Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 29.04.19 0:48  •  Burdel - Page 7 Empty Re: Burdel
Nie odpowiedział, a przynajmniej nie od razu. Był pewien, że taka oczywistość jak autentyczność jego osoby nie potrzebuje jakiegokolwiek potwierdzenia. Jedynie posilił się na lekkie skinienie głowy, gdy padło imię DRUG-ONa. Choć nie do końca czuł potrzebę poznawania jego danych, to w przyszłości mogą okazać się przydatne, jeżeli będzie zadowolony z jego "usług", zwłaszcza, że w tym świecie kontakty były cholernie cenne.
- Nie, nie. Takimi przypadkami to sam się zajmuję, ewentualnie mam od tego swoich ludzi. - poruszył delikatnie palcami prawej dłoni, chcąc ją nieco rozruszać. Właściwie wszystkimi sprawami Jinx zajmował się sam, nie chcąc polegać na nikim z zewnątrz. Wychodził z założenia, że jeżeli nie jest w stanie sam uporać się z problemami zagrażającymi jego biznesowi, to w ogóle się do tego nie nadaje.
Teraz jednak sprawa wyglądała nieco inaczej.
- Potrzebuję informacji, nic ponadto. Zapewne obiło wam się o uszy, że niedawno połowa mojego burdelu spłonęła pod moją nieobecność. - odchylił się, prostując nieznacznie plecy, aż wreszcie w pełni wyprostowany oparł się o oparcie zdezelowanej przez czas kanapy.
- Z tego co wiem od niektórych świadków, zrobił to osobnik, który podawał się za jednego z jeźdźców apokalipsy. Sam też niewiele wiem. Z tego co mówili, to ubrany był w jakąś pieprzoną zbroję, mierzył z dwa metry i był szeroki w barach. No i miał jakiegoś pojebanego konia. Niestety, więcej nie wiem, ale mogę skierować cię do dzieciaka imieniem Rhett, który był świadkiem, więc na pewno więcej ci powie. - przechylił kark w lewo, a kości przyjemnie strzeliły, przynosząc mu upragnioną ulgę.
- Nie chcę, byś go atakował, zabijał, czy cokolwiek innego. Potrzebuję jedynie informacji gdzie go znajdę. Sam go zajebie za to, co zrobił z moim biznesem. Wystarczy małe słowo, lokalizacja terenu, resztą zajmę się sam. - zamilkł na krótką chwilę, pozwalając by mężczyzna ułożył sobie w głowie wszystkie informacje, jakie właśnie padły. Nie wątpił w jego rzetelność oraz skuteczność. Gdyby tak było, zapewne nie siedzieliby teraz na przeciwko siebie.
- Proponuję to, co jest cenne na Desperacji. Alkohol, fajki, broń. Mam też zapas narkotyków. Jestem pewien, że się dogadamy.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.04.19 13:47  •  Burdel - Page 7 Empty Re: Burdel
 Wyjął z ust papierosa i zmiął go w zmechanizowanej dłoni. Zwykle pozbywał się petów w innych sposób; rzucał je pod nogi i miażdżył pod podeszwą buta, ale nie chciał nadużywać gościnności Jinxa. Doświadczanie podpowiadało mu, że nawet z takiej błahostki czasem powstawały konflikty. Nie przyszedł tutaj po to, by ich szukać i przy tej sposobności wymienić się z mężczyzną wynikającymi z tego serdecznościami.
 — Najpierw M-3, potem bar Przyszłość, a teraz burdel. No, no, robi się ciekawie — skwitował krótko, bo chociaż zasłyszał plotki o podpaleniu burdelu, nie przypisywał tego czynu przychlastom na koniach panoszących się od kilku miesięcy po Desperacji i okolicach. — Jeździec apokalipsy — powtórzył, przetwarzając te słowa w myślach. Zastanawiał się, czy owe określenie pasuje do przykurcza, który zaatakował Smoki podczas polowania, ale dotychczas nie rozpatrywał istnienia pomiotów na szkapach w tej kategorii, chociaż to nie pierwszy raz, kiedy padła ta nazwa w odniesieniu do tych istot. Na podstawie tego biblijnego motywu niektórzy twierdzili, że to kolejna manifestacja aniołów, wszak to oni byli za pan brat z tak zwanym słowem bożym, nierespektowanym przez większą cześć populacji. — Poddaj mi namiary na tego dzieciaka. Rhetta, tak? Szczegółowe informacje mogą się przydać podczas poszukiwań.
 Odchylił się na zajmowanym przez siebie krześle i spojrzał ponad ramię mężczyzny. Zlokalizował zdezelowanym ślepiem Niera tkwiącego w jednym miejscu. Yury zaszczyciwszy go jednym ze swoich szkaradnych uśmiechów o sardonicznej treści, złapał z nim krótkotrwały kontakt wzrokowy, lecz ten nie potrwał nazbyt długo, wszak wyznaczał sobie tego dnia jeszcze jedno zdanie, więc czas nie był jego sprzymierzeńcem.
 — Jaką broń masz na stanie? — Po chwili padło pytania, rzecz jasna adresowane do właściciela burdelu. Odszukanie informacji na czyjś temat z reguły nie było arcytrudnym zadaniem, więc alkohol czy też papierosy stanowiły wystarczającą zapłatą za tego typu zlecenie, ale jeździec apokalipsy to wyzwanie większego kalibru. — Pytam na zapas, bo nie jestem w stanie sprecyzować ceny za te zlecenie, ale wynagrodzenie, które zaoferowałeś mnie satysfakcjonuje.
 Podniósł się z krzesła.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.05.19 18:51  •  Burdel - Page 7 Empty Re: Burdel
Nie chciał wierzyć w to, że widzi go w tym miejscu. Był już przesiąknięty tym zapachem — czuł, że był wśród swoich. W tych zniszczonych od brudu i kurzu ubrań. Nie wiedział czemu, ale niesamowicie bolał go ten fakt. Poniekąd wiedział też, że gonitwa, z którą porali się tyle lat, nagle zniknie. Wszystko co między nimi było stanie się nieważne. Powinno mu ulżyć, a na ironię losu wcale, a wcale ulgi nie czuł. Nie odczuwał bezpieczeństwa i nie zamierzał kiedykolwiek tak się czuć w jego obecności.
Trans, w którym trwał nie zajął mu dużo czasu, choć na ułamek sekundy mógł spojrzeć mu jawnie w oczy. Z pogardą, z niechęcią. Pokręcił głową z jawnym politowaniem, a z krążących myśli wyrwał go chłodny, acz ciągle zmęczony głos Jinxa. Oderwał ciekawskie spojrzenie od Smoka, by leniwie przesunąć swój wzrok na sylwetkę DOGS'a. Niech nie myśli, że skoro był częścią wspólnoty, a raczej zamieszkiwał te tereny, to wszystko między nimi było w porządku. Zmarszczył nieznacznie brwi, kiedy wspomniał o Apokalipsie i zniszczonym Burdelu.
Tak, to nabierało większego sensu. Nikt normalny nie dopuściłby się do czegoś takiego, a ostatnio o jeźdźcach było dość głośno. I zapowiada się, że wciąż będzie. Westchnął jedynie, nie chcąc wpierdalać się z czymkolwiek w ich konwersację, choć bolał go fakt, że Jinx nie mógł odezwać się z tym do niego. Pewnie robotę wolał zostawić profesjonalistom, ale nadal czuł jawny niesmak. Nie po to zawarli umowę, by teraz dawał mu najgorszy możliwy chłam do zrealizowania.
Jego złość rosła w zaskakująco szybkim tempie, ale nie dał tego po sobie poznać.
                                         
Nier
Opętany
Nier
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dla Ciebie tylko i wyłącznie Nier.


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.05.19 0:45  •  Burdel - Page 7 Empty Re: Burdel
Odchylił się nieznacznie, słysząc słowa Smoka. Na pół ułamka sekundy uniósł obie brwi ku górze na nowe informacje, jakich się właśnie dowiedział. Czyli wychodziło na to, że nie tylko jego burdel padł ofiarą psychopaty, który nazywał samego siebie Jeźdźcem jebanej Apokalipsy. O ile nie zaskoczyłby go sam atak na niektóre miejsca na Desperacji, tak w mieście już jak najbardziej. Do całej kolekcji brakowało tylko Edenu.
Uniósł dłoń i potarł jej wierzchem bok szczęki, kiedy na moment oddalił się myślami. Teraz randomowe ataki zaczynały nabierać całokształtu. Jasne, puzzle wciąż były rozsypane w rozpierdolu, ale wystarczyło trochę czasu, aby zacząć składać je do kupy. Spojrzał na Smoka w zamyśleniu i milczał jeszcze przez krótszą chwilę, zbierając wszystkie informacje do kupy.
- Wiadomo czego chciał w barze i w mieście? - zapytał, chociaż nie do końca sądził, by ciemnowłosy był w posiadaniu tak istotnej informacji.
- Zaczynam podejrzewać, że ataki nie są przypadkowe. Na kogo napadł w barze? Może chce czegoś konkretnego. Co prawda burdel jest jednym z najbardziej charakterystycznych miejsc w Apogeum, ale należę też do DOGS. Możliwe, że ma to coś wspólnego. - i chuj strzelił jego plany na krótkich odpoczynek. Jak zawsze coś. Sięgnął do tylnej kieszeni spodni i wyciągnął z niej zdezelowaną paczkę papierosów. Wyciągnął jednego i odpalił, paczkę rzucił w stronę Smoka, który wyglądał na takiego, który wyjątkowo lubował się w nikotynie.
- Mała zmiana planów. Nier. - zwrócił się do mężczyzny, znajdującego się tuż obok.
- Będę musiał zniknąć na krótki czas. Chcę skontaktować się z Wilczurem. Ze wszystkich osób, on na pewno coś wie. Jeżeli rzeczywiście atak był skierowany nie w burdel, a w DOGS, to obawiam się, że szykuje się coś grubszego, co może zadrasnąć kilka grup, i to nawet poza granicami Desperacji. Nie podoba mi się. - zamilkł na moment, zaciągając się dymem i pozostawiając go na moment w płucach.
- Tym razem nie zamierzam zostawić burdelu samopas. A tobie mogę zaufać, że po moim powrocie burdel nadal będzie stał w jednym miejscu. A co do dzieciaka, ciężko mi powiedzieć, gdzie możesz aktualnie go znaleźć. Aczkolwiek powiadomię go i spotkacie się za trzy dni, pod wieczór. Tu, albo na Górze. Powiedz, a wyślę go dam. - postukał parę razy palce w kolano, nagle przypominając coś sobie.
- A co do broni... zobaczymy jak cenna będzie informacja, którą mi przyniesiesz. Wtedy się dogadamy, aczkolwiek wiesz czym dysponuję. Jestem pewien, że obie strony będą zadowolone, choć mam wrażenie, że to nie będzie spotkanie jednoosobowe. - westchnął bezdźwięcznie. I nieważne jak bardzo Jinx wierzył w swoje umiejętności i swoją siłą, to podskórnie czuł, że to nie była zabawa tylko dla jednej osoby.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.19 19:15  •  Burdel - Page 7 Empty Re: Burdel
 Nie od razu udzielił mu odpowiedzi. O ile posiadał szczątkowe informacje o incydencie w Barze, o tyle sytuacja w najukochańszym M-3 była mu dobrze znana. Miał stały kontakt z jednym z zakładników przykurcza na koniu i szantażysty w jednym. Ponadto niespełna dzień wcześniej posłał jednego ze świty Pradawnego na rozmowę z Natsumi. Odrobinę żałował, że nie mógł spotkać się z nią osobiście; był ciekaw wyrazu, jaki zagości na twarzy kobiety, gdy Valentino wyjawi jej rzekomą tożsamość rozmówcy, z którym odbyła rozmowę telefoniczną.
 Chcąc przerwać ciszę, otworzył usta, ale Jinx go uprzedził. Choć był zaskoczony, zareagował podręcznikowo. Wykazał się zręcznością i refleksem; uchwycił w palce rzucony ku niemu przedmiot.
 — Zaliczka? — Z zainteresowaniem przyjrzał się paczce papierosów. Otworzywszy ją, zbadał jej zawartość, zanim uczynił z niej swoją własność i wcisnął ją do kieszeni, choć nie od razu nabrał do niej zaufania, bo jej wcześniejszy właściciel zdecydowanie takowego nie wzbudzał. Całą swoją postawą mówił – nie ufaj mi i Yury nie miał zamiaru tego uczynić. W zasadzie sam nie był godny zaufania. Trafił swój na swego.  — A może tak chcesz mnie zachęcić do mówienia?
 Dotychczas subtelny grymas na twarzy przybrał formę zdecydowanego uśmiechu o zabarwieniu sardonicznym. Wieczny utkwił spojrzenie w oblicze swojego rozmówcy.
 — To, czego chcą jeźdźcy apokalipsy, to żadna tajemnica — rzekł w końcu, zanim Jinx podjął rozmowę z trzymającym się na uboczu Nierem. — Gdy spotkasz się z tym całym Wilczurem, to upewni się, że strzeże artefaktu jak oka w głowie.
 A r t e f a k t y p r z y w ó d c ó w.
 Ile ich było?
 Sześć?
 Yury nie miał pojęcia dlaczego te łachudry chcą je wszystkie skompletować, ale podskórnie czuł, że kryło się z tym coś, co wykraczało poza skalę jego wyobraźni. Doświadczenie podpowiadał mu, że czekanie z założonymi rękami było nieopłacalne, dlatego obdarował Jinxa spojrzeniem mówiąc: żartujesz sobie, koleś?, gdy ten obiecał wysłać tego gnojka za trzy dni.
 — Nie. Jutro. Chcę tego podrostka widzieć jutro z samego rana u podnóża Smoczej Góry, inaczej obejdzie się bez jego pomocy.
 Każda chwila zwłoki zwiększała ryzyko, że przychlasta na wierzchowcach znowu zaatakują. Czyżby Jinx tego nie rozumiał? Już i tak pozwolili sobie na zwłokę, a Wieczny szczerze wątpił, że agresorzy będą czeka, aż Desperaci poukładają sobie wszystkie w głowach i wyjdą z inicjatywą.
 — Słyszałeś o zarazie terroryzującej Apogeum? Jak ci się wydaje, czyja to sprawka? — Przystanął nieopodal Niera, lecz zachował bezpieczną odległość od tego nicponia, spodziewając się nagłego ataku z jego strony. Co prawda Wieczny nie czuł względem dezertera tamtejszych emocji. Jego powinności wobec S.SPEC wyparowała, gdy upozorował własną śmierć, ale też wątpił, że tkwienie w tym samym szambie sprawi, że mężczyzna zapała do niego sympatią. Zerknął na niego kątem oka, ale nadal towarzyszyła mu drwina, zatem zaprzestał próby nawiązania z nim kontaktu. — W każdym razie została zapoczątkowana przez incydent w Barze Przyszłość i już rozniosła się po okolicy. To tylko kwestia czasu, kiedy twoje kurwy zaczną na to chorować — stwierdził po chwili, by przemówić mu do rozumu. Był pewny, że ta argumentacja go przekona. Poniekąd zostali ulepieni z tej samej gliny - zależało im na tym, żeby ich interesy się kręciły.
 Nie mając nic więcej do powiedzenia, uczynił kilka kroków w kierunku wyjścia, ale zanim odszedł, przystanął i obrócił się ku mężczyznom.
 — To wszystko? — Wbił w Jinxa spojrzenie. Dzień skrócił się o kolejne kilka sekund, gdy wyczekiwał jego odpowiedzi.

|| W razie, gdyby Jinx nie miał już nic więcej do dodania, uznaję, że Yury odszedł do swoich zobowiązań.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.05.19 0:50  •  Burdel - Page 7 Empty Re: Burdel
Co prawda złość opanowała jego organizm, kiedy musiał przebywać w pomieszczeniu z kimś, kto niejednokrotnie próbował go zabić. Mimo to nie zamierzał wyciągać starych śmieci w tym momencie, a dać spokojnie Jinxowi skończyć spotkanie. Jego to nie dotyczyło, a też uznał, że skoro nie należał już do SPEC, sprawa została zamknięta. Wciąż jednak będzie wobec niego nieufny, więc lepiej dla nich obu, aby więcej nie oddawać się czystemu przypadkowi do kolejnego spotkania. Nie chciał, aby kiedykolwiek ono nastało, choć przy bieżących wydarzeniach czuł, że było to nieuniknione.
I szczerze? Spodziewał się wszystkiego od Jinxa. Jednak nie tego, że będzie chciał oddać burdel Nierowi pod tymczasową opiekę. Niby powinno go cieszyć, że darzył go na tyle wielkim zaufaniem albo po prostu ufał jego umiejętnościom, niemniej jednak uznawał to za sporą odpowiedzialność, a on nie wiedział, czy da radę sprostać takiemu poleceniu. I gdyby chociaż miał pewność, że wróci po 2 dniach...
Nic nie zamierzał mówić, do póki Yury całkowicie nie opuścił pomieszczenia. Odetchnął wtedy ze słyszalną ulgą, nie chcąc wdawać się w zbędne szczegóły z Jinxem. Spojrzał na niego, przez chwilę milcząc, po czym ruszył w stronę krzesła, na którym nie tak dawno siedział jego wróg. Usiadł na nim, luźno przewieszając ramię przez jego oparcie.
Jeźdźcy Apokalipsy... — zadrwił, wyraźnie zniesmaczony całą tą sytuacją. Co nie oznacza, że nie brał tego wszystkiego poważnie — To co teraz? Idziesz do tego Wilczura? Wydaje mi się, że skoro on wie aż tyle, to i Wilczur powinien swoje wiedzieć, a nawet i więcej — odparł spokojnie, intensywnie wpatrując się w twarz Jinxa. Co zamierzał? Sytuacja była co najmniej chujowa i nawet on, nie będąc w żadnej z organizacji, wiedział to aż za dobrze. W dodatku ta paskudna zaraza, która coraz szybciej przemierzała ich tereny...
A co do burdelu... Nie wiem, czy rzeczywiście należę do tych odpowiednich, ale będę starał się z całej pieprzonej siły, by tym razem uszedł on bez większych szkód — wyszczerzył się, ale bardzo szybko zniknął mu ten uśmieszek z twarzy. Wiedział, ze jeśli spierdoli sprawę, to nie będzie miał wesoło. Jednak teraz była rzecz o wiele istotniejsza — Idź się zbieraj. Mam nadzieję, że zobaczę Twoją mordę za te parę dni. I to całą! — dodał jeszcze, czekając na jego ostateczną decyzję wobec tego całego syfu, który zaczynał się robić. Chciałby więcej w tym wszystkim pomóc, ale rozumiał, ze jeśli tym razem Jinx zostawi burdel bez opieki, może skończyć się jego całkowitą utratą. Kto wie, czy po raz kolejny ten cały jeździec tu nie zawita? Warto byłoby być tutaj w takich okolicznościach.
                                         
Nier
Opętany
Nier
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dla Ciebie tylko i wyłącznie Nier.


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.05.19 0:05  •  Burdel - Page 7 Empty Re: Burdel
Papierosy nie do końca były zaliczką, ale jeżeli Smok tak zakładał, niech będzie. Po wykonaniu zlecenia odliczy mu je od zapłaty. Teraz najważniejsze były jakiekolwiek informacje na temat samozwańczego kutasa w pierdolonej zbroi rodem ze średniowiecza. Nie zamierzał odpuścić. Będzie go tropił, podążał jego śladami choćby miał minąć kolejny wiek. Ale dorwie go, a potem zajebie własnymi rekami.
Powieka drgnęła, kiedy Yury nawiązał do artefaktu Wilczura. Czyli o to chodziło? O artefakt przywódcy? Rozsypane puzzle z każdą kolejną chwilą zaczynały składać się w coraz bardziej wyrazisty obraz. Wychodziło więc na to, że tak zwani Jeźdźcy Apokalipsy jeździli dookoła i próbowali pozyskać wszystkie artefakty przywódców? Innego rozwiązania Sheba nie widział. Wątpił, by artefakt należący do Growa był na tyle unikatowy i potężny, żeby chcieli tylko go zdobyć.
Uniósł dłoń i jej wierzchem potarł dolną szczękę w zamyśleniu.
Tylko... po co?
O ile wcześniej podchodził do całej sprawy personalnie, tak teraz jego światopogląd delikatnie zaczął się uginać pod naporem informacji. Powoli podniósł się z miejsca, dopiero wtedy wracając do rzeczywistości, przenosząc spojrzenie na już wychodzącego Smoka. Skinął w jego stronę głową na pożegnanie, od razu kierując swoje słowa do drugiego wymordowanego, znajdującego się w tym samym pomieszczeniu co ona.
- Liczę na ciebie. - odezwał się po krótszej chwili milczenia i uważnego przyglądania się mężczyźnie. Podszedł bliżej niego i położył dłoń na jego ramieniu, uważnie przyglądając się jego spojrzeniu.
- Burdel jest pod twoją opieką, a wszyscy pracownicy na twoje rozkazy. Postaram się wrócić jak najszybciej, chociaż sam do końca nie wiem, jak długo mnie nie będzie. Sprawa okazuje się z każdą kolejną chwilą coraz bardziej zagmatwana oraz upierdliwa. - skrzywił się nieznacznie, klikając przy tym językiem.
- W każdym razie mam nadzieję, że gdy wrócę to będę miał do czego wrócić. - ruszył w stronę wyjścia, zastanawiając się od czego ma zacząć. Nie było gwarancji, że Grow aktualnie znajduje się w kryjówce, ale tam najszybciej dowie się, gdzie ewentualnie go szukać. Nim opuści burdel, będzie musiał przede wszystkim się ubrać i założyć żółtą chustę, by uniknąć niepotrzebnych nieporozumień.
Zatrzymał się przed wyjściem, trzymając dłoń na klamce. Ostatni raz obejrzał się przez ramie.
- O twojej nagrodzie porozmawiamy gdy już wrócę. - ostatni raz skinął głową na pożegnanie, a potem zniknął za starymi, drewnianymi drzwiami.

/ zt /
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.05.19 16:04  •  Burdel - Page 7 Empty Re: Burdel
Sam miał pieprzony mętlik w głowie od natłoku informacji, które zdążył tu usłyszeć, które tylko poświadczyły krążące plotki na Desperacji. Starał się więc rozumieć powagę sytuacji, a także ich konsekwencje, które mogłyby nadejść. Innymi słowy cały świat może mieć poważny problem, kiedy nie uda im się powstrzymać przysłowiowego Jeźdźcy, który ostatnimi czasy terroryzował okolice.
Przytaknął na jego słowa, zachowując powagę i odpowiedzialność, której zdecydowanie mu brakowało. Nie uważał, że nie umiał być odpowiedzialny za swoje czyny, ale wiedział, że ten rodzaj odpowiedzialności może przerosnąć jego samego. Czuł więc presję, której nie potrafił za dobrze ukryć — nawet nieszczególnie się starał. Po prostu strach przed tym, że może sobie nie poradzić, był większy niż myśl o nagrodzie, o której mimochodem rzucił Jinx, kiedy wychodził z pomieszczenia.
Więc na razie muszę tu siedzieć... — mruknął już do siebie, gdy w pomieszczeniu nie było ani Jinxa, ani Drug — on'a, który również wciąż zaprzątał mu głowę, nawet jeśli nieszczególnie tego chciał. Westchnął ciężko, zaciskając bardzo mocno szczękę, wmawiając sobie kulturalnie, że przecież da sobie radę, to nic takiego zarządzać całą masą ochroniarzy, dziwek, pielęgniarek i innego gówna, które tu pracowali. A jeśli rzeczywiście po raz wtórny przybędzie ten Jeździec? Będzie musiał go zatrzymać, a on nawet nie wiedział jak!
Zaśmiał się do siebie, przejeżdżając dłonią po twarzy.
Chciałeś zaufania i konkretnego zadania, to je kurwa masz.
Nie chcąc tracić niepotrzebnie czasu w tym gabinecie, wyszedł z niego, wraz ze szczeniakiem, chcąc na początek mniej więcej rozejrzeć się po budynku, by w razie czego wiedzieć, co, gdzie i jakie pomieszczenia znajduje się w tym Burdelu. A cała reszta jego tymczasowych obowiązków wyjdzie z czasem.

z/t
                                         
Nier
Opętany
Nier
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dla Ciebie tylko i wyłącznie Nier.


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.06.19 21:22  •  Burdel - Page 7 Empty Re: Burdel
Nie samą wojaczką żołnierz żyje. Seiji zgodziłby się, chociaż miałby problem, aby szczerze przyznać, że odpoczywa wtedy, kiedy tego potrzebuje. Wkręcał się w jeden wypad za drugim, narzekał, że jest stary i zmęczony, wracał i od razu meldował się gotowy do podjęcia kolejnej akcji. I kolejnej. A potem jeszcze jednej. Nie był chwilowo potrzebny? Cudownie, bo właśnie wpadł na trop jakiegoś zwyrodniałego skurwysyna, w stronę którego ma ochotę wymierzyć sprawiedliwość kalibru 7,62.
Obiecywał, że przyhamuje, ale za każdym razem łgał w żywe oczy.

Obecnie cieszył się jedną z tych nielicznych chwil świadomego dłuższego odpoczynku, które w jego przypadku zazwyczaj zwiastowały nadchodzące wyjątkowo niebezpieczne zadanie. Taa. Skombinuj tradycyjnie chciał uchlać się przed wyruszeniem, jakby po cichu żegnał się świętując ohydne życie ohydnym alkoholem.
Siedział przy barze w burdelu, wlewał sobie do ust kolejną szklankę bimbru i gadał z jedną z tutejszych kobiet. Czuł już, że jego trzewia przestały się skręcać i krzyczeć palącym bólem, błagając tym samym o litość, a to oznaczało, że wieczór zmierza w dobrym kierunku. Jeszcze trochę i przestanie łapać pion, nie będzie nadążać za rozmową, pójdzie więc do pustego pokoju, który wynajął na jedną noc, wyrzyga się i pójdzie spać.
...chyba że ktoś natrętny zacznie mu mącić spokój.
Łowcy rzadko kiedy zdarzało się zmieniać plany, jeśli uwzględnił w nich którąś z używek, ale tym razem był coraz bardziej skory zrobić wyjątek.
Już wchodząc do baru został zauważony przez trójkę Wymordowanch, którym nie umknął fakt, że nowy gość przybytku nie jest jednym z nich. Jeff głośny komentarz o czerwonych oczach zignorował i zaraz o nim zapomniał. Zapalił papierosa, napił się, przywitał z dziwką o ślicznych zielonych oczach i zaprosił ją na drinka.
Jeden z typów nie odpuszczał! Parę razy próbował przywołać nowego znajomego do siebie, ale poniósł fiasko. Wreszcie sam przysiadł się obok Jeffreya, po drugiej stronie niż siedziała prostytutka, i próbował siłą odkręcić stołek Łowcy przodem do siebie. Żołnierz zaparł się buciorem o ladę i dalej patrzył na wprost.
– Poro... Porozmawiaj ze mną w cztery oczy, słyszysz? Słyszysz, w cztery oczy, łowczyno!
Seiji zaciągnął się resztką szluga.

– No, chyba że masz coś do ukrycia, co? Masz coś na sumieniu? Masz, wy wszyscy macie. Ja ci coś powiem, łowczyno... Wszyscy wy jesteście jak pijawki – rzucił z obrzydzeniem Wymordowany. – Kryjecie się śród błota i gówna, pełzacie po samym zasranym dnie.
Zielonooka próbowała załagodzić sytuację proponując Seijiemu przeniesienie się do jednego ze stolików, a najlepiej do pokoju, ale mężczyzna zaczął ją ignorować. Zgasił peta miażdżąc żarzącą się część w palcach. Niedopałek kulturalnie wrzucił do popielniczki.

– Zabieracie nam żarcie, macie te swoje pukawki, obiecujecie wyzwolenie narodu... No i gdzie ten naród? Co? Ja się ciebie pytam... Gdzie są ci ludzie? Gdzie miejsce dla nas...?
Dziwka chwyciła przedramię Seijiego, aby go odciągnąć od baru, ale ten delikatnie przykrył jej dłoń swoją i odsunął. Chciał sięgnąć po szklankę, wypić resztkę alkoholu i wynieść się poza zasięg nakręcającego się agresora, ale ten ubiegł Jeffreya i splunął mu do bimbru. Jeff cicho odstawił naczynie. Odwrócił głowę w stronę Wymordowanego. Zielonooka wstała.

– No co? Jebać cię. Gówno warci jesteście, łowczyno, ja ci tyle powiem. Wojskowi z Miasta depczą was jak karaluchy, dymają was w dupę bez wazeliny. Lubicie to, co? Sami do nich biegniecie, wybieracie najgorsze gówno z ich śmietników i dajecie to nam...
Wymordowany zbliżył swoją twarz do twarzy Seijiego, śmierdzącym od trawionego alkoholu oddechem owiewał usta Łowcy. Mierzyli się spojrzeniem, żaden nie ustępował choćby na milimetr, choć obydwoje byli napięci, gotowi do skoku. Łowca usłyszał jeszcze głos zielonookiej, która prosiła, żeby dali sobie spokój.

– Gówno warci jesteście... Powiem ci więcej. Jesteście większymi gównami od tych z Miasta, łowczyno. Oni mają wszystko, luksusy-leksusy, potrafią sobie poradzić... A wy? Kradniecie od nas i od nich...
Wymordowany nie miał szansy dalej pieścić uszu Seijiego słodkimi słówkami, bo ten zeskoczył ze stołka i wykorzystując pęd, a także bliską odległość pchnął drugiego plecami na blat i przygniótł go swoim ciałem. Lewą dłoń położył na szyi Desperata, a drugą zbił w pięść i huknął o blat tuż przy głowie mężczyzny. Szkło stojące nieopodal zadźwięczało. Wymordowany zaskoczony chwilowo znieruchomiał, tylko ręce wyciągnął przed siebie w nieporadnej próbie złapania równowagi czy nawet powstania do pionu.

Mów dalej – wymruczał Łowca, ignorując nawoływania do spokoju kumpli Wymordowanego i paru innych gości burdelu, którzy zlecieli się i okrążyli romansującą parkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.19 20:50  •  Burdel - Page 7 Empty Re: Burdel
Kiedy Jinx opuścił Burdel, miał mętlik w głowie. Zdecydowanie był zbyt zmęczony na to, aby móc cokolwiek robić, więc dopiero po porządnym wyspaniu się zdecydowanie motywacja, jak i również siły wróciły mu do tego, aby zacząć być odpowiedzialnym za cały ten syf, o który przez długie lata dba Jinx. Nie chciał spieprzyć swojego zadania, dlatego podszedł do tego wszystkiego całkiem poważnie — zupełnie jak nie on.
Z początku jasno dał do zrozumienia innym, że tymczasowo mają się go słuchać w razie jakiegokolwiek wypadku, choć podejrzewał, że Właściciel i oto zdążył zadbać tuż po opuszczeniu swojego przybytku. Dopiero potem dokładniej zwiedził budynek, pozwalając się oprowadzić ochroniarzowi, który o wiele bardziej znał to miejsce niż on sam. Chciał wiedzieć, gdzie i co znajduje się w konkretnych pomieszczeniach żeby jako osoba zastępująca nie popełnić jakiejś gafy. Absolutnie nie miał nosa do prowadzenia takich interesów, lepiej odnajdywał się do zgarniania sobie zleceń i promowania swojej osoby. Poza tym, musiał znać układ też budynku na wypadek gdyby. Na wypadek kolejnej niezapowiedzianej wizyty, która może zakończyć się jeszcze gorzej niż ostatnio.
Szanował sobie prywatność swojego pracodawcy, dlatego na czas jego nieobecności przygarnął sobie jeden z pokoi, w którym zamieszkał. To tutaj spał i sprowadzał osoby, które chciały z nim porozmawiać w cztery oczy. W tym własnie miejscu personel mógł go znaleźć w razie jakiegokolwiek wypadku, pytania lub ewentualnej pomocy, choć po prawdzie nie oczekiwał, że rzeczywiście będą chcieli jej użyczyć. Tymczasem liczył czas, w którym desperaci zaczęli zbierać się do budynku, aby skorzystać na określonych usługach lub przetrwać kolejną noc z rzędu podczas długotrwałej wyprawy.
Ponieważ to właśnie wtedy może wydarzyć się najgorszy szajs, nad którym nie będzie wstanie zapanować.
Zacisnął z całej siły szczęki i zostawiając swojego szczeniaka w pokoju, wyszedł z pokoju, udając się do części czysto ogólnej. Czyli do miejsca, gdzie jako gość mógł się bezkarnie napić lichej jakość wódki. Gościem natomiast nie był, dlatego wtopił się w tłum, aby mieć wygodniejszy pogląd na poszczególne sytuacje, które mogły się tutaj wydarzyć. Wcale też nie dlatego, że nudziło go siedzenie samemu w pokoju, a męczący umysł właśnie wtedy najbardziej nie dawał mu spokoju. To własnie wtedy słyszał szepty, typu
Zabij się. Zabij go. Wykończ ich. Jesteś za słaby, aby móc to zrobić całkiem sam.
Aczkolwiek tłum ludzi niewiele pomagał przy głosie, który gdzieś z tyłu głowy ciągle słyszał.
Chwila minęła nim grupa desperatów przyciągnęła do siebie tłum gapiów, który prowadził w kierunku baru. Nier jedynie westchnął ciężko, niechętnie wręcz, masując zmęczone mięśnie karku.
Dobra. Czas być skurwysynem.
Przebił się przez niewielki tłum osób, którzy obserwowali całe widowisko. Nier kątem oka spojrzał na ochroniarzy, którzy również powoli zmierzali w jego stronę, chcąc zainteresować się, a także rozprawić się niefortunną sytuacją, która miała miejsce. Dopiero po krótkim kontakcie wzrokowym z ochroną, wrócił spojrzeniem na dwójkę, która wyraźnie chciała sobie powiedzieć coś więcej niż zwykłe "zostańmy ze sobą raz na zawsze". Na samą myśl, uniósł niezauważalnie kącik ust.
Ta chwila jednak nie trwała długo. Przemierzając pewnie, acz spokojnie parkiet pomieszczenia, chwycił za ramię Łowcę, początkowo delikatnym szarpnięciem chcąc go odciągnąć od ciała wymordowanego, który spoczywał sobie na blacie baru. Drugie nie było już takie przyjemne jak to pierwsze, chociaż wciąż dało się wyczuć panujący spokój, który wypływał z Niera.
Z chęcią ja powiem, że jeśli nie uspokoicie się w tym momencie, to wy wszyscy z hukiem wylecicie z tego miejsca. Rozumiemy się? — rzucił ostrzegawczo, marszcząc przy tym niebezpiecznie brwi, a ostre spojrzenie przykuł na każdym z nich, dłużej zatrzymując na Seiji, w końcu rozpoznając tą krzywą mordę, z którą niegdyś miał okazję współpracować. To tylko spowodowało, że uścisk na ramieniu tylko się nasilił.
No już. Grzecznie się odsuwamy — rzucił już pewniej, posyłając mu paskudny uśmiech. Nie widział go szmat czasu, ale w zasadzie zastanawiał się, co było prawdziwym powodem ich rozłąki. Nie znali się jakoś długo, też nigdy nie byli ze sobą jakoś super zżyci, ale w sumie nie pamiętał, aby kiedykolwiek rozstali się w negatywnej relacji. Więc może kwestia własnych obowiązków?
                                         
Nier
Opętany
Nier
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dla Ciebie tylko i wyłącznie Nier.


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.19 23:08  •  Burdel - Page 7 Empty Re: Burdel
Seijiemu, jak drapieżnikowi podczas duszenia ofiary, dłoń odruchowo zacisnęła się, kiedy poczuł, że gość leżący pod nim stara się wyrwać. Oho, widać przybyły posiłki, a Wymordowany liczył na łut szczęścia i pomoc ze strony kogoś, kto stanął za Łowcą. Usłyszał ostrzeżenie. Wylecą z burdelu? Może to i lepiej, przynajmniej Skombinuj będzie mógł spuścić trochę pary, klepiąc się po mordzie ze swoim nowym znajomym nieprzepadającym za Łowcami. Nie zdemolowaliby wnętrza baru. Nigdy nie lubił niepotrzebnie niszczyć własności – nieważne czy cudzej, czy swojej.

Seiji nie poznał głosu osoby, która próbowała ich rozdzielić słowami, ale też odciągając go za ramię. Za pierwszym pociągnięciem nie zareagował, za drugim zaś wyprostował się zwiększając dystans. Puścił szyję Wymordowanego, ale za to złapał go za przedramiona i przytrzymał, w tej chwili już bardziej dla upewnienia się, że tamten nie skorzysta z okazji i nie da mu w pysk, niż z chęci wyładowania na nim swojej wściekłości. ...co nie znaczy, że Seiji nagle się uspokoił. Dalej widać było po nim złość, którą powstrzymywał wkładając w to masę silnej woli, pewnie wypracowanej w posobnych sytuacjach. Mała prowokacja, dosłownie iskra wystarczyłaby, aby znów się na kogoś rzucił.
Obejrzał się na tego, kto trzymał rękę na jego ramieniu i chwilę po prostu mu się przyglądał. Wydawało się, że obydwaj się skądś kojarzyli... Tylko skąd? Na razie Jeff był zbyt rozdrażniony i skupiony na gościu, którego status z Wymordowanego, z chęcią zmieniłby na zamordowanego.
– Co to, kurwa jest!? – krzyknął facet jeszcze nie podnosząc się z blatu, pomimo tego, że Skombinuj już całkiem się wycofał i usiadł na swoim stołku, jakby nigdy nic. – Pozwolicie temu dzikusowi tu zostać? Zaatakował mnie! Łowczy skurwysyn chciał mnie udusić! – Wymordowany zerknął na Niera, a potem jednego z ochroniarzy, szukając u nich poparcia. Trochę wymiękł, kiedy zobaczył, że dwóch jego koleżków zostawiło go i ulotniło się z burdelu.
Łowcy zaś udało się chwilowo ignorować kłamliwe skomlenie swojego przyjaciela. Odwrócił się tyłem do baru, a przodem do sali, spojrzał na zielonooką, która teraz stała pod jedną ze ścian i obserwowała, potem znów skupił się na tym kimś, kto był na tyle odważny lub głupi, aby rozdzielać dwóch kłócących się mężczyzn. I Seijiego nagle olśniło! Zmełłszy w ustach przekleństwo, wyraźnie nie ciesząc się z dokonanego odkrycia, potarł bliznę na wardze, jakby ta nagle zaczęła go piec.
– Weźcie go stąd wyprowadźcie! Nie wiadomo, co mu jeszcze odpierdoli! Od tych mutacji mu w głowie się posrało – głosował Wymordowany, ale wycofał się na bezpieczny dystans.
Seiji dosłownie obrócił się bokiem do krzykacza, aby tylko na niego nie spojrzeć, aby tylko słabiej go słyszeć. Znów czuł, że jeszcze słowo i nie wytrzyma.
Nie chciał się tu bić i nawet nie chodziło o to, że Nier ich rozdzielił – nie. Skombinuj po prostu nie lubił wyrównywać rachunków w miejscach publicznych, przyszedł tu się odstresować, a nie tłuc, poza tym z zasady nie chciał bić pijanych cywilów. Z drugiej strony nawet on miał jakieś granice cierpliwości...
Wyjdźmy – zaproponował Nierowi lakonicznie i cicho, tym swoim ochrypniętym głosem. Nie unosił się dumą, był w stanie dać spokój i opuścić bar, byleby tylko uniknąć rozlewu krwi. Tylko to nerwowe pocieranie kłykci zdradzało, że w Jeffie złość się wręcz gotowała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Burdel - Page 7 Empty Re: Burdel
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach