Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 10 z 27 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 18 ... 27  Next

Go down

Pisanie 17.08.16 15:02  •  Las. - Page 10 Empty Re: Las.
Atmosfera zrobiła się zbyt przyjemna by zalewać ją kolejnymi przekleństwami. Zostawmy je na lepsze okazje.

Dziewczyna miała w sobie coś takiego, że Słowik miał ochotę zalać ją komplementami. Może dlatego, że faktycznie na nie zasługiwała, a może jednak niekoniecznie. Chęć podrażnienia jej i zobaczenia jej zakłopotania tliła się w nim i nie chciała odejść, ale było to uczucie, które można łatwo przechować, zamknąć z tyłu głowy i wydobyć gdzieś w lepsze dni. Na przykład w takie gdy nie będzie musiał na niej polegać by dotrzeć do kundli.
Uśmiechnął się pod nosem na jej podziękowania już niczego więcej nie dodając. Zamiast tego chłonął jej wygląd, obserwował jej sposób chodzenia i starał się nie zastanawiać jaki smak może mieć jej mięso.

Kolejny ruch dziewczyny był przeciągły, naturalny, ale jakże fascynujący. Dłoń przesuwająca się przez włosy, delikatnie acz stanowczo - coś całkiem innego niż Słowik znał od siebie. Włosy Słowika wyglądały jak jasny sygnał "nie dotykaj chyba, że eksperymentujesz z dziwnymi sposobami samobójstwa". Czarne strąki bywały ewentualnie przesuwane poruszeniami głowy, praktycznie nigdy rękoma.
Włosy Miyu wydawały się przyjemne. Być może tak zakurzone, że nie było widać brudu? Hmm...
- Jakimi? Trochę o Kościele, trochę o innych dziadostwach panoszących się po okolicy. Nic istotnego... Na krótką metę. - Wzruszył ramionami uśmiechając się przewrotnie.

Drzewa zaczynały się przerzedzać, las stawał się coraz bardziej zniszczony. Wyraźnie zbliżali się do jego krawędzi, do miejsca gdzie 1) nie trzeba będzie uważać na suche gałęzie które przy pękaniu przyciągają do siebie jakiś miliard różnych potworów 2) trzeba będzie uważać by nie być za bardzo na widoku, bo na pustkowiu coś łatwo może cię upolować. No cóż. To nie był świat łatwy do kochania.
Przez chwilę przemknęła mu po głowie myśl o tym jak ważna jest interpunkcja i odpowiedni zapis słów, ale szybko zostało to przytłoczone przez nasilający się głód.
- Heh. A nie masz przy sobie przypadkiem czegoś do jedzenia? - spytał. Nadzieja była silna w jego tonie głosu. Choćby kawałek suchego mięsa, choćby jakiś owoc, dosłownie cokolwiek.

Zatrzymał się na chwilę na skraju lasu, w miejscu gdzie jeszcze mogli pozostać w miarę niezauważeni.
- Prowadź - powiedział do Miyu wyraźnie sugerując, że dotarli do punktu, gdzie choćby przez jakiś czas powinni zachować o wiele, wiele większą ostrożność, co automatycznie ucinało ich rozmowę.
Podążył za dziewczyną kierując się do utęsknionego domu.

//zt x2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.08.16 18:50  •  Las. - Page 10 Empty Re: Las.
Samotne przemierzanie desperacji nie należało do najbezpieczniejszych sposobów spędzania wolnego czasu. Zewsząd czyhało zagrożenie, a sama obecność w tym miejscu mogła grozić zarażeniem przez wirusa X.
Nie zważając na niebezpieczeństwo wyprawy Zedsu przemierzał tę krainę w poszukiwaniu zbłąkanych, którym mógłby pomóc. W końcu do tego tak długo się przygotowywał tworząc nie tylko swoją zbroje ale także wszelkie ulepszenia ciała. Jego ślepia zmieniając co jakiś czas kolor z błękitnego na czerwony przeczesywały teren w poszukiwaniu możliwych zagrożeń. Nim ktokolwiek zdążył się pojawić w zasięgu wzroku, lub nawet jeszcze dalej, ten już o tym wiedział. Mały kawałek technologii pozwalał mu zawczasu dostrzec potencjalne zagrożenia i ich uniknąć.
Po długiej, męczącej i co najważniejsze bezowocnej podróży mężczyzna w końcu dostrzegł coś interesującego. Na horyzoncie, ponad koronami martwych już drzew dostrzegł niewielkie kłęby dymu - ktoś w pobliżu musiał rozbić obóz... lub podpalił las. Było wiele możliwości, a każda warta sprawdzenia. Mogła być to okazja, na którą tak długo czekał. Zbliżając się do źródła coraz więcej elementów układanki zaczęło do siebie pasować odrzucając wiele scenariuszy. Ogień nie przybierał na sile, a dym nadal wydobywał się z tego samego miejsca. Mogło świadczyć to tylko o jednym - ktoś był niedaleko i prawdopodobnie odpoczywał przy ognisku.
Wypadałoby złożyć wizytę - powiedział do siebie z uśmiechem ruszając w stronę domniemanego obozu.
Będąc w bezpiecznej odległości od miejsca podróży jego ślepia ponownie zapaliły się na czerwono co wskazywało na włączony tryb termowizji bionicznych oczu. Niestety tutaj pojawił się problem - nie mógł podejść zbyt blisko jeśli chciał pozostać w ukryciu, a żar mógł spowodować błędne odczytanie sytuacji. Przechadzając się wokoło zdobywał coraz to więcej wskazówek, jednak dalej owiane tajemnicą było wiele kwestii. Aby się przekonać został zmuszony podejść do obozowiska i zobaczyć wszystko "na własne oczy". Na ten moment wiedział tylko tyle, że pośrodku lasu w tak niebezpiecznej krainie jaką jest desperacja siedziała jedna osoba. Pułapka? Kto mógłby być tak szalony aby podróżować samemu w takich rejonach? Było to dziwne, jednak ciekawość mężczyzny była zbyt duża aby usiedzieć w miejscu lub się oddalić. Kto wie czy czasem nie była to osoba w tarapatach? Dla świętego spokoju białowłosy wolał to sprawdzić. Co mogło mu się przecież stać, miał na dobie swoją zbroję oraz bronie.
- Nierozważnie jest podróżować samemu, szczególnie kobiecie - rzekł Zedsu znajdując się w bardzo niewielkiej odległości od obozowiska Karyuudo tak aby ta mogła go usłyszeć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.08.16 21:37  •  Las. - Page 10 Empty Re: Las.
Niebezpieczeństwo - groźna, podstępna paszcza Przeznaczenia czająca się w ciemnych zakamarkach wielkich miast; prześlizgująca się niepostrzeżenie pomiędzy wysuszonymi, niemal całkowicie obumarłymi konarami drzew szczątkowych lasów obszernej Desperacji; prześladująca nieuważnych, zapatrzonych w daleki, odległy horyzont osób o beztroskiej, naiwnej naturze; skradająca się bezszelestnymi, wymierzonymi krokami ku wojownikom przelewającym krew na głośnych, wypełnionych chaosem polach walki. Wszystko po to, aby zatopić swe ostre, zakrzywione zębiska w ludzkich ciałach oraz duszach, rozszarpując brutalnie należące do nich egzystencje, marzenia i sny; rozrywając poplątane, te mocne i te słabe, sznury życia, które tak cenne są dla większości stąpających po tym przeklętym, szarym padole istot. Niektórzy w obliczu niebezpieczeństwa odwracają się jak najprędzej tylko mogą i próbują za wszelką cenę uciec od nadciągającej, nadpływającej niby fala tsunami personalnej zagłady, podczas gdy inni z uniesioną dumnie, uparcie głową stają jej naprzeciw gotowi przyjąć ją na klatę, żarliwie z nią walczyć, bić się o swoją niepowtarzalną egzystencję z wykorzystaniem każdej dostępnej metody na potencjalną wygraną. Są też i ci, którzy szczęki te najeżone długimi, lśniącymi kłami obserwują z obojętnością, znieczulicą i pełną akceptacją tego, co miało nadejść. Śmierć.

Czarny kociaczek znajdujący się na jej kolanach zerwał się nagle na swoje drobne łapki i czmychnął bez słowa wyjaśnienia w swoją stronę, na co Karyuu zareagowała wyłącznie delikatnym, niemal niezauważalnym zmarszczeniem brwi. Nie miała wiele czasu zastanawiać się nad dziwnym, niespodziewanym zachowaniem niedawnego kompana rozmowy, jako że jej tymczasowe obozowisko nawiedzone zostało przez nową, znaną jej trochę osobę. Mrugnęła krótko swymi szkarłatnymi oczyma, uwagę swoją skupiając w pełni na biomechu, który nawiedził te strony i najwidoczniej postanowił z ciekawości bądź innego powodu zawędrować w kierunku unoszącego się ku jaśniejącemu już powolutku, stopniowo niebu dymu. Przechyliła lekko głowę, ignorując zsuwające się z ramienia kosmyki o barwie letniego zboża i wzruszając nieco prawym ramieniem, co spowodowało opadnięcie na klatkę piersiową kolejnych pasm jej jasnych, bajecznie długich włosów.
- Nie, kiedy ma się w tym wieloletnie doświadczenie - odparła spokojnie stonowanym, neutralnym głosem, doskonale pamiętając tego osobnika z któregoś tam dnia jej długiej już wędrówki po Desperacji. Jego motywy, charakter i chęć pomagania innym były czymś, co kobieta respektowała, lecz z drugiej strony darzyła go nikłym, jak innych, zaufaniem ze względu na własną naturę oraz przeszłe, nieprzyjemne doświadczenia. Musiałaby poznać go o wiele bliżej, ażeby to chociażby myśleć o nazywaniu go znajomym, co dopiero przyjacielem - nie miała takowych, nie od śmierci jego i prędko ten stan rzeczy się nie zmieni. Jeśli w ogóle.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.09.16 1:22  •  Las. - Page 10 Empty Re: Las.
W różnych warunkach przyszło mu już spać. Lata tułaczki sprawiły, że powinien już odbębnić te najgorsze i najbardziej wymagające legowiska. Niestety życie ciągle go zaskakiwało i pokazywało mu, że może być jeszcze gorzej. On sam już nie wiedział, jak długi czas spędził w owym lesie. Kręcił się i spacerował, uparcie twierdząc i okłamując samego siebie, że wcale się nie zgubił, a jedynie nie śpieszy się z drogą powrotną do domu.
Ostatnią drzemkę spędził na gałęzi drzewa. Nie był idiotą, żeby zasypiać na ziemi, bo wiedział, że w lesie może się czaić różne dziadostwo, które tylko czeka na to, by spotkać na swojej drodze śpiącego wędrowca. On wolał unikać niepotrzebnych kłopotów, więc zadał sobie ten trud wspinaczki. Co prawda jego sen nie był zbyt mocny, gdyż chłopak musiał zachowywać czujność i równowagę, by nie spaść na ziemię, co w efekcie zaowocowało tym, że nie był w pełni wypoczęty. Nie mówiąc już o tym, że niektóre części ciała go bolały. Nie miał jednak co narzekać, w końcu żył i tylko to się teraz liczyło.
Zszedł z drzewa, co nie obeszło się bez paru otarć, jednak nie były one na tyle poważne, by się nimi przejmować w tej chwili. Będąc na ziemi strzepnął z siebie resztki kory, które przyczepiły się do jego ubrania. Westchnął głośno i przeciągną się. Zrobiło mu się dobrze. W takim stanie mógł ruszyć w dalszą wędrówkę. Przez ramię przewiesił torbę, z której później wyciągnął butelkę z wodą. Upił kilka łyków, co pozwoliło mu się nieco odświeżyć.
Szedł przed siebie. Nie miał w planach żadnego postoju. Jego nogi gnały naprzód, napędzane myślą o tym, by jak najszybciej znaleźć się w mieszkanku, zjeść coś ciepłego i zanurkować pod marną podróbką kołdry. Wszystko było jednak lepsze od spania na drzewie.
Z myśli o domu wyrwał go przebiegający czarny kot. Chłopak spojrzał na niego na chwilę, jednak zaraz później kontynuował wędrówkę. Po kilku minutach zupełnie nieświadomie dostał się do miejsca, w którym kilka ktoś rozbił sobie mały obóz.
Ktoście wy? – zapytał zgromadzonych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.10.16 23:12  •  Las. - Page 10 Empty Re: Las.
Czerń snująca się leniwie ponad rozłożystymi koronami drzew oraz sprawnie prześlizgująca między grubymi, pokrytymi chropowatą korą pniami zdawała rozjaśniać się powolutku, stopniowo, niespiesznie - kawałek po kawałku przechodząc ton barwy niżej, aż wreszcie przeistaczając się zauważalnie w smętną szarość powstającego, rodzącego się bez pośpiechu poranka. Cieniutkie, z początku niemalże niedostrzegalne niteczki złota i czerwieni wplotły się zwinnie w to ciemne, zwiewne sukno przykrywające świat tkwiący w milczącej, wypełnionej niedostrzegalnymi - widzianymi dopiero wtedy, kiedy było już stanowczo za późno - drapieżnikami nocy. Świt przywitał to na wpół obumarłe miejsce ciężką ciszą; przytłaczającą flautą, która to napawała człowieka wrażeniem, że coś zaraz wyskoczy zza któregoś drzewa bądź z głębin jakiegoś gęstego krzaka. Coś będące niebezpieczną, wygłodniałą bestią, nierównoważonym Wymordowanym bądź człowiekiem poszukującym... czegoś. Rozrywki, zbawienia, zemsty, krwi. Bo ludzie wcale nie byli lepsi od 'Odrodzonych', nierzadko przebijając ich brutalnością, zmyślnością oraz zamiłowaniem do siania rzezi, zniszczenia i Chaosu. Karyuu odetchnęła lekko, spoglądając na swojego najwidoczniej pogrążonego głęboko w swych myślach towarzysza i przechylając się delikatnie, leciutko w lewo - niedługo trzeba będzie wstać, pogrzebać rozpalone wcześniej ognisko i ruszyć dalej. A może padła mu bateria? - przemknęło jej przez myśl. Nie, ślepia jego dalej świeciły się tak, jak zawsze to czyniły, lecz z drugiej strony ex-Łowczyni bazowała tutaj na niepełnych danych wyciągniętych z bardzo krótkich spotkań z tym osobliwym, zadziwiająco uczuciowym Biomechem.

Mimo swego zamknięcia w sobie i nabytej introwersji, jasnowłosa nie zamierzała tak bezczynnie siedzieć na miejscu, kiedy obok niej działo się coś możliwie niedobrego. Nie zdążyła jednakże otworzyć nawet ust, gdy na niewielką polankę wkroczyła kolejna już tej nowej dobry persona: tym razem kompletnie jej nieznana, przez co kobieta drgnęła mimowolnie i natychmiast zapięła szczelnie swój ciężki, podróżny płaszcz. Lustrując osobę tę - przyodzianą w przyjazną, pomagającą stopić się z cieniami czerń oraz posiadająca na dłoniach rękawice przyozdobione szponami - zacisnęła instynktownie blade, smukłe palce na rękojeści ukochanej, wiernej przez lata łopaty, która służyła jej za broń od momentu, kiedy Karyuu stała się pełnoprawnym Łowcą. Odrzuciła te niechciane myśli i nachalne wspomnienia na bok, nie mając zamiaru rozpamiętywać tamtych ponurych, zalanych palącą wściekłością i napędzającym ją łaknieniem zemsty dekadach. Nie teraz, nie tutaj, najlepiej nigdy. Było to, oczywiście, niemożliwe, ponieważ te kawałki i szczątki dawnych czasów wypływać będą, nieważne co uczyni i zrobi, niekiedy, okazjonalnie na powierzchnię - łamiąc, krusząc i dziurawiąc tę delikatną, wątłą stabilizację, jaką udało jej się przez minione lata uzyskać, zbudować, posklejać z dostępnych pozostałości. Ale marzyć zawsze można i nikt nie zabrania mieć nadziei na lepsze jutro, czyż nie?
- Podróżni - odparła praktycznie bezbarwnym tonem, nie odrywając bacznego, uważnego wzroku od Nieznajomego. - Szukaliśmy wody - dodała krótko, zwięźle, wskazując skinieniem głowy w stronę wykopanej niedaleko niej dziury, na dnie której falowała spokojnie nieco brudna, lecz po przegotowaniu świetna do pozbycia się gorzkiego pragnienia ciecz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.10.16 12:58  •  Las. - Page 10 Empty Re: Las.
Dwójka ludzi w lesie nie powinna być dla Bast dziwnym widokiem. Nie, dziwnym nie, ale podejrzanym już na pewno. Nie wiedział, czego mogliby szukać w głębi lasu, który nie należał do najspokojniejszych miejsc. Z resztą wszystkie miejsca na Desperacji były niebezpieczne, ale mogło to być spowodowane zbytnią podejrzliwością chłopaka. Życie na Desperacji niejednokrotnie pokazało, że często lepiej być bardziej ostrożnym w stosunku do większości rzeczy, niż popuścić sobie i machnąć ręką. Zawsze może się okazać, że już nigdy nie zobaczy się tej ręki. Bast doskonale wiedział, że lepiej się spiąć i uważać na siebie.
Przebiegł wzrokiem po dziewczynie, która zaczęła coś mówić. Dostrzegł jak kobieta zacisnęła na rękojeści łopaty swoje palce. No tak, może Bast z wyglądu wydawał się być nieco niepozorny, o jednak jego rękawice, bez których się nie ruszał, mogły powodować niepokój. Główną korzyścią z posiadania tych metalowych ozdób był fakt, że chłopak nie musiał ich zbyt często używać, gdyż w większości wypadków wystarczył sam widok szponów zniechęcał napastników do ataku. Cieszył się, że je ma.
W tej chwili nie wyczuwał jednak żadnego zagrożenia ze strony obecnych. Postanowił więc ściągnąć rękawice. Wydawało mu się, że potrafi dobrze ocenić sytuację. Nie czuł, że jest w niebezpieczeństwie. Poprawił swój golf, unosząc kołnierz na szyję. Odchrząknął.
Przyjął odpowiedź kobiety lekkim skinięciem głowy. Woda była na wagę złota. Bast pamiętał, jak kiedyś przez krótką chwilę miał okazję podróżować z aniołem, któremu przypisana była zdolność manipulacji wodą. Od tamtej pory nieco zmienił swój stosunek do skrzydlatych, a przynajmniej do tych posiadających przydatne umiejętności, a do takich na pewno należało wytwarzanie wody. Blondyn nie miał pojęcia, jak to było możliwe, że w butelce raz wody nie było, a pięć minut później była ona pełna. Było to doprawdy zadziwiające.
Rozumiem – odpowiedział, chociaż nie odczuwał potrzeby, by cokolwiek mówić, to jednak uważał, że lepiej będzie, gdy się odezwie, a nie pozostanie milczący. W końcu nie miał na celu robienia krzywdy napotkanym. Podszedł do strumyka i do jednej ze swoich pustych butelek nabrał nieco wody. – A potem jakie plany? – zapytał z czystej ciekawości. Nie sądził, że spotkani przez niego ludzie zostaną w lesie, ale nie jeśli mieli taki zamiar, to nic mu do tego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.10.16 23:13  •  Las. - Page 10 Empty Re: Las.
Desperacka Desperacja pełna zdesperowanych desperatów - śpiewał ktoś, jakiś nieznany jej i już w większości zapomniany pijaczyna ogniskowy, kiedyś w jednym z miejsc, które dane było wędrownej, krążącej po tych przeklętych ziemiach Karyuu odwiedzić. Egzystencja na terenach w większości zamieszkałych przez Wymordowanych z dodatkiem innych, przybyłych tu ras polegała głównie na przetrwaniu z dnia na dzień oraz posiadaniu niezłomnej nadziei na to, że dobnie się jakimś cudem do następnego tygodnia, miesiąca, może nawet roku. Co prawda zdarzały się jednostki iście długowieczne i potrafiące przeżyć na spokojnie dziesiątki, a nawet i setki lat, jednakże podrzędni, słabi oraz średni w potędze osobnicy mieli z tym nie lada problemy. Przetrwa najsilniejszy, jak mawia stare, dalej aktualne przysłowie, które krążyć chyba zawsze będzie pośród cywilizacji, grup i wszelkiego rodzaju gatunków. Bo odwieczne prawdy i powiedzonka mają to do siebie, że są ponadczasowe i dotykające swoimi lepkimi, klejącymi się szponami 'ludzi' każdej praktycznie generacji.

Ex-Łowczyni i Łowczyni w jednym - troszkę konsternujące, lecz prawdziwe - przyglądała się nieznajomemu - zwłaszcza jego groźnie wyglądającym, niebezpiecznym rękawicom - uważnym, badawczym wzrokiem czerwonych ślepi, oceniając pobieżnie jego intencje i zamiary. Rozluźniła się odrobineczkę po tym, jak dwudziestolatek - przynajmniej na takiego wyglądał, jednakże tutaj, na Desperacji, nigdy nie wiadomo. Już ona coś o tym wie - ściągnął swoje nietypowe, przyciągające spojrzenia szpony, najwidoczniej nie mając zamiaru rozpoczynać krwawej bójki w tym jakże uroczym, cichym miejscu. Nie zrelaksowała się w pełni i do końca, ponieważ nie leżało to w jej (nabytej i wymuszonej) naturze, zawsze pozostając chociażby w kawalątku ostrożną oraz podejrzliwą wobec obcych. Szczególnie tych, co nosili przy sobie przedmioty podobne do rękawic niedawno przybyłej na polankę persony.
- Powinieneś ją przegotować - odezwała się z lekko zmarszczonymi brewkami po krótkiej chwili po tym, jak Bast nabrał w pustą butelkę wodę z wykopanego przez nią źródełka. Według niej to, co on właśnie czynił było niehigieniczne i groźne dla zdrowia, gdyż nie wiadomo przecież, jakie zarazki czają się w cieczy płynącej sobie spokojnie pod powierzchnią Desperacji. Mrugnęła w odpowiedzi na zadane przez niego pytanie, aby zaraz odetchnąć lekko i spojrzeć przygaszonym wzrokiem - co nie było aż tak widoczne ze względu na opadającą na ślepia grzywkę barwy letniego zboża - na leżącą na kolanach, wierną łopatę. Przesunęła po gładkim, lśniącym metalu palce prawej ręki, mówiąc niespiesznie i niezbyt głośno, ledwo słyszalnie wręcz: - Muszę znaleźć dodatkową broń. - Coś zasięgowego - dodała w myślach na wspomnienie Anielicy z baru i tego, jak bardzo potrzebowała wtedy czegoś typu pistoletu lub chociażby noży do rzucania. Tylko gdzie powinna czegoś takiego szukać na Desperacji? U któreś z czających się po kątach organizacji? W starych magazynach, które dawno już pewnie zostały splądrowane? Hm...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.16 1:05  •  Las. - Page 10 Empty Re: Las.
Ingerencja Losu

Jesień, to pogoda sprzyjająca przeróżnym wirusom i bakteriom. Niestety, Karyuudo nie zdołałała się odpowiednio zabezpieczyć, więc choróbsko dopadło i ją. W pewnym momencie zaczęła czuć się słabo, a w brzuchu rozpętała się istna wojna, w czego następstwie pojawiły się wymioty i biegunka.

Karyuudo choruje na zatrucie pokarmowe
Choroba będzie trwała przez 2 sesje. Sugerowane jest nawadnianie organizmu.
Po zażyciu leku postać będzie osłabiona przez jedną sesję (potem nastąpi wyzdrowienie)
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.16 17:03  •  Las. - Page 10 Empty Re: Las.
Zedsu długo stał niedaleko obozowiska Karyuudo, jednakże nie zbliżał się zbyt blisko. Desperacja była miejscem zagadkowym i niezwykle niebezpiecznym. Wszelkie pozory ładu jakie panował w danej chwili mogły być zachwiane bez większych problemów w ciągu zaledwie kilku sekund. Biomech miał to na uwadze i w trosce o własne życie ostrożnie podchodził do wszystkiego z dużą dozą ostrożności. Można by zadać pytanie dlaczego mimo przyjścia kolejnego osobnika i dość spokojnego rozwoju sytuacji ten nadal milczał ignorując wszystko co działo się wokół niego, jednakże jednoznaczna odpowiedź prawdopodobnie nigdy by nie nadeszła. Ciężko było opisać stan, w którym się znajdował. Jedni mogli by to opisać jako zwykłe zamyślenie, inni zaś jako błąd systemu, niespodziewaną awarię albo po prostu brak zasilania. Jego jednak dręczyło coś, co uniemożliwiało mu normalne funkcjonowanie. Jakaś myśl, która zaprzątała mu głowę tak mocno, że nie mógł się jej pozbyć dopóki nie znajdzie na nią odpowiedzi.
Już wiem - powiedział w myślach Zedsu po dłuższej kontemplacji.
Cóż takiego ustalił? Czego się dowiedział? Co zaprzątało jako niemalże w pełni człowieczy umysł? Była to bardzo prosta i przyziemna myśl - skądś znał Karyuudo. Wrażenie to pojawiło się w momencie gdy kobieta przemówiła i biorąc pod uwagę jego charakter nie mógł odpuścić nim przypomni sobie dlaczego tak jak. Odpowiedź jaką znalazł niezbyt go satysfakcjonowała. Wszelkie wspomnienia były zamglone. Wyglądało na to, że zaczął zapominać wydarzenia z początków swojej podróży. Jego człowieczy, biologiczny mózg zawodził. Czyżby była to oznaka, że powinien zainwestować w wymianę części mózgu zajmującej się przechowywaniem wspomnień na mechaniczną? Być może, jednakże w obecnej sytuacji nie było to możliwe. Wiedział natomiast, że kobieta siedząca przy ognisku jest niegroźna i nie powinna sprawiać mu problemów.
- Chyba się trochę zawiesiłem - zażartował Zedsu, po czym zaczął się śmiać.
Zabawne było dla niego jak taka błahostka wyłączyła go na tak długi czas. Chyba za bardzo przejmował się swoim bezpieczeństwem, w końcu przez to stał tak długo odsłonięty na nadchodzące ataki.
- Broń? Co Cię interesuje? - zapytał powoli zbliżając się w stronę Karyuudo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.16 22:48  •  Las. - Page 10 Empty Re: Las.
Spokojnie, przegotuję ją – powiedział spokojnie, zakręcając butelkę i sprawdzając, czy nie jest ona w jakimś miejscu aby dziurawa. Nie chciał, by później wszystkie jego rzeczy w plecaku były mokre lub wilgotne. Wyciągnął kolejną butelkę i powtórzył czynność. Miał zamiar zabrać ze sobą tyle płynu, ile mógł, bo wolał się zabezpieczyć. Nie wiedział, kiedy znów ujrzy potok, a spijanie wody z liści i zlizywanie rosy z trawy było mu wyjątkowo w nie smak. Może wybrzydzał, ale już wolałby uschnąć.
Nie szukam kłopotów, nie musisz patrzeć na mnie, jakbym miał wam zaraz porozrzynać gardła. Z resztą myślę, że w grupie mamy większe szanse na przeżycie niż w pojedynkę – spojrzał na kobietę. Oczywiście mówił o sobie, bo białowłosa nie była sama. On natomiast owszem. Lubił działać solo, ale ten las nie napawał go optymizmem, a wręcz przeciwnie. Z każdą kolejną chwilą myślał, że coś go obserwuje.
Westchnął i rozejrzał się po okolicy. Nie było tu źle, ale Bast nie sądził, że siedzenie blisko jakiegokolwiek rezerwuaru wody, było dobrym pomysłem. W końcu nie tylko ludzie odczuwali pragnienie, a w tych lasach mogło się kryć coś tak potwornego, że nawet obecna tutaj trójka nie mogłaby stawić mu czoła.  Może powinni się przenieść? Ale kto by go słuchał, gdyby cokolwiek zaproponował.
Usiadł na trawie i zdjął rękawice. Nie schował ich do plecaka, bo były one jego ulubioną bronią, chociaż dla niektórych mogłyby się okazać zbyt niepraktyczne, bo trzeba podejść bardzo blisko by móc ich użyć, ale na szczęście podchodzenie na bliską odległość było w przypadku wymordowanego ostatecznością, gdy inne metody obrony nie pomagały, a ucieczka okazywała się zbyt trudna. Cieszył się, że je miał, chociaż głównie służyły do odstraszania innych.
A jakiej broni szukasz konkretnie?  – zapytał z ciekawości. Jak na wymordowanego przystało, to miał dobry słuch, więc nie przeszkadzało mu to, że kobieta mówiła cicho. Co prawda on nie miał broni na zbyciu, ale zawsze mogli coś razem wymyślić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.12.16 16:00  •  Las. - Page 10 Empty Re: Las.
/Wari. Brak czasu i próba pogodzenia fabuły z nagłym wydarzeniem, ne. Następny odpis będzie już szybszy.

Egzystencja na Desperacji lekka nie była - niedomówienie stulecia, hah - i jeżeli nadarzała się tutaj - na tych ziemiach nieprzyjaznych, surowych i dobijających bezlitośnie słabe, pokaleczone jednostki - jakaś pozytywna, sprzyjająca sytuacja, to należało z niej korzystać nawet i w dwustu pełnych procentach. Wykopana w z początku twardej - suchej, zbitej, martwej - i dopiero po kawałku mięknącej ziemi leśnej dziura wypełniona u dołu życiodajną, zbawienną wodą była jedną z tych lepszych, napawających optymizmem rzeczy mogących przytrafić się na wspomnianych wyżej obszarach i przy tym skutecznie zapalić światełko nadziei w serduszkach zdruzgotanych, uginających się pod naporem trudnego, dewastacyjnego Życia ludzi. Aniołów. Wymordowanych. Karyuu dawno już nauczyła się i niejednokrotnie przekonała, że nieważnym było czyjeś pochodzenie czy jaką rasę ktoś dumnie, raźnie reprezentuje - we wszystkich 'gatunkach' czaiły się jednostki odznaczające się szlachetnością i dobrocią bądź palącą nienawiścią oraz okrucieństwem. To serce - podejście do innych, traktowanie obcych, spojrzenie na świat, wyrażenie chęci pomocy bądź też nie - było najistotniejszym, dominującym elementem danej persony; jej przeżycia, przygody, doświadczenia i to, w jaki sposób wszystkie te cząstki istnienia na nią wpłynęły i w jaką osobę ją ukształtowały. Geny, prawda, robił swoje i również jakieś tam odbicie na psychice oraz ogólnej osobowości miały, jednakże to wybory i obrana ostatecznie droga pokazywały, kim się tak naprawdę jest.

Uśmiechnęła się niemal - lekko, z gorzką i przybitą posępnie nutą - na myśl o tym, jak sama rozpadła się na miliony kawałeczków po przygodach, jakie ją niegdyś, lata dobre już temu, spotkały. W dalszym ciągu nie była cała, nie była kompletna i idealnie w jednym kawałku, przywodząc bardziej na myśl wymyślny wazon nieumiejętnie przez kogoś poskładany - karykaturalnie wręcz i z pomocą słabego kleju - po tym, jak ten spadł na podłogę i niechybnie się roztrzaskał. Przechyliła delikatnie głowę, wlepiając swoje czerwone, schowane w cieniu kaptura oczy w Basta i mieląc w myślach jego słowa dotyczące współpracy, działania w grupie i łatwiejszego dzięki temu przetrwania na tych groźnych terenach. Mimo że czasami i niekiedy natykała się podczas swych wędrówek na inne jednostki, to ex-Łowczyni przyzwyczajona była do podróżowania w samotności i radzenia sobie z wszystkimi przeciwnościami losu bez jakiejkolwiek pomocy ze strony nieznajomych lub napotkanych już wcześniej ludzi. W pojedynkę łatwiej jest się przekradać przez niebezpieczne obszary, wymykać pościgom i urządzać mało skomplikowane, acz zabójczo skuteczne zasadzki, natomiast w grupie ryzyko wykrycia i przypadkowego wpadnięcia na nieprzyjaciół było większe, znaczniejsze. Nie wyraziła jednak tej opinii na głos, przyglądając się zamiast tego jak nowy towarzysz - dziwnie to brzmiało w jej umyśle, odlegle i niby głuche, bolesne echo - ściąga swoje ciekawe, rękawiczkowe bronie, co niektórzy uznać mogliby za wyraz - nikłego, ale jednak - zaufania.

- Palnej - odpowiedziała krótko, zwięźle po niedługiej chwili, zaraz krzywiąc się nieznacznie po tym, jak coś nieprzyjemnie przewróciło się w jej żołądku, a na języku pojawił się kwaśny, żarliwy posmak. Zasłoniła praktycznie odruchowo usta swoją bladą, smukłą dłonią, nieruchomiejąc momentalnie - nie, żeby jakoś specjalnie i gwałtownie ruszała się przez całą tę rozmowę - i przenosząc ostry, zaalarmowany wzrok na wykopany dół wypełniony na dnie zamgloną, dziką wodą. Wyglądało na to, że tym razem nieszczęśliwie nadziała się na ciecz, która nawet po przegotowania nie nadawała się do bezpiecznego spożycia. - Wylej ją - rzuciła w kierunku Basta, samej podnosząc się na lekko drżące nogi i przechodząc jak najszybciej na skraj polanki, gdzie - po tym, jak uczucie mdłości uderzyło w jej brzuch niby rozpędzony, wielotonowy pociąg - zwymiotowała za jeden z grubych, pokrytych chropowatą korą pni. Odkaszlnęła, opierając się ciężko o na wpół uschnięte drzewo i nie czując się wcale lepiej po tym małym epizodzie. Wyglądało na to, że będzie musiała znaleźć jakieś lepsze, bezpieczniejsze jednak miejsce do odpoczynku i podleczenia się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Las. - Page 10 Empty Re: Las.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 10 z 27 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 18 ... 27  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach