Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 26.11.14 17:24  •  Gabinet Amai Niji Empty Gabinet Amai Niji
Czteropokojowy apartament z kuchnią i łazienką, stanowiący zarówno miejsce pracy dziewczyny, jak i jej mieszkanie. Wchodząc do środka od razu znajduje się w przestronnym gabinecie, jasno oświetlonym słońcem wpadającym przez duże okna. Sam gabinet utrzymany jest w stylu nowoczesnym. Całą jedną ścianę zajmują regały wypełnione książkami i wszelkiego rodzaju dokumentacją. Pod oknami znajduje się biurko, na którym poukładane są dokumenty. Dla gości przewidziane są dwa miękkie fotele. Pod jedną ze ścian znajduje się także kanapa, a obok niej kolejne drzwi, prowadzące do części mieszkalnej gabinetu. Tam wstęp ma tylko Niji.
Między częścią mieszkalną a gabinetem znajduje się niewielki korytarzyk. Na jego ścianach wiszą różnego rodzaju reprodukcje, głównie pejzaże. Pierwszym pomieszczeniem mieszkania Niji jest salon połączony z aneksem kuchennym. To pomieszczenie również jest jasne i posiada także wejście na taras. Utrzymane jest w kolorach bieli i czerni, jednak takie połączenie wcale nie odbiera mu ciepła, które zagwarantowane jest przez rośliny o kolorowych kwiatach, stojące tu i ówdzie. Z salonu przechodzi się do sypialni, która jest królestwem Niji. Króluje tam ogromne łoże z baldachimem, rodem z królewskiego pałacu. Do tego w sypialni znajdowała się duża szafa, w której trzymała ubrania, jak również toaletka ze sporym lustrem. Wszystko utrzymane jest w odcieniach pastelowego różu i bieli, co daje przyjemne dla oka wrażenie. Po jednej ze stron znajdują się białe drzwi prowadzące do marmurowej łazienki z dużą wanną z prysznicem. Ponadto znajdują się tam typowe dla łazienek muszla klozetowa, dwie umywalki, a całą jedną ścianę, tę przy umywalkach, zajmują lustra. Na przeciwko wejścia znajdują się drugie drzwi, prowadzące do pokoju gościnnego, do którego można też się dostać z salonu. Pokój ten zwyczajowo zajmowany jest przez robota Niji, jednak w razie potrzeby można go stamtąd usunąć. Również znajduje się tu duże, małżeńskie łóżko, jednak nie tak imponujące, jak to w sypialni Niji. Pomieszczenie to utrzymane jest w odcieniach błękitu i umeblowane podobnie do głównej sypialni.



Ledwo zdążyli, naprawdę. Czuła już, jak mrok wręcz liże jej kostki, jak łapie za serce, odbiera oddech. Nienawidziła ciemności i tego, co się w niej czaiło. Kilka ulic przed wejściem do budynku, zajrzeli jeszcze do opuszczonego magazynu, gdzie schowana była Takara. Trochę dziwnie by wyglądało, gdyby mała dziewczynka włóczyła się po mieście samotnie i jeszcze sprowadzała do mieszkania nieznajomych. Tak więc by nie wzbudzać podejrzeń wśród personelu, zawsze wychodziła i wracała ze swoim robotem. A gdzie go zostawiała, to była jej prywatna sprawa.
Sprawnie uruchomiła androida i w krótkich słowach wyjaśniła mu całą sytuację, przedstawiając Hexa jako dalekiego kuzyna, gdyby ktoś pytał, rzecz jasna. Naprędce wymyśliła jakąś historyjkę o nagłej śmierci jego rodziców i konieczności przechowania go przez jakiś czas na potrzeby wścibskich uszu ochrony. Jako wesoła rodzinka wkroczyli do budynku, gdzie Niji, na ramionach matki, wciąż trochę pochlipywała. W końcu przewróciła się i skaleczyła w kolano, czyż nie? Na bandażu owijającym jej nogę wciąż widniały ślady krwi.
Nikt ich nie zatrzymywał, gdy podążały do apartamentu zajmowanego przez Niji. Wjechały windą na odpowiednie piętro, po czym android otworzył przed nimi drzwi. Kamery czujnym okiem obserwowały każdy ich ruch, nie stać ich było na błędy. Dopiero w gabinecie poczuła się bezpiecznie...
Zeszła z ramion Takary, która postawiła ją na podłodze. Android zajął swoje miejsce w gabinecie, by pozałatwiać jakieś sprawy niecierpiące zwłoki. Cronus zajmował się swoim przedstawieniem, więc ona musiała podwoić wysiłki, by wszystko utrzymać w ryzach.
Niji złapała Jeneviera za rękę i poprowadziła go do apartamentu. Będąc już w salonie, puściła jego dłoń, a sama podreptała do kuchni, by przygotować coś do picia. Ciepła herbata z pewnością dobrze im zrobi.
- Czuj się jak u siebie. - Powiedziała, stawiając czajnik na płycie indukcyjnej. Nie ufała czajnikom elektrycznym, stawiając na tradycyjne, z gwizdkiem. Przygotowała jeszcze dwa kubki, a do dzbanka z odpowiednim zaparzaczem wsypała nieco aromatycznych liści herbacianych. W czasie, gdy woda się gotowała, ona sama poszła jeszcze do łazienki, skąd wyjęła apteczkę. Trzymając ją w drobnych dłoniach, wróciła do salonu, by nie zostawiać swojego gościa zbyt długo samego sobie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.14 18:29  •  Gabinet Amai Niji Empty Re: Gabinet Amai Niji
Starał się nie patrzeć. Za siebie, obok siebie... Prawie też i przed siebie, niemal z zamkniętymi oczami pozwalając być prowadzonym przez małą dziewczynkę. Ciemność... Nie mógł jej znieść, zwłaszcza że nie miał żadnego źródła światła pod ręką, nawet najmniejszej latarki, dającej minimalne uczucie ulgi i "bezpieczeństwa" w mroku. Gdy na nocnym niebie zaczęły się kreślić dla niego dziwne, pokraczne mary, wiedział że czas się kończy. Nie patrzył tam, nie patrzył nigdzie indziej, skupiając się na Niji. Byleby jak najszybciej...
Hm, nie wiedział w sumie po co wizytują w tym magazynie, przynajmniej do momentu gdy dziewczyna znalazła humanoidalną maszynę, która do złudzenia przypominała mu Niji sprzed lat, z tym... Że była maszyną. Mimo iż podobną do złudzenia - to jednak wciąż maszyną. Stąd też nie mówił nic konkretnego, jedynie, utrzymując dzięki latom ćwiczeń sztuki aktorstwa spokój(pozorny), uchylił kapelusza przed nią gdy Niji go przedstawiała.
... Czy on wyglądał na kogoś kto by sobie nie poradził na własną rękę? No nic, nie będzie drążył tematu. Liczyło się by dotrzeć do miejsca, do jakiego ich kieruje. Na szczęście nikt nie zatrzymał i nikt nie miał problemu... Dziwiło go jednak że Niji prowadziła go wprost do serca S.Spec. Dlaczego? Hm... Im głębiej był wprowadzany w budowle S.Spec, tym bardziej go to interesowało, zarazem odciągając jego myśli od koszmarów nocnych mar. Czyżby Niji była kimś ważnym w samym sercu S.Spec? ... Dyktator? Nie, raczej...
Chociaż, ten szacunek żołnierzy, niechęć do patrzenia w oczy...
... Od kiedy to serafin jest dyktatorem ludzi?
Nie pytał o to, pozwalając być kierowanym aż do mieszkania. Winda, potem drzwi, i wejście do środka. Hm... Szybko zauważył kamery. Widać nawet ktoś taki jak dyktator może nie mieć tu "wolności"...
Gdy dostali się już do w miarę miłego i ciepłego pomieszczenia, w pierwszej kolejności zdjął z panienki Niji swoją marynarkę, odwieszając ją na haku, a zaraz za nią powiesił na nim też swój kapelusz. Rozwiązał krawat, wchodząc do środka wraz za paniami, rozglądając się po tym miejscu. Gabinet i Apartament godny dyktatora, choć jednak nie był tak pełen przepychu jak by to podejrzewał z początku...
Szybko jednak jego obserwacje zostały przerwane, a Heksiora pociągnięto do wewnątrz. Nie opierał się, dając się pociągnąć do środka i przejść przez mały korytarzyk. Dokładnie oglądał okolice, w razie czego szukając różnych dróg i rozwiązań, gdyby mógł zostać zmuszony do jakiejś walki czy czegoś takiego. Gdy tylko weszli do salonu, poczuł nader przyjemne ciepło, nie tyle co od budynku, co pomieszczenia. Było miło oświetlone, jedynie przejście na taras, odsłonięte, dawało drobną pożywkę na jego strach. Oświetlenie pomieszczenia sprawiało, że szkło działalo jak lustro... Ale wciąż widać było mrok tam. Kiwnął głową, gdy powiedziała żeby czuł się jak u siebie, po czym usiadł na na kanapie w salonie, próbując skupić spojrzenie na podłodze... Pomimo iż niemal czuł, jak mrok sprawia (w jego wyobraźni na szczęście tylko) nacisk na szkło, powodując jego pękanie. Mrok... Ciemność...
Obłęd... Oparł łokcie o kolana, obejmując głowę szeroko palcami, ściskając je tak że byłby zdolny połamać sobie czaszkę, gdyby wcisnął je choć nieco mocniej. Nie słyszał głosów... Tylko te nieznośne głosy pękania szkła, nawet nie chciał tam spojrzeć by to widzieć. Zamknął oczy, podświadomie puszczając prawą dłonią czaszkę i sięgając za plecy, do jednego ze sztyletów, jakie potem, niemal już wyuczonym, mechanicznym ruchem przyłożył do przedramienia...
Zagłębił ostrze, powoli pokrywając zimną stal szkarłatem jego krwi... Kolejna blizna... Krew spływała powolutku po ramieniu w dół... Nawet jeśli Niji była obok... Nie umiał tego powstrzymać... Musiał zatrzymać ten dźwięk... Skupić się na czymś innym... Nawet jeśli to ból, upływ krwi... Cokolwiek...
Przesunął powoli ostrzem w dół, rozcinając skórę. Powoli... Powolutku...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.14 19:00  •  Gabinet Amai Niji Empty Re: Gabinet Amai Niji
Sama ani trochę nie zastanawiała się nad tym, jak to wszystko mogło wyglądać w oczach chłopaka. Dla niej to była codzienność, jeśli chciała swobodnie poruszać się po mieście. Musiała kombinować, manipulować, kręcić i kłamać. Już dawno przestała być grzecznym aniołkiem, który ślepo wypełniał rozkazy. Teraz to inni wypełniali każde jej polecenie. I, musiała przyznać, cholernie jej się to podobało. Dlatego pewnie zdecydowała się na to, by zaryzykować i sięgnąć po to, co jej się należało.
Akurat gdy weszła z apteczką z powrotem do salonu, czajnik ogłosił światu, że woda się zagotowała. Odłożyła więc ją na blat w kuchni, a sama zajęła się przygotowywaniem herbaty. Widziała, że Jenevier nie wygląda najlepiej, jakby coś go dręczyło. Nawet nie przypuszczała, że tym czymś mogą być przeszklone drzwi od tarasu...
Miała jednak nadzieję, że herbata pomoże my się rozluźnić. Nie miała pojęcia, co go dręczyło, może miał coś ciężkiego na głowie, może martwił się o kogoś, kogo zostawił gdzieś na zewnątrz... Nie umiała odgadnąć jego myśli. Nie mówiła jednak nic, pozwalając mu przemyśleć to, co miał do przemyślenia. No i sama musiała zająć się herbatą. To też było nie lada wyzwanie.
Ujęła powoli jeden z kubków w dłonie i powoli ruszyła z nim do salonu, by postawić go na stoliku przed gościem. Wpatrzona w kubek, który niosła, nie od razu zauważyła, że coś jest nie tak. Dopiero metaliczny dźwięk zmusił ją do uniesienia głowy. Jej oczy rozszerzyły się ze strachu, a kubek wypadł jej z rąk, rozbijając się o podłogę. Nie miała jednak czasu, by się tym martwić.
- Jenevier, przestań! - Krzyknęła, podbiegając do niego. W panice odruchowo uwolniła skrzydła, które z cichym trzaskiem rozdarły jej sukienkę na plecach. Niestety, nie była wystarczająco szybka i już po chwili szkarłatne krople skapywały na ziemię. Gdy tylko dopadła do niego, złapała za jego nadgarstek, szarpnięciem odrywając nóż od skóry, by nie pogłębiać rany. Drugą dłonią rozplotła palce zaciskające się na sztylecie, a ten z brzękiem upadł na podłogę. Zaraz też złapała za jego ranną rękę i uniosła mu ją tak, by rana znajdowała się nad głową.
- Już... Już jest dobrze, słyszysz mnie...? - Sama doskonale widziała, że nie jest dobrze, jednak czuła, że musi uspokoić chłopaka. Bez powodu nie przejechał sobie ostrzem po rękach, prawda? - Jestem tu... Tuż przy Tobie... Nie musisz się już bać...
Mówiła cicho, starając się zamaskować zdenerwowanie, jednak można było odnieść wrażenie, że tak naprawdę chce uspokoić siebie samą.
Nagle drzwi do salonu otworzyły się z impetem, a do pokoju wpadła Takara. Widać było, że również jest zaniepokojona, a ślady krwi na podłodze i nóż leżący tuż obok wcale jej nie uspokoił. Jej zadaniem było bronić swoją podopieczną i gdy tylko usłyszała brzęk rozbijanego kubka, poderwała się ze swojego miejsca, by czym prędzej znaleźć się przy swojej pani.
- Panienko, wszystko w porządku? - Powiedziała, mierząc Hexa nieprzyjemnym spojrzeniem. Nic nie było w porządku, panienka wróciła z rozciętym kolanem, a teraz dookoła było pełno krwi... Zdecydowanie nic nie było w porządku.
- T.. Tak. Wracaj do swoich obowiązków. - Niji siliła się na stanowczy głos, wciąż trzymając rękę chłopaka w górze. Nawet nie spojrzała na swojego androida.
- Ale...-
- Wynoś się stąd! - Jej głos brzmiał dziwnie piskliwie. Takara, chcąc nie chcąc, musiała wykonać polecenie i już po chwili zniknęła za drzwiami, zostawiając ich samych. Dopiero teraz Niji odważyła się opuścić rękę dawnego sługi, by spróbować jakoś opatrzyć ranę... Całe szczęście, że przyniosła apteczkę...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.14 19:54  •  Gabinet Amai Niji Empty Re: Gabinet Amai Niji
Coś... Tak... Zdecydowanie coś go dręczy... Nawet wiele, wiele więcej niż jedno "coś". Mrok wokół, mrok w jego duszy, w jego ciele... W jego umyśle. Ex... Jego głos... Podszepty istot które tkwiły w jego głowie. Tego było wiele, zbyt wiele, musiał jakoś powstrzymać te odczucia, które go rozsadzały. Nie chcąc krzywdzić nikogo wokół... Wolał siebie. Jedna blizna więcej nie jest niczym strasznym, biorąc pod uwagę że jego ramiona są już takowymi pokryte. Jedna rana więcej... Pft, nic takiego, zupełnie nic takiego.
Ale jednak to "coś" było dla Niji, która rzuciła się na niego i próbowała go odciągnąć od tej czynności. Był zupełnie bez jakiejś faktycznej woli, pozwalając sobie odciągnąć przedramię od noża, a dłoń przez to od głowy i rozpleść palce, by sztylet wyleciał z rąk. Nie reagował na jej krzyki, a jego pusty wzrok padał gdzieś przed nim, jakby trwał w swoistym zawieszeniu, prawie jak u androida. Milczał na jej pytania, wciąż gapiąc się przed siebie, jak bez duszy.
Nie mógł znieść tego... Tego co się kłębiło w nim. Mroku, ciemności... Ale zarazem nie był zdolny zranić Niji. Nie jej. Mógłby rozszarpać na strzępy nawet bliskich przyjaciół w takiej chwili...
Ale nie ją. Nie ją... Krew spływała o wiele wolniej z rany, acz wciąż znaczyła swoją drogę czerwonym szlakiem w dół. Milczał, gdy pytała, gdy szeptała cicho do niego, zupełnie milczał. Nawet gdy wparował android z chęcią rozszarpania go na strzępy - nie odezwał się słowem, wydawał się w ogóle nie żyć... Jedynie delikatnie powiewy powietrza wydychanego z jego nosa i nieznaczne ruchy klatki piersiowej mówiły, że faktycznie jeszcze dycha. Gdy android odszedł, Hex w końcu ukazał oznaki życia. Gdy puściła go, szykując się do opatrzenia ran, wstał z kanapy i obszedł ją, podchodząc do oszkolnego przejścia na taras. Szedł powoli, jakoby nie miał sił na ruch, kapiąc krwią z przedramienia na podłogę z każdym krokiem. Gdy w końcu zatrzymał się przed takowym, podniósł pocharataną dłoń i zaczął rosmarowywać swoją krew po szkle, chcąc je "zakryć"... I choć krew spływała z szyby, odsłaniając mrok za takowym, nawet jeśli gdzieś tam były światła z innych wieżowców... Uparto brudził swoją krwią okna, chcąc je zasłonić.
- Ciemność... Ona pragnie mojej duszy... Chce mnie zniszczyć... Od zewnątrz i środka... Niji... Widzisz teraz już... Że wszystkie te rany... Zrobiłem sam. - Zrobił tu nagłą pauzę, przestając płonnej czynności zasuwania okien swoją krwią. Widział jak mrok napiera na szkło, jak pęka... Widział jak cieniste, wykrzywiano kształty chcą się przebić, a cienka warstwa przezroczystego szkła ledwie je broni przed tym... Z westchnięciem obrócił się, wykonując kilka kroków przed siebie, lecz zatrzymał się, wzdychając cicho.
- Wybacz mi, Niji... Nie jestem już w stanie być taki... Jak byłem wcześniej. Moją duszę i umysł trawi szaleństwo, z którym żyje jak w symbiozie... Nie... Ono jest pasożytem... Karmiącym się moim bólem, koszmarami jakie nie dają mi zasnąć. Każda z tych ran była powstrzymywaniem się przed atakiem na innych, by nie odczuli tego bólu... Tego bólu, jaki szepty w mojej głowie... Jaki Ex chce by poznali... Bym się z nimi podzielił... - Podniósł rozciętą ranę do poziomu swoich warg i, pojedyńczym liźnięciem ściągnął sporą część tej krwi, pozwalając jej przepłynąć przez gardło, gasząc jego rosnące "pragnienie" krwi... - I... Chyba zaraziłem się podczas wojaży... Jedną z tych chorób, która powodowała... Żądzę krwi... Rosnącą żądzę... - Dodał, bez większego entuzjazmu. To nawet nie jest połowa jego "problemów"... Ych...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.11.14 9:56  •  Gabinet Amai Niji Empty Re: Gabinet Amai Niji
Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, by opatrzyć ranę, Jenevier podniósł się ze swojego miejsca. Próbowała go zatrzymać, jednak Hex był jak w transie. Nie poznawała go. Nigdy taki nie był. Nigdy tak się nie zachowywał. Przez te wszystkie lata... Musiało wydarzyć się coś, co doprowadziło go do tego stanu. Na samą myśl, że coś złego przytrafiło się jej słudze, w jej oczach pojawiły się łzy. Tak, to była jej wina. Mogła przecież dalej go szukać, a nie nagle zająć się swoimi problemami. Co z tego, że byłą dzieckiem? Jenevier był pod jej opieką, odpowiadała za niego... Dlatego miała takie wyrzuty sumienia...
Gdy skierował swoje kroki w stronę przeszklonych drzwi na taras, zaraz pobiegła za nim. Bała się, że je otworzy, wybije szybę, lub zrobi coś równie głupiego, a następnie wyskoczy, jak gdyby nigdy nic. Z pewnością by się zabił, skacząc z takiej wysokości. Budynek był naprawdę wysoki. Zatrzymała się jednak, gdy mężczyzna zaczął rozsmarowywać swoją krew po szybie. Wyglądało to tak, jakby chciał ją zamazać, zasłonić w jakikolwiek sposób, byleby nie było nic widać. Wciąż roztrzęsiona, słuchała jego słów, niezdolna do wykonania choćby najmniejszego kroku. A musiała przecież zaciągnąć go z powrotem na kanapę i opatrzyć ranę, prawda? Nie mogła go tak zostawić, żeby wykrwawił się na śmierć.
- Nie... - Z jej ust wyrwał się cichy, przerażony szept. Boże, czy naprawdę...? Błagała, zaklinała w duchu, by tylko się przesłyszała. To nie mogła być prawda...
Wyznanie chłopaka podziałało na nią jak zapalnik do działania. Szybkim krokiem podeszła do okna i szczelnie zasunęła zasłony, po czym chwyciła go za rękę i zaciągnęła z powrotem na kanapę. Nie mogła pozwolić, by się wykrwawił, nawet jeśli był chory i istniało ryzyko, że i ona się zarazi. Musiała mu pomóc. Była mu to winna.
- Jenevier... Ja... Pomogę Ci, słyszysz? Wyleczymy Cię... Zdobędę jakoś lekarstwo i Cię wyleczymy, zobaczysz. - Powtarzała, niczym mantrę, oczyszczając ranę chłopaka. Delikatnymi ruchami założyła opatrunek, by powstrzymać upływ krwi. Stracił jej już całkiem sporo. W tym momencie nie myślała o szybie umazanej krwią, o tym, co mogło się stać, gdy nie zachowa należytej ostrożności. Jenevier potrzebował pomocy i tylko to się teraz liczyło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.11.14 10:44  •  Gabinet Amai Niji Empty Re: Gabinet Amai Niji
Hm... W sumie to taka myśl nie była zła... Ale nie chciał być takim tchórzem. Chciał stawić czoła swoim lękom na tyle na ile mógł, nie dać się im pokonać, walczyć z nimi tyle ile się da... Jak długo się tylko da. Stąd też jego desperackie próby zasłonięcia mroku, który był widoczny jak na dłoni. Naciskał, napierał, chciał się tu dostać... i choć faktycznie nie działo się nic, Hex widział to jak na swojej, pokrwawionej dłoni. Szkło pokryte gęstą siecią pękań, trzymające się na ostatnich szczątkach swojego istnienia.
Chciał się znów obrócić i zasłaniać kolejnymi warstwami swej krwi okno, ale Niji go uprzedziła, używając swoich zasłon do tego. Gdy w końcu przestał słyszeć to napieranie na szkło, widzieć te cienie... Odezwało się jego ciało. Zaczął się zataczać na nogach, a jego prawa dłoń natychmiast sięgnęła do czoła, zaciskając się na nim. Jęknął z bólu, czując jak coś wewnątrz niego chce mu niemal rozsadzić czaszkę, teraz, gdy mrok przestał być widoczny. Teraz... Teraz odezwały się jego własne demony. Czuł jak gwoździe wbijane są w jego umysł, jak od środka raz po raz czuł nasilające się uderzenia, niczym niewielki młot, który chciał rozkruszyć jego czaszkę. Słaniając się, dał pociągnąć swoje "zwłoki" na kanapę. Jego kroki były chwiejne, plątały mu się stopy, a krew dalej upływała. Ile jej już stracił? Litr? Dwa? Może nawet więcej. Była to zdecydowanie wyraźna utrata, którą odczuło całe jego, wyraźnie zmęczone koszmarami ciało.
Opadł na kanapę, zaciskając palce wokół czaszki z dużą siłą, pewnie gdyby miał ją jeszcze trochę większą to można by było słyszeć jak pod naporem jego własnej siły pęka mu czaszka. Krwawiąca dłoń leżała dość bezwładnie na kanapie, oczekując aż się wykrwawi... Ale jednak Niji na to nie pozwala. Zaczęła oczyszczać i opatrywać tą ranę, mówiąc coś. Wyleczymy... Uśmiechnął się delikatnie, kręcąc głową na boki. - Nawet jeśli... - Zaczął cicho, łapiąc dość ciężkie, nieregularne oddechy. - Wyleczysz mnie... Z jednej choroby... Nie będziesz w stanie... Uzdrowić mojego umysłu... - Stwierdził, nie nadając tym słowom ani cienia wątpliwości w swoim tonie. Nie będzie w stanie go wyleczyć z tego wszystkiego, każdej tej choroby którą ma... Po prostu... Nie będzie w stanie...
"Hexie, czemu nie pozwolisz mi poznać się z twoją byłą panią... Wygląda naprawdę słodko... Z przyjemnością zerwałbym z niej te resztkę ubrań i dał jej odczuć ten ból, który ty czujesz... Każdego dnia. Pozwól mi... Pozwól mi, proszę... Wiesz że tego chcesz... Nie wstydź się, nie bój... Daj mi przejść..." - Głos wewnątrz jego głowy należał tylko i wyłącznie do jednej osoby. Ex... Zazwyczaj nie odzywa się za często, ale jednak... Teraz... Teraz wystarcza tylko jego głos, by doprowadzać go na skraj obłędu. Ściśnięte powieki niemal łzawiły od tego, jak mocno je zaciskał, a kostki palców bielały od tego, jak silnie naciskał na swoją czaszkę. Ból... - Przestań... Nie pozwolę ci... Krzywdzić jej, Ex... Nie pozwolę... Nie pozwolę... Nie pozwolę... nie pozwolę... - Nie było problemu by stwierdzić, że te słowa nie mówi do Niji, i były one kierowane do "demona", któremu nie chciał pozwolić na wyjście. Nie pozwoli... Nie tu... Nie ją... Nie pozwoli... Nie pozwoli...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.12.14 17:48  •  Gabinet Amai Niji Empty Re: Gabinet Amai Niji
Ledwo udało jej się doprowadzić słaniającego się mężczyznę do kanapy. W momencie zdawał się utracić wszystkie siły, co mocno ją zaskoczyło. Pomagając sobie skrzydłami, udało jej się jednak bezpiecznie usadzić na miejscu, zaraz też układając w pozycji leżącej. Drobnymi rękami oczyściła ranę i założyła opatrunek, tak, jak umiała. Jej wiedza w tym zakresie nie była zbyt obszerna, jak również w zakresie chorób i ich leczenia. Mimo to była zdeterminowana, by mu pomóc. Sumienie nie pozwalało jej, by znów zostawić go na pastwę złego losu.
Za wszelką cenę próbowała powstrzymać łzy, które cisnęły się jej do oczu. Na słowa chłopaka, pokręciła tylko głową, zagryzając wargę. Nie chciała o tym myśleć, o tych wszystkich złych rzeczach, które dotykały jej bliskich. Jenevier... Był jedyną osobą, jedynym mężczyzną, któremu kiedykolwiek ufała. Jedynym, który jej nie wykorzystał.
Delikatnymi ruchami zawiązała bandaż na jego przedramieniu, po czym zaczęła sprzątać całą apteczkę. Za wszelką cenę starała się nie dopuścić do siebie myśli, że Jenevier może umrzeć i znów ja zostawić, tym razem na zawsze. Nie dopuszczała do świadomości tego, że on po prostu oszalał i już nie był tą samą osobą, którą kiedyś znała.
- Csi... Coś na to zaradzimy, zobaczysz. Jeszcze wyzdrowiejesz, na pewno. Będziesz taki jak dawniej... - Jej cichy, łamliwy głos niósł się po mieszkaniu. Nie niósł jednak nadziei, a jedynie strach, że znów go straci, że sobie nie poradzi. Och, gdyby tylko była większa, miała więcej możliwości! A tak...? Co ona mogła...?
Starannie pochowała wszystkie użyte sprzęty i odłożyła je na swoje miejsce w apteczce. Pozbierała zużyte gaziki i dopilnowała, że Jenevier dostał wszystko, czego potrzebował, a jego życiu nie zagrażało większe niebezpieczeństwo. Upewniwszy się, że może go zostawić samego na chwilę, wróciła do aneksu kuchennego, gdzie wyrzuciła śmieci i sprzątnęła rozbity kubek. Ponownie nastawiła wodę, planując zrobić mu jakąś herbatę uspokajającą, a, kto wie, może podać jakieś tabletki nasenne. Potrzebował teraz snu, więc to było dobre rozwiązanie. Przygotowała więc kolejny kubek i wrzuciła do niego torebkę melisy, po czym zalała ją wrzątkiem. Poczekała, aż się zaparzy, po czym ostrożnie wróciła do Jeneviera.
- Wypij to. Powinieneś poczuć się lepiej... - Powiedziała, po czym powoli, za pomocą łyżeczki, zaczęła podawać mu ostudzony płyn. Starała się jednak na niego nie patrzeć, by nie wybuchnąć niekontrolowanym płaczem. Nie tego teraz potrzebowała. No i trzymała kubek z wrzątkiem, prawda? Nie chciała poparzyć ani siebie, ani mężczyzny. Nie potrzebowali dodatkowych obrażeń.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.12.14 19:31  •  Gabinet Amai Niji Empty Re: Gabinet Amai Niji
Powiedzmy że pragnienie zasłonięcia mroku za wszelką cenę pozwoliło mu na działanie ponad własne siły, wyczerpane przez chroniczne zmęczenie krótkim snem oraz, na ten moment, krwawieniem ciała. Nawet pomimo bycia dżinem, jego ciało było tak samo krwiste i ludzkie, tak samo wrażliwe i śmiertelne. Choćby pragnął dla tych, którym służył być niezniszczalnym i niemożliwym do zmęczenia... Nie było i nie jest to możliwe. I nie będzie. Dawno nie widział tych skrzydeł... Tęczowej barwy piór... Ich delikatnego dotyku... Czy wcześniej go nimi dotykała, nim odszedł?
Nie mógł przypomnieć... Nie umie pamiętać...
Nie patrzył... Nie chciał patrzeć na Niji, by nie karmić jej widokiem Ex'a. Nie chciał sprawiać by ten co raz wyraźniej i głośniej zagłuszał jego myśli i resztki rozsądku. Nie chciał jej skrzywdzić, nie chciał... Chciał odejść... Ale ilekroć spróbuje...
On mu nie pozwoli... Jak cholerny pasożyt, broniący żywiciela od śmierci.
Czemu Niji nie potrafiła uzmysłowić sobie faktu, że Jenevier nie jest już tym samym... Nie będzie... Jego umysł jest zniszczony, jego emocje również, jego ciało wycieńczone, a życie... Miał go dość, jednocześnie wiedząc, że nie pozbędzie się go, dopóki ktoś go nie zabije. Może to dlatego tak maniakalnie i bez uwagi na siebie rzuca się do walki? Hm... Możliwe...
- Taki jak dawniej... ... Jaki byłem... Dawniej? Nie pamiętam... - Jego głos łamał się, nie przez smutek, żal... Lecz przez niewiedzę. Nie mógł przypomnieć sobie, jaki był kiedyś, jeszcze nawet kilka miesięcy temu, jedynie mgliste obrazy wesołego, zadowolonego z życia faceta, którego wciąż próbuje (już czasami nieudolnie) imitować... Choć zdarza mi się, dość rzadko, ale jednak - zapomnieć o tym co się dzieje teraz, dać się porwać w wir zdarzeń... Nie myśleć...
Być. Działać. Carpe Diem, czyż nie?
Leżąc z obwiązanym przedramieniem na torsie, nie mógł zrobić wiele więcej, niż wpatrywać się w sufit, usilnie starając się... Nie myśleć. Na ile tylko potrafił. Nawet żeby tylko nie myśleć o tym, co się dzieje w jego głowie - rozpiął koszulę, pozwalając sobie na odkrycie całego torsu do linii pasa, chcąc skupić swój umysł nawet na czymś takim, jak odczuwanie ciepła otoczenia powierzchnią skóry. Cokolwiek...
Cokolwiek co nie pozwoli jego umysłowi działać otwarcie i luźnie. Czekał więc, przesuwając w bezmyślnym ruchu palcami dłoni której przedramię było w bandażu po brzuchu i klatce piersiowej, drugą trzymając pod głową, podpierając ją lekko głowę. Milczał... Nie było po co mówić...
Jego spojrzenie skierowało się na Niji, gdy tylko się zjawiła. Wyjął dłoń spod głowy i zaprzestał ruchów palców po swoim ciele, a gdy ta zaczęła wysnuwać w jego stronę łyżeczkę z czymś, co przypominało z zapachu herbato-podobny napój, przeniósł swoje spojrzenie na moment na jej twarz. - Niji... Jeśli chcesz bym tu został... Skuj mnie... Z pewnością możesz mieć tu gdzieś kajdany... Skuj mnie, przykuj do tej sofy... Cokolwiek, bylebym nie mógł... Cię skrzywdzić... - Trochę podświadomie również przekazał tymi słowami, że jeśli nie chce by tu został, odejdzie bez problemów... Gdy łyżeczka z płynem zbliżyła się do jego warg, uchylił je, pozwalając jej podawać sobie ten płyn. Hm... W smaku może nie najdoskonalszy, ale... Kojący... Uspokajający... W nader miły sposób... - Wiem że to zabrzmi głupio i dziecinnie... - Spróbował się delikatnie uśmiechnąć do Panienki, chcąc nadać swoim słowom choć trochę więcej humoru niż wcześniej. - Ale jeśli zasnę, nie gaś światła. Boję się ciemności. - ... Tak, gdyby miał teraz kapelusz, zakryłby nim swoją twarz z zawstydzenia...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.12.14 21:43  •  Gabinet Amai Niji Empty Re: Gabinet Amai Niji
Unikała jego wzroku, bojąc się, że jedno spojrzenie w jego udręczone oczy przełamie skrzętnie budowaną tamę. A musiała być silna. Musiała pokazać mu, że wciąż jest tą samą Niji, którą znał. A przynajmniej tak jej się wydawało. Nie miała pojęcia, ile rzeczy Jenevier pamięta i czy w ogóle ją pamięta. Chciała wierzyć, że tak, choć to było naprawdę ciężkie. Z drugiej strony, może lepiej by było, gdyby o wszystkim zapomniał? Wspomnienia potrafiły być naprawdę bolesne, szczególnie te związane z osobami, na których kiedyś nam zależało.
Nie odpowiedziała na jego słowa, bojąc się każdego wypowiedzianego zdania. Czuła się zagubiona, jednak też za wszelką cenę chciała pokazać mu, że ma wystarczająco dużo siły, by ze wszystkim sobie poradzić. I że razem im się uda. Sama nie wiedziała, na jak trudne zadanie się porwała. Nie miała jednak innego wyboru, jak brnąć do przodu i mieć nadzieję, że wszystko się ułoży.
- Nie. - Odpowiedziała krótko na jego prośbę, podając mu pierwszą łyżeczkę herbaty. Nie mogła nie zauważyć, że ciało Jeneviera, mimo licznych blizn, wciąż było bardzo ponętne. - Nie boję się ciebie. Wiem, że mnie nie skrzywdzisz. Zresztą, wciąż potrafię się bronić.
Zrozumiała przekaz schowany pod tymi słowami. Chciała mu jednak pokazać, że wcale nie chce, by znów ją zostawiał, że jest gotowa przyjąć go ponownie w swoje ramiona bez względu na cały bagaż doświadczeń, jaki ze sobą dźwigał. Była gotowa nieść go razem z nim.
Na jego prośbę początkowo zareagowała uniesieniem brwi, zaraz jednak uśmiechnęła się ze zrozumieniem. Nachyliła się, by pocałować go w czoło, po czym kontynuowała pojenie go herbatą. Och, jak bardzo go w tym momencie rozumiała...
- To wcale nie brzmi głupio, Jenevier. Ja też boję się ciemności. - Powiedziała łagodnie, wciąż lekko uśmiechnięta. Wszystko wskazywało na to, że niebezpieczeństwo już minęło, a mężczyzna powoli się uspokajał. To dobrze. Potrzebował snu. Potrzebował chwili wytchnienia zarówno dla ciała, jak i duszy. I to właśnie Niji zamierzała mu zagwarantować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.12.14 22:16  •  Gabinet Amai Niji Empty Re: Gabinet Amai Niji
Pamięta... Niewiele... Niewiele, lecz coś potrafi skojarzyć. Pamiętał jak wyglądała, jaka była... Ale nie pamiętał wielu rzeczy, które dotyczyły jego, tak jakby w każdej z sytuacji jakie kojarzył... On był na swój sposób wymazany, wytarty gumką jak kiepski szkic, który nie powinien powstać. Nie pamiętał siebie... Siebie z poprzednich lat, a także tracił pamięć odnośnie różnych, innych zdarzeń, jak i odczuć. Wciąż potrafił "czuć" drobne resztki danych emocji jakie mógł skierować ku komuś...
Ale były to zaledwie rozpadające się szczątki.
- Nie rozumiesz zagrożenia, Niji... Ale... Coś mi mówi że i tak cię nie przekonam... - Stwierdził z westchnieniem po jej odmowie. Niestety - coś wewnątrz jego mówiło mu głośno i wyraźnie, że jej nie przekona do tego... Powinien... Ona powinna zadbać o swoje bezpieczeństwo przy nim... Musi... A przynajmniej powinna. Chociaż nawet jeśli tego nie zrobi, to on coś z tym zrobi i jakoś... Jakoś się wstrzyma. W końcu nie może być tak źle, prawda? To tylko... Obłęd. Tak, zaiste, to nic trudnego, pokona to bez problemu! Nawet się nie obejrzy i będzie zdrowy!
... Ha... Chciałby w to wierzyć, by to było takie łatwe i proste. Cóż... Nie chce się go też pozbyć... Wychodzi na to że zostanie jednak tutaj.
... Czyli prawdopodobnie to miejsce przebędzie dość gruntowny remont, w tym odmalowanie ścian. Krwią. Jego. Znowu. Może nawet użyje do tego tej krwi z mocy kreacji... Byłoby to chociaż trochę bezpieczniejsze... Chyba... Może...
Zamknął na krótki moment oczy, gdy ucałowała jego czoło. Miłe uczucie... Naprawdę miłe...
Ale już po krótkim momencie był zmuszony je otworzyć, dość szeroko. Nie chciał... Nie chciał zasypiać... Ale ta herbata była kojąca, usypiająca... Bał się zasnąć... Nie chciał spać...
Wiedział jednak że nie zwalczy tego, a ta herbata chyba tylko w tym pomaga. Pokręcił głową na kolejną łyżeczkę, zgryzając nieco nerwowo wargi. Nie, nie miał problemu z krwią... Jeszcze.
- Niji, nie... Nie chcę zasypiać. To nie skończy się dobrze. - Ciężko mu jednak było walczyć z tym uczuciem. Powieki były cholernie ciężkie, same się zamykały, a zmęczenie zarówno brakiem snu jak i utratą krwi, a także senność wywołana uspokajającym napojem wcale, a WCALE mu w tym nie pomagała. Próbował z tym walczyć, uparcie mrugając oczyma...
Ale w końcu nie dał rady, i po krótkiej chwili walki ze swoim ciałem, oczy się zamknęły... A Hex odpłynął w objęcia Morfeusza. Nie był zdolny z tym walczyć...
Oby to tylko nie skończyło się tak źle... Tak źle jak może się skończyć. Nie chciał na to pozwolić... Jemu...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.12.14 9:20  •  Gabinet Amai Niji Empty Re: Gabinet Amai Niji
Uśmiechnęła się do niego po raz kolejny, słysząc jego westchnienie. Możliwe, że go nie rozumiała. Nie miała pojęcia, jak daleko sięga szaleństwo mężczyzny. Ale to nie oznaczało, że ma się go bać. Że ma go unikać, przykuwać do sofy, by zapewnić sobie bezpieczeństwo. Nie bała się fizycznych obrażeń. No i też wierzyła, że jej nie skrzywdzi. Że cokolwiek by się nie działo, uda mu się powstrzymać przed poważnym zranieniem jej.
Poiła go dalej, obserwując już pierwsze skutki działania melisy. Jenevier utracił sporo krwi, choroba pewnie też nie daje mu spokoju, więc herbata jedynie przyspieszyła to, co i tak musiało nastąpić. Gdy mężczyzna odmówił picia, odłożyła kubek na stolik, po czym sięgnęła drobną rączką do jego policzka. Pogłaskała go czule, uspokajająco, żeby zapewnić go, że wszystko będzie dobrze. Bo będzie, prawda? Nie było innej możliwości, musiało być dobrze.
- Csi, kochany... Nie myśl o tym. Potrzebujesz tego snu i oboje o tym wiemy. - Powiedziała wciąż tym samym, łagodnym tonem, po czym jeszcze raz ucałowała jego czoło, życząc mu kolorowych snów. Gdy już wreszcie zamknął oczy, ostrożnie podniosła się i cicho, na palcach, przeszła do swojej sypialni, skąd wzięła koc, by okryć mężczyznę. Otuliła go po samą szyję, by następnie zabrać się za sprzątanie. Kolano przypomniało o sobie pieczeniem, do tej pory wypartym przez inne, ważniejsze wydarzenia. Dziewczynka westchnęła tylko i udała się do łazienki, gdzie opatrzyła kolano, a zniszczone rajtuzki wyrzuciła do kosza. I tak nie dało się ich naprawić. Schowała także skrzydła, by nie zawadzały jej podczas sprzątania, gdy udała się do kuchni, by pozmywać po ich niedoszłej herbatce. Wylała zimną już herbatę, która stała na blacie od początku całej tej przygody i umyła kubek, odkładając go na suszarkę najdelikatniej jak umiała. Gdy już wszystko było sprzątnięte, przeszła do gabinetu, by odnaleźć wszystkie książki dotyczące medycyny i chorób. Z pomocą Takary zaniosła to wszystko do salonu, gdzie, siedząc na podłodze, zaczęła je wertować w poszukiwaniu informacji dotyczących stanu zdrowia Jeneviera. To, co znalazła, wcale jej nie ucieszyło...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach