Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 9 z 27 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 18 ... 27  Next

Go down

Pisanie 28.05.16 11:25  •  Las. - Page 9 Empty Re: Las.
Rosyjska ruletka i rozszalałe bestie, które mogły się na ciebie bez powodu rzucić z zębiskami, tak? Czy ona właśnie starała się tym myśleniem wywołać wilka z lasu albo raczej go do niego przywołać?
Traf chciał, że i Rosjanin skierował dziś swe łapy w stronę lasu. Miał paskudny humor i kompletnie nad sobą nie panował... znowu. Na szczęście nie był głodny. Jedzenie podarowane od starej przyjaciółki, zanim ta się na niego wściekła, zdołało nasycić go chociaż na kilka dni i przynajmniej na moment wyciszyć jego odruch rzucania się z zębiskami na wszystko, co było zbudowane z mięsa.
Gdy dotarł do lasu, zwolnił nieco kroku i spuścił oczy w kierunku ziemi, na której co jakiś czas napotykał się na jakieś trzaskające gałązki. Wolał je omijać w miarę możliwości. To zawsze dawało jakiś tam element zaskoczenia nie tylko w przypadku ofiary, ale również czegoś większego, co chciałoby w tym momencie zjeść akurat jego.
Po kilku minutach kluczenia między suchymi konarami jego uszy wyłapały dźwięk ostrego uderzania czymś o ziemię. Dopiero po chwili do jego zamroczonego umysłu przebiła się myśl, że brzmi to zupełnie jak łopata. Nastroszył się na myśl, że jest tu coś rozumnego, ale nie zamierzał uciekać. Zamiast tego zniżył się i zaczął zbliżać do łowczyni. Gdy był już na tyle blisko, że mogłaby go dostrzec, stopił się z otoczeniem, co w panującym tu półmroku czyniło go praktycznie niewidocznym.
Dziewczyna zdążyła już skończyć wspomnianą wcześniej czynność, zanim Outcast się do niej zbliżył. Właściwie, w połowie drogi w jej kierunku prowadził go już raczej nikły blask ogniska wyróżniający się na tle czarnych konarów i dym unoszący się wysoko ponad korony drzew. Ogień zawsze zwracał na siebie uwagę. Zwłaszcza nocą. On wręcz wołał do siebie większe drapieżniki, które nie musiały się tak bać człowieka.

//Stukrotne przepraszam, że musiałaś tyle czekać.

//Jakby co, akcja fabuły Karyuudo x Outcast dzieje się w innej części lasu i w swoim własnym tempie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.06.16 14:34  •  Las. - Page 9 Empty Re: Las.
Ekhu, ekhu. Kurwa - tak dla zachowania tradycji.
Już pomijając szczegóły, że dziewczyna była zwykłym chamem - tak jak to większość psów ma w zwyczaju - to chyba poszło mu całkiem nieźle. Czuł się absolutnie wybity z wprawy w byciu przekonywującym skurwielem nakłaniającym ludzi do swego... Ale od czegoś trzeba zacząć. Poza tym jakoś nie miał serca za bardzo mieszać w głowach dogsów.

Schowany nóż niezwykle go uradował. Uśmiechnął się nawet. Nie było w tym tak dobrego efektu jak przy uśmiechu dziewczyny, ale wszystko zdatne do złagodzenia rysów twarzy Słowika powinno się liczyć na plus.
- Jak na uroczą dziewczynkę przystało wprawnie władasz bronią - odparł i nie było w tym czuć ani grama ironii.
Bo w pewnym sensie młoda mu zaimponowała. Ale tylko w pewnym. W innym był tylko zadowolony, że go nie zabiła na wstępie i że nie była wymordowanym. Gdyby była to pewnie by się jej nie wywinął.

Powoli wypuścił powietrze po czym nabrał pełny wdech jeszcze wolniej. Tia, dziewczyna doskonale wiedziała jak działać na nerwach. To wrodzone czy nabyte? Jak to pierwsze to poproszę kilka z tych fajnych genów, a jak to drugie to pokażcie mi skurwiela od którego się tego nauczyła. Słowik już mu dokładnie wytłumaczy dlaczego to tylko on, największy brzydal z wszystkich, ma prawo do nauczania takich rzeczy. Bo to wyraźnie nie było dzieło Słowika. Gdyby było nie ma bata by dziewczę go nie rozpoznało.
- Wiesz, bandyci mają to do siebie, że się nie przedstawiają swojej ofierze. Szczególnie gdy wyskakują na nią nagle spod piachu. - Powstrzymał się przed dodaniem czegoś w stylu "i nokautują pierwszym uderzeniem". I tak postawił się w dość beznadziejnym świetle. No ale hej, on tu nie od walczenia jest, ok? Nieważne. Zostawmy to bez większego komentarza.

Podążył za dziewczyną ufając, że od teraz będą szli w tamtym kierunku. I że pokaże się coś do jedzenia. Nie wiem, jakiś królik? Znaczy nie musi być królik, może zwyczajnie być czymś, co by choć przypominało królika. Albo nie przypominało niczego w wystarczającym stopniu, tak by mógł nazwać to królikiem i udawać, że to królik. Brzmiało prawie jak plan. Ale nie wyglądało jak coś co się szybko ziści. No, trochę głośno byli.
Za to zgrabny tyłeczek dziewczyny nagle wydał mu się zaskakująco apetyczny nie w tym sensie w jakim by chciał.
Dziewczyny. Dziewczyny, dziewczyny, dziew... Czy ona mu się przedstawiła? Bo on jej na pewno.
- Poza jakimiś strzępkami informacji? Nie, nie bardzo - odparł całkiem radosny, że w końcu ustalili w pełni, że jest totalnie nieodpowiednim targetem do zabójstw. - Ale wiesz, tak w sumie to mogłabyś się choć przedstawić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.06.16 3:09  •  Las. - Page 9 Empty Re: Las.
/Zawalone dni... :c

Wilka z lasu - albo i do niego - wywołuje się przeważnie niechcący i przez przypadek, niemalże nigdy zamierzenie czy z konkretnego, ustalonego powodu. Karyuu nie spodziewała się, toteż, iż jej luźne myśli o groźnych, głodnych stworzeniach kręcących się po tych jakimś cudem zielonych stronach i wybudzonych od dawna z zimowego snu sprawdzą się oraz ziszczą. Coś przemykało dla niej niezauważenie pośród czarnych, wijących się cieni i prześlizgiwało się cicho, sprawnie między lepkimi mackami nocy, pozostając poza zasięgiem wzroku czy słuchu jasnowłosej oraz nie uruchamiając w jej głowie jakichkolwiek alarmów o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Istota ta nie rzuciła się na nią z żarłocznym rykiem i nie przeszła z marszu do spontanicznego ataku, miast tego obserwując ją z dystansu z ciekawością oraz zainteresowaniem. Nieświadoma tego Łowczyni wpatrywała się w trzaskające raźnie i plujące roztańczonymi iskrami płomienie, dłonie swoje blade trzymając luźno, acz w widocznej gotowości na rękojeści wieloletniej, wiernie jej od dekad służącej broni. Łopata leżąca na jej kolanach była przedmiotem, który przetrwał wraz z nią przez te złe, tragiczne i jeszcze gorsze czasy, co dzień przypominając jej o tym, kim się stała i jaki jest jej główny cel egzystencji. Obrona niewinnych, jednakże, była niełatwa i niekiedy okropnie niedoceniania, gdy to w zamian za pomoc otrzymywało się słowa pogardy oraz krzywe, złowrogie spojrzenia. Nie przeszkadzało jej to tak, jak niektórzy mogliby sądzić, ponieważ Karyuu była jedną z tych osób, które doskonale zdawały sobie sprawę z tego, jaki naprawdę jest ten szary, boleśnie w kość dający świat - niesprawiedliwy, ponury, zmuszający do walki o przetrwanie.

W tym miejscu trzeba by zapytać, czy Łowczyni od lat wędrująca po Desperacji i mająca zmysły rozpalone przez niedawną, jakże brutalną sytuację w Barze nie poczułaby, iż jest obserwowana. Owszem, nie stało się to od razu, ale w pewnej chwili te wielce pomocne, nierzadko ratujące życie instynkty dobitnie poinformowały ją, że ktoś się jej z jakiegoś niedalekiego miejsca przygląda; że ktoś tam patrzy w jej kierunku spomiędzy rozwiewanych złotem i pomarańczą czerni. Nie poruszyła się, nie drgnęła nawet, przez pierwsze, cenne sekundy nie odrywając szkarłatnych oczu od figlarnych, rozjaśniających upiorne mroki płomieni. Mrugnęła wtem i przetarła lekko prawe oko, rozglądając się przy tym dyskretnie dookoła i starając się wyłapać niespodziewanego - czy aby na pewno? - gościa. Nie był to bezmyślny drapieżnik o pustym żołądku czy zwykła, bojąca się ognia zwierzyna, a coś, co kryło się umiejętnie pośród cieni i uparcie nie dawało się zauważyć. Przechyliła nieco głowę w szybkim zastanowieniu, aby zaraz odłożyć łopatę na bok, obok prawego uda. Niby dalej miała ją cudownie w zasięgu ręki i chwycić mogła ją stosunkowo prędko w przypadku jakiegoś nagłego niebezpieczeństwa, lecz gestem tym wskazywała także brak agresywności ze swojej strony w stosunku do kogoś, kto będzie chciał od tak podejść do ciepłego, rozsiewającego przyjemną atmosferę ogniska. Teraz wystarczyło poczekać i zobaczyć, czy ten ktoś przyjmie jej nieme zaproszenie do wspólnego odpoczynku przy wesołym ogniu i wychyli się w konsekwencji spomiędzy gęstych, oślepiających normalnych ludzi mroków.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.06.16 16:24  •  Las. - Page 9 Empty Re: Las.
Las? Z definicji to kompleks roślinności swoisty dla danego kontynentu geograficznego, charakteryzujący się dużym udziałem drzew rosnących w zwarciu, wraz ze światem zwierzęcym i różnymi czynnikami przyrody nieożywionej oraz związkami, które między nimi występują... Czyli nie ma tu słowa o czymkolwiek, co mogłoby zainteresować znerdziałego traceur'a. Koty - którym po części jest - również nie mają zwyczaju błądzić po takich miejscach. Mowa tu oczywiście o zwykłych dachowcach, a nie mierzących ponad metr w kłębie kocurach zdolnych rozerwać człowieka na strzępy w zaledwie kilka sekund. Dookoła tylko drzewa, krzewy i żadnego, wystarczająco bezpiecznego do ucięcia sobie drzemki miejsca. Zatem czego poszukiwał tu ktoś jego pokroju? Odpowiedź jest prostsza niż mogłoby się wydawać, wystarczy choć trochę znać Verl'a, by móc stwierdzić, że chodzi o panującą tu, mroczną aurę. Niegdyś, jeszcze za życia jego najlepszym przyjacielem była oczywiście Samotność, nieodłącznie wiążąca się z Ciszą - kojącą jego zmysły kochanką. Odkąd jednak ożył na nowo i odkrył łatwość poruszania się w bezkresnym mroku posiadł jeszcze jedną sympatię - Ciemność. Właśnie po to zawędrował w te nieprzyjazne i niezbyt bezpieczne strony. Chciał znowu się z nią spotkać i poczuć jak czule go otula [...]
- Hmm? - Zadumał widząc jak pomarańczowe światło bucha unoszącymi się w górę, nagle znikającymi iskrami... W tym lesie można spotkać naprawdę różnorakie stworzenia i spodziewać można się wszystkiego, jednak brak paranoicznej ostrożności przekonywał Willa, że to jedynie zwykłe ognisko. Zatrzymał na chwilę krok, by móc dokładniej przyjrzeć się siedzącej na ziemi osobie.
- Karyuu? - Stwierdził po niedługiej chwili. Z początku nie był co do tego zbytnio przekonany, ale dostrzeżenie ułożonej na kolanach, charakterystycznej dla niej łopaty przesądziło o tym, że musi to być ona [...]
- Kopę lat Karyuudo, ile to już minęło? Dekada? - Powiedział dosłownie wyłaniając się z jednego ze stojących jej naprzeciw drzew. Wyglądało to mniej więcej tak jakby najzwyczajniej zignorował obecność wyrośniętej w tym miejscu rośliny i po prostu przez nią przeszedł... Czy to jakaś iluzja? Zrobił jeszcze kilka kroków w jej stronę, a gdy tylko zatrzymał się przed ogniskiem zmarszczył nos jak gdyby coś węsząc. Wystające spod jasno-brązowej fryzury uszy zadrżały, a on sam rozejrzał się dookoła. Wiedział, że nie są tu sami, a na nieszczęście ich obserwatora Will nie miał większych problemów z widzeniem w ciemnościach.
- Pewnie też już go wyczułaś, co? - Zapytał kierując spojrzenie w miejsce gdzie skrywało się stworzenie o psowatym ciele...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.06.16 19:46  •  Las. - Page 9 Empty Re: Las.
Niektórzy nazwaliby ją nierozważną oraz lekkomyślną za rozpalanie wesołego, emanującego pomarańczowym światłem ogniska w tym zapuszczonym, wypełnionym groźnymi drapieżnikami miejscu - zwłaszcza, że panowała aktualnie ciemna, sprzyjająca wszelkim niebezpiecznym stworzeniom noc. Karyuu, jednakże, nie zwróciłaby nawet na takie persony uwagi, ponieważ doskonale znała swoje limity oraz umiejętności - na zaznajomienie się z którymi miała przecież wiele, wiele długich lat. Pewna toteż była swojego bezpieczeństwa przed zwykłymi, wygłodniałymi zwierzętami czy ewentualnej, szybkiej ucieczki przed czymś dużo gorszym, mocniejszym oraz wścieklejszym od typowych mieszkańców lasów. Na wpół zrelaksowana - nigdy w pełni, nigdy do końca - siedziała sobie przy swoim ogrzewającym ją, chroniącym przed chłodami wieczora ognisku, obserwując przy tym luźno, acz stosunkowo bacznie miejsce, w którym siedział - 'campił', praktycznie - tajemniczy, niewidoczny dla jej szkarłatnych oczu nieznajomy. Nie wychylił się on spomiędzy broniących jego tożsamość cieni nawet odrobinę czy o milimetr, uparcie i zawzięcie trwając pośród czarnych mroków pełzających między mocnymi, pokrytymi chropowatą korą drzewami. Przyglądanie się temu osobnikowi przerwało jej pojawienie się kogoś innego, bardziej jej znajomego, acz kogo nie widziała już spory kawałek czasu.

Mrugnęła delikatnie, kiedy kotowaty Wymordowany wychylił się z rozświetlanych tańczącymi, żywymi płomieniami ciemności w typowy dla siebie, gładki sposób - wyglądało to tak, jak gdyby był ich spójną częścią do momentu, aż sylwetka jego nie napotykała na swej drodze jakiegokolwiek, najsłabszego nawet oświetlenia. Doprawdy fascynująca umiejętność oraz z pewnością bardzo w poniektórych sytuacjach przydatna, lecz Łowczyni nie miała najmniejszego zamiaru się o nią dopytywać czy widocznie nią interesować - wtrynianie się w interesy innych nie było w jej stylu. Już nie.
- Co najmniej dekada, owszem - odparła neutralnym tonem - który niektórzy mylili z chłodnym i nieprzystępnym - rozluźniwszy się odrobinę po tym, jak mięśnie jej i nerwy spięły się na to niespodziewane pojawienie się kogoś w oświetlonej ogniskiem strefie. Zawsze chociażby trochę czujna, uważna i obserwująca otoczenie, coby nie zostać przypadkiem zaskoczonym przez wroga czy groźne, łakome stworzenie. Życie nie jest, przecież, przyjemne i lekkie, tym bardziej tutaj, na szarej i jakże ponurej Desperacji, gdzie każdy walczy o przetrwanie oraz egzystencję ze wzmożoną, podwójną niemal siłą. Wola przetrwania w istotach zamieszkujących te obszary była niezwykle wielka, widoczna i dobitna, a i tak większość z nim nie była zdolna podołać trudnościom i tragicznym warunkom tu panującym. Na ostatnie zadane przez Kociaka pytanie skinęła tylko głową, zerkając czerwonymi patrzałkami w stronę, gdzie w dalszym ciągu przesiadywał niezłomny Nieznajomy Podglądacz. Może był nieśmiały? Niepewny? Nieufny? Albo po prostu nie trawił innych ludzi? Nie byłoby to dziwne czy nietypowe, nawet ździebko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.06.16 14:51  •  Las. - Page 9 Empty Re: Las.
Wilczur przyglądał się łowczyni przez dłuższą chwilę, ale się nie zbliżył. Coś go powstrzymało. Usta już wypełniał jad, ciało szykowało się do ataku, ale wtedy jakiś przebłysk świadomości przypomniał mu, że do polowania na ludzi powinien skłaniać go jedynie głód, a nie napad furii. Do tego ktoś się zbliżał.
Wilk wyprostował się, pociągnął kilka razy nosem, po czym odwrócił się i pognał dalej.

[z/t]

//Przepraszam za opóźnienia, ale najpierw miałem problemy z kompem, a później nawał innej pracy i brak weny. Zostawiam was samych by nie zwalniać dłużej kolejki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.06.16 14:29  •  Las. - Page 9 Empty Re: Las.
Cóż... Mogłoby się wydawać, że to spotkanie choć przypadkowe zniechęciło skrywającą się w ciemnościach zwierzynę do polowania... Wilczur stojący tuż przy jednym z drzew wyraźnie zrezygnował i odwracając się ogonem ruszył w swoją stronę.
- Zniknął... - Powiedział gdy odchodzący zwierz zniknął mu z pola widzenia [...]
- Mhhhh... - Z głębi jego krtani wydobył się cichy i słodki pomruk. Dlaczego? Zawsze to robił, gdy ocierał się swoim pyszczkiem o rękę "upolowanej" przez niego ofiary. Oczywiście mowa tu o jego przemianie w czarnego niczym smoła, niewinnego kotka z fiołkowymi ślepiami. W tej formie wskoczył na kolana swojej dawnej znajomej i wpijając lekko pazurki w materiał jej spodni rozłożył się wygodnie. Przyjemne ciepło bijące od ogniska i bycie mizianym jednocześnie... Czego, by tu chcieć więcej? No może ciszy albo czegoś smacznego do jedzenia, ale w tej sytuacji nie wypadało nie otworzyć pyska.
- Co tu robisz Karyuudo? Z tego co wiem nie masz w zwyczaju polować... - Zapytał wprost oczekując, że rozjaśni mu nieco sytuację.

Spoiler:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.07.16 19:28  •  Las. - Page 9 Empty Re: Las.
Istnieć mogło wiele powodów, dlaczego też nieznajomy osobnik oddalił się w przeciwną do ogniska stronę - mógł się, na przykład, znudzić najzwyczajniej bezczynnym sterczeniem pośród czarnych mroków lub przestraszyć pojawienia jeszcze jednej, pozbawionej człowieczeństwa - jak to Wymordowanym wytykano - persony. Szkarłatne, rozświetlane przez tańczące płomienie ogniska oczy Łowczyni spoglądały przez parę dodatkowych sekund w zaciemnione miejsce, gdzie jeszcze nie tak dawno temu stał czworonożny, zaopatrzony w puchate futerko ktoś. Wreszcie jednak mrugnęła, jakby wybudzając się z jakiegoś tajemniczego, powolnie do przodu płynącego snu, uwagę swoją zaraz po tym kierując na małego, czarnego kociaka, w którego William się przemienił. Interesujący był proces przemiany dostępny dla tej wyklętej, potępianej rasy umarłych-wskrzeszonych, czasami przynoszący ze sobą pozytywy oraz korzyści, innym razem zrzucający na barki Wymordowanego niesamowity ciężar odpowiedzialności, strachu i klejącego się do nich obrzydzenia ludzi. Karyuu sama nic do tych stworzeń nie miała - nie, jeśli nikogo niewinnego nie krzywdzili lub jej nie atakowali - jako że większość z nich nie miała wyboru przy stawaniu się tym, kim aktualnie są. Troszkę jak ona, heh.

- Musiałam opatrzyć nogę i potrzebowałam do tego wody - odpowiedziała najbardziej skrótowo i szczegółowo, jak tylko potrafiła, jedną ręką wskazując wykopaną dziurę, drugą natomiast używając do przeczesywania smukłymi, bladymi palcami czarnego futerka kociaka leżącego na jej kolanach. Nie miała jakichkolwiek oporów przed czynieniem tego, podczas gdy znaczne grono ludzi - wiedzących o tym, czym Will jest - nie tknęłoby tego słodziaka o pięknych ślepkach nawet metrowym, stalowym kijem. Z drugiej strony... nie było czego im się dziwić, gdyż typowy człowiek nie jest odporny na Wirusa i najzwyczajniej w świecie boi się nim zarazić, zaś ona martwić się tą trywialną rzeczą nie musiała. - Jeśli jesteś spragniony, to się częstuj - zaproponowała jeszcze, drapiąc lekko, delikatnie Willa za prawym jego uszkiem. Jej głos w dalszym ciągu był zachrypnięty i cichy, nawet po zwilżeniu wyschniętego gardła życiodajną wodą. No ale tak to jest, kiedy słów używa się oszczędnie, praktycznie raz na kilka miesięcy i w jak najmniejszej do tego ilości naraz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.07.16 13:56  •  Las. - Page 9 Empty Re: Las.
Kojąca uszy cisza przyozdobiona dźwiękami pękających w ogniu gałązek i spokojnym, kobiecym głosem... Verl miewał słabości do takich sytuacji, więc i tym razem nie mógł powstrzymać się od powolnego przetarcia  grzbietem o materiał spódniczki. Obróciwszy się o 180 stopni wyciągnął swe niewielkie, czarne łapki w kierunku zwisającej chusty i wpijając w nią pazurki, zaczął głośno pomrukiwać. Mogłoby się wydawać, że ma w poważaniu to co mówi do niego kobieta. Zamknięte ślepia, wygięte w zadowolony uśmiech kąciki pyszczka i wydobywający się z krtani dźwięk przypominający pracę malutkiego traktorka są wystarczająco przekonywujące, by pomyśleć, że tak właśnie jest. Nic jednak bardziej mylnego... Will choć korzystał w najlepsze z fundowanych mu pieszczot to doskonale wiedział, co dzieje się dookoła niego, zatem słyszał też wzmiankę o zranionej nodze i poczęstowaniu wodą. Wyrywając się lekko spod jej ręki wygiął łepek tak, by móc zbadać spojrzeniem swych fiołkowych oczu jej obydwie nogi. Szukał rany, o której mówiła i nie wiedzieć dlaczego w głowie rodziła mu się myśl i potrzeba wylizania jej... Czyżby znów budziły się w nim zwierzęce instynkty? Podobno ślina zwierząt ma uśmierzające i gojące właściwości, a przynajmniej tak myśleli kiedyś ludzie...
- To nie wygląda na zwykłe zadrapanie, co tym razem? - Zapytał zaraz po tym jak podniósł z powrotem głowę do góry i ułożył ją na jej kolanie. Mrugnął kilka razy i wlepiając w jej twarz te swoje wielkie, przesłodkie źrenice, czekał na odpowiedź...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.07.16 1:06  •  Las. - Page 9 Empty Re: Las.
Kobieta siedząca spokojnie, bez większych czy gwałtowniejszych ruchów przy obdarowującym ich przyjemnym ciepłem ognisku głaskała metodycznie, niespiesznie mięciutkie oraz bajecznie czarne - niby najgłębsza noc - futerko niewielkiego kociaka. Stworzonko to rozłożyło się na jej kolanach w iście akrobatyczny sposób, mrucząc z przyjemności i wpijając drobne, zakrzywione pazurki w chustę dyndającą pod szyją Karyuu. Will zachowywał się jak typowy przedstawiciel tego słodkiego, chodzącego własnymi ścieżkami gatunku i gdyby Łowczyni nie znała jego drugiej formy, to z marszu wzięłaby go za najprawdziwszego kociaczka - nie zaś potencjalnie niebezpiecznego Wymordowanego. Przechyliła delikatnie głowę, wsłuchując się uważnie w dźwięk wydawany przez jej towarzysza tej cudownej nocy i nie zwracając najmniejszej uwagi na wymykające się spod głębokiego kaptura kosmyki o jasnej barwie - w świetle skaczących, wyginających się dziko płomieni wyglądały na niemalże złote. I mimo że na twarzyczce Karyuu nie zalśnił nawet najdrobniejszy, najwątlejszy uśmiech, to postawa jej oklapła, zrelaksowała się - dawno już spięte, gotowe do potyczek czy ucieczek mięśnie nie doznały czegoś tak wspaniałego i orzeźwiającego, jak w bieżącej chwili.

Moment ten nie trwał zatrważająco długo, ponieważ Will poderwał gwałtownie swój łepek i począł przeszukiwać jej odsłonięte nogi swoim wzrokiem w poszukiwaniu rany, którą Łowczyni musiała opatrzyć - mimo iż kaptur dalej miała założony na głowie, to sam długi, czarny płaszcz był rozpięty i rozchylony na boki, bo nie dość, tak najłatwiej jej było dostać się do rany znajdującej się na udzie, to jeszcze za gorąco byłoby siedzieć w nim zapiętym przy buchającym gorącem ognisku. Humnęła cicho, drapiąc delikatnie, acz zauważalnie Willa między puchatymi uszami, kiedy ten wreszcie się uspokoił i położył łepek na jej kolanie.
- Strzelanina w barze - odparła bez żadnych znaczących emocji, ponieważ takie zdarzenia w Desperacji były na porządku dziennym i praktycznie normą. Bijatyki, zabójstwa, porwania, morderstwa - każdy czynił co w tyko mógł swojej mocy, aby tylko przetrwać do następnej doby, tygodnia, miesiąca i lat. Dochodził także fakt, że sama Karyuu ponad dekadę temu wypaliła się z większości uczuć, nie smakując ich już na co dzień jak inni, a wyłącznie w specyficznych, silnie na nią oddziałujących sytuacjach - przykładem tu była czysta, niepohamowana złość, jaka zalęgła się w sercu kobiety po tym, jak tamta Anielica wreszcie wkroczyła do akcji. Mieć środki, żeby zatrzymać rzeź oraz masakrę - w tym niewinnych - i czekać z zastosowaniem ich do ostatniej praktycznie sekundy... To było coś, czego Karyuu wybaczyć nie mogła i nie chciała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.07.16 17:24  •  Las. - Page 9 Empty Re: Las.
Ja pierdolę.
Zmiana tradycji, bo nowość zawsze musi znaleźć dla siebie miejsce.

Parsknęła cicho śmiechem, słysząc tekst z uroczą dziewczynką. No tak, przecież ona właściwie jest dziewczynką. Chyba? Może na pewno? Tak łatwo się o tym zapomina jakoś, kiedy nikt nie zwraca na to uwagi. Oj, czyżby właśnie dopadły ją smutne rozterki? Przecież to ten wiek, tak, siedemnaście lat minęło, a ty nadal jesteś zagubionym dzieckiem na desperacji, bez chłopaka, bez dziewczyny, bez przyjaciół. Ale teraz są psy.
Zerknęła na niego.
- Dzięki. - rzuciło się w powietrze, może trochę w jego stronę.

Po chwili zauważyła jednak, że ten się chyba nieco poddenerwował. Ten wolny wdech mówił wszystko. Sama pociągnęła noskiem, rozkoszując się beznadziejnej jakości powietrzem. Zignorowała jego gadanie o bandytach, którzy mieliby się niby przedstawiać. Przecież dobrze wie, że nikt mądry by się nie przedstawiał, chyba, że zależałoby mu na czymś innym niż ataku. No, ale mniejsza o to, możliwości jest tysiące. Byleby nikt za nimi nie lazł, przez całą tą sytuację straciła ochotę na jakąkolwiek walkę. To męczące. I nudne.
Podniosła dłoń przeczesując niedbale brązowe kosmyki włosów, bo te niesfornie opadały jej ciągle na twarz, niemiłosiernie łaskocząc policzki. Odwróciła lekko twarz w jego stronę, z wyraźnie zainteresowaną miną.
- Jakimi informacjami na przykład? Jestem Miyu, kundel, do usług. - uśmiechnęła się nieco wrednie dobrze wiedząc, że Słowik stoi wyżej od niej rangą. Obracając się na stopie i skłaniając z teatralnym gestem dłoni, miała tylko nadzieję znowu go podenerwować. Nie czekała jednak na oklaski, więc odwróciła się zaraz dalej kierując się w stronę kryjówki DOGS.
Idąc tak musieli trochę łazić po krzakach i suchych gałęziach. Nic więc dziwnego, że kiedy na drodze dziewczyny pojawiły się owe przeszkody, odgarnęła je ręką, puszczając po prostu, kiedy już przeszła i raczej nie zawracając sobie głowy tym, że takie rozpędzone gałęzie mogłyby uderzyć kogoś za nią prosto w twarz. Potem w brzuch. Chyba tak to jest być egoistą.
- I nic dziwnego, że Cię nie znam. Nie żyję zbyt długo. - oczywiście miała na myśli przebywanie z DOGSami, ale mogło zabrzmieć to nieco dziwnie. Po jego wyglądzie miała wrażenie, że on ma już raczej dłuższy staż, w końcu coś tam sama o nim słyszała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Las. - Page 9 Empty Re: Las.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 9 z 27 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 18 ... 27  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach