Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Pisanie 09.12.14 17:16  •  Gabinet Amai Niji - Page 3 Empty Re: Gabinet Amai Niji
Nie odpowiedziała na jego ewidentną zaczepkę, skupiając się na tym, by nakarmić go czekoladą, żeby jak najszybciej odzyskał siły. Mógł sobie mówić, co chciał, ale gdyby nie to, że w porę nie zauważyła niebezpieczeństwa, nie byłoby takiej sytuacji. Z drugiej strony usiłowała sobie wmówić, że zrobiła wszystko, co w jej mocy. Wiedziała jednak, że to nieprawda. Że powinna dopilnować wszystkiego. Nie zrobiła tego tylko i wyłącznie z tego powodu, że uniemożliwiało jej to własne ciało. Gdyby tylko znów była sobą...!
Mogłabym się z nim kochać, tak jak kiedyś...
Potrząsnęła głową, by pozbyć się nieprzyjemnych myśli. Tak, wspominanie utraconego życia łóżkowego wcale nie było przyjemne. Bo i co miało niby być? Utracona rozkosz? Marzenia? Ta odrobina przyjemności, jaką dawało zbliżenie z drugim człowiekiem? Już sama nie wiedziała, czego jej bardziej brakuje. Zdążyła się już do tego przyzwyczaić. No i częściowo przejęła też zasady moralne rządzące światem pięcioletnich dziewczynek. Wiedziała więc, że gdyby jednak skusiła się na propozycję mężczyzny, to czułaby się źle nie tylko pod względem fizycznym. Mimo to spojrzała na niego, zaskoczona jego propozycją. Czy naprawdę byłby w stanie...?
Zanim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć, Jenevier nawiązał do jej bransoletki. Odruchowo sięgnęła dłonią do kostki, jakby chciała upewnić się, że wciąż tam jest. Pod palcami poczuła delikatny splot łańcuszka, który otaczał jej kostkę. Czy wierzyła w to, że wróci kiedyś do swojej prawdziwej postaci? Nie umiała na to odpowiedzieć. Podejrzewała jednak, że już dawno zdążyła się pogodzić z obecną sytuacją. No ale przynajmniej Jenevierowi poprawił się nastrój...
Uśmiechnęła się słabo, wzruszając lekko ramionami. Nie wiedziała, czy wciąż miała nadzieję, czy wciąż żyła resztkami wiary. Przyzwyczaiła się do swojego życia, mimo że często było naprawdę źle. Ciało pięcioletniego dziecka miało swoje ograniczenia, co przejawiało się właśnie w tego typu sytuacjach. Musiała zrezygnować z naprawdę wielu rzeczy, by jakoś normalnie żyć. Ale dała radę, prawda?
- Sługą...? Jenevier, przecież minęło już tyle lat... Nie musisz mi służyć... - Próbowała zaprotestować, jednak w tym momencie mężczyzna podjął próby podniesienia swojego przedramienia, tego samego, które było owinięte bandażem. Zaraz też powstrzymała go, widząc, że jest jeszcze mocno osłabiony. No i, musiała przyznać, obawiała się tego, co zamierzał zrobić z tą ręką.
- Nie. - Zaprotestowała ostro, rozumiejąc, co chciał zrobić. A na to nie mogła pozwolić. Z tego, co wyczytała, wiedziała jednak, że niezaspokojone pragnienie może się źle skończyć. Niewiele myśląc, rozwinęła bandaż ze skrzydła i rozdrapała ranę, krzywiąc się z bólu. Czuła pod palcami ciepłą krew spływającą z rany, a jej ostry zapach dotarł do jej nozdrzy. Nie wahała się jednak, przystawiając skrzydło do ust Jeneviera.
- Na chwilę obecną mam jej więcej niż Ty.- Posłała mu ciepły uśmiech, spojrzeniem zachęcając do zaspokojenia pragnienia. Przynajmniej tyle mogła dla niego teraz zrobić...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.12.14 18:15  •  Gabinet Amai Niji - Page 3 Empty Re: Gabinet Amai Niji
Sama w sobie ta chwila rozkoszy, chwila zapomnienia byłaby tylko małą chwilą odetchnięcia od codzienności, która w krótkim czasie uzależniłaby, gdyby nie została wykorzystana właściwie i dawkowana. Może więc nawet lepiej jest ją stracić? Nie ma powodów do tęsknoty, jeśli zwyczajnie nie można tego zrobić.
Nu... Przynajmniej z powodów etnicznych i faktu, ze mogłoby być zwyczajnie trudno, by odczuć z tego przyjemność, ale... Cóż, kto wie?
Jej niezbyt poruszona reakcja, ani też niezbyt wiarotwórcze wzruszenie barkami nie było zbytnio przekonywujące. Przewrócił oczyma, wzdychając cicho, acz uśmiechając się nieznacznie. - Chyba zrozumienie aniołów jest poza moim zasięgiem... - Wymamrotał nieco bardziej do siebie niż do niej. Jego kolejne słowa, a także odpowiedź po nich nie mogły jednak zostać zripostowane w jakikolwiek sposób, bo przeszedł z myśli do dzieła, czyli chęci rozerwania sobie bandaży, rozszarpania tej, ledwie dopiero gojącej się rany i chłeptania resztki zapasów posoki z własnych żył... W końcu - nie miał nigdzie innego miejsca, by po nie sięgnąć. Nawet przez myśl mu nie przeszło, by wykorzystać do tego ją... Nie chciał, nie zamierzał. Mowy nie ma! Nawet najdrobniejszej mowy! Poprostu nie! Nie i koniec. Basta, niet, nie, nope...
Ale jednak został powstrzymany. W tym stanie nawet Niji, i to niewiele używając własnej siły była zdolna powstrzymać jego ramię przed poruszeniem się. "Nie"? Uniósł brwi w zaskoczeniu na jej odpowiedź. Ale dlaczego? Czemu nie?
Widok tego co robiła był wystarczającą odpowiedzią. Chciała sama mu oddać swojej krwi... Pokręcił głową przecząco, i gdyby tylko mógł, powstrzymałby ją od tego w jakikolwiek sposób w jaki by potrafił. - Niji, nie... Przestań! - Podniósł głos, nie chcąc by się raniła tylko po to, by zaspokoić jego irytującą chorobę. Nie musi... Nie musi... Nie musi, poprostu nie musi... Nie musi...
Nie mógł jednak powstrzymać się przed tym, gdy do jego nozdrzy dotarł zapach krwi, która sama się zbliżyła do jego ust. Obnażył zęby, prawie ukazując w sobie jakieś skromne podobieństwa do wampira(lub rekina), po czym uniósł lekko głowę i objął wargami jej ranę, ściągając nimi, a także i językiem, powoli i skrupulatnie każdą kroplę szkarłatnego płynu, niemal czując jej słodki smak... Smak słodkiego anioła... Krótka chwila wystarczyła, by zaspokoił - jeszcze na szczęście niezbyt wybujałe pragnienie. Oblizał wargi, opadając głową z powrotem na oparcie kanapy, wzdychając cicho. - Przepraszam... Tylko pojawiłem się, i już sprawiłem ci mnóstwo problemów... - W jego głosie pobrzmiała wyrazista skrucha. Jakby nie było... Zjawił się wraz z upadkiem dziewczyny i jej zranieniem, a potem wymusił na niej te wszystkie nerwy, strach... A także i tą ranę teraz. Nie było potrzeby nawet tak się męczyć dla niego - cios łaski byłby lepszy. Dużo lepszy.
Dopiero teraz coś dotarło do jego głowy, gdy już była w miarę czysta i "odświeżona", spokojna. Są w budynku rządu S.Spec... Wprowadziła go do niego Niji wraz z jej "matką"... Wojskowi ustępowali jej miejsca, jakoby w swoistym przerażeniu, nie chcąc z nią krzyżować wzroku. Spojrzenie złotych oczu nabrało ostrości i skupienia na osóbce blondwłosej Panienki. - Powiedz mi, Niji... Dlaczego anioł jest w organizacji która kontroluje ludzi, piorąc im mózgi? Kim w niej jesteś? - Miał swoje podejrzenia co do jej rangi, które już przeszły mu przez myśli... Ale wolał by ona mu to powiedziała w twarz. Od kiedy aniołki stały się aż tak zepsute?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.12.14 21:20  •  Gabinet Amai Niji - Page 3 Empty Re: Gabinet Amai Niji
Etyka była naprawdę trudnym zagadnieniem, którego nie można było ot tak sensownie wytłumaczyć. Niji w swoim obecnym ciele nie dopuszczała już nawet myśli, że mogłaby z kimś współżyć. Przejęła myślenie miasta w wielu aspektach, w tym także w kwestii swojej seksualności. Wciąż gdzieś tam się czaiły resztki nadziei, że pewnego dnia pozbędzie się swojego dziecięcego ciała i zacznie normalnie żyć, ale z każdym dniem ta nadzieja gasła, a ona coraz bardziej przyzwyczajała się do rzeczywistości. Cóż, tak widocznie musiało już być.
Za to mogła mu pomóc, prawda? Mogła oddać mu trochę swojej krwi, uratować go przed obłędem trawiącym jego ciało, przed gorączką, która coraz bardziej go pochłaniała. Nie zważając więc na protesty zarówno Jeneviera, jak i swojego androida, zerwała bandaże i rozdrapała ranę. Pewnie zostanie jej teraz blizna, ale kto by się tam tym przejmował.
Odwróciła jednak wzrok, nie mogąc patrzeć na to, jak spija krew z jej skrzydła. Wstrzymała oddech na krótką chwilę, gdy tylko usta mężczyzny dotknęły jej skóry. Przygryzając wargę, próbowała stłumić jęk, jaki wydobył się z jej gardła.
- N... Nie przepraszaj... - Powiedziała cicho, oddychając nieco spazmatycznie. To nie tak, że zrobił jej jakąś krzywdę. Po prostu bardziej była zszokowana ty, na co się właśnie zgodziła. To było nowe, inne przeżycie. I musiała przyznać, że nawet jej się to podobało... - Cieszę się, że nic Ci nie jest... Znaczy, że jesteś tu teraz ze mną... No, rozumiesz...
Język trochę jej się plątał, a ona sama miała totalny mętlik w głowie. Naprawdę dużo się wydarzyło, jak na pięcioletnie dziecko. Gdyby również miała jej umysł, z pewnością już dawno by oszalała. Nie spała najlepiej, była zmęczona, a teraz ta utrata krwi... Jednak nie zamierzała narzekać. Takara sprawnie ponownie opatrzyła jej skrzydło, chroniąc przed dalszą utratą krwi. I tak nie pochwalała jej wybryku, jednak nie miała zbyt wile do powiedzenia w tym temacie.
- Jestem dyktatorem. Znaczy... Oficjalnie, to jestem córką dyktatora. To Takara sprawuje rządy. Ale tak naprawdę to ja nią kieruję. Nie mogłoby być inaczej. Nikt by nie uwierzył pięcioletniej dziewczynce, prawda? - Uśmiechnęła się delikatnie, opierając plecami o kanapę. Wciąż siedziała na podłodze, po turecku, a palce skubały brzeg jej sukienki. - Po prostu... Nie chciałam być więcej tą, którą się pomiata, rozumiesz... Choć raz to ja chciałam kimś rządzić. Więc czemu nie całym miastem?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.14 16:56  •  Gabinet Amai Niji - Page 3 Empty Re: Gabinet Amai Niji
Etyka, etyka... Dlatego wyzbył się jej. Może i nie zrobił tego w pełni chętnie i świadomie, ale jednak... Nie potrafi w tej chwili odróżnić rzeczy moralnych od tych na które by ludzie patrzyli krzywo. Nie przejmuje się ich spojrzeniami, ich zdegustowaniem - nawet nie potrafi zrozumieć powodów ku temu. Już... Cóż. Stracił możliwość odczuwania tego, myślenia czy kierowania w jakikolwiek sposób z pomocą tegoż.
Nie mogła go ocalić przed obłędem... Mogła jedynie w ten sposób nieco wydłużyć czas, nim ta choroba go wyniszczy i zmieni w żadną krwi bestię, która znaczyć będzie drogę swojego ruchu szlakami roszarpanych zwłok i trupów. Do tego zmierza to, czym będzie Dżin gdy choroba się rozwinie... Pragnienie krwi nie ustanie, będzie jedynie zanikać od czasu do czasu, aż w końcu sięgnie ono granic niepojętych, przez co możliwa będzie śmierć od zakażenia... A i tak to jest najmniej bolesna perspektywa.
Jak nie mógł przepraszać za to, że z jego winy rozdarła zasklepającą się ranę, powodując że w jej niewielkim, kruchym ciele zaczęła upływać życiodajna posoka, która przepływała przez wargi i język Dżina, swoim ciepłem przyjemnie łaskocząc jego podniebienie i gardło. Mógł poprzysiąść że czuł jej smak... Nie metaliczny posmak krwi, jak zawsze, lecz prawdziwy odcień smaku tego płynnego szkarłatu, jakby język przystosował się do tego i zaczął rozwijać odczucia smaku. Dziwne uczucie...
Pokiwał delikatnie głową na jej słowa, uśmiechając się lekko gdy już odpuścił dalszego "ssania" krwi z jej rany. Mimo iż nie był pewien dlaczego Niji nagle straciła rezon logiczności swoich słów, ale nie chciał o to dociekać. - Nie zmuszaj się do mówienia. - Zaczął, chcąc by przestała się wysilać do kolejnych słów, które przychodziły jej ze sporą trudnością. Może utrata krwi, nawet w takiej ilości była dla jej organizmu czymś nie do przyjęcia? - To pewnie nie należało do przyjemnych... Acz jestem ci wdzięczny, acz jestem ci wdzięczny za to, Panienko. - Gdyby stał teraz, miast mówić tym miękkim, służalnym tonem, to z pewnością klęczałby przed nią, składając jej pokłon aż ku ziemi... Miał wielką ochotę to zrobić, ale dalej ciężko mu było się zwlec z łóżka, chociaż... Powoli, powoli odczuwał nawrót jego właściwych sił witalnych. Nogi zdawały się odzyskiwać czucie, ramiona przestały ważyć setki ton, gdzie próba poruszenia jednym mięśniem kosztowała go Heraklejskie wysiłki... Tak... Powoli jest lepiej...
Oczekując odpowiedzi, w jego głowie pojawiały się różne myśli co do tego, w jaki sposób mu odpowie. Było ich sporo, ale jedna, główna kręciła się wokół tego, co faktycznie usłyszał. Dyktator, jedna z wielkiej trójki. Interesujące... - Zaiste... - Stwierdził w zamyśleniu na jej pytanie. Dyktator... Czy naprawdę anioł potrafi być tak bezwzględny, by przyzwalać na to wszystko, co czyni S.Spec? Naprawdę Niji tak się zmieniła? Stała się tak nieczuła i zimna?
...
Może jednak zbliżenie się z nią nie byłoby takim dobrym pomysłem, skoro ogarnął ją taki chłód...
- I uznałaś że skoro można być władzą to nawet jeśli ceną za to jest codzienne odsyłanie do piekła setek osób... To warto. - Z jego ust po tych słowach wydobyło się ciche, acz wyraźne parsknięcie śmiechu, negatywnego, wyśmiewającego... Zaraz po tym jego złote spojrzenie skupiło sie na oczach Niji. Ściągnął brwi, wpatrując się w nią intensywnie. - Warto? - To jedno pytanie wystarczyło za skwitowanie jego odpowiedzi. Warto?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.14 11:38  •  Gabinet Amai Niji - Page 3 Empty Re: Gabinet Amai Niji
Takara sprawnie rozprawiła się z ponownym opatrzeniem dziewczynki i już po chwili niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Mimo to mała była nieco osłabiona nie tylko upływem krwi, ale też z powodu tych wszystkich emocji, jakie nagle na nią spadły. Gestem ręki odprawiła jednak swojego androida, samym spojrzeniem przypominając mu o obowiązkach, jakie miała, a jakich zaniedbać po prostu nie mogła. Kobieta jeszcze przez chwilę zdawała się opierać, jednak ostatecznie nie pozostało jej nic innego, niż odpuścić.
Dopiero gdy zniknęła za drzwiami gabinetu, wróciła do przerwanej rozmowy. Powiedziała Jenevierowi, kim jest, a ten nie wydawał się specjalnie zachwycony. Cóż, była aniołem, nie miała prawa sięgać po władzę. Powinna być tą, która wspiera, a nie tą, która rządzi. Niszczyła tym samym jego wyobrażenia o aniołach, choć one i tak pewnie już dawno były nadszarpnięte. Niji nigdy nie należała do idealnych przedstawicieli swojego gatunku.
Oparła się o kanapę, siedząc na podłodze. Podciągnęła kolana pod brodę i objęła je ramionami, opierając policzek o zgięte nogi. Spojrzała na niego zaskoczona, gdy ten parsknął śmiechem. Zaraz tez poczuła poczucie winy. Może naprawdę postąpiła źle? Może nie powinna była za wszelką cenę dążyć do osiągnięcia władzy? Oparła czoło o kolana, byleby nie musieć na niego patrzeć. Musiała przyznać, że zabolały ją jego słowa. Jakże mogło by być inaczej.
- Nie wiem... - Wyszeptała na jego pytanie. Teraz już naprawdę nie wiedziała, czy było warto. Niby skąd miała to wiedzieć? - Póki mogłam robić, co chciałam, to było dobrze. Utrzymywałam porządek, pilnowałam, by zamieszki nie wybuchały zbyt często, robiłam co mogłam, by siebie chronić. Ale teraz... Odkąd poznałam Cronusa, drugiego dyktatora... Wynikną z tego kłopoty. On ma szaleńczy plan, który może zagrozić także mi.
W tym momencie do salonu ponownie wkroczyła Takara i podeszła bezpośrednio do Niji, która wpatrywała się w nią, próbując rozstrzygnąć powód tej wizyty. Android podszedł do dziewczynki i nachylił się do niej, by powiedzieć parę słów, które odmalowały się na twarzy dziewczynki zaskoczeniem pomieszanym ze strachem.
- Cholera, nie mógł tego zrobić, nie tak szybko... To pewne? - Spytała cicho, wbijając przenikliwe spojrzenie w swojego androida.
- Tak. Przed chwilą dotarły do mnie informacje o zamieszkach na głównej ulicy. Wygląda na to, że już się zaczęło...
- W takim razie muszę iść i zobaczyć, jak daleko to wszystko sięga. Kurwa mać... - Zerwała się z podłogi i, jak gdyby nigdy nic, skierowała się do swojej sypialni, w międzyczasie chowając skrzydło. Na podłogę opadło pojedyncze tęczowe piórko, gdy szybkim krokiem przemierzała drogę do swojego pokoju. Takara podążyła za nią, by pomóc się jej ubrać i przygotować do wyjścia. W końcu wciąż miała pięć lat.
Po kilkunastu minutach wyszła ubrana w ciepłe rajstopy i sukienkę z długim rękawem. Na to narzuciła swoją narzutkę z kapturem w kształcie królika, a na nogi włożyła czarne trzewiczki i tak ubrana mogła wyruszać na miasto. Takara podążała za nią, jak cień, również ubrana odpowiednio do pogody panującej na zewnątrz.
- Jenevier... Ja... Ja muszę wyjść. Zdarzyło się coś niespodziewanego... I no, rozumiesz, prawda? Po prostu muszę. Ale Ty możesz zostać tu jak długo zechcesz. Ochroną się nie martw. Zostali poinformowani o tym, że tu jesteś. Oficjalnie jesteś moim kuzynem, prawda? - Uśmiechnęła się jeszcze, po czym pocałowała go delikatnie w usta. Przez chwilę zawahała się, czy nie powiedzieć czegoś jeszcze, zaraz jednak pokręciła lekko głową i niemalże wybiegła z salonu, by jak najszybciej opuścić budynek wraz ze swoją "matką".

/Z.t.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.12.14 19:58  •  Gabinet Amai Niji - Page 3 Empty Re: Gabinet Amai Niji
Cóż... Jego wyobrażenie o aniołach było w kawałkach - Niji to tylko kolejny gwóźdź do trumny... Jego trumny, nie aniołków ani jej. Jego... Z każdym kolejnym jego obłęd traci kolejne zachamowania... A świadomość że jego była Pani (jedna z wielu, ale i tak) stała się dyktatorem, codziennie odsyłającym na śmierć wiele istnień...
Cóż...
Powiedzmy że nie wpłynęło to dobrze na jego psychikę. A raczej - jej resztki. Jeśli jakieś się ostały. Ostały się jakieś? Chyba tak...
Wcale go w tej chwili nie ruszyła dziecięca postawa Niji. To że była w ciele dziecka nie oznacza, że tak jak takowe dziecko może nie brać odpowiedzialności za swoje czyny. Choćby w czymś takim jak zawód ze strony jej sługi, który stracił do niej większość zaufania w tej chwili. Jak nie całe zaufanie.
Słuchał w ciszy jej wyjaśnień, świdrując bez przerwy spojrzeniem swoich przenikliwych, złotych źrenic. Tiaaa, wszystko wydawało jej się takie piękne... Ale żeby te zamieszki nie wybuchały to pozwalała na śmierć. Nie bała się wydać rozkazów ku uśmierceniu niebezpiecznych jednostek. Nie bała się odsyłać ich do piekła, skażonych grzechem wtórnych narodzin. Cóż... Taką ścieżkę wybrała, nie było go gdy był potrzebny, by ją od tego odciągnąć. Chciał nawet odpowiedzieć coś, ale nie zdążył, bo wparował android którego jeszcze chwilę temu nie było. Jakieś wyrwane z kontekstu słowa, zamieszki, nie mógł tak szybko, już się zaczęło...
Nie pojmował tego zbytnio, ale to zapewne ten plan, o którym mówiła. Zamieszki... Czyżby masowy mord? I on tu siedzi i nic nie może zrobić? To aż smutne... I to bardzo. Wprost potwornie, trzeba powiedzieć. Czuł niemal, jak coś go pali w środku by ruszyć, biec, teraz...
Ale nie mógł nawet zbyt mocno poruszyć mięśńmi, nie wspominając o jakimkolwiek ruchu. Cóż począć... Pech... Westchnął cicho, odrywając wzrok od niej i wpatrując się pusto przed siebie, w milczeniu. Nagle wydawał się całkowicie pozbawiony życia, jak na samym początku, gdy zaczynał się nacinać i przed tym wszystkim, co spowodowało że teraz tu leży.
Ile minęło czasu? Minuty? Godziny? Nah, pewnie minuty, i Niji znów zaszczyciła go swoją, dyktatorską obecnością. Zwrócił swój wzrok ku niej, wpatrując się dość neutralnie, bez żadnego, konkretnego wyrazu. Nawet jego specyficzny, niezmazywalny uśmiech zaginął w pomroku dziejów, podobnie jak i - przynajmniej na razie - cały dobry nastrój. Przysłuchał się jej zaleceniom i niemo kiwnął głową, siląc się na delikatną formę uśmiechu, co by zamaskować swoje rozdarcie tym, co mu powiedziała. Cóż... Minie. Kiedyś w końcu minie, prawda? Delikatnie odwzajemnił jednak tego całusa. Nie mógł się powstrzymać od tego, by nieznacznie chociaż ją zawstydzić. Skoro dziecęce ciało... To i dziecięce poczucie wstydliwości, czyż nie? Zapewne. Przypatrywał się jak znikają za drzwiami, a po kilku chwilach odgłosy dudnienia bucików ucichły...
Został sam. W tym jaskrawym pomieszczeniu, cichym jak pustka sama w sobie. Cicho... Bardzo cicho...
Niesamowicie cicho...
Strasznie cicho...
Ta cisza aż wierciła mu dziurę w czaszce. Słyszał każdy swój oddech, każde tąpnięcie serca, każdą kroplę krwi przelewającą się jego żyłami. To było chore! Potwornie... Siłą woli zmusił swoje dłonie do tego, by przylgnęły do twarzy, świdrując słabymi, bladymi palcami przez włosy i skórę, niemal przebijając ją do czaszki. Ta cisza...
Boli...
Sekundy ciągnęły się niczym dni... Sekundy ciszy... Której nie sposób było mu przerwać. Nie mógł jej przerwać. Nie potrafił... Czuł jak jego gardło nagle przestało chcieć nawet wydać z siebie najcichszy głos, byleby zagłuszyć tą ciszę. Ponownie jego siła woli okazywała się większa od siły ciała, gdyż udało mu się podnieść do siadu, a potem i oprzeć nogi o podłoże. Czuł jak jego mięśnie są zesztywniałe, i musiał coś z tym zrobić... Cokolwiek... Dźwignął swoje ciało do góry. Pierwsza próba... Zachwiał się i wylądował z powrotem na oparciu, a ciałem wstrząsnął dreszcz zimna. Bycie bez krwi nie jest pomocne, nawet w najdrobniejszym calu... Ale musiał stąd odejść. Nie może tu pozostać. Ani chwili... Ani jednej chwili... Wyjść... Wyjść... WYJŚĆ!
Wstał na równe nogi z wyraźnym chwianiem, opierając prawą dłonią o sofę na której jeszcze przed chwilą leżał, a spomiędzy warg wydobywały się gardłowe, wyraziste, ciężkie oddechy. No dalej... - Dalej... Rusz się... - Zachęcił samego siebie ledwie słyszalnym szeptem, wymuszając w sobie kroki. Jeden.
Drugi... Trzeci...
Kolejne kroki szły co raz lepiej, choć i tak zataczał się wyraźnie, raz za razem. Zlokalizował swoją broń, która na szczęście nie była ukryta, jak i pozostałe przedmioty, czyli jego pozłacana piersiówka. Podniesienie ich było sporym problemem, wątłe, niedokrwione mięśnie ledwie dawały sobie radę...
Ale w ciągu jakiejś godziny, może dwóch udało mu się dostać do miejsca, gdzie zostały jego ubrania, gdy pierwszy raz tu wchodził. Nie mógł co prawda opuścić tego miejsca ot tak...
Dlatego też zabrał ze sobą piórko Niji które zgubiła, a w jej gabinecie zostawił, pod stosem kart na wszelki wypadek - małą notkę, pisaną dość urywanym, niewyraźnym pismem.
Wy-bacz że nie zostałem... Cisza... Nie mogłem... Znieść ciszy... Odnajdziesz... Mnie jednak, jeśli... Tylko tego zapragniesz...
Zawsze będę gdzieś w pobliżu...
Jenevier.

Już w ciągu kilku chwil miejsce zostało przez niego opuszczone, a dzięki "przykrywce" od Niji, ochrona odpuściła jakiejkolwiek kontroli jego osoby. Chociaż to było przydatne...

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach