Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 13 z 16 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15, 16  Next

Go down

Pisanie 19.11.18 19:23  •  Placyk - Page 13 Empty Re: Placyk
- Przybywam na ratunek! - potwierdziła ochoczo, pozwalając sobie pomóc przy włażeniu na zdezelowany pojazd. Doskonale poradziłaby sobie sama, to fakt, jednak gest wyciągniętych rąk odbierała prawidłowo - jako wyraz uprzejmości, a nie obrazy. Nie miała aspiracji na zostanie wojującą feministką o paskudnej grzywce, z kolczykiem w dziwnym miejscu i poglądami tak radykalnymi, że to aż śmieszne.
Wdrapawszy się na dach, usiadła wygodnie, przez moment machając lekko nogami. Ledwie jednak głowa chłopaka spoczęła jej na podołku, opanowała energiczne przejawy radości. Może i cieszyła się niebywale z tego przypadkowego spotkania, ale gdyby się nie uspokoiła, w ciągu kilku sekund biedaczek miałby mielonkę zamiast mózgu. Wyglądał zresztą podejrzanie blado, choć może tylko jej się wydawało w jasnym słońcu poranka.
- Burza? - podjęła luźno, jednocześnie sięgając wstecz pamięcią, by zlokalizować owo wydarzenie w czasie. To musiało być całkiem niedawno, bo przypominała sobie całkiem porządną ulewę. Na szczęście sama była wtedy bezpieczna w kryjówce, ale wystarczyło wyobrażenie wymordowanego zmagającego się z wiatrem, deszczem i innymi cudami desperackiej pogody, by dreszcz przeleciał jej po karku. Paskudna sprawa. Odruchowo sięgnęła dłonią do włosów Renarda, ledwie dostrzegalnie wsuwając palce w ciemne pasma. Kolor się nie zgadzał, zauważyła to, jednak była w stanie uwierzyć w taki przypadek - a bo to pierwszy raz komuś się znienacka "domutowało"? Lepsza zmiana umaszczenia niż wyrastająca nagle w losowym miejscu dodatkowa ręka czy noga.
- Nową pielęgniarkę, powiadasz... pewnie nie znam. - A raczej: na pewno nie znam, bo jednak zbyt rzadko kręciła się po przybytku ojca, by być ze wszystkim na bieżąco. Sporo czasu minęło, odkąd złożyła mu ostatnią wizytę i wcale jakoś szczególnie nie tęskniła. - U mnie w sumie nic nowego, po staremu. Łażę to tu, to tam, staram się pomóc gdzie umiem. Niedawno byłam razem z takim jednym w starej wiosce, zaatakowały nas wielkie robale, uch. Nie cierpię robali. - Wzdrygnęła się na samo wspomnienie ogromnych wijów wypełzających z ziemi. Zdecydowanie będzie w najbliższym czasie unikać tamtej okolicy, tak na wszelki wypadek. Poza tym, zamieszkujący okolice ruin ludzie też nie wydawali się zbyt sympatyczni. Jedni byli zbyt słabi, by przetrwać pierwsze kilka sekund starcia z potworem, a tajemnicza ruda kobieta działała Nayami na nerwy. Jeśli chodzi o towarzystwo, miała o wiele lepsze opcje.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.11.18 19:56  •  Placyk - Page 13 Empty Re: Placyk
 — Burza?
 Pokiwał głową na tyle, na ile pozwalała pozycja.
 — Ogromna, jeszcze takiej nie widziałem — rozłożył ramiona, gestem pokazując jak wielka naprawdę była. — Mam swoje podejrzenia, że to sprawka samego Jormunganda. Wiesz, musiało mu się zrobić niewygodnie pośród morskiej toni, więc zarzucił ogonem. Wzbił w powietrze ogromne fale, a te w atmosferze przybrały formę chmur i zawisły nad Desperacją — spojrzał znów na dziewczynę, nie wyzbywając się niezdrowego blasku z kolorowych tęczówek. Tym razem jednak mogła to być sprawka nie tyle choroby, ile ekscytacji, która zawsze towarzyszyła czasowi spędzanemu z Nayami.
 Z chęcią dorzucił do wypowiedzi drobny smaczek z mitologii Nordyckiej, wszak interesowała ich oboje. To przypomniało młodzieńcowi o książce, którą chciał pożyczyć brunetce i naraz pożałował, że ich dzisiejsze spotkanie było rolą przypadku. W innym przypadku umysł podrzuciłby pomysł o zabraniu lektury ze sobą.
 — Ale dzięki tej ulewie znalazłem niezłą rozpadlinę. Ciągnęła się dalej w dół, ale wtedy nie było okazji, żeby sprawdzić jak się kończy. Chodźmy tam kiedyś, może znajdziemy coś ciekawego. Może Nordyckie skarby — białe kły błysnęły w cwanym uśmiechu. Szczerze wątpił, by rozpadlina prowadziła do skrzyni pełnej cudów z tamtego okresu, lecz z drugiej strony nie czuł się wcale zobowiązany do snucia rzeczywistych domysłów. W końcu byli młodzi, mogli puścić wodze fantazji hen daleko.
 Opuszki przesuwające między miękkimi pasmami ciemnych włosów przepchały przez gardło zadowolony pomruk. Turkus tęczówki zniknął za powieką, gdy przymykał jedno z oczu.
 — Wielkie robale? — zainteresował się, odchylając zwierzęce ucho ku tyłowi. I gdy już otwierał usta, chcąc zadać pytanie, zamiast słów Nayami usłyszała kichnięcie. Drobne, niemal kocie. — Wybacz, wciąż mi nie przeszło — fuknął ze śladową ilością niezadowolenia pobrzmiewającego w głosie.
 — Koniecznie powiedz, gdzie to było. Przydałoby się w najbliższym czasie nie kusić losu, bo szczerze mówiąc mam dość kichania na kolejne pół dekady — zdarzało mu się podejmować słuszne decyzje, ta zapewne należała do jednej z nich.
 Kładąc ręce na brzuchu, otulił się szczelniej bluzą. Dreszcze mimo wszystko od czasu do czasu atakowały tknięty choroba organizm. Podczas podsuwania zamka odzieży wyżej, zimno naszyjnika tknęło ciepłą skórę. Wymordowany drgnął, przypominając sobie o kolejnych faktach, którymi chciał, nie, którymi absolutnie musiał podzielić się z koleżanką.
 — Znów spotkałem kogoś od was! — podniósł rękę, prezentując dziewczynie zawiązany na nadgarstku wisiorek. — Nazywa się Jekyll.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.11.18 20:20  •  Placyk - Page 13 Empty Re: Placyk
- Ma tyle miejsca w morzu, a jeszcze się wierci. Albo jest naprawdę duży, albo strasznie marudny - stwierdziła z pewnym rozbawieniem. Potrafiła sobie wyobrazić wiele rzeczy i wąż oplatający cały świat z pewnością do nich należał, jednak nigdy naprawdę nie widziała jeszcze oceanu. Jeziora, bajorka, kałuże - owszem, ale zbiornik wodny tak wielki, jak cała Desperacja, większy nawet kilkukrotnie, to już nie było taki proste. Tak samo i gad, któremu stanąwszy przed głową nie dojrzałaby oczu, tak byłyby daleko. Było w tym coś fascynującego, szczególnie kiedy o mitycznych stworzeniach opowiadał Ren. Wiedział o nich tak wiele i znał odpowiedź na chyba każde o nich pytanie, nie wątpiła więc, że jest w tej sprawie absolutnym ekspertem.
- Na pewno musimy tam pójść - przytaknęła ochoczo. - Ale dopiero jak wyzdrowiejesz. - W tym wypadku nie bała się postawić konkretnego warunku, bo zachowanie chłopaka przy życiu było o wiele ważniejsze niż zwiedzanie jakichś szczelin. Kiedy tak kichał raz za razem zaczynała podejrzewać, że czuje się gorzej niż by się do tego przyznał, ale postanowiła nie obnosić się z tą wiedzą. W owładniętej prawem dżungli Desperacji okazywanie słabości było ostatnim, do czego chciałoby się przyzwyczajać, dlatego podobne zachowanie wcale Nayami nie dziwiło. I tak fakt, że przyznał się do choroby świadczył o pewnym stopniu zaufania. Trudno, żeby go nie było po tak emocjonujących przeżyciach, w jakie oboje władowali się ostatnim razem. Mord i podpalenie jednak zbliża jak nic innego!
- Ogromne. Ledwo dałam radę objąć go rękami i przewrócić, kiedy się na mnie rzucić. To było obrzydliwe. - a jednak opowiadała z pewną obojętnością, tak jakby właśnie dyktowała koledze przepis na ciasto. Starcia z paskudztwami różnych gatunków i rozmiarów nie były tu przecież dla nikogo pierwszyzną. - Kawałek stąd, stara wioska przy granicach Czerwonej Pustyni. Chyba jakieś pół dnia drogi, ale nie jestem pewna. - Mapy też nie miała, musiał więc wystarczyć opis "na czuja". Machnęła co prawda wolną dłonią gdzieś przed siebie, trochę wskazując kierunek, jednak bez odpowiedniej znajomości sąsiednich terenów niewiele dało się zrobić. Poza tym, w moment później pojawił się o wiele ciekawszy temat niż miejsce występowania wyrośniętych krocionogów.
- Kyllie? Spotkałeś go? - Rozpromieniła się w uśmiechu, ostrożnie podnosząc wisiorek w palcach i nachylając się przy tym, by obejrzeć go dokładnie. Lekkie skinienie głową potwierdziło, że istotnie rozpoznaje własność jednego z kochanych wujaszków. - To cudownie! Wiesz co, tobie chyba naprawdę jest pisane bycie w DOGS. Niedługo będziesz znał ich więcej niż ja! - To była oczywiście gruba przesada, ale Renny i tak mógł się pochwalić całkiem niezłym startem. Zadowolona mina Nayami pokazywała bezbłędnie, jak dumna jest z poczynań kolegi. Skoro bowiem przeżył spotkania z całkiem ważnymi, a i niebezpiecznymi osobnikami DOGS (nie oszukujmy się, Leather robiła za potworka lvl. 1, a taki Jekyll to boss dwunastego poziomu), mógł stać się bardzo poważnym kandydatem do członkostwa w gangu.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.11.18 19:51  •  Placyk - Page 13 Empty Re: Placyk
 — Kyllie? Spotkałeś go?
 — Tak! Obiecał, że nauczy mnie pierwszej pomocy. Miałem nawet okazję wojować igłą i nicią. Na nim. I na twoim ojcu — nie poskąpił dziewczynie kolejnych smaczków z ostatnich przygód. Tego na pewno się nie spodziewała. Zresztą on sam też nie. Podejrzewał, że na pierwszym spotkaniu medyk będzie raczej sceptycznie nastawiony do praktyk i to jeszcze na własnym ciele. A tu proszę.
 Nie, żeby miał wybór.
 Fakt.
 — Na początku w ogóle myślał, że próbowałem się zabić... — mruknął nagle, wykrzywiając kącik ust w zastanowieniu. — Przechodziłem wielkim, zwalonym mostem i straciłem równowagę. Wiesz, każdemu się zdarza. Chociaż jak tak teraz myślę, to może rzeczywiście miał prawo wysunąć takie wnioski — pokiwałby głową, gdyby akurat nie opierał jej na udzie Nayami, a musiał przyznać, że kolana miała wybitnie wygodne. Zamiast tego zamachał więc ciemnym ogonem. Przez chwilę próbował ułożyć kitę w spokoju, najlepiej na brzuchu z zamiarem zmierzwienia futra w palcach, ale ta uciekła z miejsca, nim w ogóle zdążył wyciągnąć rękę. Od zawsze podejrzewał, że żyła swoim własnym, osobnym życiem.
 — Ha, nie sądzę, ale to miło, że tak mówisz. A skoro Jeky będzie mnie uczyć, to zawsze plus jeden do użyteczności. Chyba zwiększyłem swoje szanse, żeby dołączyć — uniósł kciuk w górę. — No i mam mu oddać ten naszyjnik, gdy następnym razem się spotkamy. Taka obietnica.
 Przeziębienie znów drapało w nos, lecz w porę przytknął do twarzy rękaw, powstrzymując kichnięcie przed ujrzeniem świata. Ślepia zaszły jednak drobniutkimi łzami i tego już nie mógł ukryć. Cholerne choroby.
 Mruknął niezadowolony.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.11.18 21:13  •  Placyk - Page 13 Empty Re: Placyk
- O, zazdroszczę. Też zawsze chciałam się czegoś nauczyć z tych jego magicznych sztuczek... a żeby wbić igłę w ojca to już w ogóle wiele bym dała. - Trochę ją irytował, cóż poradzić; nie zresztą na tyle, by chciała naprawdę sprawić mu krzywdę, ale tylko trochę pokiereszować... albo właśnie, wyżyć się przy pomocy jakiegoś koniecznego, a przy tym bolesnego zabiegu. To byłby dobry plan! I jak tu teraz pogodzić się z faktem, że ktoś inny zdołał ją wyprzedzić?
- A co to za wytłumaczenie: każdemu się zdarza? - Wykrzywiła wargi w niezadowolonej minie i pacnęła chłopaka w czoło, tak w ramach kary. Lekko, nie miało nawet prawa zaboleć - to było tylko ostrzeżenie. Na razie. - Tobie się ma nie zdarzać. - Od niechcenia zakręciła jednym ciemnym kosmykiem wokół palca, po czym odwinęła go z powrotem. Potrafiła paskudnie się rządzić, ale wynikało to przecież z tego, że to nią od małego komenderowano jak w wojsku. Począwszy od osobliwego podejścia matki do wychowania jedynej latorośli, na przyzwyczajeniach członków gangu skończywszy, Nayami zawsze była pod czyimś rozkazem. Dziwnie było nagle mieć kogoś, kto traktował ją na równi, ale było to przy tym niezwykle miłe uczucie. To także z tego powodu Renard miał wśród znajomych wymordowanej bardzo szczególnie miejsce.
- Na pewno jesteś na dobrej drodze - przytaknęła, uśmiechając się ciepło. Gdyby rzeczywiście udało mu się dołączyć, to by dopiero było coś! Zainteresowanie chłopaka gangiem niby w pierwszej chwili uznała za zabawne, ale w miarę jak poznawała go lepiej, tym bardziej kibicowała temu pomysłowi. Wspaniale byłoby mieć przyjaciela w szeregach DOGS! W myślach już układała plany tych wszystkich wspaniałych rzeczy, które mogłaby mu pokazać i które przyszłoby im robić wspólnie. Punktem pierwszym na liście była wizyta w kuchni u kochanej Matyldy - to był absolutny priorytet!
- Czyli... zbierasz fanty od ludzi, żeby się potem znów z nimi spotkać?
Odchyliła się lekko, wolną ręką podpierając się z tyłu i rzucając towarzyszowi spojrzenie z ukosa. Usadzenie się na dachu starego autobusu umożliwiało sięgnięcie wzrokiem dalej niż zazwyczaj, jednak podczas rozmowy nijak nie interesowało jej wypatrywanie ciekawostek na horyzoncie. Jeszcze kilka minut i może pobije swój życiowy rekord czasu przesiedzianego w jednym miejscu!
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.18 21:06  •  Placyk - Page 13 Empty Re: Placyk
 — Zawsze możemy go spytać, no nie? — propozycją zarzucił niemal od razu. W końcu już podczas poprzedniego spotkania obiecali sobie, że nauczą się razem czegoś nowego. Marshall co prawda odrobinę wyprzedził koleżankę, ale to tylko dlatego, że nadarzyła się okazja, obok której nie mógł przejść obojętnie. — Na początku był trochę opryskliwy, ale to całkiem miły gość! Myślę, że na pewno się zgodzi — sam Marshall nie widział żadnych przeciwwskazań i podejrzewał, że Jekyll również ich nie ujrzy. Już zgadzając się na warunki Everetta wydawał się ukontentowany wizją posiadania ucznia. A skoro mogła pojawić się okazja na kolejnego?
 — No hej, hej, nic mi nie jest. Poza tym Jeky był ze mną. Co prawda jeszcze mnie nie znał, ale może mógłby mnie poskładać dla celów naukowych? W sumie wspominał coś o oddaniu narządów... — mruknął pod nosem, raz jeszcze rozważając wypowiedziane przez doktora słowa. Od razu poczuł się jakoś dziwnie, nawet drobny dreszcz przebiegł wzdłuż kręgosłupa. Wolałby mimo wszystko nie skończyć w roli nowego eksperymentu. A przynajmniej jeszcze nie.
 Nie wątpił w to, że Nayami już teraz miała milion pomysłów na to, jak wspólnie spędzą czas. Szczególnie po tym, jak już uda mu się zasilić szeregi gangu. Co tu dużo ukrywać, sam pękał od niewypowiedzianych pomysłu i tylko Bóg jeden wiedział, jakim cudem trzymał ekscytację na wodzy.
 — Hm, nie zbieram, ale jak tak teraz o tym mówisz, to w zasadzie nie brzmi tak źle — spojrzał znów na obwiązany wokół nadgarstka naszyjnik, studiując go cal po calu. — Chociaż boję się, że z czasem nie mógłbym się ruszyć z miejsca przez te wszystkie fanty — zaśmiał się rozbawiony, ale nim ten dźwięk rozbrzmiał na dobre, został skutecznie przerwany kolejnym kichnięciem, którego Marshall tym razem nie zdążył powstrzymać. Cóż, sam był sobie winny, że zamiast przeczekać chorobę zgodnie z zaleceniem pani pielęgniarki, to nie potrafił wysiedzieć i ruszył ku przygodzie mimo wszystko.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.18 23:25  •  Placyk - Page 13 Empty Re: Placyk
- Racja. Myślę, że gdybym go poprosiła, to by się zgodził - stwierdziła po chwili namysłu. Plan wspólnej nauki w jakiejś dziedzinie już zbyt długo czekał na realizację, a prawdę mówiąc kiedy zastanawiała się nad próbą w dziedzinie medycyny, to właśnie Jekyll przychodził jej na myśl. Jak by nie patrzeć, to do niego spośród Bernardynów miała największy sentyment. - Wydaje się dość niemiły, ale w zasadzie jest w porządku. Właściwie to zna mnie najdłużej, - nie biorąc pod uwagę Hemofilii, bo ona nie żyje, - to on odbierał, kiedy mama mnie rodziła.
No, to rzuciła ciekawostką z życia DOGS. Mogłaby wymieniać godzinami, które z Psów grało z nią łapki, kto uczył literek, kto wałkował tabliczkę mnożenia. Mała wymordowaną co mniej zajęci członkowie gangu zajmowali się na zmianę, każde dokładając maleńką cegiełkę do jej wychowania. W zasadzie ciężko powiedzieć, żeby miała tylko dwójkę rodziców: praktycznie rzecz biorąc miała ich na pęczki. To stąd praktycznie każdy dorosły posiadacz żółtej chusty był dla Nayami wujkiem lub ciotką, młodszych tylko pojmowała w kategorii rodzeństwa. I nie były to tylko puste tytuły stworzone na potrzeby jakiejś idei, a realne więzi.
- Nie zgadzaj się nigdy na oddanie narządów. Ani żadne eksperymenty. To pułapka. - Niby się zaśmiała, ale jednak jej porada miała dosłowny wydźwięk. Nie bez powodu lekarze z Desperacji (i z innych miejsc też, ale tego nie wiedziała), nigdy nie eksperymentowali na swoich. Co bardziej empatyczni brali pod lupę siebie samych, pozostali kroili kogokolwiek, kto się nawinął, a nie nadawał się do niczego innego. Renard zaś do kategorii bezużytecznych nijak się nie zaliczał, stąd przeznaczenie go do roli królika doświadczalnego było poza wszelką dyskusją. Nie i koniec.
- Możesz zbierać tylko te ważne. - podsunęła. - Poza tym, skoro ostatecznie je oddajesz, może nie połamią ci pleców. - To powiedziawszy, sięgnęła za głowę i odpięła jedną ze zwisających tam ozdób. Każdego dnia wybierała kilka i umieszczała je we fryzurze, a każda miał jakieś konkretne znaczenie. Niektóre piórka pochodziły od przyjaciół, inne znalazła, niektóre ozdobiła dodatkowymi elementami. Tak czy owak teraz zdjęła maleńką, ale chyba najładniejszą z całej swojej kolekcji: turkusowe piórko, nie dłuższe od serdecznego palca i kilka biało-czarnych koralików nawleczonych na sznureczki. Odgarnęła włosy chłopaka, wybierając miejsce między uchem a karkiem i przypięła ozdobę do pojedynczego pasma. Uśmiechnęła się z zadowoleniem, stwierdzając, że dobór kolorystyczny wybitnie się udał.
- To masz sobie zostawić - poleciła, nie zawracając sobie głowy żadnymi wytłumaczeniami. Ostatecznie zawsze można uznać, że powód był czysto estetyczny - na dobrą sprawę, mógłby być.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.18 15:21  •  Placyk - Page 13 Empty Re: Placyk
 — W razie czego przekonamy go urokiem osobistym. Kto by się oparł? — rozbawienie błysnęło w kolorowych ślepiach, lśniąc przez cały czas wypowiadania słów i na długo po nich. Uważał swój pomysł za dobry głównie pod względem rywalizacji. W końcu nic nie motywowało równie dobrze, co chęć dorównania komuś, kto imponował.
 Pokiwał głową (na tyle, na ile mógł, oczywiście), gdy wspomniała o porodzie. Nie była to wiadomość, na która potrafił sensownie odpowiedzieć. Po prostu przyjął do wiadomości. Zainteresował się jedynie wspomnianą matką Nayami, od razu ruszając pamięcią w najdalsze zakątki, jednak nawet wtedy marszczył tylko brwi, nie będąc w stanie sięgnąć wspomnienia, którego nigdy nie dotknął. Może właśnie dlatego tak bardzo lubił słuchać o więziach łączących wszystkich członków DOGS. Wydawało mu się to niemal magiczne.
 — To pułapka.
 — Wiedziałem — rzucił pod nosem z całym tym swoim konspiracyjnym wyrazem twarzy, jakby co najmniej potwierdził fakt, że władze wiedziały o życiu pozaziemskim. Lecz mimo wszystko nie czuł się jakoś specjalnie zagrożony. Był przekonany, że gdyby dołożyć starań, to byłby w stanie czmychnąć przed lekarzem. A przynajmniej w najbliższym czasie ze względu na jego ranę.
 Miał już odpowiadać, ale Nayami niespodziewanie zaczęła majstrować wpierw przy swoich, później przy jego ciemnych kosmykach. Jak raz w życiu pozostał w bezruchu. Nawet żyjący własnym życiem ogon zamarł, czekając na wielki finał. Polecenie dziewczyny sprawiło, że sięgnął dłonią do włosów. Dość szybko wyczuł pod palcami miękką fakturę piórka, nowej ozdoby.
 Puchata kita poszła w ruch, czym wyraził całą wdzięczność. Nie omieszkał również wykrzywić ust w uśmiechu.
 — Teraz czuję się zobowiązany, żeby się odwdzięczyć. Nie mów, że nie trzeba. I tak coś wymyślę — odjął rękę od piórka, wspierając dłoń na zimnym dachu autobusu. Sekundę zajęło podniesienie ciała do siadu, po czym mógł swobodnie unieść oba kciuki w górę. Sekundę po tym kichnął, zaraz przesłaniając dolną część twarzy rękawem.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.18 23:10  •  Placyk - Page 13 Empty Re: Placyk
- Nie ma szans, żeby ktokolwiek się oparł. Nie, kiedy jest nas dwoje - przytaknęła z pełnym przekonaniem. Może przy działaniu w pojedynkę pojawiłyby się komplikacje, jednak przy połączeniu uroku osobistego obojga, każde kamienne serce musiało dać się choć trochę ukruszyć. A wiedziała skądinąd, że w tym konkretnym przypadku może nie być wcale tak trudno, jak niejednemu by się zdawało., Kręciła się wśród Psów od urodzenia i o ile niektórzy do tej pory stanowili dla niej sporą zagadkę, innych udało jej się całkiem nieźle rozszyfrować. Są to pewne przywileje "wspólnego dziecka", których nie da się zyskać żadną inną drogą, jak tylko przez dosłowne wrodzenie się w strukturę gangu.
Były też wady, oczywiście. Wspólne bardzo często oznacza niczyje i Nayami często odczuwała ten fakt bardzo boleśnie, maskując jednak zranienia za szerokim uśmiechem i wybuchową energią. Wraz z upływem lat nauczyła się coraz mniej przejmować takimi szczegółami, odpuścić sobie błaganie o atencję tych osób, które za żadne skarby dać jej nie chciały. Zdrowiej było sobie odpuścić, nawet jeśli nawracanie myślami do tych faktów wciąż powodowało pojawienie się nutki goryczy. Na szczęście, nigdy na zbyt długo.
Poza tym, zawsze kiedy zdarzało jej się stracić dobry humor, wystarczyło pomyśleć o jakimś radosnym aspekcie życia. Teraz na przykład nastała jedna z tych chwil, które na bank będzie później pozytywnie wspominać. Moment napięcia został nagrodzony najszczerszym wyrazem aprobaty, jaki znała - energiczny ruch ciemnej kity potrafił być momentami wręcz hipnotyzujący, jednak tym razem nie oderwał uwagi Leather od uśmiechniętego oblicza, które miała tuż przed sobą. Sama w tym momencie wyszczerzyła się wesoło, po chwili wybuchając śmiechem na dźwięk kichnięcia. - Teraz musisz ten prezent przebić lub chociaż mu dorównać, a to była moja najlepsza ozdoba. - Łobuzerski błysk w oku dał się zauważyć na krótką chwilę, nim teraz to wymordowana wyłożyła się płasko na dachu autobusu. Przeciągnęła się leniwie, przypatrując niebu, gdzie tuż nad jej głową właśnie przepływała chmurka o interesującym kształcie.
- Patrz, wygląda jak wilk. - Wycelowała palcem w niebo, po czym przekręciła nieznacznie głowę na bok. - Albo jak kogut, nie jestem pewna.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.12.18 14:07  •  Placyk - Page 13 Empty Re: Placyk
 — Najlepsza? — dopytał, spoglądając na dziewczynę z zaciekawieniem. Nie spodziewał się, że Nayami podaruje mu coś tak cennego, w końcu nie znali się jakoś specjalnie długo. To jednak utwierdziło go w przekonaniu, że ich pierwsze spotkanie nie mogło być przypadkowe. Los nie krzyżował ze sobą przypadkowych ścieżek. Jeśli to właśnie ta brunetka miała być jego bratnią duszą, to idealnie się złożyło. — W takim razie będę potrzebował trochę czasu. Ale obiecuję, że cię nie zawiodę — wypowiedź zwieńczył szerokim uśmiechem i pojedynczym machnięciem ogona.
 Z początku odwrócił wzrok na okolicę, sondując każdy skrawek zawalonego budynku, czy zniszczoną blachę zepsutych na wieki samochodów. Wszędzie widniały ślady wymordowanych — długie sznyty w murach wykonane pazurami, wgniecenia w karoseriach, w które wciskano kogoś do utraty tchu, dziury po kulach, absolutnie wszystko. Gdy myślał, że każda blizna ma swoją historię, Nayami wspomniała o wilku. To go odrobinę zaalarmowało, zamarł nawet w miejscu. Lecz im więcej uwagi poświęcał wypatrywaniu wspomnianej bestii, tym głupiej się czuł. Sekundę później dziewczyna wspomniała o kogucie i dopiero wtedy dzieciak zwrócił ku niej kolorowe ślepia. Wycelowany w niebo palec wyjaśnił wszystko.
 Legł na plecach tuż obok niej. Z początku chłód autobusu posłał zimny dreszcz wzdłuż kręgosłupa, ale ciepłe promienie słońca szybko zastąpiły dyskomfort miłym uczuciem ciepła.
 — Wygląda mi na wilka. Takiego z bardzo sterczącą sierścią, wiesz, jak to bywa ze zwierzętami. Może zmutował z lwem i ma bujną grzywę? — podsunął pomysł, po lekkim przekrzywieniu głowy spoglądając na chmurę pod nieco innym kątem. Szybko obrał inną za obiekt zainteresowania.
 — O, tak wygląda jak niedźwiedź w kapeluszu — wskazał ręką odpowiedni kierunek, tak, jak przed chwilą zrobiła to Nayami. — A ta jak Jeky... szkoda, że omija go możliwość zobaczenia własnej podobizny. Pewnie nigdy nie będzie drugiej takiej okazji — udawany smutek zabrzmiał w głosie młodzieńca. Schwycił się nawet dłonią za policzek, wzdychając z przejęciem godnym teatralnego zawodowca.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.12.18 23:48  •  Placyk - Page 13 Empty Re: Placyk
Najlepsza?
Uśmiechnęła się nieznacznie i skinęła głową, trochę jakby dumna z siebie. Na dobrą sprawę słusznie — piórka o tak intensywnej barwie nie były wcale łatwe do zdobycia, tak samo zresztą jak różne inne elementy ozdób. Trzeba się było nieźle natrudzić, żeby znaleźć lub wyprodukować porządną spinkę, a potem jeszcze odpowiednio ją udekorować. Nayami była absolutnie zakochana w całej swojej kolekcji, dlatego oddanie którejkolwiek stuki na prezent należało uznać za nie lada zaszczyt. Swoje skarby też otrzymywała od bliskich, zbierając opadłe piórka, przywleczone nie-wiadomo-skąd koraliki, kamyczki, muszelki i inne cuda. Nawet nie potrafiła sobie przypomnieć, od jak dawna tworzy swój zbiór, musiała więc zacząć całkiem wcześnie.
Czasem się nie przejmuj. Jak dobrze pójdzie, mamy całą wieczność — stwierdziła rozmarzonym głosem. Gdyby się nad tym dobrze zastanowić, wymordowani byli naprawdę długowieczni. Trudno było powiedzieć, czy są w stanie kiedykolwiek się zestarzeć i umrzeć tak jak ludzie, ale jak do tej pory nic na to nie wskazywało. Niektórzy chodzili po tym świecie i ponad tysiąc lat, nadal z gębą nastolatka, za to duszą przeoraną przez wieki. Tak czy owak, jeżeli już ginęli to z powodu chorób, głodu, dzikich zwierząt czy walk między sobą. Nie zapadali na demencję, nie garbili nad laską i nie siwieli, przynajmniej nie w ten sam sposób, co emeryci ludzkiego gatunku.
Gdyby nie czyhające wszędzie wokół niebezpieczeństwa, może naprawdę mogliby tak istnieć bez końca?
No dobrze, a więc niech będzie wilk — zgodziła się, już w moment później spoglądając za kolejnym obłoczkiem, by doszukiwać się w nim wizerunku niedźwiedzia w kapeluszu. Za to kiedy padło stwierdzenie, że jedna z chmurek przypomina oblicze znajomego Bernardyna, ryknęła gromkim śmiechem i aż podkuliła nogi, nim wreszcie opanowała rozbawienie.
Porwiemy go kiedyś i każemy oglądać chmury — wyskoczyła spontanicznie z pomysłem, oczywiście nie do końca na serio. Kyllie by się pewnie obruszał, jak to dzieciaki chcą go gdzieś ciągać, ale w rzeczywistości na pewno bawiłby się wspaniale. Ech, ci dorośli, zawsze udają, że nie obchodzą ich takie fantastyczne sprawy jak kształty chmur. I tyle przez to tracili! — I bez obrazy, ale tamta w ogóle go nie przypomina. Chyba, że pożądliłyby go osy i strasznie by spuchł. — Dla pewności spojrzała jeszcze raz we wskazywanym przez Renarda kierunku, ale i tak nie dawała wiary, że był w stanie dostrzec tam znajomą twarz. Może to już myślenie życzeniowe, a może zwyczajnie nie mogli się dogadać przez różnice wyobrażeń.
Ej, a tamten? — Zupełnie niespodziewanie szturchnęła chłopaka w bok, pokazując na nieco dalszy obłok. — Tak mógłby wyglądać smok! Ma łapy z pazurami i otwarty pysk i skrzydła!
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Placyk - Page 13 Empty Re: Placyk
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 13 z 16 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15, 16  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach