Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 31.07.18 5:02  •  Burdel - Page 3 Empty Re: Burdel
Gdyby wiedziała o tej współpracy Niera i Jinxa... To brzmiało jak koszmar. Koszmar z którego zapewne chciałaby się szybko wyrwać. Nie żeby teraz było kolorowo, ale zdołała się przyzwyczaić na tyle by przetrwać. Była już tyle lat, nawet nie pamiętała, kiedy dokładnie Jinx umieścił ją na tym stanowisku.
Skoro się jej spodziewał, powinien unikać tego miejsca, znaleźć przytulną piaskową jaskinię i tam zostać w niej do końca życia. Nikt by za nim nie tęsknił, a w szczególności ona. To nie miało nic z nim wspólnego. Jej relacja z Jinxem to nie był jego interes, a Miau naiwnie sądziła, że ten zamknięty rozdział z Nierem również nie dotyczy Jinxa. Że on nic nie wie. Przecież mu nie mówiła, jak mógłby wiedzieć? To był... jedyny taki błąd. Co to za los, za feralny przypadek, że on, akurat z tych wszystkich krętaczy, kłamców, desperatów, że akurat on musiał się teraz pojawić na horyzoncie? To musiało być jakieś nieporozumienie. Przyszedł tutaj, bo pewnie, tak jak zawsze, łaknął ciał. Był zwierzęciem. Gdyby była prawdziwym kotem, właśnie by się zjeżyła. Zamiast tego w jej oczach zamigotała jakaś dzikość, bunt. Był ostatnią istotą na Ziemi, którą chciała zobaczyć. Zepsuł jej humor, jej idealną ochronę na resztę dnia. Dobrze, że dzisiaj nie dorabiała.
Nie oczekiwała współczucia od kogoś takiego. Cały był wstrętny, to co było się dziwić? Najpaskudniejsza gęba całej Desperacji. Wygrałby konkurs. Zaraz wyciągnie telefon ze stanika, poszuka szybko aparatu i uwieczni go, by potem pokazywać dziewczynom na kogo mają uważać. Plan jak ugłaskać Jinxa wymyśliłaby potem, może ściągnęłaby innych klientów zamiast niego. Nawet nie chciała wymawiać jego imienia. Przynajmniej nie na głos. A każda myśl o nim było jak wspomnienie Desperackich toalet. Obrzydził ją sobą. Zniszczył wyobrażenie o miłości i jakimkolwiek zaufaniu. Nie wiedziała czy bardziej się go obawiała czy nienawidziła za wszystko, co zrobił.  Z chęcią by go zaraziła, gdyby nie to, że już był chodzącym trupem. Długie, zaniedbane paznokcie wbiły się w końcówkę fartuszka. Mocno. Chciała powstrzymać to drżenie, nie pokazywać słabości.
- Nie jesteś żadnym gościem, jesteś... - zatrzymała się na chwilę, unosząc odważnie, a może głupio, podbródek do góry. Uliczny kot musiał walczyć, jeśli nie było drogi ucieczki. - Jesteś tylko biednym i żałosnym gnojem. Nie stać cię na takie miejsca i nigdy nie będzie cię stać.
Przegryzła od środka swój policzek. Poczuła metaliczny smak krwi, nie spuszczała go jednak z oczu. Wystukiwała butem nierówny rytm jakieś starej piosenki z Przyszłości. Dotknął ją. Dotknął. Zaczęła jej nerwowo drgać powieka. Przez niego będzie jutro brzydzić się samą sobą.
- Nie. Dotykaj. Mnie - odepchnęła jego dłoń. Zrobiła krok do tyłu. - Taki jak ty może jedynie mu czyścić buty. Nie mów jakbyś go znał.
Bo go nie znał, na jej szczęście. Miau zresztą też go nie znała. Nie takiego jakim był naprawdę. Z jednej strony bała się Jinxa, z drugiej odczuwała złość, kiedy tylko ktoś taki jak ON o nim wspominał. Jaka była głupia, że cokolwiek mu o nim powiedziała, teraz nawet jeśli doda, że jej opowieści były kłamstwem i tak jej nie uwierzy. Serce jej szybko biło, chyba nawet policzki pokryły się czerwienią. Wyprowadził ją z równowagi, najchętniej wydrapałaby mu oczy byleby już nigdy na nią nie spojrzał.
- Jak już skończyłeś to nie blokuj przejścia.
Spojrzała w sufit, przełykając powoli ślinę, udając że wszystko było w najlepszym porządku. Nie mogła podnosić tutaj głosu, poza tym liczyła, że będzie miał tę resztkę godności i ją zostawi, zanim ktoś pojawi się na horyzoncie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.08.18 20:02  •  Burdel - Page 3 Empty Re: Burdel
Gdy byłem człowiekiem nie potrafiłem zrozumieć pojęcia koszmaru. W mieście nie dało się mieć złej sytuacji majątkowej. A kariera? Zwykle szło się w ślady swoich rodziców bądź starszego rodzeństwa. Edukacja na najlepszym możliwym poziomie. Stały dach nad głową, możliwość zjedzenia ciepłego posiłku. I poczucie tego, że masz dokąd wracać. To brzmi na tyle idealne, że ciężko byłoby mówić tu o jakimkolwiek koszmarze.
Aż do konkretnego dnia.
Bo nigdy nie spodziewałem się, że moje spokojne życie człowieka może obrócić się o całe 180 stopni. I dopiero wtedy poczułem smak prawdziwego koszmaru. Na dzień dzisiejszy nikt z przemienionych wymordowanych nie przyzna się, że miał tak samo jak ja. Jak większość z nas. To jest słabość, którą każdy skrywa gdzieś głęboko w swoim nieludzkim sercu. I chowa to pod maską codzienności, do której siłą rzeczy musieliśmy się dostosować. A to już tylko od nas zależy, czy damy się stłamsić tej całej codzienności. Świat od zawsze dzielił się na tych silnych i słabych. W M-3 słabsi są ludzie, mocniejsi to wojsko. A tutaj silniejsi są Ci, którzy potrafili pogodzić się ze swoim losem i obrócić go przeciw niemu i czerpać z tego korzyści.  
Jak Jinx.
She.
Albo ja.
I wielu innych, którzy potrafili sobie poradzić z cholernym losem. Nikt nie prosił się o te życie, ja na pewno się nie prosiłem. Dlatego jęczenie Miau o tym, jak jest jej źle i niedobrze doprowadzało mnie do szału. Do tego stopnia, że z przyjemnością wziąłem zlecone mi zadanie, tylko po to, aby utrzeć jej nosa i pokazać, że wcale nie ma tak źle w porównaniu do innych. Bo w końcu ma miejsce, do którego może wracać. Ma dach nad głową i możliwość wykąpania się. A przecież zawsze mogła skończyć dużo gorzej. I to w tym wszystkim było wkurwiające.
Kochana, stać mnie na dużo więcej niż to miejsce. W końcu u kogo żerowałaś przez tyle czasu, tylko po to, aby od niego uciec? — istotny szczegół, o którym Miau najwyraźniej zapomniała. Fakt faktem, że nie najlepiej ją traktowałem, a mimo to utrzymywałem nas obu i nie wymagałem rekompensaty — Więc chyba jesteś mi coś winna, czyż nie? — aż do teraz. Niemniej jej zachowanie ani trochę nie wskazywało na to, ze chciała mi za cokolwiek odpłacić. Albo może i chciała, tyle że w zupełnie innej sprawie — Auu, jaka ostra. To co, chcesz wyjść na zewnątrz i dać mi porządnie po gębie, aby emocje Ci nieco spadły? — zasugerowałem, by tylko ją zachęcić do opuszczenia tego miejsca. Robienie awantury w tym miejscu nie będzie korzystne dla mojego pracodawcy, a lubię być profesjonalny w tym, co akurat robię.
                                         
Nier
Opętany
Nier
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dla Ciebie tylko i wyłącznie Nier.


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.08.18 1:43  •  Burdel - Page 3 Empty Re: Burdel
Za mało wiedział by móc się wypowiadać. Jego życie jako człowieka już dawno przeminęło i taki rodzaj Wymordowanych zdawał się nie posiadać żadnych koszmarów. Koszmary Miau znała dobrze, choć starała się korzystać z poznanych rad i dbać o swój sen by był pozbawiony jakichkolwiek obrazów. Połączenie Niera i Jinxa brzmiało jak klątwa, jak wylądowanie w pułapce. Nie chciała być Alicją zamkniętą w lochach nieznanego królestwa. Nie chciała już za kimkolwiek biegnąć.
W przeciwieństwie do niego może i była młoda, może i wiedziała mniej od niego, dużo podpatrując u innych, zbierając różne drobiazgi, które akurat miały szansę trafić w jej ręce, ale znała swoją wartość. Chciała przetrwać w tym świecie, nie znając tego poprzedniego w którym przyszło mu żyć. Czuła się użyteczna, czuła się warta życia. A on? Teraz nie był człowiekiem i nigdy już nim nie będzie. Nie miał szans by się zamaskować i go udawać.
Wymieniał by móc sobie myśleć, że gdzieś należał, co? Nie należał. Wypowiadał ich imiona, ksywki jak puste frazesy, bo kompletnie nie wiedział co za nimi się kryje. Może i nie była najlepiej pracującą dłużniczką na świecie, ale w głębi serca wierzyła, że Jinx nie był taki jak On. Że miał w sobie więcej uczucia. Przez ten zawód, gorzki posmak, który osiadł jej na języku po bliższym kontakcie z stojącym przed nią osobnikiem, nie potrafiła odnaleźć w sobie łagodności, której kiedyś wobec niego miała dużo. Nie potrafiła go traktować nawet jak zwykłego klienta lub nieznajomego. Prychała, bo dostrzegła całkiem sporo tego, co czaiło się pod jego luzacką postawą, być może niegdyś magnetyczną pogardą. Siłą. Widziała agresję, przemoc, nieczułość. Widziała prawdziwą bestię. Nic go nie usprawiedliwiało. Grał kogoś, kto się nie dał lękom, kto wygrał, kto kontrolował swój świat. Ale niewiele wiedział o prawdziwym świecie, o żywych ludziach, o człowieczeństwie i realnej sile. Nie był lwem w tej dżungli.
Już mu coś powiedziała o Jinxie. Miała to powtórzyć? Nic o nim nie wiedział. Miał klapki na oczach, był ograniczony. Choć i tak byłaby zaskoczona, że widział coś więcej niż czubek własnego nosa.
Nie mogło być tak trudno umrzeć. Dlaczego nie spróbuje? Oddałby Desperacji wielką przysługę. Tym biednym kobietom, które unikały jego spojrzenia również. Należało unikać jego spojrzenia, jeśli nie znało się jego prawdziwego ja - inaczej czekał tylko upadek, a Eden nie przygarnie więcej sprzedanych dusz. Tak słyszała.
Szczęście, nie? Tyle jęków usłyszał! I jak łatwo było je sobie teraz podkolorować. Od dłuższego czasu nie mieli ze sobą nic wspólnego, więc wychodzi na to, że poczucia przyzwoitości nie posiadał również. Można było się tego spodziewać, nie? Utrzeć nosa? Pokazać? Ależ już jej pokazał wystarczająco. Teraz mógł być jedynie dumny z pokazania jej "zła życia". Ślady na jej ciele w postaci blizn i konkretniejszych znamion mówiły same za siebie. Miejscem do którego można wracać mógłby być równie dobrze śmietnik albo kamień. To nie tak, że Jinx z tego też nie korzystał. Pomagała mu tak jak tylko mogła. Najwyraźniej jego informacje nie były kompletne. Ach, no tak, nie powiedziała mu wszystkiego. Czyli nie była aż taka głupia i naiwna. Doskonale. Nadal było to jednak za dużo. Dlaczego nie mógł o tym zwyczajnie zapomnieć?
Prychnęła mimowolnie na to "kochana". Długo zamierzał się z nią tak bawić? Nie miała całego dnia, każda sekunda spędzona w jego towarzystwie zdawała się być zmarnowana. Przez chwilę patrzyła w podłogę. Dostrzegła nawet małego pająka poruszającego się leniwie, zupełnie jakby nigdzie się mu nie spieszyło. Gdzieś za którymiś drzwiami rozległ się hałas. Musiała się pospieszyć, zapewne zaraz wyjdzie kilka dziewcząt.
- No tak, miałeś wszystko, prawda? W-s-z-y-s-t-k-o. Uciec? - posłała mu pod koniec wypowiedzi ostre spojrzenie i wydęła usta, by przypadkowo jej nie zadrżały. - Odeszłam. Nie jestem ci nic winna. Komuś takiemu? Nigdy.
Wyminęła go, starając się go niczym nie dotknąć, nawet skrawkiem pielęgniarskiego fartuszka. Otworzyła główne drzwi, wpuszczając do środka ciepłe powietrze i promienie słoneczne.
- Zniknij - powiedziała to tak cicho, by tylko on ją usłyszał. - Bym poczuła ulgę, musiałbyś umrzeć.
Spuściła nieco głowę i przejechała paznokciami po swoim nadgarstku. Mocno. Zapewne zostaną ślady. Po chwili ukazała się cienka strużka krwi. Oparła się o jedno skrzydło drzwi i jeśli postanowił wyjść i ją minąć, podstawiła mu nogę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.08.18 19:18  •  Burdel - Page 3 Empty Re: Burdel
Nie przypuszczał, że droga do Apogeum zajmie tak długo. Zdecydowanie przeliczył swoje siły w jej połowie, już wtedy będąc zmuszonym do przystanięcia celem przeczyszczenia płuc świeżym powietrzem i złapania spokojnego oddechu. Ręka rwała upierdliwym bólem przy każdym naciągnięciu skóry. Gdy tylko spoglądał w kierunku prowizorycznego opatrunku, widział ciemną plamę. Zmęczenie sprawiało, że w jego oczach plama z każdą minutą poszerzała granice. Był pewien, że przed dotarciem do celu szarłat zaleje całą kończynę.
A jednak nie zalał. Zmiany w pokiereszowanej ręce lawirowały jedynie wokół narastającego bólu i drętwoty. Czucie powoli odłaziło z puli możliwości, zostawiając go z jedną sprawną ręką.
To zawsze coś. Z jedną też da radę — powtarzał sobie uparcie, dodając otuchy. W razie wypadku zawsze mógł mieć do dyspozycji trzy łapy. Obawiał się jedynie momentu, w którym opatrunek pod wpływem biokinezy opadły w błotniste podłoże, a chwilowo zakrzepła rana na nowo rozwarłaby paszczę, plując przy tym czerwienią. Wtedy nawet z trzema sprawnymi kończynami mógłby mieć problem.
Po dłużącej się podróży w końcu jednak dotarł na miejsce. Stojąc naprzeciw dwóch gotowych obić pysk pierwszemu lepszemu gościowy o krzywym spojrzeniu czuł lekki niepokój. Nawet świadomość, że podczas wszystkich pobytów miał okazję podziwiać kilkakrotną zmianę kadry nie dodawała mu odwagi.
Znają cię — podszepnął rozsądek i wraz z jego znużonym głosem brzmiącym w głowie młodzieniec był gotowy machnąć do ochroniarzy i przekroczyć próg. Wpierw zmierzyli go nieco krytycznym spojrzeniem — kilka sekund zajęło mu spostrzeżenie, że patrzą na czerwieniejący opatrunek, a nie jego ogólny obraz.
Przywitał się grzecznie, tak jak zawsze miał w zwyczaju.
Idąc korytarzami burdelu stronił od wszystkiego, co mogło zwrócić uwagę osób trzecich. Żadną miara nie potrzebował potyczki z klientem Sheby. Tym bardziej wolał uniknąć momentu, w którym jeden z tych sytuacyjnie miłych panów spytałby o jego samopoczucie i czy wszystko w porządku, bo przecież mógłby pomóc.
Raksha! — pomyślał z ulgą, słysząc za zakrętem dźwięki rozmowy. Oczami wyobraźni już widział wysoką blondynkę o tak ładnej buzi, że nie było w ogóle mowy o porównaniu.
Rak-- — głos ugrzązł mu w gardle, wypuszczając w świat jedynie połowę kobiecego imienia. Dwójka zajmująca korytarz zdecydowanie nie przypominała znajomej dziewczyny, którą bardzo liczył tego dnia spotkać. Drobny zastrzyk niepokoju zakleszczył palce zdrowej ręki na opatrunku. Zwierzęce uszy odchyliły się ku tyłowi.
Nie chcę przeszkadzać, ale widzieliście może Rakshę? Pracuje tutaj — postąpił niepewny krok naprzód, lustrując wzrokiem wpierw kobietę, później mężczyznę. — Albo Jinxa?
Wzmianka o potrzebie pomocy nie przeszła mu już przez przełyk.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.08.18 16:40  •  Burdel - Page 3 Empty Re: Burdel
Wiedziałem, że Miau z czasem nie będzie wcale lepsza od niejednego Wymordowanego, który zajmował te tereny, Większość z nas kiedyś była kimś. Spora część z nas miała dom, rodzinę, uczucia, które przerastały rozsądek. Każdy z nas znalazł się w tak samo chujowym momencie, co Miau teraz. I każdy zmienił się na tyle, by nie mieć nic wspólnego z "dawnym ja". Bo ktoś taki nigdy nie poradziłby sobie na tych właśnie terenach. Wiem to najlepiej. Nie jestem na tyle młody, by panicznie wszystkiego się bać i zachowywać się jak rozhisteryzowana panienka. I nie na tyle stary, aby zapomnieć o tym, jak się czułem te 60 lat temu. Jak bardzo byłem przerażony i nie wiedziałem, co dalej powinienem robić. Jednak ona sama musiała się przekonać na własnej skórze, że plany, które ktoś ma w głowie tylko w rzadkich przypadkach spełniają się w 100%. I ja za wszelką cenę chciałem jej to właśnie pokazać.
Na ironię losu wiedziałem dość sporo o bardziej znanych osobach na Desperacji, chociażby dzięki pracy. Brałem wszystko jak leci, więc kiedy trzeba było dowiedzieć się o konkretnej osobie, to po prostu to robiłem. Gdy trzeba było komuś coś przynieść, naprawić, zajebać — robiłem to. W ten sposób poznałem naprawdę masę osób. Niektórych widziałem raz, może dwa razy. Ale ustały się w mojej pamięci. Teraz, na ironię losu, mam stały dochód u Jinx'a, gdzie mogę zbliżyć się do niego i poznać go lepiej. Hah, przepraszam, już poznałem. Przynajmniej na tyle, na ile było mi to potrzebne. Dlatego ta pewność siebie u dziewczyny naprawdę mnie rozbawiała. Biedna nie była świadoma tego, że to właśnie przez Jinx'a stoję tu z nią twarzą w twarz. To własnie przez niego będę niszczył jej plany, które sobie wykreowała w tym małym, głupiutkim świecie fantazji. I to przez niego Miau będzie uważać go za jeszcze większego potwora niż dotychczas. A co gdyby tak zachwiać jej świat o samym Właścicielu tego całego burdelu? Jasne, uważała go za kogoś okropnego i niegodziwego, ale jakaś część jej wciąż walczyła i uznawała go za swój autorytet. Zabawnie będzie to zniszczyć jak domek z klocków lego.
Dobór nieodpowiedniego faceta — stały element użalania się każdej kobiety. Ty też tak sądzisz, prawda? W końcu wiesz to najlepiej, bracie. Wygodnie jest się zasłaniać złem świata pod postacią własnego wyboru. W końcu nie trzymałem jej na siłę. No, może przez pewne momenty, heh. Nie błagałem, aby zostawała. Nie prosiłem, ani nie chciałem, aby czuła do mnie coś więcej niż tylko pociąg seksualny. To był jej własny wybór, że trzymała się mnie aż do momentu, w którym psułem się doszczętnie. I nie potrafiłem nic wtedy zrobić. Nie zamierzam jej za to przepraszać, ani tym bardziej błagać o wybaczenie. Jakaś część mnie chce ją doszczętnie zniszczyć. Sam tego nie rozumiem. Pewnie w jakimś stopniu maczałeś w tym palce, co? Zawsze macasz. To przez Ciebie one wszystkie cierpiały i nadal cierpią. I pewnie nie raz będą cierpieć.
Widziałem to jak próbowała uniknąć kontaktu ze mną. Jakiegokolwiek. Oczywiście w żadnym stopniu nie zamierzałem jej pomagać w tym. Co gorsza, celowo wystawiłem się tak, by szturchnąć ją lekko ramieniem, gdy tylko starała się mnie ominąć dość szerokim łukiem. Zaraz po tym sam gwałtownie odwróciłem się, łapiąc ją ostro za nadgarstek, nie bawiąc się w coś takiego jak delikatność. Nie chciałem wyjść. Jeszcze nie.
Ostry błysk w moim oku sugerował małe niezadowolenie jej postępowaniem. Kilkukrotnie widziała już te oczy. Przepełnione pogardą, szaleństwem i tak ogromną złością, że aż sam byłem zaskoczony, ile czasem nienawiści we mnie drzemie. Na moje głupie nieszczęście nie zdążyłem tego okazać, gdyż do korytarza wszedł ktoś, kogo w ogóle nie znałem. I natychmiastowo potrzebował kogoś w rodzaju medyka. O ironio.
Powinnaś sobie lepiej dobierać wrogów, moja droga. Co mi zrobisz? Zasyczysz mnie na śmierć? Ha, nawet nie wiem, czy to potrafiłabyś dobrze zrobić. Nie uważam, że jesteś zła w tym, co akurat robisz, ale... — i tutaj niestety musiałem przerwać. Automatycznie puściłem jej rękę, nie chcąc robić scen przy kimś obcym. Może to jej zbawiciel? Jednak nie wyglądał na takiego, by ją znał. Spojrzałem się na niego, lustrując uważnie obecny stan jego ciała. Długo tak nie pociągnie. Westchnąłem jedynie, niezbyt głośno. Po przeczesaniu włosów, ruszyłem w stronę nieznajomego, aby bardziej mu się przyjrzeć. Nie bałem się złapać go za twarz i w ten sposób bardziej przyjrzeć się jego poturbowanej od zmęczenia buźce. I tak mimo wszystko większą uwagę skupiłem się na jego oczach. Były intensywne, agresywne i zmęczone, zupełnie jak moje. Puściłem go, o ile przed tym sam nie zdążył się wyrwać z objęć moich lodowatych łap. Lub nie próbował mnie zaatakować, co w jego przypadku skończyłoby się to dość kiepskim rozwiązaniem. Kątem oka zerknąłem na Miau, niezauważalnie dla niej. Może ona będzie coś wiedziała?
Ale ktoś Cię nieźle urządził — bo raczej wątpiłem w to, że sam sobie zadał takie obrażenia — Niestety, nie orientuję się w tej kwestii. Ale może ktoś, kto bardziej zna się na tym miejscu będzie wstanie Ci pomóc — rzuciłem, gdzie nie ciężko dało się wyczuć podtekst kierowany w stronę kocicy — Ale możesz najpierw nam powiedzieć jak się nazywasz? — spytałem, jak na razie grzecznie, choć moja mina wcale na grzeczną i spokojną nie wyglądała. Ale to nie tak, że żywiłem do niego jakieś negatywne uczucia. Po prostu tak już miałem.
                                         
Nier
Opętany
Nier
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dla Ciebie tylko i wyłącznie Nier.


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.08.18 20:05  •  Burdel - Page 3 Empty Re: Burdel
A co to znaczyło być kimś? Co, jakaś szlachta Desperacji czy inna również znacząca nazwa by mógł poczuć się lepiej? Głupstwa i tyle, niech przestanie tyle gadać. A ponoć to ona była ckliwa i w ogóle typowa baba, co to nic innego nie robiła tylko użalała się nad sobą. Może i nie będzie na tyle silna jak większość pustynnego społeczeństwa, ale nie miała zamiaru dać się umieścić w głupich ramach. No ale proszę, niech jej nie docenia, nigdy w sumie tego nie robił. Nie zdawał sobie sprawy, że uliczne koty potrafią dobrze się schować i przetrwać. I są na tyle zmotywowane i zdesperowane by walczyć z równą zaciekłością co większe ssaki.
Nie uważała jednak, o ironio, że jej sytuacja była aż tak beznadziejna. Sam zresztą dobitnie dawał jej do zrozumienia, że miała jak pączek w maśle, więc niech już nie zmienia swojego stanowiska, bo jeszcze ktoś pomyśli, że zmiękł. W głupich przebłyskach brała burdel za taki tymczasowy dom. Część dziewcząt była dla niej istotna, tak samo jak ochroniarze, do klientów się nie zbliżała, a Jinx... cóż Jinx był Jinxem. Zawsze gdzieś się pojawiał. Znienacka.
Jej plany były jej planami, nie odda ich byle komu. Układała je powoli, czując dziwne pozytywne wibracje na myśl o tym, co to będzie, kiedy w końcu staną się prawdą. Była za bardzo uparta by odpuścić, więc wszelkie pokazy z JEGO strony sobie daruje. Koniec. Niech znajdzie sobie inną ofiarę, najlepiej to siebie samego. Myślał, że tylko on coś wiedział? Uhu, co za pycha i jeszcze miał czelność wskazywać na nią tym brzydkim zaniedbanym palcem! Niech ten palec wsadzi sobie sam wie gdzie.  Gdyby była na tyle śmiała i zdystansowana, powiedziałaby Jinxowi, na wieść o tym "interesie", że powinien znaleźć lepszy sposób na spożytkowanie swoich pieniędzy czy czegoś innego, czym akurat płacił temu dupkowi. Ale Miau była błogo nieświadoma, przynajmniej jeszcze. Koszmar  nie ujrzał światła dziennego. Piękne plany na przyszłość. Skończył? Nic nie załatwi takim gadaniem. Nie miała powodu by uwierzyć w te słowa, gdyby postanowił podzielić się z nią tymi wieściami. W obecnej sytuacji Nier znajdował się o wiele niżej od Jinxa, który po tym uczuciowym nieporozumieniu stał się jeszcze istotniejszy. Bała się, chciała uciec, ale też w głupi sposób nie potrafiła. Syndrom sztokholmski? Gdyby tylko wiedziała, co to właściwie oznacza...
Nier nigdy już jej nie dotknie. Nie ma takiej opcji. Skończyło się babie lato. Ten człowiek nie miał już takiej mocy by sprawiać by czuła się tak jak wtedy. Jak zepsuty, nic nie warty przedmiot rzucony w kąt pokoju. Wykręcić rączki? Poparzyć? Przejechać czymś ostrym po ciele? Po tym wszystkim, nawet jeśli strach zdradziecko podrażniał jej nerwy, stała przed nim, starając się chociaż uciec myślami by nie dać się porazić tej bezwzględności. Szturchnięcie było jak porażenie prądem, spięła się jeszcze bardziej, włoski na karku stały teraz na baczność.  Syknęła z bólu na ten niespodziewany gest, spojrzała gdzieś w bok, próbując wyrwać rękę z tego niechcianego uścisku. Widziała te oczy za dużo razy, dlatego teraz w nie nie spojrzy. Nie da mu tej satysfakcji. Wredny, sadystyczny dupek.
- Nie jesteś moim wrogiem - sprostowała chłodno, mając nadzieję, że drżenie głosu już ustało. Przełknęła głośno ślinę, w końcu na niego spojrzała. Na krótko. Dla zdecydowanego efektu. - To by oznaczało że... coś znaczysz. A ty nie znaczysz nic. Po prostu się ode mnie odpierdol, Nier. Po prostu w końcu... Z-D-E-C-H-N-I-J.
Odetchnęła głęboko, kiedy ją puścił. Nareszcie!
Nie od razu zauważyła pojawienie się kogoś nowego. Była w emocjonalnej pożodze, ręce teraz bez krępacji jej drżały, usta zagryzała co kilka sekund, nie wierząc, że odważyła mu się to powiedzieć, że zareagowała. Dzisiaj wygrała sama ze sobą, ze swoim strachem. Pokazała pazury! Odetchnęła głęboko, czując jak serce gorączkowo uderza o jej żebra.
Na początku nie zauważyła pojawienia się kogoś nowego, dlatego zaskoczył ją widok rannego chłopaka, bo wyglądał przecież tak młodo, że nie mogło być mowy, żeby miał więcej lat od niej, nawet jeśli  wizualny wiek wymordowanych bywał bardzo podstępny. Zmartwiła się i tak skupiła się na lustrowaniu nieznajomego, że zapomniała, że Nier nadal tutaj był. Dopiero jak zbliżył się do poszkodowanego, wyciągnęła rękę jakby próbowała go powstrzymać. Taki potwór nie powinien się zbliżać do rannego! Ręka szybko odnalazła się w jej włosach, które poprawiła by nie wpadały jej do oczu. Nie zostawi przecież rannego, nie w rękach takiego parszywca. Nieważne, że go nie znała.
- Nie znam żadnej Rakshy - odpowiedziała mu nieco zmęczonym i zmartwionym tonem, kręcąc głową. Skomentowała słowa Niera prychnięciem i wykonując duże kroki znalazła się przy Rhettcie, starając się być przy tym jak najdalej od dupka.
- Daj mu spokój, jest ranny, potrzebuje pomocy a nie przesłuchania - wyrzuciła ostro, po czym skupiła swoją uwagę na opatrunku, który czaił się pod dłonią drugiej ręki. - Jinxa najpewniej nie ma. Pokażesz mi rękę? Mam blisko swój gabinet, możliwe że będę mogła ci pomóc. Dasz radę iść o własnych siłach, a może chcesz się o mnie oprzeć?
Wypowiedziała to dość szybko, pozwalając by jej emocje się uspokoiły. Nieznajomy miał doskonałe wyczucie czasu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.08.18 23:12  •  Burdel - Page 3 Empty Re: Burdel
Woda z niego kapała aż miło. Z włosów, z ubrań, z ogona... jeszcze chwila a ekipa sprzątająca miałaby do ogarnięcia niemały bałagan. Deszczowe krople wsiąknięte w materiały mieszały się podczas podróży na podłogę z błotem, przybierając formę brązowej kałuży. Marshall już teraz był pewien, że kiedyś, jakiegoś zbyt pięknego dnia za to oberwie.
Odetchnął głębiej i już spieszył z wyjaśnieniami, gdy czyjaś lodowata ręka zbliżyła się niepożądanie blisko i chwyciła za twarz. Owładnięty wyczerpaniem umysł już podczas podróży miał problem z utrzymaniem wadliwego mechanizmu psychiki w ryzach. Teraz gdy ktoś całkowicie obcy pchał się z łapami w strefę osobistą wymordowanego, zastałe trybiki zazgrzytały buntowniczo. Słyszał w uszach echo ścieranego metalu oraz syk iskier.
Zwarł szczęki ze sobą, racząc mężczyznę nieprzychylnym, ale i nie wrogim spojrzeniem. Grzecznie czekał, aż palce rozluźnią chwyt, lecz błysk w kolorowych ślepiach bronił się sam — jeden niewłaściwy ruch i był gotów wszcząć potyczkę nawet na tak nierównych zasadach. Takowa potrzeba jednak nie zaszła. Kontakt się urwał, a napięte mięśnie odpuściły. Przymrużył jedynie jedno ze ślepi i spojrzał podejrzliwie na lico mężczyzny, na tę chwilę nie do końca mogąc przypiąć mu jakąkolwiek plakietkę. Był dziwny.
— Ale ktoś Cię nieźle urządził.
Skinął głową.
Dwumetrowy potwór, wciąż do końca nie wiem, czym był. Później jeszcze wielka burza — już miał na języku dalszą część opowieści przepełnioną nagłymi zwrotami akcji (i wybuchami), gdy to kobieta zabrała głos, oświadczając wszem i wobec że żadnej Rakshy nie znała. Wyraźnie oklapł, pozwalając mięśniom twarzy na dość marudne wykrzywienie. Liczył na tę blondynkę jak na nikogo innego na tym parszywym świecie. Już bez ingerencji mózgu zacisnął palce na opatrunku. Praca mięśni zaowocowała w kolejny impuls bólu, przeciskający zbolałe syknięcie przez zaciśnięte szczęki.
Jak się sekundę później dowiedział — Sheby również nie było i wraz z opadającymi ramionami upadła również resztka nadziei, trzaskając się o podłogę z dźwiękiem kilogramów tłuczonego szkła. Drgnął dopiero na wieść o możliwej pomocy. Kolorowe tęczówki rozbłysły wyraźnie, gdy kierował spojrzenie na dziewczynę.
Mogłabyś? I dam radę, spokojnie — odlepił palce od ubrudzonego krwią i błotem opatrunku, spoglądać nań z lekkim niepokojem. Jeśli dobrze się orientował, świeże rany nie powinny wchodzić w kontakt z wodą, przynajmniej nie z deszczówką, a już na pewno nie z brudem. — Nie znam się na tym, ale wolę, żeby nie zaczęło się paskudzić. Jeszcze mi się przyda ta ręka — wydął nieco policzki. Szczeniackie zachowanie, ale nie widział potrzeby zachowania przesadnej powagi. Sytuacja nie wydawała się na tyle poważna.
— Ale możesz najpierw nam powiedzieć jak się nazywasz?
Grzeczny ton na powrót przyciągnął uwagę wymordowanego. Kilka sekund krzyżował spojrzenie z nieznajomym, pozostając we względnej ciszy. Tylko ogon mącił dziwny w konsystencji, wręcz ciężki bezdźwięk, każdym ruchem nie tylko mącąc powietrze, ale i rozchlapując drobne krople wody.
Renard. A wy to...?
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.09.18 12:25  •  Burdel - Page 3 Empty Re: Burdel
Póki co nie było szans za zniszczenie jej wszelakich marzeń o uwolnieniu się z tego miejsca. W momencie kiedy pojawił się ten dzieciak, wiedziałem, że uświadamianie jej o tym, że "Jinx cały czas patrzy", będzie musiało trochę poczekać. Nie śpieszyło mi się na tyle, by wypłoszyć stąd rannego. Raczej widząc to, że szukał poszczególnych osób w tym konkretnym miejscu, musiał częściowo należeć do tego miejsca. Lub być ich sprzymierzeńcem — tak czy owak wypadało mu pomóc dość prędko. Zanim padnie z wycieńczenia na podłodze. A rozmowa moja z Miau będzie musiała chwilowo poczekać. I to nie tak, że tylko ja coś wiedziałem. Po prostu musiałem grać takiego, aby ona myślała, że tak właśnie jest.
Nie jesteś moim wrogiem.
Ty nie znaczysz nic.

O, to świetnie. Bo wiesz, już martwiłem się, że będziesz mi siedziała na sumieniu... Ale skoro nic nie znaczę i nie mam żadnej wartości, to nie będzie większego problemu, kiedy zachowam się jak stuprocentowy dupek, nie? Oh, przepraszam. Przecież już nim jestem — na koniec, wyszczerzyłem się do niej dość podle, dalej grając na jej negatywnych uczuciach. Aż za bardzo kusiło, aby uświadomić ją w tym, że im bardziej chciała, abym "zniknął", tym bardziej pokazywała to, że ciągle żywi do mnie jakąś urazę, co znaczy, że jednak nie byłem taki bezwartościowy — nie żeby mi jakoś na tym zależało. Ja chciałem tylko coraz bardziej rozdrapywać ranę, którą w sobie miała. Ale uzgodniliśmy wspólnie, że póki co damy sobie z tym spokój. Miau mimo wszystko musi być w dobrej kondycji emocjonalnej, aby pomogła Renardowi. A ja mimo wszystko nie jestem takim chujem, by zdrowie drugiej osoby ucierpiało z powodu naszych problemów. Mimo wszystko brak ostrożności kobiety ciągle mnie powalał. Jak można komuś ufać aż tak bezgranicznie? Pewnie, sam się do niego zbliżyłem. Ale ja przynajmniej miałem pewność tego, że dam radę odeprzeć atak wroga. No zdumiewające, nie powiem.  
Pewnie. Ale jak odgryzie Ci niechcący rękę przy Twoim profesjonalnym sprzęcie medycznym, to nie będę osobą, która pierwsza rzuci się do pomocy — i to nie bynajmniej ze względu tchórzostwa, a z czystej złośliwości. I może dość brutalnego porównania użyłem przy kimś, komu właśnie chcieliśmy pomóc, ale lubiłem wiedzieć, z kim mam do czynienia. Dobrze jest znać chociaż imię, nawet te fałszywe, by wiedzieć jak się do niego w ogóle zwracać. O całej reszcie nawet nie wspomnę. Znał w końcu Jinxa. Skąd pewność, że to jego sojusznik? Tak, tak. Opłakany stan mężczyzny aż za bardzo sugerował, że w jakimś stopniu musieli się znać.
To nieźle. Pewnie długo tutaj szedłeś, co? Musisz być wycieńczony, przynajmniej ja na Twoim miejscu bym był — kontynuowałem, nie przejmując się ostrymi uwagami Miau, które nie robiły na mnie większego wrażenia. Ona robiła swoje i ja robiłem swoje. Ciężko było to nazwać współpracą, ale jak już wcześniej mówiłem, dobrze jest coś wiedzieć o kimś, kogo praktycznie nie znasz. Ale jednego mógłbym być pewien — wydawał się interesujący przy pierwszym kontakcie z nim. Szczególnie wtedy, gdy na chwilę nasze spojrzenia skrzyżowały się, a ja ze spokojem wyczekiwałem kolejnej odpowiedzi z jego ust. On chyba też wyczuł w tym delikatny dreszcz emocji.  
Nier. Na tą tutaj możesz mówić Miau — zagestykulowałem, celowo wypowiadając jej nazwę zanim ona to zrobi. Podświadomie wiedziałem, że w jakimś stopniu ją to rozzłości. Lubiliśmy się z nią drażnić — ja i mój ukochany brat — Jak Cię opatrzy, dobrze będzie jeśli coś zjesz i się prześpisz. W końcu po to tutaj przyszedłeś, nie? — szczerze mówiąc nie miałem zielonego pojęcia, po co tutaj właściwie jest. Na pewno szukał pomocy od dwójki, o której wcześniej wspomniał. Jednak zgadywałem z tym, że chciał zatrzymać się tutaj na nieco dłużej. Może chciał tylko pomocy od niejakiej Rakshy, a zaraz po tym wyszedłby stąd. Jednak sam fakt, że chciał znaleźć Jinxa mnie nieco niepokoił. Dlatego w międzyczasie wyciągnąłem stary telefon z kieszeni i napisałem do niego krótkiego sms'a. Ostrożności nigdy za wiele, a może to coś ważnego dla nich dwóch. Sam pracowałem dla niego, więc będąc w tak opłakanym stanie po walce z kimś, chciałbym skontaktować się z nim jak najszybciej, tylko po to, aby przekazać mu wieści o wykonanym zleceniu. Może Renard miał całkiem podobnie?
                                         
Nier
Opętany
Nier
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dla Ciebie tylko i wyłącznie Nier.


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.09.18 22:10  •  Burdel - Page 3 Empty Re: Burdel
Nic nie musiało czekać. Koniec rozmowy to koniec rozmowy, nie miała ochoty z nim tego kontynuować. Tak trudno było mu zrozumieć, że tkwił w solidnie zapieczętowanej przeszłości? Miała większe zmartwienia na głowie niż on. Chociaż to jakaś poprawa, że w ogóle miał świadomość czegokolwiek. Miau nie chciała z nim więcej rozmawiać, nawet na niego patrzeć, więc nie skomentowała jego słów. Nie było z tego żadnego pożytku i najwyraźniej obcowanie ze sobą zaczynało go męczyć, skoro pojawił się w jej pobliżu. Sądziła zresztą, że mieli niepisaną umowę, odkąd nastąpił definitywne zerwanie kontaktu między nimi.
Problemów? J a k i c h problemów? Śmiechu warte, niech już przestanie. Ona sobie poradzi, nie siedziała w tym od wczoraj. W ogóle co go to interesowało? Miała więcej zaufania do nieznajomego niż do niego, Renard wydawał jej się normalny, przynajmniej na tyle na ile byli normalni mieszkańcy Desperacji. Tacy w końcu też istnieli. Bezgranicznie ufać? Co to to nie, niech mu się w głowie nie przewróci od takich absurdalnych wniosków.
Miau nie patrzyła na chłopaka jak na wroga, burdel rządził się swoimi prawami. To nie była ulica. Co do błota to nie należało się przejmować, pewnie w ramach odprężenia po tym ciężkim dniu to posprząta - nie chciała też oberwać od Jinxa, a wątpiła by ktokolwiek chciał się tego podjąć. Nie miała problemu ze sprzątaniem, w barach często się tym zajmowała. Nie podobała jej się bezpośredniość Niera, już dawno przestała rozumieć starą siebie, która zwróciła swoją uwagę na tego potwora. Teraz nie oddałaby za niego nawet pół guzika.
- Nie szukam bohatera - odpowiedziała lekceważąco, nie obawiając się zranień i ewentualnej utraty ręki. Wszystko było lepsze od jego towarzystwa, poza tym nieznajomy sprawiał takie niepozorne wrażenie, że nie potrafiła zareagować inaczej. Potrzebował przecież pomocy,  był ranny, a rana nie została oczyszczona, opatrunek też ledwo się trzymał. Gorąca woda, suche ubrania... o pacjenta należy zadbać. Kwestie rozliczeniowe zostawiała Jinxowi, zresztą zawsze jak coś może dopisać na jej rachunek i tak ciągle to robił.
Nie chciała sprawić mu zawodu, ale sporo dziewcząt opuszczało burdel wcześniej czy później, z różnych powodów. Musiał bardzo cierpieć.  Zamrugała zaskoczona w reakcji na posłane w jej stronę spojrzenie. Może nawet poprawił się jej humor, widząc w tym możliwość ucieczki od niepożądanego towarzystwa, które nie przestawało nadawać. Takt? Współczucie? Może jeszcze mu nóż przyłoży do szyi?
- Jasne - przytaknęła i sama się skrzywiła na widok stanu w jakim znajdował się opatrunek. Pewnie rana wyglądała jeszcze gorzej, o zgrozo! Z wodą będzie musiał mieć kontakt zanim zajmie się oczyszczeniem i opatrywaniem. W głowie powoli układała sobie plan działania.
- Zajmę się tym - odpowiedziała z całą mocą, licząc na tym, że nie będzie się zbytnio denerwowała. Musiała sobie poradzić! Podeszła do sprawy bardzo poważnie, ale na widok miny Renarda, w jej oczach pojawiły się przyjacielskie iskierki. Wiedziała, po prostu to wiedziała, nie mógł być złym gościem.
- Nie zwracaj na niego uwagi, na niczym pożytecznym się nie zna - odcięła się chłodno, zaciskając dłonie w pięści na parę sekund, po czym głęboko oddychając, otworzyła je na nowo. Na skórze zostały cienkie półksiężyce po paznokciach.
- Tak jak powiedział ten dupek, jestem Miau. Pracuję tutaj, jako pielęgniarka. A teraz chodź ze mną do gabinetu. Gdybyś jednak nie dał rady, złap się mojego ramienia - zachęciła go miło, posyłając mu swój firmowy uśmiech by dodać mu otuchy. Odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w stronę drzwi, powoli, w razie gdyby Renard nie nadążał. Miała na niego oko by zorientować się czy łapał się za coś szczególnego, czy był w stanie stawiać normalnie kroki, nie krzywiąc się przy tym. Otworzyła przed nim drzwi, zaprosiła go do środka i nie czekając na Niera, zamknęła je.
- Oprócz ręki masz jeszcze gdzieś poważniejsze obrażenia? Jeśli tak, to koniecznie mi pokaż. A i dobrze by było gdybyś ściągnął koszulkę. Przebadam cię, może... może potem znajdziemy ci jakieś czyste ubrania. Myślę, że Jinx nie powinien mieć nic przeciwko - a tego to akurat nie była pewna, ale dobrze wychodziło jej udawanie, że wszystko było pod kontrolą. Musiała tylko znaleźć stetoskop... gdzieś tutaj na pewno był. Bandaży nie zostało za dużo, ale nazbierała sporo liści, które wykorzystywała jako opatrunki - wiedza Babuni była niezastąpiona - i posiadała jeszcze zapas zamiennika wody utlenionej. Zamiennik był sprawdzony! Ręcznik też się znalazł. Zaczęła to wszystko szykować nucąc sobie jakąś melodię pod nosem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.09.18 15:50  •  Burdel - Page 3 Empty Re: Burdel
 Zaczynał powoli odczuwać skutki przemarszu przez pół Desperacji. Przemykając wierzchem dłoni po twarzy, czuł rozpalone gorączką policzki. Już sam dotyk wydawał mu się dziwnie obcy, uciążliwy. Przed szukaniem winowajcy — może to ktoś inny pchał do niego łapy — powstrzymywało go tylko uczucie ciężkości w ręce. Uniesienie jej do poziomu policzka było nie lada wyzwaniem, gdy kości zdawały się zapełniać cementem, stawy sztywnieć a mięśnie drżeć z wycieńczenia przy każdym skurczu. Marzył tylko o odpoczynku i łóżko. Nawet nie musiało być wygodne, na dobrą sprawę wcale nie musiało być łóżkiem z prawdziwego zdarzenia. Wystarczy kawałek koca i ciepły kąt, a znalazłszy się w tym konkretnym budynku, doskonale wiedział, gdzie szukać.
 Powietrze między Nierem i Miau było tak naelektryzowane, że wejście któremukolwiek z nich w drogę postawiłoby włosy dęba. Zaczepne komentarze — niebezpiecznie zmierzające również w kierunku młodego wymordowanego — wyraźnie irytowały kobietę. Według Marshalla były jak specjalne proszki sprzedawane w sklepach dla magików — im dłuższy kontakt z produktem, tym większa skuteczność. Skutki uboczne skutecznie zaklejono zachęcającą ceną.
 — Musisz być wycieńczony, przynajmniej ja na Twoim miejscu bym był
 Skinął krótko głową, nie rzucając ani słowem. Uznał, że obecna prezentacja sama w sobie była wystarczającym komentarzem. W oczach migotało zmęczenie, ale i niezdrowy błysk. Może zalążek przeziębienia szukał gdzieś wyrazu, a może to coś zupełnie innego.
 Skrzypnięcie zawiasów zatrzymało go w progu. Stał tuż przed gabinetem pielęgniarki, oglądając wnętrze z zewnątrz. Oczy wyraźnie skakały w każdym kierunku, jakby z czymś takim miał do czynienia pierwszy raz w życiu. W rzeczywistości wystrzegał się wszelkich niechcianych niespodzianek. Po całym dniu pełnym zwrotów akcji i bycia kopanym przez los wolał dmuchnąć dodatkowe dwa razy na zimne. Tym, co ruszyło stopę z miejsca, było kichnięcie. Jego własne. Tuż po nim fuknął niezadowolony, zapuszczając się głębiej w pomieszczenie.
 —Kolega? — spytał, póki drzwi pozostawały jeszcze zamknięte. Wszelkie znaki na niebie podpowiadały zgodnym chórem, że za kilka sekund znów się otworzą. Wpatrywał się w drewniane wrota jeszcze na czas jednego mrugnięcia, po czym powrócił spojrzeniem do pani pielęgniarki. Poleceniem wykrzywiła mu twarz w grymasie. Zdecydowanie wolał się nie rozbierać przed obcymi. Czaszka pulsowała jednak coraz bardziej, a całe ramię szarpało bólem, więc skapitulował. Chwycił za spód brudnego t'shirtu i ostrożnie przeciągnął go przez głowę, nie chcąc jeszcze bardziej naruszyć już i tak źle wyglądającej kończyny. Materiał odłożył na podłogę z plaśnięciem charakterystycznym dla przemoczonej tkaniny i spojrzał na pokrytą tatuażami skórę. Znów kichnął.
 — To wszystko, ale musisz wiedzieć, że — kolejne kichnięcie. — nie czuję się najlepiej.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.09.18 19:25  •  Burdel - Page 3 Empty Re: Burdel
Wiedziałem, że im dalej sytuacja zaczęła się rozwijać, tym bardziej byłem tu niepotrzebny. Nie chciało mi się więc czekać do tego momentu aż Miau skończy z pacjentem, dlatego też dręczenie jej zostawię sobie na inny raz. Tymczasem jeszcze udawałem, że jako tako obchodziła mnie ta cała sytuacja — tylko po to, aby wyjść z tego z jakąś klasą. Jak już wcześniej wspomniałem, uwagi dziewczyny nie robiły na mnie większego wrażenia. Z moim ostatnim wypowiedzianym zdaniem w jej stronę skończyłem rozmowę na ten temat. Nieprzyjemne uwagi zdecydowanie mogła schować sobie do kieszeni lub napawać się nimi małą dumą, ponieważ przestały one do mnie docierać. Swoją uwagę starałem się skupić na nieznajomym, choć i nawet to w tym momencie było trudne. Rozmasowałem sobie kark z nadzieją, że kobieta szybko zabierze go do gabinetu, abym ja mógł w końcu opuścić to miejsce. Nie czułem potrzeby tutaj dłużej być. Pierwszy kontakt po latach z kobietą został zaliczony, więc przy jakimś następnym razie pójdzie już gładko. W końcu takie rzeczy trzeba dawkować.
W momencie, kiedy kobieta otwierała drzwi, dostałem wiadomość. Spodziewałem się sms'a zwrotnego od Jinxa, niemniej był on od zupełnie kogo innego. Dlatego nie skupiłem swojej uwagi na zamykanych drzwiach, ani na tym, że w tym momencie w ogóle ich na korytarzu nie było. Gdy skończyłem czytać oraz wysłałem wiadomość, zostałem sam. Spoglądając kątem oka w kierunku drzwi, uśmiechnąłem się do siebie. Niewiele dłużej czekając, odwróciłem się na pięcie w stronę wyjścia i opuściłem ten budynek, zajmując się bardziej poważniejszymi rzeczami niż to. Nią zajmę się przy okazji, a jak na razie niech bawi się w panią doktor z uroczym panem lisem.

z/t

Wybaczcie, że tak długo i bezsensu, ale kompletnie nie mam już pomysłu na postać w tej fabule, dlatego uciekam, aby was dłużej nie trzymać. ~
                                         
Nier
Opętany
Nier
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dla Ciebie tylko i wyłącznie Nier.


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Burdel - Page 3 Empty Re: Burdel
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach