Jest kilku częstych gości, którzy nie są zbyt wylewni... Ah, mam! Jest taki jeden. Wysoki, umięśniony, w okolicach czterdziestki. Zawsze siada przy barze. Każdą próbę zagadania go, zbywał bardzo oschle. Raczej niewiele mówił, a jeśli już, to rozmawiał z barmanem - uśmiechnęła się tryumfalnie.
- Mogę się dowiedzieć o nim więcej... ale w zamian za drobną przysługę - zrobiła "piękne oczy: do Lentarosa i przełożyła nogę za nogę.
- Wyglądasz mi na silnego faceta, który umie sobie poradzi nawet z większymi od siebie - puściła do niego zalotnie oko.- Często bywa tu pewien gość, który ubzdurał sobie, że jestem jego własnością. Zawsze przychodzi w okolicach dziewiątej i sprawia kłopoty. Mam już go serdecznie dość - dziewczyna oparła się łokciami na blacie stołu, eksponując swój nieco za duży dekolt.- Chciałabym, abyś w kilku żołnierskich słowach wytłumaczył panu, że Merry nie należy do niego i ma się odczepić. Powiem ci, jak się pojawi. Co ty na to przystojniaczku? - podniosła jedną brew i z wyczekiwaniem patrzyła na androida.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.12.14 18:49  •  Zaginiony wspólnik Empty Re: Zaginiony wspólnik
Oczywiście, to było do przewidzenia iż kobieta nie będzie taka pomocna i może zechcieć czegoś wymagać na nim. Dowiedział się z początku jednak dużo więcej niż sądził - jest takich osób kilka, więc może zawęzić grono podejrzanych do liczb pojedyńczych. Wysoki, umięśniony, okolice czterdziestki, małomówny, oschły. To jest nader sporo wiadomości jak na start i teoretycznie mógłby nie potrzebować więcej...
Ale chce mieć pewność, gdyż kelnerka może być w tej chwili jego jedyną szansą na znalezienie tego osobnika, dlatego też dużo łatwiej będzie spełnić jej przysługę, która jak dotąd brzmiała dość prosto. Proste zlecenie w którym musi "przekonać" kogoś do tego, by przestał się narzucać, w dodatku sprawia kłopoty w barze. To kolejny plus, jeśli Len go wyrzuci - wtedy być może ten "oschły" osobnik zwróci na niego uwagę, jako że wojskowi to zazwyczaj honorowe osoby, dlatego widok kogoś obcego broniącego damy może być tym bardziej pomocny w zdobyciu "zaufania". Stąd też, jednocześnie analizując w locie wszystkie dane i swoje możliwości, przysłuchiwał się słowom kelnerki, acz nie reagował za nadto ze swojej strony. Można powiedzieć że był oszczędny - zarówno w gestach jak i słowach - lub też kulturalny, czekając aż Panienka skończy swoją mowę. Osobiście - uważał się za kulturalnego, a nieprzerywanie za przejaw takowej kultury, więc wszystko było na miejscu (z punktu widzenia maszyny). Wysuną lewą dłoń z mostka i oparł o stół, zaś prawą dłoń oparł o polik tego samego kierunku, przechylając głowę lekko w takową stronę, uśmiechając się delikatnie. - Merry... Piękne imię pięknej osoby. Z przyjemnością pomogę tak miłej i pięknej osobie jak ty, Panienko. Będę czekał... Muszę jednak przestrzec że nie odpowiadam za to, czy potem nie będzie musiał zostać odesłany do szpitala... - Wolał to napomnieć z góry, gdyż prawdą jest że jeśli to osoba jaką sądził że jest - podpity facet który będzie się awanturował - to może się skończyć złamaniami i pęknięciami lub skręceniami. Oczywiście nie blokował w sobie myśli że to będzie np. zamaskowany wymordowany (to nawet byłoby dużo pomocniejsze, gdyż wtedy samosąd baru mógłby być dla niego bolesny) lub inna maszyna albo biomech. Maszyna jednak by tego nie robiła... A zmechanizowany człowiek nigdy nie dorówna prawdziwej stali. Nie czuł pewności siebie - to chłodna kalkulacja możliwości, a w 8 na 10 założeń Lentaros posiadał ogromną przewagę nad oponentem. Tylko w wypadku jeśli przeciwnikiem byłaby inna, stuprocentowa maszyna lub istota magiczna albo potrafiąca używać zaklętych przedmiotów - wtedy szanse byłyby wyrównane...
A bar mógłby zostać solidnie zdemolowany. Więc oby nie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.12.14 10:25  •  Zaginiony wspólnik Empty Re: Zaginiony wspólnik
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko- Idę podpytać barmana o tego kolesia, a się stąd nie ruszaj. Garry powinien za niedługo przyjść - wstała, zabrała tacę i poszła na zaplecze.
Nie myliła się, niespełna dwadzieścia minut później, w drzwiach pojawił się rosły mężczyzna o wymiarach zbliżonych do 2x2, w otoczeniu trzech podobnych do niego kolegów. O nich dziewczyna nie raczyła wspomnieć, ale czy dla androida był to problem? Atmosfera w pomieszczeniu znacznie zgęstniała. Mężczyźni udali się do stolika w lewym rogu lokalu i praktycznie od samego progu zaczęli gwizdać na kelnerkę i wzywać ją używając nie do końca cenzuralnych słów. Barman skrzywił się na ich widok, ale cóż mógł sam zrobić? Merry szybko podbiegła do Lentarosa i szepnęła mu do ucha, że to oni, choć ten pewnie zdołał się już tego domyślić.
Garry zauważył to i z miną rozjuszonego byka, ruszył w stronę stolika przy którym stała kelnerka.
- Co ty mu tam szepczesz, co?! Przecież zabroniłem ci się zbliżać do innych facetów! Myślisz, że ten laluś jest lepszym mężczyzną ode mnie?!
Kelnerka przestraszona schowała się za androidem, czekając tylko na moment, w którym będzie się mogła bezpiecznie ulotnić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.12.14 12:31  •  Zaginiony wspólnik Empty Re: Zaginiony wspólnik
Lubię takie akcje, przyznaję się bez bicia Swoją drogą - to przypadkowy zbieg okoliczności że postać z mojego avatara ma tak na imię?

- Jak sobie życzysz. - Odpowiedział jej króciutko, odprowadzając ją spojrzeniem aż do drzwi, za którymi zniknęła. Hm... Wygląda na to że jego zadanie nieco się komplikuje i rozwija, ale koniec końców - to było przewidziane. Przecież to nie mogło być tak łatwe by pójść, podpytać, dostać się gdzieś, po dobroci zabrać i odejść. Wszystko się musi komplikować, to dość standardowe. Możliwe iż czeka go walka, stąd upewnił się o rozmieszczeniu jego broni, z których jednak korzystać nie miał zamiaru z początku. Nie chce wzbudzać paniki u innych, ani też większej burdy, może początkowo dyplomacja będzie pomocna...
Zrewidować dane. Dyplomacja ma raczej małe szanse powodzenia, co zauważył dość bezproblemowo, gdy do baru wtoczyła się czwórka, najwidoczniej pracowników fizycznych, lub żołnierzy. Jedyną różnicą między tymi dwoma frakcjami w sumie będzie to, czy jego styl walki będzie opierał się na brutalnej sile, czy o czymś pomyśli. Patrząc jednak na niego...
Powątpiewał o przejawy inteligencji większe niż ominięcie kałuży wody z przodu, wchodząc w większą po lewo. System musiał przyznać iż ta kobieta ma swoje powody do tego, by prosić o pomoc nawet obcego, i to w sumie jako deskę ratunku, biorąc pod uwagę wygląd jego a tej czwórki jegomości, którzy wyglądali jak zbyt części bywalcy siłowni. Przetoczył wzrokiem po pomieszczeniu, atmosfera wyraźnie się zepsuła od tej wizyty. Ludzie zaczęli być przygnębieni, barman wyraźnie zniesmaczony i skrzywiony ich bytnością tutaj, no i kelnerka, która już od początku nie była do tego zbyt pozytywnie nastawiona. Trzeba przyznać - jeśli postawi się w jej obronie i innych - zyska nieco w oczach osób tutaj, więc jego zadanie zostanie ułatwione.
W każdym razie, sytuacja zaczęła się zaogniać. Merry poinformowała go że to oni, choć zdołał to już zrozumieć samemu. Kiwnął do niej głową z subtelnym uśmiechem, a słysząc okrzyk ze strony mężczyzny obrócił twarzo-czaszkę ku niemu, opierając się wygodnie na krześle i wiercąc go spojrzeniem węglowo-czarnych oczu. - Daruj sobie i nie upadlaj w oczach innych. Jesteśmy w cywilizowanym świecie - twoje zachowanie przywołuje na myśl neandertalczyka. - Popchnął w stronę nadchodzącego jegomościa piwo, nieznacznie się uśmiechając ku niemu. - Masz, pij. Spij się w trupa, wyjdź stąd i skończ w jakimś rynsztoku, tak jak zapewne każdego dnia. Nie jesteś wart nawet zbierać jej pościnanych paznokci z podłogi. - Owszem, doskonale wiedział że tylko podjudza go do działania - ale liczył na to że taki, dość "dosadny" język może do niego dotrze. Od początku nie spodziewał się z jego strony inteligentnej dysputy, w której będą mogli dokonać nieco szermierki słownej.
Tutaj trzeba powiedzieć to konkretnie...
Albo wbić do łba. Boleśnie, choć oby nie. Nie miał szczerze powiedziawszy tak wielkiej ochoty na to, by z nimi walczyć... Choć pewnie nie uniknie tego. Cóż... Może? Jakiś drobny procent prawdopodobieństwa uniknęcia walki był... Niewielki, ale zawsze coś.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.12.14 13:42  •  Zaginiony wspólnik Empty Re: Zaginiony wspólnik
Słowa androida tylko jeszcze bardziej rozwścieczyły mężczyznę. Garry stanął przed krzesłem Lentarosa akurat, gdy ten skończył mówić.
- Coś ty powiedział, chłopczyku?! JA CI DAM TAK SIĘ DO MNIE ZWRACAĆ! - zagroził i wyciągnął w jego stronę rękę, by chwycić jego ubrania na wysokości klatki piersiowej i przyciągnąć go do swojej twarzy. Merry próbowała wycofać się z powrotem na zaplecze, ale jeden z kolegów napastnika jej to uniemożliwił, chwytając ją w pół i unieruchamiając. Znajomi Garry'ego zdążyli się już zbliżyć do stolika Lentarosa, by dokładniej widzieć jak ich przyjaciel "spuszcza łomot gościowi, który startuje do jego dziewczyny". Chyba żaden z mężczyzn nie spodziewał się, by Leny był w stanie się przed nimi obronić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.12.14 19:54  •  Zaginiony wspólnik Empty Re: Zaginiony wspólnik
Nie zamierzał się ruszać ze swojego miejsca, nie było w tym celu. Nie chce zaczynać tego - ale jeśli zostanie zaczęte, z pewnością skończy. Czy aby znośnie i dobrze dla jego wrogów - ciężko rzec. Na razie poczekamy - zobaczymy.
Spod zmrużonych powiek para smolisto-czarnych tęczówek spoglądała w kierunku mężczyzny, jaki wyraźnie się rozjuszył tymi słowami. Jednak nawet tak dosadny przekaz nie wystarczył... Szkoda, naprawdę szkoda.
- Nie próbuj... - Szepnął cicho, niemal niesłyszalnie, lekko poruszając wargami. Zapewne w tym szale Garry tego nie spostrzeże... Szkoda. Nie zamierzał się ruszać jednak. Kątem oka dostrzegł, że zbliżają się do niego dwaj z jego "kumpli", a trzeci gdzieś umkną. Idąc dedukcją, albo zachodził go od tyłu, albo zatrzymał uciekającą kelnerkę, jedna z tych dwóch opcji. Mógł też czynić coś zupełnie innego - jednak w tej chwili planowe myślenie Lena nie uwzględniało tych trzecich opcji. Pozostawił swoje ciało w spoczynku na krześle jakie zajmował, nie zamierzając drgnąć z miejsca. Zapewne dłonie mięśniaka jednak ruszą jego mechanicznym szkieletem - lecz nie zamierzał mu w tym pomagać. Jeśli da radę - okey. Jeśli nie...
Cóż, może zastanowi się, czy aby na pewno chce to ciągnąć i może sobie odpuści?
W razie ataku wciąż postanowił nie atakować - miast tego, w momencie uderzenia jakie mogłoby nastąpić użyć swojego systemu tarczy Aegis, pokrywając na krótki moment i tuż przed uderzeniem punkt ciała, jaki miałby zostać uderzony. Siła uderzenia o ten grafitowy pancerz, jeśli osiłek wpakuje w niego większość swoich mięśni - powinna wystarczyć do połamania jego palców. Jednocześnie natychmiast po tym by przesuną szybko "skazę" pod ubiór, na ukrytą w koszuli płaszczu klatkę piersiową, w razie gdyby został zaatakowany z zaskoczenia lub w jakiś sposób, np. standardową zagrywką więzienno-barową jaką byłby nóż między żebra. Klatka piersiowa pozostałaby wtedy osłonięta.
Wszystko to oczywiście się wydarzy, jeśli mężczyznę poniosą nerwy i zaatakuje. Jeśli nie - system tarczy Aegis nie zostanie aktywowany.

Wybacz że tak krótko ._.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.12.14 12:37  •  Zaginiony wspólnik Empty Re: Zaginiony wspólnik
Mężczyzna szarpnął Lentarosa za ubranie, próbując podnieść go do góry. Bardzo się zdziwił, gdy przeznaczona na to siła nie wystarczyła. Szarpnął znacznie mocniej i przyciągnął go do swojej twarzy. Widać było, że ta czynność wymaga od niego sporego wysiłku. Zamachnął się prawą ręką i uderzył go pięścią w twarz. Nie przewidział, że jego może to bardziej zaboleć. Klnąc głośno, cofnął się kilka kroków i puścił androida. Miny jego towarzyszy także przestały być takie wesołe. Doszli do wniosku, że ich przyjacielowi może się jednak przydać pomoc. Dwaj z nich, unieruchomili ręce Leny'ego a trzeci (trzymający jedną ręką pannę Mery), doskoczył do stołu i cisnął kuflem w tył głowy chłopaka. Kelnerka pisnęła, starając się wydostać z objęć oprawcy.
Garry wziął się w garść i rzucił się w stronę androida, tym razem z nożem. Dźgnął go w brzuch, niestety i ten atak nie dał oczekiwanego skutku, bo ostrze nie wbiło się w skórę jego "ofiary".  
- Kurwa koleś, co z tobą?! - chyba dopiero teraz zaczął kojarzyć, że może nie mieć do czynienia ze zwykłym młokosem.

Kurczę... poprzednio napisałam lepszy post, niestety mój genialny komputer mi go skasował, więc tyle musi wystarczyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach