Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 22.08.14 19:53  •  Gabinet na dziesiątym piętrze. Empty Gabinet na dziesiątym piętrze.
Wygląd gabinetu:

Nawet jeśli widok pokiereszowanej anielicy przykutej do łóżka w towarzystwie czteroosobowej eskorty wywołał jakieś zdziwienie, to strażnicy najważniejszego budynku w mieście i recepcjoniści dobrze umieli je ukrywać. Bez przeszkód dotarli do windy i tam się zatrzymali na chwilę. Czekając na windę, Dedal wydał kilka rozkazów. Dwójka miała zostać na dole i pilnować wejścia, na wszelki wypadek. Trzeci natomiast miał pojechać z nim na górę i pilnować drzwi. Kiedy winda przyjechała, Joachim złapał jednego z zostających za ramię i przekazał mu szeptem kilka dodatkowych poleceń. Żołnierz przytaknął i zasalutował, a potem ruszył w kierunku wejścia. Dedal, Evendell i ten trzeci zajęli miejsca w windzie i ruszyli w górę.
Na dziesiątym piętrze wysiedli i podążyli korytarzem. Pukał do wszystkich gabinetów po kolei, ale żaden mu nie pasował. Wreszcie trafił na odpowiedni, z dużym oknem, który miał się stać jego kartą przetargową w razie kłopotów. Grzecznie, ale stanowczo wyprosił rezydującego w nim urzędnika i poradził mu, aby wrócił dzisiaj do domu wcześniej. Właściciel na początku się opierał, ale poważna mina Joachima zniechęciły go i wkrótce posłusznie opuścił gabinet w pośpiechu. Skrzydlaty ustalił z towarzyszącym mu żołnierzem hasło i sposób zapukania, którym miał się posłużyć, w razie, gdyby ktoś przyszedł.
Gdy tamten opuścił pokój, Joachim rozpoczął proces barykadowania drzwi, i ułożył wszystko w taki sposób, że mógł się tego pozbyć, przesuwając jeden mebel. Wyglądało to dość zabawnie, kiedy ostoja spokoju i opanowania w pośpiechu blokowała drzwi meblami, niczym dziecko, które wie, że przeskrobało i próbuje odwlec karę. Skończywszy, zdjął górną część munduru i powiesił na oparciu krzesła. Przestawił łóżko Evendell pod okno. Następnie przysunął krzesło, tak by mógł swobodnie rozmawiać z anielicą, jednocześnie obserwując drzwi wejściowe. Załadował broń i położył na oparciu. Spojrzał przez okno. Gdyby wyrzucił przez nie anielicę, upadłaby na główny plac, a na tym właśnie mu zależało. Ten plac umiejscowiony był wewnątrz murów, więc żaden cywil nie mógłby zobaczyć tej sceny.
Usiadł na krześle i uśmiechnął się do anielicy, ale tym razem przyjaźnie, bez widocznej złośliwości. Uraz krtani, który jej zapewnił, powinien się już wyleczyć, więc w najgorszym wypadku będzie trochę chrypiała.
- Twoi przyjaciele idą tutaj, wiesz o tym?
To niewinne półkłamstewko powinno ją zaciekawić. Tylko podejrzewał, ale jego podejrzenia zwykle się sprawdzały, a on wolałby być zbyt ostrożny, niż martwy. Uważnie obserwował reakcje Evendell. To zabawne, jak bardzo ludzie chcą wierzyć w kłamstwa, jeśli tylko mówią one o czymś wyczekiwanym. Miał nadzieję, że tak będzie i w tym przypadku, że anielica się otworzy i zdradzi cokolwiek na ich temat.
- To prawda, idą tu i chcą cię uratować. Problem tkwi w tym, że zmierzają prosto w pułapkę. Zdradzili się wystarczająco wcześnie, byśmy byli gotowi na ich przybycie. Masz wśród nich kogoś bliższego? Kogoś, kto przychodzi ci na myśl od razu, gdy tylko o nich pomyślisz? Powiedz mi, a postaram się, by nie został zabity. Traficie do jednej celi i nie będziemy was krzywdzić, jeśli tylko będziecie z nami współpracować.
Nie spodziewał się, by to przyniosło jakikolwiek widoczny efekt. Może jakieś bolesne drgnienia serca na myśl o bliskich, uwięzionych w śmiercionośnej pułapce. Może łzy w oczach na myśl, że stanie się im krzywda. Tak, czy inaczej obserwował ją uważnie, ale starał się, aby jego twarz wyglądała na bardziej przyjazną, niż w pokoju przesłuchań.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.08.14 13:45  •  Gabinet na dziesiątym piętrze. Empty Re: Gabinet na dziesiątym piętrze.
Czuła się okropnie. Wszystko ją bolało, każdy ruch, nawet ten najmniejszy niósł ze sobą nieprzyjemności oraz dyskomfort. Na dodatek za każdym razem, kiedy próbowała cokolwiek powiedzieć z jej gardła wydobywał się nieprzyjemny dla ucha skrzek. Nie pamiętała momentu, kiedy mężczyzna zaczął miażdżyć jej gardło. Z braku dopływu tlenu bardzo szybko straciła przytomność będąc wtedy pewną, że to już koniec dla niej. Najwyraźniej jej żywot nie miał jeszcze się kończyć, chociaż w towarzystwie Dedala nie wiedziała jak długo to potrwa. Teraz przynajmniej nie musiała nic mówić, bo nie potrafiła. Zresztą, nie chciała nawet z nim rozmawiać. Dawała się przenosić z miejsca na miejsce niczym jakaś marionetka, zupełnie tracąc wolę jakiejkolwiek walki. Jedyne, czego teraz pragnęła to ujrzeć Growlithe’a i resztę Psów tylko po to, żeby upewnić się, że nim im nie jest.
Spojrzała na mężczyznę siedzącego przy jej łóżku z wyrazem malującym się na twarzy, jakby brzydziła się go. Było to jednak na tyle chwilowe, że ciężkie do zauważenia. Nie chciała nawet na niego spoglądać, toteż odwróciła głowę wpatrując się w okno. Gdyby nie była przykuta do łóżka a jej skrzydła byłyby sprawne, być może udałoby jej się wyskoczyć przez nie i odlecieć na bezpieczną odległość. Niestety, w tym stanie nie była w stanie praktycznie nic zrobić. Chcąc nie chcąc, była w pełni zdana na łaskę mężczyzny.
Gdy padły słowa odnośnie jej przyjaciół, na drobną chwilę przez jej twarz przebiegło zaskoczenie a oczy nieznacznie się rozszerzyły. Czuła, jak jej serce zabiło szybciej, jak pojawia się ułudna nadzieja. Ta szybko jednak zgasła. Kłamał. Jeszcze niedawno próbował wyciągnąć z niej informacje, tak więc skąd mógł wiedzieć z kim się zadawała. Nie mógł. To kolejne pytanie z serii podchwytliwych. Nie zamierzała dać się wciągnąć w tą pułapkę. Spojrzała na niego przelotnie i już wtedy mężczyzna mógł pojąć, że nic z niej nie wyciągnie. Nie zrobił tego jak potrafiła mówić, nie zrobi tego i teraz. Nie uwierzyła mu. To nie tak, że nie wierzyła w umiejętności DOGS, jednakże nie sądziła, że pofatygowaliby się po nią aż tutaj. Nie była nikim znaczącym w organizacji, ot taka przybłęda, która pojawiła się nagle i zawadzała, głosząc wszem i wobec o Bogu. Chociaż trzeba przyznać, że na samą myśl o Wilczurze i jego bandzie zrobiło jej się cieplej na sercu. Chciała ich zobaczyć. Dolna warga delikatnie jej drgnęła a z oczu powoli zaczęły skapywać łzy na pościel. Coraz bardziej tęskniła za nimi.


Wybacz za beznadziejność postu ._.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.08.14 22:20  •  Gabinet na dziesiątym piętrze. Empty Re: Gabinet na dziesiątym piętrze.
Przyglądając się anielicy poczuł lekkie ukłucie tryumfu. Widział jej reakcję i uśmiechnął się lekko. Już miał nadzieję, ale po spojrzeniu jakie mu rzuciła, szybko zgasła. Nie chce mu nic powiedzieć, nawet jeśli wspomnienia przyjaciół powodowały łzy tęsknoty. Wstał i spojrzał przez okno w dół. Zastanawiał się, ile metrów budynku znajduje się pod nim. Zakładając, że dwupiętrowe domy mają dziesięć metrów wysokości, do ziemi brakowało mu teraz pięćdziesiąt metrów. Całkiem sporo i wręcz wystarczająco do zabicia humanoida. Przystąpił do badania palcami wytrzymałości szyby. Postukał, popukał i uderzył z całej siły. Na szybie nie było widać żadnego śladu, poza odciskami dłoni. Kuloodporna, tak jak się obawiał. Musi więc zadbać o odpowiednią drogę ucieczki wcześniej. Poszukał jakiegoś przycisku, który otwierałby okno na oścież. Nie ma. Przeszedł wzdłuż okien w obie strony. Dalej nie ma. Poszukał w biurku, którym zablokował drzwi. Jest. Nacisnął i co drugie okno przesunęło się w prawo. Uśmiechnął się. Teraz droga odwrotu została zabezpieczona.
Podszedł do Evendell i pochylił się nad nią.
- Nie chcesz mi powiedzieć, mała anielico? Cóż, skoro tak, to żaden z twoich przyjaciół nie zachowa życia. To przykre, ale będzie to tylko i wyłącznie twoją winą…
Pogłaskał ją po policzku, z udawanym smutkiem na twarzy, po czym wyszczerzył swoje białe zęby w okrutnym uśmiechu. No cóż, on na pewno nie zamierza żałować żadnych desperatów, próbujących ją uratować. Odsunął się od niej i zabrał pistolet z podłokietnika fotela. Sprawdził stan magazynku i zmarszczył brwi w wyrazie zniecierpliwienia. Nie dlatego, że z jego bronią było coś nie w porządku. Żołnierz, którego wysłał do magazynu powinien już tu być. Zakładając oczywiście, że nic go nie zatrzymało. Wrócił do okna, chcąc zobaczyć powód spóźnienia swojego podwładnego, kiedy zauważył osobliwą scenę na dole. Jakaś… dziewczyna? Tak to z pewnością była dziewczyna. Nie widział jej twarzy, ale zobaczył, jak czepia się ramienia jego podwładnego i wtula się w niego. Żołnierz widocznie nie wiedział jak zareagować. Do dwójki stojącej na środku placu dołączył jeszcze patrol. Dedal nie miał pojęcia, skąd pojawiła się tam ta dziewczyna, ani z jakiego powodu tuliła się do jego żołnierza, ale miał złe przeczucia. Na pewno nie dotrze na czas, a tego było cholernie mało. Wyjął krótkofalówkę i wezwał kolejnego podwładnego. Rozkazał mu bez zbędnych pytań dostarczyć odpowiedni sprzęt na dziesiąte piętro, nie zważając na zatrzymujące go okoliczności.
Odszedł od okna. Cholera. Niech to szlag. Dlaczego akurat teraz? Co takiego stało się tej dziewczynie, że zatrzymała akurat TEGO żołnierza? Niech ją szlag trafi. Niech na nią anielica spadnie, po tym, jak już ją wypchnie przez okno. Miał ochotę zastrzelić ją tak jak stała, ale wiedział, że to nie skończyłoby się dobrze. Kimkolwiek była, na pewno nie zwykłą osóbką, takie bowiem nie miały tu wstępu.
Podszedł do Evendell i zaczął powoli odwijać jej bandaże. Tam, gdzie ciężko było to zrobić, po prostu urywał je i zrzucał na podłogę. Sekunda po sekundzie Dedalowi ukazywała się okropnie pokaleczona twarz anielicy. Rzeczywiście, całkiem ładnie zszyli te cięcia na twarzy i ramieniu i chyba nawet zaczęła się trochę regenerować, ale wciąż stanowiła dowód straszliwego bestialstwa swojego kata. Oparzenia na głowie i skrzydłach wciąż nie były do końca zagojone. Kiedy skończył, uśmiechnął się do niej i wrócił do okna. Chciał poobserwować dalej, bo to mogło zadecydować o słuszności jego podejrzeń.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.09.14 14:37  •  Gabinet na dziesiątym piętrze. Empty Re: Gabinet na dziesiątym piętrze.

DEDAL & EVENDELL
Zewsząd rozległ się przerażająco głośny dźwięk alarmu zwiastującego nadchodzące niebezpieczeństwo.

RYAN & GAVRAN
Korytarze były podejrzanie puste, gdy tylko znaleźliście się w środku. Wrzaski, oddane strzały, krew, pot - to wszystko zniknęło za drzwiami, jakby odcięte niewidzialnym nożem. Jedyne co zmuszało was do stwierdzenia, że to nie sen, to alarm jaki wciąż i wciąż dawał o sobie znać, ogłaszając miarowo ataku na „święte” ziemie  dyktatorskich łajz. Na ścianach raz po raz odbijał się czerwony kolor, po sekundzie niknąc na rzecz bieli, by znów rozbłysnąć i skroplić czerwienią pomieszczenie.
Korytarz był szeroki, ale niski. Wręcz przytłaczający. Nigdzie nie dało się odnaleźć tajemniczej postaci, która ostrzegła resztę wałęsających się po budynkach naukowców, polityków i wojskowych o napadzie. Na wprost widać było w oddali szary metal drzwi windy, ale hol po drodze rozgałęział się w wielu miejscach, udostępniając również inne korytarze.
Przy dwóch potężnych windach znajdowały się schody, pnące się ciężko ku górze.

- MÓJ BOŻE, MÓJ BOŻE, AAA! - rozległ się wrzask, na moment wybijający się ponad alarmem. Z jednego z wielu zakrętów wypadła dziewczyna. Mogła mieć co najwyżej dwadzieścia parę lat. Ubrana w długi kitel, który zakrywał jej jasnoróżową bluzeczkę, ale odsłaniał zgrabne nogi do połowy przysłonięte przez ołówkową spódniczkę. Widząc dwóch nieznanych mężczyzn upuściła stertę kartek i zaczęła piszczeć w niebo głosy, biegając od ściany do ściany i wymachując rękoma na wszystkie strony.
Najwidoczniej spanikowała.

Ponadto do uszu Wymordowanych trafił rytmiczny stukot wojskowych butów. Zdawało się, że dobiegał zewsząd.

---
@MG: bo Take miał wątpliwości, to pewnie wszyscy inni też będą mieli. Aby winda ruszyła (czy chociażby się otworzyła) musicie przystawić przepustkę kogoś ze S.SPEC do czytnika tuż obok windy. Na tej samej zasadzie działają też wszystkie drzwi w budynku: bez identyfikatora nie dostaniecie się do żadnego pomieszczenia.
Należy też zaznaczyć, że nie każdy członek ma wstęp do wszystkich pokoi. Zwykły naukowiec nie dostanie się do lochów, wojskowy nie wtargnie do gabinetu dyktatora itp.
Jeśli jakieś drzwi będą otwarte/uchylone: dam wam znać.

OBRAŻENIA DOGS:
Ryan: -
Gavran: rozcięta skóra na prawym ramieniu.  

                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.09.14 0:55  •  Gabinet na dziesiątym piętrze. Empty Re: Gabinet na dziesiątym piętrze.
Stał przy oknie i obserwował pożałowania godną scenę. Trudno. Ciekawe, czy ta dziewczyna wie, co zrobiła. Czy wie, że patrol przez nią rozdzielony mógłby z powodzeniem zatrzymać bandę, która niewątpliwie była już blisko? Cichy warkot wydobył się z jego gardła. Nienawidził ją do szpiku kości. Co za głupie dziecko.
Miał właśnie odejść od okna, kiedy ujrzał kruka. W teorii zwykłego, czerwonookiego ptaka, który leciał jak gdyby nigdy nic, koło szyby. Problem tkwił w tym, że ten się na niego patrzył. I na porwaną anielicę. Dedal dałby sobie ucho odciąć, że ten kruk nie był przypadkiem. Sięgnął do kabury lecz ptaszysko już odleciało.
Nie podobało mu się to ani trochę. Czuł, że ten ptak zwiastował problemy. I to bardzo niedługo. Ale właściwie, to nie było niczym dziwnym. Dedal już od dłuższej chwili czekał tylko, aż tamci zaatakują.
Jest. Pojawił się na granicy pola widzenia i szybko zmierzał w kierunku wejścia. Może uda mu się dozbroić przed spodziewanym atakiem? Niestety, nic z tego. Jego podwładny właśnie zbliżał się do budynku, kiedy padły pierwsze strzały. Joachim zaklął szpetnie pod nosem i patrzył dalej. Dziewczyna upadła i zaliczyła postrzał, razem z żołnierzem, który ją odprowadzał. Na szczęście jednak wyposażenie weszło do budynku nieuszkodzone. Przeczesał wzrokiem pole bitwy. Czterech napastników? Tylko czterech? I porywają się z motyką na słońce, atakując siedzibę S.SPEC?
Słyszał krzyki, niestety nie był w stanie ich zrozumieć. Dwóch weszło do środka. Oby tylko wyposażenie zdążyło dotrzeć. Sytuacja na placu wydawała się przesądzona na korzyść napastników, ale oto na scenę wkroczyli nowi aktorzy. Jakiś żołnierz Speców, zachowujący stoicki spokój oraz Tanaka, znajomy po fachu. W końcu obaj byli Skrzydlatymi. Wtem sytuacja zmieniła się diametralnie. Na plac wkroczył cały oddział i otworzył ogień w kierunku przyjaciół Evendell.
Rozległo się umówione pukanie do drzwi. Joachim odsunął biurko i wpuścił podwładnego. Tamten bez zbędnych ceremonii przystąpił do rozpakowywania plecaka. Otóż znalazł się tam karabin automatyczny, z dwoma zapasowymi magazynkami oraz dwa granaty ogłuszające. Dedal skinął żołnierzowi głową, dając mu do zrozumienia, że może wyjść. Gdy to uczynił, Skrzydlaty zabarykadował drzwi ponownie po czym przypiął sobie granaty do pasa. Karabin przewiesił sobie przez ramię.
Podszedł do łóżka anielicy i odpiął jej kajdanki. Brutalnym szarpnięciem postawił ją do pionu. Nie obchodziło go, że ma zmiażdżoną stopę i ledwie może ustać. Przyciągnął ją do okna śmiejąc się i wskazał na bitwę rozgrywającą się na placu.
- Spójrz, Evendell. Jeśli dobrze się przyjrzysz, zobaczysz swoich przyjaciół. Powiedz mi, czy kłamałem? Oni nie mają szans na wyjście z tej matni i dobrze o tym wiedzą. Przyjrzyj się im dokładnie, bo to ostatni raz, kiedy widzisz ich w jednym kawałku.
To powiedziawszy, rzucił anielicę na krzesło. Nie będzie ją kładł na powrót do łóżka. Musi być blisko, jeśli jego plan ma się powieść. Nie musiał się obawiać, że sama wyskoczy przez okno. Ledwie mogła się poruszać, więc to akurat było mało prawdopodobne.
- Pamiętaj, że ich śmierć, to wyłącznie twoja wina…
Chciał, by ta myśl dręczyła ją do samego końca.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.09.14 13:13  •  Gabinet na dziesiątym piętrze. Empty Re: Gabinet na dziesiątym piętrze.
Nie do końca wszystko poszło zgodnie z planem. Dostrzegłszy, że mężczyzna z plecakiem zdołał uchronić się od pocisku, zaklął pod nosem. Za to nie wyglądał na szczególnie przejętego uszkodzeniem swojej służącej. Skoro ślepo wierzyła w to, że jej pomoc przyniesie jej jakieś korzyści, musiała od początku liczyć się z ewentualnymi konsekwencjami. Jako że ze S.SPEC-em żyli jak pies z kotem, koniec końców przyszło jej znaleźć się w centrum chaosu. Zanim wbiegli do budynku, Ryan zerknął za siebie przez ramię, oceniając sytuację na placu głównym, na którym już tłoczyli się żołnierze. Kącik jego ust drgnął, chcąc zrzucić z jego twarzy dotychczasową maskę opanowania i obnażyć targające nim niezadowolenie. O ile rozsądniej byłoby zawrócić, tak celem ich podróży nie był atak, a odnalezienie anielicy, choć ta myśl także nie wywoływała w nim pozytywnych odczuć. Cel misji był niepewny. Żadne z nich nie mogło potwierdzić tego, czy jeszcze żyła. Gdy znaleźli się w środku, pomyślał, że lepiej, żeby tak było. Niezależnie od tego, jak bardzo nie obchodziło go jej istnienie, wolał nie dopuszczać do siebie świadomości, że tracili czas dla bezużytecznego trupa.
Srebrzyste tęczówki zahaczyły o windę na drugim końcu korytarza. Domyślał się, że dostanie się do niej nie będzie łatwym zadaniem, a w ostateczności pozostaną im schody, na których mogli natknąć się na hordę zbiegających na dół żołnierzy.
Mam nadzieję, że obliczyłeś, które to piętro ― rzucił, tym razem starając się przekrzyczeć wyjący w budynku alarm. Nie robił sobie zbyt wielkich nadziei na to, że czarnowłosy uwzględnił wcześniej wagę tej informacji. Równie dobrze mogli przez dłuższy czas błądzić po budynku, w którym ich obecność była już pewnikiem. Z jakiegoś powodu wysunął telefon z kieszeni i sprawnie odblokował ekran palcami, by zaraz wystukać na nim treść wiadomości, którą miał otrzymać konkretny adresat. Raczej nie był zwolennikiem zasięgania u niego wsparcia, ale w tej sytuacji mógł się przydać. Telefon wylądował z powrotem w jego kieszeni.
Miał wrażenie, że donośne wycie usiłuje wgryźć mu się w czaszkę. Trzaska o nią swoimi niewidzialnymi kłami, jak bestia usiłująca złamać wyjątkowo grubą kość i tylko jej wewnętrzny upór sprawia, że na maltretowanej kości wreszcie pojawiają się pęknięcia. Równie dobrze od tego brzmienia za moment mógł zacząć wykrwawiać się przez uszy. Uniósł wyżej barki, jakby to miało jakimś cudownym sposobem uchronić jego zmysł słuchu przed drażniącą kakofonią alarmu i wrzasków spanikowanej kobiety, której widok sprawił, że usta ściągnęły się w wąską linię dezaprobaty. Ludzie. Z drugiej strony wydawała się spaść im z nieba. Mając ponad tysiąc lat na karku i niejedno spotkanie z władzami zanotowane na wachlarzu doświadczeń, wiedział, że ludzie lubili swoje przezorne zabawki.
Pozostało działać szybko.
Osłaniaj. ― Wydał Gavranowi krótkie polecenie. Gdy do nieprzyjemnego koncertu dołączył stukot butów, nie zawahał się zbliżyć do kobiety. Wyciągnął wolną rękę z zamiarem złapania jej za włosy i szarpnięcia za nie, na tyle mocno, by zorientowała się, że w tej sytuacji nie powinna rzucać się jak ryba wyrzucona na brzeg. Jeżeli udałoby się złapać ją bez większego problemu, od razu pociągnąłby za spust, przytknąwszy wcześniej lufę do jej skroni. Gdyby się wyrwała, strzeliłby mimo wszystko – najpierw celując w plecy, później w głowę. Potrzebowali cholernego identyfikatora. Gdyby jednak kobieta uciekła, głupotą byłoby gonić za nią, więc od razu ruszyłby w kierunku schodów.

// Meh, nie wiem, jak inaczej to rozpisać, żeby nie było w dokonanym. I nie jestem pewien czy nie byłoby lepiej, gdyby Gilb teraz napisał, a po nim Gav, bo tak nie wiadomo, czy dziewczyna będzie miała coś do roboty, skoro póki co sytuacja jest dość niepewna.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.09.14 22:12  •  Gabinet na dziesiątym piętrze. Empty Re: Gabinet na dziesiątym piętrze.
RYAN & GAVRAN
Kobieta nie dała się złapać za włosy, prawdopodobnie dlatego, że z powodu czystej histerii wymalowanej nie tylko na twarzy, ale i w ruchach, udawało jej się sprawnie uniknąć dłoni Wymordowanego. Odskoczyła do tyłu, przyciskając drżące dłonie do ust, po czym zaczęła się cofać na galaretowatych nogach. W pewnym momencie jednak odsunęła ręce, zacisnęła je mocno w pięści i spojrzała mętnoniebieskimi oczyma wprost w stalowe ślepia Ryana.
- Zapłacicie za to, cholerne bestie! - wrzasnęła płaczliwie. Chciała zabrzmieć hardo i bardzo odważnie, ale drżąca nuta w głosie sprawiła, że jej się to nie udało. Właśnie otwierała buzię, a jej usta, pomalowane karmazynową szminką, zdawały się jeszcze bardziej krwiste, gdy rozbłysły światła alarmowych lamp. Chciała coś jeszcze powiedzieć. Wykrzyczeć kolejne groźby, może nawet rady czy inne, równie ujmujące kwestie, mające na celu owe bestie przestraszyć lub przekonać.
Nic prócz pociągłego westchnięcia nie wydobyło się jednak z zaciśniętego gardła. Kobieta zamrugała zaskoczona, by zaraz przekierować zobojętniały już wzrok na Gavrana. Właśnie w jej oczach dało się dostrzec nagły niepokój, pretensje, jakby to czarnowłosy pociągnął za spust z lodowatą obojętnością, a potem brak jakichkolwiek emocji. Zaraz jednak spuściła spojrzenie. Powieki drgnęły i rozwarły się szerzej, gdy ujrzała czerwoną plamę, która zaczęła rozkwitać na śnieżnym materiale kitla.
Zachwiała się od razu przerażona. Jej ramię natrafiło na lodowatą ścianę, do której zaraz przylgnęła plecami i osunęła się na podłogę. Krople krwi niemo spadały na ziemię do pary z przeźroczystymi łzami, cieknącymi po policzkach.
I te usta.
Drżały cały czas, wciąż tak samo intensywnej barwy, równie czerwone, co szkarłat na jej piersi. A potem dłoń zsunęła się z jej brzucha, oczy wywróciły do tyłu, a głowa opadła na bok, ciągnąc za sobą resztę ciała.
Martwa ni mniej, ni więcej.

Obaj, Ryan i Gavran, pobiegli w stronę windy, gdy jeden z nich wyszarpał identyfikator spoczywający w kieszonce na wysokości piersi kobiety. Winda otworzyła się od razu po przyłożeniu karty do czytnika i zamknęła się z ładnym piknięciem, mieniąc się na zielono.
Drzwi zatrzasnęły się akurat w chwili, gdy seria strzałów, jak jesienna ulewa, spadła na ich metalową powierzchnię. Dwójka Wymordowanych usłyszała jeszcze głuche dźwięki odbijających się naboi.

---
@MG: ustalcie na które piętro chcecie jechać. Bez względu na to, które wybierzecie, po dwóch-trzech piętrach (do ustalenia w następnym moim poście) winda zostanie zablokowana przez ścigających was wojskowych. Dalej nie pojedziecie.
Po ledwo minucie usłyszycie pisk, gdy metalowy brzeg windy otrze się gruntownie o ścianę, a wy przechylicie się odrobinę na lewą stronę. Puści pierwsza linka, zrywana (prawdopodobnie!) przez któregoś z wojskowych na samej górze budynku.
Dla sprostowania: tak. Winda wygląda jak nasze aktualne widny, prócz jej kuloodpornych drzwi.

P.S. Wybaczcie kiepską jakość postu.

OBRAŻENIA DOGS:
Ryan: -
Gavran: rozcięta skóra na prawym ramieniu. Szczypie. 

Data odpisu: MAKSYMALNIE do 12 września. Jeśli ktoś się spóźni, zostanie pominięty.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.09.14 16:25  •  Gabinet na dziesiątym piętrze. Empty Re: Gabinet na dziesiątym piętrze.
Jej, trafił~! Trafił jakimś cudem, to jest dopiero coś. Oklaski dla tego Kruka proszę. Radość jednak nie trwała długo, przygnieciona przez nagły ból w ramieniu.
Łomatkobosko, jaki fart, że wyszedł z całej akcji tylko z rozciętą skórą. Wbiegnięcie do budynku S.SPEC to dla niego niezły wyczyn, biorąc pod uwagę fakt, iż przeżyli. Ba! Jak na razie wszystko szło idealnie. No, nie licząc tego pieprzonego alarmu, który wciskał mu się do umysłu, nie dając ani na chwilę spokoju. Gav po tym będzie głuchy, serio.
Które piętro?
...
Upsik~
No... to tak jakby trochę problem z tym jest. Bo cóż, Gav jakoś tak... jakoś tak tego nie zrobił. Ale w sumie tak na oko to które to mogłoby być, ósme, jedenaste? Jakoś tak. Chociaż podejrzewał, że te "jakoś tak" robi dość dużą różnicę.  
Coś się wymyśli.
Kruk poczuł nową falę adrenaliny, gdy przed sobą zobaczył dziewczynę, a zewsząd dobiegał go stukot ciężkich butów.
"Osłaniaj"
...
Co.
Chwila, czyli że ma go schować za sob... A, dobra. W sensie strzelać, okej, okej. Już wszystko jasne. Tylko w sumie tak jakoś nie sprawdził, ile ma nabojów w magazynku. A te mogą się skończyć w każdej chwili. Po prostu Gav jest zmęczony, dlatego tak wolno myśli.  To była chwila, gdy Rottweiler załatwił młodą kobietę. Świetny opis śmierci, ło.
Gdyby Gavran był chociaż troszkę bardziej wrażliwy, to ruszyłoby go to. Ale nie był, zabił już trochę osób, więc... więc no. Obojętność wobec tej zmarłej, przecież on jej nie zna, po co się przejmować~
Ryan wraz z Kundlem pobiegli do windy, wcześniej wyszarpując z ubrania identyfikator. Mieli naprawdę niesamowite szczęście, że żaden z nich nie został śmiertelnie trafiony, a pociski wbiły się tylko głucho w drzwi windy. Kruk spojrzał niepewnie na przyciski i dał piętro dziewiąte. A jak będzie źle, to się coś wymyśli.
Właśnie, znów się coś wymyśli. A właściwie to Ryan wymyśli, bo Gav to ciota i nie umie.
- Kurwa. - To jedno, jedyne słowo wydobyło się z ust chłopaka, gdy winda się przechyliła. I tyle z ich niesamowicie mądrego planu.
Kolejny upsik.
Jak to jest, że nic nie może się tak dobrze ułożyć? Mogliby sobie wejść do tego budynku, przywitać się z ładną panią naukowiec, zabić ją, ona by podziękowała, potem przejść do góry windą, pijąc jakieś dobre wino i jedząc kawior, by na samym końcu wziąć sobie Evendell. No czemu tak nie mogłoby być? Wszyscy odeszliby z zadowoleniem, a Gavran spróbowałby rybich jajek.
- Jest tu jakaś klapa? - rozejrzał się po klaustrofobicznym pomieszczeniu. - Podsadzę Cię.
// ten post to na razie wersja robocza. Wieczorkiem opiszę to dużo lepiej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.09.14 17:31  •  Gabinet na dziesiątym piętrze. Empty Re: Gabinet na dziesiątym piętrze.
Cholerne bestie. Bestie. BESTIE.
Jedno słowo jeszcze przez chwilę obijało się w jego czaszce, jakby zostało porwane przez falę dźwiękową wdzierającego się do niej przez uszy alarmu. Był skłonny przyznać, że w ich tymczasowym zbiorowisku nie było podziału na lepszych i gorszych. Wszyscy troje byli bestiami, które pożerały siebie nawzajem, żeby udowodnić która z nich jest silniejsza. W tej sytuacji laborantka okazała się słabszym okazem, groźnym jedynie w towarzystwie strzykawki z igłą tak długą, że niejeden kuliłby się w kącie na jej widok, w jednej ręce oraz ze skalpelem w drugiej. Przynajmniej dzięki temu udało im się szybko zdobyć potrzebny identyfikator. Później droga była już całkiem prosta, choć kątem oka zdołał dostrzec nadbiegających z korytarzy żołnierzy. Był pewien, że niebawem mieli przysporzyć im znacznie więcej problemów niźli ostrzelanie drzwi windy, by oznajmić, że są uzbrojeni po same zęby.
Ukryci w paszczy żelaznego potwora mogli odetchnąć ze spokojem. Grimshaw przynajmniej na chwilę oparł się bokiem o ścianę windy, opierając łokieć na poręczy. Odetchnął głębiej, starając się odrobinę uspokoić oddech, w którego rytmie dało się wyczuć lekkie zmęczenie ciągłym pośpiechem, w którym musieli działać. Pozwoliwszy Gavranowi wybrać piętro, ze sceptycyzmem zauważył, że było ono jednym z tych wyższych. Szansa na to, że ktoś inny z powodu alarmu nie postanowi skorzystać w międzyczasie z windy, była marna. Jednak skorzystanie z windy to jedno, a zatrzymanie jej w połowie drogi – drugie. Trzecim z kolei było poświęcenie swoich wynalazków dla dobra sprawy, a ludzie mieli to do siebie, że tonąc chwytali się brzytwy.
Mężczyzna syknął coś przez zaciśnięte zęby, robiąc za idealny akompaniament dla „kurwy” czarnowłosego. Nie zamierzał ukrywać, że i jemu nie spodobało się to, co właśnie się działo. Jak na zawołanie zaparł się nogami, byleby tylko nie przesunąć się na drugi koniec windy i nie przeważyć szali. Podeszwy desantów otarły się o posadzkę z cichym piskiem, ale spełniły swoje zadanie. Ciemnowłosy szybko rozejrzał się dookoła, jednak zanim sam zdołał zlokalizować wylot u góry, jego towarzysz już wysunął propozycję, której Ryan bynajmniej nie zamierzał negować. Krótkim skinieniem głowy przystał na propozycję, choć najpierw szybko ocenił wzrokiem sylwetkę wymordowanego, skupiając się głównie na jego rękach, które... cóż, muskulaturą nie grzeszyły. Nawet przy nadmiernej ilości chęci, mógłby nie wytrzymać zbyt długo, o ile w ogóle zdołałby go udźwignąć.
Przykucnij ― rzucił, wsuwając identyfikator do kieszeni, byleby przypadkiem go nie zgubić. Polecenie było o tyle jasne, by Gav zrozumiał, że Rottweiler zamierza stanąć na jego barkach, na których ciężar z pewnością nie dawałby się aż tak we znaki. Winda sama w sobie nie była na tyle wysoka, by potrzebował więcej dodatkowych centymetrów wzrostu.
Gdy polecenie zostało wykonane, szarooki złapał jeszcze czerwonookiego za nadgarstek i zmusił go do złapania się jedną ręką za poręcz, byleby przypadkiem nie osunął się do tyłu. Później wszystko działo się szybko. Najpierw jeden ciężki but oparł się o bark Kundla, ale prawdziwe piekło zaczęło się, gdy Opętany wreszcie uraczył go całym ciężarem swojego ciała. Jedną ręką oparł się o ścianę, podczas gdy druga sięgała do włazu, który z lekkim oporem rozsunął się, ukazując wnętrze tunelu, w którym zawieszone było urządzenie. Zacisnął palce na brzegu otworu, by zaraz lekko odbić się od barków chłopaka – co bez wątpienia musiało być bolesnym doświadczeniem – i podciągnął się wyżej, powoli wydostając się z metalowej puszki, która już niebawem miała runąć w dół. Buty głośno zastukały o sufit, gdy Opętany obracał się przodem do włazu. Przyklęknął obok i nachyliwszy się wsunął rękę do środka, na znak, że młodzieniec powinien podać mu swoją. Gdy tak się stało, złapał go pewnie za przedramię i podciągnął do góry, jakby waga chłopaka nie stanowiła dla niego większego wyzwania, gdy wszystkie mięśnie jego kończyny spięły się, jakby niemo poświadczały, że musiałoby się wydarzyć coś nieoczekiwanego, by go puścił.
Im wyżej podciągał Gavrana, tym coraz bardziej podnosił się na równe nogi. Dlatego, gdy brunet stał już na górze windy, prędko mógł go puścić i dobyć do drabinki, po której zaczął wspinać się wyżej, ruchem ręki to samo polecając Krukowi. A później...
Trzeba było zapierdalać na górę. Tak bardzo elokwencja.
Starał się zachowywać cicho, ostrożnie wsuwając buty na kolejne szczeble drabinki. Tak, aby ci, którzy postanowili przeciąć liny trzymające urządzenie, nie zorientowali się, że ich zdobycze nie runęły z hukiem na sam dół. A przynajmniej jeszcze nie teraz. Dziewiąte piętro, co? Nie był dokładnie pewien, na jakim etapie zatrzymała się winda. Chyba oboje byli zbyt zajęci obmyślaniem planu B, żeby zwrócić na to uwagę. Mijali kolejne zamknięte przejścia, a Jay powoli odliczał piętra, zakładając, że udało im się dojechać na trzecie piętro (i tu nieco się przeliczył).
Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć...
Zatrzymał się, odwracając twarz w zasuniętych skrzydeł. Następnie przemknął spojrzeniem po ścianie obok, w poszukiwaniu czegoś, co pozwoliłoby na awaryjne otworzenie przejścia. Jeżeli winda była zaopatrzona w takie urządzenie, uruchomiłby je od razu, a dopiero po tym cienkie wiązki cieni wsunęłyby się pomiędzy szparę w drzwiach i później rozsunęłyby je – zapewne – bez większego oporu. Jeżeli nie, pozostałoby siłowanie się.
Dopiero po wyjściu z windy zorientowaliby się, że trafili na ósme piętro.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.14 21:09  •  Gabinet na dziesiątym piętrze. Empty Re: Gabinet na dziesiątym piętrze.
Pomysłowość ludzka nie zna granic.
"Tonący brzytwy się chwyta", ładnie powiedziane. W momencie zagrożenia, S.SPEC postanowił wykorzystać więc do walki z napastnikami coś, o czym do tej pory nawet nie pomyśleli, w przypadku tego konkretnego osobnika.
Infinity miał dziś "dzień wolny". Po tym jak białowłosy miał jednego dnia zbyt dużo wrażeń, kolejne, w tym i dzisiejszy, były spokojne. Nie przeprowadzali na nim nawet rutynowych badań, takich jak pomiar temperatury czy badanie krwi. Jakby to w ogóle mogło coś im dać. Badali go od lat w ten sam sposób i jak do tej pory nie dało im to żadnych efektów. Ale że naukowcy w S.SPECu, którzy to zajmowali się nim, najwidoczniej do najambitniejszych nie należeli, to co poradzisz. Infinity i tak wolał to od bardziej skomplikowanych eksperymentów jak wycinanie materiałów do badań z poszczególnych części jego ciała - żołądka, jelit, serca.
Jak więc było już wspomniane, Infinity miał dziś dzień wolny. Leżał w swojej klatce, jak to miał w zwyczaju i ... w sumie co on tam mógł jeszcze robić? No raczej nic. Nie spał, bo nie odczuwał takiej potrzeby, jednak całkiem przytomny też nie był. Hm... to chyba było coś w stylu snu na jawie. Leżał jak ten otępiały i gdyby teraz ktoś go zawołał, pewnie uznałby to za omamy słuchowe.
Tak więc też się stało, kiedy w całej siedzibie S.SPECu zawył alarm.
Minęło trochę czasu od momentu kiedy na placu głównym przed budynkiem rozgorzała walka.  W którymś momencie drzwi do pomieszczenia z celami otworzyły się z hukiem. Naukowiec który wkroczył do wnętrza, był bardziej niż podniecony. W rękach ściskał metalową obręcz oraz małe, czarne pudełeczko. Pospiesznym krokiem podszedł do celi Infinity'ego, wołając go po imieniu.
Białowłosy podniósł się, zaintrygowany. Teraz wyraźnie słyszał wycie alarmu. Po co więc zszedł tu fartuch? Raczej nie była to pora eksperymentów. Nie, kiedy najwyraźniej szykowało się coś grubszego. Naukowiec podał wymordowanemu przez kraty metalową obręcz. Okazała się ona obrożą - a jakżeby inaczej. Infinity został zmuszony do jej założenia - gdyby odmówił, naukowiec użyłby specjalnego urządzenia, od którego Wymordowany mógłby niemalże ogłuchnąć - wytwarzało bowiem dźwięki o tak niskiej częstotliwości, że było to niesłyszalne dla człowieka, ale dla jego superwrażliwego ucha, było jak tortura. Co więc począć - założył.
Wypuszczono go z klatki. Obroża została dopięta - tak by Inf sam nie mógł jej zdjąć bez pomocy specjalnego kodu. Dostał także słuchawkę do założenia na ucho, przez który miał otrzymywać rozkazy oraz maleńki mikrofon przyczepiony do ubrania, do relacjonowania biegu wydarzeń.
Naukowiec poinformował Infinity'ego, że przed budynkiem S.SPECu doszło do walk a dwójka napastników wdarła się do środka.
- Odnaleźć i wyeliminować. To twoje zadanie.
A po co była obroża? Do rażenia wymordowanego prądem, w razie odmowy wykonania rozkazu, rzecz jasna. Inf od razu chciał się sprzeciwić i od razu też został potraktowany zabawką naukowców. Na chwilę  zakręciło mu się w głowie, bolało jak diabli, w miejscu zetknięcia obroży z ciałem miał lekko poparzoną skórę, która zaraz się jednak zagoiła.
Jakby wybuchowy chip w karku im nie wystarczył...
Co więc Inf miał zrobić, pogoniony przez naukowca, ruszył przed siebie przez drzwi. Odnaleźć i wyeliminować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.14 23:05  •  Gabinet na dziesiątym piętrze. Empty Re: Gabinet na dziesiątym piętrze.
RYAN & GAVRAN &... INF

Będąc gdzieś między piątym a szóstym piętrem rozległ się mechaniczny pisk, całkiem podobny do spotęgowanego dźwięku przejeżdżania paznokciami po nauczycielskiej tablicy. Trwał dobre pięć sekund, nim z trzaskiem winda rozbiła się na samym dnie. Obok dwójki wspinających się Wymordowanych przefrunęły wstęgi metalowych lin, ale i one wkrótce utonęły w głębinach czerni, rozciągającej się pod ich butami.

Na ósme piętro dotarli dokładnie w momencie, w której po schodach zaczął wbiegać Infinity. Króliczek S.SPEC'u z pewnością usłyszał tragiczny huk rozbijającej się windy, minął nawet paru wojskowych zbiegających po parę stopni naraz, ale gdy wypadł na płaski teren, zapewne w zamiarem wspięcia się na dalsze „szczeble”, mógł usłyszeć zautomatyzowany odgłos. Jak się zaraz okazało: to drzwi winy, otwieranie, że tak powiem, niezbyt dobrowolnie.
Wiązki cieni Ryana przedostały się przez szczeliny i rozwarły, ukazując pyszczek Grimshawa, zaraz jego ramiona i resztę szeroko pojętych okolic.

Infinity, jak poszukiwania? — zagrzmiało w nadajniku, tuż przy uchu psa Wojskowych.

Ryan, jako, że ujrzał korytarz jako pierwszy, mógł tylko dojść do wniosku, że ten niewiele różni się od korytarza dolnego: zdawać się nawet mogło, że gdyby nie brak drzwi wejściowych naprzeciwko, wszystko jest tu identyczne.

Wciąż rozlegał się ostry odgłos alarmu, drażniący czuły słuch.

A na ścianie, przy schodach, przymocowana do ściany tabliczka głosiła:
„-1. PIĘTRO
ADMINISTRACJA, KONTROLA BUDYNKU”
ze strzałką skierowaną w dół.


---
@MG: bo zapomniałem. ._.

Odpisy do 17 września. Choć wolałbym szybciej, więc jakbyście mogli...


Ostatnio zmieniony przez Growlithe dnia 15.09.14 21:45, w całości zmieniany 4 razy
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach